Aktualnie

Temperatura: 1°-9°C
02.02.2015 - Nieaktywne postaci usunięte
27.01.2015 - Lista obecności zakończona.

Szablon od niekonkretnej.

Zapraszam do zapisów.

sobota, 3 stycznia 2015

Fools die

OLIVIER QUEEN
samotny ojciec (jest równie tragicznie, jak brzmi)  ||   29 lat na karku, bagaż doświadczeń  ||  największa radość życia - czteroletnia Felicity  || ochroniarz


"Pewnego wieczoru zezłościła Valerie złym zachowaniem. (...) W końcu Valerie wrzasnęła na nią: "Jeszcze raz i cię zabiję". Był to oczywiście taki zwrot. Ale córka popatrzyła na nią uważnie i zapytała, przerażona: "Masz spluwę?" Zabawne było to, że najwyraźniej nie wierzyła, że brak broni wyklucza dzieciobójstwo. Nic jeszcze nie wiedziała o wojnie, zrazie, gwałcicielach i pedofilach, wypadkach samochodowych, katastrofach lotniczych, pałowaniu, raku, truciźnie, wyrzucaniu przez okna.  Valerie odpowiedziała: "oczywiście, nie mam broni, nie bądź niemądra" I z twarzy dziewczynki zniknął wyraz zatroskania."

~ M. Puzo "Głupcy umierają"


___
w pewnych miejscach podlinkowałam zdjęcia :) 
podpowiedź: skróty imion!

98 komentarzy:

  1. [A witam. Tekst w karcie jest świetny, bardzo mi się podoba. Zapraszam po wątek.]
    Maricel

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hello :) Witam pięknie i zapraszam do wątku :D Tak sobie myślę nad czymś ciekawym... I nic nie mogę wymyślić :C Pomożesz? :) ]
    Alison Merrick

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Cześć. ]

    Administracja/Claudia

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Zapraszam do Cory lub Anayi, stworzymy coś ^^]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Hej, też lubię tekst.]

    Andrea R.

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Cieszę się. ;) ]

    Administracja-która-ma-władzę-absolutną-więc-nie-podskakuj-dziecko/Claudia

    OdpowiedzUsuń
  7. [W pierwszej chwili miałam wizję jakiś rozbojów w biały dzień w miejscu, gdzie Oliver pracuje. Np. próbowałby zatrzymać na podziemnym parkingu gości, którzy kradną auta, w rezultacie zostanie pobity, uderzy się w głowę czy coś... Albo przełożony zmusi go do wizyty w szpitalu, albo wezwą pogotowie i ona:
    a) będzie miała dyżur w karetce
    b) będzie urzędować w szpitalu i on trafi podczas jej obecności na SOR.
    Niby też nic ambitnego, ale zszyjemy ładnie ranę na głowie i takie tam. A później mogą umówić się na kawę, o.
    Czy nie?]
    Maricel

    OdpowiedzUsuń
  8. [M kocha dzieci, a ja słodkie zdjęcie. Cześć.]

    M.L.

    OdpowiedzUsuń
  9. [O dzięki! :D ]

    Coraz bardziej nie lubiła pracy w budce. Była ona bardzo niewdzięczna i męcząca. Jednak ten dzień był całkiem zabawny. Najpierw jakiś staruszek niemal pobił ją laską za zbyt ostry sos w hot-dogu. Potem pani przedszkolanka napadła na nią za to, iż stoi w tym miejscu i dzieci chcą teraz hot-dogi, a na sam koniec przyszło do niej mikroskopijne dziecko. W pierwszej chwili stwierdziła, że jej się przesłyszało. I dopiero kiedy spojrzała w dół zorientowała się, iż głos należy do tego dziecka. Uśmiechnęła się delikatnie. Opuściła budkę i klęknęła przy dziewczynce.
    - Bardzo chciałabym mieć dziecko - przyznała. - Jednak bocian nie chce mi go przynieść - dodała, wykrzywiając usta w smutnym uśmiechu. Spojrzała na mężczyznę, który się koło nich pojawił. - Dzień dobry - powiedziała, wstając z klęczek. Otrzepała spodnie z niewidzialnego pyłku.
    - Podać coś panu? - zapytała i wskazała gestem na menu wywieszone na jednej ze ścianek budki.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  10. SOR jak SOR- tutaj zawsze było coś do roboty. Codziennie do szpitala przybywało wielu, naprawdę wielu nowych pacjentów. Zwykle każdego dnia przybywały jakieś poważne przypadki, gdzie musiała wykazać się niemałą wiedzą lekarską i umiejętnościami. Dziś akurat jak na razie obywało się bez takich rewelacji. Kilku starszych ludzi z przeróżnymi dolegliwościami, kilka skręconych kostek, kilka szyć. Przybył kolejny pacjent. Odebrała od ratowników podstawowe informacje o stanie zdrowia mężczyzny.
    -Kroplówka. Podajemy cukier.- mówiła, przeglądając kartę, którą dostała od lekarza dyżurującego dziś w karetce.-Robimy tomografię, ekg, usg klatki piersiowej. Trzeba go zszyć, później. Podłącz go, opatrz. Na razie glukoza i sole, K. Tylko szybko. Jakie parametry?- mówiła do pielęgniarki. Mówiła szybko, czasem skrótami. Ale Isa dobrze ją rozumiała, często razem pracowały. Dobrze się dogadywały.
    Chwyciła za swoją diagnostyczną latarkę, zaświeciła poszkodowanemu w oczy. Źrenice słabo reagowały. Spojrzała jednoznacznie na pielęgniarkę. Wiedziała co robić.
    Przybył kolejny poszkodowany. Dziewczyna użądlona przez pszczołę. Zaklęła w myślach. Na szczęście na sali pojawił się kolejny lekarz. Zleciła mu chwilową opiekę nad poprzednim pacjentem. Zrobiła to, co jako anestezjolog wykonać powinna i nastąpiła wymiana. Kiedy już wracała do poprzedniego pacjenta zobaczyła tylko jak ten gwałtownie wstaje i równie gwałtownie pada na łóżko. Podbiegła.
    -Niech Pan się nie rusza. Spokojnie. Słyszy mnie Pan, tak? Jak się Pan nazywa?- zerknęła na parametry. Znacznie lepiej. Mężczyzna był bardzo niespokojny.- Jest Pan w szpitalu, miał Pan wypadek. Niech Pan nie wstaje, miał Pan uraz głowy. Zaraz pojedziemy na tomografię.- zaświeciła po raz kolejny w gałki oczne. Odnotowała coś w karcie. Nie było tak źle.
    Maricel

    OdpowiedzUsuń
  11. [Hm, mam pewien pomysł, ale nie wiem, czy Ci się spodoba. Olivier mógłby robić zakupy, rozmawiać przez telefon, gdy nagle mała urwałaby mu się z rąk i zaczęła ganiać po sklepie, wybiegłaby na parking i o mały włos nie wpadłaby pod samochód, gdyby nie Meredith. Nieszczęścia chodzą po ludziach, więc M nigdy w życiu nie wytknęłaby mężczyźnie jakiegoś rodzicielskiego błędu. Tak między nami autorkami, Meredith była kiedyś w ciąży, jednak poroniła i od tego momentu nie uważa się już za pełnomocną kobietę.]

    M.L.

    OdpowiedzUsuń
  12. Westchnęła. Takie sytuacje zdarzały się często. Za często. Jasne, rozumiała że Ci ludzie mają dzieci, obowiązki. Własne zdrowie jest jednak najważniejsze. Jeśli o nie nie zadbają, może zdarzyć się że już nie będą mieli okazji sprawować opieki nad pociechą.
    -Proszę się nie wygłupiać. Miał Pan poważny uraz. Jak się Pan nazywa?- powtórzyła. Była stanowcza, ale wciąż spokojnie do niego mówiła.- Proszę powiadomić kogoś z rodziny żeby odebrał córkę lub uprzedzić osobę, która aktualnie się nią zajmuje o tym, że jest Pan w szpitalu.- powiedziała do niego, zerkając na postęp spływania treści kroplówki do żył- I proszę sobie nie szkodzić. Za dziesięć minut jedziemy na tomograf. Proszę zrozumieć powagę sytuacji. Coś jeszcze Pana boli?- naciągnęła lekko rękawiczkę, która odrobinę zsunęła jej się z dłoni i zaczęła badać brzuch mężczyzny, uciskając w przeróżnych miejscach.
    Maricel

    [Luz]

    OdpowiedzUsuń
  13. Claudia lubiła dzieci. Ale tylko te małe. Gdy zaczynały mówić i chodzić i myśleć robiły się coraz to bardziej nieznośne. Przestawały być już tylko przytulankami, które można było nosić w ramionach cały dzień, co jej bardzo nie odpowiadało. Jednak mała Felicita była słodka. Wciąż nie rozumiała wystarczająco wielu rzeczy, by działać Claudii na nerwy specjalnie mocno. Dlatego panna Castaldo nie miała nic przeciwko opiekowaniu się nią od czasu do czasu. Zwłaszcza, że dostawała za to drobną sumę pieniędzy. Nie miała serca zdzierać od samotnego ojca zbyt wielu pieniędzy, jednak jako, że poświęcała swój wolny czas, jakieś wynagrodzenie było jej potrzebne.
    Tego dnia znów miała zaopiekować się dzieckiem. W sumie nawet jej to pasowało, bo miała wolny czas i pewnie spędziłaby go, gapiąc się w telewizor. Tak zaś mogła spożytkować go w bardziej przydatny sposób.
    Bawiła się dobrze z dzieckiem. Zbudowały sobie fort, w którym później pluszaki stoczyły bitwę na śmierć i życie (bardzo kobieco). Jednak z czasem Claudia zaczynała się niepokoić. Olivier nie wracał. Było już dosyć późno, powinien być o wiele wcześniej. Nie podobało się jej to. Nie miała wyjścia i musiała zostać z małą dłużej niż planowała. Przygotowała im kolację. Właściwie zaczęła ją przygotowywać, bo wtedy drzwi otworzyły się z hukiem. Dziewczyna ułożyła dziewczynkę wygodniej na swoich rękach i obróciła się. Mężczyzna w końcu wrócił. Szkoda tylko, że nie wyglądał na trzeźwego. Może nie wywrócił się od razu w progu, jednak sama butelka w ręce wystarczyła, by domyślić się, że jego krew została przerzedzona pewnym trunkiem.
    - Właśnie robię kolację - powiedziała, starając się na razie nie komentować tego faktu. Może po prostu położy się spać, a ona spokojnie zajmie się Felicitą i wszystko będzie w porządku?

    [ . ]

    Claudia

    OdpowiedzUsuń
  14. [Takie jeszcze pytanko, zanim odpisze. Ile jego córka ma lat?]

    M.L.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Witam cieplutko! Czy Olivier może być czasem ochroniarzem w teatrze? Wtedy mamy gotowe powiązanie :D]

    Nema Salander

    OdpowiedzUsuń
  16. Obserwowała go z daleka. Nie zamierzała mu pomagać, ani dzielić się normalnymi informacjami z dnia jego córeczki, skoro przyszedł pijany. Dziewczynka jednak uciekła z jej objęć, by rzucić się na ojca. Dalej planowała nie reagować, jednak kiedy zobaczyła, że nie radzi sobie ze zwykłym wstaniem z miejsca, musiała mu pomóc. Głównie przez wzgląd na dziecko. Jej mina nie wyrażała jednak ani trochę aprobaty co do jego zachowania, wręcz przeciwnie. Widać było, że nie podoba jej się to co zrobił. Nie odezwała się. Dopiero, gdy zniknął i dziewczynka zaczęła płakać, jej twarz znowu złagodniała. Uśmiechnęła się czule do małej i przytuliła ją mocno.
    - Nie, kochanie. Z tatą wszystko w porządku. Po prostu zjadł za dużo hamburgerów i zrobił się taki ciężki, że nie miał siły się podnieść - wyjaśniła, choć ta wymówka jej wydawała się głupia. Miała nadzieję, że dla Felicity będzie miało to sens. - Chodź dokończymy kolację, a później położę cię spać. Jest już bardzo późno - dodała i jak powiedziała, tak zrobiły. Dziewczynka nieco się rozchmurzyła, choć widać było, że martwi się o tatusia.
    Gdy mała jadła kolację, Claudia postanowiła sprawdzić co u Oliviera. Weszła do łazienki, której zapomniał zamknąć, nie zważając na fakt, że mógł być zajęty czymś czego nie powinna widzieć. Na szczęście był cały ubrany.
    - Co ty sobie wyobrażasz? - spytała wściekła na niego, krzyżując ręce na piersiach. Starała się mówić cicho, by Felicity niczego nie usłyszała. Cały ten spokój i ciepło słyszane w jej głosie, gdy rozmawiała z dzieckiem, zniknęły. On nie zasłużył na bycie miłym.

    OdpowiedzUsuń
  17. [No i kolejna smutna postać. Wpędzicie mnie w depresję!
    Witam serdecznie. My już się znamy, prawda? :>
    Baw się dobrze i wątkuj owocnie ;)]

    Silas

    OdpowiedzUsuń
  18. - I dlatego postanowiłeś resztę pieniędzy wypieprzyć na alkohol? - spytała. Jej ton wcale nie złagodniał. Oczywiście, współczuła mu. Samotne wychowywanie dziecka nigdy nie było łatwe, nie ważne czy robił to mężczyzna, czy kobieta. Ale to go przecież nie usprawiedliwiało. Rozumiała, że mógł chcieć spędzić wieczór z kolegami, trochę się zrelaksować. Wtedy byłaby w stanie zaopiekować się Felicity nawet całą noc. Ale tym razem mówił, że wychodzi na spotkanie z szefem, że nie zajmie to długo. I nie dość, że wrócił bardzo spóźniony, to jeszcze pijany, a córkę poważnie wystraszył swoim zachowaniem. To było nie fair w stosunku do córki i Claudii, która mimo wszystko poświęciła swój wolny czas.
    - Powiedziałam jej, że za dużo zjadłeś i to dlatego. Lepiej nie miej jutro kaca - dodała, nieco spokojniej. Może nie powinna na niego warczeć. W sumie była tylko opiekunką. Ale przecież znali się już trochę, byli także sąsiadami. Skoro nie miał dziewczyny, ani żony, a matka małej nie żyła, ktoś musiał nim od czasu do czasu potrząsnąć. Każdy tego czasami potrzebował. Nawet od nieznajomej osoby. Tym bardziej potrzebne to było człowiekowi, który odpowiadał nie tylko za siebie, ale i inną, małą osóbkę.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wyszła za nim z łazienki. Nie zamierzała mu tak łatwo odpuścić. Nie tylko dlatego, że ją zdenerwował Po prostu czuła, że potrzebuje pomocy. Wyraźnie sobie nie radził, choć mógł wmawiać wszystkim, że jest inaczej. Cóż, jej nie oszuka. Odwiedzała ich regularnie i widziała co się dzieje.
    Kiedy poszedł położyć małą, nie opuściła mieszkania. Umyła naczynia po kolacji, resztki zaś schowała do lodówki. Usłyszawszy za sobą jego kroki, odwróciła się w jego kierunku. Wysłuchała jego słów. Najpierw skomentowała je tylko skinieniem głowy, chwilę się zamyśliła, obserwując go uważnie.
    - Co zamierzasz teraz zrobić? - spytała w końcu, już całkiem spokojnie, choć twardo, tak by wiedział, że nie wystarczy byle co rzucone ot tak, by sobie poszła.
    W końcu chyba nie chciał wylądować na ulicy. Musiał wziąć się w garść i to szybko. Gdyby miała pieniądze pewnie, zaoferowałaby mu pomoc od razu. Jednak sama miała często problemy z tym, by wytrzymać do końca miesiąca.

    OdpowiedzUsuń
  20. Widok kochającego ojca zawsze ją rozczulał. Ale i też przyprawiał o stan depresyjny, ponieważ zazdrościła dziecku takiego ojca. Sama z Edwardem miała niezbyt dobry układ. Nim pojawiła się Ashley wszystko było dobrze. Jednak wraz z pojawieniem się kochanki świat Alison wywrócił się do góry nogami. Nie miała już kochających rodziców i była skazana sama na siebie.
    - Jeszcze nic takiego mi nie powiedziała - stwierdziła ze śmiechem. Pytanie o chęć posiadania dzieci nieco ją zdziwiła, jednak teraz było już okej. W końcu dziewczynka nie chciała źle, prawda?
    - Ten mały szatan - z uśmiechem wskazała na dziewczynkę - zamówił już dwa hot-dogi - zaśmiała się po raz kolejny. Otrzepała spodnie z niewidzialnego pyłku i powróciła do budki. Tutaj przynajmniej było jej ciepło i nie wiało tak jakby chciało porwać.
    - Mam podać w takim razie? - zapytała, nie bardzo wiedząc, czy powinna zacząć robić przekąski, czy też nie. - Ponadto nie ładnie tak przekupywać dziecko baranem - powiedziała z zadziornym uśmiechem. Dało się jednak usłyszeć nutkę rozbawienia, bo cała ta sytuacja była naprawdę zabawna.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  21. Wiatr targał jej włosami. Bordowy szalik zawiązany wokół jej szyi, podnosił się delikatnie i opadał. Meredith siedziała na ławce, spoglądając na czerwone balony, które przywiązane były do wózka starszego mężczyzny. Dzieci skakały obok niego, wymachując rączkami. Rodzice z pobłażliwym uśmiechem wpatrywali się w swoje dzieci i kupowały im balony, aby tylko sprawić im przyjemność. M wyobraziła sobie siebie, z trzyletnim dzieckiem, biegającym wokół wózka i czepiającym się jej sukienki, prosząc o czerwony balonik. Miała taką szansę. Miała szansę zostać matką, kochającą i troskliwą, czytającą wieczorami bajki i chodzącą na spacery. Los jednak odmówił jej takiego szczęścia. Zabrał nie tylko dziecko, ale mężczyznę, którego kochała.
    Wstała z ławki, nie mogąc usiedzieć już ani minuty dłużej. Odwróciła wzrok od parku i z przerażeniem zobaczyła, jak mała dziewczyna radośnie biegła w jego stronę, zapatrzona w balony jak w obrazek. Dwie sekundy zajęło Meredith spostrzeżenie jeszcze większego zagrożenia, jakim był szybko pędzący samochód w stronę dziecka. Kierowca najwyraźniej nawet nie zwrócił uwagi na małą, gdyż w ogóle nie zwolnił. Blondynka ruszyła przed siebie najszybciej jak mogła, rzucają torebkę na ziemię. Dotarła do dziewczynki na czas, aby móc ją objąć i uciec przed samochodem. Upadła na ziemie, zakrywając główkę dziecka, aby nic jej się nie stało.
    - Już dobrze - wyszeptała do jej ucha, głaszcząc jej włoski. Nagle podbiegł do nich jakiś mężczyzna, najprawdopodobniej ojciec małej. Pomógł jej wstać i odebrał od niej dziecko, mocno ją przytulając.
    - Dzieci są niesforne - powiedziała, czując, jak drży jej głos. Ręce także nie były w najlepszym stanie, więc wsadziła je do kieszeni płaszcza. - Trudno je przypilnować. Rozumiem pana.
    Gdy usłyszała słowo kolacja, momentalnie zrobiła się głodna. Zdała sobie sprawę, że nie zrobiła zakupów i ma pustką lodówkę, więc uśmiechnęła się delikatnie do mężczyzny i pokiwała głową.
    - Z chęcią przyjdę.
    Chciała poprawić torebkę na ramieniu, jednak zorientowała się, że jej nie ma. Wciąż leżała po drugiej stronie ulicy.

    M.L.

    OdpowiedzUsuń
  22. - Nie przesadzaj - westchnęła, gdy stwierdził, że marny z niego ojciec. Uśmiechnęła się do niego delikatnie. W sumie nie miała powodu, by się na niego gniewać. Jedyne co miała mu za złe, to że zachował się tak nieodpowiedzialnie, ale nie w stosunku do niej, tylko do córki.
    - Jedna wpadka cię przecież nie skreśla. Mała kocha cię nad życie i to jest najważniejsze. Ty też ją kochasz - powiedziała łagodnie, patrząc mu w oczy. - Dlatego weź się w garść i nie marudź. Zaopiekuję się nią, a ty pójdziesz szukać pracy. Gdzieś muszą cię przyjąć - dodała już nieco surowiej, tak by wiedział, że nie żartuje i jeśli nie spełni jej słów, to ona sama wykopie go z mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Ojej! Ktoś ma bzika na punkcie "Arrow"? Bardzo chcę wątek. Da radę? :D]

    Rosa

    OdpowiedzUsuń
  24. [Nie przesadzaj, jest dobrze. Sama piszę chaotycznie, przy okazji gubiąc literki i czasami myląc słowa.]

    Pomachała dziewczynce na pożegnanie, uśmiechając się przy okazji serdecznie do jej ojca. Gdy oboje odwrócili się do niej plecami i odeszli, Meredith zawróciła, przeszła tym razem bezpiecznie i powoli przez ulicę, chwyciła swoją torebkę i ruszyła do domu.
    Stała przed lustrem dobrą chwilę. Zdała sobie sprawę, że od ponad roku nie była zaproszona do czyjegoś domu na kolację, przy najmniej nie przez mężczyznę. Nie wiedziała, w co powinna się ubrać ani jak powinna się zachowywać. Nie znała ludzi, do których miała iść, nie wiedziała, jakich tematów powinna nie poruszać. W pewnym sensie byłaby usprawiedliwiona, jednak to zawsze dziwne uczucie, gdy zrobi się jakąś gafę lub zacznie nieprzyjemny temat.
    Po dłuższym zastanowieniu postanowiła ubrać dość starą już granatową sukienkę, bardzo prostą i klasyczną, przed kolana. Uwielbiała ją, bo dobrze współgrała z jej blond włosami i czerwoną pomadką, którą nosiła prawie przez cały czas. Spryskała szyję arabskim perfumem. Był to chyba najpiękniejszy zapach, jaki kiedykolwiek czuła i jeden z prezentów, które dostała od męża i ich nie oddała. Spojrzała na zegarek i doszła do wniosku, że powinna już wychodzić. Nawet jadąc samochodem, mogłaby się spóźnić.
    Zadzwoniła do drzwi mieszkania, które znajdowało się przy adresie, podanym przez pana Queena. Na kartce zapisał tylko swoje nazwisko. Zastanawiała się, skąd pochodzi. Miał takie amerykańskie nazwisko. Zanim otwarły się drzwi, M zaczęła przyglądać się swoim butom. Była prawie pewna, że widzi na jednym z nich zacieńcie. Gdy nagle w drzwiach pojawił się mężczyzna, Meredith podniosła szybko głowę i uśmiechnęła się do niego. Weszła do środka, czując od razu zapach jedzenia.
    - Witaj - odpowiedziała dziewczynce, schylając się i ściskając jej maleńką dłoń. - Jak się nazywasz ślicznotko? - spytała, śmiejąc się cicho. Kątem oka zerknęła na jej ojca. Był młody, wyglądał jednak na zmęczonego, co odrobinę mogło go postarzać. Jednak był przystojny i urokliwy, to musiała mu przyznać.

    M.L.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Nietrudno to zauważyć. :D Nadrabiam właśnie drugi sezon, bo zaczęłam oglądać Flasha. :D Hm... Pomysł, ogólnie to nie lubię tego proponować, ale może coś romansowego? Albo teraźniejszego, albo przeszłego, jeśli Oli kogoś ma, albo przyszłego. :)]

    Rosa

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie wiedziała co mu powiedzieć, ani co zrobić. Dlatego tylko uśmiechnęła się do niego pocieszająco, a gdy mała wyciągnęła w jej kierunku rączki, przytuliła ją mocno i ucałowała. Po chwili nie było jej już w ich mieszkaniu, choć wbrew temu co powiedział Olivier nie miała swojej rodziny, czy domu. Miała ciasne mieszkanie, współlokatora i matkę w śpiączce. Nic tak pilnego, by musiała już ich opuszczać.

    Przez kolejne kilka dni nie dostała od niego żadnej wiadomości. Była pewna, że stara się ogarnąć swoje życie, przywrócić wszystko do porządku. Nie przeszkadzała mu i nie wtrącała się, bo wiedziała, że takie zachowanie może tylko zirytować. Nie musiał się z nią niczym dzielić, mógł robić co chciał. Gdy jednak dwa razy z rzędu natknęła się na niego w stroju, który w ogóle nie przypominał takiego w jakim chodziło się do pracy, albo na rozmowy o pracę, nie spotkała też Feliciy, zaniepokoiła się. Postanowiła interweniować. Jeszcze tego samego popołudnia, przeszła przez korytarz i zaczęła dobijać się do jego drzwi. Kiedy w końcu otworzył, przyjrzała się mu uważnie.
    - Co się dzieje? - spytała bez owijania w bawełnę, od razu przechodząc do sprawy. Przecież nie będzie udawać, że wpadła, bo skończył się jej cukier, czy coś. Chciała jak najszybciej sprawdzić co u niego się wyprawia, co u Felicity i ogólnie, czy wszystko w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  27. [Właśnie u Rosy też z tym średnio, dlatego tym bardziej taka opcja przespania się wtedy, kiedy jego dziewczyna była w ciąży, odpada. A może teraz zacznie coś między nimi iskrzyć, a oni będą to od siebie odpychać? Zaprzeczać temu, co się dzieje? :)
    Flash? Flash jest mega. :D Lepszy niż Arrow chyba. :D]

    Rosa

    OdpowiedzUsuń
  28. [Życia Flasha? Pewnie, że są wątki z jego prywatnego życia, nawet sporo. Ja kocham Felicity, Oliver... Czasami działa mi na nerwy. :D

    Co do wątku, okej, mogli być umówieni czy coś, dlatego Rosa też odstawiła Vincenta do babci. Rozumiem, że zaczęcie spada na mnie?]

    Rosa

    OdpowiedzUsuń
  29. - Meredith - odpowiedziała małej, odgarniającej jej włosy z twarzy. Gdy jej ojciec zniknął w kuchni, mruknęła do niej. - Nie musisz mówić mi pani, to postarza, a chyba jeszcze taka stara nie jestem - znów się zaśmiała, dziwiąc się samej sobie. Od dawna nie śmiała się tak szczerze i często. Normalnie zdarza jej się to cztery razy w tygodniu, sześć razy, gdy świeci słońce i nie wstanie lewą nogą.
    Usiadła na miejscu, które wskazała jej Felicity i założyła nogę na nogę. Z uwagą słuchała dziewczynki, która trajkotała przez cały czas, jednak to wcale nie przeszkadzało M. Przynajmniej nie siedziały w grobowej ciszy. Szybko rzuciła okiem na mieszkanie. Było małe, ale porządne. Nie było niczego nadto, co Lockhart sobie ceniła. Nie lubiła przepychu. Gdy wrócił ojciec dziewczynki, blondynka poczuła więcej śliny w ustach. Była już naprawdę głodna.
    - Meredith. Mów mi Meredith - powiedziała i podała mu rękę przez stół. - Lubię dzieci, to przychodzi samo z siebie.
    Spojrzała na Felicity, która wpatrzona była w swój talerz. Uśmiechnęła się, a w jej policzkach pojawiły się małe dołeczki. Znów przez myśl przemknęło jej dziecko, które mogła mieć i zaczęła zastanawiać się, jak ono by wyglądało. Ona odrzucić od siebie bolesne myśli, nałożyła sobie danie na talerz. Spróbowała kawałek i ze smakiem zaczęła jeść więcej.
    - Dobrze gotujesz - przyznała. I do tego jesteś przystojny, dodała w myśli, kręcąc delikatnie głową.

    OdpowiedzUsuń
  30. Była w szoku, gdy zobaczyła to wszystko. Po chwili szok ustąpił wściekłości. Ona się o niego martwiła, chciała mu pomóc, a on tak po prostu zatrzasnął jej drzwi przed nosem, by pieprzyć się z jakąś kobietą?! Zdecydowanie przesadził. Miała ochotę go rozszarpać. Zamiast tego tylko kopnęła jego drzwi (jakże dojrzale) i postanowiła więcej nie wracać. Niech sobie robi co chce, to nie jej problem. Niech rujnuje sobie życie. Niech spierdala. O.
    Jej plan był szczytny, jednak nie udało się jej go dotrzymać. Po tygodniu nie wytrzymała. W końcu niszczył życie nie tylko sobie, ale też swojej córeczce. Zdążyła się do niej przywiązać i nie chciała żeby nieodpowiedzialny mężczyzna ją zranił. Zasługiwała na coś więcej. Dlatego znów stanęła przed jego drzwiami, a gdy jej otworzył, weszła do mieszkania, by sytuacja sprzed kilku dni się nie powtórzyła. Teraz jeśli będzie chciał się pieprzyć z kimkolwiek, będzie musiał to robić na jej oczach. Musiała usłyszeć jakieś wyjaśnienia, musiała dowiedzieć się co u małej.
    Rozejrzała się dookoła i jeszcze bardziej się zaniepokoiła. Mieszkanie było w tragicznym stanie. Butelki, resztki jedzenia, brudne rzeczy walały się wszędzie. Śmierdziało przede wszystkim papierosami. Aż strach pomyśleć, że mogło tutaj mieszkać dziecko. Zajrzała od razu do pokoju Felicity, ale na szczęście jej tam nie było. Z pewną ulgą, otworzyła okno. Dopiero wtedy zwróciła uwagę na Oliviera.
    - Przyszłam się tego dowiedzieć. Co ty najlepszego wyprawiasz? - spytała, patrząc mu w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  31. Była ciekawa, dlaczego tak szybko musiał się nauczyć gotować, jednak nie była pewna, czy na taki poziom ich znajomości takie pytanie byłoby odpowiednie.
    - Lampkę białego wina, jeśli posiadasz. Jeśli nie, wystarczy sok, obojętnie jaki.
    Zerknęła na dziewczynkę. Siedziała wyprostowana, cały czas się w nią wpatrując.
    - O czym teraz myślisz? - spytała poważnym tonem, starając się przy okazji nie uśmiechać, choć było to ciężkie. Felicity dobrze odwzorowywała dorosłych i widać było, że nieźle się przy tym bawiła. Mała odpowiedziała równie poważnie, jednak później szybko znów stała się niesfornym dzieckiem, które Meredith tak polubiła.
    - Jestem pod wrażeniem - odparła, gdy wrócił Olivier. - Samotny ojciec z takim maluchem jak Felicity - zaśmiała się, składając pocałunek na główce dziewczynki, która przysunęła się bardzo blisko niej.

    OdpowiedzUsuń
  32. [O, tak. Laurel jest tragiczna!
    A Felicity pojawia się też w Flashu! :D
    Zrozumiałam, że chodzi Ci o ten inny sposób, no to już lecę. Może chociaż uda mi się dzisiaj zacząć, bo z odpisami to krucho.
    Weź też trochę w odpisie przybliż mi jego historię, o. :D Mam nadzieję, że pasuje.]

    Rosa miała niemal anielską cierpliwość, kiedy chodziło o małe dzieci, a raczej w ogóle o dzieci, tym bardziej o swojego syna, który nie raz i nie dwa tę cierpliwość wystawiał na niemal szaleńcze próby, kiedy nerwy kobiety były zaledwie mały kawałek od załamania. Nic też dziwnego, że wspierała swoją wiedzą i doświadczeniem innych rodziców, zwłaszcza tych samotnych. Bywała też stosunkowo często u Oliviera i małej Felicity, która zaraz po Vincencie, była jej oczkiem w głowie. Dziewczynka była urocza i mogła czasami pleść jej warkocze, co w przypadku Vinniego było raczej niemożliwie, bo nawet jeśli pozwalała mu nosić nieco dłuższe włosy, to nigdy nie przekroczyły one linii karku, a o to już żarliwie dbała.
    Tego dnia umówiła się z Olivierem, żeby nieco pomóc mu przy sobotnim kąpaniu małej. Vincent, nieco przeziębiony, został w domu, aby przypadkiem nie rozsiewać nigdzie zarazków. Lucchese, zahartowana w boju i odporna na niemal wszystkie choroby, zjawiła się pod drzwiami Queenów, nie bacząc na to, że na dworze temperatura dobijała do zera, a ona sama drżała jak osika, ubrana w niezbyt ciepły płaszcz i owinięta długim szalem. Zaczerwienione od chłodu policzki dodawały jej uroku, ale spierzchnięte od mocnego wiatru usta już nie. Zapukała do drzwi, depcząc w miejscu, przestępując z nogi na nogę.
    Jako samotna matka wiedziała, że rodzicielstwo wcale nie jest proste. Nie było łatwym wychować dziecko na dobrego człowieka, trzeba było wpajać potomstwu sporo zasad, ale nie słownie, a przez własne czyny, bo tak brzdąc mógł się najłatwiej wszystkiego nauczyć. Ostatnio jednak Rosa zbyt często odsyłała syna do swojej matki, co według niej nie było dobrym rozwiązaniem. Niby Vincent nie narzekał, bo w kamienicy mieszkało sporo dzieci w jego lub podobnym wieku, ale i tak miała wyrzuty sumienia.
    Stojąc pod drzwiami mężczyzny, którego w myślach nazywała przyjacielem, a w rozmowach znajomym, cieszyła się na wieczór spędzony z ich dwójką. Z Olivierem i Felicity.

    Rosa

    OdpowiedzUsuń
  33. - Tak, masz - powiedziała od razu, zdenerwowana. Nie miała najmniejszej ochoty na słowne przekomarzanki. Przyszła tutaj dowiedzieć się co się dzieje, a nie rozmawiać z nim na głupie tematy. Z każdą sekundą niepokoiła się coraz bardziej, bo dostrzegała coraz to nowsze rzeczy. Nie tylko jego mieszkanie było ruiną, ale on też. Widać było na jego twarzy zmęczenie. Był nerwowy i to aż za bardzo. Tak zdecydowanie nie powinien wyglądać ojciec trzyletniego dziecka.
    Usiadła naprzeciwko niego, wcześniej sprawdzając, czy nie ma na jej miejscu jakiegoś kawałka pizzy, albo sosu. Na szczęście było w miarę czysto. Kiedy już siedzieli, spojrzała mu w oczy z pełną powagą. Rzadko kiedy bywała poważna, ale teraz była. I to śmiertelnie.
    - Opowiadaj - poleciła mu tylko. Z jednej strony surowym, a z drugim pełnym troski tonem. Teraz już niepokoiła się nie tylko o Felicity, ale także o niego.

    OdpowiedzUsuń
  34. Ta odpowiedź nie zadowalała jej ani trochę. I z całą pewnością jej nie wystarczała. Choć wyraźnie nie miał ochoty na jej towarzystwo, nie zamierzała wyjść. Skoro już przyszła musiała to z nim wyjaśnić. Zwłaszcza, że i tak teraz ciągle by o tym wszystkim myślała. Nie była pozbawioną uczuć maszyną.
    - Więc planujesz zapić się na śmierć, żeby została sierotą? Myślę, że wtedy na pewno będzie szczęśliwa - rzuciła zła.
    Podniosła się i wyrwała mu papieros z ręki, po czym go zgasiła. Później chwyciła mężczyznę za podbródek zmuszając go, by spojrzał jej w oczy.
    - Na prawdę chcesz żeby twoja córka żyła w przekonaniu, że jej ojciec był gówno wartym pijakiem, który jej nie chciał? - spytała poważnie. - Przestań się mazgaić i zachowuj się jak dorosły facet, a nie pieprzony dzieciak - wręcz mu rozkazała. Właściwie nie wiedziała co jej zależy. Może mała rzeczywiście miała być szczęśliwsza u dziadków. Ale przecież widziała, jak kocha ojca i jak on kocha ją. Na pewno zależało im na sobie i nie chciała patrzeć, jak ten się sypie, bo nie ma już o co walczyć.

    OdpowiedzUsuń
  35. [Trochę podczytuje Twój wątek z Claudią i wyczytałam w nim, że Oli oddał Felicity do dziadków. Stało się to po spotkaniu z M, czy przed? Tak z ciekawości pytam, bo - uwaga - muszę Cię uprzedzić, ciekawski ze mnie człowiek okropnie.]

    Z uśmiechem na twarzy podążała wzrokiem za małą. Naprawdę ją polubiła, poczuła z Felicity dziwną więź. Spojrzała z lekkim niesmakiem na Oliviera, gdy zadał jej pytanie o dzieci, tak jakby zrobił coś naprawdę okropne. Z miłej kobiety zmieniła się w starą, zgorzkniałą Meredith.
    - Miałam. Prawie - dodała, upijając łyk wina. Nie chciała pokazywać po sobie żadnych emocji, smutku ani cierpienia, jednak nie da się ukryć takich uczuć, które można ujrzeć w oczach. A zielone oczy Meredith w tej chwili mówiły wszystko. - Przepraszam - powiedziała, czując się źle z powodu swoich min. To przecież nie jego wina, M, nie wiedział. Zostaw go w spokoju. Musisz sobie z tym poradzić. Weź się w garść kobieto. Było, minęło. Trzy lata to szmat czasu. Może jednak nie. Nie dla ciebie. Jesteś słaba, wiesz? Uśmiechnij się, bo facetowi zrobi się głupio.
    - Poroniłam w trzecim miesiącu - powiedziała po chwili, gdy upiła następny łyk wina. Chciała powiedzieć coś jeszcze, wygadać się nieznajomemu, jednak coś ją powstrzymywało. Robiło to tak dobrze i silnie, że Meredith zamilkła.

    OdpowiedzUsuń
  36. [ Dziękuję bardzo ! Twój pomysł do Anayi za bardzo mi nie pasuje ale coś podobnego możemy odegrać z Katją jeśli masz ochotę a nawet możemy coś do tego jeszcze dodać. ]

    Katja Augustyn

    OdpowiedzUsuń
  37. [Jeśli Rosa to dla Ciebie za mało, to możemy kombinować też coś na linii Oli-Julia. :D]

    Juls

    OdpowiedzUsuń
  38. [ Nic się nie stało :D W takim razie powiedz mi na jakie powiązanie czy wątek jest ochota z zakonnicą, która niedawno wyszła z klasztoru i chce upewnić się, że to co robi jest odpowiednią drogą życiową? :> ]

    OdpowiedzUsuń
  39. [Bardzo dobrze odmieniłaś, no to jedziemy z samotnymi rodzicami, wątek już zaczęty, więc najwyżej kiedyś, jak będzie nudno, opchnę Ci jeszcze Julkę. Rosa jest cała wasza. :D]

    Juls/Rosa

    OdpowiedzUsuń
  40. [ Na początku będzie chodzić w habicie, dopiero potem go zdejmie :D ]

    OdpowiedzUsuń
  41. [Poczekam. Nie ma pośpiechu. Tylko o mnie nie zapomnij. :)
    I jutro do szkoły? Myślałam, że jeszcze długi, świąteczny weekend.]

    OdpowiedzUsuń
  42. [ Hahahaha :D W takim razie z niecierpliwością czekam na wątek !]

    OdpowiedzUsuń
  43. Westchnęła przeciągle. Z jednej strony rozumiała go, ale z drugiej to przecież powinien rozumieć, że może mieć jakieś poważne obrażenia.
    -To proszę jej powiedzieć żeby przywiozła ją tutaj.- powiedziała równie stanowczo- Musi Pan zrozumieć, że to może nie być zwykłe wstrząśnienie mózgu, musimy to sprawdzić. Doznał Pan obszernych obrażeń. Będzie Pan miał większy problem, kiedy położymy Pana na intensywnej terapii, bo nie będzie Pan w stanie funkcjonować. Ale skoro chcesz bagatelizować.-w nią też wstąpiła złość, ale przecież umiała się opanować, chyba.- Przepraszam, Pan.- poprawiła się. Ale skoro mężczyzna chciał czegoś innego, jej obowiązkiem było umożliwienie mu opuszczenia szpitala, choć byłaby to głupota nad głupotami.- Mam iść przygotować wypis?- chciała się jeszcze upewnić, mając jednak nadzieję, że mężczyzna zmienił zdanie.
    Maricel

    OdpowiedzUsuń
  44. [Dzień dobry wieczór, przyszłam się przywitać między zwiedzaniem kolejnych kart. Nie często spotykałam postać samotnego ojca, powiem szczerze :D]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  45. [ Pomysł świetny. Bardzo rozbawiło mnie to jak próbowałam sobie to wyobrazić. Co jak co ale musiałoby to naprawdę świetnir wyglądać ! Ostrzegam od razu, że mam wodę z mózgu i jestem dziś na 3 tabletkach przeciwbólowych. Migrena <3 Odpiszę jutro]


    OdpowiedzUsuń
  46. [Rok różnicy między dziewczynkami jest, więc nie ma aż takiej tragedii :D Może jakaś śmieszna sytuacja w przedszkolu, jeśli oczywiście Felicity co niego uczęszcza? Albo... albo nie wiem :P]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  47. [Ja też tak sobie myślę, co takiego można by wymyślić. Hej, a co Ty na to, żeby Sophie i Olivier zostali wciągnięci w rolę opiekunów na balu przebierańców w przedszkolu? :D]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  48. [ Gify bardzo fajne. Szczególnie ten z ' what the fuck' *__* Przepraszam, że dopiero teraz odpis ale wczorajszy ból głowy mnie po prostu zabijał. ]

    Katja była dopiero piąty dzień poza zakonem. Było to dla niej bardzo dziwne, ponieważ nie była do tego przyzwyczajona. Dotąd wyszła z zakonu tylko dwa razy i to nigdy sama. Jej matka przełożona postanowiła, że zanim złoży śluby powinna poznać swoją rodzinę oraz własną historię. Każdy dzień tutaj sprawiał, że coraz bardziej wątpiła w to, że chce zamknąć się na całe życie w zakonie. Jej kuzynka pokazywała jej zupełnie inne życie, które coraz bardziej ją ciekawiło. Jedynym problemem było zdjęcie habitu. Było do tego wiele razy zachęcana ale nie miała serca ani odwagi tego zrobić. Wstawała skoro świt i starannie schowała swoje brązowe włosy aby nie wystawał żaden kosmyk spod czepca.
    W tym momencie nasza panna Augustyn zmierzała na wycieczkę po mieście, które bardzo ją zauroczyło. Zachwycało swoją prostotą a ludzie tutaj chodzili naprawdę uśmiechnięci. Była to naprawdę jedna z lepszych odskoczni jakie mogła sobie wyobrazić. Rozmyślała o swoim losie gdy nagle poczuła, że ktoś ciągnie ją za sznurek, który znajdował się w jej pasie. Z tego wszystkiego aż przystanęła.
    Spojrzenie jej zielonych oczu powędrowało w kierunki dziewczynki a słysząc jej słowa mimowolnie się uśmiechnęła, ba ! Mało brakowało aby nie zaczęła się śmiać. Miała już coś odpowiedzieć ale mężczyzna w szybki i umiejętny sposób przysłonił usta dziewczynce. Dlatego chwilę później jej spojrzenie znalazło się i na twarzy mężczyzny. W bardzo szybki sposób zbadała jego twarz posyłając mu lekki uśmiech. Cała ta sytuacja była naprawdę zabawna, ponieważ dzieci bywały bardzo szczere przez to potem dorośli bardzo się wstydzili. Kobieta przykucnęła niedaleko dziewczynki i posłała jej przyjazny uśmiech.
    - Miałaś w pewnym stopniu rację, ale nie jestem jeszcze taką zakonnicą naprawdę. - powiedziała do dziewczynki a widząc jej zdziwioną minę zaczęła tłumaczyć. - Dopiero gdy złożę przysięgę jak np. panowie w wojsku będę mogła nazywać się zakonnicą. I to prawda, że czasem zakonnicami stają się panie, które nie mają szczęścia w miłości. - po tych słowach jej spojrzenie powędrowało na zawstydzoną twarz mężczyzny. - Ale głównie chodzi tutaj o wiarę w Boga, wiesz? Jeśli mężczyzna bardzo wierzy w Boga i odgrywa on dużą rolę w jego życiu zostaje księdzem, prawda? Jeśli kobieta chce być blisko Pana Boga jednym ze sposobów jest właśnie zostanie zakonnicą. - wzięła głębszy oddech i dodała na koniec aby rozluźnić nieco sytuację - I nie wszystkie zakonnice są brzydkie, mam w zakonie naprawdę piękne siostry, które mogłaby zostać modelkami.
    Po swojej długiej wypowiedzi kobieta w końcu przestała kucać i stanęła wyprostowana jak struna. Spojrzała na mężczyznę spojrzeniem typu nieładnie jest uczyć swoją córkę stereotypów ale potem posłała mu tylko przyjazny uśmiech gotowa pójść w swoją stronę.

    Katja Augustyn

    OdpowiedzUsuń
  49. [ Urocza jest ta mała, naprawdę ! <3]

    Katja nie miała dużego doświadczenia z dziećmi. Co jak co ale od dziecka wychowywała się w zakonie na trochę innych zasadach niż reszta dzieci. Nie miała super zabawek czy ubrań. Była wychowywana w wierze i dyscyplinie. Nie mogła sobie wybrać pory kiedy chciałaby zjeść a kiedy nie. Nikogo nie obchodziło to, że ma gorszy dzień bądź nie ma najmniejszej ochoty wstawać rano z łóżka by pójść się pomodlić.
    Pytanie dziewczynki wywołało na jej twarzy lekkie zdziwienie ale też uśmiech. Dla niej sprawy związane z wiarą nie były obce. Sama nie raz zadawała sobie to pytanie.
    - Powiem Ci, że to bardzo trudne pytanie. Do dziś niewiele osób zna na nie odpowiedź. Ludzie wierzący w niego uważają go za stwórcę świata. Wierzymy, że jest w Niebie z naszymi najbliższymi, którzy odeszli z tego świata. Kocha nas wszystkich i obserwuje. Gdy umrzemy i będziemy dobrymi ludźmi spotkamy się z nim właśnie tam . - powiedziała i swój palec skierowała ku górze. - Teraz nie każdy wierzy w Boga i jest to ich indywidualna sprawa. Życie z Bogiem jest wyborem. Jeśli będziesz miała kiedykolwiek jakieś pytania odnośnie Boga wystarczy, że pójdziesz do kościoła a zakonnica czy ksiądz postara się rozwiać Twoje problemy. - po tych słowach posłała tylko uśmiech dziewczynce. Pobłogosławiła ją w znany wszystkim sposób i słysząc słowa mężczyzny skinęła tylko do niego głową, że nie będzie już ich zatrzymywać.
    - Z Bogiem. - powiedziała tylko i odwróciła się do nich plecami by ruszyć w swoją stronę. Były to jej pierwsze dni poza zakonem. Nigdy nie spodziewała się, że spotka na tyle interesujące dziecko. Najchętniej odpowiadałaby na każde pytanie dziewczynki. Może właśnie to pomogłoby jej rozwiać jej wątpliwości i upewnić się w tym, że Bóg jest jej jedyną drogą w życiu.

    Katja Augustyn

    OdpowiedzUsuń
  50. Zaczynał ją denerwować. Naprawdę miała większe jaja od niego? Jej życie też nie było usłane różami, ale w przeciwieństwie do niego nie poddała się, nie siedziała u siebie w mieszkaniu i nie mazgaiła się.
    - Och, czyli tylko ty masz problemy - powiedziała zdenerwowana, wywracając oczami. - Dla twojej wiadomości wiem doskonale jak to jest. Ale jak sobie chcesz. Marnuj sobie życie dalej, mała niech myśli, że jej nie kochasz i w ogóle mam to wszystko gdzieś - powiedziała i podniosła się z miejsca.
    Wiedziała jak to jest nie mieć pieniędzy i patrzeć w smutne oczy dziecka. Gdy jej mama zachorowała, to ona musiała zająć się swoim małym braciszkiem. Ona musiała tłumaczyć mu, że to nie mamy wina, że taka jest, że to nie przez mamę ojciec pracuje na dwie zmiany, a i tak ledwo starcza na lekarstwa o przyjemnościach już, nie mówiąc. Tylko, że ona w przeciwieństwie do niego nie załamała się. Znalazła sobie pracę, co prawda do dupy, ale zawsze coś, starała się ze wszystkich sił sprawić, by Andy był szczęśliwy.

    OdpowiedzUsuń
  51. [ Nie ma sprawy ^^ Mam nadzieję, że wątek jako tako się podoba, o ! Trudno mi się piszę osobą duchowną ale mam nadzieję, że nie ma tragedii.]

    Słowa dziewczynki nieco wyprowadziły ją z równowagi. Nie odwróciła się za tym uroczym dzieckiem czując ukłucie w sercu. Sama nie wiedziałby co jej odpowiedzieć. Wszyscy bardzo dobrze wiedzieli, że było to niemożliwe. A wskazówka typu módl się bo Twoja mama słyszy Cię z nieba dla reszty świata mogłaby być czymś niedorzecznym. Ona modliła się kilka razy dziennie i pytała Boga dlaczego właśnie taki los spotkał jej matkę i czy wybaczył jej grzech śmiertelny jakim było samobójstwo. Modliła się aby Bóg jej to przebaczył bo Katja bardzo wierzyła w to, że jej matka nie była złą kobietą. W końcu nie pozostawiła ją na pastwę losu tylko zaniosła do osób, które na pewno się nią zaopiekują.
    - Może moja też by przyszła.. - powiedziała cicho pod nosem i poczuła, że uroniła łzę. Szybko ją otarła i jej plany bardzo się zmieniły, ponieważ zamiast oglądać miasto postanowiła pójść do kościoła by modlić się za małą dziewczynkę. Była uroczym dzieckiem i chciała prosić Boga o błogosławieństwo dla niej, spokój ducha i aby nie spotkało ją więcej strasznych rzeczy. Modliła się również o wytrwałość dla jej ojca, który wykazał się wielkim sercem wychowując swoją córkę. Chociaż co zakonnica mogła wiedzieć o rodzinie skoro sama jej nie miała? Poznała właśnie swoją kuzynkę, która wydawała się dla niej być zupełnie obcą osobą mimo, że była to córka siostry jej matki.
    ~*~
    Niczym było to, że Katja codziennie chodziła do kościoła. Miała ten problem, że nadal nie chciała zdjąć habitu. Chociaż każdego dnia miała uczucie, że coraz mniej na niego zasługuje. Coraz bardziej zaczęły interesować ją pokusy tego świata. A pytanie, które ostatnio jej zadano wyprowadziło ją nieco z równowagi. Czy miewasz grzeszne myśli?. Wiadome było to, że chodziło tutaj o stosunek seksualny. Potem uwaga jednej z osób otworzyła jej nieco oczy, że nie mogła mieć grzesznych myśli i odsuwać się od tego w zakonie skoro nie spróbowała. Był to jej wewnętrzny konflikt.
    Siedziała w ławce sporo czasu, siedziała na mszy a potem jeszcze się modliła. Miała właśnie już wychodzić z kościoła by pójść na jakieś zakupy spożywcze. Gdy już wyszła z ławki przykucnęła przodem do ołtarza i się przeżegnała. Zrobiła kilka kroków do przodu i stanęła jak wryta bo to co zobaczyła zdziwiło ją jeszcze bardziej. Co w kościele robiła ta urocza istotka? Przecież jej ojciec nie wyglądał na osobę, która byłaby skora przyprowadzić ją tutaj.
    Ruszyła szybkim krokiem w kierunku dziewczynki i przykucnęła przy niej robiąc wielkie oczy, że dziewczyna była tak lekko ubrana a na nóżkach miała kapcie.
    - Czy Twój tata wie, że tutaj jesteś? - to było jej pierwsze pytanie.

    Katja Augustyn

    OdpowiedzUsuń
  52. [Cześć, witam cię na blogu i życzę duże ilości wątków oraz pomysłów.
    Bardzo podoba mi się postać, jest smutna, ale też bardzo fajnie zrobiona. I to imię - czyżbym czuła tutaj zainteresowanie Green Arrowem? :D]

    Cesare

    OdpowiedzUsuń
  53. Był egoistą. Powinien starać się walczyć o szczęście córeczki, a nie wybierać łatwiejszą drogę. Rozumiała gdyby oddał ją, tylko po to, by spokojnie stanąć na nogi, znaleźć pracę, poprawić swoje życie, a później wziąć ją z powrotem. Ale daleko było mu do takiego zachowania. Zamiast tego po prostu uciekał jak dziecko.
    - No proszę, ktoś odzyskał jaja - powiedziała i posłała mu lekki uśmiech. Mimo wszystko nie chciała wychodzić i zostawiać go z tym całym syfem, martwiła się dalej. Nie znali się jakoś bardzo dobrze, ale nie byłaby w stanie po prostu zapomnieć o tym wszystkim.
    - Pojadę. Ale najpierw chyba powinieneś tutaj posprzątać. Chyba, że chcesz tłumaczyć Feliciy co za tornado tutaj przeszło - odparła już spokojnie, po czym sama zaczęła sprzątać. Gdyby miał to zrobić sam pewnie zajęłoby mu to wieki i w tym czasie mógłby dziesięć razy się rozmyślić.

    OdpowiedzUsuń
  54. [ Nie chodzi mi o to aby zrobić zakonnicę, która stanie się rozpustnicą dwudziestego pierwszego wieku. Chciałam stworzyć człowieka, który ma problem, ponieważ nie wie czy droga, którą szedł całe swoje życie jest właściwa. Pokazać ją jako istotę typowo ludzką. Bo nie okłamujmy się, ale wiele osób uważa, że zakonnica to tak jak powiedziała mała brzydka kobieta nie mająca szczęścia w miłości. Zobaczymy co z Katji wyjdzie, ale będę się starać jak tylko umiem aby jej nie zniszczyć. ]

    Słysząc słowa dziewczynki spowodowały, że niemalże padła na posadzkę. Przecież jej ojciec musiał teraz umierać ze strachu. I jeszcze na pewno to jej by się oberwało, że dziewczynka przyszła do kościoła bez żadnej opieki. Chryste...mogła tej dziewczynce nic nie mówić do teraz będzie miała z tego tylko same problemy. Szybko wzięła dziewczynkę na ręce i powiedziała:
    - Opowiem Ci wszystko w drodze ale szybko idziemy do Twojego domu. Prowadź mnie, dobrze? - schowała dziewczynkę pod swoim płaszczem i pewnym ruchem otworzyła drzwi kościoła i ruszyła zgodnie ze wskazówkami dziewczynki.
    - Rozmawiałam dzisiaj z panem Bogiem. Rano jak dopiero się obudziła klęknęłam przy moim łóżku i pomodliłam się aby ten dzień był dobry. Potem poszła do kościoła i modliłam się za Ciebie, wiesz? - powiedziała i przystanęła na pasach. Szła naprawdę szybkim krokiem, ba mało brakowało jej do biegu.
    - Niestety tak to nie działa kochana. Nasi bliscy nie mogąc nas odwiedzić jak są już w Niebie. Ani Twoja mama ani moja czy niczyja bliska osoba nie może. Ale jedyne co nam pozostaje to się do nich modlić, wiesz? - kiedy pojawiło się zielone światło bardzo szybkim krokiem ruszyła przez pasy. Wiał bardzo silny wiatr i kobieta czuła jak jej czepiec powoli schodzi z głowy. Teraz priorytetem było szybkie doprowadzenie dziewczynki do domu.
    - Ja się modlę do mojej mamy codziennie. Proszę pana Boga aby się nią dobrze opiekował w niebie. Proszę go o wiele rzeczy np. o to aby nic Ci się nie stało. I jedyne co mogę robić to wierzyć, że pan Bóg wysłucha mojej prośby. - mocny podmuch wiatru spowodował, że czepiec niemalże spadł z głowy. Wyszło spod niego wiele włosów i gdy wisiał na zaledwie dwóch wsuwkach Katja pewnym ruchem go zdjęła. Teraz było najważniejsze dobro tej dziewczynki. Była prawie przy klatce, do której kierowała ją dziewczynka gdy wybiegł z niej ojciec dziewczynki. Rozglądał się a gdy zobaczył kobietę z dziewczynką na rękach od razu ruszył w ich stronę. Augustyn całą drogę dbała o to aby dziewczynce było wygodnie i ciepło. Zachowała się typowo bezinteresownie. Poczuła ciepło w sercu mogąc jej pomóc. Czuła, że jej pomoc na coś się przyda. Wiedziała, że prędzej czy później ten dobry uczynek zostanie jej wynagrodzony. Pan Bóg nigdy nie zapomina o takich rzeczach i docenia chociażby najmniejsze dobre gesty. Jest bardzo dobry i w jego dobroć trzeba uwierzyć bowiem kto jej zazna będzie najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi.

    Katja Augustyn

    OdpowiedzUsuń
  55. [ Myślę, że Oliver mógłby chcieć ją odnaleźć aby ją przeprosić. Bo po jakimś czasie uświadomi sobie, że to nie wina kobiety. Będzie jej szukał w kościele i może jej nie poznać bez habitu bo powiedzmy minie jakiś miesiąc, o ! Chodzi mi o to aby Olivera troszkę zżerało od środka, że źle postąpił. I będzie mu się zupełnie inaczej z nią rozmawiać kiedy nie będzie go odstraszał habit :D]

    Gdy ojciec dziewczynki znalazł się już przy nich postawiła dziewczynkę na ziemi. Sama była równie zestresowana co mężczyzna. Przecież ona nie szukała tego dziecka, chciała dla tej dziewczynki wszystkiego co najlepsze. Modliła się za nią każdego dnia i prosiła Boga aby dał jej dużo siły. Dziewczynka była jeszcze niewinna, nie rozumiała świata jak robili to dorośli. A Katja? Szukała dobra w każdym człowieku pragnąc zapewnić go w tym, że życie z Bogiem nie jest niczym złym.
    Szybko naciągnęła na swoją głowę czepiec i schowała prowizorycznie włosy pod niego. Gdy mężczyzna skierował spojrzenie na nią wiedziała, że nic dobrego jej nie czeka. Przełknęła głośno ślinę i była gotowa na nieprzyjemne słowa.
    - Jak Pan sobie życzy. - powiedziała patrząc mu równie prosto w oczy. - Niech Pan się cieszy, że nie trafiła na kogoś kto chciałby zrobić jej krzywdę. - po tych słowach poprawiła swój płaszcz aby nie czuć przeszywającego zimnego wiatru. - Będę się za Pana i za nią modlić. Z Bogiem. - po tych słowach wyminęła mężczyznę i czuła jak z jej oczu jak przy poprzednim spotkaniu popłynęły zły. W takich momentach miewała pretensje do Boga, że ludzie nie potrafili dostrzec dobroci w drugim człowieku. Jednak dopiero potem zdawała sobie sprawę z tego, że tak po prostu musiało być.
    ~*~
    Od nich poprzedniego spotkania minął dobry miesiąc. Nie zapomniała o tej zagubionej rodzinie i modliła się o nich codziennie. Prosiła Boga jak i całą Trójcę Świętą aby dał im dużo siły i miłości. Jej życie toczyło się dalej. Mimo iż Bóg odgrywał bardzo dużą rolę w jej życiu to kilka rzeczy się zmieniło. Habit zamieniły zwykłe ubrania. Chciała bardzo poczuć się kobieca. Idąc gdzieś ze swoją kuzynką, która była naprawdę piękną kobietą czuła się jak jakiś stwór zupełnie z innej bajki.
    Tego ranka wstała i pierwszą rzeczą jaką zrobiła była modlitwa. Potem zajęła się zakupami i zrobieniem śniadania. Postanowiła pójść na mszę o godzinie dwunastej. Wtedy może poczuć się anonimowa a mimo wszystko będzie to spotkanie z Bogiem o wiele bliższe niż obok kanapy. Potrzebowała z nim porozmawiać, prosić go o wyrozumiałość. Jej miłość do niego się nie zmieniła, chciała jedynie poznać trochę życia. Po mszy została jeszcze chwilę. Ubrała na siebie swój płaszcz i poprawiając szalik wyszła z kościoła.

    Katja Augustyn

    OdpowiedzUsuń
  56. [Tatusiek na gifach przystojny. Jednak moje serce podbiła uroda dziewczynki :D ]

    Felicity była jeszcze mała, więc nie rozumiała wszystkiego tak jak powinna. Mimo to Alison zrobiło się szkoda tej małej istotki, która najwyraźniej potrzebowała w swoim życiu matki. W końcu nawet najlepszy ojciec nie jest w stanie zapewnić tego co matka. Tak jak i na odwrót. Alison miała kochającą się rodzinę, dopóki pewna osoba tego nie rozpieprzyła. Choć sama Ali używała w tej kwestii nieco innych, bardzo brzydkich słów, których nie wypadało mówić młodej, pięknej damie.
    - W takim razie niech będą dwa hot-dogi - kiwnęła lekko głową i szybko je przygotowała. Podała przekąski mężczyźnie. - Ma pan bardzo cudowną, a przede wszystkim odważną - zaśmiała się uroczo - córkę. Tylko pozazdrościć - powiedziała i wyciągnęła spod lady torebkę. Szybko ją przeszukała, aż w końcu znalazła. Lizak w kształcie głowy kotka.
    - A to dla aniołka. Gratis - powiedziała, wyciągając w jej stronę słodycz.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  57. [ Ale zawsze to coś ! :D Felcity jest tak urocza, że normalnie człowiek mógłby ją zatulać na śmierć. ]

    Zdziwiła się gdy ktoś nagle do niej się odezwał zwrotem pani zakonnico. Głos był dla niej bardzo znajomy dlatego też od razu spojrzała w dół. Widząc dziewczynkę na jej twarzy pojawił się bardzo szczery szeroki uśmiech. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek ją jeszcze zobaczy po tym co powiedział jej ojciec. Schyliła się do dziewczynki aby móc ją lepiej słyszeć. Jej serce w tym momencie się radowało. Aby coś takiego spotkało ją obok domu bożego. Jak widać pan Bóg lubił ludziom szykować różne niespodzianki. W tym momencie dziękowała mu w duchu.
    Kiedy dziewczyna się przytuliła do jej nóg poczuła jak wszystkie troski właśnie od niej odeszły. Teraz przez jej myśl przeszły najpiękniejsze podziękowania jakie mogła sobie wyobrazić. Czy właśnie podobne szczęście odczuwa rodzic mając w ramionach swoje ukochane dziecko? Kobieta również ją przytuliła.
    Aby być z nią na równi jak zwykle przykucnęła. Wyglądała nieco inaczej w nońcu habir zastąpiły obcisłe spodnie a jej włosy swobodnie powiewały na lekkim wietrze.
    - Nie masz za co mi dziękować Złotko. - powiedziała posyłając jej uśmiech. - Modlisz się? - spytała się dziewczynki a gdy ta potwierdziła na ustach Katji ponownie pojawił się uśmiech. - To dobrze. Uwierz mi, że Twoja mamusia i pan Bóg Cię słyszą. Nie dają nam zawsze tego czego chcemy. Czasem gdy nie wiemy jak komuś pomóc bo nie potrafimy możemy o to prosić właśnie Boga. Ja modliłam się o Ciebie i Twojego tatę codziennie. Z tego co widzę wszystko u was jest w jak najlepszym porządku. Bóg wysłuchał moich próśb. - spojrzenie swoim zielonym oczu skierowała na mężczyznę, który stał u boku jakieś kobiety. Widać było, że bardzo uważnie ją obserwuje i czeka na córkę.
    - Felicity - odezwała się pierwszy raz do niej po imieniu - Twój tata na Ciebie czeka.
    Nigdy nie zastanawiała się nad tym czy była ładną kobietą czy nie. Zawsze swoje ciało ukrywała pod habitem. Teraz wyglądała jak reszta kobiet, na jej twarzy pojawił się bardzo lekki makijaż a włosy w końcu ujrzały światło dzienne. Dopiero zaczynała nabierać pewności siebie, że jest kobietą jak każda inna.

    Katja Augustyn

    OdpowiedzUsuń
  58. Rosa na pewno nie od razu zrozumiałaby decyzję podjętą przez Oliviera. Prawda była taka, że nie wyobrażała sobie życia bez Vincenta, a co dopiero, gdyby miała go komuś oddać, nawet jeśli byli to członkowie jej rodziny. Było jej ciężko, tego nie ukrywała przed sobą i najbliższymi, ale nauczyła się przez te lata robić dobrą minę do złej gry. Vinnie był całym jej światem, do którego wkradała się też urocza Felicity i jej ojciec, który chyba (z tym wyglądem, ekhem) mógł uchodzić za najprzystojniejszego w mieście, ale teraz, kiedy Queen otworzył przed nią drzwi, nie ujrzała w nich swojego przyjaciela, a faceta z gradową chmurą nad głową. Westchnęła cicho, przekroczyła próg i w standardowym dla siebie geście wspięła się lekko na palce i musnęła ustami jego policzek. Dopiero wtedy rozejrzała się po wnętrzu. Zmarszczyła brwi, bo coś zdecydowanie jej tutaj nie pasowało.
    — Gdzie Fellie? — spytała cicho, ściągając buty i pozbywając się płaszcza. Poprawiła materiał sweterka, który zarzucała na siebie w pospiechu, nawet nie zastanawiając się nad swoim wyglądem. Taka już była. Stawiała na naturalność i prostotę, bo nie miała czasu. Zresztą, nawet gdyby chciała się dla kogoś stroić, to nie miała dla kogo. A Vincent wiele razy powtarzał jej, że wygląda ślicznie, kiedy umorusana była lukrem lub mąką.
    — Ollie… Co się dzieje? — zadała kolejne pytanie, stając teraz naprzeciwko mężczyzny i złapała za jego nadgarstek, dość mocno zaciskając na nim szczupłe palce, bo nie miała pewności, że Olivier nie ucieknie od tej rozmowy.

    Rosa

    OdpowiedzUsuń
  59. [ Hahahaha :D Jak to córeczki szukają tatusiowi dziewczyny! Ale serio takie dziecko to aż do zjedzenia <3 ]


    Kobieta patrzyła niczym zauroczona na dziewczynkę. Nie często miała styczność z dziećmi dlatego całe to doznanie było dla niej czymś cudownym. Radość jaką emanowała mała dziewczynka sprawiała, że serce Katji się radowało. Potrafiła sprawić, że nawet najsmutniejszy człowiek uśmiechnąłby się gdyby spojrzał w jej urocze niebieskie oczy. Uściski dziewczyny były takie, że wcale nie miała ochoty jej puszczać. Musiała przyznać, że nieco przerażał ją fakt co się z nią działo gdy była obok. Nie wiedziała, że jej serce może się tak radować. Było to zapewne spowodowane sposobem bycia tego dziecka ale również tym, że mogła jej pokazać życie z Bogiem, kimś kto towarzyszy jej od zawsze.
    - Podziękuję mu, ale Ty również możesz to zrobić. Nie musisz się modlić tylko określonymi modlitwami, dobrze gdy to robisz ale gdy skończysz możesz dodać coś od siebie. Uwierz mi on zawsze bardzo uważnie słucham.
    Zdziwiła się gdy dziewczynka od niej odeszła na chwilę. Ale zrobiła tak jak jej mała towarzyszka prosiła. Wyprostowała się i poprawiła swój szalik. Chwilę patrzyła na dziewczynkę ale potem aby ich nie krępować swoje spojrzenie skierowała w zupełnie inną stronę zastanawiając się o co może właściwie chodzić.
    Ponownie się zamyśliła starając sobie wszystko poukładać w głowie. Chwilę później już słyszała ponownie przesłodki głosik dziewczyny. Pochyliła się lekko nad nią aby lepiej ją słyszeć. Ale to słowa dziewczynki spowodowały, że zrobiła wielkie oczy. Nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji i to spowodowało, że lekko zbiło ją to z tropu. Domyślała się, że to nie był pomysł mężczyzny. Nie wiedziała co ma zrobić dlatego też po jej słowach kiedy ta wtuliła się w płaszcz wzrok Augustyn skierował się w stronę mężczyzny jakby próbując go nieco wybadać. Po jego minie, zachowaniu i braku wysyłanych specjalnych znaków odetchnęła pod nosem i powiedziała:
    - Dobrze...przyjdę. - trudno jej to przeszło przez gardło. - O której mam być młoda damo? - spytała dziewczynki lekko ją przytulając by potem położyć dłonie na jej ramionach. Odgarnęła pasmo blond loczków za jej ucho i posłała jej jak zwykle miły uśmiech.

    Katja Augustyn

    OdpowiedzUsuń
  60. [ Widziałam. Zauroczyłam się w cholerę *___* Uwielbiam małe blondyneczki ! ]

    Sam fakt tego spotkania powodował, że nie mogła skupić się już dziś na niczym. Nigdy nie była na czymś takim. Nie wiedziała jak się ubrać, jak zachowywać. Jej kuzynka chyba bardziej podniecała się tym wszystkim bardziej niż ona. Próbowała jej wmówić, że to randka jednakże Katja wcale tak tego nie widziała. W końcu była zakonnicą, zakonnice nie chodzą na randki. Cały dzień spędziły na tym, że rozmawiały o różnych randkach i o tym co się na nich robi. Miała coraz bardziej mieszane uczucia co do tego. Z tego co opowiadała jej kuzynka co robi się na takich randkach czuła się nieco zgorszona. Albo ją straszyła albo naprawdę to nie było dla niej. Przecież tam będzie dziecko!
    W ciągu tego dnia miała chyba z piętnaście razy myśl w głowie, że może nie powinna iść. Tylko, że ona tak bardzo nie chciała zawieść tej cudownej małej istoty. Maricel chciała wcisnąć jej sukienkę ale nie chciała się zgodzić. Ta złośliwa bestia specjalnie wybrudziła jej jedyne spodnie zdając sobie sprawę z tego, że nie zdąży kupić kolejnych. Niestety spodnie kuzynku były na nią za duże w pasie i nieco przykrótkie bo było wysoka jak na kobietę bo mierzyła ponad metr siedemdziesiąt. O to była mała awantura w domu ale zgodziła się już na tę sukienkę. Wybrała coś zwykłego szarego a żeby nie było za oficjalnie zarzuciła na to sweter. Przepraszała Boga w myślach za to jakie pomysły przychodziły jej do głowy aby ukarać członka swojej rodziny za to wszystko. No i z racji tego, że Katja nie miała wprawy w robieniu makijażu to jej kuzynka trochę ją wymalowała. Użyła niewiele różu do policzków i jasnego brązowego cienia. Ponoć zrobiła coś tam jeszcze aby podkreślić jej zielone oczy ale ona tego nie widziała. Augustyn przeczesała swoje brązowe włosy ręką i założyła swoje kozaki. Maricel była na tyle kochana, że popryskała ją jeszcze swoimi perfumami.
    Jej serce dawno tak mocno nie waliło jak chwilę potem gdy zadzwoniła dzwonkiem do drzwi. Wzięła kilka głębszych oddechów a gdy ujrzała dziewczynkę w drzwiach posłała jej przyjazny uśmiech i wzięła na ręce dziewczynkę, która się w nią wtuliła. Zamknęła za sobą drzwi i postawiła blondyneczkę na ziemię. Słysząc słowa mężczyzny skierowała swojego spojrzenie w jego stronę.
    - Możesz mówić Katja bo tak mi na imię. - powiedziała posyłając mu lekki uśmiech kiedy dziewczynka skakała koło niej i mówiła gdzie może postawić buty a gdzie zostawić płaszcz. Gdy się rozebrała weszła prowadzona przez dziewczynkę w kierunku stołu. - Przepraszam za to - wskazała na swój ubiór - Mam na tyle złośliwą kuzynkę, że potrafi wybrudzić najgorszym świństwem moje jedynie spodnie. - powiedziała i usiadła posłusznie na krześle, które wskazała jej dziewczynka.

    Katja Augustyn

    OdpowiedzUsuń
  61. [ Z nim to bym inne rzeczy robiła ! :D Ale nie ma jeszcze 22 to nieładnie tak mówić ! Tak sobie myślę czy sytuacji z Felicity nie wykorzystać do notki. Aby to dziewczynka nie zaczęła powodować w niej owego małego kryzysu. Nie obrazisz się jeśli bym wykorzystała nieco ją lub Olivera? ]

    Chyba jedyną osobą nieskrępowaną całą tą sytuacją była dziewczynka, która wydawała się być naprawdę radosna. Katja czuła się skrępowana i nie chciała palnąć żadnej gafy. W końcu zawsze jadła wśród kobiet. Towarzyszyły jej zakonnice oraz takie osoby jak ona przed ślubami. Siedzenie przy stole z mężczyzną było dla niej czymś zupełnie nowym. Dlatego też gdy zaczęli jeść jadła bardzo powoli uważając aby nie uderzyć za mocno nożem w talerzy czy też nie wypadało jej coś gdy będzie chciała coś włożyć do ust. To by był dopiero ubaw po pachy.
    Ona starała się nie myśleć o mężczyźnie w innych kategoriach niż ojciec uroczej dziewczynki. Po pierwsze nie miała w tych sprawach doświadczenia. Po drugie nawet gdyby stwierdziła, że jest atrakcyjny to na tym by się to skończyło. Dlatego też po co zaprzątać sobie głowę takimi myślami? W końcu mogłyby poprowadzić do czegoś złego a przecież ona jako osoba duchowna chciała żyć zgodnie z zasadami wiary.
    Dobrze wiedziała również o tym, że mężczyzna zrobił to tylko dla córki. Gdy skończyła jeść wzięła do ręki szklankę z sokiem i upiła z niej łyk. Słowa dziewczynki spowodowały, że mało się nim nie udławiła. Odstawiła pośpiesznie szklankę i odkaszlnęła. Widziała zdziwienie na twarzy mężczyzny jej reakcją a dziewczynka chyba nie bardzo to rozumiało. W oczach Katji od kaszlu pojawiły się łzy a gdy uspokoiła swój oddech w końcu się odezwała:
    - Nigdy. Całe życie spędziłam w zakonie, tam nie mamy mężczyzn. Mieszkają tam same baby. - powiedziała uśmiechając się do dziewczynki i uprzedziła jej pytanie dlaczego teraz nie jest w zakonie. - Teraz mam małą przerwę. Matka przełożona czyli nasza przewodnicząca wysłała mnie do jednego z członków mojej rodziny abym poznała trochę własną rodzinę, świat poza murami aby składając moją przysięgę była pewna, że chcę służyć panu Bogu przez resztę mojego życia. Zakonnice nie mogą mieć męża, chłopaka czy dzieci. - wytłumaczyła dziewczynce. Jej spojrzenie czasem wędrowało w kierunku mężczyzny ale nie zatrzymywało się na dłuższy moment, nie chciała spowodować żadnego krępującego momentu. Szczególnie teraz kiedy powiedziała, że nigdy nie miała mężczyzny i w sumie całe życie siedziała w zakonie i teraz szaleje - bo przecież wcale tak nie było.

    Katja Augustyn

    OdpowiedzUsuń
  62. [ Juhu ! Za godzinę jak mi przypomnisz to Ci powiem :DD]

    W zakonie od zawsze była wychowywana w bardzo dużej dyscyplinie i pamiętała, że za karę musiała całą noc klęczeć na zimnej posadzce bądź przekonywać ogródek jedną z gorszych łopat. Zapewne to wpłynęło na to, że była takim człowiekiem jakim była teraz.
    Słysząc słowa dziewczynki nie wiedziała co ma jej odpowiedzieć. Właśnie na tym polegał jej problem. Nie wiedziała czy życie powinna spędzić z rodziną na pierwszym planie czy może przez resztę swojego życia służyć Bogu. Sama Augustyn chciałaby znać odpowiedź na to męczące ją pytanie. Gdy usłyszała słowa jej ojca spojrzała na niego spojrzeniem i posłała mu uśmiech mówiący nic się nie stało.
    - Właśnie dlatego tu jestem aby się tego dowiedzieć. - powiedziała uśmiechając się do dziewczynki. Czując się nieco skrępowana wypaliła nagle: - Skoro Twój tata zrobił taką dobrą kolację to może my posprzątamy? - jak widać dziewczynce spodobał się ten pomysł bo ochoczo wstała z krzesła i była gotowa do działania. Brunetka zdjęła z jednego talerza sztućce i podała jej ze słowami tylko nieś ostrożnie. Sama wzięła dwa pozostałe i bez najmniejszego problemu poszła za dziewczynką, która skierowała je do kuchni. Resztki jedzenia z talerzy wyrzuciła do kosza by potem mogły wylądować w zlewie.
    Starła się w tym momencie nie myśleć o mężczyźnie. O jego oczach czy miłym uśmiechu. Mimo, że przy ich ostatnim spotkaniu wywołał wielki ból wybaczyła mu. Bóg nauczał tego aby wybaczać swoim bliźnim nawet gdy nas bardzo czymś skrzywdzą. Czy mógłby jej teraz pomóc i wypełnić jej myśli czymś innym niż mężczyzną, który siedział po drugiej stronie stołu?

    Katja Augustyn

    OdpowiedzUsuń
  63. [ Hahahaha :D Zobaczymy ! ]

    Przynajmniej wynoszeniem talerzy mogła się odwdzięczyć. Zajęło to trochę czasu i pomogło odgonić od siebie złe myśli. Również widziała po dziewczynce, że jest zmęczona. Bardzo jej to pasowało, ponieważ zapewne zaraz pójdzie spać a ona będzie mogła jeszcze raz przeprosić mężczyznę i wrócić do swojego nudnego życia. W kuchni dostrzegła butelkę wina stojącą na blacie. Uśmiechnęła się lekko pod nosem i pokręciła głową.
    Posłała tylko pokrzepiającą minę dziewczynce, która została uświadomiona, że powinna iść spać. Katja wzięła do ręki swoją szklankę i wypiła łyk soku. Pytanie blondyneczki ją zdziwiło. Uniosła lekko brew przełykając napój.
    - Już idę, połóż się do łóżka. - powiedziała i wstała od stołu. Obciągnęła swoją sukienkę sięgającą przed kolano. Dla niej była to nowa nieco krępująca długość. Nie przywykła do pokazywania nóg. Powolnym krokiem doszła do pokoju dziewczynki i lekko przymknęła na sobą drzwi. Usiadła na krawędzi jej łóżka gdy Felicity grzecznie leżała.
    - Nie jestem za dobra w opowiadaniu bajek... - zaczęła spokojnie. Potem mówiła to co ślina jej przynosiła na język. Wymyśliła bajkę o Noemi, której pies uciekł z domu i ta ruszyła w świat aby go szukać. Przemierzała przez różne kraje aby móc go odnaleźć. Jej opowieść była bardzo obszerna dlatego też nie zdziwiła się gdy po trzydziestu minutach mała po prostu odpłynęła. Katja poprawiła tyko kołdrę i zgasiła lampkę. Wyszła z jej pokoju ponownie przymykając drzwi.
    Posłała mężczyźnie siedzącemu w salonie lekki uśmiech. Stanęła jakieś dwa metry od kanapy, na której siedział i zaczęła:
    - Chciałabym Cię bardzo przeprosić. Naprawdę nie miałam zamiaru robić z Twojej cudownej córeczki religijnego robota. Nie miałam na celu tego aby uciekała od sąsiadki i szła do kościoła. - bardzo ją to męczyło. Chciała wszystko wyjaśnić aby nie było pomiędzy nimi nieporozumień. Zdawała sobie sprawę z tego, że owa kolacja była tylko z inicjatywy małej dziewczynki i tak naprawdę gdy ona spała nie mieli ze sobą zbytnio tematów do rozmowy. - Jeszcze raz najmocniej przepraszam. Na mnie chyba już czas. - dodała przypuszczając, że ostatnią rzeczą jaką mężczyzna chciałaby robić to teraz z nią siedzieć. Można było dostrzec po Katji to, że jest nieco skrępowana i nie chce sprawiać mężczyźnie większego kłopotu.


    Katja Augustyn

    OdpowiedzUsuń
  64. -No bo wiesz, u nas w przedszkolu jest bal. I mamy się przebrać. Chcę być Pocahontas. I będziesz nas pilnować, mamusiu?- Charlene zwróciła spojrzenie w stronę Sophie, robiąc przy tym te swoje słynne, błagające wręcz oczy. Mimo iż dwudziestotrzyletnia kobieta miała masę spraw na głowie, to zgodziła się brać udział jako opiekunka na balu przebierańców. Młoda matka chciała brać czynny udział w życiu swoich dzieci, a nie być jedynie tak z doskoku. Sama w dzieciństwie doświadczyła tego, że rodzice bywali rzadko w domu. Matka poświęcała się redakcji, a ojciec wyjeżdżał często w trasy koncertowe. Dopiero kiedy Sophie miała około dwunastu lat jej rodzice przystopowali, i na poważnie zaczęli uczestniczyć w jej życiu, za co była im wdzięczna.
    A ona postanowiła że od samego początku będzie uczestniczyć w życiu swojego syna, jak i córki. Przychodziła na każde mecze Lucasa, bywała na każdym przedstawieniu. Nie chciała dać odczuć swoim maluchom tego, że brakuje jej w ich życiu. Już i tak mieli trudniej, bo ojciec był daleko stąd, i rzadko ich odwiedzał. Sophie musiała więc być i matką, i ojcem, co nie było dość łatwe. Ale dawała radę, bo poddawanie się nie było w jej stylu.
    Równo o umówionej godzinie pojawiła się z Charlie w przedszkolu. Pięciolatka wyglądała tak jak chciała - była Pocahontas, jedną z jej ulubionych postaci z bajek Disneya. Sophie zauważyła, że większość dziewczynek w wieku jej córki było przebrane raczej za księżniczki w strojnych różowych sukienkach, ale cóż poradzić, takie były pięciolatki, i ona sama w ich wieku również zawsze chciała być księżniczką.
    Pokręciła się chwilę między dzieciakami, porozmawiała z wychowawczynią z grupy Charlene, po czym przystanęła w kącie, z uwagą przyglądając się dzieciakom. Zabawa była przednia, i Dulain naprawdę była zadowolona z tego, że jak na razie wszystko toczy się dobrym torem.
    Drgnęła nieco, słysząc obok siebie męski głos. Odwróciła głowę w stronę nieznanego mężczyzny, po czym również się uśmiechnęła. Delikatnie, nieco nieśmiało.
    -Jak widać. Spokojnie, jak na razie-odpowiedziała z rozbawieniem, odgarniając kosmyk jasnych włosów.
    -Tylko czekać, aż dzieciaki zaczną się nudzić i trzeba będzie je czymś zająć-dodała.
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  65. [ Powiem Ci tak. Ja wraz z Katją gwałciły byśmy go cała noc. Jest na tyle przystojny i uroczy, że nie ma opcji aby go nie wymęczyć *_______*]

    Kiedy ją zachęcił do tego aby usiadła obok niego zrobiła to. Bardzo uważnie słuchała każdego jego słowa próbując wyłapać z tego co najlepsze. Doceniła bardzo to, że się przed nią otworzył i doskonale rozumiała jego obawy względem córki. Może nie miała córki, ba nawet nie miała rodziny ale próbowała się postawić z jego sytuacji. Ona pokochała blondyneczkę przy ich ich pierwszym spotkaniu. Zauroczyła ją swoją niewinnością i tym jak bardzo była na nią otworzona. Ludzie zazwyczaj omijali ją szerokim łukiem gdy miała habit na sobie. A przecież nie gryzła i nie powodowała, że pioruny z nieba zaczną uderzać niewiernych. Nie miała problemu z tym jeśli ktoś był niewierzący. Ją interesowała tylko kwestia jej wiary i tego jak ona czułą się żyjąc z Bogiem. Jeśli mogła komuś pomóc pokazując mu, że życie ze Stwórcą jest czymś cudownym utwierdzało ją w tym, że jest na dobrym miejscu.
    Gdy mówił patrzyła na niego bardzo uważnie. Próbowała odczytać z jego twarzy każdą emocję. Do tej pory nigdy nie była z mężczyzną tak blisko dlatego powodowało to u niej takie mieszane uczucia. Mogła nazwać go mianem przystojnego. Miał miły kojący głos, męską sylwetkę oraz unosił się od niego miły zapach. Nigdy nie miała nim jakiegokolwiek kontaktu cielesnego nawet uścisku ręki. Czyżby właśnie to wywoływało pomiędzy nimi takie dziwne napięcie? Jej myśli znów szły na tor, na który nie powinny. Bardzo jej się to nie podobało. Była pewna, że było to spowodowane wcześniejszą rozmową z jej kuzynką. Naopowiadała jej jakiś głupot a ona teraz nie mogła się pozbyć tego z głowy. I jeszcze jej mina gdy dowiedziała się, że po świecie chodzą takie okazy jak Katja czyli dwudziestopięcioletnie dziewice była bezcenna.
    Nie przerywała mu jego wypowiedzi tylko co jakiś czas kiwnęła głową dając mu do zrozumienia, że rozumie. Swoim lekkim uśmiechem dała mu do zrozumienia, że bardzo docenia to, że się przed nią otworzył. Potraktował ją jak zwykłą kobietę a nie zakonnicę, która na siłę chcę zaciągnąć go i jego córkę do kościoła.
    - Bardzo doceniam to jak zajmujesz się swoją córką. Widać po niej, że jest bardzo szczęśliwa. Cieszę się również, że mogłam jej w jakiś sposób pomóc. - gdy on wstał ona zrobiła to samo - I myślę, że na mnie już pora, ponieważ spotkanie to było zorganizowanie głównie przez inicjatywę Felicity. Teraz nie chcę Ci zajmować czasu. W końcu co można robić ciekawego z prawie siostrą zakonną bez habitu? - zdała na koniec swojej wypowiedzi pytanie próbując jakoś rozluźnić sytuację. Poprawiła odruchowo sukienkę a gdy spojrzenia się spotkały posłała tylko lekki uśmiech.

    Katja Augustyn

    OdpowiedzUsuń
  66. [ Hahahahaha :DDDDD A co Oliego podniecają seksi zakonnice ? :DDD]

    Katja nie była jeszcze zgorszona przez świat zewnętrzny. Była dobrze wychowaną kobietą, która żyła w nieco innych realiach niż te panujące tutaj. Siostry zakonne starej daty nauczyły ją nieco innych manier czy nor zachowań. Nie wyobrażała sobie usiąść w krótkiej miniówce nie złączając nóg, pomijając już sam fakt, że nie widziała siebie w czymś tak krótkim. Nauczona była, że to skromność, szczerość i pokorność są cenniejsze niż złoto. Nie była jak te wszystkie kobiety teraz, które makijażem i przeróżnymi zabiegami poprawiały sobie dosłownie wszystko. Ona niecały tydzień temu pierwszy raz w życiu umalowała oczy !
    A po swoim towarzyszu widziała, że był doświadczony przez życie. Przez życie, którego nie znała a tak bardzo pragnęła poznać. Ona nie leciała na niego bo miał dziecko. Sama nie wiedziała czy tym co czuła można było tak to nazwać. Był czymś nowym, ciekawym. Jego spojrzenie było zupełnie inne i powodowało dziwny dreszcz przechodzący po jej plecach. Nie znała dotąd tego uczucia dlatego czuła się w tym wszystkim zagubiona.
    Po jego słowach na temat sióstr zakonnych nie wiedziała co ma powiedzieć. Jej policzki zrobiły się czerwone, ponieważ nigdy nie słyszała ze strony mężczyzny komplementu to raz a dwa to wcale nie czuła się piękna. Przełknęła głośno ślinę. Zauważyła, że był straszliwie uparty.
    - Mam półgodziny spaceru do domu, naprawdę dam sobie radę. Nie chcę abyś zostawiał małą tak długo samą. - powiedziała i skierowała się do przedpokoju. Gdy już się tam znalazła szybko na nogi założyła kozaki.

    OdpowiedzUsuń
  67. [ Już nawet powoli widzę moją notkę w głowie *__* i przyznam się, że chyba tysięczny raz podglądałam gify !]

    Może to właśnie było fajne w ich znajomości, że tak mało o sobie wiedzieli. Katja nie miała interesującego życia i zapewne wiadomości, które by usłyszał dużo by nie zmieniło z jego podejścia do niej. Nadal by wychodziło na to, że jest osobą, która całe życie spędziła w zakonie i chce zostać zakonnicą.
    Było jej strasznie głupio gdy się zarumieniła dlatego też szybko spuściła głowę w dół. Gdy mężczyzna pomagał jej zakładać płaszcz w duchu prosiła aby nie nawiązać z nim kontaktu wzrokowego gdy był tak blisko. Nie mogła trzeźwo myśleć a to teraz nie było jej dobrym sprzymierzeńcem. Pokusa jest rzeczą typową ludzką jednak zawiodłaby siebie gdyby im uległa. Bóg w nią wierzył, wiedziała o tym.
    - Napisałabym smsa gdybym miała telefon. - powiedziała spokojnym tonem i zrobiło jej się jeszcze bardziej głupio. Był dwudziesty pierwszy wiek a ona nawet nie miała telefonu komórkowego. Co jak co ale to było już naprawdę dziwne. - Ale jeśli moja kuzynka będzie w domu obiecuję zostawić Ci wiadomość. - powiedziała i w tym momencie na niego zerknęła. Uśmiechnęła się do niego lekko. Chciała go zapewnić w tym, że odprowadzanie jej nie jest konieczne.
    Jej kuzynka mieszkała w trochę lepszej dzielnicy co zapewne było spowodowane tym, że miała dobrą pracę. Ale dla Katji nie odgrywało to żadnego znaczenia. Dla niej dom wiązał się z ciepłem rodzinnym a nie nie wiadomo jakimi posesjami.
    - Przekonałam Cię? - spytała tym razem patrząc mu w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  68. [ Nie znam jej wizerunku :C Ale czasem jak znajdę jakiegoś fajnego gifa to ci wyślę ! Na razie Ci zdradzę tylko tytuł: Z pamiętnika kryzysowej zakonnicy. Na razie jest zarys, że będzie to w formie pamiętnika. A mój pomysły jest taki, że Oliver mógłby nagle zbiec po schodach i postanowił, że nie może jej tak samej puścić bo nie będzie mógł spać po nocy jak mu nie napisze, w końcu nie dał jej swojego numeru! Albo wątkiem możemy pójść gdzieś dalej, np. o tydzień. Moglibyśmy zrobić znów jakieś zwykłe spotkanie gdzie jego kochana córeczka znów próbowałaby ich jakoś połączyć. ]

    - Będę uważać. - powiedziała tylko na odchodne i przekroczyła próg na do widzenia posyłając mu lekki uśmiech. Kobieta spokojnym krokiem ruszyła po schodach i chwilę później już wyszła z klatki. Poczuła mroźne powietrze na swojej twarzy i poprawiła szalik. Nie wiedzieć czemu na jej twarzy widniał uśmiech, była naprawdę szczęśliwa po tym spotkaniu. Naładowało ją naprawdę pozytywną energią.

    OdpowiedzUsuń
  69. [ Z filmu o nazwie Ida. Tak jakoś mnie zainspirowało. Jestem przed sesją, trzeba się modlić by cudem zdać :D ]

    Życie w zakonie bywało naprawdę różne. Miała kilka koleżanek o ile tak właśnie mogła je nazwać. Głównie człowiek skupiał się na swoich modlitwach bądź pracach na rzecz zakonu czy ludności tego miasta bo bardzo dużo akcji charytatywnych było organizowanych przez kościół a siostry zakonne pomagały. Katja była raczej typem samotnika w klasztorze, skupiła się głównie na czytaniu Biblii i pomaganiu w ogrodzie.
    Słysząc swoje imię zdziwiła się. Odwróciła się i ujrzała mężczyznę, który szedł szybkim krokiem w jej kierunku. Oczywiste było to, że było jej zimno. Habit przynajmniej był długi a to cholerstwo było krótsze niż jej płaszcz, który zdaniem jej kuzynki odstraszał każdego faceta. Jego słowa wywołały na jej twarzy uśmiech. Pokręciła lekko głową. Miał racę, przez to wszystko zapomniała, że nie podał jej swojego numeru telefonu.
    Jego pytanie jej nie zdziwiło. Wiedziała, że prędzej czy później o to zapyta. Dlatego też bez problemu odpowiedziała:
    - Odkąd pamiętam. Moja mama podrzuciła mnie siostrom zakonnym gdy miałam niecały rok a potem targnęła się na własne życie. Moja rodzina mnie nie szukała dlatego też jak wspomniałam spędziłam swoje życie gdzie spędziłam. Jak mniemam zapewne zastanawia Cię co robię tutaj skoro mam być zakonnicą. - odparła z lekkim rozbawieniem i przystanęła odruchowo przed pasami. Rozejrzała się i dopiero przez nie przeszła. - Moja matka przełożona chce abym przed złożeniem ślubów była pewna, że chce się zamknąć ta ten świat.

    OdpowiedzUsuń
  70. [ Ja powinnam uczyć się na kolokwium z anatomii ale i tak mi się nie chce bo czeka mnie egzamin :DD]

    Słuchała mężczyzny bardzo uważnie. Miło było z nim tak po prostu porozmawiać i nie musieć się obawiać, że mała coś podsłucha. W końcu coś mogłoby być dla niej niezrozumiałe albo coś by źle zrozumiała i znów byłoby na nią, że to ona nastawia przeciwko niemu i całemu światu jego córkę.
    Jego wypowiedź naprawdę nią poruszyła. Już nie chciała mówić, że czuła swojego rodzaju podobne uczucie gdy objęła dziś jego córkę. Nie mogła tego powiedzieć bo wyszłaby na psychopatkę i na pewno nie mogłaby jej zobaczyć już nigdy więcej a tego nie chciała.
    - Moja przełożona to naprawdę mądra kobieta. - odezwała się w końcu. Szła potem w milczeniu by móc go dalej słuchać.
    - Życie zakonnicy to zupełnie inna bajka. Większość dnia spędzasz na modleniu się i na pracy na rzecz zakonu. Czasem pakujemy paczki, które są wysyłane ludziom. Każda jest odpowiedzialna za jakąś czynność i wszystko musi być wykonane. Można powiedzieć, że trochę jak w wojsku. - ona również schowała ręce w kieszeniach, ponieważ było naprawdę zimno. - Twoja córka to pierwsze dziecko, z którym miałam tak naprawdę dłuższy bliższy kontakt. Raz miałam dyżur w oknie życia ale tej nocy nikt nie przyniósł tam swojego dziecka. - gdy wiatr zawiał trochę mocniej odruchowo swoją głowę skierowała w dół. Nie szła zbyt szybko, chciała z mężczyzną spędzić jak najwięcej czasu jak to możliwe.
    - Wyobrażam sobie, że posiadanie dziecka to musi być cudowne uczucie, Gdy widzę jak patrzysz na Felicity widzę, że miłość rodzicielka jest naprawdę wielka.
    Po tych słowach nastała dłuższa chwila ciszy. Katja nie mogła tego znieść dlatego zaczęła mówić:
    - Dobrze wiem o tym, że to wszystko jest dla Ciebie śmieszne i nie wymagam abyś wierzył w Boga. Może faktycznie masz rację, nie wiadomo. Ale samotnemu człowiekowi łatwiej jest żyć gdy się w coś wierzy. - zerknęła tylko na niego kątem oka.

    OdpowiedzUsuń
  71. [ O mój boże ! ale mam pomysł na zakończenie notki !!! ]

    Bardzo miło jej mu się słuchało. Byli zupełnymi przeciwieństwami, a tak przynajmniej mogło się wydawać. Widać było jednak, że mężczyzna uważa decyzję kobiety za błędną. Z racji tego, że było bardzo dobrze wychowana nie skomentowała tego. Zastanawiała się bardzo poważnie nad tym. Jego słowa dawały jej naprawdę dużo do myślenia.
    - Dlatego właśnie tu jestem. Mam poznać trochę życia zanim podejmę decyzję. Zdjęłam habit, nie jestem z siebie dumna ale chciałam zobaczyć jak to jest być normalną kobietą, której ludzie nie omijają szerokim łukiem. Ludzie bardzo boją się zakonnic choć sama nie wiem czemu. - zaczęła i wyciągnęła z kieszeni chusteczkę by wytrzeć nos. - Co to jest to sushi? - spytała zdziwiona. Nigdy o czymś takim nie słyszała. - Nie widziałam ani nie próbowałam żadnej z rzeczy, o której wspomniałeś. Tak, seksu też nigdy nie uprawiałam. Jesteśmy ludźmi nie musisz się wstydzić mówić przy mnie o takich rzeczach bo jestem prawie zakonnicą. Właśnie, słowo prawie jest tu bardzo ważne. Zostałam tak wychowana przez kobiety, które całkowicie poświęciły się Bogu. Nie wiem czy to jest moja droga czy po prostu schemat, który od zawsze mi wpajano. Uwierz mi, że sama przeżywam wewnętrzne rozdarcie. Jeden fakt jest niezmienny, wierzę w Boga. I nikt tu nie mówił o Twojej samotności. - po tych słowach posłała mu uśmiech. Tutaj miała na myśli siebie. Wiedziała, że są już niedaleko jej miejsca zamieszkania. Tak bardzo chciałaby odwlec w czasie ten moment. Pierwszy raz szła nocą przez miasto rozmawiając z kimś. Teraz dostrzegała co tak naprawdę bywało miłe w relacji pomiędzy kobietą a mężczyzną.

    OdpowiedzUsuń
  72. [ idź spać ja też idę. opiszę ci zakończenie notki jutro :D kto wie jak mi się bd bardzo nudzić może trochę ją napiszę? Odpis dam jutro bo teraz wyjdzie kijowy]

    OdpowiedzUsuń
  73. [ Próbowałam dziś na wykładzie napisać kawałek notki ale jakoś nie mogłam się skupić gdy facet gadał o mięśniach.
    Co do zakończenia mam taki pomysł, który wydaje mi się całkiem romantyczny. Pomiędzy nimi mogłoby się wytworzyć coś dziwnego co przerażałoby Katję. Wtedy Oliver utraciłby z nią kontakt na jakiś czas i myślałby, że to po ptakach. Pewnego wieczora bądź ranka zapukałaby do jego drzwi i powiedziałaby coś stylu chciałabym z Tobą spróbować więcej rzeczy niż to okropne sushi. Ja tak to widzę, o ! ]

    Uniosła brew próbując wyobrazić sobie te całe sushi i widziała to raczej jako potrawkę z ryżem. Jak widać nie miała zbyt aktualnych informacji o świecie. Ale skoro mówił, że było pyszne a przygotował naprawdę dobrą kolacje to wierzyła mu na słowo.
    - Tak, możemy tam kiedyś pójść. - powiedziała również posyłając mu lekki uśmiech. Uwielbiała Felicity i mogłaby spędzać z nią całe dnie. Była dziewczynką o bardzo dobrym sercu.
    Słuchała go bardzo uważnie. Rozmowa z nim była naprawdę miła. Sprawiała, że wcale nie chciało jej się wracać do domu by kolejną noc przeleżeć na kanapie i zastanawiać się nad swoim losem prosząc Boga o jakiś znak, który skierowałby ją w jedną ze stron. Ucieszył ją fakt, że mężczyzna chciał pokazać jej trochę tego cudownego świata. Oznaczało to więcej czasu spędzania z nim z jego cudowną córką.
    Słowa zostaniesz z nami na dłużej spowodowały u niej lekki ścisk w żołądku. Na pewno miał na myśli nas jako normalnych ludzi, którzy nie zamykają się w zakonach a nie nas nas. Jej mózg powoli zaczynał działać jak typowej kobiety co ją nieco przerażało bo nigdy nie doszukiwała się drugiego dna w czyiś słowach. Wzmianka o Felicity, która będzie smutna spowodowało ukłucie w jej sercu. Nigdy nie chciała nikogo smucić ale pocieszył ją fakt, że przyszliby ją pożegnać.
    - Dlatego powinniśmy otaczać się ludźmi, których kochamy abyśmy nie czuli się samotni. - powiedziała posyłając mu uśmiech. Na horyzoncie pojawił się budynek, w którym obecnie mieszkała. Starała się tam iść jak najdłużej tylko mogła. Nastało to co nieuniknione. W pewnym momencie się zatrzymała i powiedziała:
    - To tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  74. [ Uroczo ! Damy radę i nowy wątek jak najbardziej można zacząć. Ja niestety dziś lecę na imprezę. Pierwszy dzień w akademikach i już człowieka wyciągają :D Ale mam czwartek i piątek wolny od uczelnie więc będzie dużo dużo wątków ! ]

    - Tak, do zobaczenia w sobotę. - powiedziała i obdarzyło go uśmiechem. Aby nie powodować żadnych dwuznacznych sytuacji podeszła do domofonu i szybko wklepała kod. Pociągnęła drzwi do siebie i na odchodne posłała mu jeszcze jeden uśmiech. Chwilę później zmierzała po schodach do mieszkania muzyki z uśmiechem na twarzy. W tym momencie czuła się szczęśliwa i podziękowała za to Bogu w modlitwie.

    ~*~
    Czas do soboty zleciał jej naprawdę bardzo szybko. Nie miała pojęcia co planował mężczyzna na owy sobotni wieczór. Każdego dnia modliła się kilka razy dziennie bez zmian. Nie czuła tego uczucia samotności jak dotąd. Nawet wybrała się w końcu z kuzynką na zakupy aby kupić sobie kilka rzeczy. Nie były to bóg wie jakie modne czy drogie życie, Tak samo jak Katja były skromne. Nie wyobrażała sobie siebie w obcisłej czerwonej sukience i butach na obcasie. Ale zamiast długiego prawie do ziemi czarnego babcinego płaszcza miała ładny sięgający do połowy czarny płaszczyk, który wyglądał kobieco a nie jak worek na ziemniaki. Kupiła buty, które również nie wyglądały jakby przechodziło w nich kilka pokoleń. Do jej głowy nawet nie przyszło aby sięgnąć po habit. Jej kuzynka chciała ją namówić na pofarbowanie włosów, ale nie zgodziła się na to. Lubiła siebie taką jaka była. Kilka par spodni, sweterków, bluzek i bielizna pojawiły się na jej półce w szafie.
    Tego dnia miała kolejny dylemat nie wiedząc co ubrać. Opcja z habitem była o wiele prostsza, ponieważ człowiek zawsze wyglądał tak samo. Pomalowała sobie oczy tuszem do rzęs i na tym się skończyło. Nie chciała korzystać z innych dziwacznych sprzętów, o których działaniu nie miała pojęcia. Wybrała w końcu zwykłe obcisłe brązowe spodnie, białą obcisłą koszulkę a na to narzuciła czarny sweterek. Na jej szyi jak zwykle widniał medalik z wizerunkiem Matki Boskiej.
    Przed samym wyjściem pomodliła się jeszcze prosząc Boga o miłe spotkanie. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i przeczesała swoje włosy dłonią. Posłała sobie pokrzepiający uśmiech, ubrała płaszczyk i buty aby chwilę później wyruszyć do umówionego miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  75. [Ooo, bardzo dziękuję! :D Mogę zacząć, tylko pytanie - znamy się?
    Powiązanie może stanowić osóbka Felicity. Jeśli uznamy, że Olivier regularnie dostaje zlecenia z teatru, mogli się kiedyś tam poznać i od tamtego czasu za każdym razem kiedy Oli brałby ze sobą córeczkę, Nema umilałaby jej pobyt w jakże nudnym dla dziecka teatrze, pomagając jednocześnie Olivierowi skupić się na pracy. Nie musimy uwzględniać tego w wątku, po prostu żeby było wiadomo skąd się znają, no wiesz :D
    Ale możemy zacząć też od zera, pewnie, żaden problem!]

    Nema Salander

    OdpowiedzUsuń
  76. [jasne, że nowy! Pytanie tylko jaki? Bo raczej kolejne spotkanie w budce nie wchodzi w grę? :D ]
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  77. [ No to super :D Ja właśnie wstałam. Odpiszę i skoczę na zupę do stołówki. Boże, odzwyczaiłam się od tych wszystkich imprez będąc w domu. ]

    Katja dokładnie nie wiedziała jak ma to wyglądać ale wcale jej to nie przeszkadzała. Zdawała sobie sprawę z tego, że wieczór na pewno będzie bardzo miło zaplanowany. Dlatego gdy zobaczyła dziewczynkę biegnącą w jej stronę na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Chwyciła ją w ramiona gdy już znalazła się przy niej. Ucałowała jej czoło. Jej wzrok skierował się w stronę mężczyzny widząc jego uśmiech poczuła się o wiele pewniej.
    Felicity chwyciła ją za rękę i zaczęła iść w kierunku wejścia. Ale to gdy zaczęła recytować modlitwę, której się nauczyła sprawiło, że nasza Katja mało nie popłakała się ze szczęścia. Usiadły do stolika kiedy dziewczynka skończyła. Augustyn pomogła jej zdjąć kurtkę i powiesiła ją na oparciu krzesła. Miała sukieneczkę, w której bardzo uroczo wyglądała. Sama zdjęła swój płaszcz i zrobiła z nim to samo.
    - Bardzo ładnie. - powiedziała gdy dziewczynka pytała się co o tym sądzi. Gdyby dowiedziała się, że nieco zmieniła podejście Olivera w kwestii wiary poczułaby się spełniona jako sługa boży.
    - A ja mam dla Ciebie prezent. - skierowała swoje słowa w stronę dziewczynki, której od razu oczy się zaświeciły. Sięgnęła do kieszeni płaszcza i wyciągnęła małe piaskowe pudełeczko. Gdy dziewczynka je otworzyła mogła dostrzec, że znajdował się tam różaniec, który według niej był raczej jakimś wisiorkiem.
    - To jest różaniec. - zaczęła - Za jego pomocą modlimy się go Matki Boskiej. jestem pewna, że twoja miła sąsiadka na pewno pokaże Ci jak się za pomocą niego modlić. Ja jej wizerunek mam zawsze przy sobie - powiedziała i po tych słowach sięgnęła po swoją zawieszkę i pokazała dziewczynce.

    OdpowiedzUsuń
  78. [ Nie ma sprawy ! Kuruj się. Mam nadzieję, że zrobi Ci się lepiej. :>]

    OdpowiedzUsuń
  79. [ A jestem w domu bo okazało się, że jutro nie mam zajęć <3 Dlatego też będę miała o wiele więcej czasu ! Powrót do akademika na dwa dni, kocham to <3]

    Nigdy nie próbowała się doszukiwać różnić pomiędzy nią a Oliverem. Uważała go za bardzo wartościowego mężczyznę i często łapała się na tym, ze go podziwiała. Najczęściej za to jakim dobrym był ojcem i zaradnym mężczyzną. Widać było po nim, że dużo przeszedł jednak mimo wszystko nie poddał się. Zazdrościła mu pewnych poglądów na świat i tego, że był tak pewny tego co robił. Próbowała za każdym razem utwierdzać go w tym, że jest dobrym ojcem. Bo za takiego go właśnie uważała bo gdy przechadzała się ulicą nie dostrzegła obok żadnego rodzica dziecka, które miałoby taki błysk w oku jak Felicity w obecności swojego rodzica.
    Nigdy nie myślała o ich relacji jako epizodzie w życiu. Musiała przyznać, że ostatnimi czasy myśli o zakonie nie zaprzątały jej głowy. Skupiała się głównie na poznawaniu świata oraz co nieco ją przerażało w jej głowie coraz częściej pojawiała się ta mała istotka u boku postawnego mężczyzny. Jednego była pewna - na pewno nigdy by o nich nie zapomniała
    Widziała po Queenie, że nie czuł się dziś za swobodnie. Miała wrażenie, że myślami był w zupełnie innym miejscu i jak widać nie myliła się.I jeszcze to cholerne sushi okazało się być dziwnym rulonem z rybą w środku. Może gdyby była ugotowana i jakoś doprawiona przeżyłaby ją. Ale to surowe cholerstwo nie chciało jej przejść przez gardło. Ledwo przełykała każdy kęs mocząc je wcześniej w sosie sojowym. Nie chciała urazić mężczyzny ale smakowało to naprawdę okropnie! Miała nadzieję, że nie będzie musiała już tego nigdy więcej jeść.
    Jej wzrok długo skupił się na mężczyźnie, który był teraz bardzo zamyślony i bawił się pałeczkami.
    - Było bardzo miło ale na mnie już pora. Nie wzięłam dziś kluczy a kuzynka niedługo wraca z dyżuru i zapewne będzie zmęczona. - powiedziała. Była to prawda ale wolała poczekać na nią na klatce niż żeby mężczyzna musiał męczyć się w jej obecności.

    OdpowiedzUsuń
  80. [ Brawa dla mnie. Wzięłam się za notkę! Mam aż...5 zdań. Jak to się mówi - yolo ]

    Wzięła od niego płaszcz i szybko na siebie założyła. Szalik obwiązała w niedbały sposób. Poprawiła Felicity czapkę przed samym wyjściem aby mieć pewność, że ma ją na uszach. Mogła robić gesty, które mogłyby się wydawać dwuznaczne nie nigdy ale to przenigdy nie robiła tego umyślenie. Zachowywała się przy nich naturalnie nie hamując żadnych słów czy zachowań.
    Widziała po mężczyźnie, że coś jest nie tak. Nie chciała tego komentować przy małej ale obawiała się. Sama nie wiedziała czego ale czuła, że nie wróży to nic dobrego. Westchnęła pod nosem gdy usłyszała słowa mężczyzny. Jej obawy się spełniły. Takie pytania nigdy nie wróżą nic dobrego, jej kuzynka ją tego nauczyła.
    - Tak, oczywiście. O której i gdzie? - spytała gdy znaleźli się już na dworze. Poczuła podmuch zimnego powietrza na swojej twarzy i mimowolnie się wzdrygnęła. Przykucnęła przy dziewczynce i przytuliła ją na pożegnanie. Widziała jak ściska w kieszeni różaniec. Sama nie wiedziała czy dobrze zrobiła dając go jej.

    ~*~
    Następnego wieczora była punktualnie w umówionym wczoraj miejscu. Widząc mężczyznę zaczęła iść w jego stronę. Skoro wybrał miejsce inne niż swój dom dobrze wiedziała, że nie wróży to przyjaznej rozmowy. Po chwili stała już obok mężczyzny.
    - Dobry wieczór. Coś się stało?

    OdpowiedzUsuń
  81. [ Już jestem w połowie. Ten wątek da mi dużo do notki a jej zakończenie będzie początkiem kolejnego ! Biedna Katja, szkoda mi tej niewinnej istotki. ]

    Mężczyzna nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak była zestresowana. Kelnerka przyjęła od mężczyzny zamówienie a ona sama nie zamówiła nic. Wiedziała, że ta rozmowa długo nie potrwa. Przeczuwała najgorsze i niestety jej przypuszczenia się spełniły. Każdego jego kolejne słowo prowadziło do jednego wniosku musiała zniknąć. Starała się zachowywać normalnie mimo, że jej ręce zaczęły się pocić a ona samo lekko pobladła. Jej oczy stały się nieco szkliste ale była na tyle silną kobietą, że nie uroniła przy nim ani jednej łzy.
    Żyłaś w zamknięciu, nie rozumiesz pewnych rzeczy - te słowa odbijały się po jej głowie jak echo. W co ona do cholery jasnej wierzyła, że jest taka sama jak inni ludzie? Jak widać była jednym wielkim dziwolągiem, który nie rozumiał tzw. prawa dżungli.
    Poinformowanie jej o uczuciach Felicity względem niej z jednej strony ją cieszyły a z drugiej powodowały wielki ból w sercu. Oliver miał wielką rację. Przecież mała przeżyłaby jej utratę gdyby Katja stwierdziła, że jednak nie należy do tego świata. Zgadzała się z nim w każdym calu. Tylko dlaczego tak bolało ją tak bardzo przy tym serce? Czuła jakby właśnie ktoś jej duszę pokruszył na małe kawałki. Boże, czy to kolejna próba?
    Nie przerywała mu jego wypowiedzi. Nie chciała go wyprowadzać z równowagi a tym bardziej za bardzo unieść się emocjami, które teraz w niej szalały. Unikała jego spojrzenia, ponieważ powodowało, że ból stawał się jeszcze większy.
    - Bardzo dobrze to rozumiem Oliverze. Jesteś bardzo dobrym człowiekiem i cieszę się, że tak dbasz o Felicity. - zaczęła swój monolog, który wcale nie będzie trwał tak długo jak mężczyzny. - Może się wydawać, że zachowałam się nieco egoistycznie i bardzo za to przepraszam. Cieszę się, że mogłam pomóc Twojej córce. Teraz też to zrobię. Mogę cię zapewnić, że nigdy więcej się ze mną nie spotkacie.
    Na koniec swoich słów posłała mu smutny uśmiech. Była bardzo opanowana, ponieważ zakon nauczył ją pokory. Odsunęła swoje krzesło od stołu i wstała:
    - Poznanie Was było najlepszą rzeczą w moim życiu. Będę się za Was modlić.
    Po tych słowach starła się szybko wyjść z lokalu. Potknęła się przy samym wychodzeniu ale całe szczęście nie wylądowała plackiem na ziemi. Szła szybko, mało brakowało jej do biegu. W tym momencie wątpiła w swoją dobrać jak i w sprawiedliwość Boga. Dlaczego człowiek musiał cierpieć skoro robił dobre uczynki? Na ile jeszcze prób ją wystawi?

    OdpowiedzUsuń
  82. [ To jest końcówka notki, którą masz na głównej , o ! ]

    Słowa napisane chwilę wcześniej w zeszycie były jednymi z trudniejszych w życiu Katji. Właśnie teraz postanowiła rzucić swoje doczesne życie. Była przerażona ale jej serce podpowiadało jej, że dobrze robi. A co jeśli Oliver nie będzie chciał wpuścić jej do ich życia? Wtedy będzie mogła odejść z czystym sumieniem i wiedzieć, że chociaż próbowała. Należy pamiętać o fakcie, że stanie się stereotypową zakonnicą, która zamyka się na świat bo coś jej się nie udało.
    Błądziła przed znajomym jej budynkiem dobre trzydzieści minut. Nie wiedziała co mogłoby powiedzieć. Była to dla niej zupełnie nowa sytuacja. Było późno, dochodziła godzina dwudziesta trzecia. Patrzyła w znajome jej okno, w którym paliło się jeszcze światło. Boże, proszę pomóż mi. Dodaj mi otuchy w tym trudnym momencie. Wychodzącego mężczyznę z klatki uznała jako znak. Szybko podbiegła aby złapać drzwi i chwilę później zmierzała już po schodach. Wzięła kilka głębszych wdechów i zapukała delikatnie w drzwi. Jej serce waliło jak szalone i przyśpieszało z sekundy na sekundę gdy słyszała kroki zbliżające się do drzwi, które po chwili się otworzyły.
    Zdziwiona mina Queena mówiła wszystko. Jak widać nie spodziewał się jej ujrzeć. Katja była przygotowana na wszystko: zamknięcie drzwi przed nosem, krzyki czy inne obraźliwe słowa. Ale tu nie o to chodziło, Chciała mu powiedzieć co miała do powiedzenia. Co mężczyzna z tym zrobi to już tylko jego sprawa. Wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić:
    - Mogłabym nawet codziennie jeść to okropne sushi tylko po to aby być bliskiego ciebie i Felicity. Nie chcę was opuszczać.

    OdpowiedzUsuń
  83. [ No spoko :D Notka się podobała ? :D ]

    Kilka sekund ciszy były najgorszymi w jej życiu. Stała i wpatrywała się w niego próbując z jego twarzy odczytać jakąkolwiek emocję. Nie zdążyła, ponieważ Oliver pewnym ruchem przyciągnął ją do siebie i przytulił. Poczuła dziwne ciepło rozchodzące się po jej ciele. Sama nie chciała być bierna dlatego też go przytuliła. Pierwszy raz ściskała mężczyznę a w ramionach Queena czuła się bardzo bezpiecznie.
    Katji również było bardzo ciężko bez nich. Przyzwyczaiła się do tego, że nie była tutaj samotna. Jej dzień kręcił się wokół tego, żeby spotkać się z nimi. Nigdy ale to przenigdy nie wyobrażała sobie czegoś takiego w jej życiu. Widziała siebie w zakonie a nie u boku mężczyzny z dzieckiem. Poznanie ich wszystko zmieniło, pragnęła być ich częścią.
    - Za co? - spytała w końcu . - Przecież nie masz za co - dodała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ krótko wyszło, wtf?! muszę chyba muzykę zmienić ! ]

      Usuń
  84. - Gdybym urodziła to maleństwo... - zaczęła, jednak nie potrafiła skończyć. Wiedziała, że jej życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Prawdopodobnie nigdy nie wyjechałaby z Ameryki, zamieszkałaby z rodzicami w Madison i wychowywałaby dziecko samotnie. Thomas był jedynym mężczyzną, który kiedykolwiek do niej dotarł, potrafił ją rozśmieszyć i przy którym czuła się niezwykle bezpieczna. Obawiała się, że to uczucie zniknęło wraz ze śmiercią jej męża.
    Gdy Felicity spojrzała na nią swoimi pięknymi oczkami, coś pękło w Meredith. Wyciągnęła ręce w jej stronę, objęła mocno dziewczynkę i wtuliła jej twarz w swoją szyję. Nie chciała jej puścił, jednak czuła się dziwnie, spoglądając kątem oka na jej ojca.
    - Dla ciebie zostałabym każdym - wyszeptała do ucha małej tak, aby tylko ona mogła to usłyszeć. - Wiesz, uważam, że powinnaś skonsultować to ze swoim tatusiem - powiedziała już na głos, uśmiechając się szeroko. Thomas zawsze mówił, że wyglądam przepięknie, gdy się uśmiecham.

    M.L.

    OdpowiedzUsuń
  85. [ Kijooowwoooo ! Ja oglądałam jakiś porypany film, po którym teraz jestem nieźle zażenowana. ]

    Nie wiedziała co ma w pierwszym momencie zrobić. Nigdy przedtem się nie całowała. Była to naprawdę dziwne uczucie. Ciepło rozchodziło się po całym jej ciele a szczególnie brzuchu. Nogi powoli były jak z waty. To właśnie tak czuła się kobieta, która pocałowano pierwszy raz. Z tego co wiedziała takie chwile przeżywało się w podstawówce bądź gimnazjum ale jak widać Katja dojrzewała nieco później.
    Pisk blondyneczki był miodem dla jej serca. Kiedy mężczyzna wziął małą na ręce a ta uwiesiła się na szyi kobiety Katja przytuliła ją mocno do siebie tym samym trzymając ją na rękach. Kto by pomyślał, że taka istotka może wprowadzić do czyjegoś życia tyle szczęścia.
    To, że postanowiła żyć w normalnym świecie nie oznaczało, że miała zamiar stać się jak wszyscy ludzie dwudziestego pierwszego wieku. Chciała żyć zgodnie z Bogiem i jego zasadami. Dla nikogo nie było zaskoczeniem to, że odgrywał ogromną rolę w jej życiu i nie miała zamiaru nigdy odstawiać go na bok.
    W końcu weszli do mieszkania. Felicity biegała wokół niej szczęśliwa i zaczęła rozpinać jej płaszcz. Wywołało to na ustach Augutyn bardzo duży uśmiech.
    - Chyba troszkę późno na wizytę..

    OdpowiedzUsuń
  86. [ Wiem co czujesz. Mnie też coś rozkłada ale muszę się trzymać bo mam cały styczeń zaliczeń. W sumie dzień po dniu ;x ]

    Cała ta sytuacja bardzo ją przerażała. Decyzja została podjęta nagle i nie miała pewności, że podstępuje dobrze. W końcu nie mogła wiecznie siedzieć w domu świecić swoją obecnością. Musiała się wyprowadzić do kuzynki, która dała jej swojego rodzaju start w życie. Wypadałoby znaleźć pracę tylko jakby nie patrzeć nie miała żadnego wykształcenia. W zakonie była uczona ale w rubryce gdzie powinna wpisać skończone szkoły wpisze zakon tak i taki?. Musiałoby to wyglądać naprawdę komicznie.
    Za namową dziewczynki zdjęła płaszcz i pozwoliła Oliverowi go powiesić. Na słowa mężczyzny kiwnęła głową. Dobrze, że rozumiał jej podejście do tego wszystkiego. Musiała przyznać, że postępowanie Felicity bardzo ją zdziwiło. Zazwyczaj to nie chciała zostawiać ich nawet na chwilę samych tylko siedziała obok Katji i chodziła za nią jak cień. Uniosła lekko brew z lekko rozbawionym uśmiechem.
    - Śpij dobrze. - powiedziała do dziewczynki a potem przeniosła swoje spojrzenie na mężczyznę. Jego mina mówiła wszystko. Słysząc jego słowa pierw odruchowo pokręciła głową by potem powiedzieć - Nie, nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
  87. Katja wolnym krokiem szła za nim. Znała bardzo dobrze to mieszkanie ale w tej chwili wydawało jej się zupełnie inne. Nie była nigdy tu tak późno. Felciity nigdy nie spała w swoim uroczym pokoju. Przebywanie sam na sam z mężczyzną też było dla niej jakiś wyzywaniem. W końcu nie licząc ich spotkania w restauracji kiedy dał jej do zrozumienia, że musi zniknąć z ich życia to nie miało to miejsca.
    Chwilę później siedzieli już na kanapie. Jego pytanie sprawiło, że poczuła dziwny ucisk w żołądku. Gdy ujął jej dłonie poczuła dziwne ciepło, którego nie mogła opisać. Było nowe ale bardzo ale to bardzo przyjemne.
    - Tak myślę. Bardzo długo się z tym męczyłam, nawet spakowałam walizkę ale czułam, że nie mogę tam iść. - powiedziała cicho i spokojnie. Nie chciała obudzić Felicity ani też wyprowadzać jej ze stanu zmęczenia nowymi atrakcjami.

    OdpowiedzUsuń
  88. Jego wzmianka o Bogu nieco ją zdziwiła. Nieprzywykła do tego aby mężczyzna poruszał jego temat przy niej. W końcu raz już jej powiedział, że jest osobą niewierzącą a Katja była pewna, że nie mogłaby spędzić z kimś takim życia. Nikt nie zmieni tego, że będzie się codziennie modliła i chodziła do kościoła. Wiara dodawała jej siły.
    Czuła się nieco skrępowana gdy wykonywał te wszystkie gesty. Dla niego było to całkiem normalne a osobę taką jak Augustyn nieco to przerażało. On zapewne nie był blisko tylko z matką Felicity, miał doświadczenie w tych sprawach. Ona była w tym świeża i jednego była pewna - nieważne jak kogoś kochała nie pójdzie z kimś do łóżka przed ślubem.
    Oglądała z nim film ale nie mogła się na nim zbytnio skupić. Jej głowa była wypełniona milionem myśli.
    - Muszę znaleźć pracę a to nie będzie łatwe bo nie mam żadnego wykształcenia. - zaczęła dość nieśmiało.

    OdpowiedzUsuń
  89. [Dzień dobry. Catherine szuka sobie właśnie ochroniarza do jej domku za miastem. Co Ty na to? :D
    /Catherine Acośtamheld]

    OdpowiedzUsuń
  90. [Hahaha, fajny pan :3]
    Od rana była wściekła. Jej model ją zdenerwował tym, że bolałygo ręce od cholernego wiszenia pod sufitem, i odmówił współpracy tego dnia. Dostawa farb została przesunięta o cztery dni w czasie, bo musieli je skądś ściągac, a ostatni obraz sprzedano komuś, kogo Catherine nie lubiła. W dodatku zbliżał się jej okres, którego nie cierpiała nie tylko za fakt, że nie mogła uprawiać seksu, ale za to, że na niecały tydzień stawała się całkowicie bezproduktywna. Nie umiała nawet zapamiętac, jak trzymała wcześniej pędzel. Ot, całkowicie wyzbywała się talentu na kilka dni. I ilekroć tylko zbliżały się te dni, stawała się poddenerwowana. Bo ona musiała robić coś związanego ze sztuką codziennie, choćby były to gimnazjalne rysunki penisa w zeszytach jej studentek.
    Zatem nie malowała jeszcze tego dnia. Chodziła po swojej willi i denerwowała ją nawet jej architektura; chodziła po ogrodach i miała ochotę wygarnąc ogrodnikowi, który przychodził tutaj raz na tydzień, że jest beznadziejny w swojej robocie i że wszystko jest beznadziejne. Chciała, by każde drzewko zostało posadzone od nowa i pilnowane tak, by odpowiednio współgrało z jej pracą. Ot, typowa perfekcjonistka - wszystko musiało być perfekcyjne. Nie tolerowała najmniejszych pomyłek.
    Cudem było, że jeszcze nikogo nie potraktowała źle. No, poza Jasonem, bo wywaliła go z willi, zakazując mu pokazywania tutaj swojej mordy. Wiedziała, on wiedział, oboje wiedzieli, że jej złość była chwilowa. Miała nadzieję przynajmniej, że nie zamierzał jej zostawić z niedokończonym obrazem.
    Gdy usłyszała huk, była niedaleko swojego tarasu. W pierwszej chwili pomyślała, że ktoś włamał się do jej domu - chciała pędzić, żeby odgrodzić choćby własnym ciałem swoje obrazy od ludzi, którzy przyszli je zabrać. Od swojej jednej kolekcji pod kluczem, której nie widział nikt poza nią. Zerwała się do biegu i już miała wbiec, w myślach układając nawet, jak będzie wszystkich zabijać, byleby nie dostali się do jej sztuki, gdy zaważyła, że włamania nie było. Tylko jakiś mężczyzna stał i trzymał głowę tego nieszczęsnego, porcelanowego kota w swoich rękach.
    W pierwszej chwili odetchnęła, że to nie były obrazy, w drugiej - wściekła się. Jej dom był zaplanowany i zaprojektowany centymetr po centymetrze. KAżdy element był wyważony, zgodny z jej pragnieniami, zgodny z jej założeniami i umożliwiający jej pracę. Szybkim krokiem podeszła więc do ochroniarza, wyrwała mu z rąk pozostałości po kocie i spytała zimnym tonem:
    - A fakt, że stłukłeś porcelanowego kota, reprodukcję chińskiej porcelany sprzed kilku setek lat, wartą kilka tysięcy dolarów, Cię ani trochę nie martwi?
    Spojrzała na tego kota. Boże, przecież szukała tej cholernej figury dobre dwa miesiące! Potem spojrzała na swojego niby ochroniarza i na kolejnego, który przybiegł w mgnieniu oka. Znowu zerknęła na dół, na kota.
    I nagle zauważyła, że on był niesamowicie brzydki. Nie dlatego, że poza głową nie miał niczego - on po prostu był brzydki. Obrzydliwie przepchany ozdobami, z oczami, które wyglądały, jakby zrobiono je z jajek. Reprodukcja była wyjątkowo wierna, ale... czy ona naprawdę kupiła aż takie paskudztwo do swojego domu?
    I miała ochotę się zaśmiać. Bo rzeczywiście kupiła. I wreszcie nie musiała się tym cholerstwem więcej martwić.

    OdpowiedzUsuń
  91. Spojrzała na mężczyznę przenikliwie. Naprawdę w takim momencie nazwał jej kota głupim? Przecież to było psychologicznie nieracjonalne. Powinien się wykręcać, mówić, że to nie on, w najgorszym przypadku błagać czy próbowac ją przekupić czymś, przez co straciłby godnośc. Ale nie, on był bezczelny i pewny siebie, gotowy zapłacić jeszcze więcej za swoje słowa.
    Catherine uznała, że albo jest niepoczytalny, albo głupi, albo nie jest człowiekiem, którym da się rządzić.
    - Ja cenię głupie koty bardziej od ludzi? To patrz - powiedziała, po czym zamachnęła się i rzuciła głową w jdn ze ścian. Patrzyła, jak kilka tysięcy dolarów rozbija się w drobny mak, a potem zaśmiała się radośnie, czując coś na kształt rozbawienia. Ot, nie należała do ludzi, którzy cenią sobie przedmiot ze względu na jego wartość. Kot przestał się jej podobać, to raz. Dwa, sprawił jej przyjemność swoją destrukcją. Czemu miałaby się smucić, że zainwestowała w poprawę humoru?
    - Och, nie przejmuj się. Dobrze, że go rozbiłeś, był brzydki strasznie, i tak bym go pewnie stłukła jeszcze dzisiaj. Chcesz się czegoś napić?
    Fakt, gdyby zniszczył jakiś obraz, który lubiła, albo gdyby stłukł coś, co było jej bliskie, jej złość mogłaby ich zaprowadzić do zwolnienia. Ale pan ochroniarz naprawdę miał szczęście, niszcząc coś, co nagle przestało się jej podobać. Nie tyle, że uszło mu to płazem, ale Catherine po prostu momentalnie go polubiła. Wściekłość, która niszczyła jej dzień zniknęła; pani artystka była bardziej zrelaksowana niż w którymkolwiek momencie tego dnia.
    - Tom - zwróciła się do swojego szefa ochrony - zabieram tego pana na herbatę. Zastąpcie go jakoś. Tylko nie idźcie w jego ślady, dobrze? - spytała i uśmiechnęła się figlarnie. Tom skinął jedynie głową i odszedł, mrucząc coś do telefonu do swoich współpracowników. - Właściwie, to nas sobie jeszcze nie przedstawiono. Catherine jestem. Miło mi Cię poznać. Aż tak nienawidzisz kotów, że musisz psuć ch podobizny wszędzie, gdzie tylko się znajdują?
    Nie spytała o córkę. Nie otaczała się dziećmi. Bała się ich, bała się samej siebie w ich towarzystwie. Bała się, że się w którymś z nich zakocha i będzie chciała mieć własne. Matką dobrą nie mogła być, o nie.

    OdpowiedzUsuń
  92. [ Odpiszę jutro wieczorem bo mam jutro ważne zaliczenie siedzę i zakuwam ]

    OdpowiedzUsuń
  93. [Czuję się zapomniana, no:(]

    M.L.

    OdpowiedzUsuń
  94. [ Cześć ^^ Może jakiś wątek ?]

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  95. [ Mam nadzieję, że dostałaś wiadomość na pocztę]

    OdpowiedzUsuń