Aktualnie

Temperatura: 1°-9°C
02.02.2015 - Nieaktywne postaci usunięte
27.01.2015 - Lista obecności zakończona.

Szablon od niekonkretnej.

Zapraszam do zapisów.

sobota, 27 grudnia 2014

"Wspomnienie jest formą spotkania"

     - Tato! To już trzecie takie Święta! Czy tylko Ty jesteś w tym mieście od projektowania?! - dziewczyna trzymała komórkę przy uchu i chodziła podenerwowana do całym domu.
- Nie kochanie, ale jestem najlepszy - usłyszała odpowiedź i śmiech w słuchawce. Mimowolnie i ona uśmiechnęła się pod nosem. Zaraz jednak wydęła usta, tak, jak to miała w zwyczaju podczas grymasów.
- Zdajesz sobie sprawę, że jak zjem to wszystko sama to będziesz miał rudą orkę za córkę? - zapytała powstrzymując śmiech. Jej ojciec nie miał zamiaru niczego powstrzymywać i znowu się zaśmiał.
- Będzie więcej do kochania - odpowiedział wesoło. - Zaproś Alison - dodał.
- Oszalałeś? Ona ma nadmiar rodziny do obskoczenia, chociaż znając życie i tak będzie siedziała z mamą i ojczymem - westchnęła. Odpowiedziała jej głucha cisza. Po chwili ojciec odezwał się lekko spanikowanym głosem  i już zaraz kończyli rozmowę. Cami odłożyła telefon na komodę i spojrzała na wyciągnięte ozdoby choinkowe.
- Dobrze, że nie kupiłam choinki... - mruknęła. Co miała zrobić?t Przecież nie zabroni ojcu iść do pracy. Chwyciła kubek kakao ozdobiony bitą śmietaną i kawałkiem wafelka po czym rozsiadła się na fotelu.

     Stół był już od rana nakryty, dziewczyna mało kiedy długo spała. Opierała się właśnie o jedno z krzeseł i spojrzała na trzy talerze.
- No cóż, najwyżej będę miała dwóch niespodziewanych gości - wzruszyła ramionami i ruszyła do piekarnika wyciągnąć piwne pierożki. Zadowolona włożyła je na półmisek i zaniosła na stół. Właśnie miała siadać do Wigilijnego obiadu, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Macie wyczucie... - pokręciła głową. - Cieszyć się, że nie usiadłam do stołu bo bym strzelała! - krzyknęła zbliżając się do drzwi i otworzyła je gwałtownie.
- Wesołych Świąt! - krzyknął szeroko uśmiechnięty mężczyzna trzymający choinkę w ręce.
- Tata?! - zapytała zdziwiona dziewczyna i otworzyła lekko buzię.
- Kochanie, nie rób tak bo Ci muchy nalecą - uśmiechnął się pod nosem i zamknął córce usta. Zaraz za nim do domu wskoczył, tak na oko, 5-miesięczny dobermanek. Camille rozłożyła ręce, kiedy zwierzak zaczął ją obwąchiwać.
- Co do...? - zaśmiała się i spojrzała na psiaka. Od razu przykucnęła i zaczęła drapać suczkę za uchem.
- Gdzie stawiamy drzewko? - mężczyzna wykukał z salonu i zmarszczył brwi. - Kochanieńka ile razy mówiłem, żebyś nie robiła przeciągu?! - pogroził jej palcem i zamknął drzwi. Dziewczyna spojrzała na niego i wstała uśmiechając się pod nosem.
- Oszust... - powiedziała krótko i poklepała nogę. - Chodź żabko, idziemy coś zjeść - spojrzała na szczeniaka i ruszyła do stołu. Piesek poszedł za nią ślizgając się po panelach. Ojciec również ruszył śmiejąc się głośno.
- To miała być niespodzianka, nie mogłem się wydać - powiedział rozbawiony.
- Udała Ci się! - dziewczyna zatrzymała się i skoczyła ojcu na szyję.
- Hej, hej, chyba już coś jadłaś. Przybyło Cię? - zapytał powstrzymując śmiech.
-Tato! - Cami walnęła ojca pięścią w ramię i zaśmiała się. Szczeniak zaszczekał kilka razy na to małe zamieszanie, jakby chciał ich uspokoić. Rodzinka automatycznie spoważniała.
- Dobra, dobra Nuka - mężczyzna podniósł ręce w górę w geście poddania się. - Już grzecznie siadamy - ruszył do stołu i usiadł, na co szczeniak zareagował zabawnym kichnięciem.
- Przepraszam, że pytam, ale... Kto tu kogo tresuje? - Cami zaśmiała się i również usiadła klepiąc suczkę po łebku.
- Baardzo zabawne - odpowiedział ojciec i z uśmiechem pokręcił głową.

Dopiero po zjedzeniu obiadu zaczęło się przystrajanie choinki. Taki już mieli zwyczaj. Drzewko ubierało się w Wigilię i razem z rodziną. Rodzina Cami była dość mała. Rodzice matki nie odzywali się po utracie córki, a ojcu została jedynie zapatrzona w siebie, bogata siostra. Dziewczynie jednak to nie przeszkadzało, już nie. Kiedyś zazdrościła rówieśnikom i innym dzieciom, że mają chociaż obojga rodziców. Teraz też miewała chwilę, w których brakowało jej mamy. Ojciec jednak dobrze ją wychował, przynajmniej zdaniem dziewczyny, bo spotkała się z podzielonymi zdaniami. Święta spędzone z nim były jedynymi które znała i uważała je za idealne.
- No! Pięknie - skomentował mężczyzna, patrząc na ich wspólne dzieło. Oboje mieli duszę artysty i rękę do tworzenia wizualnych kompozycji więc choinka prezentowała się naprawdę pięknie. Dziewczyna spojrzała na szczeniaka, który widząc swoje odbicie w bombce zaczął śmiesznie się zachowywać.
- Skąd ją masz? - zapytała zerkając na tatę.
- Biedna została przywiązana do drzewa podczas jednej ze śnieżyc, ktoś ją zostawił - pokręcił głową, nienawidził takich zachowań. - Poza tym to nie ja ją mam - uśmiechnął się tajemniczo. Camille spojrzała na niego zaciekawiona. Milczał.
- Czy moja mina nic Ci nie mówi? - zapytała lekko mrużąc oczy.
- A czy masz język? - również zapytał z tym samym uśmiechem. Dziewczyna westchnęła głośno i pokręciła rozbawiona głową.
- A więc kto ją ma? - zapytała powstrzymując szeroki uśmiech.
- Pomyślałem, że to Tobie się przyda. Opowiadałaś o tym napadzie na kawiarnie - wzruszył ramionami. - Poza tym Ty masz więcej czasu - dodał z uśmiechem i nic więcej nie zdążył powiedzieć, bo córka zatkała mu buzię rudymi kudłami. Przytuliła go mocno, na co on zaśmiał się radośnie.
- Dziękuję tato! - cmoknęła go w polik i ruszyła do szczeniaka. - Nuuka! Witaj w domu! - zaśpiewała jej podnosząc na rękach do góry. Po chwili spojrzała na żółtawą plamę przy choince. - Nuka! No wiesz ty co! - zaśmiała się i spojrzała karcąco na zwierze.
- Widzisz, już znaczy teren - ojciec również się zaśmiał i pogroził psiakowi palcem. Suczka po prostu wtuliła się w szyję nowej właścicielki i pisnęła cicho rozczulając tym i Jerry' ego, i Camille.

Dziewczyna siedziała na kanapie popijając grzańca. Patrzyła na śpiącego szczeniaka i uśmiechała się delikatnie. Po chwili dołączył do niej ojciec. Trzymał w ręce dwie nie małe paczki.
- Popatrz no co znalazłem pod choinką - pokazał paczuszki córce i znowu uśmiechnął się pod nosem. Cami zaśmiała się i odstawiła kubek na stolik. Chwyciła obie paczki na raz i położyła sobie na kolanach.
- Dobrze szukałeś pod tą choinką? Bo chyba jednej paczki brakuje - tym razem to ona uśmiechnęła się tajemniczo. W oczach ojca pojawiły się rozbawione iskierki i niczym mały chłopiec pognał do świątecznego drzewka. Dziewczyna w tym rasie rozpakowała pierwszy prezent. Album. Uśmiechnęła się i otworzyła go. Uśmiech zbladł, a oczy zaszkliły się. Album był cały zapełniony. Jednak nie tylko zdjęciami. Owszem, od zdjęć się zaczynał, i to od zdjęć rodziców Camille. Zdjęcia z koloni, na których się poznali. Później zdjęcia z ich różnych spotkań. Kilka ze ślubu i z okresu ciąży jej matki. Kiedy dziewczyna oglądała album jej ojciec stał za kanapą i przyglądał się, również z lekko zamglonymi oczyma. Kiedy skończyły się normalne zdjęcia dziewczyna zobaczyła zdjęcia USG. To była ona, jeszcze w brzuchu mamy. Zaśmiała się i otarła polik, kilka łezek spłynęło po nim. Kolejne zdjęcia przedstawiały Cami jako noworodka, przedszkolaka i uczennice. Przeplatały się one z dyplomami, nagrodami i różnymi papierkami związanymi z jej osobą. Dziewczyna zamknęła album i spojrzała na ojca, który właśnie usiadł obok. Jedną ręką chwycił jej dłoń, a drugą przetarł kolejną osamotnioną łezkę córki. Przytuliła się do niego.
- Dziękuję - wyszeptała. Nie była smutna, po prostu wzruszona. Pierwszy raz poczuła się jakby mama była tutaj obok. Jakby Święta spędzili całą rodziną. Z tego smętnego stanu wyrwała ich Nuka. Szczeknęła i wskoczyła na kolana pani, zaczęła lizać jej słony od łez polik i popiskiwać. W salonie rozniósł się głośny śmiech ojca i córki. Pogłaskali suczkę rozbawieni. - Bardzo trafiony prezent - skomentowała dziewczyna.
- Bardzo wdzięczny, to na pewno - dodał ojciec i zaczął rozpakowywać swój prezent. Camille również dobrała się do drugiego prezentu. Znalazła tam sięgający do połowy pośladków, kaszmirowy sweterek pasujący idealnie do jej oczu. Od razu ubrała go na siebie i zaczęła paradować po salonie i wygłupiać się to z psiakiem, to z tatą.

     Dzień zakończyli przy telewizji. Oboje nie zasiadali do niej często, więc wyszukali jakiś ciekawy film, rozłożyli kanapę i nakładając sobie pełne talerze jedzenia komentowali akcję. Przy trzecim filmie oczy Camille zaczęły lekko opadać i mimo bronienia się przed snem po prostu zasnęła. Nuka ułożyła się w jej nogach, a ojciec przykrył ją ciepłym kocem i pocałował w czoło. Zostawił jeszcze włączony telewizor. Wiedział, że gdy go teraz wyłączy zbudzi córkę. Położył się w jej pokoju z lekkim uśmiechem i zasnął. Dzień był bardzo udany. Niestety jutro po śniadaniu musi uciekać.
__________________

[ Dzięki, jeżeli ktoś przeczytał. Wiem, może wydawać się lekko niedokończone, ale uważam, że opis jednego dnia Świąt wystarczy :)]

6 komentarzy:

  1. Bardzo przyjemnie się czytało. Nie wyłapałam błędów, ale nawet ich nie szukałam. Takie to ciepłe i fajne było, o :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Dziękuję bardzo ^^ Tak mnie natchnęło, tyle tych smutnych opowiadań/postaci ostatnio, wdów/wdowców, kobiet po poronieniu itp. że musiałam napisać coś pozytywnego :)]

      Usuń
  2. Czytało się przyjemnie, rzeczywiście jest to miła odmiana od tekstów przesiąkniętych tymi mniej pozytywnymi emocjami. Parę błędów się wkradło, ale nie zaburzały całości tekstu. A takich świąt i prezentów tylko pozazdrościć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Notka bardzo pozytywna! I cóż... Chyba tylko tyle mogę powiedzieć :D Bardzo mi się podobało, a całość czytało się szybko, prosto i przyjemnie ;) Czekam na więcej Twoich notek! :D ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Ciesze się ^^ a co do notek to bez obaw. Będzie ich sporo heh.]

      Usuń