Ewa Brzozowska photography. Zajebistość, c'nie?
Catherine Ademgehald.
32 lata.
Słynna artystka utrzymująca się z własnej sztuki i szkolenia nowych artystów.
Podobno kontrowersyjna; kto maluje pieprzących się gejów na ołtarzu?
Mieszka odsunięta od świata dziesięcioma ochroniarzami i pokojówką w tej ślicznej willi na obrzeżach.
To jest postać, która ma rozwijać moją chęć na pisanie, dlatego jeśli ktoś z Was chce popisać mocno psychologiczny i trudny tekst w formie opowiadania, to Catherine zaprasza.
Wszystko to, co chore, trudne, skomplikowane, wynikające z wyborów "albo-albo". Szeroki wachlarz erotyki, choć niekoniecznie tej związanej z seksem. Nie lubię wątków na zasadzie "co będzie, to będzie". Odegraj rolę w życiu wyjątkowo przyjemnej w obyciu femme fatale.
A, i ten - odpisuję codziennie, męczą mnie wątki prowadzone ledwie dwa razy w tygodniu.
GG: 51583324]
Przez wiele lat swojego życia uważał, że psychologowie i psychiatrzy to takie mądrale, co to gadają od rzeczy, byleby tylko coś gadać. Lekarz Catherine mówił dużo, ale też sensownie. Każdym swoim kolejnym słowem nakreślał mu nowe spojrzenie na Catherine, na jej problemy, na to co oznaczało jej "skrzywienie".
OdpowiedzUsuńPamiętał, jak powiedziała w Rzymie, że jest zła, a on temu zaprzeczył. Teraz, gdy słuchał o możliwej aborcji, o jej chorobie, o wszystkich odchyłach jakie w sobie nosiła... chociaż bardzo się starał i próbował, nie potrafił odnaleźć tego jednego, znaczącego pierwiastka, który mógłby wyrokować o złu Catherine. Przeżyła dużo, wiedział o tym doskonale. Przeżyła znacznie więcej niż on. Coś odcisnęło na niej ślad, a ten ślad sprawił, że już nigdy nie wyzdrowieje. Przeszłość doświadczyła ją w sposób, w jaki nikt nie chciałby być doświadczony. Catherine była ofiarą tego wszystkiego. Nie była winną temu, jak los ją potraktował.
-Catherine jest niezwykła, wiem to. Przypuszczam, że opowiadała panu o tym jak na nią nawrzeszczałem, jak zerwała ze mną umowę. Wiem, że postąpiłem źle, ale chciałem by zrozumiała. W końcu do niej dotarło o co mi chodzi. Chyba nie muszę mówić, że od początku mi się spodobała, jednak mimo całego tego przyciągania nie chciałem się poddać i być jednorazowy. Gdy to do niej w pełni dotarło, zaczęła robić dla mnie rzeczy, których nie robiła z nikim wcześniej. Zaczęła się ze mną komunikować za pomocą słów - powiedział, uśmiechając się lekko na te wspomnienia; na ich wspólne małe kroczki, które poczynili. - Nienawidziłem w niej zamiłowania do poligamii. Obiecała mi, że będę jedyny. Początkowo starałem się być ostrożny, bo wie pan, uznałem, że z dnia na dzień ciężko będzie się jej tak przestawić. Jednak ona zabrała mnie do Rzymu, pokazała wszystkim swoim byłym modelom i modelkom, przedstawiła jako swojego faceta. Dała mi namacalny dowód. Jak mógłbym po czymś takim kiedykolwiek ją zostawić? Wiem ile kosztowała ją zmiana stylu życia, a fakt, że zrobiła to dla mnie... Wie pan, ja i Catherine wbrew pozorom jesteśmy bardzo do siebie podobni. Ja uważam, że nie zasługuję na nią, bo nie mam zbyt wiele i zastanawiam się co mógłbym jej dać. A ona ciągle sądzi, że jest dla mnie za mało dobra, że na mnie nie zasługuje, co jest totalną bzdurą. Wtedy, gdy wściekła się na wieść o dzieciach, powiedziała, że powinienem znaleźć sobie kogoś innego. W głowie mi się to nie mieści. Odpowiedziałem jej wtedy, że nie chcę kogoś innego, bo wolę zrezygnować z ojcostwa niż z niej. - Zakończył swój wywód i zdziwił się z jaką łatwością przyszło mu otwarcie się przed obcym człowiekiem. Najwyraźniej pomógł mu fakt, że ten facet znał od lat Catherine. Może chciał, by poznał też jego? By stwierdził, że jest kimś dla niej odpowiednim? W jakiś irracjonalny sposób zależało mu na jego aprobacie.
-Ślub to najbardziej zaskakująca propozycja jaką mi złożyła, ale naprawdę bym tego chciał - dodał jeszcze, uśmiechając się lekko, gdy znów pozwolił swojej wyobraźni podsunąć mu obrazy ich dwojga stojących przed ołtarzem.
Jason Lahane
[Hmm. Naprawdę nie wiem. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to to, że mogliby się znać już od dawna, z tym, że takie wątki wychodzą bardzo oklepane, jeśli nie ma się na nie konkretnego pomysłu :(]
OdpowiedzUsuńSilas
[spoko ;) Wątku dalej chcę! :D]
OdpowiedzUsuńJason nie miał pojęcia jakie relacje łączyły Catherine z jej psychiatrą. Mógł to być czysto oficjalny związek lekarza i pacjenta, albo też coś bardziej zażyłego, coś zakrawającego o powiązanie ojca i córki? Postanowił o to nie pytać i nie wnikać w szczegóły, które mogłyby go obnażyć jako ciekawskiego szczeniaka, który żeruje na bogactwie popularnej artystki.
OdpowiedzUsuń-Skłamałbym mówiąc, że po ostatnim weekendzie mam dość. Nie trzeba być geniuszem, by zauważyć, że Catherine ma zamiłowanie do autodestrukcji. Miałem na tyle szczęścia by zobaczyć jak wspaniale może być, gdy odsuwa od siebie te wszystkie złe myśli, gdy jest uśmiechnięta i zadowolona. Uważam, że warto zawalczyć, by częściej się uśmiechała - odpowiedział Jason po chwili milczenia. Psychiatra nie zadawał łatwych pytań, a przecież nie rozmawiali o nim, tylko o Catherine. Co by więc było, gdyby nagle zaczęli wtaczać się w jego problemy? - Rozumiem, że nie będzie zdrowa. Jednak chcę podjąć to ryzyko. Wiem co mogę stracić, ale przekonałem się też jakie mogę mieć zyski, więc nie mam zamiaru opuszczać Catherine. Jeśli myślała, że zrazi mnie do siebie tą rozmową z panem, pomyliła się - dodał stanowczo, patrząc na psychiatrę uważnym spojrzeniem. Przeczesał palcami swoje włosy, jak gdyby mocno się nad czymś zastanawiał, jak gdyby coś nie dawało mu spokoju. - Jak wyglądało pańskie pierwsze spotkanie z Catherine? Jaka wtedy była? Jak w ogóle do tego spotkania doszło?
Zapytał o to, co nie dawało mu spokoju. W końcu powiedziano mu, że może pytać o wszystko. Nagle pomyślał o czekającej za drzwiami gabinetu Catherine, o tym co mogła sobie teraz myśleć... Miał ochotę ją przytulić, powiedzieć, że kocha mimo wszystkich demonów jakie w sobie nosi, że chce walczyć z wszystkim, co ją niepokoi, by pewnego dnia mogli być w pełni szczęśliwi.
-Jeśli chodzi o ojcostwo... Cóż, zrezygnowałem z tego dla niej. Jednak powiedział pan, że kiedyś o ślubie mówiła w podobny sposób jak o posiadaniu dziecka, a raptem kilka dni temu sama mi to zaproponowała. Chyba mogę żyć w nadziei, że kiedyś sama zapragnie mieć dziecko, prawda? - powiedział jeszcze, wzdychając ciężko.
Wbrew temu wszystkiemu co myślała sobie Catherine on wiedział, że byłaby dobrą matką. Miała w sobie tyle miłości, chciała być kochana, a przecież miłość dziecka jest najczystsza i bezwarunkowa.
Jason Lahane
Jason słuchał z należytą uwagą, nie przerywał, wyciągał wnioski z każdego słowa psychiatry. Podobało mu się to, że nie próbował zgrywać jakiegoś mentalnego geniusza, który czyta Catherine w głowie. Był człowiekiem niewątpliwie bardzo inteligentnym i wykształconym, lecz mówił jak normalny, zwykły człowiek, bez wyszukanego słownictwa, bez sztucznych upiększeń językowych, które miałyby wzbudzić w słuchaczu szacunek. Swoją normalnością pozwolił na powstanie między nimi pewnej nici zrozumienia i zaufania.
OdpowiedzUsuńGdy opowiadał o pierwszym spotkaniu z Catherine, Jason miał ochotę zamknąć oczy, by to sobie wyobrazić. Ona naprawdę kiedyś wyglądała jak hipiska? Przecież była taka elegancka. Musiała naprawdę mocno się zmienić, chociaż nie całkowicie, skoro pozostało w jej naturze kłamstwo bez mrugnięcia okiem.
-Od waszego pierwszego spotkania zmieniła się... na plus, czy na minus? - spytał po długiej chwili ciszy.
Zbyt łatwo zatapiał się w myślał na temat dawnej Catherine, w wyobrażeniach, które z pewnością nie miały stuprocentowego odbicia w rzeczywistości. Poznał ją w takim, a nie innym miejscu i takim, a nie innym czasie. Zapewne sporo istotnych spraw z jej przeszłości mi umknęło i przeleciało obok nosa.
-Myślę, że akceptacja w związku jest najważniejsza. Jak pan myśli, czego Catherine się spodziewa po naszej rozmowie? - spytał.
Nagle wiele pytań pojawiło się w jego głowie. Skoro mógł je zadać, chciał skorzystać. Wszystko co mogło mu pomóc w poznaniu jej lepiej i jak najtrafniejszym zrozumieniu, było bardzo istotne. Kochał ją całym sobą, bariera wiekowa i materialna nie istniała. Wiedział, że jeśli go nie odrzuci, to on wyda wszystkie pieniądze jakie ma by kupić jej odpowiednio duży i drogi pierścionek zaręczynowy. Będzie ją kochał i pielęgnował każdego dnia. Będzie walczył z jej demonami, z jej przeszłością. Będzie pokazywał, że przyszłość może być o wiele lepsza.
-Niech mi pan jeszcze powie... co Catherine o mnie powiedziała?
To było trzecie, lecz najważniejsze pytanie. Jak ona mogła go przedstawić przed swoim psychiatrom? Jako dzieciaka, który twierdzi, że ją kocha, a psychiatra miał sprawdzić jak bardzo jest to szczere? Czy jako idiotę, który myśli, że dobierze się do jej kasy, jeśli tylko poudaje, że ją kocha? A może... a może powiedziała coś więcej? Coś, co było bardzo, bardzo miłe?
Jason Lahane
Poczuł lekkie ukłucie zawodu, gdy psychiatra nie odpowiedział na jego pytanie konkretną informacją. Miał nadzieję dowiedzieć się jakie miała o nim zdanie tak naprawdę, bez całej romantycznej otoczki, która mogła zmieniać znacznie punkt widzenia. Uszanował jednak zdanie psychiatry, uśmiechając się lekko i przytakując głową.
OdpowiedzUsuń-Nie sądzę, że mi to powie, nie mniej jednak nie będę nalegał - odpowiedział, wstając powoli z fotela. - Dziękuję za poświęcenie mi czasu. Wróćmy już do Catherine, bo trochę za nami czeka - dodał, po czym wyciągnął dłoń do mężczyzny, by ją uścisnąć.
Wreszcie oboje opuścili gabinet, wchodząc do jadalni. Catherine siedziała na kanapie, dłonie miała splecione jak do modlitwy, była niepokojąco blada, wręcz posągowa. Jason spojrzał na nią uważnie, lecz zbyt wiele nie zdradzał mimiką swojej twarzy.
Podziękował raz jeszcze przy Catherine jej lekarzowi, następnie patrzył jak oni się żegnają, a gdy po kilku minutach zostali sami, Jason bezwstydnie zaczął się w nią wpatrywać. Milczał minutę, dwie, pięć minut. W końcu podszedł do niej i ujął jej twarz w swoje dłonie, wpatrując jej się głęboko w zaniepokojone oczy.
-I co ja mam teraz z tobą zrobić? Umawiasz mnie z swoim psychiatrą, on opowiada mi o tobie tyle rzeczy, nakazujesz mu odpowiadać na wszystkie moje pytania i tak się dzieje dopóty, dopóki nie pytam o to, co mu o mnie powiedziałaś. Tego nie chciał zdradzić. Powiesz mi? - spytał cicho, jego głos był spokojny, oczy uważne, zatracone w spojrzeniu Catherine.
Patrzył na nią i wiedział, że była wszystkim, czego pragnął. Z każdą swoją wadą i przywarą. Kochał ją. Całym sobą ją kochał.
Jason Lahane
Czy jakakolwiek inna kobieta potrafiłaby za pomocą tak prostych, a jednocześnie głębokich słów wyrazić ogrom swoich uczuć? Był pewien, że nie. Przywołała na zawołanie swoje słowa, pozwoliła mu je usłyszeć, przeanalizować, odebrać po swojemu. Zaraz po tym ich kontakt wzrokowy się zerwał, Catherine zamknęła oczy i sprawiała wrażenie jak gdyby czekała na wyrok. On nie miał zamiaru jej żadnego wyroku wydawać. Nie mógłby.
OdpowiedzUsuń-Spójrz na mnie, Kochanie - wyszeptał, prosząc ją o to, by pozwoliła mu znów ujrzeć swoje oczy. Najcudowniej było po prostu się w nich zatapiać. - Musimy zrobić wszystko by nam się udało, rozumiesz? Nie mam pieniędzy, żadnego innego życia, ani nic, co mógłbym ci ofiarować, jednak chcę być z tobą ponad wszystko, do cholery. Usłyszałem dzisiaj sporo. Pewne rzeczy mnie zaskakiwały, inne nieco przerażały, ale nawet przez moment nie pomyślałem o tym, by cię zostawić. Nie zrobię tego. Ani teraz, ani nigdy. Chcę stoczyć walkę z wszystkimi twoimi demonami i mam nadzieję, że mi na to pozwolisz - dodał jeszcze ciszej, jak gdyby się obawiał, że ktoś, jakiś wyimaginowany wścibski człowiek, mógłby to usłyszeć.
Wiedział, że są sami. Cała willa należała do Catherine, byli w niej tylko we dwoje, mógł mówić głośno, krzyczeć swe wyznania, lecz nie chciał. Był pewien, że każdy jego szept, nawet ten ledwie słyszalny docierał do najgłębszej części jej serca. Tego poranionego przeszłością, dużego serca, które oddała w jego ręce. Był szczęściarzem, cholernym szczęściarzem.
Pochylił się nad nią i odnalazł swoimi ustami jej usta, całując ją powoli, czule, jak gdyby swoim pocałunkiem chciał uspokoić każdy niespokojny nerw w jej ciele, każde drżenie i niepokój. Zatracał się w niej ponownie, tak samo mocno jak za pierwszym razem, oddawał jej swoją duszę, pozwalając, by zrobiła z nią co tylko zechce.
Jason Lahane
Przytulił ją, nie myśląc o tych kilku utraconych pocałunkach, których nie dokończyli. Trzymał ją w ramionach jak najdroższy skarb, zamykał w świecie utworzonym z swojego torsu i ramion, nie myśląc o tym, że może chciałaby go na chwilę opuścić. Nie mogła. Była jego światłem, była wszystkim czego kiedykolwiek pragnął i poszukiwał. Tuląc ją, tulił szczęście i śmiał się z tych, którzy twierdzili, że szczęścia nie da się dotknąć.
OdpowiedzUsuńGdy zaczęła płakać, jego serce zadrżało, lecz milczał. Przytulał ją do swojego serca, pozwalał wylewać łzy, szlochać, trząść się jej ramionom. Usiadł ostrożnie, a ona zaraz wkradła się na jego kolana i płakała dalej. Płakała długo, a to było dla niego tak okropnie bolesne. Jednak nie mówił nic, nie przerywał, nie ruszał się, by miała spokój i ciepło jego ciała na wyłączność, by wyrzuciła z siebie wszystko co złe, każdą złą emocję, każdą sekundę niepewności i strachu. Musiała mu zaufać i uwierzyć, że jego miłość nie była na chwilę. Musiała zrozumieć za co ją kocha, dlaczego ją kocha oraz to, że nie przestanie kochać.
Gdy poczuł, że się uspokaja, jego serce zostało otulone uczuciem ulgi. Odetchnął głębiej, nieco się rozluźniając. Czuł jej łzy na swojej szyi, wilgoć przenikającą przez materiał koszulki... i jej usta, które te łzy scałowywały... i dreszcze, które przebiegały mu po plecach w tym intymnym, słodkim kontakcie.
Jego klatka piersiowa unosiła się miarowo, oddech był głęboki, ale spokojny. Wyczekujący. Gdy więc uniosła głowę, patrząc na niego i wycierając policzki, pomyślał, że on chciał to zrobić. Chciał zetrzeć z jej pięknej twarzy łzy, wycałować jej opuchnięte policzki, szeptać słowa płynące z głębi serca. Nie powiedziałby jej nic, czego by już nie wiedziała, to oczywiste, jednak chciał ją w tym utwierdzać i zapewniać tak długo, aż nie weźmie tego za pewność.
Lubił, gdy dotykała jego twarzy. Robiła to w sposób czuły, pełen miłości, a jednocześnie tak zmysłowy i obiecujący. Wyglądała pięknie, gdy śledziła wzrokiem drogę własnego dotyku, gdy skupiała się na tym tak, jak gdyby to było niebywale ważne i znaczące działanie.
-Kocham Cię. Kochaj mnie - powtórzył, uśmiechając się do niej w sposób przesycony głębią wszystkich dobrych uczuć.
Patrzyła mu na usta, a on z tym nie walczył. Przygryzała wargę i w jednej chwili przemieniła się w słodką dziewczynę mającą niegrzeczną wyobraźnię. Jak mogłoby mu się to nie podobać?
On jednak nie walczył o to, by jej spojrzenie przeniosło się gdzieś indziej. Zamiast tego przeczesał palcami kosmyki jej włosów, znosząc je na jedną stronę. Dotknął jej szyi opuszkami palców, a następnie pochylił się i przyłożył wargi do tętnicy, czując jej przyspieszony puls. Każde uderzenie odbijało się echem w jego głowie, upewniając go w fakcie, że byli dla siebie niezaprzeczalnie stworzeni.
Jason Lahane
Catherine przemieniała się w mgnieniu oka. Najpierw była delikatna i słaba, by za chwilę zamienić się w naelektryzowaną erotycznie, cholernie pociągającą kobietę. Czasem lubił oddawać jej kontrolę. Stawała się wtedy taka nieprzewidywalna, taka spragniona, taka gorąca. Potrafiła być wówczas cholernie perwersyjna i pozbawiona barier, potrafiła z dziką radością patrzeć jak jej się poddaje i topnieje pod wpływem jej działań. Oplatała go z zadziwiającą łatwością, potrafiła sprawić, że jej ulegał, że stawał się zdany na jej łaskę bądź niełaskę. To było dobre. Dzięki takim zamianom ról pokazywali sobie wzajemne znaczenie.
OdpowiedzUsuńPozwolił jej ściągnąć koszulkę, pozwolił by uklękła między jego rozchylonymi nogami, by rozpinała jego rozporek bez obserwowania wzrokiem swoich działań. Pragnął tego co zamierzała zrobić, wiedząc doskonale, że nigdy nie zdoła się w pełni nasycić jej bliskością. Połączyło ich coś niesamowitego... od początku ich relacja była dość wybuchowa i niepewna, pełna zwrotów akcji, a jednak pozwolili sobie na to, by oddać się w pełni erotycznemu wirowi zdarzeń, by zatracić się bez reszty w sobie nawzajem, by oddać swe ciała we władanie siły pożądania. Nie nudzili się ze sobą. Zawsze po emocjonalnych wydarzeniach, których w ich związku było dużo, wybuchało między nimi nieopanowane pragnienie, a następnie oni kochali się ze sobą w sposób tak bardzo pierwotny, pozbawiony delikatności. Kochali być ze sobą na wszelkie możliwe sposoby.
Gdy zaczęła drażnić jego sutki, wszystkie mięśnie się w nim napięły. Zaczerpnął głęboki oddech, patrząc jak staje się wyuzdana, niemal brutalna, jak wiedzie go za sobą do krainy najbardziej grzesznych pragnień. Ciągnąć zębami za jego sutek sprawiała lekki, piekący ból, który jednak zamiast go demotywować, sprawiał, że jego penis stawał się jeszcze twardy i bardziej spragniony kontaktu z Catherine.
Wilgotna ścieżka języka po jego podbrzuszu z równoczesnym zsuwaniem bokserek była mieszanką wybuchową dla jego zmysłów. Tak cholernie się z nim drażniła, torturowała go, a on marzył o tym, by wreszcie pozwoliła zatracić mu się w samym doznaniu, a nie cierpieć z powodu oczekiwania.
-Błagam, Catherine... - wydyszał między szybkimi, urywanymi, męczeńskimi oddechami - obciągnij mi, do cholery. Wiesz jak bardzo pragnę, by w tej chwili znalazł się w twoich ustach - jęknął, wiedząc, że jeśli zaraz naprawdę tego nie zrobi, to oszaleje.
Mimo męczarni jakie mu fundowała, w tym oczekiwaniu i droczeniu się było coś niezaprzeczalnie ekscytującego. Lubił ją widzieć taką podnieconą, nakręconą, spragnioną jego przyjemności. Wiedział, że gdy później on się do niej dobierze, będzie obserwował z zachwytem lepką, obfitą wilgoć jej kobiecości, nim zabierze się do czynnego działania. Wiedział, że zacznie drażnić jej sterczące sutki tak długo, aż Catherine nie będzie błagała, by przestał. Wiedział, że nie było nic bardziej podniecającego niż ukochana kobieta, która klęczała przed facetem, a i tak miała władzę.
Jason Lahane
Właściwie w pierwszej chwili miał wrażenie, że go posłuchała i zaraz zacznie robić to, na co tak bardzo czekał. Ona jednak podniosła się i oka mgnienie wystarczyło, by zorientować się, że przecież nie miał do czynienia z napaloną nastolatką, gotową zrobić wszystko, byleby tylko go zadowolić. Catherine była doświadczoną, cudowną kobietą, która potrafiła nie tylko fenomenalnie zaspokoić, ale przede wszystkim podbudować napięcie w niesamowicie magnetyczny sposób.
OdpowiedzUsuńSiedział na krześle i patrzył... patrzył jak dotykała swoich piersi pod cienkim materiałem bluzki, jak jej sutki twardniały, odbijając się tak bardzo wyraźnie pod zbędną częścią garderoby. Czuł jak zalewa go niegasnące pragnienie by ją posiąść, by sprawić jej niewysłowioną rozkosz, by rżnąć ją do utraty tchu. Chciał wstać, jego mięśnie zaledwie zdołały się napiąć, a wtedy Catherine zatrzymała go swoim rozkazem na miejscu, na co on lekko uśmiechnął się, pozwalając jej na to, by przejęła władzę.
Kobieta dominująca była o wiele bardziej podniecająca od takiej wiecznie uległej i spragnionej najmniejszej pieszczoty. Tym razem to on chciał być zdany na jej łaskę, by torturowała go, by doprowadzała na skraj wytrzymałości, by decydowała o tym, kiedy dojdzie.
Ostra Catherine, zdecydowana i władcza sprawiła, że jego penis zaczął pulsować z podniecenia niemal boleśnie. Marzył tylko o tym, by wzięła go w usta, by zaczęła zaspokajać go tak, jak tylko ona potrafiła, by wyssała z niego ostatnią kropelkę nasienia.
UsuńZ płomiennym zaciekawieniem i trawiącym pożądaniem pozwolił jej zawiązać swoje ręce za plecami, a także zakneblować usta. Była w tym dobra, wiedziała jak stworzyć wiązanie, by nie bolało, lecz by było na tyle mocne, żeby z łatwością się nie wydostać. Patrzył tylko na Catherine, godził się na to, by stała się całym jego grzesznym światem, by rządziła jego pragnieniami i spełnieniami.
Szeroko otwartymi, uważnymi, pociemniałymi z pragnienia oczami patrzył jak zerwała z siebie bluzkę i stanik, jak jej piersi lgnęły do niego. Tak bardzo chciał ich dotknąć. Marzył o tym by złapać między zęby jej sutek, by pociągnąć go, następnie mocno ssać, by rolować drugi między palcami, by wydłużał się dla niego jeszcze bardziej, by Catherine jęczała z piekącej rozkoszy.
Rozebrała się przed nim, zostawiając tylko białe majtki, które niewiele zakrywały. Były mokre, a Jason patrząc na jej kobiecość chciał paść przed nią na kolana i poczuć tą wilgoć na języku, zatracić się w jej zapachu, w jej doznaniach. Catherine każdym swoim ruchem wodziła go, wzywała, chociaż wiedziała, że nie może jej dotknąć, torturowała, by jego penis obrzmiał krwią tak bardzo, jak nigdy wcześniej.
Gdy usiadła naprzeciwko niego na niskim, szklanym stoliku i zaczęła dotykać się w tak zmysłowy sposób, gdy pierwsze jej jęki wydobyły się z minimalnie rozchylonych ust, Jason także wypuścił z siebie pełen rozkoszy i oczekiwania, pragnienia i udręki ochrypły, lecz stłumiony jęk. Doznania były zbyt silne, by mógł je z godnością znosić. Czuł, że charakterystyczne napięcie kumuluje mu się w podbrzuszu, był przekonany, że jeśli Catherine pozwoli mu na siebie patrzeć jeszcze kilka minut, dojdzie zanim ona zdoła go dotknąć. Mięśnie na udach drżały mu od powstrzymywania się, oczy były utkwione w Catherine, kolejny ochrypły jęk wyszedł na wolność. Obserwował ją i wiedział, że byli dla siebie stworzeni. Nigdy żadna kobieta nie doprowadziła go do takiego stanu. Nigdy nie pozwolił się żadnej związać. Nigdy nie patrzył na żadną z taką mieszaniną nieopanowanego pragnienia i bezgraniczną miłością.
Gdy wreszcie wstała z stolika, oddech jeszcze bardziej mu przyspieszył, serce waliło jak oszalałe. Zaledwie zdążyła znaleźć się między jego nogami i wziąć w usta samą główkę jego twardego jak stal penisa, przeszła go pierwsza fala dreszczy. Zaczęła spokojnie, lecz już nic nie było w stanie okiełznać płomienia jaki go trawił. Mogłaby ssać tylko jego czubeczek, spokojnie i powoli, ale to by wystarczyło. Napiął mięśnie brzucha i ramion, mięśnie ud buntowały się z bólu, a Catherine się rozkręciła. Ssała go mocno i szybko, jej dłoń pompowała tak wprawnie, język trzepotał z zawrotną prędkością wokół główki.
To było nie do zniesienia. Chciał odchylić głowę, by nie torturować się widokiem zaspokajającej go Catherine, lecz nie umiał sobie tego odmówić. Patrzył na jej bezwstydne usta, które z taką wprawą pochłaniały jego penisa, widział jej oddanie, jej starania. Jęknął raz i drugi i trzeci.
Wreszcie nadeszło. Wszystko się w nim napięło, ucisk z podbrzusza spływał równomiernie z każdym jego ciężkim, umęczonym oddechem. Ryk spełnienia wydobył się przez chustkę krępującą mu usta. Ciepłe i lepkie nasienie zaczęło wylewać się z niego wprost w usta Catherine, która przyjmowała je cierpliwie i chętnie. Orgazm trwał i trwał, penis wypompowywał z niego całe napięcie, a gdy niepowtarzalne trzęsienie ziemi ustało, Jason miał ciało zroszone potem, mięśnie dalej napięte, a uradowane i wdzięczne spojrzenie utkwione w twarzy Catherine. Marzył o tym by ją dotknąć i pocałować, ale pozwolił by ona sama zdecydowała, gdy to się stanie.
Był dalej twardy i pobudzony, gotowy na drugą turę, w której to on zapewni swojej ukochanej tak nieziemskie doznania, jakich przed momentem on dostąpił.
Jason Lahane
Niezależnie od tego, czy Catherine była bezwstydnicą, czy grzesznicą, czy wiodła go w stronę światła, czy ciemności - dla niego była perfekcyjna. Niejednokrotnie marzył o tym, by kiedyś mogli znaleźć się zupełnie sami w jakimś odludnym miejscu, gdzie świat mógłby nie istnieć, oni mogliby chodzić całe dnie nago, kochać się po cztery razy na dzień, nie myśleć o obowiązkach i tym, co za sobą zostawili. Była jedyną kobietą dla której mógłby rzucić dosłownie wszystko... zresztą już raz to zrobił, przed wyjazdem do Rzymu. W godzinę załatwił sobie urlop w pracy, spakował się i opuścił mieszkanie, lecąc z Catherine do centrum Włoch. A chociaż te kilka dni w Wiecznym Mieście było dość kłopotliwe i pełne negatywnych emocji, to nie żałował, że z nią tam pojechał. Gdyby jej odmówił... co mógłby jej zrobić ten bydlak, Adam?
OdpowiedzUsuńSłysząc jej słowa, mogła zobaczyć jak jego oczy się śmieją. Gdy przesunęła swoją piersią po jego nosie, przeklinał zakneblowane usta, bo tak bardzo pragnął pochwycić między wargi jej pobudzony, twardy sutek. Gdy usiadła na jego kolanach, czerpał niesamowitą przyjemność z bliskości jej ciała, ale to było za mało: chciał ją przytulić, dotknąć, pocałować.
Niesamowita była jego ulga, gdy rozwiązała mu najpierw usta, a potem dłonie. Natychmiast ułożył je na jej plecach, natychmiast oddał pocałunek jakim go poczęstowała. Niemożność dotykania Catherine była nie do zniesienia. Poczuł wręcz euforyczną radość, gdy wreszcie miał możliwość, by to zrobić.
Jej oświadczenie, gdy przerwała pocałunek, zaskoczyło go. Było takie intymne, nietypowe dla osoby Catherine, obiecujące i dające mu pewność, że zaczęła mu ufać, że naprawdę chciała by wszedł do jej świata, by stał się jego częścią. On także o niczym innym bardziej nie marzył.
-Mam jedno pytanie - odpowiedział schrypniętym głosem, gładząc ją po twarzy. - Jednak zanim zaczniemy poważnie rozmawiać, to jestem ci coś winien - dodał z łobuzerskim uśmiechem, po czym złapał Catherine mocno i wziął na ręce.
Ułożył ją płasko na stole, dość bezceremonialnie rozchylając jej uda, by ponownie dobrać się do jej cudownej, wilgotnej, niezaspokojonej części ciała. Nie potrzebowali już gry wstępnej, bo oboje byli dość pobudzeni. Jason pochylił się nad Catherine, z łobuzerskim uśmiechem zaczął drażnić palcami jej spragnione uwagi sutki, wszedł w nią szybko i niemal brutalnie i zaczął ją rżnąć tak, jak oboje to lubili. Z przyspieszonym oddechem zaczął ją całować, gorączkowo, z olbrzymim pragnieniem. Tym razem nie liczyła się jego przyjemność. Chodziło tylko o Catherine.
-Kocham cię ponad wszystko, Kochanie moje - wyszeptał do jej ucha, obcałowując rozchylonymi, głodnymi ustami jej policzek, szyję, linię żuchwy i delikatną skórę pod uchem.
Jason Lahane
Catherine, gdy dochodziła, była najczystszym, najbardziej obezwładniającym pięknem jakie kiedykolwiek widział. Nie ukrywała swoich emocji, jej ciało stawało się napięte, usta rozchylone, oczy zamknięte. Orgazm jego ukochanej zawsze był spektakularny, zachwycający. Uwielbiał patrzeć jak dochodzi, jak wydaje urywane jęki, jak nie panuje nad konwulsjami swego wspaniałego ciała. Tym razem, gdy na nią patrzył, czując ogromną satysfakcję z ukończonego dzieła, pomyślał, że chciałby ażeby Catherine kiedyś namalowała mu obraz przedstawiający ją samą w punkcie kulminacyjnym orgazmu.
OdpowiedzUsuńCzuł jak jej wnętrze zaciska się na jego penisie i to wystarczyło, by doszedł po raz drugi, mniej spektakularnie, ale tak samo obficie i z ogromną ulgą. Trwał w Catherine jeszcze przez kilka chwil, a gdy wreszcie się się wysunął, zaczął z urywanym oddechem obcałowywać jej ciało... od szyi, przez oba obojczyki, bardzo długo całował i lizał jej piersi, następnie zjeżdżał skomplikowaną ścieżką po jej brzuchu, zatoczył kilka kółek wokół pępka, zostawił kilka mokrych pocałunków na jej podbrzuszu i wzgórku łonowym, aż wreszcie zassał między wargi z ogromną przyjemnością jej pulsującą, napuchniętą łechtaczkę, czując jak usta wypełnia mu uderzająca do głowy mieszkanka smaku Catherine i jego samego.
Jego ukochana kobieta była omdlała, zaspokojona, a on już po chwili ponownie wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, gdzie ułożył delikatnie na materacu, samemu kładąc się obok niej.
-Kocham cię do szaleństwa, Aniołku - wyszeptał jej do ucha, gdy przytulał ją, by mogli zasnąć na kilka godzin i zregenerować siły po szaleńczym seksie.
Obudził się kilka godzin później, gdy Catherine jeszcze smacznie spała. Zostawił ją w łóżku, pocałował delikatnie w policzek i udał się do łazienki, by wziąć kąpiel. Był pewien, że jeśli Catherine obudzi się przed jego powrotem, domyśli się gdzie jest. Myjąc się, myślał o niej bezustannie, o tym jak wiele się w niej zmieniło odkąd zaczęli być razem. Musiała go naprawdę kochać. Zrezygnowała przecież z poligamii, pozwoliła by wszedł do jej zamkniętego świata, wykonała olbrzymi krok w jego stronę, zapraszając psychiatrę z którym mógł o niej porozmawiać, by dowiedzieć się czegoś więcej. On zrobił mniej... porzucił tylko swoje dotychczasowe życie na rzecz Catherine. To co było przed nią straciło znaczenie. Ona była jego całym światem, każda jej cząstka, fizyczna i emocjonalna znaczyła dla niego wszystko. Była bezcenna, była kimś kto zmienił go na lepsze, kto pokazał mu nowy sposób na życie, kto nakłonił do przekonania się, że miłość jest dobra, a nie utopijna. Był gotów do końca swoich dni starać się dla niej, by tylko była szczęśliwa.
Jason Lahane
Jason nie chciał budzić Catherine. Skłamałby jednak mówiąc, że nie ucieszył się na jej widok, gdy weszła do kabiny i po prostu się do niego przytuliła. On także otulił ją swoimi ramionami pod strumieniem ciepłej wody. Nie mogli bez siebie żyć. Nawet najbardziej bezuczuciowy człowiek by to zauważył. Uzależnili się od siebie w stopniu co najmniej niebezpiecznym, lecz żadne z nich nie chciało się wycofywać, leczyć odwykowo, szukać wyjścia z takiego stanu rzeczy. Dawniej Jason uważał, że te wszystkie płomienne zakochania prezentowane w filmach, które odbierały zdolność logicznego myślenia były tylko fikcją. A tu nagle, niespodziewanie nadszedł taki moment w jego życiu, gdy ujrzawszy ogłoszenie w gazecie, postanowił spróbować swoich sił w pozowaniu do obrazu by zarobić potrzebne pieniądze, następnie pozwolił sobie wejść w wir namiętności pożądania z samą Artystką, a to wszystko zakończyło się miłością. Miłością tak bezgraniczną i niemożliwą do opanowania, że porzucił wszystko, by tylko ją kochać. W każdej sekundzie swojego życia, każdym oddechem, każdym dotykiem i spojrzeniem, każdą myślą, komórką swojego ciała...
OdpowiedzUsuńMilczeli przez kilka chwil, a gdy wreszcie Catherine się odzywała, zadając pytanie, wiedział, że myślała o tym odkąd do niego dołączyła.
-Nie denerwuj się, Kochanie. Nie musisz mi odpowiadać, jeśli nie chcesz. Po prostu... Twój psychiatra powiedział mi, że kiedyś w Twoim życiu wydarzyło się coś bardzo znaczącego, o czym nigdy nie zgodziłaś się mu powiedzieć. Jeśli chciałabyś powiedzieć o tym mi, obiecuję, że nie będę cię oceniał - powiedział spokojnie, ostrożnie dobierając słowa.
Nie liczył na to, że mu powie. Cokolwiek to było, nadal ją przerażało, nadal nie opuszczało jej wspomnień, nadal rzutowało znacząco na jej obecne życie. Było to dla niej coś przerażającego i rozumiał, że może nie chcieć mu o tym powiedzieć w obawie, że ją porzuci. Ta obawa ciągle jej towarzyszyła, a on postanowił z tym walczyć by wreszcie zrozumiała, że kocha ją ponad wszystko, co się kiedyś wydarzyło.
Jason Lahane
Poczuł dość znaczące ukłucie zawodu, gdy powiedziała, że nie chce o tym mówić i że Jason powinien przestać się nad tym zastanawiać. Liczył się z możliwością, że mu po prostu nie odpowie, ale gdzieś w środku tliła się jakaś mała nadzieja, że może będzie inaczej. W końcu jej psychiatra powiedział, że Jason zaszedł w relacjach z Catherine dalej, niż ktokolwiek przed nim.
OdpowiedzUsuńNie nalegał, po prostu przytaknął i uśmiechnął się do niej, jak gdyby chciał ją zapewnić, że dostanie to, czego chce, a on więcej nie zacznie tego tematu. Pocałował ją, a później wymył każdy najmniejszy fragment jej ciała.
Kilka dni później postanowił wrócić na noc do swojego mieszkania. Poinformował o tym Catherine, przywitał się z Claudią, a po długiej rozmowie, w której wyjaśniła mu, że wyjeżdża (nie musiała dodawać, że śmierć matki tak na nią wpłynęła), Jason dał Catherine znać, że nie będzie go kilka dni. Przez kilka godzin pomagał swojej przyjaciółce spakować wszystkie rzeczy, później odprowadził ją na samolot, a gdy chciała go pocałować, w akcie ostatniego pożegnania odsunął się i powiedział jej o swoim związku z Catherine. Nie zdobyła się na wielką reakcję, nie mniej jednak pożegnali się w zgodzie.
Wracając do mieszkania Jason poczuł ogromną pustkę. Stanął najpierw w korytarzu i milczał, później poszedł do pokoju Claudii i patrzył długo po pustych ścianach. Ostatecznie uznał, że po jutrze wraca do Catherine.
Myślał o niej kilkadziesiąt razy dziennie, tęsknił, pragnął znów ją pocałować. Spanie w łóżku samemu było nieprzyjemne i denerwujące, miał problemy z zaśnięciem, zastanawiał się co robi i czy myśli o nim w takich samych kategoriach i tam samo często.
Trzeciego dnia po nieprzespanej nocy i wielu godzinach przemyśleń, Jason udał się do banku i wypłacił wszystkie swoje oszczędności: to, co udało mu się odłożyć z wypłat oraz to, co dostał od Catherine. Obszedł wszystkie sklepy jubilerskie w Modenie, ostatecznie decydując się na pierścionek, który był idealnym odzwierciedleniem jego ukochanej - piękny, tajemniczy, różnorodny. Nie zastanawiał się nad ceną, chciał wydać wszystkie pieniądze, bo ona była tego warta. Poprosił o to, by zapakowano mu pierścionek w małe, drewniane pudełeczko. Po dwóch godzinach oczekiwania na wieczku wyryte było imię jego ukochanej. Zostawił w sklepie jubilerskim prawie wszystko co miał, lecz czuł się niesamowicie szczęśliwy. Tego wieczora udał się w jeszcze jedno miejsce - do starego znajomego, który ogołocił go z resztek pieniędzy.
Następnego dnia poprosił kumpla z redakcji by podwiózł go do rezydencji Catherine. Josh - bo tak mu było na imię - przez całą drogę wypytywał Jasona o jego stosunku z "tą sławną artystką", a gdy sam Jason w końcu stracił dla niego cierpliwość i odpowiedział mu, że są ze sobą i że jest w niej zakochany, Josh pogratulował mu z zaskoczeniem.
Gdy podjechali pod bramę, zobaczył czekającą na niego Catherine i poczuł ciepło okalające mu serce. Cała tęsknota, która mu towarzyszyła, nagle w nim wybuchła. Podziękował Joshowi i wysiadł, a jak tylko przeszedł przez bramę, roztwarł ramiona i przyjął w nich Catherine.
Tulił ją mocno, całował po twarzy i czuł, że wszystko wróciło na swoje miejsce. Naprawdę nie potrafił bez niej żyć.
-Przeziębisz się. Wracajmy do środka - powiedział, widząc, że kuliła się od chłodu.
Znów byli razem. A on zamierzał przenieść ich związek na inny wymiar.
Jason Lahane
Josh miał zamiłowanie do rozprowadzania plotek wszelkiej maści. Lubił gdy jego nowinami żyła cała redakcja, gdy ludzie oblegali go ze wszystkich stron, by poznać pikantne szczegóły. Może to nie było mądre posunięcie, by poprosić właśnie jego o podwiezienie, ostatecznie jednak się cieszył. Ludzie już i tak się o nich dowiedzieli, a jeśli byli jeszcze ci, których ta informacja nie sięgnęła, to Josh nadrobi swoim długim jęzorem te zaległości. Poza tym... nie oszukujmy się, Jason zamierzał oświadczyć się Catherine. Ich związek nie powinien pozostawać tajemnicą.
OdpowiedzUsuń-Wypiłem wczoraj tylko jedno piwo - odpowiedział zgodnie z prawdą, uśmiechając się. Tak, zarówno on, jak i jego stary znajomy musieli być trzeźwi przy tym, co robili.
Wszedł do domu i pozwolił się Catherine zaprowadzić do pokoju, o którym mu wspomniała. Rzeczywiście, było to pomieszczenie, którego wcześniej nie widział, nie mniej jednak robiło ogromne wrażenie. Kominek nadawał wspaniałego klimatu, stare meble przywodziły na myśl jakąś melancholijną rustykalność. Podobało mu się. Było tu chyba bardziej intymnie niż gdziekolwiek indziej.
Zdjął płaszcz i przewiesił go przez oparcie staromodnej kanapy, a w następnej chwili Catherine poprowadziła go na futrzany dywan przed kominkiem, ciągnąc w swoją stronę. Położyli się oboje na miękkim i (na całe szczęście!) sztucznym futrze, a Jason spojrzał Catherine w oczy, uśmiechając się.
Był spragniony jej widoku i dotyku ciała, tęsknił za jej obecnością, zapachem i uśmiechem. Ponownie poczuł się tak, jak gdyby otulała go swoim pięknem z każdej możliwej strony. Dotknął jej twarzy i pogładził czule po policzku, patrząc jak blask płomieni tańczył chybotliwie na jej ciele.
-Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem. To były szalone trzy dni. Wróciłem do mieszkania, a Claudia wytłumaczyła mi, że wyprowadza się z Modeny prawdopodobnie na stałe, bo teraz, gdy jej matka umarła po tylu latach śpiączki, nic ją tu nie trzymało. Pomogłem jej się spakować, później odwiozłem na lotnisko. Chciała mnie pocałować, wiesz? Tak jak zawsze. Nie pozwoliłem jej na to, tylko przy pożegnaniu powiedziałem o tobie i o tym co nas łączy. Nie była zadowolona, ale uśmiechnęła się i poszła do samolotu. Jest mi przykro, bo przyjaźniliśmy się przez wiele lat, ale uważam, że podjęła słuszną decyzję. Odkąd cię poznałem, to przestałem ją potrzebować tak, jak kiedyś. Teraz ty jesteś dla mnie całym światem i wszechświatem, Catherine. Teraz tylko zastanawiam się co zrobić z mieszkaniem, bo nie potrzebne mi aż dwa pokoje, no i ciężko mi będzie samemu je utrzymać. Chyba muszę poszukać nowego współlokatora - powiedział cicho, gdy tak patrzył na nią z całą mocą swojej tęsknoty i miłości.
Chciał by wiedziała o tym wszystkim. W końcu byli razem. W związkach to było normalne, że dwie osoby opowiadały sobie o wzajemnych przeżyciach podczas kilku dni rozłąki. Miał nadzieję, że Catherine nie odbierze jego natłoku słów jako coś złego.
Catherine była centrum jego życia, dlatego uznał, że powinna wiedzieć o tym co się działo, gdy byli oddzieleni. Pragnął dzielić z nią wszystko - nie tylko pozytywy, ale też negatywy, bo i takie się zdarzały.
Jason Lahane
Miłość do Catherine była taka ożywcza, tak absorbująca. Jason zdał sobie z tego w pełni sprawę, gdy patrzył na Claudię odchodzącą w stronę samolotu i nie czuł tak przejmującego żalu, jaki zapewne powinien czuć, bo myślał tylko o Catherine. Przez całą noc nie spał, myśląc o tym jak pięknie wyglądała podczas snu, jak pragnął pochwycić ją w ramiona i przytulić. Niejedna osoba mogłaby to uznać za czyste szaleństwo, ale Jason nic nie mógł na to poradzić. Żył swoją ukochaną. To nie było zwykłe zakochanie uderzające do głowy i odbierające zmysły. To było coś znacznie większego, o wiele bardziej szczerego, niwelującego inne sprawy. Cały był miłością do Catherine. Chciał z nią spędzić resztę życia, a najlepszym potwierdzeniem tego była krótka myśl: "i chciałbym by moi rodzice ją poznali.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się, słysząc jej słowa, jednak nie spuszczał wzroku z jej pięknych, szczerych oczu, które były tak w niego wpatrzone, jak gdyby był ostatnim mężczyzną na świecie, co oczywiście nie było prawdą.
-Jestem twój, Catherine, ale ja i Claudia... no cóż, nasze pocałunki zaczęły się jakiś czas temu, dość długo przed tym zanim poznałem ciebie. Normą było to, że spaliśmy w jednym łóżku, że całowaliśmy się przed wyjściem do pracy, że się przytulaliśmy i zachowywaliśmy jak najprawdziwsza para zakochanych. Tak wyglądała nasza przyjaźń - wyjaśnił, gładząc ją po policzku, po szyi. Wszystkie jego zmysły były na niej skupione, każda komórka jego ciała rwała się do niej, pragnąc bliskości i ciepła od niej bijącego. Wyglądała przepięknie z włosami rozrzuconymi wokół głowy, z spokojnym wyrazem twarzy, z blaskiem płomieni muskającym jej skórę. - Catherine, ty wiesz, że ja nigdy nie czułem do nikogo tego, co czuję do ciebie, prawda? Zniewoliłaś mnie w najbardziej trwały sposób znany ludzkości. Kocham cię tak bardzo, że czasami to aż boli - wyszeptał, pochylając się nad nią i całując leciutko jej piękne, miękkie usta. Przeszła mu przed głowę pewna myśl, która sprawiła, że żołądek ścisnął mu się z niepokoju. Może powinien to zrobić teraz? Może to był idealnym moment, żeby jej się oświadczyć? Wystarczyło trzy dni rozłąki, by oboje zdołali się przekonać, że siła ich miłości jest naprawdę ogromna. Wystarczająca, by przenieść ich relację na nowy poziom. Jednak czy Catherine mogła chcieć tego samego? Czy była już tak upewniona w swoich uczuciach, by powiedzieć "tak"?
Słysząc jej słowa dotyczące mieszkania, westchnął ciężko. Nie lubił, gdy rozmowa potęgowała różnice materialne między nimi, a teraz właśnie tak było.
-Catherine, to nie o to chodzi. Szukanie współlokatora nie jest moim widzimisię, po prostu ja sam nie dam rady utrzymać tego mieszkania. Wcześniej płaciłem z Claudią czynsz po połowie, teraz sam będę musiał wszystko spłacać. Potrzebna jest druga osoba głównie z powodów finansowych - powiedział z powagą, lecz zaraz uśmiechnął się łobuzersko i zacisnął sugestywnie dłoń na jej biodrze. - A Ty, jeśli chcesz, możesz być współlokatorką w moim pokoju i w moim łóżku.
Poczuł się mile zaskoczony tym, że Catherine postanowiła otwarcie mówić o tym, że jest w związku z Jasonem. Nadal nie mieściło mu się to w głowie... on nie był naprawdę nikim szczególnym w porównaniu z Catherine. Była piękna, bogata, utalentowana. I z tak wielu możliwości wybrała właśnie jego. Jak mógłby nie czuć się wygranym?
-Nigdy cię nie zostawię. Przynajmniej nie tak, jak myślisz. Jednak czasem muszę spać u siebie w mieszkaniu - powiedział, uśmiechając się do niej.
Noce bez Catherine były ciężkie, ale cięższa była do zniesienia myśl, że jest jej utrzymankiem.
Jason Lahane
Bylibyście parą, gdybym się nie wtrąciła.
OdpowiedzUsuńTe słowa sprawiły, że Jason na chwilę się zamyślił. Zastanawiał się czy rzeczywiście by tak było, czy on i Claudia byliby parą, gdyby na jego drodze nie stanęła Catherine. Cóż, możliwe. Claudia była zupełnie inna... spokojna, beztroska, dziewczęca, normalna. Czasem czuł się przy niej jak mały chłopiec, a czasem jak nastolatek, rzadko na tyle lat, na ile powinien. Czy rzeczywiście ich relacja by ewoluowała? Zwłaszcza po tym jak o mały włos się ze sobą nie przespali? Ciężko stwierdzić. Cokolwiek miało się stać, przeminęło. Pojawiła się Catherine i Jason czuł, że była to jego wygrana na loterii. Spotkanie jej sprawiło, że stał się najszczęśliwszym facetem na świecie, nawet mimo wszystkich czyhających w ukryciu demonów przeszłości, niewypowiedzianych tajemnic i osób, którzy źle im życzyli. Był w stanie walczyć o Catherine z całym światem jeśli byłoby trzeba... Zrobiłby dla niej naprawdę wszystko. Poprawka. Wszystko to, co nie byłoby szkodliwe dla niej.
-Nie chcę myśleć o Claudii w takich kategoriach. Była przyjaciółką, rozstaliśmy się jako przyjaciele. Kropka - powiedział stanowczo po długiej chwili milczenia.
Później to już się tylko śmiał. Rozbawiła go swoimi słowami, sprawiła, że się odprężył, a myśl o tym, że prawdopodobnie oświadczy jej się tego wieczora nie była już taka straszna. Pomysł na jaki wpadł był dość ekstremalny głównie dla niego samego, ale wierzył, że było warto.
Po chwili relaksu, gdy pokojówka przyniosła im grzane wino, a on natychmiast pociągnął jeden łyk, rozkoszując się przyjemnym ciepłem i fantastycznym smakiem, wrócili do poważniejszego tematu.
-Aniołku, nie zapominaj, że to ja powinienem utrzymywać ciebie, a nie ty mnie. W naszym przypadku jest niestety odwrotnie. I trochę ciężko mi to zaakceptować - stwierdził szczerze, jednak nie pozwolił by Catherine zaczęła się nad tym głębiej zastanawiać, bo natychmiast, uniósł się solidniej na jednym ramieniu z lekkim uśmiechem i wyszeptał: - Zamknij oczy.
Wino rozgrzewało mu przełyk i żołądek, atmosfera była idealna, a moment... cóż, nie mógłby być lepszy.
Nie był pewien czy go posłucha, lecz kiedy to zrobiła, Jason usiadł na futrzanym dywaniku, obserwując Catherine przez cały czas.
-Nie podglądaj - ostrzegł natychmiast, gdy wydawało mu się, że jej powieki drgnęły.
Z kieszeni spodni wyciągnął drewniane pudełeczko z wyrytym na wieczku imieniem "Catherine" i pierścionkiem w środku. Nie otworzył go. Uznał, że sama powinna to zrobić. Czuł strach i niepewność, oświadczał się po raz pierwszy i nie był przekonany czy robi to w odpowiedni sposób. To było w jego stylu, całkowicie. Przynajmniej miała dowód, że działał szczerze.
Odłożył kieliszek z winem i zdjął koszulkę przez głowę, po czym odłożył ją ostrożnie za siebie. Patrzył na Catherine z bijącym mocno sercem i czuł obezwładniający go strach.
-Możesz już otworzyć - wyszeptał ochryple ze zduszonym gardłem.
Początkowo mogła zauważyć tylko tyle, że rozebrał się do połowy. Jason odczekał chwilę, dając jej możliwość dostrzeżenia szczegółów. Chciał by zobaczyła pudełeczko, ale przede wszystkim coś, co zmieniło się w nim samym.
-Catherine, wiem, że to pewnie nie jest tak, jak byś tego chciała. Trzy dni bez ciebie uświadomiły mi, że naprawdę nie jestem w stanie bez ciebie żyć. Nie obchodzą mnie inni ludzie, inne kobiety, ani świat bez ciebie. Kocham cię bezgranicznie, tak bardzo, że czasem mnie to przeraża. Możesz odmówić, ale chciałbym... - urwał na moment, łapiąc głęboki oddech. - Chciałbym byś została moją żoną. Tego dnia - wyszeptał, po czym wskazał palcem na fragment ciała pod mostkiem, pod sercem, gdzie widać było świeży, zaczerwieniony tatuaż.
UsuńCatherine 04.04.2015
Wczorajszego wieczora odwiedził swojego znajomego, który był autorem wszystkich jego tatuaży. Wytłumaczył mu jak wygląda sytuacja, usłyszał, że jest niemożliwie zakochany i sporo ryzykuje, bo jeśli jego ukochana się nie zgodzi, to zostanie z jej imieniem i datą ślubu który nie doszedł do skutku na ciele. Kolega spytał go, czy nie chciałby zrezygnować z daty, a zamiast imienia pozostać przy samym "C.". Jason dość ostro zaprzeczył. Czym byłoby "C"? Zwykłą literką, która mogła mieć tysiące znaczeń. Decydując się na tatuaż z imieniem swojej ukochanej, podpisywał swoją przynależność do tej jednej kobiety. Nie mógł już tego zmazać, nie mógł już się wyprzeć, że nic ich nie łączy, a jego uczucia były nic nie znaczące. Naznaczył się nią dożywotnio. Jej imię już zawsze będzie widniało pod jego sercem, niezależnie od tego, co by się wydarzyło.
Z zdenerwowaniem złapał na pudełeczko z pierścionkiem i patrząc w jej oczy (z których jak na złość nie umiał nic wyczytać!), spytał:
-Catherine Ademgehald, wyjdziesz za mnie?
Tradycji musiało stać się zadość, to pytanie musiało paść, chwila w jego opinii była idealna, pierścionek - oby się jej spodobał. Słowo się rzekło, czyny zostały popełnione.
Jason Lahane
Milczenie. Długie, bolesne, przerażające milczenie. Bezruch, szeroko otwarte oczy, nieruchome piękno jej twarzy. Wreszcie mięśnie doszły do głosu, podniosła się z futrzanego dywanika, lecz nadal na niego patrzyła. Niemal bez mrugnięcia okiem. Odsunęła kieliszek z winem. Dalej i dalej. Czuła, że zemdleje? To było dla niej za wiele? Emocje ją przerosły? Przesadził?
OdpowiedzUsuńMiał wrażenie, że jest blada. Niepokojąco blada. Czuł suchość w ustach, serce, które waliło jak oszalałe, szaleńczy puls odbijał mu się w głowie i nie było to zbyt przyjemne uczucie. Miał ochotę złapać ją za ramiona i potrząsnąć, by wreszcie coś powiedziała i zrobiła, lecz całą siłą woli powstrzymał się, postanawiając poczekać. Tak długo, jak będzie trzeba.
Czy widział przerażenie? Tak. Niestety tak. Powinien wziąć to pod uwagę, gdy poprzedniej nocy planował ten znaczący moment. Catherine od początku udowodniła mu swoim poligamicznym życiem, że boi się zobowiązań. Dla niego postąpiła tak wiele kroków w przód. Może nie była jeszcze gotowa by zrobić następny, tak znaczący? Może w przeciwieństwie do niego nie uważała, że to ten moment? Może uznała, że nie jest gotowa? Może gdzieś tam kryła się w niej jakaś niepewność?
Dostrzegał dokładnie jak go obserwowała, jak patrzyła na jego tatuaż, jak analizowała wszystko w ciszy. Ogień strzelał w kominku, wino stygło, lecz cz to w takiej chwili miało jakiekolwiek znaczenie? Wreszcie zobaczył jak wyciągnęła dłoń w kierunku pierścionka, jak wzięła pudełeczko w dłoń i je otworzyła. Przyglądała się, oceniała...
A po chwili podeszła do niego, przytuliła się i była, po prostu była. Blisko, w zasięgu świata stworzonego tylko dla niej z jego klatki piersiowej i ramion. Jason zdawał sobie sprawę, że bez przeszkód mogła wsłuchiwać się w szybki rytm jego serca i nie liczył, że w takim momencie coś powie. Zdołał poznać ją na tyle, by to wiedzieć.
Zaskoczyła go po raz kolejny, gdy wyciągnęła swoją piękną, tak utalentowaną dłoń w jego kierunku, dając mu do zrozumienia, że chce, by wsunął jej na palec pierścionek. Zrobił to z ogromną przyjemnością. Wszystko działo się powoli. Najpierw wyciągnął ten pierścionek z drewnianego pudełeczka, następnie ujął jej dłoń i ostatecznie wsunął na palec, stwierdzając natychmiast, że nawet jego myślach nigdy nie prezentował się tak pięknie jak w rzeczywistości.
Zrozumiał, że to była jej odpowiedź. Twierdząca. Zgadzała się zostać jego żoną. Zgadzała się, potencjalnie na zaproponowaną przez niego datę. Przyjęła pierścionek najdroższy, na jaki było go stać, chociaż oczywiście zasługiwała na jeszcze lepszy. Gdyby jej partnerem był jakiś bogacz, pewnie upadłaby, olśniona pięknem pierścionka zaręczynowego. Myśl ponura, ale prawdziwa. Niestety.
Przytulił ją i gładził jej włosy, czując w sercu prawdziwą, niczym nie skrępowaną radość. Może w jakimś procencie jego niski status materialny jej przeszkadzał, jednak nie na tyle, by go odrzuciła. I to było najważniejsze.
Jason Lahane
Catherine była nietuzinkowa, a on, Jason doskonale o tym wiedział. Dlatego też nie spodziewał się płaczu, krzyków i tego wszystkiego co cukierkowe. To nie leżało w jej naturze. Chociaż milczenie jakim go obdarowała przez długą chwilę po jego pytaniu czy za niego wyjdzie było dość niepokojące, ostatecznie wystarczyło tylko to, że go przytuliła, by zrozumiał, że się zgadza.
OdpowiedzUsuńMiał zostać mężem Catherine za dwa miesiące. A chociaż obawy o to, czy spisze się odpowiednio nie dawały mu spokoju, ostatecznie pragnienie samego poślubienia jej było silniejsze od wszystkich możliwych obaw. Próbował ją sobie wyobrazić w sukni ślubnej i wiedział, że będzie piękna. Chciał wsunąć na jej palec obrączkę, chciał powiedzieć "jesteś moją żoną", a ponad wszystko chciał być przez resztę życia koneserem jej uśmiechu.
Uśmiechnął się w odpowiedni na jej czułe, tak szczere wyznanie miłości. A później zatracił się w pocałunku jaki mu ofiarowała. Takim głębokim, cudownym, miękkim i czystym. Zaraz jednak ten pocałunek ewoluował w głęboki i namiętny, tak pełen niewypowiedzianych, ognistych uczuć, które połączyły ich ze sobą.
Lubił, gdy go dotykała. Była przy tym tak otwarta, jej bliskość tak wiele mu o niej mówiła. Gdy splotła ich dłonie razem, popatrzył ponownie na pierścionek. Pasował do niej. Był jej częścią.
-Wiem, że mnie kochasz, Catherine. Naprawdę to wiem - odpowiedział cicho, uśmiechając się do niej i patrząc w oczy. Były najlepszą, najbardziej niesamowitą częścią jej ciała.
Na wzmiankę o tatuażu, przytaknął lekko, zaciskając mocniej palce na jej dłoniach.
-Tak, jest twój. Moje serce też jest twoje. A ja już nie mogę się doczekać kiedy ty będziesz moją żoną - wyszeptał, jak gdyby w ogromnej tajemnicy przed światem. - Chciałbym, żebyś się zastanowiła gdzie chcesz by odbył się nasz ślub, kogo chciałabyś zaprosić. Dwa miesiące to dużo, ale też i mało - dodał, składając leciutki pocałunek na jej szybko pulsującej tętnicy szyjnej.
Była jego największym skarbem, a moment jej pojawienia się w jego życiu przewartościował wszystko co do tej pory miało jakiekolwiek znaczenie.
Jason Lahane
Całe szczęście, że Catherine nie wypowiedziała wszystkich swoich myśli na głos. Gdyby to zrobiła, zapewne Jason poczułby się skopany zbyt mocno, by się z tego podnieść. Dla niego była wszystkim co miał. Te zaręczyny wiele dla niego znaczyły. Chciał ją poślubić i wcale nie marzył o ogromnej uroczystości na kilkaset osób. Myślał raczej o czymś skromnym, niewielkim. Jednak im mocniej Catherine go do siebie przytulała, nie pozwalając by na nią spojrzał, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że ona nigdy nie chciała tego samego co on.
OdpowiedzUsuńTrzymał dłonie na jej łopatkach lekko, ledwo wyczuwalnie. Nie miał w tej chwili ochoty ją przytulić. Gdy zaczęła płakać, serce stanęło mu na kilka długich chwil. On się jej oświadczył, a ona płakała. I nie były to łzy radości... Był beznadziejny, nie nadawał się dla niej. Mogli udawać, że nie istnieje między nimi różnica wieku i życiowych priorytetów, ale w takich momentach jak ten wszystko wypływało na wierzch i zaczęło wieść prym.
-To za dużo, prawda? - spytał cicho, chociaż znał odpowiedź. Ściskała go z całej siły, jak gdyby w ten sposób chciała ukazać mu wszelkie sprzeczności w swojej głowie: z jednej strony pewnie to była miłość, a z drugiej wściekłość, że zrobił coś takiego. - Rozumiem - mruknął tylko bez najmniejszej iskierki entuzjazmu, po czym złapał za jej ręce, wyswobodził się z stalowego uścisku i w pierwszym odruchu złapał za koszulkę, ubierając ją przez głowę. Wziął do ręki kieliszek i opróżnił go za jednym przechyleniem, a następnie wstał. Odstawił pusty kieliszek na rustykalny stolik, złapał swoją kurtkę i właściwie już miał wyjść, kiedy zdał sobie sprawę jak Catherine mogłaby odebrać takie zachowanie. Zatrzymał się i spojrzał na nią beznamiętnym wzrokiem.
-Idę spać, bo ostatnio się nie wysypiałem. Gdybyś czegoś potrzebowała, to wiesz gdzie będę - mruknął ponuro i już go nie było.
Czuł się fatalnie. Nie tak to sobie wyobrażał. Nie tak to miało wyglądać. Nie rozumiał jej. Przyjęła jego zaręczyny, godząc się na datę ślubu w kwietniu. Wszystko było dobrze dopóty, dopóki nie poprosił o to, by zastanowiła się nad miejscem i gośćmi. Wtedy wszystko zniknęło, bańka mydlana pękła, a Catherine zaczęła zachowywać się tak, jak gdyby zrobił jej krzywdę. Nic z tego nie rozumiał.
Wziął szybki prysznic w łazience, a później położył się w sypialni Catherine czując się tak, jak gdyby cały świat spadł mu na głowę.
Jason Lahane
Słyszał jak weszła i był przekonany, że po prostu się położy obok niego i oboje zaczną udawać, że śpią tak długo, aż rzeczywiście nie zasną. Catherine jednak usiadła przy nim i szturchnęła go, a gdy odwrócił głowę i mogła się przekonać, że nie śpi, zaczęła mówić. Mówiła dużo, jak na nią to nawet bardzo dużo. I płakała. Wyrzucała z siebie myśli szybko, nieco chaotycznie, wiele z nich było zaskakujących, jak na przykład wzmianka o rodzicach... Dlaczego on nigdy nie zastanawiał się nad jej rodzicami? Przecierała twarz, była zakłopotana i zagubiona, taka bezbronna, samotna... Nie chciał by tak było. Nie mogło tak być.
OdpowiedzUsuńPodciągnął się na rękach i usiadł na łóżku patrząc na nią uważnym, ale pełnym smutku wzrokiem. Wyciągnął swoją rękę w jej kierunku i pochwycił między palce dłoń, na której nosiła pierścionek od niego. Ucałował każdy opuszek jej palca czując jak wina zalewa go boleśnie od stóp do głów.
-Nie zależy mi na pięknym, wystawnym weselu. Nie stać mnie na taki luksus, to po pierwsze, a po drugie oprócz ciebie nie zależy mi koniecznie na niczyjej obecności. Myślałem po prostu, że może chciałabyś kogoś zaprosić. Nie wiem, może Grega i jego żonę? Wiem, to dziwne, ale wydawało mi się, że masz z nimi pozytywne kontakty. Nic jednak nie musisz robić na siłę poza znalezieniem kogoś, kto będzie twoim świadkiem - powiedział spokojnie, wyciągając do niej ręce, by przyszła się przytulić. Nie było łatwo. Catherine miała liczne lęki, całą armię demonów przeszłości, zbyt niską samoocenę. On jednak był tego wszystkiego świadomy i jego obowiązkiem była praca z Catherine nad ich związkiem, nad problemami, a nie ucieczka. Znów nawalił.
-Posłuchaj mnie... - wyszeptał, gdy znalazła się w jego ramionach, a on mógł przytulić ją do siebie. - Sześć lat temu przeprowadziłem się do Modeny wbrew rodzicom. Od tej pory nie miałem z nimi nawet sekundowego kontaktu telefonicznego. Zacząłem się zachowywać tak, jak gdyby nie istnieli. Nie denerwuj się znowu, ale chciałbym kiedyś, w przyszłości spróbować się do nich odezwać, by mogli cię poznać. Jeśli się zgodzisz, poczekam aż będziesz gotowa na ten krok. A jeśli nie, to uszanuję twoją decyzję, obiecuję - powiedział ostrożnie, gładząc opuszkami palców gładką skórę jej ramienia. - Jeśli chcesz to na naszym ślubie możemy być tylko my i świadkowie. Nie musisz się dla mnie nigdzie przeprowadzać, ani robić tatuażu. Nie musisz zmieniać dla mnie swojego życia, by mnie zadowolić. Pokochałem cię w tej willi, taką jaka jesteś. Nie przewiduję odwrotu od tego. Gdy zostaniesz moją żoną, będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Oboje musimy nad sobą pracować, ale razem może nam się udać. Tylko mi zaufaj i pamiętaj, że kiedy wychodzę z pokoju, to nie odchodzę z twojego życia - powiedział, uśmiechając się do niej lekko, by chociaż odrobinkę rozładować sytuację.
Jak mogła myśleć, że zerwałby z nią zaręczyny? Nie zrobił by tego dopóty, dopóki nie powiedziałaby mu wprost, że nie chce być z nim dłużej.
Jason Lahane
Kamień spadł mu z serca, gdy wreszcie przestała płakać. Pamiętał, gdy pierwszy raz się przy nim rozpłakała, w tej kawiarni, przy wyręczeniu pieniędzy. Wtedy był mile zaskoczony, wręcz podekscytowany tym, że zdobyła się na takie okazanie uczuć. Gdy jednak płakała przy nim teraz, czuł się źle, miał wyrzuty sumienia i był gotowy zrobić wszystko, by te łzy przestały płynąć.
OdpowiedzUsuńJej pytanie o rodziców sprawiło, że przez chwilę się zastanawiał. No właśnie, czy oni zrobili coś złego i dlatego przestał się do nich odzywać?
-Nie zrobili nic złego poza tym, że martwili się o mnie trochę bardziej niż przeciętni rodzice martwią się o swoje dzieci. Teraz z perspektywy czasu chyba ich rozumiem - stwierdził, a jej kolejne słowa wywołały u niego uśmiech zaskoczenia. Nie spodziewał się tak szybkiego potwierdzenia. - Najpierw muszę do nich zadzwonić i w ogóle dowiedzieć się czy będą chcieli ze mną rozmawiać. Jeśli tak, to już połowa sukcesu. Może zgodzą się przyjechać i wtedy z wielką chęcią cię przedstawię - powiedział z uśmiechem, patrząc na nią z całą swoją miłością i czułością.
Widział jak patrzyła na pierścionek, jak mu się przyglądała, a wreszcie powiedziała, że jest piękny. Bardzo miło było to usłyszeć. Catherine miała dość pieniędzy, by zakupić sobie znacznie kosztowniejszą biżuterię, a jednak podobał jej się pierścionek za cenę mniejszą, niż w rzeczywistości zasługiwała. Kochał ją. Naprawdę kochał ją do szaleństwa.
Jej nieoczekiwane zwierzenie sprawiło, że lekko uniósł brwi i patrzył na nią z hamowanym w miarę możliwości zaskoczeniem. Catherine była zmienna jak pogoda w marcu, czasem zamykała się w sobie i nie mówiła nic, by za moment wyznać ponure tajemnice o swojej rodzinie i przeszłości. Była niesamowitą, nieprzewidywalną mieszanką.
-Cieszę się, że mi o tym mówisz - wyszeptał tylko, nie chcąc powiedzieć zbyt wiele, by jej nie spłoszyć. Teraz, gdy wreszcie zechciała sama naświetlić mu cokolwiek ze swojej przeszłości. Lepiej było powiedzieć mniej lub milczeć, niż rozgadać się i przestraszyć Catherine.
Jason Lahane
Wyobrażenie Catherine o rodzicach Jasona pewnie nawet w niewielkim procencie nie odpowiadało rzeczywistości. Jego mama była chuda i miała ciągle szkliste oczy, kości policzkowe wystawały jej jak u anorektyczki, a włosy były matowe i zniszczone. Pracowała jako kucharka w całodobowym barze i nigdy nie miała dość pieniędzy by zadbać o siebie, zawsze zbyt zajęta pracą, obowiązkami domowymi i zamartwianiem się o bezpieczeństwo jedynego syna. A ojciec? Wysoki, barczysty, umięśniony, o bardzo srogiej twarzy. Był mechanikiem samochodowym, niejednokrotnie wracał w środku nocy z pracy, bo był na tyle uparty, by rozpoczętą pracę kończyć od razu, a nie odkładać na później. Jego dłonie były duże i szorstkie, zniszczone przez lata pracy. To rzucało się w oczy. Stanowili parę zwyczajnych, skromnych ludzi, których życie wystarczająco doświadczyło biedą, by nie pobłażali tym, którzy nigdy na nic nie musieli zapracować własnymi siłami.
OdpowiedzUsuńNie był pewien jak mogliby odebrać Catherine. Różnica wieku w jakimś stopniu była zauważalna. Może nikt nie posądziłby ich o te osiem lat, lecz o cztery lub pięć już tak. Bogactwo jakim otaczała się jego ukochana było przytłaczające nawet dla niego samego, a co dopiero dla dwójki ludzi, którzy nigdy wcześniej nie opuszczali granic Brooklynu? Jason był przekonany, że jego rodzice nie chcieliby spędzić w tej willi więcej niż kilka minut. To by ich przytłoczyło tak bardzo, że nie umieliby sobie z tym poradzić. A obrazy? Gdyby jego kochana, wrażliwa mama je zobaczyła, najpewniej dostałaby zawału serca, więc Catherine powinna trzymać je w ukryciu, gdyby mieli się tu pojawić.
-Mówiąc całkiem poważnie... ani ja, ani moi rodzice nie należeliśmy nigdy do takiego świata - powiedział, otaczając wzrokiem całe pomieszczenie, w domyśle mając słowo "bogactwo". - Dobrze wiesz, że pochodzę z zupełnie innej warstwy społecznej niż ty. Tutaj, w Modenie i tak żyję sobie lepiej niż wcześniej. Nie wiem czy w ogóle zdecydowaliby się wejść do twojej willi, ale jeśli nie, to wiem, że nie powinienem ich zmuszać. Twoje obrazy powinnaś trzymać z daleka, bo mama mogłaby dostać zawału serca. Zawsze pragnęła dla mnie wszystkiego co dobre i jak najmniej pozbawione grzechu, więc... sama rozumiesz - dodał, patrząc na nią znacząco. - Możesz się trochę zdziwić, kiedy ich zobaczyć. Ja sam pewnie będę nieźle zdziwiony po sześciu latach - stwierdził, unosząc lekko brwi na samą myśl o takim spotkaniu.
Co miałby im powiedzieć? Jak się wytłumaczyć? Wiedział, że swoim odejściem złamał matce serce. Nie orientował się jednak jak wyglądało obecnie ich życie, czy nadal pracowali w tych samych miejscach, czy Brooklyn się zmienił. Był synem marnotrawnym, draniem, który z powodu kaprysu oderwał się od rodziców, chociaż oboje przez niemal całe jego dotychczasowe życie pracowali w pocie czoła, by on miał co zjeść. Był złym człowiekiem. Złym synem.
Brooklyn... patrząc Catherine w oczy obiecał sobie w duchu, że nie powie jej gdzie się wychował. To nie było nic, czym mógłby się chwalić.
Jason Lahane
To właśnie była normalność. Ta sama, której od początku chciał nauczyć ją Jason. Tak właśnie robiły zwyczajne pary - rozmawiały, śmiały się, opowiadały sobie o trudach dnia codziennego, albo - tak jak w ich przypadku - o przeszłości. Nadszedł najwyraźniej moment tylko dla nich, w którym oboje postanowili nieco bardziej się otworzyć, pozwolić poznać się lepiej, od nieco innej, zapewne mroczniejszej strony. Jemu było nieco łatwiej, ale wdzięczność jaką czuł do Catherine za to, że zaczęła się z nim komunikować tak, jak od początku chciał, była niewysłowiona.
OdpowiedzUsuńWiele dla niego znaczyło to, że otwarcie potrafiła opowiadać mu o swoim dawnym życiu na krawędzi, że wreszcie się na to zdecydowała, jak gdyby odkładając na bok obawę odnośnie jego odejścia, gdyby coś źle zrozumiał, albo odebrał. Nie było mowy o odejściu. Ona była w jego życiu bezcenna, była wszystkim co miał. Ona jako osoba, a nie ona i jej bogactwo.
-Dobrze, może nie zawsze byłaś bogata. Nie mniej jednak zapracowałaś sobie na to bogactwo, zasłużyłaś by je mieć. Tyle, że ja nie jestem nauczony do luksusów, wiesz? I nie umiem zaakceptować faktu, że masz mnie utrzymywać, dlatego chcę poszukać współlokatora i zatrzymać swoje mieszkanie, by tam sypiać. Po ślubie będziemy musieli dość do jakiegoś kompromisu na polu finansowym, bo nie chcę cię zmuszać do tego, byś zostawiła to wszystko, co tutaj masz i przeprowadzała się ze mną do jakiegoś małego mieszkania na którego utrzymanie będzie mnie stać - wyjaśnił, patrząc jej poważnym wzrokiem w oczy.
Dostrzegał w niej niezwykłość, unikatowość. On sam na jej tle był kimś zwyczajnym i szarym, prostym i biednym. Jak miał się w pełni spełniać w ich związku, skoro to Catherine miała go utrzymywać, a przecież powinno być odwrotnie?
Na wieść o jej prawdziwym nazwisku otworzył szeroko oczy, przypatrując się jej twarzy z najprawdziwszym niedowierzaniem, jak gdyby czekał aż zacznie się śmiać i powie, że żartowała. Jednak wszystkie znaki wskazywały na to, że mówiła prawdę.
-Grant? - powtórzył z zaskoczeniem, natychmiast sprawdzając w myślach jak to nazwisko współgrało z jej imieniem. - Jesteś absolutnie niemożliwa, ale cieszę się, że mi o tym powiedziałaś przed ślubem, bo teraz muszę się poważnie zastanowić - rzekł z żartobliwym zastanowieniem, jednak zaraz zaczął się lekko śmiać. - A tak właściwie to mam pytanie... po ślubie chcesz przejąć moje nazwisko, czy zostajesz przy swoim dotychczasowym? Masz wolny wybór - powiedział, wyrysowując opuszkami palców na jej ramieniu przypadkowe, rozmaite wzory.
Jason Lahane
Catherine mogła tego nie rozumieć. To było oczywiste. Ona po prostu miała pieniądze, miała ogromny dom, miała bezpieczeństwo i była u siebie. A on, niczym przybłęda, przyszedł do jej domu w roli modela, bez grubszego pieniądza przy duszy, właśnie, żeby zarobić. Gdyby ich relacja w taki sposób się nie rozwinęła, gdyby nie stracił dla Catherine głowy, gdyby nie zechciał się jej oświadczyć najdroższym pierścionkiem na jaki było go stać... wtedy zarobione u niej pieniądze wystarczyłyby mu na co najmniej dwa lata, biorąc pod uwagę stałą, choć marną pensję redaktora z której był w stanie utrzymać się, żyjąc skromnie. Bo on w rzeczywistości wiele nie potrzebował. Tak został nauczony przez rodziców. By nie pragnąć zbyt wiele. Bo nie ma na to funduszy. Nie mniej jednak nie żałował pieniędzy wydanych na pierścionek, ani na tatuaż, który dożywotnio przypisał go do Catherine.
OdpowiedzUsuń-Jak już powiedziałem, nie mam zamiaru zmuszać cię do przeprowadzki w inne miejsce. Tu jest twój dom, tu czujesz się dobrze i swobodnie. To się dla mnie liczy. Z czasem ja będę musiał nauczyć się tu żyć, chociaż uprzedzam, że łatwe to nie będzie, bo wiesz, to bogactwo nie leży w mojej naturze. Musimy się w jakikolwiek sposób dogadać z opłacaniem tego wszystkiego, bo inaczej sobie tego nie wyobrażam - stwierdził całkiem poważnie.
Musiała zrozumieć, że Jason nie był nauczony tego, że coś po prostu dostaje w prezencie. Osiemnaście lat życia w ponurej dzielnicy Nowego Jorku nauczyło go, że na wszystko trzeba zapracować własnymi siłami, bo wygrane na loterii zdarzają się raz na milion.
-Jeśli mam być szczery... cóż, ja chciałbym najbardziej mieć za żonę nie Catherine Ademgehald, czy Grant, tylko Catherine Lahane, ale żeby tak było, ty także musisz tego chcieć - rzekł, spoglądając jej krótko w oczy.
Natarczywie pojawiła mu się w głowie dość ponura myśl. Jakiś wredny głosik zaczął się z niego śmiać i mówić: Jesteś idiotą jeśli myślisz, że kobieta taka jak ona będzie chciała nosić nazwisko bękarta Brooklynu.. To dało mu poważne powody do zastanawiania się, czy przed ślubem nie powinien jej wyjawić dokładnie swojego pochodzenia, by miała pełen wgląd na niego i jego biedną przeszłość. Przecież mogła nie chcieć żenić się z kimś, to pochodził z tak szemranej, sławnej na całym świecie z wszystkiego co najgorsze dzielnicy, prawda?
Jason Lahane
Owszem, zapracowała. Każdy obraz wyszedł spod jej ręki, każdemu poświęciła czas, uwagę, nad każdym się napracowała, by był idealny. Nie było łatwo dogodzić ludziom, a to także wymagało pracy. Catherine się udało, bo działała z rozmysłem, przykładała się, malowała nie tylko dłońmi, ale i całą sobą. To zaowocowało. Należycie zaowocowało.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, Jason nie mógł zrozumieć tego, że Catherine nie obchodziło, że on nie ma praktycznie nic, a ona wszystko. Nawet jeśli dla niej to nie stanowiło problemu, to dla niego jak najbardziej. Nie czuł się wystarczająco męski i odpowiedzialny, gdy wiedział, że nie jest w stanie jej utrzymać i nic zapewnić. To nie tak powinno być. To nie ona powinna go utrzymywać. To on powinien przynosić do domu tyle pieniędzy, by starczyło na wszystko, czego by tylko zapragnęła.
-Catherine, ja nie mam majątku, więc nic nie zostanie połączone - powiedział prosto z mostu, patrząc jej prosto w oczy. - Postaraj się mnie chociaż trochę zrozumieć. Kocham cię i wkurza mnie to, że masz mnie utrzymywać. Co ze mnie za facet, do cholery. Nigdy bogactwa nie miałem i póki nie zasłużę na to własną pracą, to uważam, że mi się nie należy by je mieć. Chcę ciebie, a nie twojego bogactwa. Nie umiem być bogaty i nie chcę. Myślisz, że to takie proste, by z dnia na dzień z szarego człowieka przeobrazić się w milionera i dodatkowo swobodnie wydawać pieniądze, które ty zarobiłaś ze świadomością, że sam nie dołożyłem nawet centa? - mruknął z dezaprobatą, kręcąc głową. Czułby się jak intruz w jej życiu, jak ktoś, kto wykorzystuje ją oraz jej miłość dla korzyści materialnych. Gdyby była biedna i mieszkała na ulicy, też by ją kochał. Wiedział, że opinia publiczna zwraca na nich swoje oczy i czułby się okropnie, gdyby brukowce zaczęły rozpisywać się o biednym dzieciaku, który upolował starszą od siebie, cenioną Artystkę i położył łapę na je kasie, by pławić się w bogactwie, którego na Brooklynie nigdy nie zaznał. A jeśli gazety wywęszą skąd pochodzi... A jeśli Catherine się o tym dowie... Co wtedy będzie?
Wygraną na loterii, jego jedynym, złotym, niepowtarzalnym i szczęśliwym losem była Catherine. Nigdy, nawet w najśmielszych znak nie sądził, że kobieta sukcesu, kobieta tak niesamowita jak ona, mogłaby zwrócić na niego uwagę w sposób, jakiego pragnął nie tylko on, ale i wielu przed nim. Czym on się właściwie wyróżniał, że dostrzegła go w tłumie?
-Catherine Lahane brzmi idealnie - wyszeptał, całując delikatnie jej usta. Lubił ich smak i fakturę. Lubił ją mieć blisko. Bliżej. Najbliżej jak tylko się ta. - Mogłabyś mi odpowiedzieć na jedno proste pytanie? W którym momencie naszej znajomości poczułaś, że coś zaskoczyło? Kiedy... no wiesz, zaczęło ci zależeć?
Dobra, to były dwa pytania, a gdyby uznać, że samo pytanie o zadanie pytania też się wliczało, to były trzy. Jednak chciał usłyszeć odpowiedź. Bardzo ciekawiła go emocjonalna strona jego ukochanej narzeczonej.
Jason Lahane
Faktycznie, to czego chciał mogło być trudne w realizacji. Jednak potrzeba niezależności była bardzo silna, może nawet zbyt silna, by ją po prostu zignorować. Chciał móc sprawić od czasu do czasu przyjemność Catherine jakimś prezentem czy wyjściem do miejsca, które mogłoby jej się spodobać. Praca w redakcji, chociaż marnie płatna, zawsze mu się podobała, bo była tym, co chciał robić. Kasy niejednokrotnie nie wystarczało, lecz była przynajmniej satysfakcja z spełnienia zawodowego. A teraz... cóż, teraz było inaczej.
OdpowiedzUsuń-Wezmę nadgodziny w pracy, by móc odłożyć więcej - stwierdził nagle, zupełnie niespodziewanie. - Nie chcę już rozmawiać o pieniądzach, przynajmniej do czasu, gdy nie spotkamy się z twoim prawnikiem - dodał natychmiast, czując, że mogliby się ponownie pokłócić o różnica zdań. Emocji miał już dość. O ile te pozytywne były w porządku, a tyle negatywnych nie chciał wywoływać.
W głowie stworzył sobie listę rzeczy o których będzie chciał porozmawiać z prawnikiem Catherine. Intercyza była na samej górze tej listy. Mimo ogromnych uczuć jakimi siebie darzyli, nigdy nie mogli być pewni, że nie dojdzie między nimi do rozwodu. Gdyby tak się stało, chciał mieć pewność, że nie będzie mu przysługiwać nawet najmniejsza część majątku Catherine. Był z nią, bo ją kochał, a nie dlatego, by ją ograbiać przy okazji rozwodu.
Rozmowa o początku ich uczuć była o wiele przyjemniejsza i pasująca do okazji. Dlatego słysząc jej odpowiedź uśmiechnął się i ucałował w głowę. Myśl, że coś działo się w jej sercu już wtedy, gdy spotkali się w barze i był z nią Greg wydała mu się tak nierzeczywista. W końcu była wtedy tak chłodna i oddalona od niego. Lecz z drugiej strony gdyby był jej wtedy całkiem obojętny, to czy wyszłaby z baru, zbyt zraniona jego słowami?
-Ja... cóż, gdy zobaczyłem cię wtedy w barze z Gregiem byłem cholernie sfrustrowany. Stwierdziłem, że cała nasza współpraca, spojrzenia w oczy, kontakt fizyczny był jedną, wielką farsą. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak parszywie się wtedy czułem - powiedział, gładząc ją lekko po ramieniu i wracając myślami do tamtych momentów. - Próbowałem sam sobie zamydlić oczy, że moja wściekłość i frustracja z powodu bycia kolejnym schematem wcale nie ma nic wspólnego z tym, że zaczyna mi zależeć, a tobie nie. Gdy jednak pokłóciliśmy się po raz drugi, a ja powiedziałem ci tyle przykrych słów, po powrocie do domu wiedziałem, że przemawiają przeze mnie zranione i nieodwzajemnione uczucia. Postanowiłem uświadomić cię w tym podczas spotkania, które miało być ostatnim. Wtedy, w kawiarni, gdy przekazywałaś mi pieniądze - powiedział, uśmiechając się nawet lekko.
Tego dnia Catherine się przed nim rozpłakała, tego dnia zrozumiała dlaczego nie chciał być jednym z wielu. Tego też dnia zabrał ją do swojego mieszkania, pokazał jak żyje, a ona nie uciekła. Właśnie wtedy kochali się ze sobą po raz pierwszy w sposób tak czuły i emocjonalny, jak gdyby ich miłość nie była dopiero co narodzona, lecz dojrzała i najprawdziwsza.
Jason Lahane
Jason miał nadzieję, że gdy dojdzie między nimi do rozmowy w obecności prawnika, to może trudniej będzie im zacząć się otwarcie kłócić o kwestie pieniędzy. Dopiero co zaczęło się ich narzeczeństwo, za dwa miesiące mieli stać się małżeństwem i naprawdę kłótnie były im najmniej z tego wszystkiego potrzebne. Przed nimi było planowanie miejsca ceremonii, zakup sukni i garnituru oraz ogarnięcie wielu szczegółów, mimo, że nie zamierzali zapraszać zbyt wielu gości.
OdpowiedzUsuńOczywistym jest, że żądanie intercyzy nie było podyktowane myślą o ich pewnym rozwodzie w bliższej lub dalszej przyszłości, czy przekonaniem, że Jason będzie potrafił żyć bez Catherine. W życiu jednak mogły wydarzyć się różne rzeczy, coś mogło ich zaskoczyć lub zniszczyć, a wtedy doszłoby do rozwodu. Czasem ludzie rozchodzili się nawet pomimo ogromnej miłości. To miało być zapewnienie dla Catherine, że w razie jakiegokolwiek wydarzenia on nie weźmie od niej nawet złamanego szeląga. Nic złego nie miał pod tym na myśli.
Słysząc słowa Catherine, uniósł lekko brwi i zaśmiał się. Tak, Greg...
-Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę jaki on był wobec ciebie zaborczy. Cały czas cię dotykał, próbował zwracać na siebie twoją uwagę, w każdym zdaniu zaznaczał swoją wyższość nade mną przez wzgląd na to, że znacie się tak długo - powiedział, zerkając kątem oka na Catherine, by ujrzeć jej reakcję.
Rzeczywiście, pamiętał władcze zachowanie Grega i w tamtej chwili miał ochotę po prostu mu przyłożyć. Nienawidził takich wywyższających i zaznaczających swoją pozycję buców. Wtedy nie wiedział, że to była zazdrość. Raz po tej rozmowie przeszło mu coś takiego przez myśl, ale wyśmiał się w myślach i wytłumaczył, że to nie mogła być zazdrość, bo przecież był tak samo wściekły zarówno na Grega, jak i na Catherine.
Gdy zaczęła unosić materiał jego koszulki, a później zechciała ją zdjąć, pozwolił jej na to. Przytulił ją ponownie do swojej nagiej skóry, a po chwili uniósł brwi w miłym zaskoczeniu i uśmiechnął się w ten znaczący, zwiastujący pożądanie sposób.
-Nie myślałem, że ten tatuaż wywoła u ciebie podniecenie, ale jak najbardziej mi to odpowiada - wyszeptał tylko, niemal z premedytacją gładząc opuszkami palców jej pierś przez materiał ubrania. - Jednak skoro mówisz, że to będzie najdokładniej wylizane miejsce na moim ciele to żałuję, że no wiesz, nie zrobiłem go trochę niżej - dodał z cwaniackim uśmieszkiem, całując jej usta długo i namiętnie. Znów rozbudzała w nim żądzę z zadziwiającą, wręcz dziecięcą łatwością. Czy on był kiedykolwiek w stanie się nią w pełni nasycić, tak by same jej słowa nie wywoływały w nim palącego pragnienia?
-Możesz go dotknąć teraz, tylko delikatnie - powiedział, łapiąc za jej dłoń i przysuwając w okolice swojego tatuażu, by sama mogła wykonać ostateczny ruch.
Jason Lahane
-Co ma znaczyć to "raczej"? - spytał natychmiast, patrząc na nią z uniesionymi brwiami, jak gdy złapał ją na jakimś poważnym kłamstwie. - On się z pewnością do ciebie nie dobierze, bo jeśli to zrobi, to obiecuję tobie i sobie, że będzie z nim gorzej niż z Adamem - zapewnił, trącając opuszką palca czubek jej nosa. Chociaż starał się być poważny, to w jego oczach czaił się uśmiech. Ten uśmiech był oczywiście dla rozładowania atmosfery, ale słowa były jak najbardziej poważne. Każdy facet, który dotknąłby jego narzeczoną albo żonę w niewłaściwy, zbyt dwuznaczny sposób, byłby nieźle poturbowany. Z zazdrości stawał się niebezpieczny. Taki jak ci, których obserwował z okna jako dziecko, a później towarzyszył im w krwistych bójkach jako nastolatek.
OdpowiedzUsuń-Dobra, odwołuję to co powiedziałem. Cieszę się, że zrobiłem go w tym miejscu - powiedział ze śmiechem, coraz natarczywiej pobudzając przez materiał jej sutek, który pod wpływem jego dotyku wydłużał się i twardniał, dokładnie tak, jak chciał.
Jej dotyk na tatuażu, chociaż tak delikatny i niepewny wywołał lekkie pieczenie, jednak nie takie, którego nie umiałby znieść. Widział, że była dość zdegustowana gramaturą jego skóry w tym miejscu, oderwała palec, ale zaraz spróbowała po raz drugi i najwyraźniej się przekonała. Rzeczywiście, świeżo zrobiony tatuaż był obrzmiały, lekko wypukły, nieco chropowaty. Za kilka dni już będzie zupełnie płaski i normalny.
Pierwszy pocałunek na stuku sprawił, że przeszedł do dreszcz. Drugi pocałunek odbił się przyjemnością w jego penisie, który stwardniał i zaczął się odznaczać pod pościelą. Wiedziała co robi. O tak, ona doskonale była świadoma swoich czynów.
-Jeśli nie chcesz bym rżnął cię dzisiaj przez całą noc, odbijając sobie trzy ostatnie dni, to musisz przestać w tym momencie - wyszeptał, czując jak przyspiesza mu oddech. Ona była tak niemożliwie piękna... Jej dotyk zawsze go elektryzował, pobudzał jego apetyt na to, by kosztować jej ciała tak długo, aż oboje nie padną z wykończenia. Uzależniła go od siebie jak najmocniejszy narkotyk. Była mu niezbędna do życia i dalszej egzystencji. - Zastanów się czy jesteś gotowa na to, bym cię dzisiaj związał i oblał wreszcie miodem, a później wylizał każdy najmniejszy fragment twojego ciała... - dodał jeszcze ciszej, niemal drżącym z przyjemności szeptem.
Co ona z nim robiła...
Jason Lahane
Kusiła go. Była celowo wyzywająca, a jednocześnie niedostępna, grzeszna, a próbowała udawać grzeczną. Przez całość przebijało jednak coś innego: była niesamowicie seksowna i urocza jednocześnie. Dotykała go mocno, czuł jak jej paznokcie zarysowują mu kreski na plecach, ale kogo by to obchodziło? Było przyjemne, pobudzające, a jednocześnie nie nasycało go odpowiednio. Erekcja w jednej chwili była silna i widoczna, a każde jej zmysłowe i celowe otarcie się o niego sprawiało, że zaczął czuć wilgoć sączącą się z główki penisa. Zniewoliła go sobą, ale był w stanie trwać w tej niewoli do końca życia.
OdpowiedzUsuń-Tak, Catherine, zgadzam się z tobą w pełni - rzekł z rozbawieniem, a następnie podniósł się, rozchylił jej uda i uklęknął między nimi. - A teraz możemy skończyć to głupie gadanie i zabrać się do rzeczy - powiedział stanowczo, jednak jego oczy, tak roześmiane, a jednocześnie ogarnięte pożądaniem patrzyły na nią i wiedział, że ona rozpoznaje jego żart.
Bez skrupułów złapał za cieniutki paseczek jej majtek i rozerwał go, zdejmując z niej ten niepotrzebny skrawek materiału. Powąchał go, uśmiechając się, a następnie rzucił gdzieś na podłogę, bez zastanowienia.
-Najlepiej będzie jeśli przestaniesz nosić przy mnie bieliznę, bo jak tak dalej pójdzie, to wszystkie majtki ci pozrywam, a wiesz, to byłoby bardzo złe, bo w obecności innych musisz być kompletnie ubrana - stwierdził z cwaniackim uśmieszkiem.
Po chwili, jak gdyby nie szalało w nim zupełnie niszczycielskie pożądanie rozchylił palcami jej wargi sromowe, a widząc cudowną wilgoć, uśmiechnął się niemal lubieżnie.
-Moja piękna narzeczona jak zawsze idealnie na mnie gotowa - mruknął z zadowoleniem. - Pozwól, że pobawimy się później, bo najpierw muszę cię po prostu zerżnąć - dodał ciszej, rozpinając gorączkowo guziczki jej bluzki i rozsuwając ją na boki, by móc ucałować obie jej piersi.
Zaraz pochylił się nad nią i umościł między jej rozchylonymi udami. Ściągnął niecierpliwie bokserki i rzucił je bez patrzenia. Naprowadził główkę swojego penisa na jej gorące, mokre wejście i jednym pchnięciem wtargnął do środka, czując to cudowne ciepło, to wspaniałe uczucie, które towarzyszyło mu tylko wtedy, gdy był w niej znów go ogarnęło.
Przystąpił do mocnego, nieustępliwego ataku, wchodząc w nią szybko, raz za razem. Gwałtownie i brutalnie. Tego właśnie potrzebowali po trzech dniach rozłąki.
Jason Lahane
Doskonale wiedział o tym, że Catherine jutrzejszego dnia z trudem będzie chodzić, więc o seksie oboje będą musieli zapomnieć. Zdał sobie natychmiast sprawę, że będzie to tym trudniejsze, że miała zamiar już od jutra uszczęśliwić go poprzez nienoszenie bielizny. Jak miał normalnie funkcjonować i nie tknąć jej w ten bardziej erotyczny sposób ze świadomością, że chodzi obok niego bez majtek? Sam zagonił siebie w ślepą uliczkę.
OdpowiedzUsuńJej głos docierał do najgłębszego miejsca w jego duszy i ciele, pragnął ją słuchać do końca życia, chciał zasypiać przy dźwiękach jej oddechu, dotykać już zawsze na milion różnych sposób. Próbował sobie wyobrazić jak miałby jeszcze kiedykolwiek uprawiać seks z inną kobietą i wydało mu się to po prostu nieprawdopodobne. Wszystkie były zbyt słabe, zbyt niedoświadczone, zbyt brzydkie i nudne na tle jego ukochanej Catherine. Tej samej, która mimo bogactwa i sławy wybrała właśnie jego, nie oceniając pod kątem tego co ma lub nie ma. Kochał to, że nie rozkładała jego osoby na materialne części pierwsze.
Nacierał na nią szybko i dziko, nieustępliwie, wsłuchiwał się w jej jęki, w jej oddech. Czuł jak napinała mięśnie, jak wystawiała dla niego swoje biodra, jak zaciskała swoje wnętrze wokół niego, wzmacniając jego doznania. Kochał ją ciałem, duszą i umysłem. Wszystkim. Całością, jaką był.
Z lekkim zaskoczeniem przyjął zmianę pozycji, ale gdy ujrzał Catherine nad sobą, gdy dodatkowo rozebrała się na jego oczach, to natychmiast się uśmiechnął, zadowolony takim obrotem sprawy. Jedna z jego dłoni zacisnęła się na jej biodrze, a drugą ułożył na jej podbrzuszu, wsuwając kciuk między wilgotne, napuchnięte wargi sromowe i zaczął masować łechtaczkę natarczywie, szybko, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Jej twarz była piękna, ogarnięta pożądaniem, a on chciał by doszła na jego oczach, by drżała w konwulsjach, a on mógł to obserwować i zapamiętywać.
-Jesteś niesamowita - wyszeptał z urywanym oddechem, czując jak mięśnie przestają go słuchać i bez udziału jego woli napinają się i rozluźniają w ogarniającej go przyjemności.
Jason Lahane
Catherine była kobietą, która wychodziła poza wszystkie znane ludzkości schematy. Była piękna, nietuzinkowa, pełna energii, czasem chłodna, a innym razem gorąca do granic możliwości, niejednokrotnie dominująca, by po chwili stać się idealną uległą. To już nie była zwykła kobieta-kameleon. Ona stanowiła apogeum zmienności, najwyższą niewiadomą, nieobliczalność, niepewność, a jednocześnie tajemnicę, którą się chciało koniecznie odkrywać kawałek po kawałeczku, dzień po dniu.
OdpowiedzUsuńMógłby patrzeć na nią do końca życia. Jej ciało zaczęło lśnić od potu, było naprężone, otwarte, idealnie wystawione na jego widok, każda emocja odbijała się idealnie na wspaniałej twarzy Catherine. Jego słowa najwyraźniej obudziły w niej niesłabnący jak gdyby nowy, nieznany wulkan energii. Zaczęła poruszać się z szaleńczą szybkością, brutalnie, mocno, a każdy jej ruch odbijał się w jego podbrzuszu, jak gdyby nabijała mu tam więcej i więcej nieznośnego pragnienia. Oddech miał szybki, urywany, mięśnie napięte i gotowe na przyjęcie fali przyjemności, pomruki przyjemności lub ochrypłe jęki wydobywały mu się z gardła niekontrolowanie. Pozwolił robić Catherine to, na co miała ochotę, jak chciała i mogła. Wiedział, że przebija się przez własne możliwości, że normalnie już miałaby orgazm, a jednak tym razem dała radę dłużej. On także postanowił wytrzymać jej szarżę i wiedział, że musi dojść po niej. Cokolwiek by się nie działo, musi dojść po niej.
W dalszym ciągu, nieustępliwie pocierał kciukiem jej łechtaczkę, wciskał palce w biodro, wiedząc, że jej orgazm wywoła jego orgazm.
Jason Lahane
[Adaś maluje głównie portrety, ale w taki sposób żeby ukazać ich duszę. Nie umiem tego do końca wyjaśnić. Jak patrzysz na obraz to potrafisz wywnioskować jakim jest człowiekiem. I tak sobie chodzi, patrzy na ludzi w kawiarni, albo na jakimś przyjęciu szkicuje ich na szybko, notuje co nieco, a potem maluje całość w domu.
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że skoro Cat z podobnego środowiska i lubi sobie po szokować jak Adaś (tylko, że on głównie szokuje głównie swoim stylem bycia) to mamy dwie opcje, albo by się uwielbiali, albo nienawidzili.]
Adam
[Wszystkie pomysły mi się podobają, ale ten ostatni mnie urzekł. Myślę, że na jakimś przyjęciu jakiś czas temu ją spotkał i zapamiętał jako taką typową femme fatale i namalowałby ją jako bogato ubraną królową pozwalającą łaskawie całować się po rękach dwóm mężczyznom. No i teraz Cat wpadłaby na wystawę Adasia w galerii i wśród setek obrazów ułożonych na ścianie w ludzką twarz zauważyłaby siebie. To co, zaczynasz (bo tobie bardziej pasuje, jak ja zacznę to będzie takie pisanie o niczym)?]
OdpowiedzUsuńAdaś
Seks z Catherine był czymś, co nie mogło się po prostu znudzić. Kochał ją podczas ostrego rżnięcia i sensualnego połączenia, kochał gdy się wkurzała i gdy była potulna jak baranek. Stanowiła uosobienie jego miłości w równym stopniu, gdy była dominą, a także uległą. Była narzeczoną, najlepszą częścią jego jestestwa i tylko to się liczyło.
OdpowiedzUsuńPo długim i naturalnie wyniszczającym seksie opadli, oboje zmęczeni, omdlali. Zasnęli w swoich ramionach, a Jason zanim zasnął, właściwie na wpół świadomy zdał sobie sprawę, że to ich pierwsza noc, jako narzeczonych. Ta przyjemna świadomość ukołysała go do snu w krótką chwilę.
Niecałe trzy godziny później obudziło go coś nieprzyjemnego i natarczywego. Otworzył oczy i rozejrzał się po ciemnej sypialni, patrząc na śpiącą obok niego Catherine. Chwilę zajęło mu zorientowanie się, że był to dość silny ból głowy, pulsujący, prawdopodobnie ciśnieniowy. Ostrożnie wyswobodził się spod ręki Catherine, która spoczywała na jego klatce piersiowej, po czym wstał i wyszedł z sypialni, udając się do łazienki. Myślał, czy wie, gdzie w jej ogromnej willi znajdują się jakiekolwiek środki przeciwbólowe. Nie przypominał sobie, by kiedyś jego narzeczona przekazała mu taką informację, nie mniej jednak wszedł do łazienki, zamknął za sobą drzwi i w pierwszym odruchu otworzył szafkę pod zlewem, zauważając całą masę lekarstw.
Kapsułki na ból głowy stały nieco z tyłu, dlatego by je wyciągnąć i nie porozwalać wszystkiego, wyciągnął kilka opakowań, aż wreszcie dotarł do pudełeczka z tabletkami przeciwbólowymi. Wziął je, wycisnął dwie na rękę i wrzucił do ust, popijając następnie wodą z kranu. Zaczął ponownie ładować wszystkie lekarstwa, a wtedy, niespodziewanie rzucił mu się w oczy jakiś klucz ukryty między pudełkami. Schwycił go w palce i przyjrzał mu się uważnie. Był normalny, jego kształt nic mu nie mówił, ale sam fakt, że został najwyraźniej ukryty w takim miejscu przywiódł mu na myśl pewne skojarzenie. W domu Catherine były jedne drzwi, zamknięte na klucz, do którego ona nigdy nie chciała go wpuścić i prosiła, by nie pytał co jest w środku... Prawdopodobnie miał teraz niesamowitą okazję, by w tajemnicy przed nią przekonać się co jest za drzwiami.
Miał chwilę zawahania, zastanowienia czy powinien to zrobić, lecz ciekawość i niezmącone przekonanie, że wreszcie może odnaleźć brakujący element przeszłości, o którym nie wiedział nawet jej psychiatra było o wiele silniejsze. Zamknął szafkę, ukrył w dłoni klucz i wyszedł z łazienki, pod wpływem adrenaliny zapominając o bólu głowy.
Serce biło mu szybko, gdy szedł korytarzem na wyższe piętro pod drzwi zamknięte przed nim kategorycznie. Poruszał się cicho, ostrożnie, chociaż wiedział, że Catherine mocno śpi. Stanął pod drzwiami i powoli wsunął klucz do zamka, przekręcając go. Nacisnął na klamkę, obejrzał się jeszcze za siebie i wszedł. Automatycznie wyciągnął rękę do kontaktu, zapalając światło, a wtedy...
Oddech uwiązł mu w gardle, oczy rozszerzyły się do niemożliwych wręcz rozmiarów. Z głośnym pulsem rozsadzającym mu ciało obserwował zalepione w całości ściany. Obrazki, szkice, artykuły z gazety, wycinki, jakieś notatki... Złapał się dłonią za głowę, obserwując to wszystko z niedowierzaniem... To był jak pokój szaleńca, jakiegoś stalkera, kogoś, kto pracował nad tym przez połowę swojego życia, kto był sobą tylko w tym pomieszczeniu, kto wszystkie swoje myśli przenosił na papier, zachowując je. Wszedł do miejsca kultu... czego? Kogo?
-Ja pierdole... - rzekł z głową pełną absurdalnych myśli i spostrzeżeń. Tego się nie spodziewał. To przeszło jego najgorsze oczekiwania. Zanim jednak cokolwiek zdołał zauważyć, zrozumiał, że nie chodziło o aborcję.
OdpowiedzUsuńPodszedł do ściany... kadry, urywki jakiegoś zdarzenia. Ksiądz, koloratka, jakaś ciemna postać siedząca w zaułku. To był komiks. Obrazek po obrazku Jason zaczął kroczyć ścieżką Catherine. Pistolet. Biała koloratka zamieniła się w czerwoną. Upadek młodego duchownego i kałuża krwi wokół jego głowy.
Później widział nagłówki artykułów: "Poszukiwany morderca młodego księdza", "Śledztwo nad zabójstwem księdza nadal w toku", "Policja jest na tropie mordercy księdza". Zaschło mu w ustach, serce waliło tak szybko, że niemal boleśnie, a on po kilku długich minutach wreszcie zrozumiał.
To Catherine była mordercą.
Jason Lahane
Czuł się tak, jak gdyby wszedł do sekretnego świata szaleńca. Tym szaleńcom była jego Catherine, jego narzeczona. Miał nadzieję, że to zaraz zamieni się w jakiś mało przyjemny sen, że to jakiś żart, a ona tak naprawdę nigdy nikogo nie zabiła. Miała w sobie wiele demonów, to fakt, jednak nigdy by nie przypuszczał, że któryś z nich mógł mieć na swoich szponach ludzką krew. Co nią wtedy kierowało, że zrobiła coś takiego? Czy ona po prostu była zła, a on tego nie dostrzegał? Czy naprawdę miała w sobie więcej z morderczyni, niż kobiety z którą chciał przeżyć resztę życia?
OdpowiedzUsuńBył tak tym wszystkim zaabsorbowany, w głowie niemal mu się kręciło, usta miał suche jak papier, serce szalało mu w klatce piersiowej... Patrzył na to wszystko i nie dowierzał. Wciągnął się w zbrodnię, której dokonała do tego stopnia, że nie zauważył gdy wpadła do pomieszczenia i pochwyciła broń. Dopiero trzaśnięcie drzwi i odbezpieczenie magazynku sprawiło, że się odwrócił i ją ujrzał.
Miała na sobie sukienkę. Była zimna i odległa tak, jak nigdy wcześniej. Patrzyła na niego jak na obcego człowieka. Patrzyła na niego najprawdopodobniej tak, jak spojrzała wtedy na księdza, w kilka sekund przed oddaniem strzału. Powinien czuć strach, lecz czuł tylko zalewającą go gorycz. To nie było zwykłe zatajenie prawdy. Ona oszukała go w sposób najbardziej podły z możliwych. Pozwoliła, by wszedł do jej życia, by się w niej zakochał. Pozwoliła, do cholery, by się jej oświadczył! Liczyła, że nie odkryje tej tajemnicy, że nie pozna prawdy o jej okropnej, odrażającej przeszłości. Nie było wytłumaczenia dla tego co zrobiła. Zabiła niewinnego człowieka. Żadnej obrony własnej, żadnego niebezpieczeństwa ze strony młodego księdza. Zabiła, bo chciała. Była zepsuta do granic możliwości. A teraz mierzyła do niego, a on poza bezmiarem goryczy, nie czuł nic.
-No dalej, zrób to - rzucił bezbarwnym tonem, nagle bardziej zmęczony, niż kiedykolwiek wcześniej. - Nie pozwolisz przecież by ktoś z żyjących wiedział co zrobiłaś, prawda? Otwierając te cholerne drzwi podpisałem na siebie wyrok. I dobrze. Wyeliminuj mnie, Catherine. To dla ciebie nic trudnego - rzucił oschle, patrząc najpierw w jej zimne, pozbawione czegokolwiek znajomego oczy, a następnie na wymierzony w niego pistolet.
Z łatwością wyobraził sobie kulę, która w zwolnionym tempie będzie lecieć w jego stronę, następnie wbije się w którąś z literek jej imienia, przebije mu wnętrzności, a on upadnie i wypuści z siebie duszę, a jego ostatnią myślą będzie to, że ostatnie tygodnie swojego życia poświęcił na miłość do morderczyni.
Pierwszy raz czuł się właśnie tak... Był tak przytłoczony ogromem całej sytuacji, tak pogrążony w bólu, że kobieta, której oddał każdą cząstkę siebie była kimś tak złym, że nie zależało mu już na życiu. Bo jak niby miałby żyć? Oświadczył się jej do cholery. Nosił jej imię na swoim ciele. Gdyby pozwoliła mu wyjść z jej willi, nie potrafiłby sobie z tym wszystkim poradzić. Wiedział, że mieszanina nienawiści i miłości do Catherine prędzej czy później by go zabiła. Po co miał przedłużać sobie męki?
-Zrób to, do cholery i po sprawie - warknął, patrząc na nią tak samo bezbarwnym i pozbawionym emocji wzrokiem jak ona.
Byli puści. Całkowicie pozbawieni tego, co znali. Jej przeszłość jednak była rozłamem nie do przebycia.
Jason Lahane
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW tym momencie nie było miłości. Nie było już żadnych uczuć poza tymi negatywnymi i przytłaczającymi. Jak mógł być tak głupi, by ślepo jej zaufać, by wierzyć, że przeszłość, której tak się bała wcale nie była przerażająca? Powinien zaryzykować i powiedzieć, że chce znać prawdę, a dopiero po poznaniu owej prawdy podejmować jakieś poważniejsze kroki. Jednak nie, on oddał się miłości do Catherine bez reszty, pozwolił by zawładnęła jego światem, by stała się najważniejsza, by nic poza nią nie istniało. To był ogromny błąd. Najgorszy z możliwych. Co on zrobił ze swoim życiem... zniszczył je, rozdeptał pod butem, bo miał klapki na oczach. Pozwolił sobie na to, by go uzależniła, by stała się centrum jego świata, by nic poza życiem z nią się nie liczyło. I dokąd go to zawiodło?
OdpowiedzUsuńWpatrzony w nią zimnym wzrokiem widział wahanie, dostrzegał palec na spuście, który najwyraźniej nie chciał jej słuchać. Nieważne. Musiała to zrobić. Po prostu musiała. Prawda zniszczyła w nim wszystko i życie byłoby już tylko męczarnią. Nie chciał przez to przechodzić. Po prostu nie chciał. Zaryzykował dla niej wszystko, a okazała się osobą po prostu złą. Czymże były te wszystkie dobre chwile w obliczu takiego brzemienia?
Poruszył się. Był mechaniczny, niemal nieświadomy działania. Czekał. Wiedział, że to się po prostu stanie. Patrzył na nią tym samym wzrokiem, czekał tylko aż nadusi spust. Był wyniszczony. Był nikim w obliczu tego, co się stało. Czy bolałoby mniej, gdyby jej się nie oświadczył? Możliwe. Może bolałoby nieco mniej.
-Strzelaj, do cholery - warknął przez zaciśnięte zęby. Serce waliło mu zbyt szybko, oddech był tak nierówny. Miłość do niej zaprowadziła go do miejsca z którego już nie było powrotu. - Strzelaj, powiedziałem! - krzyknął na całe gardło.
Rozpadł się. Rozpadł się w nim ten dobry, czuły Jason, który kochał ją całym sobą, każdą najmniejszą cząsteczką ciała, każdym oddechem i spojrzeniem. Dlaczego mu nie powiedziała? Dlaczego musiał dowiedzieć się w tak koszmarny sposób? Mogli porozmawiać, mogła powoli dozować mu te szokujące informacje, by nadążał je przyswajać. Nie żałował, że wszedł do tego pokoju. Wolał zginąć w tym miejscu, niż miałby poślubić kobietę, która nigdy nie zdobyłaby się na bycie z nim stuprocentowo szczerą.
Widział łzy w jej oczach, lecz w tym momencie wydały mu się po prostu denerwujące. Jak śmiała płakać właśnie w takiej chwili?!
Już był gotowy krzyknąć po raz drugi, a wtedy zobaczył jak jej mięśnie odpuściły na chwilę, lecz zaraz znów się napięły tylko po to, by wymierzyła pistolet w swoje gardło... Co ona wyprawiała?! Mówiła, coś mówiła. Przepraszała. Mogła doskonale nie widzieć jego twarzy, ale oczy powiększyły mu się, gdy dostrzegł muszkę stykającą się z skórą jej szyi, źrenice były ogromne... już nie z wściekłości. Ze strachu. Ostatnim jej słowem znów było przepraszam. Wiedział co nastąpi za kilka, może kilkanaście sekund. Zadziałał instynktownie.
Rzucił się w jej kierunku i w zaledwie dwóch czy trzech susach doskoczył do niej, zaciskając jedną dłoń na nadgarstku Catherine, a drugą z całej siły wyrywając jej broń. Odrzucił ją gdzieś na podłogę, poza zasięg jej rąk, a następnie przyparł ją za ramiona do drzwi i przytrzymał. Mocno, pewnie zbyt mocno, pewnie boleśnie. Patrzył jej w twarz i miał ochotę wrzeszczeć na całe gardło za to, co zrobiła. Czemu właśnie ona?!
-Nie dotkniesz więcej tej broni, słyszysz?! Nigdy więcej jej, kurwa, nie dotkniesz! - krzyknął, rozwścieczony i pozbawiony kontroli.
Nienawidził jej. Nienawidził każdego wspomnienia z nią związanego, ani pierścionka, który nosiła na palcu. Nienawidził każdej komórki składającej się na jej ciało.
A jednocześnie kochał. Tak boleśnie mocno kochał.
Nigdy wcześniej nie znaleźli się w tak krytycznym momencie. To było apogeum ich wspólnego upadku, dół z którego samotnie żadne z nich nie było w stanie już nigdy wyjść. Mogli to uczynić jedynie razem. Ona i on. Dwa upadłe, potrzaskane anioły z połamanymi skrzydłami, mroczniejsze niż kiedykolwiek, a teraz dzielące wspólne brzemię.
OdpowiedzUsuńCatherine była cierpieniem. Wyrywała się, płakała, mówiła, drapała swoje ręce, lecz od razu tego nie zauważył. Po chwili, więc natychmiast przycisnął się do niej całym ciałem, by mu nie uciekła i nie złapała za broń, rozdzielił jej ręce, przyciskając je do drzwi. Była unieruchomiona najskuteczniej, jak tylko mógł ją unieruchomić. Czuł na sobie drżenie jej ciała, słyszał płacz, jej urywany oddech muskał mu ramię. Odchylił się na tyle na ile mógł, by tylko na nią spojrzeć. Oczy miał mokre, nie wiedział czy to łzy. Możliwe, że płakał. Płakał, bo nienawidził ją, ale i kochał. To jednak działo się bezwiednie, bez jego świadomości.
-Nikt się nigdy o niczym nie dowie, rozumiesz? Jeśli pozwolisz mi przeżyć, to nikomu o niczym nie powiem. Zabierzemy tą tajemnicę do grobu. Ja i ty. Jednak jeszcze nie teraz. Jest za wcześnie byśmy umarli. Żyjesz, bo Bóg daje ci szansę na poprawę. Zawiedziesz go, jeśli popełnisz samobójstwo. Wyrwiesz mi serce, jeśli to zrobisz, Catherine. Uspokój się. Wiem już o wszystkim, nie uciekłem z krzykiem, nie zostawiłem cię na pastwę losu - powiedział cicho. Głos miał zachrypnięty, jak gdyby od bardzo dawna bolało go gardło, jednak jego ciało było naprężone, w gotowości, gdyby tylko chciała mu się wyrwać i uciec, by schwytać broń. Nie mogła mu tego zrobić.
-Jutro zniszczymy wszystkie twoje obrazki i wycinki z gazet. Wszystko co tu się znajduje zostanie spalone. Oddasz mi pistolet, a ja się go pozbędę. Zrobisz to dla mnie, Catherine. Ufasz mi na tyle, by to zrobić. Będziesz żyła normalnie, bez tego brzemienia, rozumiesz? Dostałaś szansę na poprawę, nie wolno ci jej zmarnować - powiedział nieco głośniej, nadal przyduszając ją do drzwi.
Wiedział już jak należy postąpić, by nikt nigdy nie dotarł do Catherine. Widział datę... minęło dwanaście lat. Musiała się tego pozbyć. A on był gotowy jej w tym pomóc. Nie wiedział czy z nią zostanie. Nie wiedział czy będzie w stanie dalej ją kochać i wziąć z nią ślub. Wiedział jednak, że nie pozwoli, by trzymała w domu to wszystko, co mogłoby ją niesamowicie obciążyć.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZacisnął mocno zęby, wytrzymując jej spojrzenie. Patrzyła, upuszczała łzy, w jednej chwili krzyczała, a za moment była słaba i się poddawała. Zmieniała się z chwili na chwilę, czasem nie mógł za nią nadążyć. Jednak starał się. Starał się dotrzymać jej tępa, sprawić by się uspokoiła, by miała poczucie, że jest z nią i ją rozumie. Miłość już raz uczyniła go ślepym i naiwnym. Teraz był świadomy i dalej brnął w nieznane z Catherine mocno przyciśniętą do swojego boku, by nie mogła mu się wyrwać i skończyć ze sobą.
OdpowiedzUsuń-Jeśli chociaż trochę, kiedykolwiek mnie kochałaś, to nie odbierzesz sobie życia. Twoje życie jest dla mnie bezcenne, Catherine. Nie wolno ci go kończyć. Nie wiem czy to wytrzymam. Wiem, że jutro to wszystko niszczymy, że zabieram ci ten cholerny pistolet i nigdy więcej go nie zobaczysz. Ten pokój może być już na zawsze zamknięty, ale będzie pusty. Nikt nigdy nie będzie ci w stanie niczego udowodnić. Ja i ty, Catherine. Tylko my o tym wiemy. Cały świat jest niczego nieświadomy. Połączyła nas kolejna rzecz, tym razem mroczna, ale i silna. Potrafisz się uśmiechać, wiele razy widziałem jak radosna umiesz być. Masz przed sobą jeszcze wiele lat życia, cudownego życia. Przeżyjesz je tak, jak będziesz chciała. Zestarzejesz się i wtedy umrzesz, ale na to dopiero przyjdzie czas - powiedział cicho, a gdy poczuł, że jej mięśnie zwiotczały, że przestała w końcu walczyć, odsunął się nieco i przestał z całej siły nad nią panować.
-Jesteś gotowa na to, by teraz wyjść i pójść gdziekolwiek byśmy mogli spokojnie porozmawiać? - spytał, łapiąc w twarz jej dłonie i ścierając kciukami łzy z jej policzków.
Chciał usłyszeć na spokojnie tyle, ile mogła mu powiedzieć. Miał sporo do przemyślenia. Może znajdzie w sobie dość siły, by zawalczyć o ich związek. Jednak jeśli tak się nie stanie, będzie musiał odejść. A gdy odejdzie, musi być pewien, że Catherine będzie potrafiła normalnie żyć. Nawet jeśli nic już miałoby nie być takie samo w jego własnym życiu...
Poznał Catherine od tej dobrej, jasnej strony. Wiedział jak pięknie brzmi jej śmiech, jak umiała cieszyć się z małych rzeczy, jak cudowna była, gdy nic ją nie dręczyło... Przez dwanaście lat dźwigała swoje piętno sama, na tych drobnych barkach. Podziwiał ją, że tak długo dała sobie z tym radę. Teraz on mógł jej pomóc. Mógł jej pokazać, że życie, które ma jest wspaniałe i powinna się nim cieszyć. Mógł jeszcze bardziej zawalczyć o jej szczęście, by tylko nigdy więcej nie cierpiała z powodu dawno popełnionej zbrodni. Czyż sam fakt, że każdego dnia cierpiała z powodu tego co zrobiła nie świadczył o tym, że była dobrym człowiekiem? Musiało być w niej dobro. W przeciwnym razie nigdy nie zwróciłaby uwagi na biedaka, czyniąc go największym szczęściarzem na świecie.
Gdy wyszli z tego przerażającego pokoju trzymając się za ręce jak normalna para, Jason zamknął drzwi na klucz i ukrył go w dłoni. Pozwolił poprowadzić się Catherine do sypialni, chwila milczenia sprawiła, że zaczął się zastanawiać co powinien powiedzieć, lecz zanim wpadł na jakikolwiek pomysł, ona po prostu otworzyła usta i wszystko się z niej wylało.
OdpowiedzUsuńBez jakiejkolwiek prośby czy nacisku z jego strony zaczęła mu opowiadać o swoim dzieciństwie i wczesnej młodości, o narkomanie z pseudonimem Red, który tak wiele w jej życiu zmienił, o ucieczkach, o jego śmierci, o gwałtach i przemocy, o nieudanych próbach samobójczych i morderstwie. Nie przerwał jej ani razu, nie ruszał się, by jej nie spłoszyć. Głos miała odległy, przeżywała dla niego po raz kolejny te straszne wydarzenia, a Jason obserwując ją kątem oka zauważył, jak bardzo się poświęciła. Właśnie dla tego. Naświetlała mu swoją przeszłość w szczegółach, pozwalała by ją poznał. Mijały minuty, minuty zamieniły się w godzinę. Czas płynął, lecz jego to wcale nie obchodziło. Słuchał, przenosząc się w krainę cierpień jego ukochanej. Widział ja teraz w tak wielu odsłonach. Jako zagubionej nastolatki, gwałconej dziewczyny narkomana, uciekinierki, a wreszcie morderczyni. Ten ostatni obraz był najgorszy, najdłużej utrzymywał się w jego wyobraźni, lecz kiedy przypatrzył się profilowi jej twarzy, ujrzał kobietę dla której bez wahania dałby się rozstrzelać.
Gdy skończyła, nie powiedział nic. Milczeli przez minutę, może dwie, ona patrzyła na swoje dłonie zwinięte na podołku, a wtedy Jason wsunął swoją dłoń między nie i splótł razem ich palce. Mogła poczuć lekki uścisk, który oznaczał po prostu "kocham cię i jestem przy tobie". Wreszcie odważył się wykonać konkretniejszy ruch. Przygarnął do siebie Catherine i przytulił ją. Mocno, tak jak zawsze. Była tą samą kobietą, tylko z tą różnicą, że teraz wiedział o niej praktycznie wszystko. Zaufała mu. Tak, chyba wreszcie mu zaufała.
-Cieszę się, że mi o tym wszystkim powiedziałaś - wyszeptał wreszcie, całując delikatnie jej skroń. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele to dla mnie znaczy. Tyle razy zastanawiałem się co cię spotkało, wierzyłem, że gdybyś tylko mi o tym powiedziała, to byłbym w stanie ci pomóc to zwalczyć - dodał jeszcze ciszej, pragnąć jedynie tego, by oddała mu lwią część swojego bólu, by trochę ją odciążyć. Nie chciał by zmagała się z tym sama. Zrobiła dla niego tak wiele. - Nie wiem czy będziemy razem. Wiem tylko, że niezależnie ile by czasu upłynęło, ile by się w moim życiu zmieniło, ty nigdy już nie będziesz mi obojętna. Pokochałem cię w najszczerszy, najbardziej czysty sposób, Catherine. Możesz myśleć, że to gadanie głupiego dzieciaka, ale jestem tego pewien bardziej, niż czegokolwiek na świecie. Jak inaczej nazwać to, że nawet informacja z dzisiejszej nocy nie potrafiła sprawić, że cię zostawię?
To było dobre, ale i kluczowe pytanie. No właśnie. Był przy niej. Trwał. Mimo wszystkich strasznych tajemnic, on dalej był.
To już nie chodziło tylko o nich. Tu chodziło także o przyszłość. A ona była tak bardzo niepewna, tak przerażająca... Catherine była jedyną osobą, której pragnął w swoim życiu. Zrobiła rzecz straszną, to nie podlegało wątpliwości, ale kochał ją. Kochał ją, bo wiedział, że jest warta tej miłości. Przeszła w życiu bardzo wiele, spotkało ją wszystko co najgorsze, od życia na krawędzi, poprzez przemoc i gwałt, aż po piętno ciągnące się do dnia dzisiejszego. Gdyby jednak nie było w niej nawet odrobiny dobra, czy ona naprawdę tak bardzo by cierpiała, nawet po dwunastu latach? Czy gdyby to morderstwo było naprawdę tym, czego pragnęła, to nadal stawałaby się wrakiem człowieka, wspominając tamten moment? A wreszcie czy będąc złym człowiekiem, przygarnęłaby do swojego serca Jasona? Młodego, niepewnego, często wybuchowego i biednego? Przecież ona oddała mu nie tylko siebie i swoje serce, chciała mu także oddać część swojego majątku. Dla niego wykonała tyle znaczących kroków, które doprowadziły ją do momentu w którym po prostu powiedziała mu o wszystkim. Nie musiała tłumaczyć jak wiele to ją kosztowało, on doskonale o tym wiedział. Miał tego pełną świadomość.
OdpowiedzUsuń-Czy ty zdajesz sobie sprawę z całego ogromu mojej miłości? - spytał wreszcie, patrząc na nią poważnym wzrokiem. - Kocham cię nad życie, rozumiesz to? Wiem o tobie wszystko, a na tą chwilę nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że miałbym odejść. Nie chcę zrywać zaręczyn. Pragnąłem ci się oświadczyć i marzyłem o tym, że przyjmiesz ten pierścionek. Należysz do mnie, a ja należę do ciebie. Tak to działa - dodał ciszej z czułością gładząc jej blady policzek.
Zaraz jednak odsunął się i wcisnął klucz głęboko pod materac, dokładnie pod siebie. Poczułby, gdyby próbowała go wyciągnąć i wiedział, że nie pozwoli jej na to.
-Będę cię chronił. Nie obchodzi mnie to, co mówił Benes. Ja wierzę, że pewnego dnia będziemy normalnym, szczęśliwym małżeństwem. I wierzę, że będziemy mieli dziecko. Tak, Catherine, wierzę w to. Może jestem głupi i naiwny, ale wiem, że w końcu się zdecydujesz. Zdobyłaś się na to, by zaproponować mi ślub. Pewnego dnia zdobędziesz się też na to, by być matką. Jesteś wspaniałą kobietą, moją kobietą. Będziesz cudowną matką. Nie będę cię ponaglał. Na wszystko przyjdzie czas. Jeszcze niedawno wzdrygałaś się na myśl o ślubie, wiem to od twojego psychiatry. Jeszcze niedawno powiedziałaś mi, że nie potrafisz kochać. Zobacz jak wiele się zmieniło. Pracujesz nad sobą. A ja ci pomogę. Jak tylko będę mógł - powiedział, przyciągając ją do siebie i okrywając nakryciem. - Zaśnij, będę czuwał - poprosił, zapewniając ją tym samym, że nigdzie sobie nie pójdzie, że będzie pilnował klucza i jej samej, by nie pomyślała o zrobieniu niczego złego.
Dość już było złego. Teraz oboje musieli zawalczyć o to, co dobre.