lat 25
siostra zakonna przed ślubami mająca kryzys wiary
"Kryzys wiary nie grozi jedynie Bogu. Dobrze wiedzieć, że jest ktoś, kto nigdy w Ciebie nie zwątpi."
___________________________
naoglądała się filmów i teraz ma.
chętna na wszelkie wątki i powiązania.
pod słowem ' siostra' link.
Cora umarła śmiercią naturalną.
[ O, a to całkiem ciekawy pomysł przewodni, że tak pozwolę sobie to określić, na postać. ;D Cześć! ]
OdpowiedzUsuńLaszlo Tisza
[ Witam nową postać. Zdjęcie jak zwykle świetnie. Baw się dobrze! ]
OdpowiedzUsuńAdministracja/Claudia
[Bardzo ciekawy pomysł na postać! :))]
OdpowiedzUsuńOlivier
[Ojej, jakoś nie przepadam za zakonnicami, one nie przepadają za mną, ale może masz ochotę na wątek? c:]
OdpowiedzUsuńSophie
[No tak, moja spostrzegawczość. Wiedziałam, że masz tu jeszcze jakąś postać, tylko nie umiałam skojarzyć jaką. W gruncie rzeczy pomysł jest bardzo słaby, więc możemy wymyślić coś innego :)]
OdpowiedzUsuńOlivier
[Najgorsze, że nie mam pojęcia, co się może między nimi wywiązać, oni są z dwóch zupełnie różnych światów. No chyba, że Katja przechadza się po mieście w habicie, w takim wypadku mam coś w zanadrzu :3]
OdpowiedzUsuńOlivier
[Wyczuwam dwuznaczność... Biedny Olivier, brakuje tylko zakonnicy w jego życiu :D Mam dobry pomysł, zacznę jutro!]
OdpowiedzUsuńOlivier
[Też nie mam jakoś pomysłu, to chyba przez późną godzinę :c możemy pomyśleć rano :D]
OdpowiedzUsuńSophie
[Siostra zakonna, ciekawie.]
OdpowiedzUsuńM.L.
[Dobra, jednak nie chce mi się spać :D]
OdpowiedzUsuńOdkąd odebrał Felicity od dziadków i zobaczył tą radość w jej oczach, był pewien, że jej miejsce jest przy nim. Owszem, nie był idealnym ojcem. Nie mógł zapewnić jej dobrego startu w życiu, nie był bogaty, czasem brakowało mu dla niej czasu. Ale ją kochał. Każdy dzień bez niej wydawał się katorgą. Gdy się uśmiechała, wydawało mu się, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Że znajdzie dobrą pracę i w końcu kupi jej spódniczkę, która jej się tak podobała.
Od razu po jej powrocie zabrał się za poszukiwanie pracy i znalazł ją. Znów został ochroniarzem. Przez miesiąc zarobił trochę pieniędzy i od razu postanowił wybrać się z Felicity po sukienkę, którą sobie upatrzyła.
Przemierzając uliczki miasta napotkali zakonnicę w habicie. Nie widział jeszcze tak ładnej zakonnicy. Zdziwił się, że Fellie nie zareagowała w żaden sposób na ten niecodzienny widok, skierował spojrzenie w dół i zdał sobie sprawę… że jej nie ma.
- Pssst! – dziewczynka pociągnęła zakonnicę za sznurek od habitu – Czemu się tak brzydko ubierasz? Czy ty jesteś zakonnicą? Tata mówi, że ubierają się tak brzydko, bo są nieładne i nie miały szczęścia w m… - położył rękę na ustach Felicity, by nie wypaplała już nic więcej z prywatnych rozmów swojego taty. Już i tak był pogrążony.
- Jesteś zabawna, Felicity. Nie wiem, gdzie nasłuchałaś się takich głupot – odparł niepewnym tonem.
- Przecież sam… - zasłonił jej kolejny raz usta ręką – tak mówiłeś – dodała zduszonym przez jego rękę głosem.
[Zdjęcie jak zwykle zjawiskowe. Z tą panią zdecydowanie chcę wątku. Tylko z moim zaczynaniem kiepsko, bo nie wiem, kiedy wyrobię ze wszystkimi odpisami, ale co tam - najwyżej będę mieć dłuuugie kolejki i zero absolutne na wskaźniku wolnego czasu. Pomysł mam prosty, wręcz podchodzący pod banał: Dante się schlał, miał to szczęście, że gdzieś przy parafii. Wzięły go pod swoje skrzydła siostry zakonne i kiedy się budzi, pierwsze co widzi to ją. Interesuje Cię taki wątek, czy myśleć dalej?]
OdpowiedzUsuńDante
[Od dłuższego czasu zbieram się, by stworzyć gdzieś jakąś duchowną postać, ale jakoś mi to nie wychodzi. Zatem gratki i powodzenia! I zapraszam.]
OdpowiedzUsuńMaricel
[Zauroczyła mnie swoim kryzysem wiary. Cześć.]
OdpowiedzUsuńAndrea R.
[Mnie pasuje. W jakim momencie zaczynamy? Kiedy Katja już opuściła zakon czy wcześniej?]
OdpowiedzUsuń[Łaa, super. Próbuję zacząć, ale lipa będzie trochę.]
OdpowiedzUsuńNie mogła w pełni skoncentrować się na swojej pracy, kiedy to około dwunastej w południe, po skończonej operacji odebrała telefon. Kuzynka, zakon, proszę przyjechać. To wszystko jakoś nie trzymało się kupy. Na początku myślała, że to jakiś żart, ale po podaniu danych jakby nie patrzeć, wszystko się zgadzało. Skończyła dyżur chwilę po piętnastej. Coraz bardziej się denerwowała, choć nie wiedziała czy właściwie ma czym. Zrezygnowała z popołudniowej kawy ze znajomym lekarzem, były ważniejsze rzeczy.
Zostawiła fartuch w pokoju lekarskim. Do torebki wrzuciła tylko swój seledynowy stetoskop, kilka notesów i teczkę.
Zatrzymała samochód pod wskazanym adresem niedługo później. Gwałtownie wyszła z auta, zakładając torebkę na ramię. Rozejrzała się. Zakon znajdował się niedaleko szpitala, lecz w znacznie mniej uczęszczanej dzielnicy. Tu było cicho, co aż męczyło człowieka, który żył w ciągłym- mniejszym lub większym- hałasie.
Podeszła do bramy. Odszukała odpowiedniego przycisku na domofonie i zadzwoniła.
-Maricel Breńska, dostałam dziś telefon.- powiedziała, przeczesując włosy dłonią. Furtka się otworzyła, a ona weszła do środka. Zapukała w wielkie, drewniane drzwi coraz bardziej dziwiąc się całej tej sytuacji.
Maricel
[Awww, dziękuję! Nie ma sprawy, obejrzyj sobie gify w karcie Oliviera, od razu ci się poprawi :D]
OdpowiedzUsuńOlivier
[Nie ma sprawy :))]
OdpowiedzUsuńFelicity była bardzo ciekawska, chyba jak każde małe dziecko. Tyle, że małe dzieci zadawały pytania swoim rodzicom, a ona nie miała problemów z tym, by podejść do nieznajomej osoby i ją o coś zapytać. Próbował ją tego oduczyć, ale była oporna na wszelkie jego nauki. A gdy na nią nakrzyczał, od razu miał ogromne wyrzuty sumienia. Pozostało mu tylko mieć nadzieję, że kiedyś jednak zrezygnuje z zaczepiania pań na ulicy.
Dziewczynka słuchała z uwagą zakonnicy. Była całkiem mądrym dzieckiem, nie lubiła, gdy mówiło się do niej po dziecinnemu nieraz śmiał się, gdy robiła swoją niezadowoloną minę, gdy odnoszono się do niej jak do niemowlaka. Za to zakonnica podeszła do sprawy bardzo poważnie, dlatego Felicity uważnie jej słuchała, widocznie bardzo zaciekawiona jej słowami.
- A kto to jest Bóg? – zapytała nagle, co przyprawiło Oliviera o lekkie rumieńce na policzkach. Sam był niewierzący, dlatego nie rozmawiał z Fellie na te tematy. Gdy zapytała go, skąd się wziął świat, powiedział jej, że z wielkiego wybuchu. Dalej nie wypytywała.
- Felicity, musimy już iść – odparł ostrzejszym tonem, a dziewczynka, skruszona, złapała go za rękę, choć widać było, że chętnie zostałaby dłużej i porozmawiała sobie z zakonnicą.
Olivier
Felicity słuchała zakonnicy z niesłabnącą uwagą, co trochę go przestraszyło. Mała zazwyczaj nie bywała aż tak posłuchana. Po paru minutach się nudziła, a tu, ani na sekundę nie spuściła wzroku z twarzy mówczyni.
OdpowiedzUsuńjest w Niebie, z naszymi najbliższymi, którzy odeszli z tego świata. Po tym, wypowiedzianym przez zakonnicę zdaniu, Felicity rozpromieniła się, ale grzecznie poczekała, aż zakonnica dokończy swoją wypowiedź.
- Jest tam z moją mamą? A mogłabyś go poprosić, żeby do mnie przyszła? Tylko na minutkę, proszę – po tych słowach, Olivier wyglądał na zdenerwowanego. Wziął Felicity na ręce i oddalił się, nie pozwalając zakonnicy nawet odpowiedzieć na zadane przez dziecko pytanie. Nie chciał, by namieszała jej w głowie. Dopiero niedawno pogodziła się ze śmiercią matki i z tym, że jej nie zobaczy, a teraz ta nadzieja miała ożywić się w niej na nowo.
Nawet gdy kupił jej wymarzoną spódniczkę, wydawała się smutna. Nie pytała o mamę bo wiedziała, że tego nie lubił, ale bał się, co teraz dzieje się w głowie tej małej dziewczynki.
~*~
Mieszkali niedaleko kościoła, co przyjmował z niezadowoleniem, bo nawet w weekendy wstawał wcześnie rano, po obudzeniu przez kościelne dzwony. Niedzielnego poranka obudził Felicity i zjedli razem śniadanie. Przerwał mu telefon. Zaczął rozmawiać z opiekunką Felicity, na temat stawki i dni, podczas których ma przechodzić. Trochę zeszło mu na rozmowę, ale po około dwudziestu minutach zakończył połączenie. Udał się do pokoju Felicity i zdał sobie sprawę, że… jej tam nie ma.
Felicity postanowiła odwiedzić sąsiadkę. Ta akurat wybierała się do sklepu, więc postanowiła pójść z nią, choć oczywiście zapomniała powiedzieć o tym tacie. Sąsiadka zaczęła robić zakupy, a ona zerknęła w stronę Kościoła naprzeciwko i udała się w tamtą stronę.
[teraz będę pisać tak jakby Felicity :D]
[Właśnie miałam ci napisać, że naprawdę świetnie ci to idzie :) Szczerze, myślałam, że będzie to takie typowe blogowe podejście. Niby zakonnica, wierząca, ale nie poruszy się wiary ani razu w wątkach, a ona ogólnie będzie się bździć po kątach :D Ale jest naprawdę inaczej, tak, jak powinno być ;)]
OdpowiedzUsuńFelicity sprytnie wymknęła się spod opieki swojej, nieco zamyślonej sąsiadki i udała się w stronę kościoła. Gdy, z wielkim trudem, udało jej się otworzyć mosiężne drzwi, ujrzała przed sobą wielki ołtarz, przyozdobiony freskami na ścianach i złotymi elementami przyozdabiającymi prezbiterium. Wpatrzona w ten widok pomaszerowała przed siebie, nie martwiąc się zupełnie tym, że tata pewnie umiera ze strachu o nią, tak samo jak sąsiadka.
- No niby nie… - zaczęła nieśmiało – porozmawiałaś z panem Bogiem? Mama przyjdzie? – zapytała, z bardzo autentyczną nadzieją w głosie.
Felicity słuchała uważnie zakonnicy. Przekazała jej to wszystko w na tyle delikatny sposób, że nie przejęła się tym, że nie zobaczy już mamy. Co prawda nie wiedziała, jak się modlić, ale miała nadzieję, że zakonnica ją jeszcze tego nauczy. W końcu chciała rozmawiać z mamą.
OdpowiedzUsuń~*~
Wybiegł z klatki, w poszukiwaniu swojej córki i natknął się na sąsiadkę, która mu to wszystko wyjaśniła. Był przerażony. Mogła być dosłownie wszędzie. Miał do siebie żal, ostatnimi czasy nie umiał jej upilnować. Była ciekawa świata i nie miał zamiaru tego w niej niszczyć, ale wiedział, że nie wszyscy ludzie są tacy życzliwi. A gdyby coś jej się stało? Nie poradziłby sobie z tym. Wyrzuty sumienia zjadłyby go od środka.
Do głowy zaczęły przychodzić mu najczarniejsze scenariusze, gdy ujrzał Felicity idącą z zakonnicą. Dosłownie się w nim zagotowało.
- Przepraszam - wydukała Felicity, co było już standardową frazą.
- Idź do bloku i zaczekaj tam na mnie. Zaraz sobie z tobą poważnie porozmawiam. – odparł, nadwyraz chłodnym i ostrym tonem. Cieszył się, że się znalazła, ale aktualnie złość aż w nim kipiała. I to nie była złość na Felicity.
- Nigdy więcej nie zbliżaj się do mojej córki. – patrzył jej głęboko w oczy, a każde słowo wypowiadał z krótką przerwą, tak jakby chciał, by każde dotarło do zakonnicy. Było w nim mnóstwo nienawiści i złości.
[Trzymam kciuki, na razie naprawdę świetnie ci idzie :)
Btw. trzeba by jakiś nowy wątek wymyślić :(]
[Obawiam się, że raczej jej nie przeprosi, ale na pewno wyrazi jakąś skruchę :D]
OdpowiedzUsuńGdy tylko wrócił z powrotem do bloku, poważnie porozmawiał z Felicity. Chyba musiał na nią nakrzyczeć, by coś do niej dotarło. Zrozumiała, że źle zrobiła i obiecała, że już nigdzie bez niego nie pójdzie. O dziwo – tym razem go wysłuchała.
~*~
Felicity już przestała sobie szukać nowej mamy. Choć początkowo był zły na zakonnicę, być może wypływało to z uprzedzeń do wszelkiego duchowieństwa, to zdał sobie sprawę, że Fellie coś w końcu zrozumiała po rozmowie z nią. Gdy chodzili na grób Valerie, często po prostu do niej mówiła. Opowiadała jej swój dzień i przygody z przedszkola. Chyba w końcu pogodziła się z jej śmiercią na dobre.
Jedyne, co mu się nie podobało, to fakt, że wykazywała nadmierne zainteresowanie kościołem i religią. Wiedział jednak, że nie ma prawa jej niczego zabronić. Pozwalał jej chodzić z sąsiadką na niedzielne msze. Nauczyła się modlitwy i zawsze przed snem ją odmawiała.
Olivier co prawda nie poszedł do kościoła, ale czekał na Fellie przed nim, siedząc na ławce. Gdy zauważył Felicity z sąsiadką w tłumie ludzi, uśmiechnął się lekko i wziął ją na ręce. Ta jednak szybko przelała swoje zainteresowanie na kogoś innego. Zerknął w tamtą stronę. Zauważył tylko całkiem urokliwą kobietę, o wydatnych ustach, długich, lśniących włosach. Chyba jej nie znał.
- Tatuś… Mogę iść na chwilę do pani? Na chwilkę, obiecuję. – zapytała, a on spojrzał na chwilę w stronę tamtej kobiety.
- Ale kto to? – postawił Felicity na ziemię.
- Zakonnica. – odparła, a on puścił jej dłoń, pozwalając jej na krótką rozmowę. Nie spodziewał się, że bez habitu okaże się tak piękną kobietą.
__
Podbiegła do zakonnicy i mocno przytuliła się do jej nóg.
- Dziękuję – odparła, zadzierając głowę do góry.
[Taka ma być! Musi trochę omotać zakonnicę, skoro tatuś nie potrafi :D]
OdpowiedzUsuńPrzyglądał się temu widokowi. Felicity wydawała się naprawdę uradowana widokiem zakonnicy, a gdy ona była szczęśliwa, on również. Mógł być uparty, nie pozwolić jej chodzić do kościoła, ani rozmawiać z osobami duchownymi, ale przecież chciał być dobrym ojcem, a nie miał tak naprawdę powodów, by jej tego zabraniać. Na początku bał się, że Fellie znów zacznie tęsknić za mamą, ale nic takiego się nie stało, a wręcz mała w końcu poukładała sobie wszystko w głowie.
Zapalił papierosa, czekając, aż Felicity skończy rozmowę. Obserwował mijanych ludzi.
---
- Podziękuj panu Bogu ode mnie za to, że mama mnie słucha – odparła, po czym wtuliła się w ramiona zakonnicy jeszcze mocniej niż wcześniej. Jej włosy otuliły twarz kobiety.
Gdy zakonnica przypomniała jej, że czeka na nią tata, odsunęła się, ale złapała ją delikatnie za dłoń.
- Zaczekasz? Proszę zaczekaj. Tylko chwilkę. – odparła, po czym ruszyła w stronę taty, odwracając się jeszcze kilka razy za siebie, jakby w obawie, że jej nowa przyjaciółka gdzieś sobie pójdzie.
___
Felicity przywędrowała do niego, mając minę kota ze Shreka, a więc już wiedział, że coś się święci. Zgasił swojego papierosa i nachylił się w jej stronę.
- Znam tą minę. Co byś chciała? – zapytał z rozbawieniem, wpatrując się w wielkie, błękitne oczy swojej córki. Dla niej mógł zgodzić się na wszystko.
Już po chwili wiedział, co zażyczyła sobie Felicity i nie miał serca jej odmówić, zwłaszcza dlatego, że chyba dręczyły go wyrzuty sumienia przez to, jak zachował się w stosunku do zakonnicy. Był zły na nią, za to, że uduchowiała jego córkę, ale skoro wyszło jej to na dobre, czemu miałby być dalej na nią zły? Tak naprawdę, zachował się jak dupek. Przyprowadziła jego córkę pod dom, a on nawet jej nie podziękował.
- Pani zakonnico – zaczęła Felicity – tata powiedział, że możesz przyjść do nas na kolację dziś wieczorem. Przyjdziesz? – jej wielkim, błyszczącym oczętom ciężko było się oprzeć. A blond loczki okalające jej twarz tylko dodawały jej uroku – Proszę – zrobiła minę zbitego pieska i wtuliła się w jej płaszcz.
[A widziałaś zdjęcia Felicity :D?]
OdpowiedzUsuń- Tata powiedział, że o dwudziestej. Do zobaczenia! – Felicity uścisnęła zakonnicę ostatni raz i podbiegła do taty. Ujął jej rękę i ruszyli w stronę domu.
~*~
Dwie godziny przed planowaną kolacją zabrał się za przygotowanie dania, a Felicity ochoczo mu pomagała. Nie miał jeszcze zakonnicy w domu, nie wiedział, czy je mięso, czy pije alkohol. Lubił gotować, ale dziś nic mu nie wychodziło. Ugotowany na początku posiłek okazał się niezjadliwy, więc zabrał się za gotowanie następnego godzinę przed spotkaniem. Był szczerze zaskoczony, gdy okazało się, że wyrobi się w czasie. Postawił danie na stole i bardzo długo zastanawiał się nad postawieniem wina. Czy to byłby nietakt z jego strony? Nie znał żadnych zasad. Jego rodzice z religią mieli niewiele wspólnego, woleli pić alkohol. Sam nie wiedział wiele więcej od Felicity. Trzymał się myśli, że gdyby Bóg istniał, nie wyrządził by Felicity takiej krzywdy. On nie był dobrym człowiekiem, Bóg mógł go karać. Ale czemu pokarał takie małe, niewinne stworzenie taką stratą? Mama była dla niej wszystkim.
Gdy w domu zabrzmiał dzwonek do drzwi, Olivier stał w kuchni z butelką wina w ręce, wciąż zastanawiając się, czy jest sens stawiać je na stół. Chyba nie powinien, chociaż… Odłożył butelkę wina i uśmiechnął się lekko widząc, z jaką radością Felicity powitała zakonnicę.
- Dobry wieczór – uśmiechnął się lekko. – Mam do ciebie mówić pani, czy siostro? – zapytał.
[A Olivierem nie ;c?]
OdpowiedzUsuńGdy ujrzał ją taką elegancką i… piękną, na chwilę zapomniał języka w gębie. Już nie była zakonnicą uprowadzającą jego córkę, która przekroczyła próg jego mieszkania, ponieważ uległ prośbom córki. Była naprawdę urokliwą i śliczną kobietą, którą równie dobrze mógłby zaprosić do siebie na randkę, ale przecież to nie miało znaczenia. Ona była zakonnicą, a on niewierzącym. Ona była dobra, a on nie do końca. Mógł jedynie na nią patrzeć, zachwycając się jej pełnymi ustami i wielkimi, błyszczącymi oczyma.
Powędrował za dziewczynami do salonu i przysiadł przy stole, obok córki.
- E tam, ślicznie wyglądasz. – odparła Felicity, uśmiechając się do Katji w ten swój charakterystyczny, wesoły sposób. Cała trójka zebrała się do jedzenia. Danie przygotowane przez Oliviera było całkiem smaczne, widocznie miał talent do gotowania. Na środku stołu stał jedynie sok, bo ostatecznie zrezygnował z postawienia wina. Tak naprawdę, wcale nie znał kobiety siedzącej naprzeciwko. Była zakonnicą, a przyszła tu tak ładnie, elegancko ubrana, a nie w habicie. Czy zakonnice nie miały obowiązku noszenia go cały czas? Czy zakonnice w ogóle mogły wychodzić z zakonu? Tak naprawdę niewiele wiedział.
- Miałaś już chłopaka? –zapytała nagle Felicity, przenosząc zaciekawione spojrzenie na Katję.
[Meh, jeszcze tylko godzina :D Jasne, nie mam najmniejszych przeciwwskazań :)]
OdpowiedzUsuńObserwował ją. W jej ruchach było mnóstwo gracji, ale jednocześnie wiedział, że nie posługuje się sztućcami tak jedynie dzisiaj. Była w tym naturalna. Mógłby patrzeć długo na to, z jaką gracją podnosi szklankę do ust, lub zabiera ze stołu sztućce. Mało która kobieta miała w sobie tyle swobody i gracji. Przypominała teraz arystokratkę. Szybko jednak odpędził od siebie wszystkie myśli o niej. Brakowałoby jeszcze tego w jego życiu, by zauroczył się w zakonnicy.
- I nie chciałabyś mieć dziecka? Albo męża? Ja kiedyś bardzo bym chciała mieć dziecko i chłopaka takiego jak tata. – zagadnęła radośnie Felicity, a on uśmiechnął się pod nosem. Zawsze było miło słyszeć takie rzeczy od własnej córki, zwłaszcza, że bardzo się dla niej poświęcał i robił wszystko, by jak najlepiej wspominała swoje dzieciństwo. Chciał, by miała lepsze wspomnienia od niego.
- Felicity, nie powinnaś tak o wszystko wypytywać. Katja na prawo nie odpowiedzieć, to jej prywatne sprawy. – upomniał dziewczynkę, a ta kiwnęła głową skruszona.
[Ok, przypomnę :D]
OdpowiedzUsuńWidział po Felicity, że pomimo ogólnego zaangażowania i energiczności, robi się coraz bardziej śpiąca. W końcu, zazwyczaj chodziła spać około 21-21:30 a ten czas nieuchronnie się zbliżał. Pomimo tego, słuchała zakonnicy z niesłabnącą uwagą, gdy ta opowiadała o swoim życiu. Fellie dziś wyjątkowo nie wypaliła niczego głupiego. Był z niej poniekąd dumny.
Gdy zebrały wszystkie talerze i sztućce po czym zaniosły je do kuchni. Widział po Felicity, że jest coraz bardziej zmęczona, a w zasadzie powieki kleiły jej się niemiłosiernie. Wyglądała, jakby miała zaraz zasnąć na stojąco, ale dzielnie walczyła, cały czas wypytując o coś Katję.
- Felicity, to twoja pora na spanie. – poinformował córkę, a ta ziewnęła przeciągle, po czym, widocznie z bólem serca pokiwała głową. Nie chciała rozstawać się ze swoją nową przyjaciółką. Stanęła w drzwiach swojego pokoju, po czym odwróciła się na chwilę.
- Opowiesz mi bajkę? – zapytała, kierując proszące spojrzenie na brunetkę
[Już jest 22!!! :D]
OdpowiedzUsuńPodsłuchiwał bajkę opowiadaną przez Katję i bynajmniej nie była w tym aż taka słaba jak on. Felicity załamywała się słysząc jego marne bajki, o muchomorku, który stał się człowiekiem, albo o wielkiej książce, którą wszyscy lubili. On się po prostu do tego nie nadawał, a opowiadanie po raz setny bajki o Czerwonym Kapturku stało się nudne już po roku.
Usiadł przed telewizorem, na powrót przyzwyczajając się do wieczornej samotności. Za dnia, gdy biegała wokół niego Felicity i chodził do pracy, czuł się lepiej. Ale teraz… wieczory bywały okropne. Samotność strasznie mu doskwierała. Wydawało mu się, że nie można się do niej przyzwyczaić. Próbował od czterech lat i wychodziło mu to z marnym skutkiem. A odkąd przestał imprezować, wiele z jego znajomości się wykruszyło.
- Nie masz za co przepraszać, to ja powinienem ci podziękować. – odparł, zaskoczony jej słowami. Chyba była bardzo wrażliwa. Już wtedy widział w jej oczach ogromny smutek i żal, po tym, co jej powiedział. – Felicity od zawsze była buntowniczką. Gdy ja nie, ona tak i na odwrót. To nie twoja wina. Zresztą, to ja zachowałem się jak dupek w stosunku do ciebie. Nie powinienem wtedy tak powiedzieć. Tak naprawdę dopiero ty jej poukładałaś w głowie. – przyznał, robiąc jej miejsce, by usiadła obok niego. W ich salonie nie było zbyt wiele miejsca.
- Felicity bardzo przeżyła śmierć mamy, choć chyba jeszcze niewiele rozumiała z tego, co się działo. Strażniczka miała bardzo zły dzień, powiedziała parę słów, które zapadły małej w pamięć… - widać było po nim, że opowiadanie o przykrych wydarzeniach ze swojego życia nie było dla niego wcale takie łatwe – chyba wmówiła sobie, że jej mamy nie ma. No bo skoro jej nie widzi teraz, to jak ma ją kiedyś zobaczyć? Jestem niewierzący, nie wiedziałem, jak o tym z nią rozmawiać. Bałem się, że tylko to wszystko bardziej zepsuję. Moja wiara jest zbyt skomplikowana, by wytłumaczyć istotę śmierci w łatwy sposób. Dopiero ty jej coś uświadomiłaś. Nie chciałem jej puszczać do kościoła, bo chciałem ją chronić. Odkąd z tobą porozmawiała, jest szczęśliwsza. – odparł, obdarzając Katję lekkim uśmiechem.
- Po prostu się o nią bałem. Ale teraz, jedyne co mogę, to ci bardzo podziękować. – wstał.
- Skoro chcesz iść, to cię odprowadzę. Nie ma mowy, byś szła sama przez to osiedle, zwłaszcza o tej porze. – odparł.
[Awwww :D To niech Katja kupi sobie taki strój!
OdpowiedzUsuńhttp://i.imgur.com/1YZMuh8.jpg ]
Była taka niewinna i delikatna. Było w tym coś niesamowicie czarującego. Kobiety, z którymi do tej pory miał doczynienia, były najróżniejsze. Niektóre były pewne siebie, niektóre mniej. Niektóre wskakiwały mu na pierwszej randce do łóżka, a o inne musiał się starać. Ale żadna nie była tak wyjątkowa, jak ona i zabawne, że potrafił stwierdzić to zaraz po pierwszym spotkaniu. Kobiety nie szukały faceta z dzieckiem. Mogły się z nim przespać (choć niezbyt z tego korzystał) bo w końcu ma taką słodką córeczkę, a one na to lecą, ale nie chciały się z nim wiązać. W końcu, dziecko było dla nich przeszkodą. Trzeba było zacząć myśleć w innych kategoriach. Nie ja tylko my. Nie można było uprawiać dzikiego seksu, bo mała mogła się obudzić. Trzeba było wstać wcześniej, by odprawić ją od przedszkola. Nie było czasu na randki – przecież nie mógł zostawić Felicity samej. Dlatego, od śmierci żony stronił od związków. W okresie swojej słabości, gdy wysłał Fellie do dziadków, parę przewinęło się przez jego łóżko, ale były to nieznaczące epizody.
- Nie wiem, ale nie spodziewałem się, że siostry zakonne mogą być tak piękne. – odparł, po czym dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, co powiedział. Chyba nie powinien. Przerwał tą chwilę niezręcznej ciszy panującej pomiędzy nimi.
- Odprowadzę cię – ponowił, obdarzając ją lekkim uśmiechem. Bywał uparty.
Tak naprawdę oboje niewiele o sobie wiedzieli. Ona wiedziała o nim tylko tyle, że jest niewierzącym, ma córkę i jej matka zmarła, a on wiedział o niej tylko tyle, że jest zakonnicą. Nie miał pojęcia, kiedy tak trafiła, ani jak dużo czasu tam spędziła. Chyba faktycznie nie miała wcześniej zbyt dużego kontaktu z mężczyznami, bo po jego komplemencie się zarumieniła, a przecież nowoczesne damy XXI wieku się nie rumienią. Są piękne i o tym wiedzą. A ona, pomimo tego, że przewyższała urodą niejedną z nich, była taka… onieśmielona jego komplementem.
OdpowiedzUsuń- Pół godziny to dużo, zważając na fakt, że musisz przejść przez nasze osiedle. – stwierdził, pomagając jej założyć płaszcz. – Zostawię cię w spokoju, tylko jeśli napiszesz mi smsa, kiedy dotrzesz do domu. W innym przypadku, proszę o sąsiadkę, by doglądała Felicity, a ciebie odprowadzam. Innej opcji nie przyjmuję do wiadomości – uśmiechnął się lekko. Niestety, był nieugięty i uważał odprowadzenie kobiety do domu za swój męski obowiązek. Dzielnica, w której mieszkali, nie była bezpieczna. Wiedział, że gdy tylko uzbiera trochę pieniędzy, przeprowadzą się gdzieś, gdzie będzie bezpieczniej. Tu aż roiło się od ćpunów i psychopatów. Dlatego tak bardzo martwił się o Felicity, gdy zniknęła.
[Seksi zakonnice są zawsze na fali, dla każdego! :D]
UsuńUśmiechnął się lekko, gdy zadała mu pytanie. Kiwnął głową twierdząco.
OdpowiedzUsuń- Okej. Tylko nie zapomnij. I uważaj na siebie. – upomniał ją, po czym przekręcił zamek w drzwiach i przepuścił ją w progu. Zastanawiał się, co takiego skrywała w sobie ta kobieta, że tak go intrygowała. Miała w sobie coś tajemniczego, coś, z czym jeszcze nigdy nie miał doczynienia. Coś, co sprawiało, że chciał ją poznać. Zdobyła sympatię jego córki, a więc zdobyła również jego sympatię.
[Ja jestem ciekawa, co w niej napiszesz :D Ja czekam na jakieś seksowne gify Katji!
Btw. trzeba by coś nowego zacząć :c no chyba, że masz pomysł, jak to pociągnąć]
[Ok, ok. W ogóle, pomysł na postać wzięłaś z pewnego filmu, którego tytuł zapomniałam? :D]
OdpowiedzUsuńZamykając za sobą drzwi, zastanawiał się, co skrywa w sobie ta kobieta. Zamknął drzwi, usiadł przed telewizorem i zdał sobie sprawę, że nie podał jej swojego numeru telefonu, nie miał więc pojęcia, jak się z nim skontaktuje. Zapukał szybko do drzwi swojej sąsiadki, by doglądała Felicity, a sam ruszył na dół po schodach szybkim krokiem, by zdążyć ją jeszcze złapać. Ciekawe, czy w zakonie ktoś się o nią troszczył? Niby było tam mnóstwo ludzi, ale nie miał pojęcia, jak to wyglądał. Czy ludzie w ogóle interesowali się sobą nawzajem? A może, zajęci modlitwą i pracą nie mieli na to czasu?
- Katja! – zawołał za nią, gdy zauważył ją w oddali. Podszedł do niej, poprawiając swój szalik. Tegoroczna zima była wyjątkowo surowa. Aż dziwił się, że Katja nie trzęsie się z zimna, będąc w swojej sukience. – Nie dałem ci swojego numeru telefonu. Skoro już tu jestem, to cię odprowadzę. Do Felicity ma doglądać sąsiadka. – odparł, po czym obdarzył ją lekkim uśmiechem.
- Jak długo jesteś w zakonie? – zapytał, zapinając zamek swojej kurtki, czego nie zdążył zrobić wcześniej.
[Właśnie, ten! Tytuł wypadł mi z głowy. Oglądałam z bratem, więc w sumie… nie oglądałam :/ Jego głupie komentarze nie dawały się skupić :( A ja właśnie robię zadanie z maty :c co nie zmienia faktu, że współczuję sesji]
OdpowiedzUsuń- Twoja przełożona mądrze postąpiła – stwierdził, wsuwając dłonie w kieszenie kurtki. – Wydaje mi się, że trzeba poznać wszystkie opcje, by móc wybrać tą właściwą. Na pewno twoje życie ma jakieś swoje plusy. Ale z drugiej strony… - zastanowił się na chwilę - największe piękno czai się w oczach twojego dziecka. To największe szczęście, jakie może człowieka spotkać. Nic nie wiem o religii, ani o tym, jakim uczuciem jest miłość do… - mogło się wydawać, że te słowo nie chce mu przejść przez gardło – Boga, ale gdy możesz trzymać swoje dziecko w ramionach… Wtedy nie ma żadnych nieszczęść, problemów. Wszystko znika. W momencie wiesz, że możesz dla tego małego stworzenia, z którym jesteś związany więzami krwi, zrobić wszystko. – uśmiechnął się lekko, przywołując do siebie wspomnienie, gdy to pierwszy raz trzymał swoją córkę na rękach. Już wtedy pokochał ją wielką, rodzicielską miłością.
- To jest chyba jeden z największych minusów. – stwierdził. Starał się zrozumieć istotę jej wiary. W gruncie rzeczy, nie miał pojęcia o życiu zakonnic ani o ich mentalności.
[btw daj znać kiedy będziesz szła spać :*]
Usuń- Ja nie rozumiem religii, ale też nie chcę cię krytykować. Po prostu, jak większość ludzi nie rozumiem dobrowolnego zamknięcia w jakimś miejscu. Ty nie znasz innego życia, skoro jesteś w zakonie od urodzenia. Owszem, ten świat ma w sobie pewnie dwa razy więcej zła, niż zakon, ale ma też trzy razy więcej szczęścia. Jadłaś kiedyś sushi? Albo oryginalną, włoską pizzę?. Widziałaś kiedyś morze o zachodzie słońca? Góry okalane chmurami?. Wydaje mi się, że powinnaś to wszystko poczuć, zobaczyć, by móc zdecydować. Jest też parę innych rzeczy, których nie poznałaś, a nie wypada mi mówić o nich z przyszła zakonnicą. Nie chcę cię pouczać, w zasadzie to jestem tylko zwykłym, biednym facetem bez perspektyw, ale trochę tu żyję, dużo przeżyłem, a i tak uważam, że moje życie jest bardziej na plus niż na minus. – uśmiechnął się lekko w jej stronę. Starał się zrozumieć jej decyzję i gdy do niego mówiła, chyba faktycznie powoli oswajał się z jej decyzjami. Nie wiedział, na czym polega miłość do Boga.
OdpowiedzUsuń- Nie jestem samotny. – odparł, uśmiechając się lekko – Mam Felicity, ona wypełnia całą samotność. Całe życie radziłem sobie sam, nikt mi nie pomagał. Nie wierzyłem w Boga, ale wierzyłem w siebie. I dlatego dziś tu jeszcze jestem. – w jakiś dziwny sposób otworzył się przed nią. Miała w sobie coś empatycznego, przyciągającego.
[Ja mam ważny sprawdzian z maty po jutrze :( Jeszcze czekają mnie jutro korki...]
Usuń[Nie wytrzymałabym, jeśli nie zapytam, jaki?!?!? :D]
OdpowiedzUsuń- Sushi to chińska potrawa, ale w mieście jest świetna restauracja. Przeciętne produkty, które razem tworzą połączenie, które jest istnym niebem dla podniebienia. Jeśli będziesz chciała, mogę cię tam kiedyś zabrać wraz z Felicity. – uśmiechnął się lekko w jej stronę. Skoro ona pomogła jego córce pogodzić się ze stratą matki, to miał u niej ogromny dług wdzięczności. Mógł jej w zamian pokazać trochę świata.
- Nie dziwię się, że jesteś rozdarta. Chętnie pokażę ci trochę świata, którego jeszcze nie znasz. Może ci się spodoba i zostaniesz z nami na dłużej. A jeśli nie… to na pewno Felicity będzie smutna, ale przyjdziemy się pożegnać – miał problemy z okazywaniem uczuć. Nie chciał bezpośrednio powiedzieć, że on też będzie za nią tęsknić. Jakby nie patrzeć, znali się zaledwie jeden wieczór, a to nie był dobry fundament do znajomości.
- Samotność jest niezmienna wszędzie. W zakonie i tutaj. Każdy radzi sobie z nią na swój sposób – stwierdził. Była bardzo mądrą kobietą i chyba powoli zaczynał gubić się w jej zaletach.
[przepraszam, ale padam na pysk :( idę spać, dobranoc :))]
[Omg, dzięki tobie znów jaram się wątkiem romantycznym, chociaż zapomniałam już jakie to uczucie :D 6 lat blogowania wypala z człowieka wszystkie wyższe emocje, ale gdy powracają… warto w tym siedzieć :3]
OdpowiedzUsuńTylko, że on miał na myśli nas, jako nas. Przecież córka uwielbiała z nią spędzać czas i nie miał zamiaru jej tego bronić. Nie myślał o nich w romantycznej kategorii, a raczej zależało mu na tym, by Felicity miała kogoś, kto jej pomoże. On starał się jak mógł, ale czasem nie potrafił. Przez pół roku nie potrafił uporać się z traumą córki po stracie matki, a ona załatwiła wszystko jedną rozmową. Jego córka potrzebowała Katji. Nie chciał jej tego mówić, by się tym nie przejęła, ale mała przywiązała się do niej bardzo szybko w bardzo krótkim czasie.
- To jak? Sobotni wieczór ci odpowiada? – zapytał, gdy stanęli przed jej domem. Obdarzył ją uśmiechem, który Felicity ewidentnie odziedziczyła po nim, a miażdżył on wszystkie kobiece serca.
[Miałam na myśli uczucia wyższe* i w ogóle tak sobie to czytam i... beznadzieja :D Zaczynamy nowy :)?]
Usuń[Ja miałam dzisiaj strasznie zabiegany dzień i dopiero teraz spokojnie przysiadłam do kompa, więc obie nic nie straciłyśmy :D Za to jutro też mam luźniejszy dzień. I trochę spóźnione, ale udanej imprezy! Nie spij się, żebyś jutro ze mną wątki pisała, hehe]
OdpowiedzUsuńFelicity ogromnie cieszyła się na spotkanie z Katją. Dla niego, spędzanie z Katją czasu, było dobrą lekcją pokory. Chyba nie tylko córce uświadomiła parę ważnych rzeczy, dzięki niej również zaczął patrzeć na świat inaczej. Może niekoniecznie nagle stał się dobrym chrześcijaninem, ale zaczął interesować się wiarą. Musiała dawać wiele, skoro Katja była taka… dobra. Nieskazitelna. Nie był skłonny do chrześcijaństwa, ale zdał sobie sprawę, że jeśli człowiek zakorzeni sobie coś mocno w głowie, to może odmienić swoje życie. Były to przemyślenia, które od dawna go nie dotyczyły. Przyjmował świat takim, jaki jest. Chciał się tego oduczyć.
Felicity wybrała mu elegancką, białą koszulę, której nie ubierał od wieków i jasne dżinsy. Po ubraniu, otrzymał od córki tyle komplementów, że nie chciał się przebrać, chociażby ze względu na nią.
Gdy ujrzał ją przed restauracją, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że nawet w czarnym golfie wygląda pięknie. Szybko jednak pozbył się tej myśli. Nie chciał, by zawróciła mu w głowie. A z racji, że ostatnio nie miał zbytnio doczynienia z kobietami, nie było to takie trudne. Można było dorzucić do tego również fakt, że Katja się od nich wszystkich różniła, ale o tym starał się nie myśleć.
Gdy Katja pojawiła się przed oczami Felicity, ta ruszyła biegiem w jej stronę. Bał się, że się wywróci, ale jej małe nóżki spisały się na medal. Wpadła w ramiona Katji, a on uśmiechnął się lekko w jej stronę.
- Felicity, pochwal się, czego się ostatnio nauczyłaś – otworzył przed dziewczynami drzwi restauracji, jak przystało na dżentelmena i zajął jedno z wolnych miejsc, podczas gdy Felicity pochwaliła się Katji modlitwą, której nauczyła się na pamięć.
[Przepraszam, ale fatalnie się czuję i odpiszę dziś wieczorem, jeśli mi się polepszy, albo jutro :(]
OdpowiedzUsuńSłuchając jej teraz, zdał sobie sprawę, jak bardzo się różnili. Gdy z nią wcześniej rozmawiał, widział w niej przede wszystkim mądrą i inteligentną kobietę. Teraz, słuchając jej, zdał sobie sprawę, że jej życie od początku jest poświęcone Bogu, a nie ludziom. Że bez codziennej modlitwy nie jest w stanie funkcjonować. Że to Stwórca jest dla niej na pierwszym miejscu, a cała reszta nie ma większego znaczenia. Czy oni byli tylko epizodem w jej życiu? Chwilowym oderwaniem od rzeczywistości, by później mogła wrócić do zakonu z myślą tak, to tego chcę ? Felicity bardzo szybko przywiązywała się do ludzi, ale to Katja w zawrotnym tempie dostała się do jej serca.
OdpowiedzUsuńNiby był z nimi i czasem coś powiedział, ale myślami wydawał się być daleko stąd. Zamówili sushi – dwa zestawy dla dorosłych i jedno dla dziecka. Felicity nieustannie wypytywała o coś Katję, ciesząc się z jej obecności. Niby było wesoło i zabawnie, ale Olivier odezwał się może dwa, trzy razy na cały wieczór, w tym jeden raz składał zamówienie. Wiedział, że Katja nie chciałaby go oszukać, ale w końcu była tu z nimi, sprawiała, że Felicity się do niej przywiązywała, a później, tak po prostu, miała odejść z powrotem do zakonu i o nich zapomnieć?
[Ja się kiedyś przed dwa miesiące chyba naimprezowałam za całe życie, teraz jak mi ktoś proponuje, to mi się nie chce... starość :D I sorka za tą beznadzieję powyżej :(]
Wiedział, że Katja jest dobrą kobietą. Nie chciałaby skrzywdzić Felicity, ani jego. Do tej pory pamiętał ból w jej oczach, gdy powiedział jej, że ma się trzymać od jego córki z daleka. Świat, w którym żyła, był nieskazitelny. Pozbawiony złych ludzi i strat, po których nie można się pozbierać. Miał wrażenie, że bardzo łatwo ją zranić. Bóg nie mógł nieustannie jej pomagać. A ona oddała mu swoje życie już bardzo dawno temu.
OdpowiedzUsuńGdy Katja poinformowała go, że musi już iść kiwnął głową i podał jej kurtkę wiszącą na wieszaku. Pomógł Felicity się ubrać. Wydawał się totalnie pozbawiony emocji, zamknięty na te parę chwil w swoim świecie. Kiedyś tak nie analizował, ale odkąd brał odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale również za Felicity, która była bardzo wrażliwa, zaczął wszystko rozkładać na czynniki pierwsze. Skoro Felicity ostatnio zapytała go, czy Katja może zostać jej zastępczą mamą, dopóki nie zobaczy się ze swoją, miał powód do obaw.
Gdy Felicity usiadła w aucie, poprosił ją by chwilę poczekała.
- Chciałem z tobą porozmawiać. Masz jutro wolny wieczór? – zapytał Katję.
[Szczęściara :D ja też jutro w domu, ale nie wiadomo jak się będę czuła ;c]
W pracy nieustannie myślał o Katji i o Felicity. Nie umiał znaleźć dobrego rozwiązania dla obojga. Wiedział, że Katja musi podjąć decyzję, bo gdyby po dwóch miesiącach regularnego spotykania oświadczyła Fellie że wyjeżdża do zakonu, mała pewnie tak łatwo by się nie pozbierała. Lubili ją wszyscy, ale nikogo nie obdarzyła taką sympatią od samego początku znajomości. Wpatrywała się w Katję jak w swojego bożka i uwielbiała jej słuchać. Cieszył się z tego, ale wiedział, z czym wiąże się przywiązanie do ludzi.
OdpowiedzUsuńZaprosił Katję do małej kawiarni, by móc w spokoju z nią porozmawiać. Gdy ujrzał ją przed budynkiem, nie obdarzył jej szerokim uśmiechem, jak to miał w zwyczaju, a jedynie do niej podszedł.
- Dobry wieczór. Można tak powiedzieć. – odparł i dopiero gdy weszli do kawiarni i usiedli, zaczął mówić.
- Katja, wiem, że jesteś dobrą kobietą i nie chcesz nikogo skrzywdzić. Tylko… - kelnerka na chwilę mu przeszkodziła. Zamówił dla siebie kawę i kontynuował monolog – skoro żyłaś tyle lat w zamknięciu, możesz pewnych rzeczy nie rozumieć. Felicity cię uwielbia, sama to widzisz. Cieszy się na każde wyjście z tobą, pomagasz jej. Masz zupełnie inne podejście ode mnie i pokazujesz jej inne spojrzenie na świat, za co jestem ci ogromnie wdzięczny. Ale musisz wziąć pod uwagę to, że jeśli wrócisz do zakonu za dwa, trzy miesiące, ona będzie za tobą bardzo tęsknić i na tym ucierpi, a już raz straciła bardzo ważną w jej życiu osobę. Nie chcę, by przeżywała to jeszcze raz. – mówił spokojnym tonem, starając się ubierać to, co czuł w jak najlepsze słowa. Od czasu do czasu ich spojrzenia się spotykały.
- Wiem, że jestem bezlitosny w tym, co powiem, ale nie chcę, żebyś się z nami widywała. Póki nie jest za późno, muszę interweniować. Przepraszam. – nie chciał jej skrzywdzić, ale Felicity była jego kochaną córeczką i nie chciał, by przywiązała się do Katji, a później ją straciła.
[Pisz pisz :D 5 zdań to wcale nie aż tak mało!]
Nie spodziewał się, że tak emocjonalnie zareaguje. Starał się jej to przekazać najdelikatniej jak mógł ale… chyba mu nie wyszło. Wiedział, że reszta wieczoru będzie fatalna. Nie chciał, by przez niego płakała. Była wyjątkowa i niepowtarzalna. To on powinien płakać przez nią, był o wiele gorszym człowiekiem od niej, zrobił wiele złych rzeczy. Teraz był pewien, że Katja zamknie się w zakonie i już nigdy jej nie ujrzy, a sama myśl – choć się tego nie spodziewał – łamała mu serce.
OdpowiedzUsuńJej słowa, w ustach kogoś innego mogły wydawać się ironią, ale wiedział, że Katja mówi szczerze. Wolałby, żeby się na niego wydarła, albo wygarnęła mu, jakim dzieciakiem jest. Ale ona robiła wszystko z gracją, nie pozwalając, by poniosły ją emocje. Gdyby tylko nie ten zakon…
[ :( ]
Gdy Katja odeszła, zdał sobie sprawę, jak ważną rolę odegrała nie tylko w życiu Felicity, ale również w jego życiu. Znał ją krótko, ale bardzo szybko go oczarowała, swoją dobrocią i urokiem. Kobiety, które przewijały się przez jego życie, były jej przeciwnością. Wiedział jednak, że muszą się rozstać. Ona musiała wrócić do zakonu, a on do swojego codziennego życia.
OdpowiedzUsuńGdy poinformował Felicity o tym, że Katja wróciła do zakonu, ta rozpłakała się jak małe dziecko. Bał się o jej przyszłość. Bardzo, ale to bardzo szybko przywiązywała się do ludzi, a Katja bardzo szybko stała się jej najlepszą przyjaciółką, którą musiała utracić. Widział ją, jak każdego wieczoru modli się o to, by Katja do nich wróciła. Wiedział, że robiła sobie złudną nadzieję, ale cóż miał na to poradzić?
Pewnego wieczoru siedzieli i oglądali jakąś animowaną bajkę. Gdy usłyszał dzwonek do drzwi, zdziwił się, w końcu nie planował żadnych gości, ale ruszył w ich stronę. Jakieś zaskoczenie go spotkało, gdy ujrzał w progu… Katję. Miał nadzieję, że nie przyszła tylko po to, by się pożegnać, ale po jej słowach był już pewien, że z nimi zostanie.
Bez zawahania przytulił ją mocno do siebie.
- Przepraszam – odparł, odchylając się od niej na chwilę
[Niech zapyta „za co?” plz :D]
- Za to – odparł, po czym przyciągnął ją do siebie i delikatnie pocałował, jednocześnie ręką gładząc delikatnie jej policzek. Tą chwilę czułości przerwał radosny pisk Felicity, która wtuliła im się w nogi. Czyżby faktycznie mogli być razem szczęśliwi? Poukładać sobie życie jak inni, normalni ludzie? Kiedyś sobie tego nie wyobrażał, ale teraz, trzymając Katję w ramionach wydawało mu się to prawdopodobne.
OdpowiedzUsuńPodsadził Felicity, a ta od razu uwiesiła się na szyi Katji. Dawno nie widział jej takiej szczęśliwej. A Katja… Gdyby teraz dała mu wybór – albo biorą ślub, albo ona odchodzi do zakonu, bez wahania stanąłby z nią na ślubnym kobiercu.
[Tak tak! Nawet napisałam komentarz, ale widzę, że się nie dodał… :(]
[Ja też mam ostatnio szczęście trafiać na porypane filmy :D Jeszcze raz przepraszam, że tak długo, ale grypa żołądkowa mnie zabiła na trzy dni, ale już wracam do życia!]
OdpowiedzUsuńBył szczęśliwy. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna. Jego życie nie było wiecznie smutne, ale nie było też pasmem zwycięstw. Miał swoją ukochaną Felicity u boku, ale potrzebował kobiety, która pomagałaby mu to wszystko ogarniać. W końcu, zajmował się wszystkim. Gotował, prasował, prał, sprzątał, zawoził i odwoził Felicity z przedszkola, a w dodatku musiał jeszcze pracować i być rzetelnym tatą spędzającym czas ze swoją córką. Ciężko było te wszystkie obowiązki pogodzić. Wiedział, że Katja byłaby dobrą matką.
- Nie nie nie – Felicity dalej rozpinała płaszcz Katji. Dawno nie widział jej takiej upartej, jakby słowa Katji w ogóle do niej nie dotarły. Uśmiechnął się lekko.
- Zostań na noc. Prześpię się dziś na kanapie. – odparł, pomagając jej ściągnąć płaszcz. Felicity podeszła do kanapy, zabrała z niej swojego różowego królika i zatrzymała małą rączkę na drzwiach do swojego pokoju.
- Idę spać. Papa. – oznajmiła, po czym zniknęła w pomieszczeniu. Spojrzał ze zdziwieniem na Katję, ale jego mina wskazywała na to, że jest szczerze rozbawiony. Widocznie mała chciała, żeby zostali sami.
- Jesteś zmęczona? – zapytał, przenosząc na nią czułe spojrzenie.
- To możemy obejrzeć jakiś film – odparł z lekkim uśmiechem i skierował się w stronę kanapy. Miał problemy z okazywaniem czułości. Czuł się przy niej, na powrót, jak nastolatek. Kobiety, z którymi dotychczas miał doczynienia, nie wymagały starań. Wystarczyło, że położył im rękę na udzie, a wszystko jakoś się toczyło. A jeśli chodziło o Katję, nawet tak nie chciał. Ich relacja była inna. Nie opierała się na cielesności, a chyba na przyjaźni.
OdpowiedzUsuń- To ostateczna decyzja? – zapytał, ujmując jej dłoń i obracając się w jej stronę. Dotykał jej delikatnych dłoni. Jej skóra była zupełnie inna od jego. Przypominała aksamit. Jego skóra była zniszczona pracą.
- Myślę, że Bóg się na ciebie za to nie pogniewa. Szczęście chyba nie jest grzechem. Poza tym, udało ci się wprowadzić uśmiech na twarz Felicity. – przyznał, puszczając jej dłoń. Teraz przeniósł ją na jej policzek; odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy i pogładził policzek opuszkami palców. Po prostu to zrobił, nie myśląc o tym, że może poczuć się osaczona. W końcu, nigdy nie była bliżej z mężczyzną, a nagle zaczął ją dotykać i całować. Wiedział, że potrzebuje czasu.
OdpowiedzUsuńZabrał swoją dłoń, nieco speszony swoim natarczywym zachowaniem i włączył telewizor. Leciał akurat jakiś niezbyt interesujący film sensacyjny, ale i tak nie potrafił się na nim skupić; jego myśli wciąż krążyły wokół Katji i podjętej przez nią decyzji.
[Catherine sprawi wielką przyjemność pogrzeszenie z zakonnicą. Głównie dlatego, że sama jest raczej grzeczną chrześcijanką. Przynajmniej za taką się uważa, o.
OdpowiedzUsuńBo sztuka Boga nie obejmuje.
Co Ty na to? :3
Catherine Acośtamjakaśtameld, za cholerę nie pamiętam nazwiska własnej postaci]
- Spokojnie – odparł, przekrzywiając głowę w jej stronę. – Na razie możesz zajmować się domem, jeśli ci to odpowiada. Mogłabyś zaprowadzać i odbierać Felicity z przedszkola, ogarnąć trochę bałagan i przygotować jej jakiś obiad. Ja będę pracował na dwie zmiany, więc nie będę musiał się już martwić o każdy wydany grosz. W tym czasie możemy poszukać ci pracy, w sumie to słyszałem, że w przedszkolu Felicity poszukują przedszkolanki. Byłabyś idealna do tej roli. – stwierdził, obdarzając ją lekkim uśmiechem. Bardzo się od siebie różnili. Wiedział, że jej dobroć z czasem zacznie go drażnić. Powinna czasem pokrzyczeć, a ona wydawała się niezdolna do tego.
OdpowiedzUsuń[Kiedy odpiszesz :(?]
OdpowiedzUsuńOlivier
[Odzywam się! Nie wiem, czy uda nam się coś jeszcze tchnąć w Oliviera i Katję, ale zawsze możemy spróbować. W razie czego, na Wrocławiu mam fajną postać do oddania, jakbyś się zainteresowała to może napisz na emaila: leanetne@gmail.com]
OdpowiedzUsuńOllie