Meredith Lockhart
"M"
"M"
|| 17 kwietnia 1983 | amerykanka | tłumaczka |
Oddzielili cie, córeczko, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, córeczko, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Odchowali cie w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłaś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
___________________
Hej! Zapraszam na wszelakie wątki i powiązania. Cytat w tytule pochodzi od E.Hemingwaya, a Elegia o chłopcu polskim została specjalnie zmieniona. W literce "M", będącej przy okazji jej przezwiskiem, zalinkowane jest zdjęcie. Do przejęcia pan z Wolnych Postaci - jej mąż, ale cicho sza.
Fc: Gena Rowlands
[Witam. Może wątek z Enzo?]
OdpowiedzUsuń[Może Meredith przyjaźniłaby albo kolegowała się z matką Enzo? Jak długo Meredith jest we Włoszech? Bo mam pewien pomysł. Otóż M. mogłaby któregoś dnia wpaść do Julii. Drzwi otworzyłby jej Enzo, a ta mogłaby pomyśleć, że J. znalazła sobie młodego kochanka. M. wcześniej nie miała okazji poznać młodego de Rose i stąd wynikłaby ta pomyłka.]
OdpowiedzUsuń[ Witam, Elysse na kierunku lekarskim jest, a nad specjalizacją się zastanawia ]
OdpowiedzUsuńElysse
[ No ona jest praktykantką, stażem tego raczej nie nazwiemy, jest tam tylko żeby patrzeć i w miarę możliwości zajmować się niektórymi przypadkami, ale wątpię czy mogłaby diagnozować Meredith. ]
OdpowiedzUsuńTej nocy spał u matki. Niby nic się nie wydarzyło, oprócz tego, że znowu leczył złamane serce. Wbrew pozorom Enzo przeżywał to na swój sposób. Nie ujawniał tego przed nikim. Ale kiedy już go za bardzo to bolało w samotności... Uznawał, że nie powinien zostawać sam. Bo znając jego, znowu mu coś przyjdzie głupiego do głowy.
OdpowiedzUsuńMatula z samego rana poszła do jakiejś nowej roboty. Lori pogrzała do szkoły. A on miał dzisiaj wolne od wszystkiego. Dlatego też paradował po chałupie świecąc nagim torsem. Przyodziany był jedynie w jeansowe spodnie. Ogarniał właśnie włosy, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Założył swój żółty bezrękawnik, który całkiem nieźle podkreślał jego przez lata wyrzeźbioną sylwetkę.
- Dzień dobry... - Powiedział niepewnie, gdy otworzył drzwi. Nie znał tej kobiety. Ale miał nadzieję, że to nie jest żadna z tych akwizytorek, co to próbują ludziom różny kit do kupienia wcisnąć.
[Witam pięknie. Meretdih z kolei to piękna kobieta. Sky jest na kierunku lekarskim, specjalizacja kardiochirurgia, ale ostatnio ogarnęły go spore wątpliwości.]
OdpowiedzUsuńSkyler
[ Niezmiernie mi miło, że tak uważasz, dziękuję! :) ]
OdpowiedzUsuńMonchi
[ Witam :) Ciekawa pani, nie powiem, że nie. Baw się dobrze! ]
OdpowiedzUsuńAdministracja/Claudia
[ Doda etykietkę z imieniem i nazwiskiem :) ]
Usuń[Krusty melduje się na ochotnika.]
OdpowiedzUsuńSkyler
[ Ochota jest, ale i obawa się pojawia, bo w pisaniu jestem bardziej zielona niż murawa na stadionie narodowym. :) Masz jakiś pomysł na wątek? Meredith jest tłumaczką, a Ramón uwielbia języki obce (i trochę kuleje z angielskiego), może udałoby się na tym coś zbudować? Sama nie wiem, na razie kiepsko mi wychodzi wymyślanie historii. I nie chcę Ci się narzucać. ]
OdpowiedzUsuńMonchi
[ Dziękuję za słowa otuchy. :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna opcja, aczkolwiek nie wiem, w jaki sposób mój nieporadny Hiszpan mógłby się odwdzięczyć za te korepetycje. Nie bez powodu zbiera drobne do futerału po gitarze. ]
Monchi
[Dziękuję, niezmiernie mi miło. Zastanawiałam się nad wątkiem, ale nic sensownego nie wpada mi do głowy. Jeżeli u Ciebie są jakieś pomysły, to chętnie poczytam, a jeżeli nie, to postaram się jutro na coś wpaść i napisać, dzisiaj niestety mam we łbie historię.]
OdpowiedzUsuńLisbeth
[ Pasuje, jak najbardziej! ]
OdpowiedzUsuńMonchi
[ Dziękuję bardzo. ]
OdpowiedzUsuńJeremiah
[Nie ustaliłam tego na sto procent, ale celuję w Anglię. Cóż, Lee raczej też nie korzysta z usług tłumacza, ale może Meredith tłumaczyłaby czasem coś dla kina? Napisy do filmów, coś w te deseń? Wiem, że w rzeczywistości to odbywa się pewnie na trochę innej drodze, ale żeby nie naginać aż tak bardzo, możemy założyć, że tłumaczy filmy tworzone przez lokalnych twórców. Możemy przyjąć, że Lis będzie dostarczała jej materiały do przetłumaczenia, bo szef jest wiecznie zajęty czy coś tam.]
OdpowiedzUsuńLisbeth
[O, wreszcie ktoś z jakąś starszą postacią. Takie zawsze są w cenie!
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze :)]
Silas
[ Myślę, że jest to kobieta, która by zaintrygowała Bradley'a. Witam! ]
OdpowiedzUsuń[Chyba nie tutaj dałaś to druie rozpoczęcie :)]
OdpowiedzUsuńJakoś nie spodziewał się gości. Matka też jakoś nie wspominała mu, że się kogoś spodziewa. Albo naprawdę się nie spodziewała... Albo po prostu wyleciało jej to z głowy. Tak jak ostatnio wiele spraw jej wylatywało. Ach te kobiety... Nigdy ich nie zrozumie. I chyba nawet nie próbuje. Bo by od tego wszystkiego oszalał.
OdpowiedzUsuń- Nie ma jej. Ale pewnie niedługo wróci. - Odpowiedział. - Niech pani wejdzie do środka. Nie jest zbyt przyjemnie stać na dworze w taką pogodę. - Stwierdził, wpuszczając kobietę do mieszkania. - Przepraszam za bałagan... Nie zdążyłem tego posprzątać. - Podrapał się lekko w tył głowy. - Jęzeli można zapytać tak z ciekawości... Jak się pani nazywa? - Zapytał. - Ja jestem Enzo. - Przedstawił się, uśmiechając do niej. Matka często mu mówiła, że kiedy się śmieje to wygląda jak ojciec (kiedy był piękny i młody). W ogóle rodzina mu mówiła, że z niego to skóra zdjęta z Toniego.
[Może coś związane z niedokrwieniem serca? ;)]
OdpowiedzUsuń[Nie ma problemu ;) Po prostu wolałam napisać, bo ktoś by nie dostał odpisu. I byłaby lipa, jak to Burnelka mawia xD]
OdpowiedzUsuńFontanna była jednym z niewielu obiektów w Modenie, które Ramón naprawdę uwielbiał. Spędzał przy niej czas podczas przerw między zajęciami, a także w innych wolnych chwilach. Przychodził tam w towarzystwie książek, swoich niedokończonych rękopisów lub, jak właśnie tego dnia, gitary.
OdpowiedzUsuńMuzyka była jego wielką pasją i jednocześnie chyba jedyną dziedziną, w której czuł się... Może nie kimś wybitnym, ale na pewno dobrym. Gra na gitarze sprawiała mu ogromną przyjemność, a zwłaszcza wtedy, gdy przechodzący obok niego nieznajomi zatrzymywali się na chwilę, żeby popatrzeć, jak wodził palcami po strunach, wydobywając z instrumentu przeróżne melodie. Ich ciepłe słowa i spojrzenia pełne podziwu radowały go niezmiernie.
Czuł się paskudnie, wystawiając pusty futerał po gitarze, z głupią nadzieją na to, że być może ktoś go doceni. Ale nie miał wyjścia, nie potrafił się jeszcze odnaleźć w nowym mieście, a znalezienie pracy, która nie kolidowałaby z jego planem zajęć, niemal graniczyło z cudem. Zostało mu zatem stypendium i ewentualne wsparcie finansowe od matki. O to drugie nie prosił jednak zbyt często, bo najzwyczajniej w świecie było mu wstyd.
Ludzie, nie licząc służb porządkowych, na widok których uciekał szybciej niż Usain Bolt, byli wobec niego naprawdę życzliwi. Czasem jakaś dobra duszyczka poratowała go kilkoma monetami, za co z całego serca dziękował.
Siedział w swoim ulubionym miejscu, całkowicie oddany muzyce. Bawił się strunami, kołysząc się lekko w lewo i prawo. Zamknięty futerał położył obok siebie. Mógł do niego nazbierać jedynie kropel wody tryskających z fontanny, tym razem przechodniów w okolicy było niewielu i właściwie mało kto interesował się dźwiękami gitary. Kończył właśnie grać pewną spokojną, bardzo przyjemną dla ucha melodię.
Uniósł głowę na dźwięk oklasków.
- Bardzo dziękuję, signora . - powiedział i uśmiechnął się serdecznie do kobiety.
Monchi
[ Hmm skoro tak to może by El przeczytała by jedno z twoich opowiadań / ksiazek i by stwierdziła że to jest świetne i zaciągneła cię do wydawnictwa ? ]
OdpowiedzUsuńElizabeth Havray
[Hej :) wąteczek? ;)]
OdpowiedzUsuń[No to świetnie się składa, bo ja też :). Łączy je to, że obie są Amerykankami, więc można się do tego odnieść. Najpierw przyszło mi do głowy, że Twoja mogła mieć jakiś romans z bratem Samary, ale nawet nie wiem czy to w jej stylu i tak dalej. ]
OdpowiedzUsuń[Mniej więcej 32 lata. Tak plus minus. ]
OdpowiedzUsuń[Mogę cię o to poprosić? :) ]
OdpowiedzUsuń[ O git. Skoro mamy już pomysł... Zaczniesz? :D ]
OdpowiedzUsuńElizabeth Havray
[ Może to Ci się wydać idiotyczne, ale on mógłby być nią na tyle zafascynowany, że nawet by się zaczął w niej podkochiwać ^^ oczywiście on nigdy nie jest nachalny, więc raczej by to ukrywał ]
OdpowiedzUsuń[ hmm... może coś związanego z tym skreślonym "pisarka". Dlaczego tak? ]
OdpowiedzUsuńZaspana wstała cała rozczochrana. Spojrzała na zegarek - O w mordkę! To już południe ?! - powiedziała głośno zbiegając szybko z schodów i wchodząc do łazienki. Odkręciła kurki, szybki prysznic suszenie malowanie ubieranie i dostrajanie się. Zjadła coś na szybko umyła zęby do ust wsadziła sobie 2 pigułki i 2 gumy miętowe do żucia. - 30 minut. Nieźle - uśmiechnęła się stając przed lustrem poprawiając wszystko. Wzięła torebkę z blatu ubrała buty zatrzasnęła drzwi i weszła do samochodu odpalając go i wyjeżdżając spod domku.
OdpowiedzUsuńWbiegła wręcz do biblioteki z uśmiechem pełnego pospiechu. Dała ciemny płaszcz na wieszak i usiadła na krześle gdzie chwile później obok niej usiadła Meredith - Cześć Mer - uśmiechnęła się zagadując koleżankę z kółka. Nie była pewna czy ta jej czasem nie zignoruje ale jak to mówią - raz kozie śmierć.
Elizabeth Havray
[ Jego rodzice wydali książkę o życiu we Włoszech i prowadzeniu własnej restauracji, może by się poznali na spotkaniu autorskim? ]
OdpowiedzUsuń[ Chcesz? Czy to jednak będzie problem? ]
OdpowiedzUsuń[A dziękuję ;) Nie myślałam, że to zdjęcie aż tak przypadnie do gustu innym ;D]
OdpowiedzUsuńCiro
[Ach, widzę, że tutaj również piękna, dojrzała pani na zdjęciu :)
OdpowiedzUsuńI dziękuję, dziękuję.]
//Vinga.
[Ja również chwalę zdjęcie, tak jak i w sumie ogółem całą postać. Widać, że przemyślana bohaterka. ;) I to ciekawe, że Gaię i Meredith łączy taka strata, jednak nie wiem, czy jest to jakaś podstawa do wątku, którą można rozwinąć.]
OdpowiedzUsuńGaia
[Skoro już wiemy co i jak, zechcesz zacząć?]
OdpowiedzUsuńLisbeth
[ A na cóż choruje M.? ;> ]
OdpowiedzUsuńLeonardo
[Cześć. :) Ja również bardzo ją lubię, ale ogólnie w mój gust co do wyglądu modelek jest dość specyficzny i niewiele mi się ich podoba.]
OdpowiedzUsuń- Miło mi Ciebie poznać. - Uśmiechnął się do niej szeroko. Ale i za razem przyjaźnie. Przyjrzał się jej dyskretnie. Po chwili doszedł jednak do wniosku, że na zewnątrz musi być chłodno. I że powinien lepiej się ubrać. Nie chciał przecież doprowadzić siebie do jakiejś choroby. Musiałby wtedy opuścić treningi. A tego to on nie mógłby sobie darować.
OdpowiedzUsuń- Ładnie wyglądasz. - Stwierdził, nadal się uśmiechając. - Może kawy? Albo herbaty? - Zaproponował dla niej. No, żeby nie wyszło, że on to jakiś niewychowany jest czy coś tam. - Hmm... Julia zawsze miała jakąś tendencję do pomijania mnie w rozmowach. - Powiedział pół żartem, pół serio. Rzeczywiście coś w tym było. Być może wynikało to z faktu, że aż za bardzo przypominał jej ojca, który notabene, od kilku lat wąchał kwiatki od spodu na cmentarzu.
[Cześć :) Moje dziewczę może być przy Meredith gdy ta się dowie że jest chora, któż lepiej zrozumie jej sytuację niż druga umierająca?]
OdpowiedzUsuńNadia.
[ Przepraszam za zwłokę i z góry przepraszam za tekst poniżej, ale paskudny wirus mnie dopadł ]
OdpowiedzUsuńBradley był w połowie Anglikiem. Dokładniej mówiąc, jego ojciec pochodził z Wysp, zaś matka z Włoch. Ich historia była jakby z komedii romantycznej wyciągnięta - być może i dlatego udało im się stworzyć taką szczęśliwą i poukładaną rodzinę. Jego matka wprowadziła ojca w świat włoskiej kuchni, on zaś, zapalony podróżnik odkrywał Włochy po swojemu. Gdy w końcu się osiedlili, otworzyli tawernę, w której w tej chwili Bradley był szefem kuchni. Wszystkie te swoje przeżycia i doświadczenia opisali w książce "Nasza trattoria", która miała premierę kilka tygodni temu. Odniosła ona zaskakujący sukces i ze względu na duże zainteresowanie, postanowili zorganizować wieczór autorski w jednej z popularniejszych księgarni. Rodzice opowiadali o swoich doświadczeniach, Bradley zaś przygotował bufet i wspierał najbliższych w tym wyjątkowym dniu.
[Ja za to pochwalę imię i nazwisko, bo oba cudowne. <3 W sumie Amy mogłaby kiedyś przyjść do Meredith w sprawie przetłumaczenia jakiegoś tekstu, bo ona sama w językach dosyć nierozgarnięta jest. c:]
OdpowiedzUsuńCrowley
[W takim razie z Narią by się dokladała ta dziewczyna o tym może rozmawiać godzinami. Polecać różne zabiegi, tworzyć herbatki, czy nawet towarzyszyć przy małych zaklęciach. :)]
OdpowiedzUsuńN. Dio
Dogadała*
Usuń[Ano, Hozier *.* A ja kocham imię Meredith, że tak wspomnę. Stwórzmy coś.]
OdpowiedzUsuńAlessandro
[Szczerze? Nic. Może jakiś klasyk związany z jego profesją? Mer chce odmalować mieszkanie, a nie za bardzo podoba jej się wywalenie kasy w jakąś ekipę remontową. I tak drogą pantoflową dociera na namiary do Alexa, a że on (właściwie to chyba na czarno to robi, bo działalności zarejestrowanej nie ma) maluje tylko za zwrócenie kosztów za materiały i jakiś naprawdę niski procent dla siebie, jakoś 30-40% (oblicza się tak, że malarze biorą tyle samo, ile kosztowały materiały, a on za 30% tej ceny, więc opłacalny jest) to mogą się dogadać i umówić u niej, żeby obejrzał sobie mieszkanie. Pasuje Ci?]
OdpowiedzUsuńVico
[Nie wiem czy wyjdzie z tego coś interesującego, więc proponuję sztampowy scenariusz, ale z akcją. Mogą przez błąd lekarza wylądować o tej samej porze w gabinecie, albo utknąć w prawie pustym autobusie na jakimś zadupiu i zacząć ze sobą rozmawiać.]
OdpowiedzUsuńDante
[Zacznij :) Dziwnie się czuję, bo zwykle ja zaczynam, gdyż z pomysłami u mnie kiepsko, ale miło sobie raz od tego odpocząć :D]
OdpowiedzUsuńVico
[Naria ma podobnie w samej podanie, niedawno się tu przeprowadziła, więc znajomych jeszcze jej brak.]
OdpowiedzUsuńN. Dio
[Myślę, że o wiele ciekawiej będzie jak będą się już znać. Chyba, że Ty wolisz inaczej? ]
OdpowiedzUsuńN. Dio
Co tam u mnie ? A wszystko w porządku - uśmiechnęła się - A u Ciebie - popatrzyła na nią przesunęła wzrokiem po wszystkich i wróciła do rozmówczyni. Zapatrzyła się wciąż słuchając Meredith. Ocknęła się dopiero w tedy gdy ktoś odchrząkną. Był to prowadzący. Przepraszająco się uśmiechnęła i spojrzała na M.
OdpowiedzUsuńElizabeth Havray
[Bardzo mi miło. M jest równie fascynująca. Ale jest na urlopie, więc mam tylko podziękować, czy traktować to jak zaproszenie?]
OdpowiedzUsuńMark
[Bardzo mi miło. M jest równie fascynująca. Ale jest na urlopie, więc mam tylko podziękować, czy traktować to jak zaproszenie?]
OdpowiedzUsuńMark
[A dziękuję bardzo. Twoje, a raczej Twojej postaci również, bardzo ładne. Witam :)]
OdpowiedzUsuńMaricel
[Skoro M. wielbi dzieci, nie wyobrażam sobie, by nie polubiła Felicity :) Może masz jakiś pomysł na wątek? Ja aktualnie nieco podupadłam z weną.]
OdpowiedzUsuńOlivier
[Jasne. Wybacz chaotyczność :)]
OdpowiedzUsuńOlivier chciał być dobrym ojcem. Chciał zapewnić Felicity dostatnie życie, chciał, by miała lepsze dzieciństwo od niego. Bardzo się dla niej zmienił. Z dilera narkotyków, lubiącego łatwe panienki i ostre imprezy, stał się poukładanym facetem, pracującym po osiem godzin dziennie. Po śmierci Valerie, nie widział przyszłości. Był załamany, a Fellie opiekowała się jego siedemdziesięcioletnia sąsiadka. Każdy dzień wydawał się taki sam. Nie miał pieniędzy na nic, praktycznie wcale nie opiekował się swoją córką. I pewnego dnia, Moira nie wytrzymała. Wręczyła mu córkę i kazała mu się nią opiekować. Wtedy Felicity uśmiechnęła się do niego, wyciągnęła swoje małe rączki w stronę jego twarzy i… zrozumiał. Musi dla niej żyć.
Nie było mu łatwo. Zajmował się wszystkim. Idealnym przykładem tego był dzisiejszy wieczór. Stojąc w kolejce, rozmawiał przez telefon z szefem, wypakowywał zakupy i jednocześnie starał się upilnować Felicity. Gdy doszła do tego czynność płacenia, stracił na chwilę czujność. Był pewien, że nie trwało to dłużej niż minutę. Obrócił się a Felicity już nie było. Zaczął ją wołać, ale nie usłyszał odpowiedzi; zobaczył ją za drzwiami hipermarketu. Zmierzała w stronę ulicy. Nie wiedział, jak mogła tak dużą odległość przebyć w tak krótkim czasie. Rzucił zakupy i pobiegł. W głowie kłębiło mu się tyle myśli. Nie przeżyłby tego. Nie przeżyłby kolejnej straty. Przecież miał tylko ją.
Nie zdążył, Felicity wleciała na ulicę, wpatrzona w balony po drugiej stronie. Gdy zawołał ją, wciąż biegnąć, stanęła na środku, nie rozumiejąc przerażenia taty. I wtedy jakaś kobieta zabrała ją z ulicy, narażając własne życie, bo auto pędziło z niesamowitą prędkością. Upadły na chodnik. Zjawił się przy nich od razu, pomógł wstać kobiecie, a Felicity uwiesiła mu się na szyi, chyba bardziej przerażona faktem, że upadła na ziemię niż tym, że pędziło na nią rozpędzone auto.
- Ja… Nie mam pojęcia, jak pani podziękować – odparł do kobiety, czując, jak szybko bije mu serce – Pakowałem zakupy, to trwało dosłownie minutę… Tyle razy jej mówiłem, żeby się ode mnie nie oddalała, ale ona nigdy mnie nie słucha. – odparł, przytulając do siebie przestraszoną Felicity.
- Mało kto potrafi się zachować tak, jak pani. – dodał już spokojnym tonem, ale wciąż przestraszonym – Może w ramach podziękowań przyjdzie pani dziś do nas na kolację? – zaproponował. Felicity wychyliła głowę, widocznie zainteresowana tym, co powiedział tata.
Olivier
[3 latka ;)]
OdpowiedzUsuńOlivier
Felicity nie do końca rozumiała, co się wokół niej działo. Popłakała chwilę, ale gdy zdała sobie sprawę, że jej tata zaprasza jakąś kobietę na kolację, od razu z zaciekawieniem przekrzywiła głowę w ich stronę, zupełnie zapominając o swoim przerażeniu.
OdpowiedzUsuńOlivier, pomimo tego, że już miał Felicity bezpieczną w swoich ramionach i tak wyglądał na zdenerwowanego i przestraszonego. Miał do siebie żal, że w ogóle dopuścił do takiego zdarzenia. Ogromny żal. To tylko utwierdziło go w myśli, że powinien wysłać córkę do dziadków, przy których będzie miała zapewnione pieniądze.
- Cieszę się – odparł, dopiero teraz dostrzegając urodę wybawicielki jego córki. Podał jej adres – jeszcze raz bardzo pani dziękuję – dodał jeszcze.
- Papa! – Felicity pomachała na pożegnanie blondynce.
~*~
Gdy wrócił z Felicity do domu, od razu zabrał się za przygotowywanie kolacji. Odkąd na świat przyszła Felicity, musiał nauczyć się gotować, zwłaszcza dlatego, że jej matka bardzo długo była w kiepskiej kondycji psychicznej i jedyne co robiła, to leżała i płakała, ale jednak musiała jeść. Od tego czasu gotował cały czas i już nie przypalał już co drugiego posiłku.
Felicity ochoczo mu pomagała, chyba próbując wynagrodzić stres, jaki mu zafundowała. Zrobił jej kolejną, długą pogadankę o tym, że ma go słuchać i nie oddalać się, ale wątpił, by nagle to do niej dotarło.
Gdy usłyszał dźwięk dzwonka od razu ruszył w stronę drzwi. Przekręcił zamek i obdarzył swojego gościa lekkim uśmiechem, przepuszczając ją w progu. Felicity nie dała jej nawet ściągnąć butów.
- Witam – wyciągnęła rękę w jej stronę jak dorosła. Czasem szczerze bawiło go to, jak próbowała go naśladować. Miał nadzieję, że to się zmieni, gdy pozna swoich rówieśników.
[przepraszam za chaotyczność :(]
Olivier
Dziewczynka uśmiechnęła się niewinnie w stronę gościa.
OdpowiedzUsuń- Felicity, a ty?... – zapytała, po czym poczuła na sobie karcące spojrzenie ojca -… a pani? – poprawiła się szybko.
- Felicity, zaprowadź panią do jadalni. – poprosił, a sam zniknął w kuchni, by dokończyć danie. Meredith mogła od razu dostrzec, że nie jest najbogatszy. Mieszkanie, jak na faceta, samotnie wychowującego córkę było zadbane i czyste, ale bardzo skromne i małe. Zresztą, ledwo co wiązał koniec z końcem. Niedawno stracił pracę, a oszczędności mogły mu wystarczyć góra na miesiąc.
Po paru minutach przyniósł danie. Felicity, gdy zdała sobie sprawę, że kolacja jest już na stole przestała trajkotać, a zamiast tego zabrała się za jedzenie, a raczej dłubanie widelcem w jedzeniu.
- Ma pani podejście do dzieci – stwierdził z lekkim uśmiechem. Felicity chyba znalazła sobie nową idolkę, bo zauważył, że słuchała Meredith, co raczej rzadko się zdarzało.
[nie zauważyłam :))]
Olivier
- Olivier - Uśmiechnął się lekko i uścisnął jej dłoń. Gdy ją pierwszy raz zobaczył, nie mógł się pozbyć wrażenia, że jest bardzo chłodną i wyrachowaną kobietą. Nawet teraz, jej wizerunek aż krzyczał „nie mam uczuć, nikt mnie nie skrzywdzi” ale zauważył coś w jej oczach, gdy spojrzała na Felicity. Chyba tylko rodzic może to zobaczyć.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję. Jeszcze trzy lata temu miałem problem z jajecznicą, ale musiałem się bardzo szybko nauczyć gotować. – odparł. Dokończyli posiłek, a ciszę przerwała Felicity.
- Napiłabym się kawy – odparła, małpując nawet ton swojego taty. Pokręcił głową z rozbawieniem.
- Czego się napijesz? – zapytał Maddie, a gdy ta złożyła mu zamówienie udał się do kuchni, zostawiając je sam na sam. Nie miał tego w zwyczaju, ale miał jakieś dziwne zaufanie do Meredith. Po pierwsze, uratowała jego córkę, a po drugie… miała w sobie coś bardzo empatycznego.
Udał się do kuchni i zaparzył Felicity kawę zbożową z mlekiem i wyciągnął z szafki wino, które dostał na zeszłe urodziny. Zabawne, że jeszcze go nie otworzył. Kiedyś już dawno by go nie było, albo wymieniłby je na dwie butelki wódki.
OdpowiedzUsuńGdy wrócił z winem i napojem dla Felicity, spojrzał z zaciekawieniem na to, jak Felicity klei się do Meredith. Fellie była uwielbianym dzieckiem. Nigdy nie miał problemów ze znalezieniem chwilowej opiekunki dla niej, bo każdy lubił spędzać z nią czas. Zresztą, ona też nie była dłużna; lubiła wszystkich. Jednak, spoglądając teraz na nią, miał wrażenie, że nie widzi w niej swojej przyjaciółki. Felicity nie miała w zwyczaju tulenia się do zupełnie obcych osób. Owszem, zagadywała, ale potrzebowała czasu, by się do kogoś przekonać.
- Tak mi się życie poukładało. Musiałem sobie jakoś z tym poradzić, poza tym, Felicity to grzeczne dziecko. Prawda? – mała kiwnęła głową, upiła łyk kawy zbożowej i po chwili zniknęła im z oczu. „Idę oglądać bajkę dla dorosłych” poinformowała, jak to miała w zwyczaju. Czasem miał wrażenie, że jest naprawdę dojrzała, jak na swój wiek. Widać było, że z trudem rozstała się z nową idolką, ale poświęciła się, by tata mógł znaleźć jej mamę.
- Masz jakieś dzieci? – zapytał, nalewając jej wina. – Felicity raczej nie obdarza nowopoznanych osób takim zaufaniem. – stwierdził.
[Znalezione na ostatnią chwilę. :) Dziękuję. ^^]
OdpowiedzUsuńJulia
[Po, na oko miesiąc :) Kto pyta nie błądzi!]
OdpowiedzUsuńSłuchał jej uważnie. Teraz zrozumiał, jakim darem jest posiadanie dziecka. Nie potrafił pojąć tego, jak jeszcze trzy lata temu chcieli z Valerie usunąć to, co teraz utrzymywało go przy życiu. Byli głupimi dzieciakami, ale podjęli jedną mądrą decyzję – Valerie urodziła Felicity. Teraz nie mógł sobie wyobrazić bez niej życia.
- Przykro mi. – odparł, nie wiedząc, co więcej powiedzieć. Widział ogromny ból w jej oczach. Dopiero teraz zrozumiał, co kryło się w jej spojrzeniu, gdy Felicity się do niej tuliła. Rozpacz po stracie.
- I nie przepraszaj. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co musiałaś czuć. Dziecko to ogromny dar. Gdyby nie Felicity, nie wiem, co by ze mną było. Gdy jej matka umarła… W zasadzie, to popełniła samobójstwo… - spuścił wzrok, nie chcąc pokazywać emocji, kryjących się głęboko w oczach -bardzo długo nie umiałem się pozbierać. Kręciła się cały czas koło mnie i bez przerwy gadała tato, zrób kanapkę, tato, pobaw się ze mną, tatuś, czemu jesteś smutny, przecież mówiłeś, że jeszcze zobaczymy mamę. Musiałem się zająć nią, a i z czasem zacząłem ogarniać siebie. Jestem pewien, że jeszcze przyjdzie dla ciebie czas na macierzyństwo – odparł, obdarzając ją lekkim uśmiechem. Mówienie o tych przeżyciach wciąż nie było łatwe, ale chyba chciał jej to powiedzieć. Oboje nie mieli łatwo.
Nagle do pokoju wpadła Felicity, z wielką, czerwoną laurką w kształcie serca. Chciała być dorosła, a jednocześnie zdobywać sympatię laurkami, które, swoją drogą, były całkiem ładne jak na trzylatkę.
- Chciałam cię zapytać, czy zostaniesz moją mamą – odparła bardzo poważnie, tak jakby właśnie jej się oświadczała. W jej oczach widać było niemą prośbę. Czasem bardzo martwił się o Felicity, naprawdę brakowało jej mamy.
[Witam! :) I bardzo dziękuję. Masz może ochotę na jakiś wątek z Dario? Jakiś pomysł albo coś? ;) BTW świetne zdjęcie!]
OdpowiedzUsuńDario
[Cieszę się! :D I jestem mile zaskoczona, widząc buzię Geny na grupowcu.]
OdpowiedzUsuńTeddy
- Jasne. - Odpowiedział. Wstawił wodę w czajniku. "Że też nie może sobie zainwestować w zwykły, elektryczny czajnik." - Przemknęło mu przez myśl, kiedy na gazie postawił metalowy, jego zdaniem, antyk. Sam zaraz szybko się ogarnął. No bo to tak głupio, żeby w takim stroju paradował przed obcą mu kobietą. Chociaż... wiele razy paradował nago przed obcymi kobietami. No, tyle, że te nie były koleżankami jego matki. A to już była spora różnica. Przyniósł napój dla niej i cukier.
OdpowiedzUsuń- Jestem jej synem. - Odpowiedział. - Mama prawie zawsze ma tendencję do zapominania o mnie. - Powiedział, śmiejąc się z tego. Chociaż trochę było mu przykro. Widać było, że o jego siostrze coś musiała wspomnieć.
[Czyżby chodziło o męża z poszukiwań? ;)]
OdpowiedzUsuńLuca D'Annunzio
[Hahahhaa, cieszę się, że się podoba.]
OdpowiedzUsuńAmadeo.
[Prawda, wymyślisz nam powiązanko?]
OdpowiedzUsuńAmadeo.
[Ja jestem za romansem, kocham takie wątki :D najlepiej jakiś dramat w tle i cudownie będzie ;D]
OdpowiedzUsuńAmadeo.
[Ona jest od niego 7 lat starsza i myślę, że to mogłoby być głównym problemem. Tylko powiedz mi czy ona bardziej na poważnie by go traktowała, czy tylko przelotna znajomość?]
OdpowiedzUsuńAmadeo.
[Hm, bo ona ma męża, w jakich są stosunkach?
OdpowiedzUsuńPomyślałam, że mój pan wiedziałby, że ona ma męża, ale sypiałby z nią uważając, że blondynka się do niego nie przywiązuje i sam miałby do tego raczej luźny stosunek, a co. ]
Amadeo.
[Kurcze, kurcze, kurcze. M. wydaje się bardzo fajna i mój pan byłby dupkiem gdyby ją wykorzystywał, więc nie wiem jak to zrobić ]
OdpowiedzUsuńAmadeo.
[To tak, ale co byłoby dalej?]
OdpowiedzUsuńAmadeo.
[W sumie dobry pomysł. Zaczniesz nam? Możemy zacząć od momentu gdy są już u niego albo od następnego dnia rano. Wedle życzenia ;D]
OdpowiedzUsuńAmadeo.
[Ja bym chciała między nimi wieczorki poetyckie! i prozy też. Sama dużo czytam, więc pasowałoby wlać w moją postać troszkę okrzesania.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję, z początku myślałam, że pani na zdjęciu to Jessica Lange. Niestety, myliłam się, ale jakieś pokłosie zostało, więc do postaci podchodzę bardzo przychylnie.]
Albin
[Po pierwsze dla mnie Twoje zaczęcie jest troszkę za krótkie, więc jeśli masz pisać tyle, a większa ilość będzie Cię męczyć i zniechęcać to sobie odpuśćmy ;) W każdym razie kończę z Amadeo, bo nie przypadł mi do gustu. Oczywiście jeśli pisanie będzie dłuższe zapraszam do Marcello, inne konto, inna historia, ale autorka ta sama.]
OdpowiedzUsuńAmadeo/Marcello
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Cześć! Jasne, ze jest chęć na wątek i tak sie zastanawiam, skoro M mieszka na ostatnim piętrze a Aida zdecydowanie na jakimś poddaszu, to może byłyby sąsiadkami? Wiem, że banalne powiązanie, ale nic innego na ten moment nie przychodzi mi do głowy.]
OdpowiedzUsuńAida
[To pewnie przez ten avatar!
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogą się już znać. Fajnie by było wyjść od relacji, w której mówią sobie jedynie o prozie i poezji, a dopiero później w rozmowie rozwijać wątki indywidualne.
Zaczęłabyś?]
Albin
[Rewelacyjnie. Tak dla uściślenia ostatnia awantura była mniej więcej dwa miesiące temu i wtedy też pan mąż wyszedł i już nie wrócił, póki co. Mam zacząć, prawda? To ja rozpocznę chwilę później, ponieważ teraz teoretycznie siedzę nad książkami.]
OdpowiedzUsuńAida
[Dziękuję bardzo, takie miało być. Jeśli jest jakiś ciekawy pomysł, ja bardzo chętnie.]
OdpowiedzUsuńvd Vaart
[Groźny? Nie powiedziałabym. A coś proponujesz w kwestii wątku?]
OdpowiedzUsuńLucas
[Usunął mi się niemalże cały komentarz. Pozwól, że w takim wypadku rozpocznę jutro, ponieważ w tym momencie mam ochotę roztrzaskać komputer.]
OdpowiedzUsuńAida
[Chyba też muszę zacząć to robić, tym bardziej, że wczoraj stało się zupełnie to samo. Szlag mnie na to trafia! W każdym razie, dziękuję za wyrozumiałość :3]
OdpowiedzUsuńAida
[A na co ona choruje? Dlaczego taka znędzniała i zmizerniała? Jeśli masz pomysł na to, jak do poprawy tego ma się przyczynić Lucas, to się na to piszemy.]
OdpowiedzUsuńLucas
[Faktycznie, biedaczkę z niej zrobiłaś straszną. Ale pasuje mi ta opcja, ale z tego wynika, że mam zacząć? Pewnie zrobię to dopiero jutro.]
OdpowiedzUsuńLucas
[Cześć! Taak dokładnie, wygląda trochę jak chomik i trochę jak ufo, ale to właśnie tworzy ten jej cały urok haha :D
OdpowiedzUsuńKurcze nie mam zielonego pojęcia jak by tu nasze postaci połączyć, a ty?:(]
Adelisa
Kiedy po zrobieniu ogromnej awantury Antonio po prostu wyszedł, Aida była przekona, że wróci najpóźniej po kilku godzinach. Kolokwialnie rzecz ujmując, myślała, że trafi ją szlag kiedy nie przyszedł na noc a w południe następnego dnia miała obdzwonione już wszystkie szpitale, rozpatrując wszystkie najgorsze scenariusze. Jak się jednak okazało, nie miała się czym martwić, pan mąż wysłał jej smsa, że po prostu musi przemyśleć całą tę sytuację i wróci, kiedy już dojdzie do jakiś konkretnych wniosków. Nie wracał już od miesiąca a Aida wciąż czekała, nie znając dnia ani godziny. Liczyła się z tym, że może przyjść w każdym najmniej oczekiwanym momencie, równie dobrze mogła po prostu otrzymać pocztą pozew o rozwód. Co by się jednak nie stała najgorsze w tym wszystkim było czekanie. Czekanie, o którym nikomu nic nie powiedziała, z którym żyła całkowicie sama, udając, że życie toczy się dalej, tak jak to było wcześniej. Najgorsze były wieczory. Wieczory przypominają o samotności i wciąż niezapełnionej pustce. I chociaż Aida wciąż była bierna w całej tej sytuacji, to po większym kieliszku wina postanowiła, że wcale już nie będzie z tym taka sama. Nie był to najlepszy pomysł, ale w tym momencie nie miała takiej świadomości, uważała, że najwłaściwszym co teraz może zrobić to pójść do jednej z sąsiadek, która straciła męża, aby pochwalić się, że Antonio ją opuścił. Bez najmniejszego zawahania opuściła mieszkanie z butelką wina i już po chwili stała przed drzwiami blodnwłosej sąsiadki kilkakrotnie w nie pukając. I dopiero w tym momencie uświadomiła się, że jest znacznie więcej innych rozwiązań niż żalenie się komukolwiek. Z tym, że było już za późno, drzwi się otworzyły.
OdpowiedzUsuńPrzyniosłam wino. - Powiedziała, unosząc lekko butelkę. Chyba powinna dodać coś jeszcze, z tym że była na tyle zażenowana swoim pomysłem, że najzwyczajniej zabrakło jej języka.
[Przepraszam opóźnienie, ale jest. Poprawię się, obiecuję!]
Aida
[ah, wszyscy polubili skrzypka, aż to cieszy :D
OdpowiedzUsuńSkoro twa pani lubi skrzypków to może, zrobić wątek gdy trafi na niego na ulicy gdy Milano będzie grał, ludzie mogli się zebrac i wtedy Meredith przystanęła by też by posluchać, a dalej to jakoś by poszło]
[Proszę zacznij, mnie wykończył niemiecki dziś i nie nadaję się do początków T_T]
OdpowiedzUsuńPierwsze co Aidzie przyszło na myśl, po tym gdy tylko zobaczyła sąsiadkę, była ucieczka. Nie wyglądała dobrze, było wręcz przeciwnie, musiała mieć jakieś problemy i ostatnie czego teraz mogła chcieć Castello to wypłakiwać się na ramieniu kogoś kto ma własne zmartwienia. Aida w ogóle należała bardziej do osób skrytych, nie lubiła odnosić się ze swoimi rozterkami czy uczuciami. Po za tym wychodziła z założenia, że ludzie znacznie chętniej mówią o sobie niż słuchają o innych a ona nie chciała się nikomu narzucać. W związku z tym była całkowicie sama ze sobą i ze swoimi problemami już od wielu lat, od kiedy tylko pamiętała. Jedynym powiernikiem jej zmartwień był mąż, który jednak nie miał na to zbyt dużo czasu. Po prostu zapewniał, że wszystko ułoży się po jej myśli a później wracał do pracy, zadowolony z siebie, że tak dobrze pocieszył żonę. Czasem owszem, zdarzały mu się lepsze dni, jednak w zaistniałej sytuacji w związku z jego odejściem Aida utraciła jedyną osobę, której mogła się zwierzyć a tym samym znów została sama z kolejnym (jak dotąd największym) problemem.
OdpowiedzUsuń- Przyjdę później, z pewnością jesteś zajęta. - Zapewniła Aida, nie ruszając się jednak nawet ani o minimetr. Wzrok miała utkwiony w blondynce i czuła ogromną potrzebę aby dodać jej otuchy, jednak znów nie wiedziała co ma powiedzieć aby przypadkiem nie rzucić głupim banałem. Zacisnęła lekko wargi w zastanowieniu. - Chyba, że masz ochotę napić się z kimś wina i porozmawiać. - Dodała w żadnym wypadku nie chcąc się wpraszać, jednak pomyślała o sobie i o tym, że nie zawsze każdy ma ochotę być sam kiedy przechodzi ciężkie momenty. Paradoksalnie, często znacznie przyjemniej było spędzać czas z nieznajomymi, którzy nie wypytują i nie są tak nachalni. Castello nie miała przyjaciół, nie miała też od kogo uciekać i komu tłumaczyć, że trzyma się całkiem nieźle i sobie radzi. Nikt nie wiedział. Tak było najprościej. Nikt też nie pytał i mimo tego, że było to bardzo wygodne, to jednak czasem rodziło smutek i jeszcze większe uczucie samotności.
[Ależ skądże!]
Aida
[Dzięki, cała kreacja postaci się zmieniła, więc i stare zdjęcie poszło w odstawkę. ;)]
OdpowiedzUsuńLuca D'Annunzio
[Ochota jest, ale pomysłu nie mam. Jedyne, co przyszło mi na myśl: są sąsiadami, a upity Luca pomyliłby piętra (mieszka pod nią) i wszedł do jej mieszkania zamiast do swojego.]
OdpowiedzUsuńLuca D'Annunzio
[Dziękuję za powitanie ;) Daniel to jeden z moich ulubionych aktorów, więc po dogadaniu się z drugą autorką, postanowiłam go wziąć na wizerunek.
OdpowiedzUsuńByłaby ochota na wątek? Prowadzisz ciekawą postać, więc bardzo chciałabym coś wspólnie napisać. Myślałam nad pomysłem i nawet coś mam. Gasparde jest szefem wytwórni płytowej, która podpisuje kontrakt z jedną ze słynnych gwiazd Ameryki (trwa trasa koncertowa, a gwiazda słysząc pozytywne opinie na temat wytwórni, będzie chciała przekonać się czy to prawda). Niestety, aby doszło do spotkania potrzebny jest tłumacz, który w ostatniej chwili dzwoni i oznajmia, że z powodu grypy żołądkowej nie może przyjechać. G. będzie stawać na głowie, aby szybko znaleźć kogoś kto mógłby im pomóc. Powiedzmy, że w wytwórni pracuje znajomy Meredith, która zaproponuję właśnie jej pomoc. Co ty na to? Podrzuciłam pomysł, ale uprzedzam, że nie jestem w tym mistrzem.]
Gaspare
[Tylko teraz problem: zaczynamy od tego najścia i zostawiamy sobie kolejną wizytę sąsiedzką na przyszły wątek, czy traktujemy nocne eskapady Luci jako punkt odniesienia i czasowo umiejscawiamy ich następnego dnia z winem?]
OdpowiedzUsuńLuca D'Annunzio
[Ciekawą? A czy Meredith chce się do tego jakoś przyczynić? :)]
OdpowiedzUsuńLottie
[Byłabym wdzięczna, gdybyś zaczęła.]
OdpowiedzUsuńGaspare
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Ja wiem... Ten gif powinien zostać ocenzurowany z powodu reakcji jakie może wywołać u niczego nieświadomych odbiorcach xd Ale musiałam. Tak do niego pasował.]
OdpowiedzUsuńNajseksowniejszy na świecie Adaś