Silas Goldman
28 lat
Szef kuchni restauracji Dark Restaurant*
Bezsenność w Modenie
A gdy rano przyjdzie świt, księżycowi będzie wstyd, że on zasnął, a nie ty...
Hm... Więc witamy.
*Nie jest to zwykła restauracja, jeśli ktoś chce uzyskać więcej informacji na ten temat, to niech da mi znać pod kartą ;)
[Czeeeeść! Witam serdecznie, zapraszam na wątek i mów mi co się dzieje z tą restauracją :D]
OdpowiedzUsuńNatasha Julie Hamilton.
[ Witam na blogu! Udanej zabawy i samych ciekawych wątków :) ]
OdpowiedzUsuńAdministracja/Claudia
[Hej, hej :D Witam i zapraszam do wątku. Silas ma restaurację, a jego ojciec może mógłby prowadzić budkę z hot-dogami, w której pracuje Alison? To byłby jakiś punkt zaczepienia. Co o tym sądzisz? :) ]
OdpowiedzUsuńAlison Merrick
[ Faktycznie! ♥ ♥ ♥ Teraz to chcę wątek! A Ty masz zawsze takie fajne pomysły... :D ]
OdpowiedzUsuńClaudia
[Myślę, że pomysł na restaurację fajny i szczerze mówiąc chyba w Bydgoszczy jest też coś na podobnej zasadzie. Ja jestem jak najbardziej za powiązaniem nawet i rodzinnym ;D masz na myśli jakiś konkretny sposób? ;D]
OdpowiedzUsuńNatasha Julie Hamilton.
[Absolutnie pasuje mi takie powiązanko! To może zróbmy tak, że Silas jest jedynym łącznikiem między rodzicami Natashy i nią? Bo to takie zapracowane babsko i wiecznie wymiguje się od spotkań z rodziną. Ponadto może ją opieprzać za wpieprzanie czekolady i picie alkoholu - pani prokurator zaczyna mieć z tym małe problemy. No, to Silas może do niej wpaść od tak i znaleźć jakąś męską rzecz, mimo iż moja pani została porzucona przez narzeczonego jakiś rok temu. Pasuje?]
OdpowiedzUsuńNatasha Julie Hamilton.
[Hm... Dla mnie może być :D Można uznać, że kiedy razem pracowali to mało kiedy potrafili się dogadać. Jedno miało swoje poglądy, drugie swoje i żadna ze stron nie chciała spasować. Dlatego szef starał się ich rozdzielić, jednak Silas mógł być opiekunem Alison i jej wszystkiego uczyć.
OdpowiedzUsuńI teraz jak ją zobaczy i pośle to spojrzenie, to ta na pewno zareaguje, bo nie będzie potrafiła przejść koło tego obojętnie :D ]
Alison
[Cześć, cześć. Przychodzę ładnie powitać, pochwalić wybór imienia i zaprosić do Rosy, chociaż chwilowo z pomysłami u mnie kiepsko. ^^]
OdpowiedzUsuńRosa
[ Ja chcę wątek i możesz napisać o tej restauracji ;)]
OdpowiedzUsuńCora
[ I mam kilka pytań o narzeczoną jego, bo mnie zauroczyła z wolnych ;) ]
Usuń[O i jaki ładny pan ;) Witam na blogu i życzę miłej zabawy ]
OdpowiedzUsuńClementine
[ Bo ja najchętniej prowadziłabym wątek i Corą i jego narzeczoną o ile to możliwe. Chciałabym abyś przybliżył mi ich relacje i w ogóle całą historię. Całokształt postaci bardzo mi się podoba, ale jeśli mam się w kogoś wczuć lubię dużo o nim wiedzieć.
OdpowiedzUsuńA co do takich restauracji słyszałam o nich i sama byłam zauroczona ideą takiego miejsca ]
Cora
[Cukiernię założyli dziadkowie Rosy, potem przejęła ją Paola - matka kobiety, a w końcu dobytek spadł na Rosę. Dlatego taka opcja pasuje jak najbardziej. A może dodamy do tego coś w ten deseń, że bardzo się zaprzyjaźnili w tej cukierni i chociaż Rosa cieszyła się, że Silas się rozwija, to jednak miała do niego trochę żalu, że ich zostawił?]
OdpowiedzUsuńRosa
[To wręcz idealnie! :D Alison to typ osoby, która mówi o wszystkim co jej lezy na sercu. I kłóci się jeśli uważa jak ma rację (choć może jej nie mieć) :D ]
OdpowiedzUsuńAlison naprawdę starała się być bardzo ugodową osobą. Ale ludzie! Czasami po prostu pałka przeginała się na pewną stronę i nic nie dało się zrobić. Czasami lubiła się pokłócić i postawić na swoim. Jednak częściej kłótnie wszczynała druga ze stron, ponieważ to oni mięli jakieś dziwne zdania. Hot-dog bez ketchupu był modny? Gorszej bzdury nie słyszała! Zgadzała się, że ta potrawa bez ketchupu nie była zbyt smaczna, ale bez przesady.
Siedziała w budce i rozmyślała o wszystkim o niczym. Przed sobą miała grubą książkę z zadaniami z matematyki. Zawsze rozwiązywania takie zadania, kiedy jej się nudziło. A teraz jakoś nie mogła pozbierać myśli. Myślała o wszystkim i o niczym, dosłownie i w przenośni. Nie zauważyła nawet, ze ktoś jej się przygląda. Gdyby tak się stało, to zaraz by zareagowała. Nikt nie może bezpodstawnie się w nią wpatrywać. Co prawda jej miejsce pracy dawało wiele do życzenia, jednak było ono tylko tymczasowe. Kiedy tylko skończy studia, to zmieni pracę i zacznie robić coś związanego z matematyką. Już nie mogła doczekać się dnia, aż będzie mogła rzucić tę budkę w cholerę i iść się wykłócać gdzie indziej. Bo akurat kłótliwa to ona była...
Drgnęła nieznacznie i przeniosła wzrok z kartki na mężczyznę, do którego należały te słowa. Niemal od razu się uśmiechnęła. Pomimo wielu zgrzytów i kłótni, to był najlepszym współpracownikiem z jakim przyszło jej pracować. Przynajmniej coś się działo. Inni posłusznie wszystko wykonywali i nic nie mówili. I to było nudne. Raz kazała jednej dziewczynie pozbierać kasztany, które były wkoło budki... Biedna dziewczyna wzięła to na serio i bez słowa pozbierała kasztany. Alison do tej pory skręca się ze śmiechy, jak sobie o tym przypomni.
- Czego mam się wstydzić? - zapytała. - Nie widać mi cycków - mruknęła i wymownie spojrzała na swój biust, który był dobrze ukryty pod materiałem cieplutkiej kurtki. Spojrzała na Silasa z uśmiechem. Oh! Może w końcu coś się zacznie dziać.
Alison
[ Powiem Ci, że całkiem ciekawy wątek, serio ! Czyli chodzi głównie o to, że kobietę przeraża fakt związania się z jednym mężczyzną kiedy tak naprawdę zaczyna poznawać życie. Sama miałam ten problem jako młodsza osoba więc trochę to czuję ;) Dałabym Ci znać do wieczora czy ją wezmę czy nie. A razie zabezpieczenie jak wyglądałby wątek z Corą? :>]
OdpowiedzUsuń[Ja wiem, że Silas jest młodszy i wcale mi to nie przeszkadza. Specjalnie zrobiłam najstarszą kobietę na blogu żeby te wszystkie studenteczki i inne małolaty nie zasypały wszystkiego!
OdpowiedzUsuńNat generalnie była spokojnym, normalnym dzieckiem. Nic nadzwyczajnego. Rodzice wtrącali się w jej życie od zawsze ale już jako dziecko Nathasha miała przyjemność zaprzeczania i buntowania się nieważne o co tak naprawdę chodziło. Miała iść na medycynę – tak przynajmniej chcieli jej rodzice bo przecież sławny onkolog jest naprawdę super sprawą, ale ostatecznie Hamiltonowie przystanęli na jej propozycję studiów prawniczych. Zresztą w tej kwestii też nie miała zamiaru ich słuchać. Od zawsze mieszkali w Modenie, ale gdy Silas się wyprowadził, rodzice postanowili wyprowadzić się na wieś – kilkanaście km, od miasta tym samym zmuszając Nat do wynajęcia mieszkania co w efekcie nie było takie trudne bo na 3 roku studiów dostała się na swój wymarzony staż i od tamtej pory pracuje w jednej z największych i najbardziej sławnych kancelarii.
Zakochała się we Włochu – Crispino. Był jej ideałem, generalnie oboje myśleli, że to jest to, a gdy na jej palcu pojawił się pierścionek zaręczynowy to już w ogóle wszystko zaczęło się układać. Rok temu jej facet zwyczajnie uciekł sobie i do tej pory ani razu nie skontaktował się z Nat. I chyba tyle :D w razie coś, pytaj! A i właśnie jeszcze ja chciałam wiedzieć, czy moja Nat zna narzeczoną Silasa no i jaki ma do niej stosunek :D]
Nathasha naprawdę cieszyła się, gdy jej rodzice przygarnęli pod swój dach jej kuzyna – Silasa bowiem od zawsze chciała mieć braciszka. Co prawda jako mała dziewczynka, blondynka przeszła przez okres buntu, który spowodowany był dzieleniem uwagi rodzicieli na nią i młodszego o dwa lata, chłopca, jednak Hamilton szybko przestała się dąsać. Co prawda już od małego Nat dogadywała się z Silasem w miarę dobrze to rzecz jasna nie obyło się bez kłótni, które występowały między nimi jak między prawdziwym rodzeństwem. Zresztą, nawet teraz zwracała się do niego per braciszku totalnie zapominając, że nie ma już 5 lat i może sobie tego nie życzyć. Cała ich relacja nie była wcale skomplikowana, no może prócz tego, że Siles nie znosił gdy Nat opiekowała się nim jak młodszym bratem, poczuwając się do odpowiedzialności godnego starszego brata. Pewnie dlatego blondynka odpuściła i pozwoliła kuzynowi na ciągłe marudzenie, krytykowanie jej chłopaków i troszczenie się, gdy Nat zbaczała z kursu.
Blondynka zawsze potrafiła znaleźć tysiąc wymówek obojętnie o co chodziło. Ostatecznie od pół roku chodziła na siłownie żeby móc zjeść ciasto czekoladowe, które przemawiało do niej przy każdej możliwej okazji, jednak codzienne treningi nie stały się jej chlebem powszednim od razu. Musiała to wypracować. Inaczej było z rodzicami. Zamiast pielęgnować kontakty z nimi i odwiedzać ich w miarę możliwości, odcinała się na wszelkie możliwe sposoby, byleby tylko nie musieć słuchać o tym jak beznadziejnie się ubiera i że Crispino na pewno opala się na Majorce z jakąś ładniejszą i mądrzejszą kobietą. Nie chciała spowiadać się o swoich sprawach łóżkowych i po raz kolejny tłumaczyć matce, że wie co to antykoncepcja – swoją drogą starsza Hamiltonówna mogłaby to zrozumieć bo Nathashy wybiła już trzydziestka, a ona nadal nie została matką.
Kąpała się. Nie byłoby to niczym dziwnym bo w zwyczaju Hamilton leżał prysznic po wyczerpującym dniu pełnym pracy. Oczywiście zadania na dziś wcale się nie skończyły bowiem młoda prawniczka musiała przejrzeć kilka pozwów i odpisać na mejle, które zbierały się na jej skrzynce przez ubiegły tydzień. Na samą myśl robiło jej się niedobrze tym bardziej, że zamiast porządnego obiadu wciągnęła jedną z gotowych kanapek, które znalazła w supermarkecie.
Kobieta zakręciła kurek i odnajdując puchaty ręcznik, wyszła z brodzika lustrując wzrokiem łazienkę. Na całe szczęście wzięła ze sobą bieliznę i koszulkę. Dresy, które również powinna ze sobą wziąć, musiała zostawić w sypialni – pech chciał, że w mieszkaniu wcale nie było za ciepło, bo Nathasha dopiero wczoraj włączyła ogrzewanie na pełną moc. Mokre włosy w mig zostały związane w kucyk, a twarz bez grama makijażu obrazowała nie tylko zmęczenie prawniczki, ale także radość, która dawno nie pojawiała się w jej oczach.
UsuńNabalsamowana ulubionym piernikowym kremem, a także ubrana – pomijając fakt, że przydługa koszulka jedynie w połowie zasłaniała jej małe pośladki – wyszła z łazienki lecz zamiast skierować się prosto do sypialni, zaczęła nasłuchiwać. Albo miała omamy, albo ktoś łaził po jej mieszkaniu. Spanikowana wzięła do ręki jeden z wazonów, cichutko podreptała w okolice, z których słychać było dziwne dźwięki. – Puka się! – głośno odchrząknęła lokalizując przyczynę jej strachu. Tego faceta z pewnością nie musiała się obawiać. – A co byś zrobił gdybym zamarzyła wyjść nago i pokrzątać się po mieszkaniu? – zapytała ironizując i nachyliła się by musnąć policzek brata.
Dopiero po chwili, kątem oka dostrzegła koszulę, którą musiał zostawić u niej Luca, gdy spał u niej zeszłej nocy. Zganiła się w myślach, za uśmiech spowodowany wspomnieniami wieczoru i cofnęła się kilka kroków by zgarnąć kilka rzeczy ze stolika, w tym koszulę, która leżała na jasnej sofie. Nie mogła oświadczyć bratu, że wpieprzyła się w kolejną skomplikowaną relacje i sypia z facetem, który jest kilka lat od niej młodszy. Nie mogła bowiem zdawała sobie sprawę, jak Silas reagował dowiadując się, że jednonocne łóżkowe przygody, mają ją wyleczyć z utraty Crispina.
Natasha Julie Hamilton,
[Hej, cześć, witam, jak zawsze zapraszam do siebie c:]
OdpowiedzUsuńAndrea R.
[ Powiedz mi jeszcze jak widzisz podejście Twojej postaci do swojej narzeczonej :> Zmykam na chwilę obecną ale na razie jestem jak najbardziej za tym aby ją przyjąć ;) ]
OdpowiedzUsuńCora
[Cześć, dzięki za powitanie ;). Masz ochotę na wąciszek? Widzę tu jakiś romansowy, chyba, że wolisz coś bardziej w akcję? Dawno mnie nie było na żadnym grupowcu, ale chętnie popiszę coś ciekawego ^^. Moja Alice to taka artystyczna dusza, która podróżuje przed pójściem na studia. // Alice]
OdpowiedzUsuń[W pomysłach najlepsza nie jestem, ale gdyby została wyjaśniona mi restauracja może akurat by mi coś myknęło :3]
OdpowiedzUsuńAndrea R.
[Troszkę szkoda :(. Mam słabość do wątków romansowych z dużą różnicą wieku, ale może znajdzie się jakiś inny autor. Wątki z akcją uwielbiam! Lubię, kiedy się dzieje, kiedy są problemy, komplikacje... Tylko pytanie, jaki rodzaj akcji preferujesz? Jakie kłopoty możemy zesłać na nasze postacie? I czy wchodzą w grę jakieś mocniejsze sceny, czy nie bardzo? ^^ // Alice]
OdpowiedzUsuń[ To ma taki wydźwięk metaforyczny troszkę! W sensie, że się tak zachowuje, rozumies :D
OdpowiedzUsuńNo to jak jest nie fair to Nat ją troszkę znielubi. Co by za słodko nie było, no ale powiedz mi ile oni są razem, bo tak ogółem to Nat z Crispinem była 4 lata, o ;D]
Siles może i z wierzchu wyglądał na dorosłego faceta, który sam potrafi o siebie zadbać jednak ich relacja nie wyewoluowała aż tak bardzo by dziewczyna przestała traktować go pieszczotliwie. Był jej braciszkiem i koniec kropka. Mógł się wzbraniać, wkurzać i krzyczeć ale młoda kobieta i tak nie zmieni swojego podejścia.
Taka już Hamiltonówna była. Uwielbiała władczych, pewnych siebie i nieco aroganckich facetów bowiem tylko z takimi się nie nudziła – pomijając Silesa. Reszta mężczyzn, którzy uwięzieni byli pod krawatami, a rozmowę potrafili prowadzić jedynie o pogodzie czy też pracy zawodowej przyprawiali ją o zawroty głowy. Przecież ona dobrze wiedziała, że czas na ustatkowanie, ślub i dzieci bo jej zegar biologiczny niedługo przestanie tykać. Co prawda kobieta nigdy nie planowała potomstwa przez wzgląd na wieczny brak czasu, jednak Crispino był facetem, za którym poszłaby na koniec świata – i jak się okazało, popełniłaby błąd swojego życia bo on z dnia na dzień potrafił od niej odejść. Jednego dnia prawili sobie słodkie słówka, następnego rzucali talerzami, by kolejnego ranka rozejść się bez słowa pożegnania. Był to burzliwy, emocjonujący związek, który na stałe utkwił blondynce w pamięci bo choć przez pierwszy tydzień wręcz pochłaniała tabliczki czekolady, jej smutek i publiczne użalanie się nie mogła trwać wiecznie. To wtedy nałożyła maskę na twarz i po raz pierwszy, ubrawszy najseksowniejszą sukienkę udała się do pracy, z pewną siebie, władczą i uśmiechniętą miną. Tamten dzień wszystko zmienił; nie tylko styl ubierania blondynki ale także to jak podchodziła do związków i tej całej pieprzonej miłości.
Wszystko było dobrze, szło jak po maśle. Samotne wieczory przestały ją denerwować, a świąteczna atmosfera miała nieco inny, jednak równie piękny wydźwięk. Przez niedługi okres blondynka twierdziła, że smutek i ból mogą być twórcze jednak, gdy poległa przy pisaniu pierwszego wiersza, odrzuciła ten irracjonalny pomysł i wróciła na salę sądową – tam sprawdzała się najlepiej.
- Masz tak cudowną i seksowną siostrę, a jeszcze narzekasz.. – blondynka nie oszczędziła sobie teatralnego pufnięcia i wywrócenia oczami po czym udała się powolnym krokiem w stronę sypialni. Rzuciła koszulę Luci na łóżko modląc się by Siles skupił się na jej milczeniu, a nie na nowych, męskich ubraniach, których tym mieszkaniu przybywało – nie to, żeby Luca się tu przeprowadzał, po prostu zapominał swoich rzeczy.
Natasha musiała przyznać, że uwielbiała dręczyć i zawstydzać swojego brata. Na samą myśl, że to on miałby paradować przed nią nagi czuła się obrzydzona bo choć nie umniejszała urodzie Silasa, musiała stwierdzić, że jej miłość jest typowo platoniczna, rodzinna i na tym musiało pozostać. Ich relacje były na idealnej płaszczyźnie bo mimo małych kąśliwych uwag, zawsze mogli być wobec siebie szczerzy – no może prawie zawsze.
Usłyszawszy ostanie zdanie prawniczka lekko się obruszyła bo wizja obiadu była zbyt kusząca by stracić stek przez jakąś głupotę. – Też Cię kocham.. – krzyknęła wciągając dresy i poprawiając luźną koszulkę – co prawda nie prezentowała się w tym momencie najpiękniej jednak resztę dnia miała zamiar spędzić w domu toteż nie stroiła się zbytnio.
Hamilton rozpuściła lekko wilgotne pukle, które automatycznie opadły na jej ramiona i przeczesała jedną z dłoni włosy u nasady chcąc by te znalazły się w naturalnym położeniu. Ostatni raz przejrzała się w lustrze i chwileczkę później była już w kuchni, z której zaczynały unosić się przyjemne dla nosa, zapachy. – Co tam u was? – zagaiła rozmowę, a przez słowo was miała rzecz jasna na myśli Silasa i Anaye.
Natasha Julie Hamilton.
Alison przede wszystkim broniła swojej ojczyzny. USA było krajem hipsterów i jedna jednostka nic nie mogła na to poradzić. Dziewczyna była bardzo związana z Ameryką, jej kulturą i obyczajami (jeśli można to tak nazwać...). Ogólnie to do Włoch nic nie miała... Bardziej nie lubiła mieszkańców tego wspaniałego kraju. Niektórzy z nich byli tak zapatrzeni w swoją wspaniałość, że podchodzili do niej i bez skrępowania mówili: "Wypier.alaj z tym śmieciem! Tu są Włochy, a nie Ameryka!" Alison, choć bardzo chciała, nie potrafiła zrozumieć takiego podejścia. Dlatego zaraz się broniła. Przez co wychodziła niezbyt przyjemna kłótnia.
OdpowiedzUsuńCzasami jednak potrafiła kłócić się o typowe bzdety. Na przykład dlaczego położyła widelec z prawej strony z talerzyka, a nie z lewej. Niby nic takiego, a powód do kłótni już był!
Naprawdę bardzo lubiła Silasa, choć wszystko wskazywało na coś zupełnie innego. Lubiła z nim rozmawiać, wymieniać się poglądami. Mało z jaką osobą mogła tak porozmawiać. Zazwyczaj ludzie nie mięli swojego zdania. Szli za mediami, które nakierowywały ich na dany tok myślenia. I chociaż miała wrażenie, że czasami gada niczym podrzędny dziennikarzyna, ceniła go właśnie za to własne zdanie.
- Oh, ależ ja wiem, że chciałbyś je zobaczyć. Jednak to jeszcze nie teraz - puściła mu wymownie oczko, nie za bardzo wiedząc w jaki inny sposób mogłaby skomentować jego słowa. Nie wiedziała o jego stanie cywilnym, jednak nie lubiła go na tyle, aby się przed nim rozbierać. Miała zasady, którymi się kierowała w tych sprawach.
- Wiem - wzruszyła lekko ramionami. Doskonale zdawała sobie sprawę, że mogłaby pracować w lepszym miejscu. Ale z drugiej strony... Lubiła tę pracę. Miała kontakt z ciekawymi ludźmi (nie licząc nastoletnich idiotów i starych pseudo patriotów) no i niemal cały czas była na świeżym powietrzu. - Jednak panuje bezrobocie, a studia kosztują - znów wzruszyła ramionami. Kiedy tylko udało jej się coś zarobić, to niemal od razu wydawała to w dalszą edukację. Początkowo chciała tylko kupić samochód... Teraz te plany zeszły na dalszy plan. Skończy studia, zatrudni się w dobrej firmie i kupi sobie wypasione autko, na widok którego szczęka opadnie wszystkim niedowiarkom.
Alison
[Pomyślę jeszcze trochę i ewentualnie coś podrzucę.]
OdpowiedzUsuńAndrea R.
[ Wezmę ją <3 ]
OdpowiedzUsuńCora
[Hah a no Emma :D
OdpowiedzUsuńPomysłów mam kilka. Może np. Silas szukać kogoś do narysowania czegoś i zostanie polecona mu Camille. Można jakoś powiązać jej pracę baristy z Twoją restauracją, no wiesz, może kawiarnia podupadać albo połączyć się z restauracją. Ewentualnie mogą się znać, albo Silas będzie stałym klientem kawiarenki. Na razie tylko tyle wpadło mi do głowy :P]
Camille
[ Teraz przeczytałam Twój komentarz pod "problem?". Dzięki za wsparcie, bo już rzygam tym spamem i nie mam siły odpowiadać. Nie mam pojęcia czemu ludzie uczepili się akurat tego bloga, skoro aż tyle nie spamuję -.-
OdpowiedzUsuńJutro pomyślę nad wątkiem dla nas.
Jeszcze raz dziękuję ♥ Kocham Cię jeszcze bardziej ♥ ♥ ♥ ]
[ http://normal-place.blogspot.com/2014/12/kazdy-bogiem-sobie-sam.html#comment-form
OdpowiedzUsuńJuż jest ;) ]
[Grzecznie się przypomnę, o. :D]
OdpowiedzUsuńRosa
[To piszemy ten wąciszek? xD //Alice]
OdpowiedzUsuń[Skoro pamiętasz, to nie ma problemu i nie ma pośpiechu. Dziękuję za pamięć! :D]
OdpowiedzUsuńRosa
[Aha, okej ^^. Wolałam się przypomnieć, bo zbyt dużo miałam do czynienia z autorami, którzy się tylko deklarują, a gdy przychodzi co do czego, niestety znikają.
OdpowiedzUsuńI ogólnie co z tą akcją kombinujemy?]
[Ja niestety też. Nie uciekam ani nie olewam wąciszy bez słowa, ale niestety ciągle trafiam na autorów, którzy wycinają taki numer mnie. Przy wątkach indywidualnych tak jest; ludzie dodają ogłoszenia na spisowniku, ale większość z nich ucieka na etapie ustaleń :/.
OdpowiedzUsuńKurczę, tyle, że wolałabym przed wątkiem wiedzieć mniej więcej, co to ma być za akcja, bo możliwości może być dużo, a nie wiem, na co akurat masz chęć, i jaką tolerancję na tego typu motywy. Co do okaleczania, wolałabym raczej, żeby to moja postać była skrzywdzona w jakiś sposób, lubię nią poniewierać ^^. I wgl kto zaczyna?]
[ Możemy zacząć od czegoś neutralnego ;) ]
OdpowiedzUsuńAnaya
[To się fajnie składa, bo ja z kolei lubię swoją postać krzywdzić ;). Mam już gdzieś tam jakiś wątek z napaścią w jakiejś odludnej uliczce, więc teraz może coś nieco innego? W wątkach indywidualnych często lubię, kiedy to drugi autor prowadzi tą złą postać, która krzywdzi moją, aczkolwiek ty tu już masz gotową postać, to trzeba wymyślić scenariusz, że ktoś inny zagraża Małej (a potem może też i twojej postaci, jeśli wyczai jej związek ze sprawą).
OdpowiedzUsuńMoże np. Mała byłaby świadkiem czegoś (jest dość wszędobylska i roztrzepana, więc to by pasowało), uciekałaby, i, dajmy na to, wpadłaby twojej postaci pod auto? Raczej nie jest typem osoby, która sama zaczepi obcego faceta na ulicy, więc może właśnie jakiś traumatyczny początek, skoro chcę, żeby choć troszkę sobie pocierpiała? Od tego by się zaczęło, bo np. twoja postać by się mogła jakoś nią zająć, ale to nie byłby koniec, bo Alice jest dość charakterystyczna i tamci by ją potem odnaleźli, i np. podsyłali liściki z pogróżkami, chcieli się jakoś upewnić, że nikt się niczego nie dowie. Pasuje ci coś takiego, czy zbyt przekombinowane?]
[Pewnie może być i takie urozmaicenie heh. Tylko jeszcze mi powiedz nieco o nastawieniu Silas'a. Cami jest bardzo pozytywna, pomocna i tryskająca energią, więc nie byłoby problemu gdyby lubiła tego "zrzędzącego obdartusa" chyba, że w jakiś sposób ją bardzo do tego zniechęcił.]
OdpowiedzUsuńCamille
[Miałam podrzucić, ale pomyślałam i nic nie wymyśliłam.]
OdpowiedzUsuńAndrea R.
[W takim przypadku jeszcze się kiedyś odezwę. Wzajemnie c:]
OdpowiedzUsuńAndrea R.
[Mi tez się to podoba, bo przeważnie ma się już wszystko sprecyzowane, a tu to co przychodzi to się dokleja i tak ciągle :D
OdpowiedzUsuńA Irlandia jak najbardziej pasuje ;D
A i chciałam powiedzieć, że rodzice Natashy to Henry i Madeleine]
Nat była zbyt uparta. Do tego z trudem przyznawała się do winy i jednocześnie nie mogła w spokoju przyjąć porażki. Jej chora ambicja bycia najlepszą często brała górę nad wszelkimi innymi wartościami, lecz nie trwało to zbyt długo bo życie szybko weryfikowało jej plany i pokazywało, że tak naprawdę Nat i jej zachcianki są niczym wobec kogoś, kto zarządza tym całym światem. Siles był w tym aspekcie totalnym przeciwieństwem blondynki i choć ta bardzo często zazdrościła mu tego spokoju, nigdy by się do tego nie przyznała. Ona od zawsze wyrażała swe emocje w dość ekspresyjny sposób przez co nie jeden mebel z jej nastoletniego pokoju po kilku stresujących sytuacjach, nadawał się do wyrzucenia. Zbyt trudne puzzle zostawały porozrzucane po całym pomieszczeniu, a zacinający się telefon przeżył nie jedno spotkanie z twardą ścianą.
Silas wcale tego nie rozumiał. Natasha nie potrzebowała przyzwyczajenia. Potrzebowała uczucia, miłości, która zawładnie jej ciałem, a wniebowzięty umysł nie pozwoli zmrużyć jej oczu przez najbliższy tydzień. Pragnęła zdobywać nowe doznania w sposób empiryczny, pragnęła poczuć charakterystyczne ukłucie w brzuchu, na widok tej jednej osoby. Może i była głupia. Z pewnością była głupia, bo Ci nabuzowani testosteronem mężczyźni zawsze pociągali ją najbardziej. Nawet, a chyba szczególnie wtedy, gdy szansa na udany związek z danym delikwentem była wręcz znikoma. Hamilton podświadomie obrała sobie ścieżkę zbawiciela, który nawraca zbłąkane dusze – zwykle kończyło się to jej płaczem i próbą zrozumienia niesprawiedliwości świata. Każdemu idiocie w którym się zakochała – w swym trzydziestoletnim życiu wcale nie miała ich dużo – oddawała kawałek siebie, oczekując nic prócz odwzajemnienia uczuć.
Gdyby Silas tylko skomentował jej podomowe wdzianka i fikuśne fryzury z pewnością by czymś oberwał – niestety była to dość marna groźba bo Natasha zawsze chybiała jakby miała zeza – na szczęście nie miała, po prostu zaburzenia kalibracji nie pozwalały jej na trafienie w obrany cel.
- Oboje wiemy, że u mnie z wolnym czasem dość krucho.. – wymigała się zręcznie bo choć sam pomysł odwiedzenia brata w jego nowym mieszkaniu nie był taki zły, to ponowne spotkanie z Anayą, już do najprzyjemniejszych nie należało. Nie to żeby blondynka nie lubiła narzeczonej swojego brata, po prostu krępowała się w jej obecności i była zbyt chaotyczna jak na rzeczywistość brunetki. Natasha wiecznie coś gubiła, pięćset razy przekładała dokumenty, by zorientować się, że okulary, które nosi do czytania ma na własnym nosie, a otoczenie Anayi musiało być idealne. Wszystkie przedmioty miały swoje miejsce, a przestawienie ich karane było śmiercią. Nat tu zwyczajnie nie pasowała.
Hamiltonówna naprawdę nie znosiła, gdy ktokolwiek wtrącał się w jej życie, a już szczególnie w sprawy osobiste. Jej przyrodni brat doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a mimo to zawsze komentował to, co w danej chwili działo się z życiu blondynki, choć adwokatka nigdy nie dała mu takiego prawa.
- No i miałeś rację. – rzuciła od niechcenia, bo choć na początku chciała powiedzieć, że lubi od czasu do czasu pochodzić w ubraniach swojej byłej miłości, uznała, że jej żart byłby nie na miejscu. Zresztą ocierałby się o kłamstwo, a to w ich relacji nie miało racji bytu.
- Muszę coś kupić ojcu na święta… a za cholerę nie wiem co. – wyznała uciekając od mało odpowiadającego jej tematu koszuli Luci na rzecz jakiejś błahostki. Zawsze tak robiła; gdy temat przestawał jej odpowiadać blondynka udzielała zdawkowej odpowiedzi i zaczynała kolejny, jakby było to normalną koleją rzeczy. – Znajdziesz chwile w tym lub przyszłym tygodniu żeby coś ze mną wybrać? – zapytała podkradając z miseczki małego, koktajlowego pomidorka. – Przecież on jutro wszystko ma.
Natasha Julie Hamilton.
[ Pomyślę nad tym :)
OdpowiedzUsuńCo do wątku, to nie mam żadnego super pomysłu. Mogliby się znać z dzieciństwa, albo z lat młodzieńczych (chyba lepsza opcja, zważywszy na to, że u dzieci 4 lata różnicy to dużo). I mogliby sobie wtedy właśnie ciągle dokuczać, udowadniać sobie kto jest lepszy, albo kto bardziej zamęczy drugą osobę.
Teraz albo: ich znajomość urwała się w pewnym momencie, wpadają na siebie nagle, albo: od czasu do czasu spotykają się, by się wzajemnie pomęczyć, albo: potrafisz wymyślić coś innego? :D ]
Claudia
[Heh no wiem, wiem, moja postać to ja decyduje. Chodziło po prostu o jakieś info o Twojej więc dzięki.]
OdpowiedzUsuńDzisiejszego dnia była zwolniona z kilku godzin pracy. Dostała specjalne zadanie. Miała wybrać się do Dark Restaurant porozmawiać o fuzji. Ich kawiarenka podupadała z powodu lokalizacji i trzeb było coś z tym zrobić. Podobno spotkanie było umówione, jednak miał zająć się tym szef, któremu wypadło coś ważniejszego. Wysłał Cami, ponieważ uważał ją za najbardziej wygadaną i doświadczoną pracownicę. Dziewczyna weszła do restauracji i rozejrzała się po pomieszczeniu. Bez większego zastanowienia ruszyła w stronę jednego z kelnerów.
- Przepraszam, miałam umówione spotkanie z właścicielem tego lokalu. Gdzie mogę go znaleźć? - zagadała.
- Przykro mi, ale właściciel i manager niedawno wyszli na jakieś ważne spotkanie. Może Pani zwrócić się do szefa kuchni. Proszę o tak - wskazał kierunek - drzwi przed Panią - dodał i uśmiechnął się lekko. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. Zdziwiła się jednak na wieść o nieobecności. Uśmiechnęła się pod nosem, pewnie poszli pochlać razem z jej szefem. No cóż... ruszyła w wyznaczonym kierunku i już zaraz była w kuchni.
- Halo? Przepraszam czy znajdę tu szefa kuchni? - rozejrzała się.
Camille [cały czas zapominam xD]
Usuń[ Zjem i zabieram się za odpis <3 ]
OdpowiedzUsuńnajlepsza na świecie narzeczona
[ Nie widzę z tym problemu. Muszę przyznać, że sama dużo o tym myślałam. Myślę, że to będzie dobry początek wątku bo przecież pierwszą rzeczą, którą może zacząć ją przerażać to właśnie wspólne zamieszkanie. Szczególnie, że Anaya jest osobą niewidomą i swoje lokum zna jak własną kieszeń, każda obecność w nowym miejscu jest stresująca. Pasuje mi takie rozwiązanie i biorę się za odpis chociaż przez uczenie się anatomii mam wodę z mózgu. Nie krzycz jak będzie krótki i beznadziejny, muszę się rozkręcić ! ;x ]
OdpowiedzUsuńAnaya idąc na studia zaczęła postrzegać świat zupełnie inaczej. Kiedyś była zakompleksioną dziewczyną nie wyobrażającą sobie życia wśród normalnych ludzi. Od zawsze była odstawiana na bok, w końcu nikt nie chciał mieć koleżanki, która nic nie widzi. Trzeba było od zawsze prowadzić ją za rękę, nigdy nie chciała nosić białej laski, która była charakterystyczna dla tej grupy ludzi. Jej odwiecznymi towarzyszami była siostra i Silas. Czasem starała się postawić w roli długiego człowieka i wmawiała sobie, że robią dobrze. W końcu znajomość z kimś takim to same problemy. Sama Anaya wolałaby korzystać z życia móc biec przed siebie nie trzymając kogoś wiecznie za rękę.
Należy wspomnieć o tym, że to właśnie niedawno zaczęła nabierać pewności siebie. Poszła na kierunek, w którym jak to zwykła mówić wada nie przeszkadzała. Najważniejszy był odpowiedni dotyk a ona za jego pomocą poznawała świat od najmłodszych lat. Rzeczą logiczną dla niej było to, że nie poszła na jakąś informatykę czy inżynierię bo nie byłaby w stanie sobie nawet wyobrazić tego o czym by się uczyła Ponoć ludzie widzący mają z tym nawet problem. Ciało nie było dla niej tak wielką zagadką. Mogła wszystko sprawdzić na własnym a gdy zaczęła na poważnie spotykać się ze swoim narzeczonym poznała i ciało mężczyzny. Czasem przerażała ją myśl o tym, że był jedynym mężczyzną w jej życiu. Dosyć niedawno zaczęła dostrzegać, że mężczyźni traktują ją jako atrakcyjną kobietę a ona nawet nigdy nie próbowała czegoś innego. Silas był od zawsze, nie było chwili kiedy go przy niej nie było. To w jego ramię się wypłakiwała gdy koleżanki w liceum żartowały z niej. Usta Goldmana były pierwszymi jakimi poznała, to z nim poczuła co to oznacza być kobietą. Myśl o tym, że nie była jedyną kobietą w życiu swojego mężczyzny nie pocieszała jej. Cały czas w myślach porównywała się do nich. Nie wiedziała jakie one były, najwyżej kiedyś słyszała ich głos. Nie było możliwości aby je zobaczyć, od zawsze była na straconej pozycji.
Przyjęcie zręcznym było dla niej naprawdę wielkim krokiem. Teraz gdy poznawała życie i chciała łapać je całymi garściami zgodziła się na coś co na całe życie miało uwiązać z jednym mężczyzną. Powtarzała sobie w duchu, że to tak właśnie powinno być. Ludzie się poznają, zakochują, biorą ślub i mieszkają ze sobą, no a potem żyją długo i szczęśliwie. I tu właśnie pojawił się kolejny problem, ponieważ Anaya obiecała sobie, że nie będzie miała dzieci. Nie będzie w stanie tego dziecka wychować, ponieważ ponoć trzeba mieć oczy dookoła głowy. Skoro widzące matki nie dają sobie czasem rady to dlaczego ona miałaby sobie dać? Nie była nikim wyjątkowym, nie miała nadludzkich sił aby sobie z tym poradzić. A wizja mieszkania razem? Zmiana miejsca zamieszkania sprawiała, że na plecach czuła dreszcze. Swoje małe lokum znała jak własną kieszeń. Wiedziała dokładnie gdzie co jest. Nie musiała się bać, że o coś się przewróci. W swoim kąciku nie czuła się jak osoba niewidoma. A to jak Silas ciągle zmieniał mieszkania było dla niej wielkim problemem. Gdy już do jednego się przyzwyczaiła to chwilę później się przenosił, czasem zdawało jej się, że robi to jej na złość. Uważała, że zwariowała zgadzając się na wspólne mieszkanie.
Kochała swoją pracę chociaż jak zdążyła zauważyć już zaczynała łapać pewne nawyki charakterystyczne dla służby zdrowia. Bywała czasem oschła gdy ludzie próbowali zrobić ją w konia, a kiedy była przerwa korzystała z niej jak tylko mogła. Terminy były poustalane, godziny również. O tej godzinie nie było zazwyczaj dużo ludzi. Rano zawsze były tłumy i ciężko było ludziom tłumaczyć, że nie może ich przyjąć skoro mają na dwunastą, przecież Anaya nie była robotem.
UsuńKiedy usłyszała pukanie do drzwi a potem charakterystyczny dźwięk z jakim się otwierały mruknęła odruchowo pod nosem, że ma przerwę. Miała zamiar odpocząć sobie pijąc kawę i wodząc palcem po kartce czytając książkę, a może raczej ją dotykając? Sama czasem miała problem z nazywaniem swoich czynności. Słysząc znajomy głos od razu odwróciła głowę w tę stronę. Mogło się wydawać, że swoimi oczyma bez wyrazu patrzy na mężczyznę, a może odrobinę obok niego? Słyszała bardzo dobrze jego kroki i gdy złożył pocałunek na jej ustach odruchowo skierowała dłoń na jego żuchwę aby zobaczyć czy aby na pewno spotka ten sam zarost co zawsze.
- Nie spodziewałam się Ciebie tutaj. - powiedziała uśmiechając się pod nosem. - Co się stało, że mnie odwiedziłeś? - spytała i ręką zaczęła szukać jego dłoni a gdy ją znalazła lekko ją ścisnęła.
'najlepsiejsza' narzeczona świata
[Ja zawsze przesadzam, heh :P. Lubię wątki, w których występuje motyw znęcania się nad postaciami, czy to fizycznie, psychicznie, czy może zrzucając na nich jakieś problemy, z którymi się muszą zmierzyć. Standardowe obyczajówki prawie zawsze mnie nudzą.
OdpowiedzUsuńNo ale dobra, niech na początek tak będzie. Jak nam się zrobi zbyt spokojnie, to możemy wpakować tamtych kolesi, którzy się interesują Małą i chcą ją odnaleźć.]
Pochodziła z Ameryki, który był krajem hipsterów. Sama czasami się do nich zaliczała. Jej dziwaczne poglądy i przyzwyczajenia nie były tolerowane wśród rodowitych włochów. Z jednym z nich, to nawet do tej pory ma zatarg i to dość spory. Widziała w sobie wiele wad. Jednak potrafiła dostrzec też zalety, których z całą pewnością było w niej więcej. Tak przynajmniej ona dość nieskromnie sądziła. Jednak jeśli nie znałaby swojej wartości to nigdzie by nie doszła. Na razie też nigdzie nie dochodzi, jednak przynajmniej ludzie biorą ją na serio.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na niego zaskoczona, a potem znów na swoje piersi. Z całą pewnością nie była dobra w takich zabawach i nawet nie rozumiała ich sensu. Jakiś pajac mówił, że mu się jej piersi nie podobają... To nie. Niech znajdzie sobie cycatą blondynkę, której piersi będą idealne. Ona poczeka sobie na księcia z bajki, dla którego ten element jej ciała będzie idealny. Nie potrafiła być jak taka typowa bardzo młoda kobieta, bo nastolatką to już jej nie było można nazwać, i nie potrafiła się przekomarzać. Zresztą, nigdy nie była w tym zbyt dobra.
- Przynajmniej oni potrafią dostrzec moje piersi. Nie to co ty, blondasku - zaśmiała się. Samo określenie "blondasku" było nacechowane pozytywnie, chociaż dało się usłyszeć pewien ironiczny wydźwięk. Uśmiechnęła się do niego niewinnie.
- Skoro twierdzisz, że stać mnie na coś lepszego, to może sam mnie zatrudnisz? - wypaliła nagle, sama się sobie dziwiąc. Słyszała o sukcesie restauracji Silasa, jednak nigdy tam nie była. Jakoś nigdy nie było jej to po drodze. Skoro mężczyzna tak marudził na jej obecny status, to może sam by o nią zadbał? Co prawda na pewno by się ze sobą nie zgodzili, jednak ten miałby ją na oku. Skoro szkolił ją do pracy w tej budce, to mógł i wyszkolić do pracy u niego w restauracji. Co prawda nie mówiła zbyt serio o tym całym pomyśle. Całość traktowała bardziej jako żart, bo nie wyobrażała sobie pracy jako kelnerka. Osobiście uważała, że się do tego nie nadaje. Trzeba by zebrać zamówienia, zanieść je do kuchni, a potem pamiętać gdzie jakie zamówienie trzeba postawić. I ciągłe narzekania klientów i tak dalej... Tutaj w budce miała o tyle dobrze, iż kiedy przychodził klient, to dostawał swojego hot-doga na miejscu. Ruda robiła go od razu i nie było możliwości, że pomyliła zamówienia. Chyba, że źle coś usłyszała.
– Myślę, że oceniasz mnie bardzo niesprawiedliwie. Nim osiągnąłeś sukces też tutaj pracowałeś. Jestem dopiero na etapie rozwoju, więc szkolę się – wzruszyła lekko ramionami. – Chociaż to złe powiedzenie... Nie szkolę się, bo nie wiążę się z gastronomią tylko matematyką. Dorabiam sobie na boku, aby po prostu mieć jakieś zajęcie i parę drobniaków na studia i różne kursy. Skoro nigdzie indziej mnie nie chcą, to jestem tutaj.
Alison
Dziewczyna chciała od razu ruszyć w stronę głosu, jednak wyczuła jakąś taką niechęć i zastygła na chwilę. Ten głos coś jej podpowiadał, jednak nie zastanawiała się nad tym długo i zrobiła kilka pewniejszych kroków w przód. Wtedy zauważyła, że i mężczyzna rusza w jej stronę więc zatrzymała się. Warunki BHP i takie tam pierdoły. Zgłupiała kiedy to zobaczyła kto idzie w jej stronę, rozejrzała się nawet dookoła, jakby szukając ukrytej kamery. Nie wytrzymała i zaśmiała się widząc jego minę.
OdpowiedzUsuń- No hej - uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na niego od góry do dołu. - Gdzie Twoje w połowie zjedzone trampki? - znowu się zaśmiała i naglę spoważniała. - Przyszłam poskarżyć się na jedno z dań - zrobiła wyniosłą minę i zacmokała jak jakaś dama w podeszłym wieku, zaraz jednak uśmiechnęła się ciepło. - Miło Cię znowu widzieć Silas, tym bardziej, że przychodzę w interesach - kiwnęła głową. - Słyszałeś może o fuzji? Kawiarenka mojego szefa ma w planach połączyć się z wami, no i cóż, właśnie w tej sprawie tu się pojawiam. Podobno właściciela i managera nie ma więc wysłano mnie tutaj - pokręciła głową. - Kurcze, co za spotkanie - ona również cały czas była w szoku. Kogo jak kogo, ale jego się tu nie spodziewała.
Nie szukała uczuć u kogoś kto jej nie skrzywdzi, bo idioci, nie chodzą z karteczkami na czole z napisem, który nawet jej dałby do myślenia - nie podchodź, bo zamiast pakietu uczuć dostaniesz karnet na seks. Silasowi całkiem łatwo było ją oceniać, bo sam tkwił w szczęśliwym związku, który może i nie należał do najłatwiejszych, jednak trzymał się niezmiennie od pięciu lat. Natasha nie miała tego szczęścia. Zadurzała się w facetach, którzy albo lecieli na jej pieniądze, albo znikali po kilku miesiącach wyraźnie znudzeni jej osobą. Gdyby nie fakt, że wszystkie emocje, które czasami rozpieradalały ją od środka, zamknęła w szczelnym pudełku pokusiłaby się o stwierdzenie, że to z nią jest coś nie tak, a nie z mężczyznami. Oni potrafili odnaleźć szczęście, ona nie.
OdpowiedzUsuń- Przecież przyjdę. – odchrząknęła i jedną z dłoni wsadziła sobie figlujący kosmyk jasnych włosów za ucho, by móc zająć czymś lekko drżące dłonie. Naprawdę nie lubiła, gdy Silas tak poważnie na nią patrzył, bo czuła się wtedy jak mała, niedojrzała gówniara, która palnęła głupotę lub swoim głupkowatym tekstem zawiodła osobę, na której naprawdę jej zależało. Zgodziła się. W dużej mierze zrobiła to dla niego bo choć jej samej nie przeszkadzałyby spotkania u niej w mieszkaniu, rozumiała, że bratu zależy na jej w miarę dobrych kontaktach z Anayą.
Nie narzekała. Zwyczajnie nie poruszała tematu, który choćby kawałeczkiem zahaczał o miłość, czy jakiekolwiek związki i choć tym razem również nie miała ochoty na przyjacielskie zwierzenia, brunet musiał zdecydować inaczej i po raz kolejny wpakował się w jej życie z buciorami. Na ogół to rozumiała i szanowała, bo byli rodzeństwem, a rodzeństwo powinno sobie pomagać. Tyle, że Silas czasami przesadzał. Wtykał nos gdzieś, gdzie nie powinien zaglądnąć nawet przez dziurkę od klucza. W takich sytuacjach w Nat automatycznie budził się lew, gotowy do ataku, bo przecież to było najlepszą formą obrony.
- Po pierwsze to tylko uprzątnęłam graty.. – skwitowała krzyżując dłonie na piersi, co obrazowała, że stanowczo nie jest zadowolona z ciągnięcia tego mało wygodnego tematu. – A po drugie, jeśli już musisz wszystko wiedzieć, to nie, nie mam faceta. – wybałuszyła oczy i teatralnie nimi przewróciła stawiając między nimi kolejny, gruby mur. Naprawdę nie miała ochoty się kłócić, a już tym bardziej rozklejać, tłumacząc, że chyba się pogubiła. Było dobrze, musiało być. Bo kto sobie poradzi za nią? No właśnie, zero chętnych.
Stała milcząc. Dopiero po krótkiej chwili zrobiło jej się na tyle głupio, że kładąc swą dłoń w okolicy ramienia, delikatnie potarła to miejsce, co w gruncie rzeczy nie było sprawą przypadkową. To tam brunet miał bliznę, której nabawił się w dzieciństwie podczas jednej z mniej mądrych zabaw. Gdy ranka się zagoiła, a wypukłość uformowała nijaki, lecz całkiem widoczny kształt, Natasha zażądała podobnej blizny i summa summarum, na jej ramieniu również znalazła się ryska, którą można było porównać do łyżwy. – Braciszku… - zaczęła o wiele ciszej, spokojniej jakby nagłe emocje zniknęły. -… nie mówmy o tym, proszę.
Natasha Julie Hamilton.
[ Odpiszę jutro. Anatomia nie ma litości :C ]
OdpowiedzUsuń[ Ja siedzę już 3 dzień nad anatomią. Jak kolejnego kolokwium nie zaliczę to naprawdę się wkurzę. Nie wiadomo czego się uczyć bo znając życie i tak da pytania z dupy <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że odpisy się podobają. Dawno nie pisałam , Corą miałam chwilę wątki. Dobra koniec tego, czas zacząć coś tworzyć. ]
Musiała przyznać, że miała szczęście, że na swojej drodze spotkała kogoś takiego jak Silas. Nie traktował jej jak przygody, kochał ją po prostu. Tak jakby była normalną kobietą nie różniącą się w żadnym stopniu od innych. Nie przeszkadzało mu to, że jej oczy były nieobecne. Był jej przewodnikiem po świecie tak naprawdę od najmłodszych lat i teraz miał się nim stać do końca życia. Tylko czy to aby na pewno było to czego chciała? Czy była gotowa zamknąć się na świat, który dopiero teraz zaczął ją akceptować? W sumie nie wiedziała czy zaczął ją akceptować, może mężczyźni, którzy zaczęli się nią interesować traktowali ją właśnie jako przygodę. Nowe doświadczenia, spotykanie się z niewidomą kobietą mogłoby być tym o czym mogliby potem chwalić się kolegom. W końcu poznawałaby go za pomocą dotyku, a mężczyźni zapewne wyobrażali sobie, że takie kobiety robią bóg wie co w łóżku. No i nie mieliby zbyt dużo zobowiązań, nawet gdyby ją zdradzał na ulicy ona nie byłaby w stanie tego dostrzec, najwyżej wyczułaby perfumy.
Czasem miała wrażenie, że dobrze się stało, że nie widzi ludzi. Doświadczyła zła z ich ust, bała się co by było gdyby do tego ich widziała. W tym momencie zapominała o fakcie, że gdyby ich widziała zapewne tego wszystkiego by nie było, chociaż nigdy nie wiadomo. Dzieci lubią znaleźć sobie jakiegoś kozła ofiarnego, dlaczego to nie miałaby być ona?
Silas często mówił jej, że jest piękna. Ale jak można wyobrazić sobie piękno skoro nigdy się go nie widziało? Dotykała wielu ludzi ale skąd mogła wiedzieć czy są piękni? Ładne są małe nosy i duże usta wśród kobiet. Nie zapominajmy o długich włosach i szczupłym ciele. Anaya poznawała ludzi w zupełnie inny sposób i dla niej ktoś mógł być piękny mimo, że dla reszty społeczeństwa mógł być szkaradny. Jej narzeczony ponoć był przystojny, mama mówiła jej aby go pilnowała bo wiele kobiet się za nim ogląda. Wcale jej ten fakt nie pocieszał, w końcu nawet nie zauważy jeśli jakaś to zrobi.
To, że spędzali ze sobą naprawdę mało czasu było prawdą. Przytłaczało ją to nieco czasem, szczególnie gdy chciałaby gdzieś pójść, dalej niż sklep osiedlowy, który znała na pamięć. Lubiła być wśród ludzi ale tylko wtedy gdy miała kogoś znajomego pod ręką, mogła iść w okularach i trzymać kogoś za ręką. Nienawidziła nosić białej laski, która odstraszała ludzi na kilometr.
Mogłoby się wydawać, że Anaya wiecznie użala się nad sobą lecz wcale tak nie jest. Myśli ona typowo realnie i stara się dostrzec pozytywy w swojej jak to zwykła mówić niedoli. Podchodzi do świata czysto realistycznie i nie wmawia sobie, że wszystko jest w porządku. Jest egzemplarzem uszkodzonym i w pełni to akceptuje. Musiała to zrobić, w końcu nie była w stanie tego zmienić. Uważała, że tak było lepiej. Nigdy nie widziała i miała o wiele łatwiejszą sytuację od ludzi, którzy kiedyś widzieli. Musiało to być straszne, stracić tak cudowny dar. Opowiadali jej o tym jak wygląda słońce, morze czy określone budynki w owym mieście. W takich momentach cieszyła się, że jest tak a nie inaczej.
Gdyby tylko wiedziała, że widok jej oczu czasem może powodować, że Silas czuje się niekomfortowo zapewne nie zdejmowałaby okularów przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Będąc w pracy i przyjmując pacjentów po prostu unikała z nimi kontaktu wzrokowego, a oni nawet nie zauważali, że na karteczce, którą dostawali w recepcji mają w roku pismo dla niewidomych. Zdarzało się, że ludzie orientowali się dopiero po drugim czy trzecim spotkaniu, że kobieta nie widzi. Przyznawali się do tego, że postrzegali kobietę jako osobę nieśmiałą.
Często czuła się nieporadna i gdyby tylko wiedziała, że mężczyzna pomaga jej w najprostszych czynnościach kiedy ona tego nie widzi zapewne by się zdenerwowała. W końcu chciała czuć się samodzielna. Była dorosłą kobietą, która od ponad dwudziestu lat jest niewidoma.
UsuńŚcisnęła jego dłoń od razu gdy napotkała ją na swojej drodze. Słuchała go bardzo uważnie a jej oczy były skierowane na podłogę. Wolną ręką zagarnęła kosmyk włosów, który wypadł jej z koka. Usłyszała jak dostawia sobie krzesło i zdawała sobie sprawę z tego co robi. Z dźwięków mogła wywnioskować, że usiadł obok. Oparła ich dłonie o jego nogę cudem na nią trafiając.
- Dobrze wiesz, że staram się mieć dla Ciebie jak najwięcej czasu.. - zaczęła ale chwilę później mężczyzna zaczął mówić o mieszkaniu. Ten temat był dla niej bardzo trudny i jak jeszcze usłyszała, że Silas się tam przeprowadził przełknęła głośniej ślinę. Nie spodziewała się, że zrobi to na tyle szybko. Ona nawet nie zaczęła myśleć o tym, że mogłaby zacząć pakować swoje rzeczy i o tym jak teraz dostawałaby się do pracy. Czasem miewała takie dni, że kąśliwie czepiała się Silasa o pewne słówka. W tym momencie mogłaby się czepić o słówko obejrzała. Na myśli miał raczej pochodziła i dotykała w mieszkaniu, wiedziała o tym. Ale gdy miała zły dzień takie rzeczy potrafiły wyprowadzić ją z równowagi.
- Dobrze. - zaczęła po dłuższej chwili ciszy. - Jak znajdziesz czas to mnie tam zaprowadzisz. - powiedziała i uśmiechnęła się kątem ust nieco niepewnie. Nie była do tego wszystkiego przekonana.
Anaya
[ U niego nie można poprawiać, w tym problem ;) Egzamin będzie ciekawy coś czuję :D ]
OdpowiedzUsuńJej rodzice nie byli zbytnio zadowoleni z tego, że wyprowadziła się od nich tak szybko. Zdawali sobie sprawę z tego, że córka chce być samodzielna. Zapewne zupełnie inaczej by się zachowywali gdyby ich córka nie miała pewnego stopnia niepełnosprawności. Starała się im wytłumaczyć, że jest na tyle odpowiedzialną osobą, że da sobie radę. Jednak nie zmieniło to ich nastawienia, dzwonili codziennie nie zapominając o tym, że jej matka musiała przyjechać chociaż raz w tygodniu aby ją odwiedzić. I za każdym razem Anaya słyszała, że schudła, wygląda na zmęczoną, kiedyś zabije się na tych schodach, żeby wracała do domu. Tylko, że jej było dobrze w tym małym mieszkanku praktycznie bez mebli. Wiedziała co gdzie ma, a Silas pomógł jej poukładać wszystkie ubrania tak aby nie wyglądała śmiesznie po ubraniu ich. W końcu i tak nie znała ich kolorów, a on był na tyle kochany, że były zazwyczaj szare, czarne lub białe aby nie raziły w połączeniu z czymś innym. Dla niej najważniejsza była faktura, której dotykała.
Sama nigdy nie myślała o tym czy byłaby ze swoim obecnym narzeczonym gdyby miała możliwość zobaczenia go. Widziała jego wnętrze i uważała go za dobrego człowieka. Lubiła jego niski męski głos, uspokajał ją. Spracowane, duże dłonie dodawały pewności siebie gdy trzymał ją idąc w jakimś centrum handlowym gdzie był spory gwar. Czy gdyby go zobaczyła byłaby możliwość, że by go nie pokochała? miałaby wtedy większy wybór, mogłaby przebierać i wybierać? Starała się nie gdybać ale myśleć o sprawach przyziemnych. Nigdy nie będzie już widzieć dlatego też powinna myśleć typowo realistycznie.
Cieszyła się, że Silas zakończył swoje zabawy w nauczyciela. Anaya była strasznie drażliwa na temat swojej wady i nie lubiła gdy ludzie traktowali ją inaczej. Ona wolała stać nawet przy blacie godzinę i wodzić po nim ręką tyle razy aż coś znajdzie. Nieważne było to, że potłucze przy tym dwie szklanki czy skaleczy się nożem. Była szczęśliwa jak udawało jej się coś samej osiągnąć. Dlatego też jej praca sprawiała jej tyle przyjemności. To ona nauczyła się wszystkiego sama i to jej dotyk, zmysł, którym poznawała świat dawał ludziom ukojenie.
Nigdy nie widziała swojej twarzy, nie wiedziała jaką ma mimikę dlatego niechętnie się uśmiechała. Przecież mogła wyglądać głupio, mogła mieć okropne zęby. Dlatego jeśli to robiła to tylko tzw. półgębkiem. Nawet teraz siedząc obok niego uśmiechała się tylko kątem ust i wodziła kciukiem po wierzchu jego dłoni.
- To ja jestem na siebie zła bo brałeś te zmiany aby mieć na te mieszkanie. A ja nie dałam nic, źle się z tym czuję. W końcu ja też zarabiam. - zaczęła bardzo spokojnym tonem. Bardzo dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że nie brał tych zmian aby po prostu więcej pracować. Gdyby była normalna mogliby mieszkać w jakimkolwiek mieszkaniu a na środku mógłby stać nawet i wielki filar, który by nikomu nie przeszkadzał. A dla niej musiało być wszystko inaczej przygotowane, musiała poznać mieszkanie bardzo dobrze zanim mogłaby zostać w nim sama.
Zastanawiała się w tym momencie czy Silas zdawał sobie sprawę z tego na co się porwał. Mieszkanie z nią nie będzie łatwe, już nie będzie miał prywatności. Często bywało tak, że się kłócili i nie mieli ochoty na siebie patrzeć. Ona płakała idąc ulicą bo nienawidziła siebie za to, że nawet nie może dać mu świętego spokoju bo musiał ją odprowadzać do domu. Zdawała sobie sprawę z tego jak bardzo musiał wtedy wyklinać świat, że nie mógł po prostu wyjść i mieć wszystko gdzieś. W końcu gdyby zamknął jej drzwi przed ścianą zostawiłby ją na pastwę losu. Musiałaby zamówić taksówkę i mieć nadzieję, że owy kierowca jej nie oszuka i cudem trafiłaby do domu.
Gdy posadził ją sobie na kolanach odruchowo się do niego przytuliła. Z jednej strony z tęsknoty z drugiej, że nie czuła się za pewnie, w każdym momencie mogła przecież spaść. To, że mężczyzna na pewno by na to nie pozwolił nie docierało do niej. Obrała w dłoni klucze, każdy bardzo powoli dotykała i poznawała jego fakturę.
- Wiesz, że nie lubię zmian. - powiedziała spokojnym tonem. Czuła jego perfumy i nie wiedzieć czemu sprawiało, że w pewien sposób czuła się spokojniejsza. Ten zapach zawsze kojarzył się jej z nim, od tylu lat nie zmieniał perfum bo wiedział, że każda zmiana jest dla niej trudna.
Usuń- Moja mama pewnie do Ciebie wydzwaniała i chce zobaczyć mieszkanie? - spytała bo znała swoją mamę jak mało kto. Zapewne przy oglądaniu mieszkania będzie narzekała na wszystko i próbowała udowodnić, że najlepiej dziewczynie będzie w domu przy niej.
Czy bała się wspólnego zamieszkania? Jak cholera. Pozbawiłoby to ich prywatności, ale również stałaby się ciężarem dla Silasa dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zdawała sobie w duchu pytanie czy możliwe jest to, że przez miłość do niego nie chce z nim zamieszać? W końcu chciała dla niego jak najlepiej, a to byłyby kolejny problem.
Anaya
Dziękuję, dziękuję ;) Czy ja widzę na Twoim zdjęciu Jasona z PLL? ;>
OdpowiedzUsuńCesare Mazzini
[ Pouczę się troszkę i odpiszę. :D ]
OdpowiedzUsuńAnaya
[ przyzwyczajenie z innych blogów gdzie marudzą :D ]
UsuńCukiernia rodziny Lucchese otwarta była już od trzech pokoleń, trzy lata temu przeszła w ręce Rosy, która odkąd tylko pamiętała krzątała się wśród gości lub na zapleczu, aż w końcu sama stanęła przed mieszadłem, piecem i gotowymi ciastami, które trzeba było ozdobić. Teraz była właścicielką, która nie miała pojęcia, gdzie wsadzić ręce, a jedynym stałym pracownikiem od kilkunastu lat był Alfonso, którego zatrudniła jeszcze matka Rosy. Paola pojawiała się w dni największego ruchu i pomagała, ale nie bez potrzeby oddała lokal w ręce córki – nie chciała już tam pracować, czuła się zmęczona i korzystała w końcu z upragnionego urlopu często jednak opiekując się wnukiem. Ostatnim pracownikiem, którego przyjęła i pożegnała Rosa, który był Silas. Wtedy jeszcze bez wielkiego obycia, ale za to z sercem do tego, co robił. Pomagał im, w kuchni było jakby raźniej, a i wszyscy zdążyli się do niego przywiązać. Najbardziej chyba młoda Lucchcese, która widziała w nim kogoś, kto zostanie z nimi na stałe. Myliła się. I chociaż w gruncie rzeczy cieszyła się z sukcesów przyjaciela – bo takim mianem określała go w myślach, to jednak odczuwała pewien żal, kiedy oznajmił, że odchodzi. Zostali znowu sami, tempo jakby zmalało, a oni znowu, razem z Alem, chodzili bardziej zmęczeni. Cukiernia miała gorsze i lepsze okresy, tym lepszym był na pewno czas, kiedy zatrudniała Silasa.
OdpowiedzUsuńDzisiejszy dzień nie należał do najbardziej ruchliwych. Klienci brali więcej słodkości na wynos, dlatego kilka prostych stolików było opustoszałych. Jedynie stary klient, starszy pan, przyszedł o swojej określonej z góry godzinie z wydaniem lokalnego codziennika i popijał mocne espresso, smakując się w swoim ulubionym tiramisu.
Stała za ladą, a Alfonso już standardowo uwijał się na zapleczu. Szykował podstawy do jutrzejszych większych zamówień. Mieli do upieczenia parę tortów, które miały być odebrane z samego rana, a żadne z nich nie lubiło zarywać nocek. Obsłużyła miłą, starszą panią, która przyszła po parę ptysiów i eklerków, zachwalając jej krem. Pogawędziła chwilę ze staruszką, a kiedy ta odchodziła – spojrzała nieco ku górze, od razu rozpoznając głos mężczyzny.
— Silas! — powitała go niezwykle entuzjastycznie i posłała mu szeroki uśmiech. Wcale nie na siłę, co robiła przez krótki okres zaraz po jego odejściu z cukierni. — Silasowe babeczki, hm… — mruknęła z namysłem i rozejrzała się po ladach. — Schodzą jak świeże bułeczki, ale jest ostatnia sztuka. Podać?
Rosa początkowo nie była przekonana do pomysłu mężczyzny, ale skoro go wtedy zatrudniła, chciała dać mu szansę na wykazanie się. Nie żałowała. Te babeczki klienci chwalili jako jedne z najlepszych, a to wszystko dzięki innowacyjnej recepturze.
Rosa
[ A cześć, też się cieszę ;D widzę, że kolega po fachu :P ]
OdpowiedzUsuń[Bardzo okej! Pierwsza część komentarza, ta niepoważna, też bardzo okej! :D
OdpowiedzUsuńMilutki ten Twój Silas.]
Tullia
[Pewnie! Po to tutaj jesteśmy. :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, może to głupi pomysł, ale co Ty na to, by połączyła ich bezsenność? Silas na nią cierpi, Tullia po śmierci męża nie sypia najlepiej, może spotkaliby się w jakiejś... nie wiem, całodobowej kawiarni, barze, czy gdzieś. Ewentualnie spotkali się już jakiś czas temu i zaczniemy od momentu, w którym już się znają.]
Tullia
[Jasne, możemy postawić na dłuższą znajomość! Mąż Tullii był jej pierwszą miłością, taką jeszcze ze szkoły, tak przynajmniej miałam w zamiarze. Silas więc też mógł go znać, mogli się nawet przyjaźnić, ot, trzymali się ze sobą w szkole, później kontakt był coraz luźniejszy, aż w końcu się całkowicie urwał. I którejś nocy Silas i Tullia wpadną na siebie, a Silas nieświadomy, że Matteo (to mąż Tullii) nie żyje, zapyta jak im się wiedzie i co u niego słychać.]
OdpowiedzUsuńTullia
[ Kurde, to bardziej doświadczony... :P a dlaczego jego restauracja jest taka wyjątkowa? ;) ]
OdpowiedzUsuńAlice biegła wąską uliczką, próbując oddalić się od sceny, której chwilę temu była świadkiem. Miała nadzieję, że tamci nie zdążyli jej zauważyć. Pech chciał, że nie znając miasta, zapuściła się w niezbyt ciekawą okolicę, nie spodziewając się, że mogłoby się wydarzyć coś nieprzewidzianego. W końcu ta mieścina była dużo mniejsza od Nowego Jorku, a skoro tam przez całe dziewiętnaście lat jej życia nigdy nie spotkało jej nic szczególnie traumatycznego, niby dlaczego coś miałoby się zmienić tutaj?
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej się pomyliła. Starając się nie myśleć o tym, co widziała, wytrwale parła do przodu, nie oglądając się za siebie ani na boki, i tym samym popełniając kolejny błąd. Jakby nie patrzeć, wciąż była tylko dzieckiem, które bało się problemów i wolało od nich uciec. Wiek tutaj niczego nie zmieniał, bo wychowana w beztroskim, sielankowym środowisku, bez poważniejszych problemów życiowych, poza małym zainteresowaniem ze strony rodziców, nie miała kiedy wydorośleć.
Wypadła z mniejszej uliczki na większą. W Nowym Jorku zawsze panował spory ruch, ale w tej mieścinie zazwyczaj było spokojniej. Dopiero po chwili, słysząc pisk hamulców, uświadomiła sobie, że wprost na nią pędzi auto, ale już nie zdążyła uskoczyć. Krzyknęła krótko, a jej drobne, kruche ciało uderzyło w maskę, a kiedy samochód się zatrzymał, upadła na ziemię i potoczyła się po asfalcie. Wszystko stało się tak szybko, że do nastolatki wciąż nie do końca to docierało. Leżała w miejscu, gdzie upadła, mrugając szybko oczami i pojękując cichutko. Była obolała i w kilku miejscach czuła pieczenie i dziwne gorąco towarzyszące zaczynającej się sączyć krwi, ale kiedy zauważyła idącego w jej stronę mężczyznę, skuliła się i spojrzała na niego ze strachem zza potarganych, niebieskich włosów przysłaniających sporą część jej bladej twarzy.
- Wszystko... w porządku... - powiedziała cicho. Nie była pewna, czy to do końca prawda, ale skoro mogła się ruszać, chyba nic szczególnie poważnego jej nie dolegało.
Lekceważąc jego polecenie, ostrożnie usiadła, przytrzymując dłonią bolące żebra, w które uderzyła się przy upadku. Po jej ręce spływała strużka krwi. Zrobiło jej się trochę słabo w tym momencie, ale starała się zachować pełną przytomność, i wciąż nie przestawała obserwować mężczyzny. Chwilowo nawet lęk przed sytuacją, której była świadkiem, zszedł na dalszy plan. Alice była wystraszona i rozbita.
[Mam nadzieję, że nie wyszło tak tragicznie, kiedyś miałam prowadzić tego typu wątek, ale ostatecznie się urwał dość szybko :P.]
[Haha, dobrze, że nie "Jak magnes" :D]
OdpowiedzUsuńOna również prychnęła śmiechem słysząc komentarz.
- No cóż, pachniały wszelako więc można powiedzieć, że zaoferowałeś sobie konkretny posiłek - uśmiechnęła się szeroko, zaraz jednak jej twarz spoważniała, wykręciła się wręcz w lekkim grymasie.
- No właśnie zmiana tamtego klimatu ani trochę mi nie odpowiada. Wiesz, klienci zachwalają ciasta, kawę i obsługę - tu dla żartu zatrzepotała rzęsami - ale narzekają na lokalizację. W sumie wszędzie daleko, mało biurowców, klienci mało kiedy są przed pięćdziesiątką - pokręciła głową.
- Jednak z tego co mi wiadomo miała to być dopiero wstępna rozmowa, jeszcze o podpisywaniu umowy nic nie mówiono. Szef nawet chciał wynegocjować tylko drobne zmiany w wystroju, ale... - machnęła ręką - po co ja Ci to mówię, pewnie przeszkadzam tylko w pracy. Nie musisz do niego dzwonić jednak byłabym wdzięczna gdybyś podał numer, może ja się czegoś dowiem - wzruszyła ramionami i rozejrzała się raz jeszcze po kuchni. Zatrzymała wzrok na Nim i uśmiechnęła się. - Musimy jakoś się spotkać i na spokojnie pogadać. Chętnie się dowiem co tam u Ciebie słychać - założyła ręce na biodra i uśmiechnęła się pod nosem.
Camille
[Cześć i czołem. Myślałam od dłuższego czasu, żeby zagadnąć, bo zarówno pan, jak i jego narzeczona niezmiernie mi się podobają, ale nic ciekawego nie może mi wpaść do głowy. Ewentualnie nieco dynamiczna akcja, gdy Lis ma na ogonie niezbyt miłe towarzystwo i przypadkowo znajduje się w pobliżu restauracji. Silas akurat byłby na zewnątrz i mógłby zostać wzięty za jakiegoś pomocnika albo wspólnika – bo napastnicy do specjalnie ogarniętych by nie należeli – i nieco poturbowany. Albo Lee w porę zorientowałaby się, że tak to się skończy i gdzieś by zwiali, a potem pan Goldman mógłby żądać wyjaśnień. Co powiesz?]
OdpowiedzUsuńLisbeth
[Oooo znam to! To chyba nawet w jakimś filmie było :P poważnie istnieją takie restauracje? ]
OdpowiedzUsuń[ A no to spoko, ja w krk studiuję, to może coś znajdę. Dzięki :) ]
OdpowiedzUsuń[ No właśnie niestety nie pasuje to do Claudii :( Może kiedyś wpadnie nam coś do głowy. Oby szybko :( ]
OdpowiedzUsuńSmutna C. która chce z Tobą fajny wątek :(
[Witam. Skąd przypuszczenia, że znasz? Oczywiście, że da się ich połączyć. Zależy jeszcze o czym mówimy. Jakieś pomysły?
OdpowiedzUsuńPS: Wcześniej czaiłam się na jego narzeczoną, lecz się spóźniłam ;<]
Eve
- Ha! - zawołała i pstryknęła go w nos. - Jestem z ciebie dumna! - dodała prędko z szerokim uśmiechem. - W końcu nie wszyscy potrafią przyznać się do swoich słabości - wytłumaczyła o co jej chodzi. Oczywiście teraz to się tylko zgrywała. Roześmiała się, kiedy tylko popsuł jej fryzurę. Nigdy jakoś szczególnie nie przywiązywała do niej zbytniej uwagi. Włosy same łądnie jej się układały. A ona prócz mycia i czesania nie musiała nic wiecej robić, aby je upiekszyć.
OdpowiedzUsuńGdyby dała mu szansę na wtrącenie swojej wypowiedzi, nagle okazałoby się, że bidulka zapomniała co chciała dalej powiedzieć. Dlatego wolała najpierw skończyć swój wywód, a dopiero później dać szansę mężczyźnie na wypowiedzenie swojego zdania.
- Drogi kolego - zaczęła - ja wiem, że ty mnie nie lubisz i masz mnie za przemądrzałą małolatę. Jednak boli mnie fakt, iż życzysz mi szybkiej śmierci! - powiedziała, marszcząc złowrogo brwi. Udała nawet sztuczny smutek. Jednak kazanie jej iść do biura było równoznaczne z pójściem do grobu. W końcu w takim biurze zanudziłaby się na śmierć! Wiedząc jednak, iż Silas może tego nei zrozumieć, westchnęła cicho i postanowiła mu to wytłumaczyć. - Uwielbiam matematykę i liczenie. Jednak gdybym miała liczyć rachunki to prędzej bym umarła. - Na sam koniec jeszcze wywróciła oczami. Taka nudna praca nie pasowała do takiej rozrywkowej dziewczyny jak Alison!
- Nie wciskam ci kitu. Z mojego kierunku biorą osoby nieco bardziej doświadczone. Nie za bardzo chcą studentów, bo ci mogą im coś napsuć. Ponadto staże nie są stałe, a ja nie chcę przez tydzień pracować, a przez kolejny siedzieć i czegoś szukać. Praca w tej budce bywa też ciekawa. No przecież wiesz - wymownie poruszyła brwiami. Uniosła ladę do góry i opuściła budkę i stanęła przed nim w identycznej pozycji. Tak, tak. Zrobiła to, aby go przedrzeźniać. W sumie to prawie zawsze tak robiła. Silasa traktowała jak takiego upierdliwego, starszego brata, który tylko wytyka jej błędy. Ale przynajmniej miał swoje zdanie, a to bardzo ceniła. Nawet jeśli ona miała odmienne.
- Lubię tę pracę, bo czasami bywa naprawdę fajnie - stwierdziła. - Chcę być programistą programów komputerowych i nie znalazłam w ofertach nic interesującego - chyba zaczęła się powtarzać. Ale to nic. Mogłaby to powiedzieć jeszcze kilka razy, byleby tylko udowodnić blondynowi swoje racje.
Alison
[Podobają mi się koncepcje wątków <3 Można byłoby coś do nich dodać! W ogóle napisz do mnie : november.coming@gmail.com a tam konkretnie wytłumacze Ci co i jak. ]
OdpowiedzUsuńEve
Westchnęła i wzięła karteczkę z numerem.
OdpowiedzUsuń- Mam cichą nadzieję, że coś się wydarzy i uda nam się jednak ocalić ten uroczy zakątek. Może pogadam z szefem o jakiejś reklamie - wzruszyła ramionami i schowała kartkę. - Zaraz do niego zadzwonię i bez problemu zrzucę to na Ciebie - uśmiechnęła się szeroko. - Z Twoją gadaniną i tak byś pewnie wybrnął z jego czepiania się. Co jak co, ale masz rację, ta fucha idealnie do Ciebie pasuje - rozejrzała się znowu po kuchni. - No, jeżeli masz w domu tak poukładane jak tutaj to bardzo chętnie wpadnę docenić mieszkanko, w sumie nawet jak masz bałagan to chętnie przyjdę - spojrzała jeszcze na mały kajecik trzymany nadal w dłoniach chłopaka.
- Wiesz, może zapisz mi najlepiej adres i swój numer telefonu, będę się z Tobą kontaktować - posłała mu jeszcze jeden uśmiech. - A jak narzeczona nie chce wpaść, to powiedź jej, że zaprosiłeś znajomą z towarzyszem i koniecznie chcą ją poznać - puściła mu oko. - A tak poważnie, to nie przejmuj się. Musi mieć zapewne jakiś konkretny powód, z resztą co ja Ci będę gadać. Ty przecież znasz ją najlepiej - szturchnęła go lekko w ramię.
Camille
[ W końcu chwila czasu. Dieta na zaliczenie wysłana. Masakra ile z tym pieprzenia, zachciało mi się być pielęgniarką to teraz mam. ]
OdpowiedzUsuńCzasem miewała obsesję na punkcie swojej samodzielności. Tak jak każda nastolatka marzyła o tym aby stać się dorosła a teraz dorosłość dawała jej czasem niezłego kopniaka w tyłek. Gdyby nie Silas nie byłaby w stanie zrobić wielu rzeczy, był jej oczami. Sama Anaya przyznawała, że wolałaby nie słyszeć nawet i najpiękniejszej muzyki świata gdyby chociaż mogła zobaczyć twarz swojej matki czy siostry. I tak źle i tak nie dobrze jak to się mówiło.
Każda wzmianka o pieniądzach bardzo ją przerażała, ponieważ dopiero niedawno zaczęła sama na siebie pracować. Tak to na życie dawali jej rodzice a ona nie czuła się z tym za dobrze. Dostając pierwszą wypłatę była dumna z siebie. Były to jak dla niej całkiem spore pieniądze. Dlatego też wszystkie te rozmowy na temat mieszkania, na które nie dała złamanego grosza przyprawiały ją o lekkie mdłości. Co miał okap do tak wielkiego wydatku? Musiałaby kupić chyba kilkanaście takich aby mu się odwdzięczyć. A i tak nie lubiła tego cholerstwa bo często uderzała w to głową.
Wzmianka na temat jej matki spowodowała, że westchnęła pod nosem. Jej matka była dziwnie spokojna skoro nie wydzwaniała do niej i nie błagała aby z nim nie zamieszkała. Czyżby to mieszkanie było na tyle wyjątkowe? A może było na tyle okropne, że chciała aby córka sama się o tym przekonała idąc tam? Kto wie, może i w tym lokum potykałaby się wiecznie o próg modląc się aby Silas znów nie zostawił butów na środku przedpokoju.
- Moja mama ich nie skomentowała? Chyba padła na zawał. - tym razem to ona zażartowała. Przecież bardzo dobrze znała swoją matkę, która była chyba najbardziej czepiającą się wszystkiego osobą świata. Potrafiła się doczepić niedoprasowanej bluzki chociaż wiedziała, że jej córka nie prasuje sama tylko robi to nikt inny jak jej przyszły zięć. - Ona jest wiecznie niezadowolona, tego nie zmienisz. - uśmiechnęła się kątem ust dodając mu nieco otuchy.
Siedziała przytulona do niego i czuła się naprawdę dobrze. Była na chwilę obecną pewna, że nie potrafiłaby usiąść innemu mężczyźnie tak na kolanach. Przecież to on był tym jednym, pierwszym i ostatnim. A tak przynajmniej było w planach. Zaśmiała się pod nosem słysząc jego wzmiankę na temat terminów a gdy ją pocałował oddała pocałunek z równą namiętnością co mężczyzna. Poczuła jak jej długie włosy opadają na plecy. Bardzo dobrze wiedziała, że nie lubił gdy wiązała włosy ale do pracy takiej jak ta było to niemalże konieczne, włosy nie mogły przeszkadzać.
Dźwięk drzwi spowodował, że lekko podskoczyła a jej serce zaczęło bić jak szalone. Słysząc słowa mężczyzny hamowała wybuch śmiechu, głupio by to wyglądało. Słysząc o tym, że nastał właśnie koniec jej przerwy westchnęła pod nosem, ostrożnie wstała z kolan mężczyzny i na wyczucie ponownie związała włosy w kok.
- Chcesz to mogę Cię z nią umówić. - powiedziała z lekkim uśmiechem i żałowała, że nie może zobaczyć w tym momencie jego miny. Zapewne byłaby o wiele więcej warta niż jego odpowiedź. Stała w tym miejscu przy swoim biurku dotykając jego blat, była gotowa na wizytę pacjenta.
- Zadzwonię. - powiedziała i spojrzała kolejny raz w jego stronę, ktoś mógłby pomyśleć, że na ścianę.
Czekanie do soboty było bardzo trudne. Biła się z myślami i nie wiedziała co ma zrobić. Cały sobotni ranek chodziła po domu nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Nie wspominając już o tym, że dni do owego dnia bardzo szybko jej zleciały. Wiedziała, że musi stawić czoła swoim lękom a jej matka pytała ją chyba miliard razy o to czy już była obejrzeć mieszkanie.
UsuńZjadła śniadanie, wzięła kąpiel i ubrała się. Obracała jeszcze telefon kilkanaście razy w ręku. Siedząc na kanapie i wybrała numer mężczyzny wcześniej słysząc jego imię i nazwisko - aplikacja dla osób niewidomych na smartfony była dla niej zbawieniem. Odebrał dopiero po kilku sygnałach.
- Hej.. - jej głos się lekko załamał. - Przyjedź po mnie, obejrzymy te mieszkanie. - sama nie wierzyła w to co mówiła. Chwilę później żałowała tego co powiedziała.
Jeśli związki opierały się nudzie, to Hamiltonówna nie chciała w nie wchodzić. Zresztą, te które przeżyła nie były jedynie zapoczątkowane eksplozją uczuć i nowych doznań bowiem odejścia Crispina kompletnie się nie spodziewała. Rzucali talerzami i kochali się naprzemiennie, także ich emocje cały czas były na najwyższym poziome.
OdpowiedzUsuńMoże i Natasha nie była najlepszą kucharką, ale na urządzaniu mieszkania znała się dość dobrze. Oczywiście w jej skromnych progach panował totalny misz masz, ale wszystko spowodowane było tym, że młoda kobieta przenosiła część swojej pracy do mieszkania. Co prawda mogłaby wychodząc z kancelarii zamykać wszystkie drogi kontaktu z nią jednak wiedziała, że takim zachowaniem jej rozwój kariery ulegnie zatrzymaniu – a kto jak kto, ale Hamilton była na to stanowczo zbyt ambitna. Już teraz była z siebie dumna, że ta dobrze i szybko zdobyła awans, jednak nie zamierzała na tym poprzestać. Zastanawiała się nad jakimś dodatkowym kursem, jednak praca i siłownia pochłaniały znaczną część jej czasu.
Naprawdę musiała się wysilić by ściszyć głos i opanować emocje, a zamiast załagodzenia sprawy dodała jeszcze oliwy do ognia. Nat nie należała do pokojowych osób toteż rozmowy z nią przeważnie kończyły się kłótnią. Dziś miała zrobić wyjątek i nie unosić sie dumą, jednak brunet musiał ją czymś wkurzyć. Skoro Silas przyjmował pozycję obronną i stosował ironię, która tak ją denerwowała, to dlaczego niby Natahsa miała być do niego pozytywnie nastawiona? Był jej bratem, jej jedynym, ukochanym braciszkiem jednak czasami irytował jak nikt inny.
- Dorośli ludzie radzą sobie z problemami albo chociaż starają się to robić.. – powiedziała unosząc brwi do góry co nadało jej twarzy mniej łagodnego charakteru. Kiedy Silas zrobił się taki dojrzały? Czyżby Nat nie zauważyła jak jej młodszy brat wydoroślał? Co prawda miał narzeczoną i planował dzieci jednak dla blondynki były to odległe czasy. Widocznie brunet był gotowy na to wszystko już teraz.
- Więc to właśnie staram się robić. – dodała robiąc krok w tył by zwiększyć dystans między nimi lecz po kilkunastu centymetrach poczuła, że na jej drodze pojawiła się jakaś przeszkoda – jak się później okazało byłą to szafka kuchenna. – Nie każdy ma tak fajnie. Niektórym układa się w życiu zawodowym, innym w prywatnym, a ja naprawdę nie widzę sensu obarczać Cię moimi problemami i wątpliwościami. Egzystencjalne rozterki mam mniej więcej dwa razy na dobę, wyobrażasz sobie że za każdym razem bym do Ciebie dzwoniła i płakała Ci do telefonu? - rzuciła pytanie w przestrzeń lecz tak naprawdę nie oczekiwała odpowiedzi. Wiedziała, że jeśli zaraz wszystkiego mu nie wyśpiewa, to Silas nie odpuści.
- Poznałam kogoś. W dość dziwnych okolicznościach..ale nieważne. Nie wiem czy to kolejny idiota czy może ktoś wartościowy ale pojawił się w moim życiu i tyle. Trochę jestem zagubiona w tym wszystkim.. – w tym momencie pani prawnik spuściła wzrok starając się zatrzymać tęczówki na kuchennych kafelkach jakby były w tym momencie najciekawszą rzeczą na świecie. -.. pewnie trochę błędów popełnię na dokładkę, ale trudno. Taka jestem. – mruknęła odsuwając się od szafki by powłócząc nogami skierować się w stronę salonu. – I wcale nie uważam, że udawanie, że wszystko gra jest dobrą taktyką. Ale jak na razie tylko ta mi w miarę dobrze wychodzi.
Natasha Julie Hamilton.
[ Same niespodzianki mnie dzisiaj czekają ♥
OdpowiedzUsuńJeszcze nad tym aspektem jej życie nie myślałam, więc... Jak tam Tobie pasuje. Może umieć, ale może też wymachiwać rękami jak szalona, bijąc wszystkich dookoła :D ]
Claudia
[Wypadałoby zaprzeczyć, jednak przez grzeczność tego nie zrobię i zgodzę się z Tobą :D Chociaż w sumie podejście postaci nie musi być odzwierciedleniem podejścia autora :D ]
OdpowiedzUsuńMiała ochotę głośno na niego krzyknąć. Ale tak naprawdę bardzo, bardzo głośno. Tłumaczyła mu, starała się przedstawić swój punkt widzenia, a on jeszcze patrzył się na nią niczym... aż jej porównania zabrakło! Westchnęła za to ciężko i odgarnęła jeden z kosmyków włosów za ucho. - Wysłanie mnie do biura rachunkowego byłoby równoznaczne z wysłaniem mnie do grobu, ponieważ w tymże biurze zanudziłabym się na śmierć - powiedziała, mając nadzieję, że chociaż teraz blondasek załapie o co jej chodzi.
Podliczanie rachunków nie było tym co chciała robić w życiu. Nigdy jej to nie interesowało, ponieważ było to zwyczajnie nudne. Już dawno obrała pewien sposób na szybkie liczenie w pamięci i teraz potrafiła wykonywać dość skomplikowane działania z liczbami w głowie. Jednak nie o to chodziło. Alison chciała robić coś ciekawszego z matematyką. Marzyła o rozwiązywaniu trudnych równań, zawiłych zadań. A praca jako programista mogłaby jej to umożliwić. Nie była tak mądra i inteligenta jak ci wszyscy naukowcy matematyczni, jednak do programowania się nadawała.
- Nie chcesz drogi kolego? To może kochanie? - zabawnie poruszyła brwiami, zadając to pytanie. Nawet przez myśl jej nie przeszło, aby tak się do niego zwracać. Dlaczego? Powód jest bardzo prosty - ponieważ "Kochanie" w jej słowniku było przeznaczone tylko i wyłącznie dla bardzo bliskiej osoby, którą on nie był.
- Ależ teraz to mnie ranisz jeszcze bardziej - stwierdziła, wyginając usta w smutnym uśmiechu. -Jak to nic nie robię? Chodziłam na różne kursy, praktyki... Mam pełno papierków, a że teraz nie szkolę się do zawodu to troszkę inna bajka - stwierdziła, drapiąc się po czole. Doświadczenie jakieś tam miała. Jednak niemal we wszystkich firmach na staże przyjmowali studentów z ostatniego roku, a ona była dopiero na przedostatnim. I chyba tutaj był największy problem.
- Czy ty masz problem z moją pracą? Czy problem z tą budką? - Pytając wskazała na budkę z hot-dogami. Co prawda nie byłą to jakaś super - ekstra praca. Miała o wiele wiecej wad, niż zalet, jednak była! I to chyba było najważniejsze. Alison uczyła się również i tutaj. Kiedy nie było klientów, rozwiązywania zadania. A kiedy byli, ćwiczyła umiejętność szybkiego liczenia w pamięci. Często to były małe kwoty, jednak czasami klient tak zagmatwał sprawę z pieniędzmi, że musiała dłużej się zastanowić, aby nie dać się oszukać.
- Nie szukasz wystarczająco dobrze - mruknęła, przedrzeźniając go. Wypowiedziała to sarkastycznym tonem głosu, tylko po to aby zrobić mu na złość. Może i Silas miał tą swoją kawiarnię, restaurację, bar szybkiej obsługi, czy jak to się zwało, jednak kiedyś tez tutaj pracował! Skoro on nim zdobył sukces pomykał w budce, to ona tez może. I wyjdzie na tym lepiej, bo ogólnie to matematycy mają lepiej. Podobno, bo tak ludzie gadają.
- A może chodzi ci o to, że jesteś zazdrosny? Kiedy ty tutaj pracowałeś to nie rzucały się na ciebie napalone nastolatki - parsknęła śmiechem.
Alison
[TO zmienia postać rzeczy :D W ogóle powinnam puknąć się czymś ciężkim w głowę... Znają się z pracy, myślałam o budce z hod-dogami, w której teraz siedzi Alison. I po Twoim odpisie zaczęłam szukać kogo to pomyłka... Nie powinnam pisać i czytać na historię, z całą pewnością nie xDD ]
OdpowiedzUsuńZacmokała uroczo w jego stronę, zaraz po wypowiedzeniu słów o wyjściu z łóżka. Silas, z wyglądu, był nawet w jej typie. Jednak za ten charakterek to niekiedy miała ochotę powiesić go i walić patelnią. Podejrzewała, że nigdy by się nie dogadali, a jeśli założyliby teoretyczny związek, to szybko znaleźliby się w trumnie. - Ej... Przejrzałeś mnie. Jestem niedopieszczona - w poddańczym geście ukłoniła się przed chłopakiem, uprzednio rozkładając ręce na boki. Co prawda mijało się to z prawdą, co można było wywnioskować po jej ironicznym tonie, w którym to wypowiedziała. A także po specyficznym zachowaniu, które mówiło samo za siebie.
Poprawiła niesforne kosmyki włosów, które przez ukłon nieco się roztrzepały, a potem sprzedała mężczyźnie pstryczka w nos. Uśmiechnęła się przy tym słodko.
- Widzisz kotku, to wszystko jest częścią pewnego planu... - zaczęła. Gdyby tylko była trochę wyższa, a on troszkę niższy, to z całą pewnością objęłaby go teraz ramieniem. A tak? Musiałaby wyciągać swoje i narażać się przez to na pośmiewisko, bo wyglądała przy nim jak krasnal. Ale to nie szkodzi. Małe jest piękne!
- Panie Goldman... - powiedziała przesadnie poważnym tonem głosu. - Pan wybaczy, że taka ponura istotka jak ja, śmiała się do pana zwrócić jakoś inaczej. Mój błąd. Dostanę rozgrzeszenie? - Z ironicznym uśmiechem na ustach, uniosła brew w górę, a potem kilkakrotnie zamrugała powiekami. Z całą pewnością
- Twoje argumenty są trafne - powiedziała w końcu. - Jednak nie bierzesz pod uwagę jednej rzeczy, a mianowicie tej, iż może ja lubię tę pracę? - zapytała, chcąc sprawić jego reakcję na ten temat. Nie przepadała za pracą w budce, bo była niekorzystna, niekomfortowa, mało płatna. Jednak z drugiej strony nie wyobrażała sobie na chwilę obecną innej, ponieważ w pewnym stopniu ją polubiła. Rozdawała uśmiechnięte bułki z parówką, dokarmiała ludzi potrzebujących (czyli tych, którym dała hot-doga za darmo) i była bardzo dużo na świeżym powietrzu. Ponadto syn szefa... Ah te jego błękitne oczęta... I brązowe włoski, oj z całą pewnością Ali lubiła się na niego czasem pogapić. A gdyby zrezygnowała z tej pracy, to być może by go nie spotykała. I co wtedy? Wtedy byłaby bardzo smutna! Był to jednak jeden z tych powodów, o których wolała nawet nie wspominać głośno, aby się nie pogrążać. Wolała mówić bardziej ogólnie, niż szczególnie.
- Wiesz... Biuro rachunkowe odpada, ale jeśli dasz mi inną propozycję, to kto wie? Może się posłucham, tatuśku - klepnęła go w brzuch z uśmiechem.
Alison
[ Dziękuję bardzo za powitanie :)]
OdpowiedzUsuńAnthony
[Bardzo dziękuję za powitanie. :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się zdjęcie Silasa, no i szef kuchni! <3 ]
Lidia B.
[Hah, niby tak, ale nie żebym cały czas szukała dla niej guza. To moje wątkowanie, jak na razie, przypomina raczej syzyfowe prace, bo dość często gdzieś tam wysyłam pomysły albo zaczynam, a odpowiedzi znikome, więc na nadmiar problemów moja postać nie może narzekać. Chyba jestem wielkim natrętem. W każdym razie wydaje mi się nieco nienaturalne, jak wszyscy się tak lubią, choć w tym wypadku nie miałam na myśli negatywnego powiązania. A co powiesz na to, żeby Lis kiedyś pracowała jako pomoc w restauracji? Dość długą chwilę temu, gdy jeszcze nie była w mieście zbyt długo, a potrzebowała pieniędzy. Może Silas mógłby ją zatrudnić nawet nie z faktycznej potrzeby dodatkowej pary rąk do pracy, a bardziej dlatego, iż widział, że Lee jest w potrzebie. Potem znalazłaby inną pracę i kontakt by nieco zamarł.]
OdpowiedzUsuńLisbeth
[Dziękuję i również witam. I chwalę za zdjęcie.]
OdpowiedzUsuńSkyler
[ Pomyślałam, że możemy zrobić coś takiego, że jak będą już jakiś czas mieszkać na nowym mieszkaniu to Anaya może mieć schizę, że jest w ciąży i będzie bardzo ale to bardzo przerażona, bo przecież nie chce mieć dzieci :>]
OdpowiedzUsuńOczekiwanie na jego głos w słuchawce wydało się dla niej wiecznością. Nie wiedziała co odpowiedzieć na to czy jest gotowa dlatego mruknęła coś brzmiącego na potwierdzenie. Sama dobrze wiedziała, że się w tym momencie okłamuje. Chwilę później w jej głowie pojawiały się myśli, że Silas nie zrobiłby dla niej nic złego, przecież ją kochał. Tyle razy jej to mówił, tak czule się do niej zwracał. Czasem była na siebie zła, że była w stosunku do niego taka wycofana. Dopiero gdy była na terytorium, którego była bardzo pewna potrafiła się otworzyć. To Anaya jako pierwsza składała na jego ustach pocałunki chwilę wcześniej odnajdując je dłonią. Uwielbiała go przytulać i czuć się wtedy tak wyjątkowo. Wtedy czuła się jak tego dnia kiedy przytulając ją na przystanku autobusowym w pewnie zimowe popołudnie powiedział jej, że ją kocha. Uznawała to za jeden z cudowniejszych dni w swoim życiu, poczuła się wtedy jak normalna dziewczyna.
Zdawało jej się, że czeka na niego naprawdę dobre kilka godzin. Oczywiście wiedziała, że wcale tak nie jest. Chodziła po mieszkaniu, puściła sobie cicho muzykę. Piosenka za piosenką, minuta za minutą. Chodziła po swoim pustym salonie gdy usłyszała, że ktoś mocuje się z jej zamkami. Jej serce szybciej zabiło a ona poprawiła swoje brązowe rozpuszczone włosy. I tak nie widziała jak się ułożyły, ale chciała dla niego ładnie wyglądać. Dźwięk otwieranych drzwi sprawił, że lekko się spięła ale postarała się uśmiechnąć.
- Cześć. - powiedziała kierując swój pusty wzrok w stronę drzwi. Słysząc jego uwagę westchnęła cicho pod nosem. Jednak gdy ucałował ją w czubek głowy mógł dostrzec szczery uśmiech na jej twarzy.
Ręką odszukała jego dłoń i chwyciła ją. Chwilę później przytuliła się po prostu do niego. Nastała cisza, kobieta zastanawiała się co ma zrobić czy powiedzieć. Miał rację, była skrępowana. Ale próbowała zebrać w sobie odwagę jak mało kto. Stała jak wodząc dłonią po jego karku.
- Wymalujesz mnie? Chciałabym ładnie wyglądać. - wypaliła nagle. Nie często go o to prosiła ale gdy już to robiła Silas wiedział, że na czymś jej zależało. Nie oczekując jego odpowiedzi odwróciła się do niego plecami i odliczając w głowie cztery kroki doszła do kanapy i na niej usiadła. Mężczyzna dobrze wiedział gdzie leżał tusz do rzęs i szminka. Obróciła się lekko bokiem i dała do zrozumienia, że jest gotowa.
- Idziesz dzisiaj do pracy? - spytała gdy poczuła, że usiadł obok niej. - Fajnie by było gdybyś nie szedł, stęskniłam się za Tobą.
Po tych słowach zamilkła stosowała się do komend Silasa, który wziął się za malowanie jej rzęs. Siedziała prosta jak struna i wyobrażała sobie jak może w tym momencie to właśnie wyglądać. Potem w jej głowie pojawiła się myśl gdzie to mieszkanie właściwie się znajduje, przez to wszystko wypadło jej to z głowy a może po prostu nie chciała tego pamiętać. Przecież dobrze wiedział, że dla niej najważniejszy był łatwy transport do pracy i blisko sklep, którego będzie musiała się uczyć na pamięć. Ta przeprowadzka spowoduje wiele zmian w jej życiu nie tylko miejsce zamieszkania. Codzienne przyzwyczajenia się zmienią. No i nie będzie mogła użalać się nad sobą i płakać. No chyba, że Silasa nie będzie w domu, przecież nie mógł dostrzec, że jest słaba. Kiedy skończył malować jej usta uśmiechnęła się lekko pod nosem ze wzrokiem skierowanym w podłogę.
Anaya
[Staram się, ale z reguły zaczynam z postaciami, które podsuwają mi jakiś pomysł albo widzę możliwość rozwinięcia relacji w ciekawszy sposób, niż wpadnięcie na siebie albo oblanie kawą. W takich wypadkach w przeważającej większości zaczyna się takie lanie wody, że nawet przez Salto Angel tyle nie przepływa ;)
OdpowiedzUsuńTo znaczy miałam na myśli, żeby zupełnie odpuścić tamten pomysł, a zamiast niego wkręcić ich w pracę razem. Chodziło mi o jakieś zajęcie typowo "na chwilę", tyle tylko, żeby było cokolwiek na start.]
Lisbeth
[ Nie no spokojnie ja tym bardziej Anayi nie widzę jako matki, ona padłaby na zawał. Ale myślę, że jej podejrzenia mogłyby wprowadzić napiętą atmosferę.
OdpowiedzUsuńNo i mam nadzieję, że wątek ze mną Ci się podoba i spełniłam Twoje oczekiwania względem narzeczonej ;)
Piwo mnie zamuliło i wyszło okropnie ;x ]
Kiedy ją malował siedziała spokojnie i żałowała, że nie mogła zobaczyć efektu. Ale zdawała sobie sprawę z tego, że nie mogła wyglądać tak źle, ponieważ nikt się z niej nie śmiał gdy Silas już ją wymalował. Czuła się wtedy o wiele ładniejsza, kobiety się malowały. Żałowała, że ona sama nie może tego zrobić. Koleżanka z pracy polecała jej doczepianie sztucznych rzęs u kosmetyczki, zastanawiała się nad tym, ponieważ mogła by być wymalowana codziennie i nie musiała by prosić swojego ukochanego o pomoc.
Wiadomość na temat powrotu szefa mężczyzny do miasta spowodował, że ponownie się dziś uśmiechnęła. Ostatnio mieli dla siebie mało czasu. Ona pracowała od poniedziałku do piątku od godziny ósmej do szesnastej. Weekendy zawsze miała wolne, no chyba, że z własnej woli dorabiała w prywatnym gabinecie koleżanki z pracy. Sama myśl o całym weekendzie spędzonym razem była naprawdę miłą niespodzianką i sprawiała, że wizyta w nowym mieszkaniu nie wydawała się tak bardzo przerażająca.
Gdy skończył ją już malować odgarnęła włosy za ucho. Nasłuchiwała jak odkłada kosmetyki. Wiedziała, że odłoży je na to samo miejsce, znał jej przyzwyczajenia i wiedział, że chociaż najmniejsze przestawienie przedmiotu doprowadzało ją do szału. Jego słowa spowodowały, że zaśmiała się pod nosem. Trochę tak to traktowała, jak terapię szokową.
- Tak właśnie robię. - powiedziała i położyła dłonie na jego udzie. Po tonie jego głosu wywnioskowała, że jest zadowolony. Bardzo jej to odpowiadało, dodawało jej to pewnego rodzaju otuchy. - Ja Ciebie też. - odpowiedziała nie mechanicznie lecz wyznając swoje uczucie. Bo taka była prawda, Anaya kochała Silasa. Mogła to powiedzieć z czystym sumieniem, z ręką na sercu. To, że bała się ślubu i wspólnego mieszkania to zupełnie inna sprawa. Na to nie miały wpływu jej uczucia.
- Skoro masz wolny weekend rezerwuję Cię na cały. - powiedziała mając skierowane oczy w bliżej nieokreślone miejsce. - No chyba, że ktoś mnie ubiegł? - spytała nieco się z nim drocząc.
W pewnym momencie wstała z kanapy i odliczając kroki w myślach poszła w kierunku sypialni. Dłonią przejechała po framudze. Wzięła ze stolika perfumy i psiknęła się nimi chwilę później odstawiając je na te samo miejsce.
- Jestem gotowa. No chyba, że chcesz coś zjeść albo wypić jakąś kawę. - powiedziała zatrzymując się niedaleko kanapy. Czasem jej chód mógł wydawać się nieco sztywny ale Anaya miała po prostu wszystko wyliczone, nie zapominając o tym, że nie widziała jak chodzi.
[Jeny, rzeczywiście daleko mnie wywiało. Prowadzisz za dużo wątków heh :P]
OdpowiedzUsuńRacja, minęło trochę czasu i Cami zapomniała, że narzeczona jest niewidoma. Schowała kolejną karteczkę i uśmiechnęła się słysząc komentarz. Dopiero kiedy zaczął tłumaczyć przypomniała sobie o co chodzi z jego kobietą.
- No tak, przepraszam, wyleciało mi w głowy - przejechała dłonią po twarzy i spojrzała znowu na Silasa.
- Wiesz ciężko mi cokolwiek mówić w jej imieniu, jednak myślę, że to dość zrozumiałe. Poznawanie wszystkiego na nowo zapewne jest dość trudne, tym bardziej, że tyle czasu spędziła w teraźniejszym mieszkaniu - kiwnęła głową.
- Przestań wydziwiać - prychnęła lekko - skoro zgodziła się na pierścionek to zapewne problem nie leży w Twojej osobie - uśmiechnęła się. Uśmiech rozszerzył się na wiadomość o zasłonach.
- Pewnie, nie ma problemu, w sprawach wizualnych jak najbardziej mogę się wypowiedzieć - znowu kiwnęła głową.
- No cóż, to ja będę się zbierać i odezwę się pewnie za parę dni - posłała kolejny uśmiech.
- To do zobaczenia - powiedziała i zadowolona ruszyła w stronę wyjścia. To spotkanie było o wiele ciekawsze niż to zaplanowane.
Camille
[ Bo my osoby przyjmujące postaci tak mamy :D Boże jak cudownie jest wrócić na weekend do domu <3 Na mojej stancji jest tragedia, od tygodnia nie mam światła w kuchni. I muszę przyznać, że po prostu uwielbiam Silasa, o ! I tak wpadłam na to, że skoro nie chce laski to może po jakimś czasie pies przewodnik?]
OdpowiedzUsuńFaceci czasem nie potrafili zrozumieć, że kobieta chciała być dla nich piękna. Nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że większość kobiet, która się im podobała była zrobiona. Miały sztuczne rzęsy, paznokcie, często nawet i piersi. Nie wspominając o powiększanych ustach i innych dziwactwach, o których Anaya nawet nie miała pojęcia. Wiedziała o tym o czym usłyszała w wiadomościach albo powiedziały jej koleżanki. Chciała wyglądać równie pięknie jak one.
- Wcale nie kombinuje, chciałam być miła. - powiedziała ale oboje wiedzieli, że grała na czas. Na nogach miała swój swoje kozaki na niskim obcasie. Zawsze marzyła by móc chodzić na szpilkach niestety jej wzrok na to nie pozwalał. Ciężko jej się chodziło z lekkim wzniesieniem, ba nawet i w płaskich butach. Wtedy na pewno musiałaby mieć laskę ze sobą, jakby to wyglądało? Niewidoma kobieta z okularach z białą laską i dziesięciocentymetrowych szpilkach, po prostu cyrk na kółkach.
Zamykała wszystkie zamki po kolei. Może i robiła to wolno ale chciała być samodzielna. Słyszała jaki nerwowy oddech ma Silas ale udawała, ze wcale tego nie dostrzega. Przecież to normalne, że chciała sama zamknąć drzwi. Zeszła potem po schodach z pierwszego piętra w bardzo sprawny sposób, przecież znała te schody i korytarz klatki jak mało kto. Gdy wyszli z klatki dała mu się zaprowadzić do samochodu. Pierwszym ruchem jakim w nim wykonała było zapięcie pasów.
Jego pytanie na temat wigilii ścięło ją trochę z nóg. Cieszyła się, że w tym momencie siedziała. Co roku chodzili do rodziców i dla niej było to bardzo wygodne, przecież sama nie mogła przygotować wigilii. Jej mama zawsze była bardzo szczęśliwa jak przychodzili i wmawiała jej, że w ogóle nic nie je i wpychała w nią niewyobrażalne ilości jedzenia. Potem Anaya nie mogła spać pół noc przez ból brzucha.
- Powiem Ci, że nie. Jakoś wypadało mi z głowy, że to zaraz. - przyznała szczerze. Jakoś w tym roku w ogóle nie czuła klimatu świat. Ale skoro zadał to pytanie była pewna, że on o tym myślał. Wypadałoby aby wyraziła swoją opinię na ten temat dlatego też wzięła głębszy oddech i uśmiechnęła się pod nosem.
- Może w tym roku to my zrobimy wigilię? - spytała nie odwracając głowy w jego stronę, w końcu i tak nie zobaczy wyrazu jego twarzy. Czasem kobiety miały tak, że wiedziały co mężczyzna chce usłyszeć. - Moi rodzice mogliby spać u mnie w mieszkaniu jakby przyjechali. - tym samym dała mu do zrozumienia, że do wigilii jest gotowa zamieszkać z nim w nowym miejscu. W tym momencie pokazywała, że jest skora się dla niego poświęcić. Bo tak właśnie było. Nie wyobrażała sobie na chwilę obecną aby u jej boku mogłaby być jakakolwiek inna osoba.
Zdziwiła się gdy zatrzymali się chwilę po jej stwierdzeniu na temat rodziców. Jechali naprawdę krótko a spodziewała się dalekiej drogi. Odpięła pas i czekała aż mężczyzna otworzy jej drzwi. Niepewnie podstawiła nogę na podłożu nie znając go. Gdy Silas zamknął drzwi za nią nie wytrzymała i spytała:
- Obok czego jesteśmy? Chce sobie wyobrazić. - powiedziała i odszukała jego ramienia, którego po chwili się chwyciła. Pozwoliła mu się prowadzić mimo, że nie lubiła wycieczek do nowych miejsc.
UsuńSłyszała jak mężczyzna wystukuje kod do domofonu, przeszła przez drzwi, które jej otworzył. Jak widać było to nowe budownictwo, ponieważ wsiedli do windy, która bardzo głośno powiedziała, że znajdują się na piętrze drugim. Anaya dokładnie odliczała kroki, naliczyła ich zaledwie osiem gdy zatrzymali się. Domyśliła się, że stoją już przy drzwiach. Pozwoliła mu otworzyć, ponieważ jej zapewne zajęłoby to sporo czasu. Gdy przekroczyła próg doszedł do niej zapach farby. Odgłos jej buta wskazywał, że właśnie stanęła na kafelkach. Stała i nie zrobiła ani jednego kroku do przodu, pozwoliła mężczyźnie zamknąć za nimi drzwi.
- Jak tu jest? - spytała stojąc skierowana przodem do mieszkania. To musiało być dla niego również trudne ale Ana starała się zachowywać normalnie i być pozytywnie nastawiona do tego wszystkiego.
Anaya
Claudia nie była najlepszą tancerką na świecie. Nie mogłaby występować w konkursach i zachwycać publiczność. Do tego potrzeba było lat ćwiczeń. Ona po prostu potrafiła się ruszać. Jakoś samo przychodziło jej to, gdy słyszała muzykę. Choć na co dzień była łamagą, to akurat na parkiecie panowała całkiem dobrze nad swoimi kończynami. Tak przynajmniej słyszała.
OdpowiedzUsuńZdziwiła się, i to bardzo, gdy zadzwonił do niej Silas. Znali się, ale niezbyt dobrze. Raczej była to osoba, z którą przelotnie rozmawiała na jakichś tam spotkaniach w większym gronie znajomych. Zgodziła się jednak na jego propozycję prawie natychmiast. Nie chciała pieniędzy, nawet jeśli przydałyby się jej one. W końcu nie była profesjonalistką, nie wiedziała nawet jak jej pójdzie ta cała nauka. Wolała nie brać na siebie tak dużej odpowiedzialności i robić sobie problemu w razie niepowodzenia "oddać pieniądze, czy nie".
W sobotę, ubrała się wygodnie (dobra, zawsze ubierała się wygodnie, chyba że świat zmuszał ją do elegancji) i poszła na umówione miejsce. Trochę się stresowała. Co jeśli okaże się gorsza od niego i to on ją będzie uczył? Albo nagle okaże się, że w ogóle nie czuje rytmu? Albo... albo coś tam. Ogólnie się stresowała. Nie była jeszcze nigdy niczyją nauczycielką. Brata miała kiedyś nauczyć ułamków, ale ostatecznie po prostu zrobiła za niego zadanie domowe, bo nie chciało się jej tłumaczyć tak prostych spraw.
- Cześć - przywitała się, gdy mężczyzna otworzył jej drzwi. Posłała mu szeroki uśmiech. Jakby w ogóle nie zastanawiała się nad opcją "założę za niego garnitur i zatańczę, nikt się nie zorientuje".
- Rozchmurz się. Na razie żaden z moich uczniów się nie skarżył - rzuciła wesoło, widząc jego lekki niepokój. Nie dodała, że uczniowie się nie skarżyli, bo ich nie miała. Po co psuć sobie reklamę?
[ Dzięki <3 Też mam nadzieję, że będzie śmiesznie ]
[Super mi się z Tobą pisze, ale w sumie prócz tego, chyba nie wpadłam na inny ciekawy wątek toteż będę pewnie kończyła z działalnością na tym blogu. Nie chce jednak tracić z tobą kontaktu, wiec na http://in-dy-wi-du-al-nie.blogspot.com możemy powątkować w tych czy innych okolicznościach. Daj znać jak będziesz miała ochotę :D]
OdpowiedzUsuńNathalie Julie Hamilton.
[Wybacz ten poślizg, troszku się rozleniwiłam... :C]
OdpowiedzUsuńMoże i nie oszukiwał, ale nie ukrywajmy, że Rosa miała specjalny talent do przywiązywania się do ludzi i doceniania ich wkładu w jej życie, w tym bardziej małą cukiernio-lodziarnię, która radziła sobie średnio dobrze. Nikogo nie okłamywała, przynajmniej nikogo bliskiego o tym, że nie radzi sobie tak, jakby chciała jako właścicielka, a długi, które wyszły na jaw wcale jej nie pomagały. Silas nic nie wiedział, dawno tutaj nie wstępował, Lucchese też nie próbowała zatruwać mu życia swoją osobą, więc żale i smutki spadały głównie na matkę i Alfonso, który od lat wspierał cukiernię i rodzinę cukierniczek.
Spojrzała z uśmiechem na Silasa, kiedy ten wkroczył za ladę i zasiadł na jej krzesełku. Ostatnio rzadko kiedy miała czas na rozwiązywanie krzyżówek lub chociaż przejrzenie bieżącej, lokalnej prasy, ale nie mogła narzekać. Nie to, że nie chciała lub nie miała powodów. Miała. Ale nie mogła, bo to nie było w jej stylu i na pewno nie poprawiłoby jej sytuacji.
Rosa wyciągnęła niewielki talerzyk z jednej z szafek i postawiła na niej babeczkę, ściągając też z lady karteczkę z jej nazwą i ceną, którą od razu włożyła do odpowiedniego koszyczka. Wypiek podała Silasowi, oparła się o ladę i spojrzała na niego, krzyżując ręce na piersi.
— Kręci, nie kręci… Przy większych zamówieniach na jakieś uroczystości nie jest najgorzej, musiałam trochę podnieść ceny, to już tak chętnie stali klienci tu nie zaglądają… Chyba mają o coś pretensje, ale ja też muszę mieć za co kupić sobie nowe buty — powiedziała niemal na jednym tchu. Sama była zła na siebie za taki manewr cenowy. Nie lubiła działać ludziom wbrew i wbrew swojej naturze, a przecież z natury była dobra i ugodowa, może dlatego zarządzanie nie szło jej zbyt dobrze.
— Nowe przepisy? — uniosła brew i wzruszyła lekko ramionami, jakby już była zrezygnowana. — Jeżeli uważasz, że to w czymś pomoże…
Już dawno nie była tak przybita przy rozmowie z kimś. I chociaż powitała go uśmiech, teraz ten uśmiech gdzieś uciekł.
Rosa
[ Ja miałam taki weekend w domu, że nawet nie zdążyłam odpisać. Teraz jestem w akademiku, niedługo idę na zajęcia i mam nadzieję, że ten odpis nie zamieni się w jedną wielką kupę bez sensu. ]
OdpowiedzUsuńDobrze wiedział, że nie lubiła świąt i wolała iść na gotowe. Chciała mu sprawić przyjemność aby mógł urządzić święta sam. Przecież kochał gotować i była pewna, że chciał całemu światu pochwalić się ich mieszkaniem. W końcu robił to dla niej i włożył w to bardzo dużo pracy co Ana bardzo doceniała. Uśmiechała się pod nosem słysząc jego entuzjazm w głosie. Cieszyła się, że i ona może go uszczęśliwić. Może troszkę mniejszymi gestami niż on, ale to nie o to chodziło ile kto da lecz aby sprawiało przyjemność w równy sposób.
Anaya starała się zapamiętać wszystko, numer budynku, kod domofonu, liczę kroków do windy, od windy. Czuła, że jej serce waliło jak szalone. Bardzo ale to bardzo nie lubiła poznawać nowych miejsc, te co znała jej zupełnie wystarczały. Ale kochała Silasa na tyle mocno, że była w stanie zrobić dla niego naprawdę sporo co było widać po dzisiejszym dniu.
Sama nie wiedziała dlaczaego nie była w stanie zrobić chociażby kroku sama w tym mieszkaniu. Przecież Silas nie był na tyle głupi aby postawić coś na środku pokoju, bardzo dobrze o tym wiedziała. Brakowało jej pewności siebie w nowym otoczeniu, w końcu w miejscach, które znała od A do Z nawet nie wyglądała na osobę niewidomą, no chyba, że ktoś jej coś poprzestawiał.
Gdy poczuła jak ją objął i chwycił za rękę poczuła się nieco pewniej. Odliczała kroki i bardzo uważnie go słuchała. Chwilę wcześniej zdjęła buty aby móc czuć fakturę podłogi co mogło się wydawać nieco dziwne. Ponownie odliczała kolejne kroki i znajdowali się przy jakimś meblu wyciągała rękę aby go dotknąć. Niestety to był jedyny sposób na poznawanie świata przez Anayę.
Dostrzegła, że mieszkanie tak samo jak jej poprzednie nie było zawalone meblami. Kanapa i fotele miały bardzo miły materiał w dotyku i były miękkie. Ale to chyba z regału na książki najbardziej się ucieszyła, bardzo dobrze wiedział, że lubiła czytać. W swoim mieszkaniu miała pełno książek i niekiedy żałowała, że nie może odczytać normalnych liter. sypialnia również się jej podobała o ile można tak powiedzieć. Po prostu uważała, że było to miłe miejsce i nie pozabija się tutaj.
Spięła się nieco gdy doszli do pokoju gościnnego. Dobrze wiedziała, że ten pokój był przeznaczony do zupełnie czegoś innego. Jak byk był podpisany mianem pokój dla dziecka. A bardzo dobrze znał podejście Anayi do dzieci, w końcu nie chciała być matka, która nawet nie będzie w stanie ujrzeć swojego dziecka. Dostałaby wtedy szału i zapłakałaby się na śmierć. W końcu nie widziałaby jak jej dziecko stawia pierwsze kroki czy jakie piękne rysunki narysowało dla mamy. Nawet nie mogłaby się tym dzieckiem sama zajmować, bo nie widziałaby gdzie maluch się przemieścił. Byłaby wtedy o wiele większym kłopotem niż jest teraz a do tego nie mogła dopuścić.
Oczywiście fakt, że nie miała wstępu do kuchni bardzo ją smucił. Nie miała zamiaru bić mu talerzy ale gdy już wyjdzie z domu a ona zgłodnieje czy będzie chciała się napić kawy to co wtedy? Przecież nie będzie zawsze tak, że razem będą w domu. Na starych mieszkaniu stłukła mu kilka kubków i talerzy ale nigdy nie robiła tego umyślnie. Gdyby wszystko odstawiał na miejsce takie sytuacje nie miałaby miejsca.
No i należy wspomnieć, że dostrzegła trik z dywanami, który bardzo ją ucieszył.
Faktem o zasłonach nie bardzo się przejęła. W końcu i tak nie patrzyła przez okna. Ręką odnalazła łyżeczkę i nią zaczęła badać kawałek ciasta, który miała na talerzyku. Powoli wsadziła sobie kawałek do buzi. Zastawiała się co mu odpowiedzieć, odczuwała to jak bardzo mu zależało. Odetchnęła cicho pod nosem i odezwała się:
- Podoba mi się, naprawdę. Tylko trochę się boję, wiesz nowe miejsce. No i bardzo mnie smuci zakaz wchodzenia do kuchni. A jak będę głodna albo będzie mi się chciało pić jak nie będzie Cię w domu?
Ayana
[ Bardzo dziękuję za ciepłe słowa! :) ]
OdpowiedzUsuńMonchi
[ Twoje zdjęcie też jest bardzo ładne. Dark Restaurant, fajna nazwa i gdyby to był jakiś blog fantasy to pomyślałabym, że są tam duchy czy coś, ale skoro to zwykłe miasteczko to na myśl przychodzą mi tylko te restauracje, oglądałam kiedyś na Discovery, gdzie jest strasznie ciemno i nikt nikogo nie widzi a ludzi obsługują niewidomi, którzy lepiej sobie tam radzą niż ci widomi. Tak mi głupio do głowy wpadło.
OdpowiedzUsuńFajna postać, lubię kucharzy i szefów kuchni :) ]
Charles
[ Dziękuję za powitanie. No cóż nieskromność jest teraz w modzie. ]
OdpowiedzUsuńElysse
[ U mnie w domu zamieszanie bo cała rodzina się zbiera. Wada mieszkania w domku </3 ]
OdpowiedzUsuńSiedziała nieco skrępowana na kanapie co można było dostrzec. Była w nowym miejscu, nie znała go na tyle aby móc usiąść po turecku na kanapie i siegnąć ręką po swoją ukochaną książkę, która leżała na stoliku gdzie położyła ją wcześniej. Nie miała swojego ukochanego koca i muzyki. No i ten zapach farby doprowadzał ją do szału, czuła się jak w sklepie budowlanym. Rzecz jasna nie powiedziała mu o tym, chciała dać mu odczuć, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Nigdy nie uważała Silasa za gorszego człowieka. Ona dużo czytała, ponieważ jako dziecko nie miała kolegów, z którymi mogła pobiegać po podwórku. Goldman biegał wraz z kolegami za piłką gdy ona wodziła palcem po wybrzuszeniach na kartkach. Ale nie narzekała na swoje nieciekawe dzieciństwo, doskonale to rozumiała. Nie była wymarzonym towarzyszem na wycieczki, nocne imprezy czy na zwykły spacer, w końcu w każdej chwili mogła wpaść na jakieś drzewo czy śmietnik.
Zdążyła zjeść cały kawałek ciasta. Co jak co ale gdy była zestresowana potrafiła zjeść konia z kopytami. Na pierwszym oficjalnym spotkaniu z rodzicami Silasa ponoć zjadła dwa talerze obiadu. Nie widziała jak jej ukochany dokłada jej cały czas bo dziewczyna wolała mieć coś w ustach by nie musieć mówić. Ale i tak nie mogła się pozbyć wrażenia, że jego rodzice uważają, że związek z nią był jedną z gorszych decyzji w życiu syna. W końcu zmarnuje mu życie, uwiąże go i on zamiast żony będzie miał osobę niepełnosprawną, którą wiecznie trzeba się zajmować. Według brunetki to oni nawet jej nie lubili. Możliwe, że wyolbrzymiała to wszystko ale ich ton głosu nie zawsze był szczery a przynajmniej tak się jej wydawało. W końcu nigdy nie widziała ich min. Poznała ich jedynie poprzez podanie sobie dłoni, dotykanie twarzy byłoby zbyt dziwne jak na przyszłą synową.
- Mogę sobie nie robić jeść ale muszę wiedzieć gdzie leżą jakieś owoce albo jeden kubek i kawa. Inaczej umrę z głodu czekając na ciebie. Albo kup mi jeden plastikowy talerz i kubek! Wtedy Ci nic nie potłukę a będę mogła sobie coś zjeść. - nie dawała za wygraną. Chciała mieć jakąś alternatywę, myślała typowo logicznie.
Chciała mu jeszcze pomarudzić troszkę ale nie zdążyła. Poczuła jak pewnym ruchem uniósł jej podbródek i złączył ich usta. Pocałowała go w delikatny, czuł sposób. Jej dłonie po chwili odnalazły jego uda z nich powędrowały na plecy mężczyzny by móc go tym samym chociaż lekko przytulić. Wszystko wokół niej było nowe, całe szczęście, że Silas był taki sam. Marudził jak zawsze, pachniał jak zawsze, nie zmieniał się. I to właśnie to w nim kochała, mimo tylu wydarzeń i biegu czasu był nadal tym facetem, którego pokochała.
[Hej. Bardzo dziękuję za takie miłe przywitanie :) Twój pan jest też bardzo ciekawy, na dodatek zaintrygowała mnie ta restauracja. Czy można dowiedzieć się o niej czegoś więcej? :) + czy znalazłby się czas i ochotę na jeszcze jeden wątek do twojej kolekcji?]
OdpowiedzUsuńVittoria Gianni
[Powiem szczerze, że dopiero po przeczytaniu twojego komentarza to sobie uświadomiłam. :)
OdpowiedzUsuńElsa, która bardziej przypomina Annę niż Elsę. :D
Również witam. \
Elsa L.
[ Bo ja zdolną osobą jestem i szybko załapuję :) No i ci niewidomi w tym dokumencie radzili sobie bardzo dobrze i klientów też obsługiwali sprawnie.
OdpowiedzUsuńRównież życzę dobrej zabawy c: ]
Charles
[Ja tam lubię większość jego książek, chociaż rzeczywiście Ręka Mistrza trochę męczyła. I również witam :)]
OdpowiedzUsuńNicolas
[Powinnam się upominać, czy nie powinnam? :) ]
OdpowiedzUsuńAlison
[To wszystko wyjaśnia xD życzę Ci powodzenia w takim bądź razie :D ]
OdpowiedzUsuńAlison
[ Hehe, chcecie mnie wpakować za kratki? ;c Mam się czuć jako kryminalistka ? :D Witam i pytam czy może jakiś wątek ? ]
OdpowiedzUsuńElizabeth Havray
[Od pewnego czasu zaczęłam robić tylko kobiety po trzydziestce. Ciekawa sprawa z tą restauracją, poszłabym kiedyś to takiej. Mam okropny wzrok, więc miło byłoby posiedzieć w ciemności.]
OdpowiedzUsuńM.L.
[ Fizjologia mnie wciągnęła :< ]
OdpowiedzUsuńOna w myślach jego wujostwo nazywała rodzicami. W końcu naprawdę tak się zachowywali. Gdyby nie fakt, że wiedziała o tym od bardzo dawna jako dorosła kobieta by się nie domyśliła. Anaya uważała, że lepszy skarb nie mógł mu się trafić bo Ci ludzie byli bardzo wyrozumiali i widać, że dbali o Silasa, który nigdy nie chciał zbytnio sprawiać im problemów.
Sama do końca nie wiedziała czy jej rodzice byli zadowoleni z faktu, że ich córka ma takiego a nie innego faceta. Wiele razy bywało, że jej matka błagała ją aby wracała do domu i rzuciła tego faceta w pizdu. Potem miała humorki, że Silas jest wspaniały i ona tak go kocha. Matka Anayi była na tyle dziwną osobą, że trudno było za nią nadążyć. Sama dziewczyna przypominała raczej spokojnego ojca, który podszedł do tego w bardzo fajny sposób. Powiedział swojej córce, że jeśli go kocha niech jedzie ale gdy będzie chciała wrócić wystarczy jeden telefon. Od zawsze była jego oczkiem w głowie ale nie potrafił tego okazywać. Możliwe, że to właśnie po nim Jorgen miała problemy z okazywaniem uczuć.
Uśmiechnęła się pod nosem słysząc jego śmiech gdy wspomniała o plastikowych akcesoriach w kuchni. Ona myślała czysto realistycznie. I prawdą było to, że jak się na coś uparła to nie można było jej przegadać. Jak to się mawia, była uparta jak osioł. Ale to właśnie dzięki temu osiągnęła kilka rzeczy w swoim życiu, rzeczy które według większości ludzi były niemożliwe.
Zdziwiła się nieco kiedy na nią naparł ale bez protestów położyła się na kanapie. Uśmiechnęła się pod nosem czują jego dłonie wodzące po jej ciele. Lubiła gdy ją dotykał, szczególnie w taki sposób. Było to dla niej bardzo intymne szczególnie zważając na to, że oczekiwanie na jego pieszczoty było samo w sobie przyjemnością. Nigdy nie wiedziała jak dotknie, kiedy dotknie i gdzie dotknie.
Na wzmiankę o sukience pokręciła lekko głową rozbawiona. Lubiła sukienki ale latem. W jesień było to uciążliwe, ponieważ trzeba było nosić do tego rajstopy. A dla niej były one trudne do założenia to raz a dwa nawet mogłaby chodzić cały dzień z oczkiem i wyglądać okropnie nie zdając sobie z tego sprawy.
- A ja ciebie lubię. - powiedziała z lekkim uśmieszkiem i przeniosła dłonie z jego pleców na jego kark i docisnęła go do siebie aby móc go znów pocałować.
[ Hoho ! Brutalność widze we wkrwi :d Ugh wiem co czujesz ;/ Spoko chętne tylko jakiś pomysl :D Sądzę że krótkie wypowiedzi lubisz :) ]
OdpowiedzUsuńElizabeth Havray
[Rzadko piję, więc chyba jestem desperatką :D I mam desperacką nadzieję na dobrą zabawę tutaj, co od długiego czasu nie miałam porządnego wątku :C
OdpowiedzUsuńI och, zainteresowała mnie ta restauracja (jak wszystkich pewnie), o cóż z nią chodzi? :)]
//Vinga.
[To zacznę ten drugi wątek ^^]
OdpowiedzUsuńKiedy tylko znalazła wolny wieczór w swoim kalendarzu ruszyła do torebki i wyciągnęła z niej karteczkę z numerem Silas'a. Wybrała numer i umówiła się na dzień, który pasował i jednej i drugiej stronie.
Żwawym krokiem szła przez miasto szukając budynku o podanym adresie. Szybko poszło jej odnalezienie go, w końcu mieszka tu już sporo czasu. Na rękach niosła niewielki wypiek schowany tak, aby nie zmarzł i zachował świeżość. Lubiła piec, ale w gościnę nigdy nie bawiła się w wielkie placki. Wiedziała, że zwykle kawałki ciasta zostają i są powodem nie jednego marudzenia. Idąc do dość marudnego Silasa upiekła babkę na trzy, góra cztery osoby. Z szerokim uśmiechem zatrzymała się przed drzwiami i zadzwoniła/zapukała.
Camille
Siedzenie na tyłku i nicnierobienie byłoby najgorszą rzeczą, którą mogłaby zrobić Rosa. Dopóki działała, choć ostatnio widocznie niezbyt sprawnie, to miała motywację, aby robić to dalej. Wiedziała, że kiedy tylko zaprzestanie prób uratowania lokalu, który otworzyli jeszcze jej dziadkowie, to straci nawet motywację do tego, aby w dalszym stopniu poświęcać tylko czasu synkowi, gdyby nie miała na głowie cukierni, to pewnie szybciej traciłaby cierpliwość do nieco nadpobudliwego ośmiolatka, który swoją energią potrafił zarazić niemal wszystkich w swoim towarzystwie.
OdpowiedzUsuńCo się dzieje? Na to pytanie nie potrafiłaby odpowiedzieć jednym słowem, ba, nawet jednym zdaniem, jednak gdyby miała to wszystko podsumować, mogłaby rzecz, że jest kiepsko, źle i do dupy. Rosa rzadko się poddawała, ducha walki odziedziczyła po rodzinie ze strony matki i zawsze walczyła o to, co było jej bliskie. A cukiernia, nawet jeśli zadłużona, stanowiła sporą część jej życia. Od małego pałętała się po kuchni i po sali, między klientami, którzy wtedy przychodzili tu częściej i było ich więcej.
— Ufam ci, Silas, ale nie o zaufanie tu chodzi… — odpowiedziała cicho, podeszła do ekspresu do kawy, podstawiła niewielką filiżankę, bo nagle uznała, że przyda jej się odrobina mocnej, parzonej kawy, która zmotywuje ją do przetrwania dnia dzisiejszego. Przez chwilę dało się słyszeć tylko pracujący ekspres, a kiedy Rosa do ręki wzięła filiżankę, spojrzała na mężczyznę i wzruszyła lekko ramionami. — Też się napijesz? — spytała, próbując uciec od tematu, ale uznała, że nie ma to żadnego sensu. — Moja matka kilkanaście lat temu wzięła kredyt. Przez jakiś czas go spłacała, ale zadłużenie nadal jest duże i chcą, żebym to teraz spłaciła… Ale z czego, Silas? Ledwo stać mnie na nowe podręczniki dla Vincenta — skrzywiła się, umoczyła usta w mocnej kawie i przymknęła na moment powieki. Nienawidziła narzekać, skarżyć się. Nie chciała uchodzić w oczach innych za ofiarę. Tym bardziej w oczach przyjaciół.
Rosa
[ Ekhemeheemem <-- kaszel, co by subtelnie przypomnieć, że ślub się zbliża, a S. nie potrafi wciąż tańczyć :D ]
OdpowiedzUsuńClaudia
[Ależ ja nie marudze xD]
OdpowiedzUsuńPsychopatką nie była. Miała jedynie psychiczne zapędy i dziwne wyobrażenia niektórych sytuacji. Co wcale nie oznaczało, iż od razu była skazana na jakąś chorobę psychiczną. Wielu ludzi miało ukryte fantazje. Jedni chcieli być bici podczas seksu, inni mieć ślub na statku, a jeszcze inni pragnęli stworzyć dom dla rodziny jadowitych wężów. A Merrickówna chciała tylko powiesić nieznośnego mężczyznę z jeszcze bardziej nieznośnym charakterkiem.
Nie miała zamiaru posuwać się dalej. Głaskanie po włosach i klepanie po brzuchu z całą pewnością jej wystarczyło na tym etapie znajomości. Ponadto jakoś tak dziwnie by się czuła, kiedy by się do niego przytuliła. Nie lubiła go aż tak bardzo, nie przesadzajmy.
- Ał! - mruknęła szybko, patrząc na chłopaka z wielkim oburzeniem. Jak on w ogóle mógł tak odtrącić jej rękę? Co prawda nie zabolało, ba! Nawet ślad nie pozostał. Jednak ją trzepnął, a to podchodziło pod przemoc.
- Ciebie podziwiać? Uwierz mi, że nie ma czego - cmoknęła zabawnie w jego stronę. Rozejrzała się w koło, w poszukiwaniu jakiś klientów. Jednak nikogo nie było na radarze, więc odetchnęła z ulgą, bo nie musiała pracować. Nie była to tak naprawdę trudna praca. Wystarczało podgrzać bułkę, wsadzić w nią ciepłą parówkę, całość wmocować w specjalną folię i dać klientowi. Mało kiedy zdarzało się, iż chcieli do kompletu jakaś sałatkę. Zresztą, sałatek było tak dużo, że aż dwie. A nie wszyscy lubili składniki, które się w nich znajdowały.
- Jak nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze - stwierdziła z trudem powstrzymując się od ponownego klepnięcia go w brzuch. - Ale jako, że tutaj kasy nie ma, więc to raczej miłość. Choć ciężko mówić w tym wypadku o miłości - zamyśliła się głęboko, ponieważ nie za bardzo wiedziała jak odpowiednio przedstawić całą tę sprawę. W końcu jednak się poddała. Jeszcze raz rozejrzała się w koło, aby upewnić się, że nikt nie widzi i nikt ich nie podsłucha.
Wspięła się na palce, dotykając lekko jego ramion. Nie jej wina, iż był od niej tyle wyższy! - Syn właściciela - jęknęła cicho, pośpiesznie się od niego oddalając, bo nie chciała znów dostać po łapach. Stanęła w bezpiecznej odległości, a dłonie wsunęła do kieszeni spodni. - Więc sam rozumiesz dlaczego lubię tę pracę - powiedziała, z cichą nadzieją, iż nie jest tak tępy jak większość facetów i połączy wszystkie fakty z jeden.
Alison
[Najpiękniejsze :) Dziękuję, witam serdecznie.]
OdpowiedzUsuńZuza
[ Oczywiście :P ]
OdpowiedzUsuń- Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale była to liczba z zerem na końcu - odpowiedziała swobodnie na jego pytanie, uśmiechając się szeroko. Zero miało na końcu zero. Więc nie kłamała.
Nie rozumiała dlaczego jest taki niezadowolony. W końcu sam tego chciał, prawda? Ona nie zmuszała go do niczego, wręcz robiła mu przysługę. Jeśli nie chciał tańczyć, to po co prosił ją o pomoc? Jego nastawienie zdecydowanie nie wróżyło dobrze. Ale nie chciała się zrażać z góry. Wciąż zachowywała entuzjazm, uśmiechała się i próbowała go tym zarazić. Nawet jeśli jego spojrzenie w pewnym momencie mogłoby ją zabić, gdyby tylko miało taką moc.
- To nie ma być żadna praca w kamieniołomach, żeby być aż tak nieszczęśliwym i złym - rzuciła, gdy w końcu stwierdził, że chce mieć to za sobą.
- Masz jakąś konkretną piosenkę, albo coś? Wzięłam kilka płyt, ale to przecież twój ślub i możesz mieć coś upatrzone - spytała już poważniej. W końcu musieli zabrać się do pracy. Nie chciała przez pół dnia być obdarzana tym gniewnym spojrzeniem i jeszcze nic nie zrobić. Tak mógł ją zabijać w myślach, ale przynajmniej będzie mogła go krytykować albo coś...
[ Ach, przepraszam, że tak krótko. Ostatnio jestem strasznie nieogarnięta ;/ ]
[Dziękuję bardzo za miłe słowa. ;3 Cześć, kombinujemy coś?]
OdpowiedzUsuńEdith Henson
[ Dziś albo jutro odpiszę, aahhh te święta ;x]
OdpowiedzUsuńSpojrzała karcąco na mężczyznę słysząc powitanie i uśmiechnęła się szeroko, gdy się poprawił.
OdpowiedzUsuń- Spróbuj tylko marudzić, wtedy tak Ci doradzę w sprawie firanek, że kobiety będą uciekać po przekroczeniu framugi drzwi - zaśmiała się. - Poza tym tu jest ledwo sześć kawałków, więc dasz radę, najwyżej nakarmisz gołębie - uśmiechnęła się szeroko i wręczyła mu wypiek. Zdjęła kurtkę, wszystko pochowała i porozwieszała na odpowiednie miejsca. Mimo tak zwykłych czynności ruchy dziewczyny wydawały się niezwykle wypełnione energią. Rozejrzała się z lekkim uśmiechem. - No, na tą chwilę mieszkanko wygląda całkiem całkiem - kiwnęła głową zadowolona i spojrzała na gospodarza. - Prowadź na salony - dodała z francuskim akcentem cały czas się uśmiechając.
Camille
[Nie zabijaj za kolejny poślizg. :D]
OdpowiedzUsuńPojawienie się Vincenta nie wpłynęło na jej pracę, bo najpierw pojawił się on, a dopiero potem dostała cukiernię i została szefową. Matka pomagała jej wystarczająco długo, ale podobnie jak Rosa – przez większość swojego życia musiała sama zmagać się z dobytkiem po rodzicach i był już wystarczająco zmęczona prowadzeniem lodziarnio-cukierni i wychowywaniem jedynej córki. Nie chciała, aby Rosa popełniała jej błędy, ale jednak, stało się. Obie były samotnymi matkami i obie pracowały niemal w pojedynkę. Młoda Lucchese była tym po prostu zmęczona. Nie obwiniała o to syna, bo to on dawał jej drobne chwile wytchnienia, kiedy razem oglądali kolejny film animowany lub przygotowywali plastyczne prace na zajęcia w szkole. Mimo tego, że Vinnie dawał jej w kość swoją niewielką nadpobudliwością, to przy nim odpoczywała. A i tak był wiecznie padnięta, choć nie dawała tego po sobie poznać.
— Oszczędności? — wzruszyła lekko ramionami. — Mam ich trochę, zaczęłam odkładać trzy lata temu co miesiąc drobną sumę, żeby nie martwić się w przyszłości edukacją Vincenta – przyznała, bo nigdy nie myślała o zaciąganiu kredytów czy pożyczek, a doskonale wiedziała, że to było dorazowo najlepsze wyjście, z którego trudno było wyjść.
Uniosła brew, słysząc coś o partnerze lub fuzji. Rosa, kobieta bez wykształcenia wyższego, nie wiedziała na czy to wszystko ma polegać. Nie interesowała się biznesem na tyle, wiedziała tylko, co ma robić, aby zawsze wychodzić na prostą z cukiernią. Wiedziała, co dodawać, a co odejmować. Wiedziała, jak kalkulować i jak nie przesadzać. Tego uczyła się już w szkole średniej, kiedy pomagała matce w księgowości. Ale teraz? Czuła się bezradnie, a chęć pójścia na jakieś studia wieczorowe w tym właśnie temacie mogły jej pomóc. Nie była stara, mogła śmiało kontynuować naukę. Problem polegał tylko na tym, że nie była pewna, czy znajdzie czas.
— Partner biznesowy? Ktoś miałby ze mną prowadzić cukiernię? — spytała, odstawiając już pustą filiżankę na blat.
Rosa
[ Przepraszam bardzo za moje opóźnienia. Jakoś dziś cały dzień zabierałam się za odpis ale nawet i po małej przerwie trudno jest znów coś napisać. Zobaczymy co z tego wyjdzie. ]
OdpowiedzUsuńMimo wielu nieporozumień czyli całkiem dobraną parą. Potrafili się zaakceptować i znosili swoje humorki chociaż nie było to łatwe. Anaya miała o tyle trudno, że nigdy nie widziała miny ukochanego i jego emocje wyczuwała w głosie a czasem przy bliższym kontakcie przy napięciu mięśni. Nie wyobrażała sobie aby teraz na tej właśnie kanapie mogłaby znajdować się z innym mężczyzną. Zapewne wstydziłaby się bardzo swojego ciała, Silas bardzo dobrze je znał i jak widać odpowiadało mu. Wiadomo, że ona nie widziała tego czy owego i czasem mogłaby się ośmieszyć.
Jorgen nie miała bladego pojęcia o modzie, wiedziała o niej tyle co z telewizji, radia i opowieści koleżanek. Przecież nie mogła pooglądać sobie gazet typowych dla kobiet. Zdawała się na pomoc osób otaczających ją. Ale niestety nasza brunetka była marudna co do materiału z jakiego jest zrobione ubranie, ponieważ dużo swetrów ją gryzło a bluzki musiałaby być miękkie w dotyku. Doceniała to jak jej narzeczony potrafił chodzić z nią kilka godzin po sklepie bo jak coś już jej wybrał ona musiała dokładnie to dotykać, w sumie nawet nie bardzo wiedziała jaki ma rozmiar.
- Może troszkę bardziej niż lubię. - powiedziała lekko się z nim drocząc. Kiedy wsunął pod nią ręce odruchowo zrobiła lekki łuk aby łatwiej było mu się dostać ale kurczowo trzymała się kanapy. Nie znała jej i bała się, że w każdej chwili może runąć na ziemię. A to nie byłoby zbytnio pociągające.
Nie czuła się skrępowana będąc przy nim nago, w końcu wiele razy ją tak widział. Chyba pierwszy raz był najgorszy kiedy wydawało jej się, że każdy kawałek jej ciała zapewne jest okropny i mu się nie spodoba. Czując się bezpieczniej na kanapie jej dłoń zacisnęła się lekko na jego karku by następnie zsunąć się po plecach. Znała jego ciało i bardzo jej to odpowiadało. Lubiła czuć jego mięśnie czy poszczególne wystające kości. Przejechała dłonią po jego włosach chwilę później gdy pocałował ją w brzuch, na jej twarzy można było dostrzec lekki uśmieszek, który wskazywał na zadowolenie z odczuwanych pieszczot. W takich momentach czuła się jak jedyna kobieta na świecie mimo to, że przecież tysiące ludzi w tym momencie zapewne robiło to samo.
Anaya
[ ooo ciekawee ale sądze że ten drugi :) Zaczniesz czy może ja ? ]
OdpowiedzUsuńElizabeth Havray
[Kucharz<3]
OdpowiedzUsuńLuna
[ W takim razie cierpliwie czekam ^^ ]
OdpowiedzUsuń[ Naprawdę nic się nie stało. Sama dopiero wróciłam do blogowego życia a zaraz sesja i będę żyła dziwacznym trybem. Cieszę się, że wątek się nie urwał. ]
OdpowiedzUsuńAnaya nie potrafiła swojej osobowości przypisać do odpowiedniego kraju. Uważała, że jest mieszanką wielu kultur. Miała typowo angielski czarny humor, bywała ponura jak ludzie ze Skandynawii a gdy się zdenerwowała przypominała temperamentną włoszkę. Czasem miała wrażenie, że nawet nie jest jedną osobę, była rozdarta pomiędzy kilka światów, które za cholerę nie chciały połączyć się w całość. Mówiła sobie, że jest młoda, że uczucie nie przynależności do czegoś zniknie. W końcu dopiero teraz zaczęła swoje samodzielne dorosłe życie. W planach miała ślub, czy nie właśnie tego powinna pragnąć kobieta? Miała dobrą pracę, z której mogłaby samodzielnie się utrzymać. U boku miała ukochanego, który potrafił naprawdę dużo dla niej zrobić i co najważniejsze był w niej zakochany bez pamięci. A ona głupia nie potrafiła tego docenić. Bywały momenty gdy sądziła, że nie jest odpowiednią kobietą dla Silasa, uważała, że zasługuje na kogoś lepszego kto w o wiele lepszy sposób okaże mu swoje uczucia i nie będzie miał do niego pretensji gdy też będzie chciał pomóc.
Gdy połaskotał ją lekko na jej warzy pojawił się lekki uśmieszek. Dobrze, że nie widziała siebie kurczowo trzymającej się kanapy bo rzeczywiście musiało to wyglądać komicznie. Jednakże nie była w stanie nic na to poradzić. Nie znała tego mebla a mimo, że ufała swojemu partnerowi nie czuła się pewnie w nowym lokum. Na jego hasło objęła go a gdy ją niósł w końcu się odezwała:
- Nie jestem zołzą. Nie mów tak bo jeszcze zacznę nią być.
Chwilę później leżała już na łóżku i domyśliła się, że w tym momencie mężczyzna zapewne zdejmuje części swojej garderoby. Ona odruchowo wyciągnęła ręce na boki aby sprawdzić ile materaca zostało z każdej strony. Co jak co ale był całkiem spory co jej wcale nie przeszkadzało.
Anaya nie należała do kobiet, które rzucały się na faceta by zedrzeć z niego ubrania i uprawiać seks na kuchennym stole. Nie miała w sobie na tyle pewności siebie to raz a dwa samo ściąganie ubrań w jej wypadku mogłoby zająć dużo czasu. Nie posiadała również doświadczenia w tym wszystkim. Znała tylko taki seks jakiego doświadczyła z Silasem. Był jej pierwszym i jak widać ostatnim mężczyzną, z którym to zrobi. Czasem było jej głupio, że mężczyzna miał takie doświadczenie a ona była w tym wszystkim zielona i to dosłownie.
Gdy musnął jej usta poczuła się pewniej, ze tu jest i nie zostawił jej samej. Uwielbiała gdy ją obdarowywał pocałunkami, powodowały przyjemne dreszcze i najważniejsze było to, że był blisko niej. Muśniecie mężczyzny pomiędzy jej nogami spowodowało, że jej nogi bezwarunkowo drgnęły, w sumie jak cała ona.
Jego słowa wywołały nieco zdziwienie na jej twarzy. Dobrze wiedział, że nie była wylewną osobą jeśli chodziło o uczucia. Sam fakt, że przy nim była i pozwalała mu się dotknąć w taki sposób świadczył o jej uczuciach. Ale jak widać to było dla niego zbyt mało. Te dwa słowa z jej ust znaczyły sporo dla niego a z jej ust jakoś nie chciały przejść. A jego dotyk na jej udach wcale nie pozwalał jej się skupić.
- Przecież dobrze wiesz, że Cię kocham. - powiedziała w końcu po chwili lekko przygryzając dolną wargę czując kolejny przyjemny dreszcz.
[A cześć, dzień dobry. Taa, intubować, szkoda tylko że później tak gardło boli :p Chęć na wątek? Bo u mnie jakieś jeszcze się przydadzą.]
OdpowiedzUsuńMaricel
[O, i właśnie stanęła mi przed oczami taka sytuacja. Silas zwyczajnie zachorował. Przepisano mu milion zastrzyków. Mamy weekend. On sam nie jest w stanie dojechać do pogotowia. Pielęgniarka też nie może dziś- z racji wolnych dni- przyjść do niego. Tak jest więc zmuszony poprosić swoją dobrą koleżankę o pomoc. A na miejscu- jak to oni- nie obejdzie się bez dogryzania. A ona będzie miała akurat idealną sytuację do dokuczania mu- większa dwa razy igła, bardziej bolesne wkłucie itd. :D Coś takiego?]
OdpowiedzUsuńMaricel
[Cóż... taki mamy klimat :D A tak szczerze, Olivier wcale nie jest taki smutny. Może ten opis trochę smętny wyszedł, ale nie miałam tego na celu.
OdpowiedzUsuńDziękuję, a skąd się znamy? Wybacz, ale nie poznaję nicku :([
Olivier
Anaya stała się gruboskórna przez złośliwości dzieci i co jak co ale innej Silas jak i inni ludzie nie mieli okazji jej poznać. Zawsze udawała, że jest silna, ponieważ nie chciała swojej bliskich martwić jeszcze bardziej. I tak jej matka nie spała po nocach martwiąc się, że ktoś mógł zostawić źle buty w przedpokoju a nasza An wstając do łazienki mogła się o coś potknąć. Nasza brunetka będąc dzieckiem potrafiła dwa dni chodzić ze złamaną nogą aby tylko nie martwić swojej mamy. Nienawidziła wzbudzać współczucia.
OdpowiedzUsuńPochlebiało jej to, że Goldman był w nią tak zapatrzony ale ona niestety tego nie miała. Bardzo cieszyła się, że był obok. Nie znała innej sytuacji. Nie mogła związku z nim porównywać do jakiegokolwiek innego. Nigdy nie całowała się z nikim innym niż z Silasem. Żaden inny mężczyzna nie widział jej nagiej i nie posiadł jej ciała. Bardzo dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że faceci lubili być pierwsi. Nasłuchała się o tym od swojej siostry i jej koleżanek bo w końcu ktoś musiał się nią opiekować. Czasem wyobrażała sobie jakby to było uprawiać seks z innym mężczyzną. Czy są to jakieś inne odczucia? Pocałunki na pewno są inne, ponoć każdy człowiek inaczej się całuje. Potem klęła siebie w myślach, że jest w stanie myśleć o czymś takim mając obok siebie faceta, który według wszystkich ludzi szalał za nią.
Słowo romantyzm w żadnym stopniu nie pasowało do osoby takiej jak Anaya. Niestety nie potrafiła okazywać uczuć w sposób przyjęty przez społeczeństwo. Nie potrafiła mówić słodkich rzeczy pięćdziesiąt razy dziennie, obściskiwać się na środku ulicy. Była nieco chłodna ale gdy ktoś już ją znał dobrze wiedział, że potrafiła okazywać uczucia. W nieco inny, ubogi sposób ale starała się.
Gdy złączył jej nogi podniosła lekko pośladki wiedząc co chce zrobić. Na jego słowa pokręciła lekko rozbawiona głową. Co jak co ale jak się uparł bywał tak samo upierdliwy jak ona. Tylko, że on robił to w delikatniejszy sposób. Jego poczynania sprawiły, że z jej warg wydobyło się ciche westchnienie. Wiedział jak doprowadzić ją do szaleństwa. Przez to wszystko nie mogła się zbytnio skupić.
- Kocham Cię. - powiedziała w końcu i ponownie mógł usłyszeć jej westchnienie.
Co jak co ale mężczyzna sprawił, że kobieta była naprawdę pobudzona. Czuła, że zaraz nie wytrzyma odczuwając przyjemność z jego pieszczot. Jej westchnienia były coraz głośniejsze, czasem pomiędzy nie wkradały się ciche mruknięcia czy pojedyncze jęki. Kiedy usłyszała dźwięk naciąganej gumki jego bielizny uśmiechnęła się bo wiedziała co zaraz ją czeka. Jego słowa wyprowadziły ją z równowagi. Spowodowały, że momentalnie zacisnęła nogi i wsparła się na łokciach.
- Żartujesz sobie w tym momencie? - spytała a dłuższa chwila milczenia uświadomiła ją w tym, że nie. Przeklęła cicho pod nosem. - Po co w ogóle zaczynałeś skoro dobrze wiesz, że nie zrobię z Tobą tego bez zabezpieczenia. Silas nie chcę mieć niespodzianki za dziewięć miesięcy.
[Witam Pana Narzeczonego. ;)]
OdpowiedzUsuńJason Lahane
[Jeżeli znajdę sobie jakąś zatoczkę, gdzie uda mi się zakotwicz myślę że zostanę tu na dłużej jednak na razie nadal jej poszukuję. Niemniej jednak dziękuję za powitanie ;)]
OdpowiedzUsuńVeronica
Mogło to zabrzmieć dziwnie ale chciałaby mieć doświadczenia z innym mężczyzną by móc to wszystko porównać. Czuła się nieco przytłoczona myślą, że Goldman miał niejedną kobietę w swoim życiu a ona nawet nie zasmakowała ust innego. Był dwudziesty pierwszy wiek i z tego co wiedziała ludzie byli bardzo rozpustni w tych czasach. Nie marzyła o innym kochanku na każdą noc, nie była taką osobą. Przerażał ją jedynie fakt, że jej życie uczuciowe sprowadzało się do średniowiecznego albo i przedwojennego schematu. Jeden mężczyzna do końca życia. Jedyny dotykający jej ciało, jedyny smakujący jej ust. To, że go kochała na swój dziwaczny sposób nie oznaczało, że czuła się dobrze w tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńCała sytuacja, która nastała sprawiała, że się zdenerwowała. Dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że nie chciała mieć z nim dzieci. Była za młoda to raz a dwa nie chciała wydawać na świat czegoś czego nigdy nie ujrzy. Nie mogłaby zostać z dzieckiem sam na sam chociażby na moment. Nie mogłaby go trzymać na rękach bo przecież w każdym momencie mogłoby jej wypaść. Cholera jasna nawet głupiej pieluszki nie mogłaby zmienić. Silas jej nie rozumiał, w kwestii dzieci zachowywał się bardzo egoistycznie. Nie myślał o tym jakie to byłoby ciężkie dla Anayi, jakby wywróciło to jej przesadnie poukładane życie do góry nogami. Tylko, że ona nie mogła sobie pozwolić na jakiś zamęt w swoim smutnym żywocie.
Widziała po nim, że jej słowa go zabolały. Nic na to nie poradzi ale miała bardzo specyficzne podejście do tych spraw. Zdarzało się kilka razy, że odmówiła mu stosunku gdy zapomniał kupić prezerwatyw. Sama próbowała brać tabletki ale niestety miała po nich drętwienie nóg i lekarz powiedział, że nie powinna ich brać dla własnego dobra, ponieważ mogło się to przerodzić w paraliż. Co jak co ale osobie niewidomej do szczęścia tylko brakowało paraliżu, wtedy byłaby zupełnie bezużyteczna.
Chciała się podnieść ale poczuła jego pewną rękę, która na to nie pozwalała. Zapewne i tak miałaby problem z trafieniem gdziekolwiek w końcu to on zaniósł ją do sypialni. Nowe miejsce ją przerażało na tyle, że bała się wyjść z tego pokoju jakby tuż za drzwiami czekało bóg wie jakie niebezpieczeństwo.
- Ludzie starają się miesiącami ale są też takie przypadki, że się nie starają a dziecko się pojawia. - odpowiedziała niemalże machinalnie po tym jak skończył swoją wzmiankę na temat jeden stosunek nie zaszkodzi.
Chciała odpowiedzieć na drugą część jego wypowiedzi ale mężczyzna w ogóle nie czekając na jej odpowiedź zaczął całować ponownie jej ciało. Była tym wszystkim przerażona, ponieważ słyszała o stosunku przerywanym ale nigdy nie stosowała go z Silasem. Zawsze ale to zawsze się zabezpieczali, wcześniej nawet z dwóch stron. Bała się, że mógłby być na tyle uczciwy mówiąc jej prosto w twarz, że nie zdążył. A ona nie mogłaby dostrzec na jego twarzy czy mówi prawdę czy nie. Bo przecież to właśnie ten raz mógł sprawić, że za dziewięć miesięcy mogliby stać się rodzicami. Anaya załamałaby się, straciłaby jakiekolwiek siły do życia.
- Dobrze wiesz, że nie chcę mieć dzieci. Nie chcę mieć ich teraz i nie mam w planach mieć ich potem. Jest mi tu dobrze, tylko z Tobą. - powiedziała leżąc na łóżku mając puste spojrzenie skierowane w sufit. Wiedziała, że te słowa musiały go zaboleć. Dobrze o tym wiedział, mówiła mu o tym tysiące razy. Najgorsze było wieczne przypominanie mu o tym. Cisza była męcząca, westchnęła pod nosem i dodała: - Jeśli we mnie dojdziesz zabiję Cię, obiecuję.
[Dzięki za przywitanie ;D Może wątek?]
OdpowiedzUsuńLorenzo
[Hej, hej, hej! :D Dzięki ponownie za przywitanie!
OdpowiedzUsuńMoże wątek? Kontynuacja tego, co nam nie wyszło z Vittorią? :D]
Cesare
[W końcu na tym zdjęciu Holland wygląda tak jak Ali w mojej głowie :D ]
OdpowiedzUsuńAlison nigdy nie uznałaby go za zapatrzonego w siebie egoistę. Raczej za człowieka niedowartościowanego, który przez żarty pragnie się dowartościować.
Parsknęła śmiechem słysząc te brednie o książkach i jego wielkich wyczynach.
- Kiedyś uratowałam żuczka. Zrobiłam dla tego świata, więcej niż ty - stwierdziła, wzruszając lekko ramionami. - Ja ocaliłam życie temu biednemu żuczkowi, a ty? A ty pragnąłeś tylko władzy i kasy i proszę! Co z ciebie wyrosło? Taki oto blondasek. Właściwie skoro blondynki są... mało inteligentne, to blondyni też, prawda? - uśmiechnęła się wrednie w jego stronę. Cała jej wypowiedź miała bardzo wzniosły charakter. Mimo to dało się usłyszeć nutkę rozbawienia, dzięki czemu całe to przemówienie nabrało żartobliwego charakterku. Przecież znał ją na tyle dobrze, że powinien wiedzieć, że nawet jeśli kogoś obraża to tylko na żarty.
- Młodość jest cudowna, staruszku - uśmiechnęła się uroczo. Co prawda nie znała dokładnego wieku Silasa, jednak nie dawała mu więcej niż trzydzietu lat.
- Nie mów tak, bo jeszcze pomyślę, że jesteś o mnie zazdrosny - puściła w jego kierunku oczko. Nawet przez myśl by jej to nie przeszło. Miał w końcu narzeczoną, a skoro ją miał, to ją kochał i nie zawracał sobie głowy takim upierdliwym chochlikiem jak Alison. Zresztą to byłoby też dziwne z wielu innych powodów.
- O wilku mowa... - mruknęła Alison z nieznacznym śmiechem na ustach, widząc zbliżającego się Igora.
- Cześć Ali - powiedział, a ta kiwnęła mu lekko głową. - Widzę, że masz gościa...
- Tak. Igor, poznaj to jest Silas mój... - zacięła się, nie mając pojęcia jak przedstawić ma kolegę. Spojrzała na niego wyczekująco. Skoro chce przeganiać Igorka, to teraz ma do tego wolną rękę, a co tam. Może być zabawnie.
Alison
[Aaa miała być najpierw lekka wojenka w restauracji, że coś tu Silas nie halo podał, a później kolejne spotkanie, jakieś przeprosiny ze strony mojej postaci i zakumplowanie.Vittoria miała być kimś w rodzaju przyjaciółki Silasa od wybijania mu dziwnych rzeczy z głowy. Cesare jest do niej podobny, więc możemy kontynuować jeśli chcesz :)]
OdpowiedzUsuńCesare
[Już lubię ten wątek.]
OdpowiedzUsuńJasne, że wolałaby spędzić wolny- o dziwo- dzień w domu, odpoczywając i szykując się na nadchodzące święta. Co więc nakłoniło ją do rezygnacji i wyboru miłego spotkania z serdecznym kolegą? Może to dlatego, że jego siostra była jej dobrą koleżanką... a Silas? Bądź, co bądź- był jej równie bliski (jak nie bardziej). Mimo tego, że tak bardzo lubili uprzykrzać sobie życie, wiedziała że musi pomóc. Swoje przygotowania do wizyty zaczęła z myślą, że jedzie tam jako lekarz- w końcu Goldman był chory, uznała że to nie byłoby fair. Z szafki wyjęła kilka strzykawek i igieł w różnych rozmiarach oraz rękawiczki. Nie mogła zapomnieć też o swoim seledynowym stetoskopie, z którym niemal nie rozstawała się nigdy. Wrzuciwszy to wszystko do swojej torby, wyruszyła na wizytę.
Jak zwykle serdecznie przywitała się z siostrą swojego "przyjaciela", zamieniły kilka zdań. Westchnęła cicho, słysząc jego głos z sąsiedniego pokoju. Podniosło jej się ciśnienie i akurat teraz-o ironio- dziewczyna opuściła swój dom. Ruszyła do chorego (dosłownie, gość był stuknięty).
-Tak Silasku, ja też się cieszę, że w końcu mogę Cię zobaczyć.- i poprzednie postanowienie prysło w momencie jak bańka mydlana, ale tylko w części. Złośliwość nie wygryzie lekarskiego obowiązku, ale trochę podokuczać nie zaszkodzi- tym bardziej, że temu nawet w chorobie nie zamykała się jadaczka.- Daj spokój, zdychałbyś cały dzień, bo nikomu nie chciałoby się przyjeżdżać w dzień wolny do takiego...- nie dokończyła. W gruncie rzeczy często tak robiła, pewnie zdołał się przyzwyczaić. Rzuciła torbę na fotel obok łóżka, rozejrzała się. Zdjęła opakowanie antybiotyku z szafki znajdującej się nieopodal i wyjęła jedną fiolkę. Wstrząsnęła ją i postawiła na stoliku.- Bóle wciąż narastają? I czy gorączka ustępuje? - zapytała. Sama zerknęła na termometr- wskazywał 38 stopni, co było względnie normalne dla tego typu choroby. Pogrzebała chwilę w torbie i wyciągnęła z niej wszystko co potrzebowała- cały medyczny arsenał.- Krwawisz oddając mocz?- teraz już nie patrzyła na niego. Na chwilę zapomniała o złośliwości, zakładając białe rękawiczki i wyjmując strzykawkę z opakowania. Ale przypomniała sobie o niej chwilę później, kiedy to rozpoczął się wybór igły. Rzecz jasna- wzięła największą jaką tylko wzięła. Nie była jakaś ogromna, lecz spokojnie mogła wziąć przynajmniej o rozmiar mniejszą. Naprawdę nie mogła się powstrzymać, aby sprawić mu "troszkę" niczemu nie szkodzącemu bólu. Dobra, można by rzecz, że chociaż w czasie jego tak męczącej choroby mogłaby dać spokój. Ale przecież on sam zaczął! Widać miał dużo siły.
Naciągnęła antybiotyk do strzykawki. Zdjęła plastikowe zabezpieczenie z igły. Dopiero teraz mógł ją zobaczyć. Uśmiechnęła się mimowolnie i wstała z miejsca.- Spodnie.- rzuciła już gotowa na wykonanie zbrodni.
Maricel
[Alison nie jest przestraszona! I serio, serio tak widzisz to zdjęcie? xD ]
OdpowiedzUsuń- Żuczka! To taki owad! - Niemal krzyknęła. Zastanowiła się nawet przez krótką chwilę, czy przypadkiem czegoś nie przekręciła, ale nie. Wszystko powiedziała odpowiednio po włosku, więc nie było się do czego przyczepić. Parsknęła śmiechem, bo nie wiedziała, czy Silas się z niej zgrywał, czy specjalnie przekręcił to słowo.
- Ja za to przez trzy tygodnie dzień w dzień pracowałam jako wolontariuszka w schronisku dla zwierząt- dumnie wypięła pierś do przodu. Nie dodała jednak, że po tych trzech tygodniach musiała zrezygnować. Stało się tak dlatego, iż zbyt bardzo przywiązywała się do tych zwierząt i potem ciężko jej było się z nimi rozstać. No i zbyt wiele chciała adoptować i przyprowadzić do swojego domu. - Pięć razy do trzech tygodni. Wygrałam! - Powiedziała to takim tonem, jakby naprawę chciała go w tym prześcignąć. W rzeczywistości Alison wychodziła z założenia, że nie ważne jaka pomoc, ale sama pomoc się liczyła. Niestety nie wszyscy to potrafili, a Alison dostrzegła, że ostatnio jest jakaś dziwna moda na pomaganie. Kto pomoże większej liczbie osób jest bardziej cool. W życiu gorszej bzdury nie słyszała.
- Dziecinne stereotypy? Mężczyzn? Czyli idealnie do ciebie pasujące - wskazała go gestem ręki. - Jesteś chłopcem, a nie mężczyzną. Więc wszystko się zgadza - tym razem to jej ton głosu mógł kogoś zdenerwować. Długo tak jednak nie mogła wytrzymać, bo przecież nie chciała go obrazić, czy urazić. Chciała po prostu pożartować i się z nim podroczyć, nawet jeśli dobra w tym nie była.
Alison zazdrościła narzeczonej Silasa, że ma takiego narzeczonego. Sama wiele by dała, aby w końcu mieć kogoś, kto trwałby przy niej, bez względu na wszystkie komplikacje i wady. Była w stanie bardzo wiele znieść i jeszcze więcej wybaczył, jednak wielu mężczyznom, których dotychczas spotkała, nie spodobały się jej wymagania. Nie zdradzaj mnie, nie pójdę z tobą do łóżka jeśli jesteś pijany, nie będę się z tobą całowała po tym jak zjadłeś sos czosnkowy Nie były to w końcu wymagania z górnej półki i jakieś straszliwie wyszukane, a raczej takie normalne i oczywiste. Nikt nie chciał uprawiać seksu z pijanym i prawie nieprzytomnym partnerem, ani też całować się kiedy drugiej ze stron śmierdziało z ust.
Z Silasem dobrze jej się rozmawiało i żartowało. jednak nigdy nie myślała o nim w ten sposób. Był jej kolegą i tak też go traktowała. Ponadto nigdy nie rozwaliłaby komuś związku, a z tego co słyszała, to blondasek był szczęśliwy ze swą narzeczoną.
- No właśnie nie wiem i to mnie przeraża! - zaśmiała się i właściwie tylko tyle zdążyła zrobić, ponieważ na horyzoncie pojawił się Igor.
Alison miała ochotę parsknąć śmiechem słysząc całą wypowiedź Silasa. Doprawdy rozbawił ją jak nikt inny! Można mu było więc śmiało pogratulować, chociaż Alison nie za bardzo wiedziała czego. Pomysłowości czy złośliwości?
- Igor - poprawił go brunet. Spojrzał na Alison, która jak gdyby nigdy nic zaczęła zajadać się słonymi paluszkami, obserwując starcie gigantów. - Nasza druga pracownica się rozchorowała, więc przyszedłem tutaj, aby ją zastąpić, wiec dziś to ja będę pomagał Alison - wytłumaczył, a Ruda prawie co podskoczyła z radości. Początkowo sądziła, że to ona będzie musiała zastąpić koleżankę, a tu taka niespodzianka! Lepszej nagrody chyba nie mogła wygrać.
- Wszystko fajnie, jednak ja dziś mam tylko pierwszą zmianę - powiedziała, patrząc na bruneta, który wydał jej się dziwnie zaskoczony tą informacją. - Która się właśnie kończy, więc miłego popołudnia, Igor - uśmiechnęła się do kolegi i wziąwszy swoje rzeczy opuściła budkę. Chłopak zapewne nie tego się spodziewał, ponieważ w dalszym ciągu wyglądał na zaskoczonego.
- Od dawna się znacie? - zapytał Igor, kiedy tylko wszedł do budki. Teraz to Alison, która uczepiła się ramienia przyjaciela była zdziwiona. I to zdziwiona do tego stopnia, że nie wiedziała co powinna mu teraz odpowiedzieć.
Alison
Czasem zdawało jej się, że ich ślub oraz dzieci były głównymi powodami ich kłótni. Kiedy nawet nie myśleli o takich rzeczach kłócili się o to, że Silas nie odłożył noża na miejsce i Anaya znów ma pocięta rękę bądź o to, że An stłukła jego ulubiony kubek. Czasem owszem zdarzały się również kłótnie z innych powodów, ale nie powodowały w nich aż tyle negatywnych emocji. Niekiedy miała wrażenie, że pomiędzy nimi od dłuższego czasu nie było dobrze. Wydawali się często spięci i zapewne było to z jej winy bo to ona była bardzo oddalona od tego wszystkiego. Jej oziębłość psuła ich cały związek a ona nieważne jak bardzo się starała nie potrafiła tego zmienić. Może potrzebowała jakiegoś czynnika, który spowodowałby, że poczułaby znów ten dziwaczny ból brzucha przed spotkaniem z nim.
OdpowiedzUsuńStarała się odrzucić już od siebie myśli o dzieciach bo doprowadzało ją to do szału. Nie chciała się też bardziej denerwować bo bała się, że mogłaby wybuchnąć. A gdy już się to działo zazwyczaj kłócili się i nie odzywali się do siebie dobry tydzień. A w tym momencie nie miała ochoty na szybkie ubieranie bez jego pomocy i podróż w milczeniu autem.
Gdy znalazł się nad nią wzięła głębszy oddech. Pozwoliła mu się pocałować lecz chwilę później syknęła cicho z bólu. Miała to do siebie, że stosunek na początku zawsze ją bolał. Potrzebowała trochę czasu aby mogła się przyzwyczaić i aby mogło sprawiać jej to przyjemność. Silas znał ją na tyle dobrze, że wiedział co robić. Kiedy w końcu zaczęła odczuwać przyjemność objęła go nogami w pasie. Lubiła to robić bo zdawało jej się, że była wtedy o wiele bliżej swojego partnera.
Zdawała sobie sprawę z tego, że w tym momencie owy stosunek był raczej zaspokojeniem potrzeb fizjologicznych niż okazaniem uczuć. Anaya czuła się urażona, w sumie Goldman też. Ale jakby nie patrzeć to ona była główną przyczyną tego konfliktu. Jej drobne ręce zacisnęły się na jego barkach a z jej ust co jakiś czas wydobywało się westchnienie.
Zdziwił ją fakt, że mężczyzna w taki a nie inny sposób postanowił zmienić pozycję. Zawsze ją informował a w tym momencie poczuła, że jej serce zabiło mocniej. Wiedziała, że miała jeszcze obok siebie trochę łóżka ale mimo wszystko było to dla niej stresujące. Nie odezwała się jednak ani słowem. jej twarz spoczęła na miękkiej pościeli a sama uniosła lekko biodra by mężczyźnie było łatwiej w nią ponownie wejść.
To nie było tak, że nie była zainteresowana w ogóle ich ślubem. Po prostu nie było jej śpieszno do tego, tak jakby miała jakiś lęk przed tym. Bo ona uważała, że ślub jest na całe życie. Nie brała pod uwagę żadnego rozwodu czy czegoś podobnego. Jeśli się obiecywało, że chce się z kimś spędzić resztę życia to tak powinno być. Tak ją wychowano i wpajano jej, że coś takiego jak rozwód nie powinno w ogóle wchodzić w życie. No i nie zapominając o tym, że matka Anayi powtarzała dziewczynie i jej siostrze, że muszą patrzeć z kim dzieci robią aby nigdy nie zostały z tym same. W wypadku An byłby to niemalże koniec świata bo nie wiadomo czy dałaby sobie sama radę a co dopiero z małym towarzyszem u swego boku.
OdpowiedzUsuńCiekawe jakby Silas zareagował gdyby wiedział, że kobieta ma już wybraną suknię i są do niej wprowadzane ostatnie poprawki.
Wsparła swój ciężar ciała na wyprostowanych rękach i pozwoliła mężczyźnie w siebie wchodzić. To prawda, że nie przepadała za tą pozycją. Dla niej była typowa dla szybkiego zaspokajania potrzeb fizjologicznych. Nazwa według An była bardzo adekwatna do jej wcześniejszego stwierdzenia.
Trzeba było przyznać, że o wiele bardziej komfortowo poczuła się kiedy na swoich plecach poczuła jego tors. Nawet sam stosunek w tym momencie sprawiał jej większą przyjemność. Jej policzki były zaróżowione od doznań jakie w tym momencie przeżywała. Nie można było również zapomnieć o przyśpieszonym znacznie oddechu i pojedynczych jękach i westchnieniach.
Nie tylko on chciał aby szybko się to skończyło. Owszem było przyjemnie ale zdawało jej się, że oboje czekali na moment kiedy będzie po stosunku będą mogli odwrócić się do siebie plecami i udawać, że śpią. Według niej to nie było odpowiednie zachowanie dla tak młodych ludzi ale jak widać trafili na taki temat rozmowy, który powodował, że nie chcieli ze sobą więcej tego dnia rozmawiać.
Oczywiście pomagała swoimi ruchami bioder ale to jego dodatkowe pieszczoty sprawiały, że było blisko szczytowania. Dziś było ją o wiele trudniej doprowadzić do takiego stanu a co ją nieco irytowało. Zazwyczaj zdążyłaby już dawno dojść i czuć przyjemne uczucie rozchodzące się po jej ciele. Napięcie, które teraz czuła było nie do wytrzymania. W końcu gdy poczuła przyjemne uczucie rozchodzące się po jej ciele mimowolnie lekko pochyliła się do przodu. Z jej ust wydobył się jęk a jej pochwa zaczęła mieć specyficzne skurcze. Miała wrażenie, że lekko kręci jej się w głowie od tego wszystkiego. Bardzo możliwe, że było to spowodowane kilkutygodniową przerwą.
[Hmm... Zróbmy prolog i akcję właściwą :D
OdpowiedzUsuńMogę zacząć, tylko nie obiecuje że zrobię to dzisiaj, najprędzej jutro wieczorem :D]
Cesare
[ Jak przypuszczam Silas byłby zazdrosny o faceta w otoczeniu An dlatego co powiesz aby rano jakiś chłopak do niej wydzwaniał i on mógłby się o to zdenerwować. ]
OdpowiedzUsuńLeżała dłuższą chwilę na materacu i starała się uspokoić oddech. W tym momencie czuła się naprawdę okropnie. Seks nie powinien tak wyglądać. Szczególnie pomiędzy osobami, które darzyły się jakimkolwiek uczuciem. Z boku musiało to wyglądać raczej jak stosunek osób, które chciały tylko się zaspokoić. Nie było w tym pasji oraz namiętności, która powinna temu towarzyszyć.
A to, że miała przed nim kilka tajemnic nie uważała za coś złego. W końcu był tematy, na które nie rozmawiało się ze swoim partnerem. Suknia ślubna miała być niespodzianką bo ponoć zobaczenie ją przez pana młodego przed ślubem wróżyło nieszczęście. Czasem nie mówiła mu, że idzie na kawę z Jasonem bo dobrze wiedziałaby, że znów czeka ją gadka na temat jak się o nią martwi bo go nie zna. On miał dużo swoich przyjaciółek i ona w to wszystko nie ingerowała. Ufała mu bo nic innego jej nie pozostało.
Milczenie było nieco krępujące ale miała to do siebie, że rzadko pierwsza zaczynała rozmowę. Zazwyczaj to Silas nie wytrzymywał ciszy. Kiedy dał jej w ręce koszulkę zaczęła badać palcami jej fakturę aby wiedzieć gdzie jest przód a gdzie tył. Zdawała sobie sprawę z tego, że owy pocałunek wykonany przed niego był raczej z przyzwyczajenia a nie okazania uczuć w tym momencie.
- Yhym. - mruknęła tylko na jego wiadomość o prysznicu.
Gdy usłyszała dźwięk zamykanych drzwi od łazienki i dźwięk puszczanej wody przetarła lekko twarz dłońmi wzdychając pod nosem. To miał być miły dzień ale oczywiście przez nią taki nie był. Miała o to do siebie naprawdę duże pretensje. W końcu ubrała na siebie koszulkę ale nie ruszyła się ani o centymetr. Siedziała dotykając czubkami palców u nóg miękkiego dywanu. zdawało jej się, że strasznie długo go nie ma ale go nie pośpieszała. Dopiero dźwięk ponownie otwieranych drzwi wywołał u niej powrót do rzeczywistości. Jej spojrzenie mogłoby się wydawać, że jest skierowane w jego stronę. W takich momentach jak ten żałowała, że nie może go ujrzeć.
- Tak, zaprowadź mnie. - powiedziała tylko i wstała. Dała mu się spokojnie zaprowadzić i słuchała jego instrukcji co jest gdzie. Gdy drzwi się zamknęły poczuła jak po jej policzkach spływają łzy. An rzadko płakała ale gdy już to robiła nie lubiła robić tego na czyiś oczach. Skorzystała z toalety by potem przemyć swoją twarz wodą. Najdłużej zajęło jej odszukanie ręcznika ale nawet i go znalazła przeklinając kilka razy pod nosem.
Otworzyła drzwi od łazienki i niepewnym ruchem ruszyła wgłąb pokoju. Jej kroki były powolne i niepewne a ona w myślach powtarzała sobie, że zaraz traf do tego cholernego łóżka. Stopą wyczuła dywan dlatego ręką zaczęła szukać łóżka. Gdy w końcu się na nie natknęła usiadła na nim plecami do Silasa. Zdjęła gumkę z nadgarstka i związała włosy w kucyk. Chwilę później już leżała na jednej z poduszek a oczy skierowane miała w sufit.
[ Myślę, że to bardzo dobry sposób i mi to pasuje :D W końcu nie może cały czas być cudownie ^^ ]
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu mieszkali już razem na nowym mieszkaniu. Nie było tak źle jak myślała, że będzie. Silas bardzo się starał ona to samo. Mężczyzna nie wchodził jej w drogę gdy na swój własny sposób poznawała mieszkanie. Oczywiście nie obyło się bez kilkunastu siniaków ale zawsze tak było. Mimo wszystko było to bardzo ciężkie dla Anayi, ponieważ jej życie wywróciło się nieco do góry nogami. Wszystko było w innym miejscu, nawet w mieszkaniu pachniało inaczej. Nie zapominając o tym, że lubiła mieszkać sama. Lubiła swoje stare mieszkanie, swoją ciszę i to, że mogła robić to na co miała ochotę.
OdpowiedzUsuńSama myśl wspólnego zamieszkania nieco ją przytłaczała bo była to naprawdę poważna decyzja. Szczególnie, że mężczyzna przygotował to mieszkanie dla niej zupełnie sam. Jedynym krokiem jaki im został to małżeństwo. Dla An było tego za dużo jak na jeden rok. Nie mogła się doczekać Sylwestra, którego tak nienawidziła aby móc odetchnąć z ulgą.
Nie lubiła świąt ale wiedziała, że bardzo dużo znaczą dla Sialsa. Teraz gdy był chory i marudny przygotowania do nich były o wiele gorsze. Ale całe szczęście udało im się zrobić święta dla ośmiu osób. Rodzina się pomieściła i nawet nie było większych problemów poza jednym. Ktoś, An już nie pamięta nawet kto zażartował sobie, że teraz muszą tylko starać się o dziecko skoro mają taki piękny pokój. Matka Jorgen zaczęła się dławić i ponoć miała spojrzenie zabójcy a jej niewidoma córka mało nie spadała z krzesła a jej mina mówiła wszystko. Brunetkę dziwiło tylko to, że jej matka było naprawdę bardzo mało marudna w tym roku co wcale jej nie cieszyło a nawet i martwiło.
Święta zleciały bardzo szybko, Sylwester tak samo. Spędzili go jak zwykle z przyjaciółmi w domu a gdy zbliżała się godzina dwudziesta czwarta oni zostali w domu. Raz w życiu byli na dworze gdy strzelały fajerwerki. Jorgen myślała, że jej głowa zaraz wybuchnie. Nie zapominając o tym, że bardzo się bała bo dźwięk był taki jakby coś wybuchało dosłownie przy niej. A ona nie widząc fajerwerków nie mogła się nimi zachwycać jak reszta społeczeństwa. Czasem nawet gdy siedzieli w domu ich dźwięk był dla niej za głośny.
Ten czas był bardzo dla niej stresujący, ponieważ miesiączka spóźniała jej się o tydzień. Często tak miała ale nie panikowała aż tak, ponieważ zabezpieczali się. Dzisiejszy ranek upewnił ją tylko w jej obawach. Obudził ją ból żołądka i pierwsze co zrobiła to niemalże pobiegła do łazienki i zwymiotowała. Mdliło ją niemiłosiernie. Po jakiś dziesięciu minutach wyszła z łazienki z niemrawą miną. Próbowała sobie wmówić, że to przez alkohol bądź jedzenie ale dlaczego miesiączka jej się spóźniała?
Miała zamiar wrócić do łóżka i modlić się aby nie musiała iść do łazienki jeszcze raz gdy zatrzymały ją słowa Silasa.
- Chciałam iść do łóżka. - powiedziała ale mimo wszystko zrobiła to o co ją prosił. Sprzątnęła papiery pierw ze stołu a potem z blatu w kuchni. Po niedługim czasie znalazły się one w koszu. Stanęła opierając się o jedną ze ścian nasłuchując jak Goldman wkłada do szafek naczynia.
- Okres spóźnia mi się od tygodnia a przed chwilą wymiotowałam. - wypaliła prosto z mostu. Nie wiedziała jak ma to owinąć w bawełnę. W końcu chciała aby ta informacja była krótka i na temat. Miała nadzieję, że jej narzeczony nie dostanie za chwilę zawału.
[ coś strasznie krótko mi ostatnio wychodzi, przepraszam :C ]
Usuń[ Mam ciężki dzień, kac morderca nie ma serca jak to się mówi. Coś czuję, że niezła awanturka się szykuje :DD]
OdpowiedzUsuńJego reakcja na jej słowa wydała jej się bardzo dziwna. Spodziewała się jakieś innej reakcji. Na pewno zaprzestania zmywania ale on wydawał się być niewzruszony. Zachował się tak jakby powiedziała o czymś co mało go interesowało i w ogóle nie dotyczyło. Jeszcze to jak ją odesłał do salonu wzbudziło w niej jakieś dziwne podejrzenia. Ale jak powiedział tak zrobiła. Usiadła w piżamie na kanapie w salonie.
Przez przypadek ręką odnalazła pilota i włączyła telewizor aby w pokoju nie było tej nieznośnej ciszy. Silas zachowywał się tak dziwnie, że nie dawało jej to spokoju a przez to wszystko rewolucja w jej żołądku była intensywniejsza. Miała wrażenie, że zaraz znów zwymiotuje dlatego była w gotowości aby w każdej chwili pobiec do łazienki.
Gdy usiadł obok niej odwróciła się lekko w jego stronę. Dała mu swoją dłoń nakierować na kubek ale jego słowa spowodowały, że się zachwiał a odrobina naparu z mięty wylądowała na stoliku. Ale za to mina Anayi była bezcenna, wyglądała jakby ktoś jej powiedział, że wygrała w totka.
Wywołało w niej to naprawdę sporą złość. Jak on śmiał tak o niej mówić ?! Co jak co ale ona nigdy go nie zdradziła, ba ! Nawet nie wykonała żadnego gestu, który mógłby być dwuznaczny. Co jak co ale była chyba jedną z najwierniejszych osób na świecie, ponieważ przed nikim nigdy nie ukrywała, że jest zaręczona czy kogoś ma. A Silas zachowywał się w tym momencie jakby Anaya znikła na całe dnie i robiła bóg wie co. Czuła jak w jej żołądku buzuje i wymioty się zbliżają dlatego szybko wstała i pobiegła do łazienki by zniknąć w niej ponownie na piętnaście minut. Już nie miała nawet czym wymiotować co sprawiało jej wielkie ból i uroniła przy tym kilka łez. Wstała, przepłukała buzię i twarz by ponownie wrócić do salonu. Tym razem jednak nie usiadła.
- Jak możesz tak mówić? - było to raczej oskarżenie niż pytanie. - Skoro według Ciebie to mało prawdopodobne abym mogła być z Tobą w ciąży to niby z kim jestem, z powietrzem?! - było widać, że mężczyzna wprowadził Anayę w taki stan, że trudno będzie ją uspokoić. Jej nogi trzęsły się z nerwów. - A może się puszczam do jasnej cholery ?! - uniosła lekko swój głos a potem odwróciła się i poszła do sypialni aby znaleźć coś do ubrania. Nie miała zamiaru spędzać czasu z osobą, która będzie posądzała ją o takie rzeczy. Nigdy ale to przenigdy nie spodziewała się czegoś takiego po swoim narzeczonym. Bardzo ją to zabolało dlatego też aż tak gwałtownie zareagowała.
[ Teraz mam dużo zaliczeń i rzadko będę. Na odpis możesz najwcześniej liczyć jutro wieczorem albo w weekend. ]
OdpowiedzUsuń[Dzień dobry, co to za restauracja? :D
OdpowiedzUsuńCatherine]
[Słyszałam o takich restauracjach! Chciałabym się wybrać. Geniusz, jeśli mam być szczera. Pamiętam, że słuchałam opinii o nich, o tym, że ludzie wychodzą najczęściej brudni jak cholera, bo nie potrafią trafić jedzeniem do ust... Świetna rzecz. Są w Polsce w ogóle? :D
OdpowiedzUsuńCzy S. jest niewidzący? Czy ma w rodzinie kogoś niewidzącego? Chciałabym jakoś zacząć, ale Catherine nie wejdzie do takiej restauracji. Ma bzika na punkcie kontroli sytuacji i bezpieczeństwa, a ciemność i niepewność w parze z bezpieczeństwem nie idą. A S. chce znać. A przynajmniej ja chcę, żeby znała. :D
A tam, taka sobie artystka. Jeszcze nigdy nie spotkałam postaci, która miałaby tak genialne zajęcie <3]
[No właśnie o to chodzi, że Catherine też jest nerwowa, tylko w taki nerwicowy sposób. Unika tego jak może.
OdpowiedzUsuńHm... Catherine chce namalować oczy kogoś niewidomego. Niekoniecznie narzeczonej :D Ale może przyjdzie do restauracji, żeby poznać życie niewidomych? Pewnie dość szybko się stamtąd zwinie, poprosi o wyjście. Będzie zdenerwowana, słaba, bo to będzie cholernie przerażające dla niej. Może S. pomoże się jej uspokoić?]
[To naah, nie będziemy powtarzać wątków, to nudne. Ale póki co innego pomysłu nie mam -.- może się znają z wcześniej? Albo poznali się jakoś inaczej?]
OdpowiedzUsuń[Kolejne, bo tamte to niewypały. Nie będę ukrywać, że trudno było mi tutaj zadomowić Rosę, choć początkowo pałałam do niej sporą sympatią.
OdpowiedzUsuńMoże z Lottie, bez bagażu doświadczeń, pójdzie mi łatwiej. :)]
Lottie
[ Miałam sesję i po to wzięłam urlop :D Właśnie weszłam na bloga aby zobaczyć czy żyjesz ! obejrzę serial i coś napisze. Nie wiem czy będę kontynuować wątek czy zacznę nowy. Szykuj się na niespodziankę ;) ]
OdpowiedzUsuń[ Mój odpis pewnie bd ssał sam sobie bo wieki nie pisałam i za to przepraszam!]
OdpowiedzUsuńNerwowo wyciągnęła ubrania z szafy i rzuciła je na niepościelone łóżko, z którego jakieś dziesięć minut temu wyszła. Bez krępacji zdjęła swoją piżamę przy nim i zaczęła się ubierać. Przecież nie raz widział ją nago. Wciągnęła na siebie szybko pierwszy lepszy sweter i spodnie. Usiadła na łóżku by założyć skarpetki. Wysłuchała go w milczeniu by potem móc wstać. Wiedziała, że nie stoi przy niej ale nie była pewna czy znajduje się w pomieszczeniu czy może nie. Spotykając jego ciało oparte o framugę przeszła bokiem i ruszyła do przedpokoju. Mechanicznie sięgnęła na określoną półkę w szafie aby wyciągnąć swoje buty. Założyła je szybko i sięgnęła po kurtkę.
- Przeanalizuj swoje słowa jeszcze raz a wtedy zrozumiesz. - oczywiście tutaj na myśli miała swoje zachowanie. Była bardzo nerwową i wybuchową osobą dlatego nic dziwnego, że stało się coś takiego. Po tych słowach wyszła z domu rzucając tylko przez ramię nawet nie próbuj za mną iść.
~*~
Często miewali dni ciszy i w tym wypadku było to o wiele trudniejsze, ponieważ nie mieszkała już sama i nie mogła zamknąć się w swoich czterech ścianach. Na razie odkąd razem mieszali spotykały ich same przykre sytuacje, przynajmniej tak wydawało się An. Było to dla niej bardzo ciężkie i czasem żałowała tej decyzji. Zatrzymała się u koleżanki z pracy na dwa dni i wyłączyła telefon.
Oczywiste było to, że Anaya z Silasem w końcu zaczną się do siebie odzywać. Kobiecie było trudno zakopać topór wojenny ale życie u boku mężczyzny nauczyło ją jednego - nie było rzeczy, której by nie przetrwali.
Wytłumaczyli sobie wszystko i Anaya obiecała, że nigdy nie będzie przed nim niczego ukrywać. Sama nie wiedziała dlaczego tak właśnie postąpiła bojąc się, że Silas może tego nie zaakceptować. Zapomniała o tym, że kochają się na tyle, że nie będą zazdrośni o każdego w swoim otoczeniu. Chociaż An bywała często zazdrosna ale było to spowodowane tym, że nie mogła zobaczyć tej osoby ani twarzy Goldamana gdy był w towarzystwie tej kobiety.
~*~
Była sobota. Anaya wstała rano i zrobiła sobie herbatę. Nie mogła spać bo wczoraj pokłóciła się ze swoją matką przez telefon. Tak jej powiedziała, że An nie mogła się pozbierać. Nigdy nie sądziła, że jej matka byłaby zdolna powiedzieć coś takiego. Silas był wtedy w pracy dlatego też całe szczęście nie był świadkiem tego. Siedziała na kanapie sama nie wiedziała ile. Usłyszała, że mężczyzna wstał. Poprawiła się nieco aby wyglądać jak człowiek. Gdy usłyszała jego kroki spytała:
- Czemu nie śpisz?
[Myślę, myślę. Jeśli Silas nie jest zainteresowany sztuką bądź nie mieszkał w Pradze jakiś czas, to średnio, Catherine jest cholernie wycofana i raczej ludzi nie poznaje. Nie chcę kolejnego wątku z byciem modelem, to zaczęło mi się nudzić.
OdpowiedzUsuńAle może akcja taka: Silas był w Czechach na wycieczce, ale okazało się, że wycieczka to ściema, ktoś mu tylko zajebał wszystkie pieniądze, a ambasada jakaśtam była zamknięta. Catherine uznała, że mu pomoże (bo ona ma zwyczaj pomagania ludziom) i oprowadziła go po Pradze. Nigdy jednak nie podała mu swojego konta, tak, żeby nie mógł jej oddac pieniędzy za tych kilka dni. Dziwna relacja, but well :D]
[ Niestety zaraz zmykam na samolot. Mam na tyle kochaną siostrę, że zasponsorowała mi wyjazd do Londynu na kilka dni. Postaram się odpisać jakoś na miejscu ale nie obiecuję. 11.02 na pewno będę w Polsce w domu]
OdpowiedzUsuń[ Jestem w domu. Przepraszam, że nie miałam tak czasu. Mam naprawdę wielkie poczucie winy szczególnie, że bardzo pokochałam Anayę. Piszę na tablecie.]
OdpowiedzUsuńAnaya siedziała w szarych spodniach od piżamy i białej koszulce. Na to miała niedbale zarzucony szlafrok. Wielkim zdziwieniem nie było również to, że jej włosy znajdowały się w nieładzie. Cała wyglądała jakby dopiero co wstała i była na całkiem niezłym kacu. Trochę się to zgadzało bo miała tak zwanego kaca moralnego, który sprawił, że nie miała nawet ochoty na poczytanie z rana.
Jej spojrzenie było jednak skierowana w ziemię aby nie musiał patrzeć na jej twarz. Zapewne była blada i łatwo było dostrzec smutek z jej rysów twarzy. Niestety nie miała za dobrze opanowanej mimiki twarzy chociaż siostra ją co nie co uczyła. Obracała w rękach swój kubek a słysząc jego feministyczny żart uśmiechnęła się tylko kątem ust. Przyzwyczaiła się do jego specyficznego poczucia humoru, ponieważ prawdą było, że w pewnym stopniu można go było nazwać męską kurą domową.
- Nie, dzięki. Nie jestem głodna. - po tych słowach nastała dłuższa cisza a An gryząc się ze samą sobą wypaliła nagle:
- Silas, jesteś szczęśliwy ze mną? Nie masz wrażenia, że marnujesz swoje życie?