Aktualnie

Temperatura: 1°-9°C
02.02.2015 - Nieaktywne postaci usunięte
27.01.2015 - Lista obecności zakończona.

Szablon od niekonkretnej.

Zapraszam do zapisów.

sobota, 27 grudnia 2014

urodziłem się na 52° szerokości geograficznej północnej 
i 20° długości geograficznej wschodniej 
wylosowałem Polskę 

w pokerze po takim rozdaniu 
mówi się pas



W  ż y c i u  n i e  z d o ł a s z  z e r w a ć  z  h a z a r d e m . 
- A założysz się?


Romek Stankowski, 27, hazardzista, wiecznie w tym samym dresie.
Za fosą tępych odzywek i mostem zwodzonym z niewybrednych żartów kryje umysł zaskakująco światły. Nie przedostaniesz się.

[Alexis Owen jest passé, można usunąć, nad zdjęciem Macierzyński, na nim z kolei Yuri Pleskun.]

43 komentarze:

  1. [Pamiętam Romka, gdzieś tam kiedyś był z nim wątek w opuszczonym budynku. Cześć.]

    Andrea R.

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Pasuje mi on do wątku z Corą ale tobie może bardziej Anaya się spodoba, kto wie. Zapraszam ! ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Szekspir dobrze gada. Polać mu.
    No to się pytam czy ochotę na wątek masz? ]

    OdpowiedzUsuń
  4. ]Witam Romka :D Pasujesz mi do pewnego powiązania. Co powiesz na wątek?]

    Camille

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Wątek z szyciem już miałam i nie wyszedł za ciekawie, więc może raczej ta wersja z bieganiem, tylko możnaby ją jakoś ubarwić, może jakimś powiązaniem czy coś, żeby nie było nudno, nie sądzisz? ]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Czołem jeszcze raz. Jako że spodobała mi się koncepcja mordobicia, może zrobimy teraz odwrotnie. Lis to ogólnie typ bardziej szczura niż wilka, gdzieś tam się kręci, podsłuchuje, rzadko pakuje w kłopoty, jednak od każdej reguły są wyjątki. Pewnego razu ktoś się zirytował jej zbytnim zainteresowaniem i zlecił obić trochę mordkę. Potem mogli spotkać w parku i Romek mógłby je podać chusteczkę czy coś... A tak poważnie, to nie chcę, żeby wyszło na ratowanie damy z opresji. Jest jeszcze taka opcja, że to Romek był tym, który miał jej coś uświadomić za pomocą siły, ale się zlitował.Co Ty na to?]

    Lisbeth

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Skoro tak to może nie ma co kombinować, po prostu biegałaby po paru i on by na nią wpadł czy na odwrót, a jako że to na prawdę drażliwa kobiet jest to pewnie by się na niego wydarła, albo i nie, no chyba że dodać coś w stylu że poznali się jak ona go zszywała w szpitalu i teraz się skojarzyli ]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Pasuje mi. Mogę prosić o zaczęcie?]

    Lisbeth

    OdpowiedzUsuń
  9. [Za wizerunek uwielbiam, trochę już go nie widziałam na blogach. Jeśli chęć jest to zapraszam do Ciro]

    La Duca

    OdpowiedzUsuń
  10. [Chodzi o to, że Camille jak była młodsza strasznie przyciągała tak zwanych "typów z pod ciemnej gwiazdy", miała też do nich słabość. Pasuje Ci bycie jej specyficznym byłym? Jak tak to zaraz tłumaczę o co chodzi z tym "specyficznym".]

    Camille

    OdpowiedzUsuń
  11. [To nawet by pasowało, ostatniego chłopaka Cami miała w wieku 19 lat i z dnia na dzień powiedział, że jej nie kocha. Sam związek trwał 5 miesięcy ale był udany, do czasu. Do uzgodnienia pozostałoby czy powiedział jej prawdę czy walnął tekst, że chodzi o inną.]

    Camille

    OdpowiedzUsuń
  12. [Pleskuna faktycznie było za dużo na blogach przez pewien czas, ale teraz tak znikł, że aż zaskoczeniem był jego widok.
    Hm, miałam przez moment wątpliwości co do takiej relacji panów, zwłaszcza, że Ciro już jest w toksycznej znajomości i nie wiedziałam, czy chcę coś dziwnego jeszcze dawać mu. Lecz skoro długo się nie widzieli i teraz nagle Romek wpada to może być ciekawe, zwłaszcza, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że La Duca zapomniał o tym swoim koledze, skoro ten tak po prostu znikł.
    Zaczniesz? Czy to niestety spadnie na mnie?
    Wtedy też mówię, że początek będzie dopiero po 20 jak nie później]b

    OdpowiedzUsuń
  13. [Zapewne nie, Andrea, jak na moje standardy, jest już postacią z wyższej półki. Jeśli masz chociaż początek pomysłu, mogłabym jakoś pomóc, podsuwając o moim panu parę informacji.]

    Andrea R.

    OdpowiedzUsuń
  14. [Może go okraść jeśli chce. Ale nie wiem, czy to dobra opcja. Minimalizm w karcie zabija pomysły na wątek. Macierzyński też daje radę. Tak na marginesie Romek też, tylko literówka przy "wiecznie" razi.]

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  15. Praca jaką wykonywała Elysse w ramach praktyk na studiach była niezwykle stresująca. Dlatego też w ramach odreagowania i oczyszczenia z negatywnych emocji dziewczyna miała w zwyczaju biegać wieczorami po parku. Zawsze lepsze to nić kolejne kłótnie z przełożonym czy nieznajomymi ludźmi w autobusie. Chociaż i to zdarza jej się dosyć często. Cóż ona poradzi na swój konfliktowy charakter.
    Niektórzy o tej porze spotykają się z przyjaciółmi, wychodzą na imprezy, ale nie ona. W tej kwestii jej życie jest dosyć pokręcone. Takowych przyjaciół nie posiada, najwyraźniej ludzie, wbrew temu co mówią, nie lubią kiedy ktoś jest względem nich szczery do bólu.
    A szkoda.
    Natomiast imprezy. Ależ oczywiście, Elysse jest na tak. Lubi się zabawić, zdarza jej się przesadzić z alkoholem i szybko się upija, czego skutkiem są częste luki w pamięci, ale po kilkunastu godzinach spędzonych w szpitalu, nawet na to człowiek potrafi stracić ochotę.
    Biegła, przed siebie, otoczona drzewami, po szerokim asfaltowym chodniku. Światła latarni nie oświetlały całościowo jej drogi, a ludzi o tej porze było bardzo mało, właściwie musiała dobrze się rozejrzeć, aby kogoś zauważyć. Całkowicie skupiła się na melodii, która wydobywała się ze słuchawek, które miała na uszach. Coś mignęło jej przed oczami, na co odwróciła się natychmiast, spoglądając w tył i w tym momencie ktoś stanął jej na drodze. Odbiła się od postaci i z hukiem upadła na ziemię obijając sobie tyłek. Pusty park, a ona i tak musiała na kogoś wpaść. O losie.
    – Cholera. – syknęła, pocierając obdarte dłonie o koszulkę. – Jak chodzisz idioto, chodnik szeroki na trzy metry, a ty wchodzisz prosto na mnie! Ślepy jesteś! – wycedziła przez zaciśnięte zęby, a złość kumulująca się w niej od rana zaczęła ulatniać się na zewnątrz.

    Elysse

    OdpowiedzUsuń
  16. [Nie wiem czy miałoby to jakikolwiek efekt, bo Andrea podchodzi do tego wszystkiego bardziej, niż platonicznie - interesuje go jedynie to, że może chłopaka widzieć w parku, nie ważne w jakich okolicznościach, nie ważne z kim. Nie czuje się z nim w żaden sposób powiązany, nie odczuwał by zazdrości czy współczucia, tylko podziw i tajemniczość są ważne. Gdyby wtrącił się w jego życie w jakikolwiek sposób zniszczył by jego urok, poznając go z bliska nie potrafiłby już więcej odnaleźć w nim tego, co jest dla niego inspiracją, dodatkowo mógłby po prostu odnaleźć swoje wyobrażenia zawiedzione. Woli trzymać się na dystansie i mieć co malować.]

    Andrea R.

    OdpowiedzUsuń
  17. [Dziękuję, że mimo wszystko zaczęłaś.]

    Najbardziej z całej tej absurdalnej sytuacji interesowały ją jego oczy. Brzydkie, w brudno-piwnym kolorze, za bardzo zlewającym się z odcieniem skóry. Chciałaby rzec, że jest w nich zwierzęca dzikość, ale zwierzętami kierowało coś cudownie niezrozumiałego; instynkt. On okładał ją natomiast z pasją ku mniej lub bardziej uzasadnionej przemocy. Umiłowanie, z jakim wymierzał kolejne ciosy kazało jej sądzić, że pewnie jego ojciec uczył go w podobny sposób wielu różnych rzeczy.
    Musiała wyglądać naprawdę źle, bo nagle przestał, choć ona wcale nie przestała się rzucać. Udało jej się nawet wbić paznokcie w jego paskudną mordkę pitbulla, na co zareagował odepchnięciem jej w najdalszy kąt zaułka. Z poirytowaniem uświadomiła sobie, że brakuje jej siły, żeby wstać. Ból pojawił się tak nagle, jak deszcz oraz deszcz szkarłatu z łuku brwiowego, nosa i dolnej wargi. Włosy lepią się do rudych smug, a ona lepi się do podłoża, jednak szybko zabija w sobie chęć rozgoszczenia się tu na kolejne piętnaście minut. Staje na drżących nogach jak nowonarodzone źrebię. Porównanie o tyle trafne, że chodzi naprawdę ledwo, a zdobiące ją krwawe girlandy rozrastają się z każdym ruchem. Może czarne zacieki po rozmazanej mascarze mogłyby nieco zatuszować jak żałośnie wygląda, jednak od dawna nie zaglądała do szafki z kosmetykami.
    Mur okazuje się wyjątkowo życzliwy, pozwalając oprzeć się o siebie drobnej, obitej dłoni. Lis kroczy już prawie pewnie, cierpliwie i z uporem, choć w głowie panuje istny huragan. Nadmiar informacji do przeanalizowania sprawia, że dudniące w pobliżu kroki są wybawieniem dla nadmiaru gniewnej energii.
    – Cholernie zaniepokoiła mnie twoja niedbałość – warknęła, obracając się na pięcie. – Nie nauczyłeś się, że kopniaki w żebra są zajebiście efektowne? Chodź, spróbuj!
    Jej głos grzmi jeszcze, gdy małe czerwone strumyczki znajdują ujście przy podbródku. Krótki, ciężki oddech szarpie klatką piersiową, a głęboka zmarszczka między brwiami prostuje się nagle, gdy dostrzega adresata swej wiadomości.

    Lisbeth

    OdpowiedzUsuń
  18. [Cześć i czołem. Zapraszam na wątek, chociaż na tą chwilę nie mam pomysłu na jakieś powiązanie czy początek. To postacie z dwóch różnych światów. :) ]

    OdpowiedzUsuń
  19. Nieistotne w jakim wydaniu, zakupoholizm z pewnością mu nie grozi. Już sama przestrzeń obszernego sklepu zwyczajnie go irytuje. Nie potrafi odnaleźć się między półkami, ludźmi i kasami, nie umie chwytać wzrokiem dobrych okazji, a każda próba porównania cen kończy się utratą cierpliwości. Nawet jeśli kiedyś mu się to udawało, market i tak nie jest miejscem, w którym chciałby spędzić choćby część weekendu. Jeśli może, rezygnuje z wycieczek po nim, by w ostateczności wylądować w niewielkim monopolowym na rogu. Oczywiście przepłaca. I naturalnie, wbrew mocnemu argumentowi ekonomiczności, nie przejmuje się tym. Własne ukontentowanie to całkiem dobra rekompensata za ubytki w portfelu.
    Uspokojony minimalizmem w sklepie stoi więc w kolejce, wyczytując z notatek w telefonie listę zakupów. Tak na zaś, bo nigdy nie pamięta po co przyszedł, gdy ostatecznie ląduje przed kasjerką. Tym razem proces zaopatrzenia się w dobra konsumpcyjne przebiega zadziwiająco płynnie, bo kiedy następuje jego kolej, nie zerka nawet na ekran komórki. Opiera się luźno o sklepową ladę, czekając aż pracownica zapakuje mu ostatni zakupiony produkt. Wyjmuje wtedy portfel z kurtki, wypłacając odpowiednią kwotę. W roztargnieniu, a trochę przez poganiających go ludzi, chowa go do tylnej kieszeni spodni. Dopiero wtedy zabiera pakunki w obie ręce i rusza do wyjścia.
    Ulica w godzinach szczytu jest zatłoczona. Popchnięty przez przechodnia poprawia uchwyt na jednej z siatek, a gdy mija go pani z wózkiem, zwykłym przypadkiem zwalnia, nieświadomie zmniejszając dystans między nim, a rabusiem. To tylko pogarsza sprawę: jest to moment, w którym czuje lekkie uderzenie w grzbiet i wyraźniejszy dotyk na pośladku. O ile pierwsze nie wzbudza żadnych podejrzeń, ręka na jeansie już tak. Wrodzony pesymizm pozwala mu myśleć, że ma do czynienia ze złodziejem i tym razem przynajmniej się nie myli. Ma tylko parę sekund na reakcję - korzysta z nich pchany przez impuls.
    Odwraca się, krzyżując wzrok z mężczyzną. Jedna z dłoni puszcza siatkę z zakupami, a on chwyta nadgarstek rabusia. Głupi odruch, który pozwala mu na przejęcie chwilowej kontroli nad sytuacją.
    - Dokumenty jeszcze mi się przydadzą – spokój w głosie to tylko wynikowa jego oportunistycznej natury. Nie chce pieniędzy, bo nie chce także noża między żebrami (znów włącza się pesymizm), ale nie chce też niekończących się kolejek w urzędach i nowych zdjęć u fotografa. Myśli praktycznie, a przynajmniej pewna część niego sądzi, że o to właśnie chodzi. Dalej zostaje jednak rozproszony przez dwie pomarańcze, toczące się nieśmiało po chodniku. W ślad za nią idzie parę innych produktów z porzuconej siatki.
    Kolejny manewr jest równie instynktowny jak poprzedni, ale oddala go niestety od odzyskania portfela. Puszcza bowiem kieszonkowca, skupiając się na artykułach turlających się złośliwie z dala od niego. Butem zatrzymuje butelkę piwa, bo na tej zależy mu najbardziej.

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  20. Ciro nigdy nie przywiązywał się do ludzi, byli w jego otoczeniu póki on tego chciał lub gdy sami chcieli. Nigdy nie próbował nikogo usilnie zatrzymywać, nawet gdy czuł, że potrzebuje w pewnym sensie ich obecności. Tym razem gdy pewien polak był, a później znikł, La Duca prawie tego nie zauważył. Na jego miejscu pojawiło się parę innych osob i to bardzo szybko, które też nie chciały od niego niczego, poza godzinami spędzonymi aktywnie w łóżku. Później ich drogi się rozchodziły, obie strony były zadowolone pozbywając się napięcia, pozbywając się potrzeby tak pierwotnej.
    Dziś Ciro wracając do domu, zastanawiał się jak beznadziejnie wyglądalo jego życie seksualne i towarzyskie od dwóch tygodni. Skupiając się jedynie na treningach boksu, zapomnial o wszystkim innym. Zwyczajnie wpadł w pewien rytm; spanie, jedzenie, trening, dom, spanie i tak w kółko bez przerw, wliczał w to tylko szybkie prysznice i resztę potrzeb, które uciszyć musiał. Analizował kiedy może tak naprawdę to przerwać i czy może, jeśli chce pozostać w tak dobrej formie. Wchodząc do domu, wykrzywił wargi w grymasie gdy znów otoczyła go cisza, naprawdę tego nie lubił. Potrzebował towarzystwa, mógł sobie wziąć kota...albo psa. Naprawdę poważnie to rozważał, zamykajac za sobą drzwi, rzucając na ziemię torbę. Porzucił ubrania w łazience i rozluźnił spięte jeszcze mięśnie gdy gorąca woda padła na jego skórę. Wychodząc spod strumienia wody, wytarł się niespiesznie, sprawdzając czy zawartość lodówki umożliwi mu przeżycie jeszcze kilku dni bez konieczności wizyty w sklepie. Upewniając się, że jest dobrze, nałozył bokserki i dresowe spodnie. Miał już wyciągnąć się na łóżku, po drodze biorąc papierosa i polenić się trochę, dziś wyjątkowo szybko skończył, lecz zatrzymalo go mało delikatne pukanie do drzwi.
    Umieszczając papierosa w kąciku ust i zgarniając zapalniczkę ze stolika, ruszył niespiesznie do drzwi. Bez sprawdzania kto to, od razu otworzył drzwi. To co, a raczej kogo zobaczył, zaskoczyło go odrobinę. Uniósł lekko brew, lecz nie odezwał się pierwszy.

    [Nie było żadnej odpowiedzi od ciebie, wiec założylam, że to ja mam zacząć. Tak więc, masz początek, oby bylo znośnie]

    OdpowiedzUsuń
  21. [ Powiem Ci, że już nie pamiętam skąd te cytaty. Musiałabym zerknąć do swoich książek bo mam to do siebie, że lubię zaznaczać. Co do pomysłu jakiegoś super nie mam poza zwykłą znajomością od piwa itp. Mam ten problem, że miałam przerwę i nic mi do głowy nie przychodzi a ten pan pasuje mi jakoś do całokształtu Cory.]

    OdpowiedzUsuń
  22. [Ewentualnie odezwę się, jeśli pojawi się możliwość napisana czegoś razem.]

    Andrea R.

    OdpowiedzUsuń
  23. Drżący, ciepły oddech dotyka jego zbliżającej się dłoni. Zaciska usta jakby to, co nieznajomy zaraz zrobi, miało spotęgować ból, którego istnieniu zaprzecza , ale papierowy woal miękko opada na jej twarz, oplatając ciasnym uściskiem i nasiąkając czerwonym klejem. Jedno morskie oko wyziera zza chusteczkowej, nieprecyzyjnej flagi Polski. Unosi wzrok bez pośpiechu i jeżeli to był błąd, to właśnie go popełniła – spojrzenie przyciąga nagle ten jeden mały punkt; lewy kącik żuchwy, dziwnie wyraźny czy wystający, jakby skóra opinająca zapadnięty policzek była na nim zahaczona, jakby delikatne dotknięcie kciuka mogło odbezpieczyć każdą maskę. Ta obsesyjna, czysto fizyczna chcica, żeby to właśnie uczynić, żeby sięgnąć i sprawdzić, czy na krańcu ostrej linii nie ma zaczepu, sprawia, że Lee musi zacisnąć i zęby.
    Lisbeth to dzikus z gatunku tych, którzy czasem tracą zdolność mówienia, czasem uciekają w głąb siebie jak w ścianę lasu i obserwują otoczenie zza bezpiecznych zarośli swych oczu. Wyziera więc i przeszukuje jego twarz, a szuka tak zaciekle, bo wiara w bezinteresowność ludzką padła dawno, dawno temu. Wtem mała iskra skrzy się w jej umyśle; ogień, powiedział. Wsuwa ręce w kieszeń kurtki, maca spodnie, aż dłoń natrafia na odpowiedni przedmiot. Ostatni pink elephant spoczywający w paczce jak w grobowcu zmysłowo szepce „zapal mnie!”, ale jasnowłosa ma teraz co innego do roboty. Długie palce chwytają szarą zapalniczkę. Mały przedmiot posłusznie wypluwa płomyczek, który jednak chowa się z powrotem, zapewne dostrzegając obcą twarz. Lis porusza ustami, jakby go strofowała i po kolejnej próbie przysuwa ogień do fajki wetkniętej między jego wargi.
    Nastaje moment powiedzenia czegoś ładnego; ładnego, jak dobrze być pedantem w zapadniętej, ciemnej uliczce, z obitą mordą i wodą w butach. Tyle porządnych myśli, tyle elokwentnych stwierdzeń w jej umyśle gnie się i pręży jak tancerka na rurze.
    – Chujowa pogoda – mruczy cicho, mrużąc nieco oczy, jakby spodnie przylepiające się do nóg i włosy, z których nieustannie pada nowy deszcz, były jej największym problemem. Uwalnia nieznajomego od trzymania chusteczki, gdy kładzie na jej skraju dłoń, choć cała ta czynność jest zbędna; czerwień już prawie pożarła całą biel. – Jakie pan pali? – pyta jeszcze, kiwając w kierunku męskich warg. Pyta mimochodem, jakby podświadomie czuła, że ktoś tam na górze zrozumiał swój błąd i zaraz miną się jak gdyby nigdy nic, pognają dalej, chociaż przecież kilkadziesiąt sekund temu szli w tym samym kierunku.

    Lisbeth

    OdpowiedzUsuń
  24. [Witam. Może wątek z Enzo?]

    OdpowiedzUsuń
  25. Patrzy na niego w ciszy, nie wiedząc jak zareagować. Unosi lekko rekę by nerwowo rozetrzeć kark, to jest najlepsza oznaka, że jest zaskoczony i niepewny co ma zrobić teraz. Przy każdej innej osobie pizgnął by drzwiami i zajął się sobą. Nie mniej ten chłopak zyskał u niego jakiś cień sympatii bo nie chciał, nie wymagał od niego niczego skomplikowanego. Obaj dostawali czego potrzebowali bez wtrącania się w inne sprawy. Nie było pytań, nie było problemów, nie było niewygodnych sytuacji.
    Ciro spina się nieco kiedy Romek porusza się tak nagle i już jest obok, zbyt blisko. Nie broni się przed dotykiem, którego spodziewa się i chyba nawet chce tego co zaraz się dzieje. Odwzajemnia pocałunek lecz nie jest ani trochę spokojny, nie daje mu dyktować jak pocałunek ma wyglądać. Całuje go mocniej, nieco agresywnie. Zaciska palce na jego kurtce, gryzie go w dolną wargę gdy chłopak wyraźnie zaprzestaje pocałunku. Pozwala mu odsunąć się i wejść do środka, wodzi za nim wzrokiem przez moment. Zatrzaskuje drzwi mieszkania by całą swoją uwagę chwilowo skupić na tym osobniku. Zbliża się do niego powoli, wydaje się dość nieufny chociaż przerabiali to nie raz. Kiedy ten dmucha mu w twarz dymem, ma ochotę go uderzyć, Ciro naprawdę nienawidzi gdy ktoś to robi.
    W nagłym przypływie złości łapie chłopaka za szyję jedną ręką. Naciska lekko kciukiem na jego grdykę.- Jesteś strasznie irytujący – stwierdza cicho, odzywając się dopiero teraz gdy nieco ogranicza mu swobodne oddychanie. Pochyla się lekko i całuje go w miejsce tuż pod uchem, by zaraz ugryźć nieco płatek jego ucha.- Czemu do cholery tyle czasu cię nie było? - pyta zdenerwowany, łamiąc nieco swoją zasadę by nie wnikać w nic, by nie pytać. Rozluźnia palce dotąd zaciśnięte na jego szyi .

    OdpowiedzUsuń
  26. [Cześć, Aniołku - zawsze trafiamy na te same blogi z naszymi postaciami. Czyż to nie jest piękne?
    /Catherine Ademgehald]

    OdpowiedzUsuń
  27. [Chciałabyś, Aniołku. :3
    Jeśli dałabyś mi jakieś Gadu, albo coś takiego, to byłoby mi wyjątkowo miło. Chce pokazać Ci notę i poczekać, aż ją skomentujesz, bo myślę ją dodać jeszcze w tym tygodniu. I musi być zajebista.]

    OdpowiedzUsuń
  28. [Jeśli żyjesz jeszcze tutaj to informuję, że zmieniłam postać i myślę, że można by wątek Romek&Ciro przenieść na mojego nowego Włocha bo też sie nadaje do takiego powiązania ;)]

    Giovanni Milano

    OdpowiedzUsuń
  29. [No to ciężki czas masz, współczuję.
    Możesz na spokojnie odpisać, Milano ma podobne podejście do Ciro, chociaż może być nieco bardziej gwałtowny. Więc można to kontynuować]

    Gianni Milano

    OdpowiedzUsuń
  30. [Czołem. Jak najbardziej.]

    Lisbeth

    OdpowiedzUsuń
  31. Patrzy na niego, zielone oczy przesuwają się powoli po twarzy osobnika, którego Gianni, ma przed sobą. Nigdy by tego nie przyznał, lecz chyba brakowało mu Romka i teraz dopiero był świadom tego.
    Nino spogląda na moment w dół gdy papieros ląduje na dywanie, wykrzywia wargi w grymasie i ma już coś powiedzieć, lecz porzuca ten pomysł. Moment zetknięcia plecami ze ścianą, dość go zaskakuje, bo nie tego się spodziewał po geście mężczyzny.
    - Wymyśl chociaż raz lepszą odpowiedź, bo któregoś razu nie będę już chętnie cię tu witał - stwierdza, łapie lekko zębami jego dolną wargę i delikatnie ciągnie w swoją stronę. Przyciska znów usta do jego ust, pocałunek jest wręcz leniwy.
    Gianni staje w lekkim rozkroku, wręcz odruchowo robiąc to, gdy czuje rękę tak pewnie wsuwającą się pod materiał i łapiącą za jego penisa. Bez wahania zdejmuje z Romka górną część ubrania. Lubi patrzeć na niego gdy ma jak najmniej na sobie i ani razu podczas ich spotkań nie ukrywa się z tym. Przesuwa dłonią po jego klatce piersiowej, paznokciami naciska mocno na żebra, zostawiając lekkie zaczerwienienia. W tym czasie lekko spina się kiedy czuje dalej trochę za zimną dłoń w swoich bokserkach, uścisk palców jest wystarczająco silny by przypadł do gustu Giovanniemu.- Wolę czuć tam twoje usta, niż palce - stwierdza nagle, jasno dając do zrozumienia czego chce, lecz nie jest pewny czy dostanie to.

    Milano

    OdpowiedzUsuń
  32. Lodowate krople płynące po karku mogłyby co najwyżej wywołać drgawki, lecz ból wije się jak pasożyt, wierci i pali, a skrajne połączenia nigdy nie należą do tych najtrafniejszych; Lis czuje się chora. Może też trochę zawiedziona. Nie dostałaby roli w sztuce romantyka, bo specyficzny stan wcale nie wypacza obrazu pedantycznie skażonego rzeczywistością, o ostrych krawędziach i zwiędłych kolorach. Promień boskiego spojrzenia nie przebija się też przez szare kłęby. W kałuży odbija się tylko mętny poblask latarni ulicznej w zupełnie zwykłej, acz uporczywie przywołującej na myśl wymioty, żółtej barwie.
    Przygląda się obcemu, zaraźliwemu uśmiechowi z niewielkim zmarszczeniem brwi, tracąc kontrolę nad prawym kącikiem ust. Postawione ultimatum absurdalnie miękko pożera blade wyobrażenia na temat kolejnych kilku godzin. Powinna jeszcze zdążyć przeżyć chwilę zawahania, wysnuć teorię o gwałcie czy kradzieży, chociażby dla sportu, dla nakarmienia tego elementu swego człowieczeństwa, który został wzdłuż i wszerz opisany jako niereformowalny – wszak wszystkie te kawałki metalu, włosy i ich brak, warstwy tłuszczu, blizny, to jedynie numery stron, z których każdy wyczyta swoją wersję prawdy o człowieku innym. Ignorując przy okazji ten jakże drobny szczegół, że w całych tych kronikach interpretacji dowolnych, prawdziwe jest tylko bezdźwięczne „podobno”. Jednak Lee nigdy nie lubiła analiz i bajek, więc uświadamia sobie dla formalności, że gdyby chciał od niej czegokolwiek, miałby to od dobrych kilku minut. Zakładając, że jest niecierpliwy, oczywiście.
    Odkleja od twarzy chusteczkę, która rozrywa się w kilku miejscach jak tatuaż z taniej gumy do żucia. Ciemne smugi przybierają fantazyjne kształty, przypominające trochę tygrysie pręgi, a trochę brudną deszczówkę na oknie sierocińca. Przekrzywia delikatnie głowę, gdy kolejna lodowata kropla wpija się w dłoń jak gwóźdź. Druzgocąca myśl, że jeszcze chwila i zostanie Jezusem ma swoje odbicie w ruchach. Odwraca się na pięcie i rusza gwałtownie przed siebie, w kierunku uprzednio wskazanym przez nieznajomego. Tempo nie wprawia w zachwyt, ciało próbuje się zbuntować, lecz nieskuteczny jest to bojkot. Lis drepce uparcie pół kroku w tyle i zatrzymuje się dopiero wtedy, gdy nad głową pojawia się osłona. Zaciąga się niedbale wilgotnym powietrzem, zwracając ku – ciągle – nieznajomemu.
    – Dlaczego? – pyta niespodziewanie bez cienia ciekawości, za to z niezrozumieniem. Uświadamia sobie szybko, że minimalizm w komunikacji rzadko bywa praktyczny, więc ledwie potrząsa głową i zaczyna jeszcze raz. – Dlaczego pan tu mieszka?

    [Również nie będę zasypywać odpisami, pewnie jakoś do przyszłego tygodnia. Powodzenia w studentowaniu.]

    Lisbeth

    OdpowiedzUsuń
  33. [Nie napieram, ale mogę liczyć na odpis, czy to moja mrzonka?]

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  34. [Dobra, pipo. Zaczynamy coś bardzo chorego, nienormalnego i tak bardzo zależnego, że to aż boli? :D
    Catherine]

    OdpowiedzUsuń
  35. Denerwuje go powolność Romka, to jak zdaje się analizować jego słowa i to co ma zrobić zgodnie z nimi. Jest zirytowany głównie dlatego, że nie wie czy mężczyzna skusi się, zrobi to w czym jest dobry i co Giovanni wie bardzo dobrze. Uśmiecha się odrobinę krzywo gdy ten nagle sam uśmiecha się, a to już jest informacja, że dostanie czego naprawdę chce.
    - Nie chętnie to przyznam, ale cholernie stęskniłem się – wydusił z siebei dośc niechętnie. Nie lubi przywiązywać się do innych, a tym bardziej nieznosi przyznawać się do tego. Jednak w tej chwili, tym przypadku mówi to jedynie by podtrzymać dobry humor Romka i nie zniechęcić go do działania. Nauczył się, że pewne słowa, gesty zachęcają do działania, a wtedy można osiągnąć o wiele więcej.
    Wzdycha cicho kiedy materiał przestaje uciskać go, a dodatkowo zaraz czuje dłoń obejmującą go u podstawy. Uwielbia ten pewny chwyt i wszystko to co zaraz będzie się działo.
    Kładzie dłoń na głowie mężczyzny, ciągnie go bardziej do siebie, chcąc już zagłębić się w tych gorących ustach. Nie wystarczy mu tyle zachłanności ile dostaje na początku, chce od niego więcej bo zdaje sobie sprawę, że kochanek jest zdolny aby dać z siebie o wiele więcej.- Nie ociągaj się, za długo cię nie było. Nie mam dość cierpliwości teraz – powiedział poważnie.

    OdpowiedzUsuń
  36. Podnosi przytrzymaną butem butelkę, zerkając przezornie w stronę siatki z zakupami. Ludzie wymijają ją jak tykającą bombę, zapewne nie wiedząc czego mogą się spodziewać po pozostawionej na ulicy reklamówce - to już jednak nieistotne, bo Dante zgarnia ją z ziemi, na powrót wrzucając do niej piwo. Sytuacja zostaje doprowadzona do granic absurdu, kiedy jego niedoszły oprawca wraca z pozbieranymi owocami. Vettori przez chwilę patrzy na niego w skupieniu i naprawdę nie ma tego w zwyczaju, bo ludzie zwyczajnie go nudzą, więc rzadko się im przygląda, ale odkąd złodziej staje się całkiem przyziemny i nienaturalnie grzeczny, Dante wydaje się być totalnie wybity z rytmu dnia. Zastanawia się, czy powinien poprosić o zwrot towaru, ale ostatecznie w ogóle się nie odzywa. Chyba aż tak mu na tym nie zależy. Szczerze mówiąc sam już nie wie czego ma oczekiwać po nieznajomym i jak w tym wszystkim powinien zachować się on. Marszczy więc brwi, obserwując cierpliwie poczynania chłopaka.
    — Nie masz głowy? — rzuca bezrefleksyjnie, parafrazując go. To nie jest złośliwe: po prostu nie może pojąć motywów postępowania złodziejaszka i choćby bardzo chciał, nie widzi w tym żadnego sensu. Nic tu nie trzyma się kupy, co nie wiedząc czemu w jakiś sposób go irytuje. Życie powinno być w chuj przewidywalne, żeby stało się wygodne: to chyba miał na celu przy wyborze rutynowej pracy jubilera, odrzuceniu związków i zajęciu się sobą samym. Teraz czuje, że coś poszło nie tak. Nieznajomy rujnuje mu plan.
    — Normalnie zabierasz portfel i spierdalasz. To nie tak działa? — sfrustrowany przestaje zwracać uwagę na własne bezpieczeństwo, zabiera od niego owoce przez chwilę wahając się przy portfelu. Ręka zostaje zawieszona w powietrzu, gdy pyta: — Mogę?

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  37. [Emmm.... Dobry. Piszę w sprawie przejęcia Adasia, brata Romka. Właściwie to nie wiem co powinnam tu jeszcze napisać, więc po prostu poproszę o więcej informacji na temat jego i jego relacji z Romkiem na gg (32744922).]

    OdpowiedzUsuń
  38. Miał tu przyjechać tylko z powodu wystawy swoich prac w galerii, zjeść coś dobrego, zaliczyć jednego, a może dwóch seksownych włochów i ogólnie dobrze się bawić, ale cały zamysł jego podróży zmienił się, gdy przez czysty przypadek znalazł w kuchni gdzieś głęboko w różnych przyprawach małe pudełko. Nie znalazłby go pewnie nigdy gdyby nie to, że matka poprosiła go żeby przyniósł pieprz z kuchni na rodzinnym obiedzie. W pudełku były koperty, niektóre otwarte, inne nie, ale wszystkie miały znaczek i stempel z Włoszech. Otworzył je nie mówiąc nic rodzicom. Były w nich kartki świąteczne i urodzinowe, dla niego, od jego brata. Od tego który uciekł i podobno nie chciał ich już znać. Był wściekły, że rodzice to przed nim ukrywali, ale zdusił w sobie tą złość, zabrał kilka ze sobą i poprosił swojego agenta, by pomógł mu odnaleźć brata. Nie mówił mu ile dla niego znaczył, ani jaki rodzaj relacji ich łączył, bo i tak by tego nie zrozumiał. Nikt tego wówczas nie rozumiał. Adam także, ale on nie musiał tego rozumieć jemu wystarczyło, że to co czuł było czymś czego nie czuł nigdy wcześniej. Po jego wyjeździe był załamany, nie wiedział co zrobił źle, dlaczego Romek go tak po prostu zostawił samego bez pożegnania. I teraz stał na niewielkiej, obskurnej klatce schodowej dokładnie naprzeciwko drzwi, za którymi mieszkał jego brat. Zebrał się wreszcie na odwagę i zapukał.
    Po chwili drzwi się otworzyły, a usta Adama mimowolnie wykrzywiły się w drapieżnym uśmieszku.
    - Dobry wieczór - powiedział całkowicie swobodnie. Sam był zaskoczony tym jak bardzo spokojny był.

    Adaś

    OdpowiedzUsuń
  39. Gdy odległość pomiędzy jednym a drugim czubkiem nosa zmniejsza się w zawrotnym tempie, jej podbródek wychyla się ku górze niczym u apodyktycznego dziecka. Lecz w tym geście hardość dozowana jest w miligramach, dawce zbyt marnej, żeby miała większe znaczenie w ogólnym odbiorze. Skrzyżowanie ramion też wcale nie ma na celu podkreślenia nieistniejącego poczucia wyższości, ale jeżeli mężczyznę cokolwiek obchodzi mowa ciała – w co Lisbeth machinalnie i głęboko wątpi – musiałaby przyznać, że tak, jest jej zimno. Próba skupienia uwagi na werbalnym przekazie kończy się niepowodzeniem, bo nie potrafi dobrać słów, z których jasno i logicznie wynikałoby, że naczytała się po prostu za dużo „Czerwonej korony” i teraz głupio próbuje wierzyć, iż kiedyś mianowanie kogoś panem cokolwiek jej pomoże. Wiara nie jest jednak czymś, co kiedykolwiek wyszło jej chociażby poprawnie, to bardziej takie irracjonalnie istniejące morze, które jest wiecznie w fazie odpływu. Zresztą, pewnie nawet gdyby przypływ nastąpił, jasnowłosa zachłysnęłaby się i utopiła, nieprzyzwyczajona do podobnego stanu rzeczy. I pewnie nawet było czego żałować, bo przecież topielec, jak żaden inny rodzaj zwłok, miał te urocze glony w kącikach ust. Teraz żałowała jednak tylko tego, iż czytała Bułhakowa na trzeźwo, a nie po pijaku albo chociaż na haju, może przynajmniej nic by z tego nie zapamiętała i nie nazywałaby panem kogoś, kto ewidentnie tak mianowany być nie chciał.
    Podąża za nim, wsłuchując się w echo własnych kroków. Wspinaczka po schodach sprawia, że dopiero teraz odczuwa ciężar małego woreczka ukrytego gdzieś w podszewce kurtki. Pewnie z aspiryną byłoby prościej, choć noszenie typowo damskiej torebki zawsze wydawało jej się bezsensownie, bo za każdym razem odnosi wrażenie, że to jest tak boleśnie obligujące do noszenia ćwiartki świata na ramieniu. Nawet teraz posiadanie połowy apteki przy boku jej nie satysfakcjonuje, o nie, nie póki ecstasy mają taką moc.
    Wbrew pozorom wystrój pokoju nie sprawia jej problemu, nie maca pudełek w poszukiwaniu takiego, które nadałoby się na krzesło. Kieruje się ku pustej przestrzeni pod ścianą tak, jakby bywała tu już setki razy i za każdym wybierała to samo miejsce pobytu. Siada pod ścianą i podciąga nogi pod brodę. Fakt, że nie kapie jej na głowę czyni pomieszczenie luksusowym. Wydobywa z kieszeni zmokłe pudełko z ostatnią fajką; cóż za przybijający widok. Papieros jest tylko lekko wilgotny przy filtrze, więc Lis zapala go niespiesznie. Potem zsuwa kurtkę z jednego ramienia, podciąga rękaw flanelowej koszuli w zielonkawych odcieniach godnych pracownika budowy i ociera nim twarz. Ktoś kiedyś próbował sprzedać jej twierdzenie, że tylko ofiary krwawią, ale ten ktoś chyba szybko został rozszarpany przez feministki, więc nie przekazywała owych mądrości dalej. Foliowy woreczek anonsuje się cichym szelestem.
    – Dokładnie z tego samego powodu, dla którego ty wpuściłeś mnie tutaj – odpowiada na zadane minuty temu pytanie, wypuszczając z ust kłąb dymu. Nagle przekrzywia głowę i uśmiecha się na tyle, na ile pozwala jej wetknięty między wargi papieros. Macha w ciemności zawiniątkiem. – Cukiereczka? Albo tabletkę przeciwbólową, jeżeli wolisz.

    Lisbeth

    OdpowiedzUsuń
  40. Przywykł już, że nie ma łatwo przy Romku, że musi czekać i nie buntować się jeśli chce więcej, jeśli chce cokolwiek dostać. Dlatego właśnie, gdy mężczyzna działał tak umiejętnie w tych rejonach, Gianni jedynie poddaje się i zbiera całą przyjemność jaka płynie z tego ruchliwego języka i mocnego chwytu dłoni. Podniecenie z każdą chwilę, staje się coraz mocniejsze, aż spycha go do poziomu, gdzie może jedynie posapywać i pojękiwać, dając upust napięciu jakie pojawia się.
    Kiedy jednak w końcu dostaje więcej, mimowolnie rozchyla wargi jak gdyby w głośnym jęku, który nie opuszcza jednak jego ust. Niekontrolowanie szarpie biodrami w chwili gdy orgazm łapie go i uniemożliwia wszelkie działanie, poza poddaniem się przyjemności.
    Milano spogląda na mężczyznę, a kącik jego ust drga lekko gdy stara się powstrzymać uśmiech, który teraz byłby aż za szeroki, za wesoły jak na niego.
    Nagle jednak ignoruje wszystko inne, gdy widzi jak po brodzie Romka spływa sperma, ten widok zaskakująco mu się podoba.
    Wywraca oczami kiedy słyszy, że ten jest głodny. Przywykł już, że pewne osoby pozbawiają go zawartości lodówki.
    Idzie za nim, kiedy Stankowski zajmuje się przeglądaniem lodówki, Giovanni obejmuje go w pasie przytulając się lekko do lego pleców. Przesuwa powoli zimnymi palcami po brzuchu mężczyzny, zahacza palcami o pasek spodni i sunie w dół po materiale do krocza, za które jednak nie łapie pewnie, a dalej zachowuje się dość ostrożnie.
    - Już zdecydowałeś, co jesz? - miał nadzieje, że ten nie będzie tracił za dużo czasu na jedzenie.

    OdpowiedzUsuń