Aktualnie

Temperatura: 1°-9°C
02.02.2015 - Nieaktywne postaci usunięte
27.01.2015 - Lista obecności zakończona.

Szablon od niekonkretnej.

Zapraszam do zapisów.

sobota, 3 stycznia 2015

Kwintesencja nicości.

#000000 & #ffffff
Jason Lahane
24 lata
1 u Kinseya
początkujący redaktor
nowojorczyk na wygnaniu


Są różne szkoły, ale jedna z nich mówi, że nigdy nie jest za późno. Mnie się podoba ta szkoła. Co mówi, że nigdy nie jest za późno.

~ Edward Stachura 

______________
Wszystko co skomplikowane,
niszczycielskie,
patologiczne,
erotyczne.
Faworyzuję.

203 komentarze:

  1. [Hej. hej :D Witam i zapraszam do wątku. Czy Jason chciałby taką przyjaciółkę/koleżankę jak Alison? Jeśli tak to miałabym pewien pomysł ^^ ]
    Alison Merrick
    Świetne zdjęcie! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. [ W takim razie witam ponownie! Jak chcesz wątka, to choć do Claudii, bo jej ich brakuje :D ]

    Administracja/Claudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ O mam nawet pomysł. Chcesz współlokatorkę? ]

      Claudia

      Usuń
  3. [ Ładna buźka, fajny zawód. Cześć i czołem kluski z rosołem. Pomącimy trochę w zyciu naszych postaci?]

    Veronica

    OdpowiedzUsuń
  4. [Pan ze zdjęcia- cudo! Przywitać się przyszłam i zaproponować jakiś wątek. Może niekoniecznie szpitalno-lekarski, bo takich już pełno. No chyba, że coś fajnego nam się uda wymyślić. Zapraszam, jeśli masz ochotę ;)]
    Maricel

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Chodź do Anayi lub Cory to coś stworzymy ^^]

    OdpowiedzUsuń
  6. Alison i Jason się przyjaźnią. No i Alison pokłóci się z Delmo i ten wywali ja z domu. Alison przyjdzie do Jasona, bo nie miałaby gdzie się podziać. No i rano obudzą się w łóżku razem. Czy do czegoś dojdzie, czy nie zostawiam Tobie :-D]
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Im mniejsze mieszkanie tym bardziej pasuje do C. I relacja też mi odpowiada.
    Jeszcze mam takie coś, że C. kiedyś zobaczyłaby go z facetem, więc uznałaby, że jest gejem. Dlatego nie krępowałaby się J., biegałaby przed nim bez spodni, albo pytała o radę, czy w tym staniku jej piersi dobrze wyglądają. A później nagle w jakiś skomplikowany sposób dowiaduje się, że lubi też kobiety i oczywiście by się na niego wkurzyła, albo nie wiem :D ]

    Claudia

    OdpowiedzUsuń
  8. [Szczerze to ja mam podobnie. No ale nic, wyzwania są potrzebne.
    Jeśli szpitalny, to jakiś śmieszno-tragiczny wątek z jakimś nagłym wypadkiem... to mi się marzy. Po pijaku ktoś zapiął sobie kłódkę na uchu czy wbił sobie widelec w bliżej nieokreślone miejsce. No ale to może innym razem mi się uda :D
    Fajnie by było gdyby się znali. Relacje też niekoniecznie żeby były jakieś złe, lubimy ludzi. Mogli poznać się np. kiedyś na jakiejś imprezie czy dla odmiany- szpital, kiedy po pobiciu trafił na SOR, a ona akurat miała dyżur. Chyba myślimy dalej coś, nie?]
    Maricel

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Też kocham zdjęcie w karcie Anayi. A teraz kilka wskazówek aby było łatwiej Ci coś stworzyć. Pierwsza z nich to to, że An jest osobą niewidomą. Dwa to ma pierścionek zaręczynowy na swoim paluszku. Ale założenie tej postaci jest takie, że bardzo boi się ślubu. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego, że jest całkiem atrakcyjną kobietą i, że ktoś zwraca na nią uwagę w sposób w jaki żaden mężczyzna poza jej narzeczonym nie patrzył. Dlatego zrobiłabym jakieś flirtowanie, chłopak starałby się pokazać An świat w zupełnie inny nieco odważniejszy sposób. Starałby jej się uświadomić, że jest wartościową kobietą. No chyba, że masz lepszy pomysł. ]

    Anaya

    OdpowiedzUsuń
  10. [Dużo nowych twarzyczek i to dobrze, bo powoli odrabiam wszystkie wątki od których zostałam odciągnięta przez świąteczną gorączkę i mam czas także dla najnowszych przybyszy. Witam!]

    Andrea R.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Dobrze jest :-D]

    - Wynos się stąd! - Krzyknał Delmo, a Alison stAnęła niczym wmurowana. Nawet Holly, która nigdy nie brała udziału w ich klotbiach wyjrzala przez drzwi. - Wypieprzaj z mojego mieszkania - warknal, a ruda szybko uciekła do swojego pokoju. Do małej torebki wpakowala najpotrzebniejsze rzeczy i opuściła mieszkanie Rossiego.
    Od razu poszła do Jasona. Spojrzała na niego jednak nie chciała mówić co się stało. Napila się wódki i humor jej wrócił.
    Kiedy otworzyła oczy wspomnienia w nią uderzyły. Pamiętała jego dotyk, słodkie pocałunki i ogromną chęć na zrobienie kolejnego kroku. Pamiętała również jak niezdarnie się rozbierali jednak nie potrafiła powiedzieć czy się kochali, czy nie.
    Ostrożnie wyswobodzila się z objeć przyjaciela. Spojrzała na niego.
    - Masz malinkę - mruknela, wskazując miejsce na jego szyi.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  12. [Jaki przystojny pan na zdjęciu, witam serdecznie ]
    Elysse

    OdpowiedzUsuń
  13. Ich relacja zdecydowanie nie należała do łatwych. Bo niby się lubili, niby potrafili rozmawiać godzinami, niby wszystko było super świetnie. Tylko, że po zachodzie słońca. Za dnia kłócili się o wszystko. Jedynymi spokojnymi dniami były te, w które przynajmniej jednej osoby nie było w mieszkaniu. Byli jakąś nową odmianą wilkołaków czy coś. Bo dlaczego nie potrafili spędzić razem miłego popołudnia, ale wieczory to i owszem? Dziwna to była para. Ale w sumie, Claudia nie narzekała. Wiedziała, że jeśli będzie tego potrzebować, to nie ważne, jak bardzo by się chwilę wcześniej nie zwyzywali i tak jej pomoże. Ona też by mu pomogła.
    Tego dnia siedziała w domu zbyt zmęczona na cokolwiek. Jason przyprowadził sobie jakąś koleżankę, na co nie zwróciła większej uwagi. Miał przecież do tego prawo. Spokojnie dalej nudziła się na kanapie. Później zgłodniała, więc zrobiła popcorn (nie ma to jak pełnowartościowy posiłek). Właśnie dlatego weszła do jego pokoju. Skoro oglądali film, a nawet przez myśl jej nie przeszło, że mogliby robić coś innego, pewnie też chętnie by coś przegryźli. Zdziwiła się, to mało powiedziane, gdy zobaczyła ich w jednoznacznej pozycji. Dobrą chwilę zajęło jej zarejestrowanie wszystkich faktów i zrozumienie tego co się właśnie stało.
    Była pewna, że jest gejem. Może naoglądała się za dużo filmów i serialów, gdzie gej-przyjaciel był obowiązkowym "wyposażeniem", ale i tak! Dałaby sobie rękę odciąć, że Jason woli facetów. Nigdy nie przyprowadzał kobiet. Doradzał jej w kwestii bielizny... Boże, biegała przed nim praktycznie naga! No i przecież nigdy nie wyprowadził jej z błędu, a doskonale wiedział, że uważa go za homoseksualistę!
    Zdenerwowała się. Odrobinkę. Bardzo. Była wściekła. Wkurwiona nawet.
    Kiedy wszedł do kuchni, rzuciła mu tylko mordercze spojrzenie. Chciała go ignorować. Ale cały misterny plan poszedł w pizdu, gdy usłyszała jego wyjaśnienia.
    - Trochę minąłeś się z prawdą?! - powtórzyła po nim wściekła, podnosząc głos. - Biegałam przy tobie praktycznie naga! Mogłeś wtedy coś wspomnieć, a nie kazać mi zmieniać staniki dziesięć razy, żeby wybrać najlepszy! - przypomniała mu, choć chyba o tym pamiętał.

    OdpowiedzUsuń
  14. [Hej!
    Twoja postać ma bardzo ciekawy zawód. Trzymam kciuki, żeby dobrze mu się pracowało w Modenie i by znajdował wiele fajnych tematów. Plus dużo wąteczków i dużo weny na nie! :)
    Zapraszam jakby co, w wolnym czasie, pod karte Cesare]

    Cesare

    OdpowiedzUsuń
  15. [Dzień dobry! Coś mnie urzekło w zdjęciu na tyle, żebym (bo ja tu sobie dzielnie wegetuję) przyszła powitać i życzyć wielu ciekawych wątków, tym bardziej, że jak napisała wyżej Czerwona Jarzębina, ma interesujący zawód. ;3 Jakieś szanse na to, że zainteresowałby się włoską duszyczką w postaci mojej Edith na tyle, żeby się dało sklecić wątek?]

    E. Henson

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Przyjaźnili się przecież. A seks mógł wszystko skomplikować. Ponadto nie była pewna czy na pewno doszło do czegoś więcej. Pamiętała pocałunki - słodkie i namiętne. A także jego dłonie błądzące po jej ciele. Podczas seksu zawsze wykazywała się niezwykłym egoizmem. Pragnęła być zaspokojona podczas gdy sama wykazywała dość mało inicjatywy, aby zadowolić swojego partnera. Zazwyczaj nikomu to nie przeszkadzało, bo wszyscy jej partnerzy znali Rudą. Jason również ją znał. I to jak nikt inny. Zazwyczaj jednak widziała go półnagiego kiedy starał się wyrzucić swojego nocnego partnera bądź partnerkę z łóżka. Oj momentami Alison bywała naprawdę wredną osobą.
    - Nie mów o tym nikomu, proszę - powiedziała w końcu cicho. Położyła się na poduszkach i oparła głowę o jego ramię. Zamknęła na moment oczy. - Nie chcę aby przez moje pijaństwo i zły humor coś się popsuło - dodała, tłumacząc swoje zachowanie. - Co pamiętasz ostatnie?
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  17. [Na dobry pomysł zazwyczaj muszę sobie zapracować, więc pozwól, że zadam parę pytań. Myślisz, że jego praca mogłaby sprowadzić w jakiejś sprawie Jasona do biura turystycznego, hotelu czterogwiazdkowego czy pomiędzy zabytki Modeny? Nie wiem, jakby inaczej ich połączyć jeśli nie przez pracę - cóż, może Ty coś masz.]

    Andrea R.

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Mega urocze zaczęcie to Ci muszę przyznać ! Zrobimy tak, że ten wątek był jak jeszcze Anaya mieszkała na swoim starym mieszkaniu bo teraz przeprowadza się powoli do swojego narzeczonego :> ]


    Odkąd poszła na studia jej życie bardzo się zmieniło. Nabrała pewności siebie a chwilę przed tym związała się ze swoim narzeczonym, Silasem. Nabrała nieco pewności siebie, nie bała się już tak ludzi. Miała z nimi wyrównywane szanse i jak się okazało skończyła studia z dyplomem tak samo jak oni. Pracowała w zawodzie co było dla niej szczytem marzeń, ponieważ mimo swojej wady mogła pomagać ludziom i przynosić im ulgę. Pomagała im dotykiem, jej jednym z ważniejszych narządów poznawania świata.
    Często chodziła do jednej kawiarni niedaleko swojego miejsca zamieszkania, ponieważ po pierwsze znała lokal od a do z to jeszcze obsługa zdawała sobie sprawę, że jest osobą niewidomą i zawsze o nią szczególnie dbała. Zawsze talerz i kubek był w tym samym miejscu i nie było problemu, że coś stłucze. A odliczając kroki mogła normalnie dojść do drzwi nie potrzebując niczyjej pomocy. W końcu nigdy ale to przenigdy nie chciała chodzić z białą laską, obiecała to sobie. Tym by pokazała, że jej brak wzroku wygrał, a An nie była taką osobą, która szybko się poddaje.
    Goldman często jej mówił, że jest piękną kobietą. Nie wierzyła mu do końca, w końcu takie rzeczy się mówi kobiecie, z którą się jest, prawda? Ona nie potrafiła określić do końca piękna, słyszała o tym jak ludzie je określają. Ona dotykając kogoś może powiedzieć jakie ma włosy czy ma prosty nos. Zapach unoszący się od osoby też dużo dla niej znaczył ale głos był najważniejszy. To z niego wyczytywała wszelkie emocje gdy nie czuła czyjeś pracy mięśni.
    Anaya sama nie wiedziała dlaczego zgodziła się na rozmowę z nieznajomym mężczyzną. Nie miała tego w zwyczaju, w końcu nikt tak po prostu się do niej nie dosiadał. A gdy już to robił i zdawał sobie sprawę z jej defektu szybko uciekał pod byle pretekstem. Brunetka miała to do siebie, że nie uśmiechała się za często, ponieważ uważała, że może to robić w brzydki sposób. Zawsze była ubrana w jednolite kolory, wygodne buty a w torebce miała okulary przeciwsłoneczne. Długie włosy były rozpuszczone a oczy nie mające jakiegokolwiek wyrazu podkrążone. Rzadko zdarzało się, że jej partner ją pomalował.
    Nie wstydziła się mówić o swoim życiu, przecież było bardzo dobre. Była otoczona osobami, które ją kochają. Nawet nadopiekuńcza matka zaliczyła się do ich grona. Jej żywot był ciągłą walką. Sama Jorgen mawiała, że nie mogła sobie wymarzyć lepszego życia mimo iż nigdy nic nie ujrzała. Było jej z tym dobrze.
    Spotkania z Jasonem były bardzo miłe. Miło się im spędzało czas, rozmowa zazwyczaj się kleiła. Uważała go za miłego człowieka, nie wyczuwała w jego głosie fałszywości. Akceptowała również jego dziwne pomysły, na które wpadał aby dziewczyna mogła chociaż trochę ujrzeć tego co chciał jej pokazać.
    Jego telefon trochę ją zdziwił, ponieważ było sobotnie deszczowe popołudnie i raczej żaden człowiek o zdrowych zmysłach nie chciał wychodzić z domu. Sama An siedziała w domu na kanapie i czytała nową książkę, którą dostała od koleżanki z pracy. Jej narzeczony był w pracy a ona sama powinna pakować kartony ale nie miała na to jakoś siły. A może starała się nie myśleć o tak dużej zmianie w swoim życiu?
    Siedzieli obok siebie na kanapie. Anaya jak zwykle siedziała wyprostowana a swoje dłonie miała ułożone na udach. Na jej ramionach spoczywał czarny rozpinany sweter i rozpuszczone włosy. Jego pytanie trochę ją zdziwiło. Można było to dostrzec po jej minie i po tym jak odruchowo zmieniła położenie rąk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Raz czy dwa.. - powiedziała krótko a potem mężczyzna dodał coś takiego, że zbiło ją to całkowicie z tropu. Słuchała go bardzo uważnie. Niby poznawała w ten sposób wiele osób, ale zazwyczaj był to ktoś bliski rodzinie jej czy Silasa. No i oczywiście koleżanki z pracy i kilka osób na studiach, ale dla nich to było raczej atrakcją niż chęcią poznania zwyczajów An. I jeszcze słowa to dla mnie ważne spowodowały, że głośniej przełknęła ślinę.
      Siedziała do niego nadal bokiem lecz odwróciła się bardziej w jego stronę. Jej spojrzenie było skierowane gdzieś obok jego twarzy, często tak miewała. Wysunęła w jego kierunku lekko dłoń.
      - Nakieruj mnie. - powiedziała zupełnie poważnie. Przecież nie miała zamiaru go całego obmacywać albo trafić mu palcem do oka czy nosa.

      Anaya

      Usuń
  19. [To niech będzie pobicie, zacznijmy od początku ;)]
    Maricel

    OdpowiedzUsuń
  20. [Też mi się wydaje, że mogłoby być ciekawie, dlatego oczywiście, że chcę - w końcu sama zaproponowałam! ;D Pomysłu na relację, co prawda, nie mam, ale jestem za to bardzo ugodową osobą i pójdę na wszystko, co mi zaproponujesz, więc wszelkie (nawet dzikie) fantazje wchodzą w grę (patologie też, lubimy bardzo). Marzy Ci się coś dla niego? :D]

    E. Henson

    OdpowiedzUsuń
  21. Każdy jej wybuch i każda kłótnia jaką mu urządzała była w pełni uzasadniona. Nigdy nie chodziło tylko o to, że się jej nudzi, albo ma okres i wariuje... No może tylko czasami. Ale on też nie był bez winy. Sam niejednokrotnie wszczynał awantury, choć zazwyczaj to ona krzyczała, a on tylko sobie żartował. Tak jak na przykład teraz. Była naprawdę wściekła, zaś on nic sobie z tego nie robił. Czym tylko bardziej ją denerwował. Ale i tak nie chciała go wymieniać. Wiedziała, że na kogoś innego denerwowałaby się tylko bardziej. Jason przynajmniej znał tą jej "mroczną stronę" i potrafił sobie z nią radzić.
    Właśnie dlatego było jej wstyd i była zła. Opowiadała mu o wszystkim. Był jej koleżanką. Skarżyła się nawet czasami na nieudanych kochanków, czego przecież w życiu by nie zrobiła, gdyby wiedziała, że nie jest gejem.
    - Jesteś dupkiem. Jesteś największym dupkiem na całym świecie - poinformowała go, a by wiedza lepiej się przyswoiła uderzyła go kilkakrotnie gazetą. - I właśnie to mnie martwi, że go sobie zachowasz. Nie powinieneś nawet o tym myśleć. Powinieneś lubić facetów i tylko facetów, a nie... Boże. Głupi jesteś. Nie powinieneś wiedzieć o mnie połowy rzeczy, o których ci powiedziałam! - zaczęła nadawać, dalej na niego zła. Choć po części była też zła na samą siebie i swoją głupotę. Mogła się jakoś domyślić tego, że nie jest gejem. Nawet jeśli nie wiedziała jak.

    OdpowiedzUsuń
  22. [Uh, Sofia zniknęła? czy ja jestem ślepa xD
    Poza tym z jakiego bloga się znamy z red light, miałaś tam Maxa o ile dobrze pamiętam ;)]

    Ciro

    OdpowiedzUsuń
  23. [ Myślałam nad tym nowojorczykiem na wygnaniu i wiesz co? A nie wiesz to ja powiem- otóż mogliby znać siw od małych berbeci tyle że ona wyjechała do swojej matki do Londynu i pum juz sie nie znają. A tu nagle po X latach spotykają sie przez zupełny przypadek w mieście, gdzie żadne nie spodziewało się spotkać tego drugiego i to w nowym, starszym wydaniu. A że Veronica od miesiąca byla wolna, on też to zaczęli ze sobą sypiać, tyle ze nie jak normalni ludzie w domu, wieczorem. O nie to by było za nudne. U niej w pracy, u niego w redakcji, w starych schowkach - uzależnili się od dreszczyku emocji i seksu bez zobowiązań aż tu nagle Veronica, z powody znalezienia sobie potencjalnego kandydata na partnera, przestała siw angażować w ich znajomość, często odpływała w jego towarzystwie itp. Poza tym możemy dorzucić coś w kawiarni w której pracuje Veronica lub jakąś akcje z koncertu czy imprezy po koncercie, sprzeczka, bójka czy coś w ten deseń ]

    Veronica

    OdpowiedzUsuń
  24. [ Boże jak ja to wszystko sobie wyobrażam fajnie *_* Taki łobuz będący kimś lepszym przy mojej Jorgen, cudowne uczucie ! Teraz zmykam do znajomych ale potem odpiszę bo teraz mam góra z 20 minut do wyjścia a nie chcę aby odpis ssał sam sobie. ]

    najszczęśliwsza autorka Anayi

    OdpowiedzUsuń
  25. [Witam Amerykanina :) M ucieszyłaby się, mogąc porozmawiać z kimś po angielsku, a nie tylko po włosku.]

    M.L.

    OdpowiedzUsuń
  26. Alison spojrzała na swoją bieliznę. Nie była ona zbyt dobra. Majtki w Myszkę Miki i stanik w kropki raczej do najseksowniejszych nie należał. Jednakże nie to było ważne. Nie szła tutaj, aby uprawiać seks z przyjacielem. Została wyrzucona z domu i teraz nie miała się gdzie podziać. Mimo to jakoś nie potrafiłą się tym teraz przejmować. Spojrzała na chłopaka i delikatnie przejechała dłonią po jego policzku.
    - Mi się pamięć kończy na tym, że.... - zacięła się, robiąc się uroczo czerwona. Niestety temat seksu nie był jej ulubiony, I niemal zawsze robiła się tak czerwona jak teraz. - Tam... mnie całowałeś - mruknęła, wzrokiem uciekając gdzieś po pokoju. Wolała to, niż patrzenie mu w oczy. Jeśli już coś robili, to to robili. A nie o tym rozmawiali i prowadzili długie dyskusje. Jason był jej przyjacielem i doskonale wiedział, że jeśli chodziło po poważne rozpatrzenie tego tematu to Alison była bardzo marną rozmówczynią. Robiła się czerwona, plątał jej się język i nie wiedziała co powiedzieć
    - Chyba się cieszę, że do tego doszło - pwoiedziała po angielsku, całkowicie zapominając, że on również pochodzi z Ameryki. A to wszystko jego wina!
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  27. [Ah, Jason przyjemniejszy, chociaż pani była śliczna :D
    Miałam tam Michaiła Aristowa, urwał nam sie tam wątek, a żałowałam bo relacja była fajna ;)]

    Ciro

    OdpowiedzUsuń
  28. Oczywiście, że zapomniała, że Jason pochodzi z Ameryki. Chociaż to dziwne, bo był jedną z niewielu osób, z którymi mogła porozumieć się w swoim ojczystym języku. Było to wspaniałe uczucie. I kiedy nie chciała, aby jakiś Włoch ich usłyszał, to mówiła właśnie po angielsku. A teraz? Teraz nie potrafiła trzeźwo spojrzeć na sprawę. Zrobiła się jeszcze bardziej czerwona kiedy dotarło do niej to wszystko.
    - Nie - skłamała prędko. Zamknęła przy tym oczy, dzięki czemu Jason łatwo mógł się domyślić, że skłamała. Pamiętała moment w którym zaczął ją tam delikatnie całować. Jak zaczęła się przed nim wić i jęczeć z rozkoszy nie mogąc w żadnym stopniu zapanować. Pamiętała również, że podczas krótkiej przerwy patrzyła mu w oczy. Te szare tęczówki, w które wpatrywała się teraz i które przypominały jej o tamtym zbliżeniu. A potem była tylko ciemność. Nie pamiętała nawet czy zdołała dojść, czy może zasnęła w połowie.
    Delikatnie uniosła ręce i ułożyła je na jego ramionach. Powoli przejechała nimi po nich. Starała się przypomnieć sobie coś więcej, jednak nie mogła. Nic nie przychodziło jej do głowy.
    - Nie... nie wiem - wydukała cicho. - Z tego co pamiętam było dobrze i... a... e...emmm... - zaczęła się jąkać, nie wiedząc co powiedzieć. Nie mogła również zebrać myśli, aby ułożyć jakąś sensowną wypowiedź. Zrobiło jej się gorąco, a rumieńce objęły teraz całą twarz.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  29. [Ciesze się, że pamiętasz ruska! :D Relacja cudowna, nigdy już na takim poziomie nie udało mi sie relacji utrzymać T__T aż wróciłabym z chęcią do tych postaci, tych pomysłów ;p
    poza tym, może tutaj stworzymy wątek między panami?]

    Ciro

    OdpowiedzUsuń
  30. - Nie przepraszaj - powiedziała prędko. NIe miał za co jej przepraszać Byli dorośli (powiedzmy) i nawet pod wpływem alkoholu wiedzieli do czego to wszystko prowadzi.Alison nie żałowała tego, iż w pełni mu się oddała. A wręcz przeciwnie! W pewnym stopniu cieszyła się, że do tego doszło. Do tej pory czuła cudowne dreszcze, które rozchodziły się po jej ciele kiedy na nią patrzył i gładził ją po policzku. Sądziła jednak, że nie dała rady w pełni zadowolić chłopaka i teraz to on żałuje, że w ogóle podjął się takiego działania. Jego kolejne słowa tylko utwierdziły ją w tym przekonaniu. Zachciało jej się nawet płakać, ponieważ po raz pierwszy od bardzo dawna poczuła się tak... tak bezużyteczna, że chciano o niej jak najszybciej zapomnieć. Nie chciała pokazywać tej słabości, a kiedy już chciała wymknąć się do domu, uświadomiła sobie, że przecież nie ma dokąd wracać. Rossi wywalił ją z mieszkania i raczej nie pozwoli jej tak prędko wrócić.
    - Chciałabym o wszystkim sobie przypomnieć - powiedziała cicho, dość nieśmiało można powiedzieć. A to była wielka nowość, bowiem Alison mało kiedy bywała nieśmiała. Właściwie to prawie wcale. - Nie wiem czy teraz potrafię udawać, że wszystko jest tak jak dawniej... - wyznała cicho. - Po pijanemu podobno robi się to czego na trzeźwo się nie zrobi z powodu strachu - mruknęła.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  31. [O tak, relacja nie do powtórzenia, Oni za dobrze się dobrali ;)
    Cieszę się, że jak mówisz musimy coś skręcić :D
    Nich się znają, a co! ]

    C

    OdpowiedzUsuń
  32. Przez życie panny Merrick przewinęło się bardzo wielu mężczyzn. Przez łóżko o wiele, wiele, wiele mniej. Swoich seksualnych partnerów mogła zliczyć na palcach jednej ręki jednak nie żałowała takich decyzji. Mimo wielu miłości jeszcze żaden nie powiedział jej takich słów jak przed chwilą Jason. Wmurowało ją. Dosłownie ją wmurowało i nie potrafiła przez chwilę nie wiedziała co powinna mu odpowiedzieć. Przez dłuższy czas błądziła palcami po jego policzkach, co jakiś czas zahaczając o usta. W końcu udało jej się zebrać myśli na tyle, aby obmyślić pewien plan.
    - Nie jestem dobra w łóżku - zaczęła - nie mogę cię jednak zmusić abyś o tym zapomniał. Mogę cię prosić, abyś nikomu o tym nie trąbił na prawo i lewo. Nie myślałam o tobie w ten sposób wcześniej. Kiedy wczoraj cię zobaczyłam bez koszulki... - zacięła się. Znów zrobiła się czerwona. - A teraz mnie pocałuj. Chcę sobie przypomnieć wszystko z nocy - szepnęła. Dłoń ułożyła na jego karku. W końcu gorzej już i tak być nie może.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  33. Też wiedziała, że mu wybaczy. To było jej przekleństwo. Nie ważne jak się zachował, jak bardzo chciała go zabić, prędzej czy później mu wybaczała. No bo przecież bez niego by zginęła. Kto inny zamawiałby jej pizzę i słuchał, jak po raz setny narzeka na to samo? Jason był jej niezbędny. Gdyby był trupem, mimo wszystko nie byłby już taki fajny.
    - Jesteś facetem idealnym żeby poćwiczyć jak szybko jestem w stanie zadźgać człowieka nożem - odparła obrażona, robiąc niby to złą i pełną wyższości minę, która w efekcie była po prostu śmieszna, a nie przerażająca.
    W sumie zdarzało się jej, patrząc na niego bez koszulki, wzdychać w myślach, dlaczego musi być gejem. Byłby taką wygodną opcją w zimne dni, gdy nie ma się ochoty wychodzić z mieszkania. Ale przecież mu się do tego nie przyzna. I tak już wiedział zbyt wiele.
    W tym momencie zza pleców mężczyzny dobiegło do nich znaczące chrząknięcie. Claudia wychyliła się i zobaczyła jego partnerkę.
    - Chyba o kimś zapomniałeś... - mruknęła brunetka. Nie zdążyła nawet dokończyć zdania, a druga wściekła kobieta wymierzyła cios w stronę Jasona. Nie była tak delikatna jak Claudia. Zamiast po prostu pobić go gazetą, wymierzyła celny cios prosto w oko, warcząc "dupek", po czym zniknęła z mieszkania o czym powiadomiła ich głośnym trzaśnięciem drzwi. Panna Castaldo wybuchnęła na ten widok śmiechem. W sumie należało mu się. W końcu porzucił swoją kochankę w połowie zabawy i rozmawiał sobie ze swoją współlokatorką.

    OdpowiedzUsuń
  34. [ W końcu w domu <3 Ale mam wrażenie, że moja głowa zaraz wybuchnie. ]

    Anaya nawet nie myślała o swoim starym miejscu zamieszkania. Starała się tamto życie porzucić w tym samym momencie gdy zamieszkała w tym włoskim miasteczku. Nie chciała pamiętać o złośliwościach dzieci od najmłodszych lat. Oczywiste jest przecież to, że nikt nie chciał mieć za przyjaciółkę kogoś kto nie może się z nimi bawić, wspinać na drzewo czy pograć w piłkę. Wieczne prowadzenie kogoś za rękę nie było pocieszającą opcją. Nawet nie miała za złe swojej starszej siostrze, która czasem potrafiła i nawet na nią krzyczeć, że nic nie ma z życia bo musi się nią opiekować. Starała się zawsze postawić na jej miejscu i uważała, że dla niej byłoby to równie frustrujące.
    Nigdy nie myślała o innym mężczyźnie w kategorii kochanka. W jej życiu nie pojawił się inny mężczyzna poza Silasem. I czasem dziwiła się, że pojawił się i on. Ponoć był przystojnym mężczyzną i mógł mieć wiele kobiet, nawet pamiętała niektóre z nich - w końcu od dziecka się przyjaźnili. Wiele dziewczyn miało do niej pretensje. Mówiły, że powinna zostawić Silasa w spokoju i nie marnować mu życia. Sama Anaya miewała czasem tak myśli, najczęściej gdy się pokłócili. Co jak co ale było to z jego strony wielkie poświęcenie.
    Kiedy chwycił ją za nadgarstek pozwoliła mu się nakierować na jego twarz. Zaczęła poznawanie go od policzka. Robiła to bardzo powoli i dokładnie. Miał inną twarz niż jej ukochany, cera była delikatniejsza i nie było na niej zarostu. Potem jej palce znalazły się na czole i badała jego łyk brwiowy w delikatny sposób zjeżdżając na jego zamknięte powieki. Dwoma palcami, każdym z innej strony przejechała po jego nosie by zejść do ust. Przejechała po jego górnej i dolnej wardze aby potem objechać jeszcze palcem cały zarys jego ust. Jej dotyk przeniósł się na jego brodę i żuchwę, która według niej była bardzo ładnie zarysowana. Po tym wszystkim jej dłoń wylądowała ponownie na jej kolanach ale nie zmieniła swojej pozycji.
    Słysząc jego pytanie uśmiechnęła się jakby do swoich myśli. Zastanawiała się co powiedzieć.
    - Według moich dogłębnych oględzin musisz być przystojny. - powiedziała śmiejąc się. Próbowała jakoś rozładować napiętą sytuację. Ale była również bardzo szczerą osobą, która nie wstydziła się tego kim była. - To powiedz mi co sprawia, że sobotni wieczór spędzasz z niewidomą kobietą?

    OdpowiedzUsuń
  35. [a pasuje mi coś takiego :) Tylko pytanie, do niczego nie doszło...zero gestów, zero pocałunków? Bo to szczerze byłoby ciekawe gdyby dopiero teraz jeden z nich zdecydował się na jakiś odważniejszy ruch, może też nie będąc pewny reakcji drugiego ^^ Jeśli o to ci też chodziło, to super XD Poza tym skoro często się widywali, robimy z nich znajomych? dobrych kumpli? powoli przyjaciół?]

    OdpowiedzUsuń
  36. [Okej, normalnie nei dała bym się tym długim prosze xD Ale ze względu na to, że dzięki tobie zaistniała taka parka jak Max i Michaił, będę taka dobra XD
    za jakieś 15-20 min pojawi sie początek..lecz powiedz ty mi u którego się spotykają?]

    OdpowiedzUsuń
  37. - Nieprawda - mruknęła chcąc to wszystko obrócić w żart. Sądziła, że na jej prośbę o pocałunek również odpowie żartem. Był w końcu jej przyjacielem, a nie chłopakiem, więc nie musiał spełniać jej wszystkich zachcianek. Przeżyła przyjemne zaskoczenie kiedy poczuła jego usta na swoich. Powstrzymała ogromną chęć szybkiej reakcji. Zamiast tego bardzo wolno oddała jego pocałunek, rozkoszując się całym zestawem czynności, które na niej wykonywał. Był cudowny, a ona dopiero teraz to zauważyła.
    - Nie mogę u ciebie zostać... - szepnęła cicho. Dłońmi delikatnie gładziła go po plecach. - Chyba, że mieszkasz sam... - dodała. Nie mogła mu się zwalić na głowę, wiedząc, iż ma współlokatora. Byłoby to nie fair z jej strony. Ponadto dziwnie by się czuła w towarzystwie obcej osoby, która chodziłaby po jakby swoim mieszkaniu. Zresztą, Jason miał swoje życie, więc byłaby dla niego tylko problemem.
    - Nie powin... - zacięła się. Rozchyliła uda, a biodra wypięła w jego stronę. Chciała mu pokazać, iż mimo wcześniejszych, niedokończonych słów, sądzi inaczej. Pragnęła go jak jeszcze nikogo przedtem. I chociaż w jej głowie krążyła masa pytań, nie chciała psuć sobie teraz nastroju.
    Westchnęła cicho w jego usta. Ułożyła dłoń na jego policzku, odsuwając nieco jego twarz od swojej.
    - Z nikim nie było mi tak dobrze jak z tobą... - wyszeptała cicho, patrząc mu prosto w oczy. A potem, aby potwierdzić swoje słowa, pocałowała go. Długo i namiętnie, oddając mu tym samym całą siebie. Tak jak zeszłej nocy.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  38. Czasami dobrze jest znaleźć takiego dobrego kumpla, przyjaciela wręcz, który nie wymaga od ciebie nic, a poznaje się go w całkowicie neutralnej sytuacji. Kiedy mimo wielu spotkań, znajomość jest dalej na bezpiecznym gruncie i nic więcej nie jest wymagany. Ciro niestety miał pecha do ludzi, większość jego znajomości, zawsze bardzo krótkich opierało się na seksie. Chłopak nie pojmował czemu tak jest, chociaż zwykle mu to nie przeszkadzało, a wręcz rozwalało jego ego bo w końcu podobał się wielu osobą. Gorzej było, że nie potrafił zbudować żadnego stałego związku, a chyba powoli trochę tego chciał, być z jedną osobą, na niej skupić uwagę. Nie zastanawiać się do kogo dziś zadzwonić by się zabawić lub kto walnie niezapowiedzianą wizytę z której sam osobiście nie będzie zadowolony i skończy się na wrogości.
    Dziś miało być całkiem inaczej, całkowicie spokojnie, zero zaskoczeń. Wybiegając z domu, nie wziął ze sobą kasku, wiedział, że później nie będzie wstanie prowadzić, więc motor zostawał przed budynkiem. Wpadł do sklepu aby kupić piwo i coś mocniejszego, Ciro mimo że nie powinien to lubił nie raz wypić aż za dużo.
    Godzinkę później wbiegał już po schodach, aż zatrzymał się przed odpowiednimi drzwiami. Miał cholernie dobry humor i chyba nic nie mogło teraz tego zmienić.
    Zapukał do drzwi i oparł się barkiem o ścianę obok. Kiedy w końcu pojawił się Jason, La Duca uśmiechnął się krzywo.
    - Długo ci zajęło dotarcie do tych drzwi – stwierdził i wcisnął mu w ręce alkohol, po czym przepchnąl się obok niego by wejść do mieszkania w którym był już nie raz.

    [sorry, że tak słabo ;/]

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie chciała mu przeszkadzać. Nikomu nie chciała przeszkadzać, dlatego tak trudno było jej znaleźć jakieś lokum. Wieczorem jednak była zbyt zdesperowana, aby szukać wolnego pokoju. Jason mieszkał najbliżej jednego z przystanków, ponadto wiedziała, że jej nie wyrzuci. Musiała się w końcu gdzieś podziać. Gdziekolwiek. Najchętniej zostałaby u niego na dłuższy czas, jednak nie mogła. Już z kimś przecież mieszkał, a jej osoba spowodowałaby niepotrzebny tłok.
    Jeszcze nigdy nie czuła tak silnego podniecenia. Nie wiedziała co się z nią działo. W tej chwili gotowa była zrobić dla niego bardzo wiele. Nie wiedziała czym to jest spowodowane, wiedziała jednak, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Po tym wydarzeniu nie bedzie potrafiła spojrzeć na niego jak na tylko przyjaciela. To zbliżenie zapadnie jej w pamięci na bardzo długi okres czasu, jak nie na zawsze.
    Jęczała cicho, wolno poruszając biodrami. Miała już dość tej gry wstępnej. Pragnęła poczuć go w sobie. Chciała przeżyć wspaniałe spełnienie, a pieszczony, które jej właśnie ofiarował były niczym przyjemne tortury.
    Dokładnie tę scenę zapamiętała z zeszłej nocy. Całował ją i wpatrywał się równocześnie. Przez jej ciało przechodziły deszcze, spowodowane jego pocałunkami. Z ust wydobywały się cichutkie postękiwania, jęki i westchnięcia. Nie potrafiła zapanować na biodrami, które unosiły się delikatnie, pragnąc aby chłopak dał jeszcze większą rozkosz jej kobiecości.
    - Jason... - jęknęła głośno, zamykając oczy. Dłonie zacisnęła na kołdrze, aby nie przeszkadzać mu przypadkiem. - Jason proszę... - jęknęła znów.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  40. Wierzyła w przyjaźń damsko-męską. I zapewne dalej będzie wierzyła, chociaż jej przyjaźń z Jasonem juz nigdy nie będzie taka jak kiedyś. Nie będzie potrafiła wyrzucić z pamięci tych wszystkich uczuć, emocji, dreszczy... Nie będzie potrafiłą zapomniec jego dotyku i pocałunków.
    Przesunęła kciukiem po jego wargach, ścierając z nich wilgotną ciecz. Krzyknęła cicho, nie spodziewając się tak nagłego pchnięcia. Mocno zacisnęła uda na jego biodrach, natomiast dłonie wplotła w jego włosy. Jednak po jego słowach nie potrafiła tak bezczynnie leżeć i czerpać przyjemności. Pragnęła dać mu jak najwięcej siebie, a także zadbać o jego wszelkie potrzeby.
    Jednym, sprawnym ruchem przekręciła ich tak, iż to teraz ona dominowała. Przyszło jej to z wielkim trudem, jednak nie poruszała biodrami. Ustami za to błądziła po jego policzkach, ustach, żuchwie.
    - Coś ty ze mną zrobił? - jęknęła cicho wprost do jego ucha, które następnie delikatnie przygryzła. Chwyciła jego dłonie, które ustawiła na swoich biodrach. Jakby tym chciała mu pokazać, że mimo wszystko on nad nią dominuje. Mógł zarzucić tempo jakie tylko chciał, a ona by się w pełni do tego dostosowała.
    Objęła ustami jego lewy sutek. Delikatnie przygryzła go, łapiąc się tym samym za prawą pierś. Potem zrobiła to samo z prawym sutkiem. Wyprostowała się i delikatnie ściskając swoją pierś, wolno zaczęła poruszać biodrami. Już dłużej nie mogła czekać.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  41. Nawet gdyby chciała, nie potrafiłaby o tym zapomnieć. Wywołał w niej zbyt wiele emocji, zbyt bardzo go pożądała, aby móc ot tak o tym wszystkim zapomnieć. Mogła jednak nikomu o tym nie mówić, nawet najbliższej przyjaciółce, która wiedziała dosłownie wszystko o życiu Alison. Stosunek z Jasonem pozostanie jednak słodką tajemnicą, której nie zdradzi nikomu.
    Czuła, że przyjemny finał jest już coraz bliżej. Pragnęła odwlec tę chwilę, jednak nie znała sposobu, aby móc to wykonać. Poruszała się dalej, jęcząc i wzdychając, a kiedy była na granicy wytrzymałości, znów zmieniła pozycję. Jason znów mógł dominować na każdej płaszczyźnie.
    Rozchyliła nieco usta, nie mogąc nabrać tchu. Intensywny orgazm w końcu nadszedł, a wraz z nim głośny krzyk rudej Jason!. Ciało wygięło jej się w łuk, a każdy, nawet ten najdelikatniejszy dotyk chłopaka sprawiał, że łuk się pogłębiał. W końcu zmęczona opadła na materac, dysząc głośno i starając się uspokoić oddech.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  42. To było śmieszne. Nawet bardzo. Zasłużył sobie na ten cios i w sumie Claudia powinna załatwić mu drugie oko. Nie miała jednak serca krzywdzić go tak poważnie. Poza tym teraz największa fala złości już jej przeszła. Może dlatego, że został ukarany i teraz ją przede wszystkim bawił w swym cierpieniu.
    Zaczęła grzebać w zamrażalce, ale nie znalazła lodu. Zamiast tego wyciągnęła mrożoną brukselkę, która chyba leżała tam już od roku. Kiedyś pomyliła ją z brokułami, które chciała i w ten sposób, paczka "małych kapust" zamieszkała z nimi. Przynajmniej teraz na coś się przydadzą.
    - Phi - prychnęła głośno, gdy zaczął ją oskarżać. - Ja tutaj jestem bohaterem! Uratowałam dziewczynę przed wielkim rozczarowaniem... albo małym... Nie ważne. Powinna być mi wdzieczna - powiedziała zadowolona z siebie i uśmiechnęła się do niego złośliwie. W sumie nie jej było oceniać jego umiejętności w łóżku, ale co z tego. Chciała mu dogryźć. Choć może nie powinna akurat uderzać w tą sferę życia, bo na jej punkcie faceci byli podobno bardzo czuli.
    - I gdyby ktoś nie wmówił mi, że jest gejem, domyśliłabym się, że "oglądanie filmu" oznacza seks. A tak jeszcze, chciałam ci popcorn przynieść, taka jestem miła - dodała. I choć teoretycznie wciąż była na niego zła, posadziła go na krześle, po czym pochyliła się, by zbadać jego oko. Nie wyglądało tak źle, jak mogłoby gdyby uderzył go mężczyzna jego wielkości, ale i tak trzeba przyznać, że dziewczyna miała siłę w ręce. Brawo dla niej. Zamiast jednak to skomentować, przyłożyła mu brukselkę do oka. Prawdziwa siostra Teresa z niej.

    OdpowiedzUsuń
  43. [No witam Pana Podrywacza :>]

    Silas

    OdpowiedzUsuń
  44. [ Czuję sie pominięta. No trudno]

    Veronica

    OdpowiedzUsuń
  45. [ Taki już cały urok An :D ]

    Cisza po jej pytaniu sprawiła, że poczuła się lekko skrępowana. Nie była pewna czy cisza z jego strony jest spowodowana zażenowaniem czy szukaniem odpowiedzi. W takich momentach naprawdę chciała móc widzieć ludzką twarz i odczytywać najmniejsze emocje z oczu czy zmarszczek na twarzy. Jednak wszyscy bardzo dobrze wiemy o tym, że jest to niestety niemożliwe. Anaya urodziła się jako osoba niewidoma dlatego też nie była w stanie przypomnieć sobie jakichkolwiek obrazów. Nie wiedziała co oznacza kolor czarny czy żółty, wiedziała, że żółte jest słońce a czarny to kolor żałobny. Ale jak one rzeczywiście wyglądały? Przecież nie można było ich dotknąć.
    Jego odpowiedzi słuchała nie zmieniając swojej pozycji chociażby o centymetr. Wsłuchiwała się w nią i analizowała każde słowo, nie mówiąc już o tonie głosu. Wyczuwała, że był zakłopotany. Spodziewała się raczej jakieś zabawnej odpowiedzi jak to bywało w ich towarzystwie ale w tym momencie ją naprawdę zaskoczył. Pusty wzrok Anayi był skierowany w dół tak jakby na podłogę. Oczy bez wyrazu nie pokazywały żadnych emocji, oddychała spokojnie. Życie dało jej tyle razy w kość, ze stała się bardzo nieczuła. Ludzie często mieli jej to za złe jednak gdyby oni przeżyli piekło na ziemie staliby się tak samo gruboskórni jak ona.
    Nikt nigdy wcześniej nie powiedział jej, że kogoś czegoś nauczyła. Zazwyczaj to wszyscy ludzie otaczający ją starali się ją nauczyć czegoś nowego jak pieska nowych sztuczek. Wzmianka o jej narzeczonym uświadomiła jej, że taka była prawda. Zapewne Silas nie był już zadowolony, że spotyka się z jakimś mężczyzną ale ona była ze swoim ukochanym zupełnie szczera. Co jak co ale brunetka nigdy nie wykonywała żadnych dwuznacznych gestów w kierunku żadnego mężczyzny, nie miała na tyle pewności siebie i odwagi.
    Końcówka jego wypowiedzi wywołała u niej mieszane uczucia. Z jednej strony ucieszyła się, że ktoś może w taki sposób postrzegać jej skromną osobą. Jej mama zawsze mówiła jej, że jest wartościową dziewczyną, ale wiadomo, że takie słowa z ust rodziców się po prostu nie wierzy. Usłyszeć do od mężczyzny, który nie wychowywał się razem z nią. Z drugiej strony zrobiło jej się troszkę go szkoda. Nie mogła mu dać wszystkiego czego by od niej oczekiwał. Była wierna Silasowi, ponieważ odegrał bardzo ważną rolę w jej życiu. Przyjaźnił się z nią od dziecka i nie zapominając o tym ,że byli parą już od pięciu lat. Mężczyzna był w niej zakochany po uszy a ona nie widząc swojego miejsca przy kimś innym trwała przy Irlandczyku.
    Na jej twarzy pojawił się lekki grymas by potem mógł go zastąpić uśmiech. Wyciągnęła swoją rękę i po omacku znalazła jego dłoń pierw dotykając kanapy a następnie jego nogi. Posłała w jego kierunku lekki uśmiech.
    - Jason, jesteś bardzo wartościowym człowiekiem. Może nie widzę Cię jak inni, nie potrafię stwierdzić jaki masz kolor oczu czy jak się dziś ubrałeś. Widzę to co masz w sercu i zapewniam Cię, że jesteś bardzo dobrym człowiekiem. Możliwe, że trafiasz na złych ludzi, którzy poza Twoją aparycją nie dostrzegają nic innego. Uwierz mi, znajdziesz kobietę, która pokocha tę delikatną duszę. Jeśli udało się takiej osobie jak mi to zapewniam Cię, że uda się i Tobie. - po tych słowach wzięła głęboki oddech i dodała: - Nigdy nie trwaj w czymś czego nie jesteś pewien. - tutaj miało w małym stopniu na myśli siebie ale nikt przecież nie musiał o tym wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  46. Było cudownie. Nigdy przedtem nie spotkała się z takimi uczuciami, jakie wywołał w niej Jason. Dla tak przyjemnych poranków mogłaby zostać u niego nawet i na całą wieczność.
    Nie wiedziała jak teraz powinna się zachować. Udawać, że nic nie zaszło? Czy wręcz przeciwnie? Nie chciała stracić takiego przyjaciela jak Jason, jednak nie chciała również puścić tych wszystkich chwil w niepamięć. To byłaby kara dla niej samej za zbrodnię, której nie popełniła. Leżała więc, słuchając bicia jego serca i pozwalając, aby wiele pytań, na które nie znała odpowiedzi, krążyło jej po głowie.
    Uniosła się na łokciu, słysząc jego pytanie. Odwróciła się, by móc na niego spojrzeć, a na jej ustach pojawił się słaby uśmiech zadowolenia.
    - Czuję się... - zacięła się, nie za bardzo wiedząc jak powinna na takie pytanie odpowiedzieć. Zwilżyła usta językiem, po czym delikatnie pocałowała go. W delikatnym muśnięciu oddała wszystkie uczucia, które się w niej kłębiły. Niepewność, smutek, żal, a jednocześnie radość, spełnienie, zadowolenie i namiętność, która jeszcze się w niej nie wyczerpała. - Przenocujesz mnie jeszcze przez jedną noc? - zapytała cicho, odsuwając się od chłopaka na długość ramion.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  47. Czuł się dość swobodnie w towarzystwie Jason'a, mimo, że chłopak w jakimś stopniu podobał mu się. Ciro jednak nie chciał znów ściągać kolejnej znajomości na ten badziewny grunt, dlatego starał się jak najmniej uwagi zwracać na fizyczne atuty kumpla, a ku jego nieszczęściu było na co popatrzeć. Nie mniej w tej chwili, gdy wzrok Włocha przejechał po plecach Jason'a, poczuł dziwną chęć przyciśnięcia ust do tych kilku kropel, które zdobiły jego skórę. Pamiętał jednak o tym co postanowił, więc pozostała to jedynie chęć i nic więcej.
    Uwalił się na łóżku przyjaciela kiedy ten poszedł po szklanki, zaraz jednak usiadł po turecku i wbił wzrok w Jasona.
    - Czasami trzeba, a wydaje mi sie, że jesteś najlepszym towarzyszem do tego - stwierdził z lekkim uśmieszkiem.
    Wziął jedną szklankę i upił trochę alkoholu. Przyjrzał się Lahane'owi jeszcze raz.- Wyrwałem cię z wanny? - uniósł lekko brew i uśmiechnął się dość zadziornie.

    Ciro

    OdpowiedzUsuń
  48. - Nie chcę ci siedzieć na głowie jak jakiś pasożyt - powiedziała cicho. Jason może i mógł przyjmować kogo tylko chciał, jednak w dalszym ciągu miał swoje prywatne życie, sprawy i obowiązki, a Alison nie chciała mu w tym przeszkadzać. Dziwnie by się czuła gdyby musiał zrezygnować z randki z jej powodu. Chociaż scenariusz, w którym to Jason umawia się z kimś innym wydał jej się bardzo... bolesny. - Zostanę u ciebie póki sobie czegoś nie znajdę. Albo póki Delmo nie wyrazi zgody na mój powrót. - Powiedziała cicho, po krótkiej chwili zastanowienia. Nie raz i nie dwa kłóciła się z Delmo. Jednak zawsze były to po prostu kłótnie, bez rękoczynów, wyzwisk i bolesnych i niczym nie uargumentowanych oskarżeń. Wczoraj nie dość, że została przez niego oskarżona o kradzież, to jeszcze wyzwana od najgorszych i wywalona z domu. Kiedy o tym pomyślała coś ścisnęło ją w gardle, a w oczach zalśniły łzy. Szybko opuściła głowę, a jego kolejne słowa wypełniły jej serce ciepłem i radością.
    - Cieszę się, że Delmo wyrzucił mnie z domu - powiedziała nagle. - Dzięki niemu znalazłam się u ciebie. I nie żałuję. było warto. - Delikatnie musnęła jego wargi. Ze zdziwieniem odkryła, że uwielbiała ich smak i ich dotyk. - Nie chcę cię zostawiać. I zostanę tak długo, póki nie będziesz miał mnie dość - szepnęła. - Bez ciebie czułabym się... samotnie. Nie chcę tego.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  49. Oczywiście, że chciała być lojalna wobec niego, a nie tamtej dziewczyny. Było to śmieszne, ale w końcu to z nim mieszkała, to go znała i to jemu powinna pomóc, a nie jakiejś tam nieznajomej. Dlatego jak dzielna pielęgniarka, zajęła się walczącym o życie Jasonem, który gdyby nie ona pewnie nie dotrwałby do rana.
    - Pewnie już dawno byś nie żył - stwierdziła, a gdy nagle posadził ją sobie na kolanach, widać było zaskoczenie na jej twarzy. Cóż, nie spodziewała się tego kompletnie. Póki był gejem, wszystko było w porządku. Takie żarty nie były dla niej niczym dziwnym. Jednak teraz... Teraz lubił też dziewczyny, co znaczyło, że seks nie był czymś niemożliwym. I to wszystko komplikowało. Bo był przystojny, zaś ona często samotna. A jako współlokatorzy, powinni trzymać się od siebie z daleka. Co z kolei robiło tego wszystkiego zakazany owoc.
    Pozwoliła się mu jednak przytulić. W końcu nie będzie nagle zmieniać jego i swojego zachowania, tylko przez dodatkową informację na jego temat. Dalej był jej Jasonem, któremu lubiła dokuczać i który lubił zamęczać ją. Nie powinna nagle zmieniać stosunku do niego.
    - Świr - mruknęła rozbawiona, gdy jego uścisk stał się nieco luźniejszy, i posłała mu szeroki uśmiech. Cała jej złość zniknęła, jakby w ogóle nigdy nie miała powodu, by się na niego gniewać. W sumie oboje wiedzieli, że tak będzie. - Ale o pomoc w doborze stanika już cię nie będę prosić - zaznaczyła jednak, starając się być jeszcze choć przez chwilę surową, co nie bardzo jej wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  50. [Cześć. Nie sądziłam, że spotkam Cię jeszcze na blogach, a o ile dobrze kojarzę, to się znamy. :) Może pamiętasz pewną Julkę, która nieźle namieszała?
    Widzę tu bardzo fajnego pana, ale nie widzę możliwości powiązania go z Rosą w jakiś racjonalny sposób, ale druga pani, która od dłuższego czasu krąży mi po głowie, miałaby pewnie większe szanse na znajomość z nim. :)]

    Rosa

    OdpowiedzUsuń
  51. [Prowadziłam, prowadziłam i zgłoszę się koniecznie po wątek z moją drugą panią, bo się cholernie stęskniłam! ♥
    A rozpoznałam, gdyż kiedyś na krótki moment wróciłaś tam z nickiem Irene Adler. :D]

    Rosa

    OdpowiedzUsuń
  52. Patrzył na niego uważnie, zaskakująco zadowolony gdy słyszał śmiech chłopaka, podoba mu sie jak brzmi.- W najlepszym momencie mówisz...nie wnikam co tam robiłeś skoro to był najlepszy - uśmiecha się, podchwytując dwuznaczność której przyjaciel mógł być jeszcze nieświadom.
    Ciro zwykle patrzył dość odważnie na ludzi, nie przejmując się jak to może być odebrane. Lubił przyglądać się innym gdy podobał mu się widok jaki miał przed oczami.
    Wychylił po chwili zawartość szklanki na raz i odrobinę sie skrzywił, trochę już minęło gdy wlewał w siebie tak śmiało alkohol. Zwykle gdy za dużo wypił, robił glupie rzeczy lub pozwalał innym na robienie idiotyzmów, teraz jednak nie martwił się tym.
    - Dziwi mnie, że zawsze gdy spotykaliśmy się to zwykle w miejscach przepełnionych ludźmi lub tylko gdy była nas grupka - stwierdził nagle, roztarl lekko kark.

    OdpowiedzUsuń
  53. [Moja druga pani będzie miała na imię Julia, w mieście będzie od paru lat, gdzie mieszkała u swojej starszej siostry. Będzie panną artystką, która sprzedaje i wystawia obrazy, rysunki. Taka hulaj dusza, która czerpie z życia jak najwięcej, nie lubi zobowiązań typu - umowa o pracę, a także tych związkowych, bo się ich po prostu boi. Niedawno siostra uznała ją za niepoważną i wyrzuciła z mieszkania, dlatego Julia nocuje teraz gdzie popadnie i niezobowiązująco, rzecz jasna, dorabia gdzie popadnie. :D]

    OdpowiedzUsuń
  54. Pokiwała lekko głową. Ciężko będzie z tym czuj się jak u siebie, ponieważ nie była przyzwyczajona do takich sytuacji. Nie czuła się swobodnie u kogoś innego w mieszkaniu.
    Nie powinno się czytać czyichś wiadomości. Nie tylko ze względu na grzeczność ale i dla własnej niewiedzy. Alison oczywiście wiedziała o tym, jednak kiedy na ekranie telefonu pojawiła się wiadomość, to ona jakby sama się przeczytała. W pierwszym momencie poczuła ogromną złość na nieznajomą. Wiedziała jaki jest Jason i była wściekła na siebie, że dała się mu omotać. Ponadto poczuła się dziwnie zazdrosna. Aby szybko zapomnieć o wszystkich przykrych sprawach, wzięła jego koszulkę, majtki i ręcznik, po czym zniknęła w łazience.
    - Chwilkę! - krzyknęła, odkręcając wodę. Chłodne krople dotknęły jej ciała, co przyjęła z uśmiechem. Jednak nadzieja na zmycie negatywnych emocji spływała tak szybko jak ta woda. Westchnęła ciężko, wytarła się i weszła do kuchni.
    Bardzo brakowało jej takich śniadać. Typowych, zwykłych, niczym się nie wyróżnających, a nie tych włoskich. Rogalik i cappuccino. Śniadaniem powinna się najeść, a po takim rogaliku zaraz była głodna.
    - Masz plany na wieczór? - zapytała cicho, zajmując jedno z krzeseł. Sms smsem, jednak jakaś cząstka jej chciała usłyszeć jego wersję. Uśmiechnęła się delikatnie. co nie wyszło jej na dobre. Na ustach pojawił się krzywy grymas i aby go zakryć, upiła łyk kakao. - Smacznego - mruknęła cicho.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  55. [To już ją macie, a ja się cieszę, że mogłam w końcu gdzieś tę postać wpakować. :D]
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  56. [Wizerunki znajdowane przez przypadek zawsze są najpiękniejsze. :D To co z tym naszym wątkiem?]

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  57. [Mogą się znać... Jest redaktorem w gazecie czy raczej zajmuje się książkami? Jeśli w gazecie, to mógł kiedyś mieć styczność z tekstem o jej wystawach, miała ich może dwie, może trzy w ciągu tych paru lat.
    A jak Ty byś to widziała? :D]

    OdpowiedzUsuń
  58. I wszystko stało się jasne. Sama nie wiedziała dlaczego akurat tak zareagowała. Przecież się tylko przyjaźnili, prawda? Nie powinna tak reagować. Nie zamierzała robić mu jednak scen. To byłoby nie na miejscu i wyszłaby tylko na wariatkę.
    Zauważyła jak próbował się wykręcać. I czyżby ją okłamał? Raczej Noemi nie uważała ich tylko za znajomych. Jeszcze bardziej sposępniała, bo sądziła, że chociaż będzie z nią szczery i zagra w otwarte karty.
    - Noemi nie uważa ciebie tylko za znajomego - mruknęła w końcu i wzięła do ręki tosta. - Tak tylko ostrzegam. Wiesz... Cobyś wiedział czego się możesz spodziewać - dodała nieco ironicznie. Wgryzła się w tosta, a na jej policzkach znów pojawił się rumieniec. Dopiero potem uświadomiła sobie, że nie powinna się z tym zdradzać. Nim jednak to do niej dotarło, było już za późno, a słowa wypowiedziane.
    - Chciałam cię tylko ostrzec. Nic więcej - znów zironizowała swoją wypowiedź. Mocniej wgryzła się w tosta. Wielu ludzi w czasie nerwów nie potrafiło jeść, Alison natomiast im bardziej się denerwowała tym więcej jadła. I całe szczęście, że nie było tego po niej widać, dzięki czemu nie musiała być na diecie.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  59. Ciro nie wnikał w żadne sprawy Jasona, nie pytał o nic, o co sam nei chciałby być zapytany. Wiedział, że pewne pytania są zbyt niewygodne i nikt nie chciał sie z takim zetknąć. Poza tym pod pewnym względem mieli podobne podejście do otoczenia.
    Włoch mimowolnie uśmiechał się lekko gdy widział rozbawienie u przyjaciela, nigdy nie zawracał uwagi na humor innych, a w tej sytuacji było całkowicie inaczej.
    - Powiedzmy, że ci wierzę - puścił oczko do niego, wykrzywiając wargi w zadziornym uśmiechu.
    Gdy na jego stwierdzenie, usłyszał pytanie, milczał chwilę. Właśnie, czemu go to dziwiło, czemu w ogóle o tym myślał. Wypił nieco wódki ze szklanki by chyba pomóc sobie w doborze słów.
    - Nie wiem, po prostu jest to dziwne. Znamy się trochę, a nie było jeszcze takiego zwykłego wypadu - uciekła mu gdzieś cała pewność siebie.
    Pozostała mu niepewność, dlatego nieco przyspieszył z wlewaniem w siebie alkoholu, świadom, że atmosfera robi się nieco dziwna.

    OdpowiedzUsuń
  60. Niby nie wykorzystał jakoś bardzo swojego "gejostwa". W końcu nie był tak zdesperowany (chyba), by często macać ją niby to niewinnie i ogólnie korzystać z uroków swojej pozycji. Popatrzył sobie, kilka razy mógł ją dotknąć tam gdzie nie powinien. Ale w sumie nie miała się czego wstydzić, nie skrzywdził ją i byli dorośli. Może będzie w stanie mu wybaczyć ten podstęp i kiedyś jeszcze stoczy z nim walkę na śmierć i życie i łaskotki.
    Parsknęła śmiechem, słysząc jego poważne tłumaczenia. Chichrając, oparła głowę o jego bark. Tak, jej piersi zawsze wyglądały dzięki niemu doskonale. Ale trzeba przyznać, że matka natura też miała w tym swoją zasługę, bo nie zrobiła z niej deski. I sama Claudia pracowała na ten sukces, codziennie zabierając je wszędzie ze sobą, choć bywało to uciążliwe.
    - Dziękuję, ale teraz mój biust się pana wstydzi - stwierdziła, gdy już się trochę uspokoiła.
    Znów przyłożyła mu brukselkę do oka, by choć jedno zasłonić.
    - Jak się będziesz gapił, to drugie też ci podbiję - ostrzegła go, choć doskonale wiedzieli, że tego nie zrobi. Zawsze mu groziła, zawsze go biła. Nigdy nie było to jednak poważne, bo nawet gdy uderzała go z całej siły, to były to za słabe ciosy, by w ogóle coś poczuł. Tak więc mogła go pół dnia bić w jedno miejsce, a on nic sobie z tego nie robił. To było bardzo niesprawiedliwe. Zwłaszcza, że on potrafił obezwładnić ją jedną ręką. Też chciała mieć taką moc.

    OdpowiedzUsuń
  61. [Okej! Czyli uznajemy, że są na etapie czegoś w stylu... kto się czubi, ten się lubi? I może teraz Jason napotka gdzieś Julię ze swoim plecaczkiem i szkicownikiem? Jak układa się do snu gdzieś w poczekalni na dworcu? :D]

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  62. - Oczywiście, jestem sprytniejszy od wszystkich, pod tym względem nikt mnie nie przebije - uśmiechnął się lekko, odrobinę jeszcze niepewnie. Ciro nie przepadał za towarzystwem większej ilości ludzi przez długi czas. Był raczej samotnikiem, który od czasu do czasu potrzebował dobrej zabawy, wtedy wybierał sie na imprezy z innymi, albo tak jak teraz wpadał do kogoś i nakłaniał do zalania się, aż do przesady.
    Słysząc jego słowa rozluźnił się, całe spięcie zniknęło. Usiadł wygodniej, tak by móc oprzeć się bokiem o oparcie kanapy, którą zajmowali.
    - Ależ nie ma za co - stwierdził rozbawiony, oparł lekko krawędź szklanki o dolną wargę by zaraz upić znów trochę.- W tej kwestii możesz na mnie liczyć, sprowadzanie ludzi na złą drogę i upijanie ich to ostatnim czasy moja główna i najlepsze rozrywka - udał bardzo poważnego, ale zaraz roześmiał się.

    OdpowiedzUsuń
  63. Nie chciała na niego patrzeć, ponieważ zbyt wiele ją to kosztowało. Złapała go na próbie oszustwa i to ją bolało najbardziej. Sądziła, że się przyjaźnią, a przyjaciele nie mają przed sobą tajemnic. W końcu jednak spojrzała na niego.
    Przez całą jego wypowiedź zajadała się tostem. Nerwowe sytuacje zawsze było najlepiej zajadać, choć może się to wydawać niegrzeczne i mało kulturalne.
    - Dziś też będziesz ją pieprzył? - zapytała cicho i uciekła wzrokiem na talerzyk z jajecznicą. Chyba tylko Alison w takiej chwili potrafiła zadać takie pytanie. Wolała jednak wiedzieć, niż sama wymyślać różne scenariusze, które zawsze kończyłyby się źle dla niej.
    - Masz rację - mruknęła w końcu. Odłożyła na talerzyk resztę tosta i otrzepała palce z okruszków. Wstała z krzesła, okrążyła stół i usiadła mu na kolanach. - Nigdy wcześniej nie czułam podczas seksu tego co z tobą. Żałuję, że nie pamiętam naszego pierwszego razu, a sądzę, że był również wspaniały co drugi - oparła głowę na jego ramieniu. - Kochaliśmy się, ale... Co teraz, Jason?
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  64. Byli sobie bliscy, nie mogli udawać, że nie. Gdy źle się czuła i nie miała siły dłużej udawać szczęśliwej, był pierwszą osobą, do której szła. Nawet jeśli nie zawsze mógł ją pocieszyć, albo nie miała ochoty na rozmowę i tłumaczenie wszystkiego, sam fakt, że ją przytulał wystarczał jej, by móc następnego dnia znów przywdziać uśmiech, iść do pracy, albo wręcz przeciwnie - nakrzyczeć na kogoś (najczęściej niego).
    Uśmiechnęła się i wywróciła oczami, gdy powiedział, że woli jej śmiech od krzyków. Chyba każdy by wolał. Ale i tak będzie na niego krzyczeć, bo zasługiwał na to, albo czasami po prostu potrzebowała się wykrzyczeć żeby nie zabić nikogo w pracy.
    Gdy przyciągnął ją bliżej siebie i pogłaskał ją, uniosła zaskoczona brew. Zagryzła lekko dolną wargę, widząc, że mężczyzna poważnieje. Poprawiła brukselkę na jego twarzy i czekała na to co powie. Kiedy zadał pytanie, przez chwilę myślała nad tym. Nie wstydziła się jeśli chodzi o to jak wygląda. Chodziło raczej o skromność, której uczono ją gdy była mała, o to, że jako dziewczyna nie powinna tak po prostu paradować przed facetem praktycznie nago. W końcu wzruszyła lekko ramionami, naprawdę nie wiedząc co odpowiedzieć. Chyba wciąż nie do końca to do niej dotarło.
    - Powiem ci jak przetrawię tą informację - stwierdziła, uśmiechając się lekko. - Możesz też liczyć na to, że zapomnę, albo przyzwyczajenia wezmą górę - dodała. Miała w nawyku pewne rzeczy, których nie powinna robić z hetero-współlokatorem, a od pewnych rzeczy bardzo trudno się odzwyczaić. Czas miał pokazać ile w tym wszystkim się zmieni od tego dnia. Też miała nadzieję, że niewiele. Lubiła to ich wspólne życie, mimo wszystkich trudności i kłótni. Przynajmniej było wesoło i się nie nudzili.

    OdpowiedzUsuń
  65. Powstrzymała chęć parsknięcia. Nie musiał z nią przecież zostawać. Nie musiał znosić jej oskarżeń, nie musiał z nią przebywać, a już tym bardziej nie musiał dla niej rezygnować ze spotkania. Mimo wszystko na jej ustach pojawiło się coś w rodzaju wielkiego zadowolenia, że jednak postawił ją na pierwszy miejscu.
    - Nikt nie powiedział, że ja mam wolny wieczór - zauważyła. W rzeczy samej, wieczór miała zajęty. I gdyby tylko mogła odwołałaby to. - Mam wieczorną zmianę w budce - wytłumaczyła, a w jej głosie dało się usłyszeć nutkę smutku. Oczywiście, że wolałaby zostać tutaj z nim. Mogłaby wziąć dzień wolny, lecz wolała się nie narażać panu Zito. Nie teraz kiedy nie za bardzo ma gdzie mieszkać.
    - Jesteś niemożliwy, wiesz? - zapytała cicho, układając dłoń na jego policzku. - Sądziłam, że pierwsza się tego dowiem, a tak to obróciłeś, że mimo wszystko pierwsza muszę się przed tobą otworzyć. Nie licz jednak na piękne, metaforyczne wyznania, Jason. Wiesz dobrze, że nie potrafię takich układać, a niektórych metafor w ogóle nie rozumiem. Podczas rozwiązywania równań głównie poszukuje się X-sa, który jest kluczem do całej sprawy. Myślę, że X, pasujący do mojego równania znalazł się dziś rano. Znaczyło to dla mnie tyle, że nie mogę przestać o tobie myśleć. Jesteś tylko ty i choć to dziwne, kiedy zobaczyłam wiadomość od Noemi poczułam się zazdrosna. Ten seks bardzo wiele zmienił i nie potrafię patrzeć na ciebie jak na tylko przyjaciela. - Przez całą swoją wypowiedź wpatrywała mu się w oczy. Jednak kiedy tylko zamilkła, opuściła głowę w dół, nie chcąc patrzeć na jego rekację. Po raz pierwszy aż tak się przed kimś otworzyła i powiedziała o swoich uczuciach. Kamień spadł jej z serca jednak na jego miejscu zjawił się kolejny, jeszcze cięższy, który był niczym innym jak tylko strachem przed jego reakcją.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  66. [ Lubimy to robić z An <3]

    OdpowiedzUsuń
  67. [Jak nie możesz zebrać się z zaczęciem, to ja mogę zacząć :D]
    Maricel

    OdpowiedzUsuń
  68. Veronica się powoli wypalała. Ale nie tak jak kobiety które nagle zdały sobie sprawę, że seks nie daje im już wystarczającej satysfakcji, czy że ich partnerzy powoli przestają spełniać określone przez nie kryteria. Akurat z tym nie miała problemu. Jej partner był niczego sobie, jako jedyny potrafił doprowadzić na szczyt w zaledwie kilka minut, i wcale nie było to spowodowane jej nie doświadczeniem, a raczej jego doskonałymi umiejętnościami. Na swoją aktywność też nie musiała narzekać: można by powiedzieć, że była gotowa to robić praktycznie w każdej chwili swojego dnia, nie zważając na miejsce czy liczna widownie. Gdyby nie miała tyle zajęć zapewne zostałaby gwiazdą porno- nie to oczywiście żart, jednak gdyby pozbyła się swojego muru moralności pewnie z uśmiechem na twarzy na głos potwierdziłaby że nadawałaby się do tego jak nikt.
    Powód jej stopniowego zanika zainteresowania swoim partnerek od szybkich numerków leżała nieco głębiej, w szarych zakamarkach jej świadomości oraz w innym mężczyźnie. Pomijając wszelkie szczegóły i waląc prosto z mostu- Veronica się zakochała.
    Ale nie tak jak kochała swojego partnera od szybkich numerków. Z przykrością musiała stwierdzić, że do Jasona czuła jedynie sympatię wynikającą głownie z ich relacji stworzonych jeszcze za czasów dzieciństwa. Jednak prawdą było też, że nigdy nie widział go w roli nikogo więcej poza przyjacielem. Z całym szacunkiem dla niego- nie nadawał się na partnera życiowego.
    Spojrzała na ekran swojego telefonu, na którym pojawiło się imię Jasona. Przekręciła się na łóżku sięgając po urządzeni, po czym z pewnym ociąganiem nacisnęła zielona słuchawkę, odruchowo uśmiechając się pod nosem.
    - Stęskniłeś się słoneczko?

    Veronica

    OdpowiedzUsuń
  69. Spodziewała się wielu, naprawdę wielu słów z jego strony. Ba! W głowie już nawet obmyśliła plan ucieczki i obrócenie tego wszystkiego w żart. Co prawda mało zabawny, ale w dalszym ciągu żart, dzięki któremu wyjdzie z twarzą z tej sytuacji. Jednak takich słów się nie spodziewała. Zresztą nie była też przyzwyczajona do takich wyznań. Zazwyczaj wszystko się po prostu działo i nie musiała się nad tym zastanawiać. Tak jak w tej chwili.
    Jego słowa spowodowały uśmiech na jej ustach i ogromną radość w sercu. Olbrzymia niepewność ją opuściła, więc już się tym nie martwiła.
    - Nigdy wcześniej nie czułam tego co czułam z tobą... - wyznała cicho, swobodnie opierając głowę o jego ramię. Zarzuciła nogi przez jego drugie kolano i zamachała nimi. - I myślę, że odpowiednia osoba już się znalazła, więc zostanę u ciebie, jednak mam warunek - powiedziała cicho, zadzierając głowę do góry, aby móc spojrzeć mu w oczy. - Skoro mam zajmować część twojego pokoju i łóżka, bez marudzenia będziesz zjadał cokolwiek ci przygotuję. - Po tych słowach, mocniej wtuliła się w ramiona chłopaka.
    Do szefa kuchni wiele jej brakowało, jednak chociaż tym mogłaby mu się odwdzięczyć za to wszystko. Źle by się czuła tak na nim pasożytując. A podczas jedzenia może dojść do wielu, bardzo ciekawych sytuacji, na które po cichu liczyła, chociaż nigdy głośno by się do tego nie przyznała.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  70. Nie mógł być tego świadomy. Claudia nie lubiła się żalić, opowiadać o swoich problemach, czy użalać. Gdy miała złe dni, albo zamykała się u siebie, albo udawała, że to wcale nie jest ten zły dzień, albo właśnie szła do niego. Tak, by nikt nie dowiedział się, że jest smutna, czy coś ją dręczy.
    Nie odsunęła się, wręcz przeciwnie. Wtuliła się w niego, uśmiechając lekko, gdy zadał pytanie. Dlaczego nie potrafiła się na niego gniewać? Powinna właśnie robić mu piekło z życia, a nie tulić się do niego! W końcu to kłamstwo nie było takie niewinne. Claudia nie należała do osób tak wyzwolonych, by biegać nago przed każdym. Na co dzień nie lubiła ubierać się wyzywająco, ani jakoś specjalnie przyciągać męskich spojrzeń. Wolała wmieszać się w tłum, być zwyczajnym człowiekiem. Daleko było jej do laleczek, chodzących co weekend na imprezy i flirtujących na każdym kroku z facetami. Chyba po prostu nie potrafiła tego robić.
    - Dziewięć. Biegałam przed tobą prawie naga i w ogóle, a ty nic! Jeden punkt odejmuję żeby nie było, że jestem zbyt pewna siebie, czy coś - odparła rozbawiona, pół żartem pół serio. Bo naprawdę nigdy nie zauważyła po nim oznak zainteresowania, które mogłyby go zdradzić (a u facetów o takie oznaki było jednak łatwiej). Może też nigdy specjalnie ich nie szukała, ale i tak był bardzo opanowany. Albo zwyczajnie nie była dość ładna, co też wchodziło w grę. W końcu każdy miał inny gust.

    Claudia

    OdpowiedzUsuń
  71. Wlewanie w siebie alkoholu tak szybko, nie mogło miec dobrych konsekwencji. Jednak Ciro mial to naprawdę bardzo gdzieś, było mu dobrze, gdy trunek zaczynał działać na organizm. Otępiał tak przyjemnie.
    Kiedy Jason rozsiadł sie wygodniej, La Duca położył się i oparł głowę o jego udo, może trochę zbyt wysoko, ale teraz nie analizował tego tak.
    Uniósł na niego wzrok gdy padło pytanie. Leżał tak, cicho, zastanawiajac sie, a raczej próbując zebrać myśli na tyle by jakoś sensownie odpowiedzieć.
    - Lubię cię, jesteś spoko, dobrze mi sę z tobą gada - mówił odrobinę ostrożnie.- jesteś zajebistym kumplem, przystojnym facetem - dodał i jakoś nie wyłapał, że raczej tego ostatniego nie powinien mówić tak otwarcie.
    - a ty? - uśmiechnął się. Był ciekaw, no i skoro sam zdobył sie na trochę szczerości to Lahane mógł się też na to zdobyć i odpowiedzieć mu również.

    OdpowiedzUsuń
  72. Wiedziała, że jakieś zalet tam ma. W końcu ślepa i głupia nie była. Widziała siebie, widziała niektóre dziewczyny w swoim wieku. Ale miała na głowie ważniejsze sprawy niż uganianie się za facetami, czy rozmyślanie o tym, co któryś o niej pomyślał. Poza tym była przekonana, że faceci wolą typ słodkiej idiotki, a nie właściwie kogoś kto traktuje wszystkich jak kumpli. Choć właściwie nie znała się na płci brzydkiej. Ani tej pięknej. Ogólnie nie rozumiała ludzi i niejednokrotnie nie wiedziała o co im wszystkim chodzi.
    Zaśmiała się i pokręciła lekko głową, gdy usłyszała jego słowa.
    - Myślę, że to by mnie trochę naprowadziło - stwierdziła, gdy powiedział, że miał się na nią rzucić. Chyba wtedy jej podejrzenie, że jest gejem zniknęłoby całkowicie. Ewentualnie zaczęłaby zastanawiać się, czy nie wygląda czasem jak facet. Ale to tylko w przypływie zwątpienia, bo chyba daleko jej było choćby do tego, by móc udawać mężczyznę. - I nie udawaj męczennika, bo gdybyś choć raz coś powiedział, ubrałabym nawet golf - zauważyła rozbawiona. W końcu skoro tyle go to kosztowało, to mógł spokojnie powiedzieć, że ma przed nim nie biegać rozebrana, czy coś. Na pewno by go wtedy posłuchała. Byłaby nawet zdolna do takiego poświęcenia jakim był gryzący w szyję i znienawidzony golf.
    - Poza tym powinieneś powiedzieć, że wyglądam na sto, a nie dziesięć! - zaprotestowała, szturchając go lekko w ramie, ale widać było, że zrobiło się jej miło na te słowa. Głównie zdradzał ją delikatny rumieniec na policzkach i uśmiech, którego nie potrafiła zamaskować udawanym oburzeniem. Łatwiej jednak było jej obrócić to w żart niż potraktować poważnie. Nigdy nie wiedziała jak reagować na komplementy od facetów.

    OdpowiedzUsuń
  73. [Mi się podoba. :)]

    Julia, która z porządnej i rozsądnej dziewczyny miała tyle co nic, szybko zjednywała sobie ludzi w nowych miejscach. Nie przeszkadzał jej chłód, brak miękkiego materaca i ciepłego koca. Przywykła do niewygód, bo zanim trafiła trzy lata temu do starszej i dużo mądrzejszej, bardziej racjonalnej siostry, pomieszkiwała w różnych miejscach, co było urokiem jej życia studenckiego, które urwało się w trakcie. Julia, mieszkając teraz w podziemnej stacji, nie przejmowała się tym, że śpieszący do domów ludzie dziwnie jej się przyglądali. Bo odstawała wyglądem od kloszardów, którzy byli tam stałymi mieszkańcami. Nie przeszkadzało jej to, bo właśnie u tych bezdomnych, lekko pijanych i niezbyt czystych ludzi znalazła schronienie na tę noc. Nie przepędzili jej, ba, za kilka euro przygarnęli ją z chęcią i podzielili się jeszcze tekturką i plastikowym kubkiem taniego wina.
    Julia nie była wymagająca jeśli chodziło o alkohole, dlatego wypiła trunek bez zastanowienia, po chwili czując smak siarki i przyjemne ciepło rozchodzące się po zmarzniętym ciele. Podobał jej się los bezdomnej, przeżywała kolejną przygodę, nie wiązały jej żadne stałe zobowiązania i mogła być spokojna, że nikt jej nie okradnie, bo kilkadziesiąt euro trzymała w staniku, a materiałowy plecak zapełniony był czystą bielizną i kilkoma bluzami, których utrata nie byłaby zbyt dotkliwa dla młodej dziewczyny.
    Jednak jak się okazało – tekturka rozdarła się, kiedy próbowała ją ułożyć i wcale nie była tak wygodna, jak jej się wydawało. Wierciła się, a w końcu usiadła pod słupem, gdzie metr kwadratowy był jej dzisiejszym rewirem. Westchnęła cicho, kiedy przed sobą ujrzała znajome oblicze. Przechyliła głowę, a na jej nieco sine usta wstąpił błogi uśmiech.
    — Och, mój rycerzyk, mój wybawca, pan z honorem, który najchętniej rzuciłby mnie pod pociąg… — mruczała, wyciągając dłoń przed siebie, aby smukłymi palcami przesunąć po jego policzku. — Pytanie tylko, rycerzyku, skąd wiesz, że chcę stąd iść? Zapłaciłam za tę miejscówkę i tekturę cztery euro… — mrugnęła do niego, cofając rękę. I nie, nie poderwała się z miejsca i z radości nie wpadła w ramiona obcokrajowca, ani też nie pognała do jego mieszkania.

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  74. [ Czyżby ktoś zapomniał o słodkiej An? :C ]

    OdpowiedzUsuń
  75. Mimo, że nie była typowa romantyczką, która wierzy w piękną i namiętną miłość, często dawała się omamić mężczyznom. I to nie dlatego, że była głupia. Była zbyt naiwna i zamiast kierować się rozumem kierowała się sercem. Najpierw robiła, a dopiero potem działała. I tak też właśnie było w przypadku Jasona. Cała reszta świata nie istniała i liczył się tylko on.
    - Nie chcę, żebyś mnie oddawał - mruknęła cicho. Musi minąć trochę czasu nim w końcu poukłada sobie wszystko w głowie i dojdzie do racjonalnych rozmyślań.
    - Tego ci nie mogę obiecać - mruknęła ze złośliwym uśmieszkiem na ustach. Po raz ostatni musnęła delikatnie jego usta, a następnie wstała z jego kolan.
    - O której dziś kończysz? - zapytała, biorąc w dłonie kubek z herbatą. - Chciałabym wiedzieć o którym wrócić by cię zastać. Muszę w końcu jechać po swoje rzeczy, a potem do pracy. - Nie chciała już rozmawiać na tamten temat, więc szybko przeskoczyła na ten. Było to dość, a nawet i bardzo ważne. Alison nie chciała się mu narzucać, jednak skoro już to ustalili, to chciałaby przebywać kiedy on będzie. Dziwnie by się czuła w towarzystwie obcej osoby. Albo sama.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  76. Zazwyczaj wszystkie miłe słowa jakie mówił traktowała na dwa sposoby. Albo jako żart, bo w sumie ciągle żartowali, przeplatając to kłótniami, albo jako uwagę, która miała poprawić humor, by nie wyjadła im całych zapasów lodów przy oglądaniu komedii i użalaniu się nad sobą. Trochę jak mama, która zawsze powie córce, że jest piękna, nie ważne co. Zatem nigdy jego słów nie brała całkowicie na poważnie. Dopiero teraz dotarło do niej, że był szczery. Czy fakt, że nie był gejem aż tyle zmieniał? Widocznie tak, choć sama nie wiedziała na czym ta zmiana dokładnie polegała. To było trudne.
    Jego kolejne słowa oraz jego dotyk na policzku, sprawiły, że tylko bardziej się zaczerwieniła. Nigdy nie mówi się osobie zarumienionej, że jest zarumieniona! Czy on o tym nie wiedział? Było jej głupio, bo w sumie jego komplement był prosty. Poza tym to on go powiedział, a Jackson był Jacksonem. Jacksonem, który nigdy nie powinien jej zawstydzać! Tymczasem powoli przechodziła na jego oczach transformację w buraka. Brawo, mężczyzna był czarodziejem.
    Nie powinien jej mówić takich rzeczy. Inaczej brzmiało "pięknie" od koleżanki (tu homokolegi), a inaczej z ust mężczyzny. "Pięknie" znaczyło więcej niż "ładnie". Piękne były obrazy w galeriach, krajobrazy w górach, stare budowle. Nie ona. Boże, jeśli ona miałaby być piękna, to jak nazwać dzieła Moneta?
    Zanim zorientowała się co się dzieje, odwzajemniła pocałunek. Nie zachłannie, nie namiętnie. Jakby z wahaniem, niepewnością. Dopiero docierało do niej zaskoczenie na ten gest i jak dziwne to było. Choć z drugiej strony było to też bardzo przyjemne, gdy jego dłonie głaskały jej biodra, a jego usta pieściły jej wargi... Właściwie to o czym ona myślała? Skutecznie rozpraszał jej myśli i trochę trwało zanim wszystko do niej dotarło - właśnie całowała się z Jacksonem. Wbrew samej sobie odsunęła się od niego, przerywając pieszczotę. Wzięła głębszy wdech, by uspokoić oddech.
    - Nie możemy. Jeśli twoje ujawnienie się mogłoby niczego nie zmienić, to to na pewno coś zmieni - zauważyła niezadowolona. Zdecydowanie powinni zostać przy koleżeńskich relacjach. Mieszkali razem. Nie chciała szukać nowego mieszkania, ani nowego współlokatora. Tu jej było dobrze. A całowanie się z nim, czy coś więcej, coś czego już chciało jej ciało, na pewno utrudniłoby im tą relację.
    Jednak choć wiedziała, że powinna uciekać, by nie niszczyć niczego, nie ruszyła się z jego kolan, a jej oczy nie przestały błyszczeć, zupełnie nie zgadzając się z tym co mówiła.

    OdpowiedzUsuń
  77. Też nie spodziewała się, że to zrobi. A jednak zrobiła. Było to cholernie przyjemne. Niby zwykły pocałunek. Całowała się z wieloma facetami (dobra, liczba nie była oszałamiająca, ale jakichś tam ich miała), ale ten pocałunek smakował jak pierwszy pocałunek w życiu. I to jeden z tych udanych. Nie tak jak w jej prawdziwym życiu, gdy chłopakowi śmierdziało z ust cebulą, a to co robił bardziej przypominało lizanie.
    Jego gesty były takie... czułe. Zupełnie nie jak Jason, a równocześnie tak do niego pasujące w tym momencie. Powinna była uciec, gdy tylko zdobyła się na to, by przerwać pieszczotę. Jego słowa miały ją uspokoić, ale tego nie zrobiły. Bo właśnie myśl o tym, że po wszystkim zniknie z jej życia ją przerażała. Nie chciała takiej przysięgi, chciała odwrotnych słów. Że choćby nie wiadomo co się stanie, zostanie tutaj, nie zostawi jej samej i wszystko będzie dobrze. Nawet jeśli taka przysięga byłaby kłamstwem.
    Układała sobie słowa w głowie i już nawet zaczęły mieć one jakiś sens, ale w tym momencie znów ją pocałował. I znów pojawił się mętlik w głowie. Głos rozsądku z początku głośny, nagle zaczął ustępować pożądaniu. Nie chciała by ta chwila się kończyła. Sama nie wiedziała co się działo w tym momencie, wiedziała tylko, że on ją całuje, a ona odpowiada tym samym, że nagle palce jednej ręki wplotła w jego włosy, przysunęła się do niego jeszcze bliżej, spragniona go coraz bardziej.
    Był przystojny i w jej typie, ale jeszcze godzinę temu była pewna, że jest gejem. Był poza jej zasięgiem i nigdy nawet nie przeszło jej przez myśl, że mogliby się całować, a już tym bardziej nic więcej. Teraz zaś... Było jej dobrze. Miał miękkie wargi, doskonale wiedział postępować, by ta czynność była jeszcze milsza dla obojga.
    W końcu jednak zabrakło im tchu. Uśmiechnęła się do niego lekko, znów trochę się rumieniąc. Chyba nie mogła uwierzyć, że właśnie całowała się z Jasonem Lahane. Z JEJ Jasonem.
    - Będziesz mógł to zrobić jeszcze raz, ale tylko jeśli przysięgniesz, że nigdy się nie wyprowadzisz - powiedziała, odgarniając włosy z twarzy. Patrzyła mu w oczy. Jej błękitne tęczówki błyszczały w nowy nieznany sposób - radość pomieszana z podnieceniem, ale i pewnym wahaniem. Ogólnie, Claudia nie była do końca pewna, co teraz czuje.

    OdpowiedzUsuń
  78. [Przepraszam, ale jednak zrezygnowałam z bloga. Dziękuję, że podrzuciłaś tamten pomysł i przykro mi, że nie dojdzie do skutku, ale życzę Ci dobrej zabawy tutaj! :)]

    była Edith Henson

    OdpowiedzUsuń
  79. [ Ale namąciłaś mi w mózgu tym co napisałaś :* Nie dziw się jak moja wypowiedź będzie nieogarnięta :D]

    Nie wiedziała gdzie ją prowadzi. W pierwszym momencie była pewna, że do sypialni na co nie wiedziała, czy się cieszyć, czy nie. Zamiast tego jednak trafili do łazienki, co mocno ją zaskoczyło. Była chyba zbyt otumaniona tym wszystkim co się właśnie działo.
    Patrzyła na nich w lustrze i czuła się dziwnie. Jej policzki były zarumienione, a jego dotyk, bliskość sprawiały, że po jej plecach przebiegały ciarki. Odruchowo gładziła kciukiem jego dłonie, bawiąc się nimi trochę. Nigdy nie potrafiła uspokoić swoich palców, gdy czuła jakieś silniejsze emocje.
    Myślała nad jego słowami. Nie były to łatwe pytania. Nie lubiła myśleć o trudnych sprawach. Wiedział, że wolała zamieniać wszystko w żart, by było łatwo i przyjemnie. Czuła jednak, że tym razem się jej to nie uda. Nie zdążyła wymyślić odpowiedzi na choćby jedno pytanie, gdy ten zaczął znowu mówić. Obserwowała jego odbicie w lustrze, zagryzając dolną wargę. Nie rozumiała tego. Nie rozumiała tego co się z nimi stało w ciągu zaledwie godziny! Chciała mu przerwać już po pierwszym słowie. Nie chciała tego słuchać. To wszystko komplikowało. A ona lubiła, gdy było łatwo. Mogła zignorować swoje uczucia, które teraz szalały. Mogła wrócić do pokoju i udawać, że nic się nie stało. Ale nie mogła zrobić tego z jego wyznaniem.
    Nie była dojrzała pod tym względem. Nie miała czasu na rozwijanie jakichś relacji z mężczyznami, łatwo je psuła.
    - Jason... - westchnęła. Odwróciła sie od lustra, bo własne odbicie stało się dla niej nieznośne. Zamiast tego wtuliła się w jego pierś, przymykając oczy i analizując. - Wiesz jakie to głupie i bez sensu - nie mówiła o jego wyznaniu, tylko raczej o samej sobie i swoich emocjach. - Jesteś moim przyjacielem i zawsze będziesz. Tylko tyle wiem na pewno. Nie wiem jak nasza relacja może wyglądać. Nie wiem dlaczego zawsze ci wybaczam, dlaczego nie potrafię się na ciebie gniewać. Nie wiem czy uda mi się zapomnieć o tym jak całujesz, ani o tym co powiedziałeś. I jeszcze bardziej nie wiem co teraz zrobić i mówić. Chciałabym ci powiedzieć kogo w tobie widzę, ale widzę zbyt dużo. Jesteś Jasonem. Moim Jasonem, a równocześnie kimś nowym, pociągającym... Gdy przyszedłeś, pomyślałam sobie, że mogą być z tego kłopoty. No, ale okazało się, że jesteś gejem, więc doszłam do wniosku, że nie namącisz mi w głowie. A teraz... Znów jesteś tym facetem. Przystojnym, wesołym, z którym lubię spędzać czas, który będzie siedział ze mną całą noc nie ważne, że musi wstawać rano, tylko dlatego, że boję się sama oglądać horrory, który ma coś w sobie, co jest dla mnie niepojęte i na którego zawsze mogę liczyć - westchnęła ponownie, przytulając się do niego mocniej. - Po prostu nie chcę cię stracić. Potrzebuję cię tutaj - szepnęła jeszcze, kończąc swój wywód, bo właściwie donikąd on nie prowadził. Niczego nie wiedziała, w jej głowie zbyt wiele się działo. Znali się tak długo, ale tylko na początku ich znajomości patrzyła na niego tak jak kobieta patrzy na mężczyznę. Później stał się po prostu jej kumplem. Teraz zaś oba obrazy nałożyły się na siebie, wywołując jeden wielki mętlik.

    OdpowiedzUsuń
  80. Może za kilka dni wszystko poukłada sobie w głowie i wszystko wróci do normy. Jednak póki co mogła myśleć tylko o Jasonie. Nie potrafiła spojrzeć na niego jak tylko na przyjaciela, kumpla od pogaduszek i osoby, która dotrzyma sekretu. Przez to co mówił i co zrobili stał się prawdopodobnie kimś więcej, choć za wszelką cenę starała się to wyprzeć. To wszystko by tylko skomplikowało, a ona nie potrzebowała komplikacji.
    Westchnęła cicho i pokiwała lekko głową. - Wrócę koło dwudziestej drugiej. Nocna zmiana - powiedziała i skrzywiła się delikatnie. Odstawiła kubek z herbatą na stół, po czym wyszła do jego pokoju. Szybko przebrała się w swoje wczorajsze ubrania, bo jakby nie patrzeć nie miała nic poza tym. Została wyrzucona tak jak stała i prócz ciepłej bluzy i butów nie miała nawet kurtki. Ubierając się przypomniała sobie o tym zdarzeniu i wcale jej się to nie spodobało. Dziś musiała zjawić się w domu, więc czekała ją kolejna bardzo trudna rozmowa do pokonania. Jednak im szybciej tak się stanie tym lepiej.
    - Wychodzę... Koło siedemnastej podrzucę swoje rzeczy, a potem pójdę do pracy - powiedziała i stanęła przy drzwiach wyjściowych. Ubrała buty i pomachała chłopakowi na pożegnanie.
    Dzień minął jej nawet dobrze. Prócz kłótni z Delmo i awantury w pracy z jednym z klientem wszystko było wręcz idealnie. Tak jak wspomniała koło godziny siedemnastej zjawiła się z walizką, w której miała spakowane najpotrzebniejsze do przeżycia rzeczy. trochę ubrać, książek, laptop, kosmetyki. Przez całą tę sprawę czuła się naprawdę koszmarnie, lecz starałą się tego po sobie nie pokazywać. W końcu zawsze zarażała wszystkich optymizmem, więc i tym razem chciała, aby tak było.
    Po dwudziestej drugiej stanęła przed mieszkaniem Jasona. Zadzwoniła dzwonkiem i czekała, aż otworzy jej drzwi. Kiedy tak się stało, musnęła go w policzek na przywitanie.
    - Ale miałam szczęście! - zaśmiała się, wchodząc do środka. - Poznałam cudownego mężczyznę i jutro mam randkę - powiedziała jak gdyby nigdy nic. Była to jednak bzdura totalna, ponieważ nikogo nie poznała, a już tym bardziej nie umówiła się na randkę. Właściwie to nie wiedziała dlaczego to zrobiła... Ah nie, wiedziała. Chciała aby poczuł się tak jak ona w momencie, kiedy zobaczyła smsa od Noe. Chciała sprawdzić, czy... Nie wiedziała co chciała sprawdzić.
    Z uśmiechem spojrzała w oczy Jasonowi, niecierpliwie oczekując jego reakcji.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  81. Przytulała go mocno, jakby w ten sposób mogła zatrzymać czas, albo nawet go cofnąć. Niby nic się nie stało. Tylko się pocałowali. Ludzie całowali się cały czas. Nie sprawiało to, że świat się kończył, nie działo się przez nie nic. A ona miała wrażenie, że jej mały świat właśnie się rozpada. Co mieli teraz zrobić? Przecież nie mogli wrócić do tego co było wcześniej. Nie miała zaś pomysłu, co mogłoby być później.
    - Wiesz, że nie zapomnę - powiedziała cicho. Jego pocałunek był przyjemny. Na tyle przyjemny, że namieszał jej w głowie bardziej niż jakikolwiek pocałunek, czy nawet seks wcześniej. Wzięła głębszy wdech i odsunęła się w końcu od niego, choć nie było to łatwe.
    - Nigdy nie twierdziłam i nadal nie twierdzę, że jesteś chamem. W moim życiu wydarzyły się złe rzeczy, ale ty do nich nie należysz. Cały czas się na ciebie denerwowałam, robiłeś mnóstwo głupich rzeczy, ale pamiętasz te wszystkie chwile, gdy pozwalałeś mi spać u siebie tylko po to żebym nie czuła się samotna? Gdy pozwalałeś mi na siebie krzyczeć właściwie bez powodu, bo musiałam się wyładować? Było milion takich chwil i pewnie gdyby nie ty eksplodowałabym już dawno. To dzięki tobie nie zwariowałam - uśmiechnęła się do niego delikatnie. Odgarnęła włosy z twarzy, westchnęła, zagryzła dolną wargę i znów się odezwała: - Dlatego tak bardzo się teraz boję. Bo już nigdy nie będzie tak jak wcześniej. Przeraża mnie to. Przeraża mnie to, że mogę cię stracić.
    Nie rozumiała tego kompletnie. Jason był częścią jej życia. Był jej przyjacielem. Może gdyby nie ukrywał się pod maską geja, wcześniej rozważyłaby go w kwestii partnera i wszystko potoczyłoby się inaczej. Teraz jednak ciężko było jej sobie wyobrazić ich razem, zwłaszcza, że była dosyć kiepska jeśli chodzi o związki i zawsze kończyły się dosyć kiepsko. Równocześnie też zdawała sobie sprawę, że od teraz, za każdym razem, gdy na niego spojrzy będzie chciała go pocałować.

    OdpowiedzUsuń
  82. [ Tak sie jaram, a musze isc spac, bo rano do pracy :( odpisze najwczesniej o pietnastej chyba. Dobranoc :*

    OdpowiedzUsuń
  83. Z całą pewnością nie tego się spodziewała. Nieco zabolał ją ten fakt, jednak z drugiej strony miał rację. Nie warto było się pchać w coś na siłę. Nie chciał, więc ona postanowiła dostosować się do jego decyzji. Chociaż ciężko jej było to wykonać. Odniosła wrażenie jakby mówił o pogodzie, a nie o uczuciach. A zaledwie kilka godzin temu hipnotyzował ją słodkimi słowami o tym jaka jest wspaniała.
    Nie dała jednak po sobie poznać swojej zmiany humoru. Bała się jednak tej randki, którą tylko wymyśliła. Cały jutrzejszy dzień miała wolny, więc bez problemu znajdzie sobie jakieś zajęcie na mieście. A potem opowie mu o tym jak genialnie bawiła się na wymyślonej randce, coby nie wyjść na kłamczuchę.
    - Nikt co nie każe się ze mną żenić - zauważyła, po czum wzruszyła lekko ramionami. - I będziesz spał ze swoją współlokatorką? W przeciągu kilku godzin odechciało ci się nawet dzielić ze mną pokój? - zapytała, starając się ukryć zdziwienie. To jednak jakoś marnie jej wyszło. Dlatego w duchu machnęła na to ręką. Nie czekając na odpowiedź, rozpuściła włosy i wziąwszy kubek z herbatą weszła do jego pokoju. Kubek odstawiła na stolik nocny, natomiast sama podeszła do torby. Chwilę w niej pogrzebała, a potem wyciągnęła z niej piżamę, na którą składały się krótkie spodenki i nieco przyduża koszulka. Poszła do łazienki, gdzie wzięła błyskawiczny prysznic. Wróciwszy do pokoju, wzięła książkę, którą zaczęła czytać. Dla niej wszystko było proste. Nie chciał, więc nie będzie się mu narzucała. Zamiast na wspaniałą randkę pójdzie poszukać jakiegoś tymczasowego schronienia. Być może Sophie zechce ją przygarnąć na kilka dni. A potem to się zobaczy.
    Alison

    OdpowiedzUsuń
  84. Bolało. Bolało i to bardzo, gdy powiedział, że to był jeden z wielu pocałunków. Niby miał rację, ale... ale ona tak nie czuła. Nie wiedziała dlaczego, ani nie rozumiała tego, ale tak nie czuła. Na dodatek jego słowa - kompletnie nie zgadzały się z tym co mówił wcześniej. Pogubiła się jeszcze bardziej, ale nie zdążyła nic powiedzieć, bo już wyszedł z łazienki i zamknął się u siebie w pokoju.

    Pierwszego dnia myślała, że to przypadek. Zdarzało się im przecież czasami mijać. Drugiego zaczęła coś podejrzewać, a trzeciego była już całkowicie pewna, że jej unika. Nie było to przyjemne uczucie. W końcu twierdził, że będzie jak wcześniej, łatwo zapomną. A ona nie, że nie potrafiła zapomnieć, wręcz przeciwnie - myśli o nim wracały do niej coraz częściej. Brakowało jej go, chyba dawno nie czuła się tak samotna jak teraz. By jakoś złagodzić ból, odwiedzała częściej matkę, ale długie godziny spędzone w towarzystwie kobiety w śpiączce tylko pogarszały jej samopoczucie. Gdy później wracała do domu, widziała oznaki, że Jason na chwilę tam był, ale znów zniknął. Z żalem sprzątała po nim kubek z niedopitą kawą, czy pusty talerz, albo przenosiła jego rzeczy na inne miejsce, gdy jej przeszkadzały. Nie potrafiła się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Chyba nawet nie chciała, bo była ona taka... bezsensowna.
    Miała wrażenie, że w ten jeden wieczór cały jej świat zaczął się poważnie sypać. Nie tylko jej relacja z Jasonem. Przestała sobie radzić w pracy, codziennie myślała o tym, by ją rzucić, a gdy jednak tego nie robiła, wszystko leciało jej z rąk i nie potrafiła skupić się na swoim zajęciu. Największy kryzys przeżywała właśnie dziewiątego dnia. Zadzwonił do niej ojciec. Zazwyczaj lubiła jego telefony, ale tym razem miała wrażenie, że zachowuje się bardzo dziwnie. Zdenerwowana tym, stłukła coś w pracy, przez co pokłóciła się z szefową. Na koniec odwiedziła jeszcze mamę, ale jej niezmienny od dawna stan nagle wydał się Claudii bardzo irytujący. W tym momencie potrzebowała Jasona. Wiedziała jednak, że gdy wróci, go nie będzie i to tylko wszystko pogarszało.
    Wróciła podminowana do domu. Jak zwykle przygotowała sobie herbatę, choć denerwowała ją nawet długo gotująca się woda. Gdy już miała iść odpocząć przed telewizorem usłyszała jakiś dźwięk. Od razu rozpoznała charakterystyczne uderzanie palcami o klawiaturę. Jason chyba nie zdawał sobie sprawy z tego jak głośno to robi.
    Odłożyła kubek i cicho podeszła do jego pokoju. Gdy otworzyła drzwi, zobaczyła go skupionego na pracy. Lubiła obserwować go gdy pisał. Nawet jeśli twierdził wtedy, że strasznie go rozprasza. Lubiła widzieć jego skupienie, jak sprawnie wypisuje kolejne zdania, jak uśmiecha się zadowolony sam do siebie po tym jak dobrze sformułuje swoją myśl. Relaksowało ją to i często leżała na jego łóżku, wsłuchana w dźwięk uderzających o klawisze palców. Była to jej ulubiona kołysanka.
    - Miałeś być moim przyjacielem - powiedziała, a w jej głosie wyraźnie słychać było pretensje. - Albo współlokatorem. Nie duchem, o którego istnieniu dowiaduję się tylko po tym, że zostawia brudne naczynia w zlewie, widocznie nie mając czasu ich posprzątać, bo tak się spieszy, by mnie unikać - dodała, wpatrując się w niego z zacięciem widocznym w oczach. Była na niego zła. Zranił ją i to bardzo. Ze wszystkich rzeczy jakie zrobił, to była najgorsza.

    OdpowiedzUsuń
  85. Też często uciekała od problemów. Tylko wiedziała już, że zawsze kończyło się to źle. Dlatego starała się nie robić tego przynajmniej świadomie. W końcu była już dorosła i trzeba było brać na siebie odpowiedzialność za swoje czyny.
    O ile przez zmęczenie faktycznie nie dostrzegła płaszcza, ani butów, to nie mogłaby zignorować tego jedynego w swoim rodzaju stukotu, choć nie miała pojęcia dlaczego ten dźwięk jest taki głośny. Żaden inny człowiek tak nie hałasował pisząc na klawiaturze. A może po prostu była na to wyczulona.
    Nie uwierzyła w jego słowa. Naprawdę miał ją za taką idiotkę? Może, gdyby to były trzy dni. Wtedy byłaby w stanie to zaakceptować. Ale ponad tydzień? Nikt nie był tak zajęty przez ponad tydzień. A już na pewno nie on. Przecież go znała! Nie był zabieganym człowiekiem, który wiecznie ma jakieś ważne interesy do załatwienia.
    W odpowiedzi na jego słowa, tylko wywróciła oczami, krzyżując ręce na piersiach.
    - Nie. Nic nie jest w porządku. I nie rób ze mnie idiotki - odpowiedziała niezbyt miłym tonem, naprawdę na niego zła. Nie dość, że zachował się tak jak się zachował, to teraz jeszcze kłamał jej, patrząc prosto w oczy. Na dodatek fatalnie kłamał. Naprawdę sądził, że tak po prostu zacznie mu się teraz zwierzać, położy się w jego łóżku i będzie tak jak wcześniej? Może, gdyby nie zachował się jak największy dupek na świecie i nie unikał jej przez tyle dni. Teraz jedyne co miała do zaoferowania, to jedno pełne złości, ale i zawodu, rozczarowania, smutku spojrzenie. Później odwróciła się na pięcie, trzasnęła jego drzwiami, po czym znalazła się u siebie. Była zła. Na niego, że się tak zachowywał, ale też na siebie, że dopuściła do tamtego pocałunku. Brakowało jej go. Nawet teraz za nim tęskniła, choć równocześnie chciała go rozszarpać na strzępy.

    [ Fajny pan na zdjęciu, tylko tunele są be ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  86. [ W mojej głowie nie będzie miał tuneli :D ]

    Zazwyczaj wrzeszczała, bo po prostu chodziło o głupoty. Tym razem jednak naprawdę ją zranił i nawet nie miała siły się z nim o to kłócić. Po prostu... Chciała żeby to wszystko zniknęło. On, to mieszkanie, cały świat. Albo żeby tylko ona mogła zniknąć, rozpłynąć się w niebycie.
    Kiedy wyszła, potrzebowała zajęcia. Zaczęła składać ubrania, choć ręce się jej trzęsły. Przez to nie potrafiła niczego ułożyć równo, co tylko bardziej ją irytowało. Pewnie, gdyby Jason się nie pojawił, zaczęłaby rzucać tymi przeklętymi ubraniami. Nawet jeśli one były najmniej winne temu co teraz czuła.
    Gdy ją przytulił, chciała z początku go odepchnąć z całej siły i najlepiej jeszcze uderzyć. Co on sobie myślał? Że tak po prostu może jej unikać, rżnąć głupka, a później przytulać? Nie była jego zabaweczką.
    Szybko jednak, pod wpływem jego uścisku opadła z sił do walki. Po prostu nie potrafiła. Nawet teraz nie potrafiła się na niego naprawdę wściec i wszystko mu wygarnąć, wyrzucić go z mieszkania. Nie wiedziała dlaczego, ani kiedy po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Na szczęście, nie mógł ich jednak zobaczyć, bo wtulała się w jego pierś. Wzięła kilka głębszych wdechów, by się uspokoić. Kiedy się jej to udało, odsunęła się od niego. Na jej twarzy nie było już słonych kropel, za to kilka mokrych śladów było widocznych na jego koszulce.
    - A myślisz, że ja wiem jak się zachowywać? Nie mam pojęcia. Ale bardziej od tego dobijała mnie świadomość, że nie ma cię obok, że nie chcesz ze mną rozmawiać, ani mnie widzieć. Już wolałabym pieprzyć przez godzinę o pogodzie, albo siedzieć w krępującej ciszy, niż znosić tą pustkę za każdym razem, gdy wracałam do domu - powiedziała wciąż trochę na niego zła, jednak widać było, że najgorsze już za nimi. Teraz po prostu już nie miała do tego wszystkiego sił.

    OdpowiedzUsuń
  87. Nie było dobrego wyjścia z tej sytuacji, bo była ona zbyt pokręcona. Oboje nie wiedzieli co tak naprawdę czuli, ani czego chcieli. Gdyby tylko to potrafili rozgryźć, byłoby o wiele łatwiej. A ona tymczasem nie miała pojęcia. Zależało jej na nim, to oczywiste. Ale czy chciała go jako przyjaciela, czy jako kogoś więcej? Czy chciała ich starej relacji, czy może ta relacja miałaby jej już teraz nie wystarczać? Czy chciała powtórzyć tamten pocałunek i co on tak w ogóle znaczył?
    - W tym "gdzieś" masz głupie pomysły. Ale następnym razem poinformuj mnie chociaż o nich - powiedziała po dłuższej chwili, uśmiechając się do niego lekko. Była zbyt zmęczona tym całym tygodniem, by wałkować ten temat. Nie miała pojęcia na czym stali, on też i nic nie zapowiadało na to, by ta sytuacja się zmieniła. W tym momencie jedyne czego chciała, to żeby po prostu wszystko się uspokoiło i mogła po prostu żyć z nim. W jakikolwiek pokręcony sposób by to nie było. Nie chciała przeżywać tortur po każdym powrocie do domu. Nie chciała cierpieć.
    - Spróbujmy być normalni, ok? Może uda nam się to przetrwać, a jeśli nie, to nie wiem. Zadźgamy się w kuchni plastikowymi nożykami, albo wymyślimy coś innego - zaproponowała. Tak naprawdę nie miała sposobu na tą ich relację. Mogli tylko próbować powrócić do jakiejś normy, czekać aż wszystko samo się rozwiąże. W tym momencie była zbyt rozchwiana emocjonalnie, by próbować czegoś ambitniejszego. Chciała odpocząć od trudnych spraw.

    OdpowiedzUsuń
  88. Pożegnała go uśmiechem. Teraz naprawdę potrzebowali chwili odpoczynku, by przemyśleć to co się teraz stało. Dokończyła składanie ubrań, teraz już spokojnie. Jej ręce przestały trząść się tak bardzo, nierówno złożone kończę nie doprowadzały ją do furii. Później przegryzła coś, obejrzała jakiś durny program, wzięła prysznic - ogólnie nie zrobiła nic kreatywnego. Słyszała jak Jason dalej tworzy, ale nie chciała mu teraz przeszkadzać.
    Później położyła się spać, ale nie potrafiła. Przewracała się z boku na bok, aż wreszcie nie wytrzymała. Wstała i przeszła przez korytarz, zamierzając odwiedzić kuchnię. Przez uchylone drzwi jego pokoju widziała światło monitora. Domyśliła się, że sprawdza swoje błędy, bo zawsze tak robił. Dlatego cicho wślizgnęła się do środka, a chwilę później do jego łóżka, wciskając się między ścianę, a niego. Jego ciało było przyjemnie ciepłe w przeciwieństwie do jej wiecznie zimnych stóp i dłoni. Przytuliła się do niego, jak gdyby nigdy nic.
    - Moja poduszka jest za twarda - wyjaśniła swoje pojawienie się w tym miejscu. Było ono głupie i właściwie nie miało nic wspólnego z rzeczywistością. Po prostu czuła się samotna. I tęskniła za nim. Tak bardzo za nim tęskniła!

    [ To dobrze :D Słabe bo się spieszę. Wrócę za jakieś półtorej godziny :) ]

    OdpowiedzUsuń
  89. Jego umięśniony tors, co prawda nie był miększy od puchowych poduszek, ale jakoś lepiej się jej układał pod głową. Nie musiała go milion razy trzepać, odwracać w każdy możliwy sposób i przekładać z miejsca na miejsce. W odpowiedzi na jego słowa, zaśmiała się krótko i zamilkła. Wiedziała, że przejmował się pracą, więc mu nie przeszkadzała. Jak zawsze w takich momentach, po prostu leżała cichutko, obserwując jego skupioną minę i grzejąc się o jego ciało. Prawie jakby w ogóle jej tam nie było. Była tylko takim nieruchomym pluszakiem, o. Cieszyła się zawsze z jego sukcesów i z tego, że spełnia swoje marzenie. Czasami trochę mu zazdrościła, ale to było normalne. Nie życzyła mu nigdy źle, tylko dlatego, że jej się coś nie udało.
    Kiedy skończył czytać, dalej się nie odzywała. Była zbyt zamyślona, poza tym nie chciała psuć tej przyjemnej ciszy bezsensowną paplaniną. Gadali głupoty wystarczająco często, teraz nie musieli. Było jej dobrze bez tego.
    Wysłuchała go uważnie, starając się na bieżąco wszystko układać sobie w głowie, choć wcale nie było to takie proste. Nie należała do najbardziej ogarniętych osób na świecie.
    - Bo ja jestem najfajniejsza na świecie, tylko ukrywam to przed wszystkimi innymi - odparła żartobliwie na jego wyznanie, ale szybko z powrotem spoważniała. Znów się zamyśliła na trochę, śledząc palcem wytatuowane wzory na jego ramionach, które były ledwo widoczne w bladym świetle księżyca. - A jeśli chciałabym żebyś się we mnie zakochał? - zapytała cicho, zupełnie poważnie, oderwawszy wzrok od tatuażu i przeniósłszy na jego oczy. Uśmiechnęła się lekko, trochę niepewnie, zagryzając jak zwykle dolną wargę.

    [ Postarzyłaś go o rok widzę :D ]

    OdpowiedzUsuń
  90. W jej oczach jego zmiana po tym wszystkim była kolosalna. Jeszcze niedawno był gejem! A teraz mówił jej takie rzeczy, takie, które chyba niejedna kobieta chciałaby w tym momencie usłyszeć. Nagle nie był już nawet kumplem, śmiesznym, często niedojrzałym człowieczkiem, z którym uwielbiała się wygłupiać. Był mężczyzną. Mężczyzną, do którego mogłaby coś poczuć, o którym trudno było jej przestać myśleć.
    Nie odpowiedziała na jego słowa. Nie wiedziała co. Po prostu patrzyła na niego z ciepłem bijącym z oczu. Kiedy wspomniał o braku dziewczyny, dopiero postanowiła się odezwać.
    - Miałam kilku chłopaków, wiesz, ale w sumie ich wszystkich tylko lubiłam. To było jeszcze w szkole i krótko po. Po prostu wszystkie koleżanki kogoś miały, więc myślałam, że też muszę - westchnęła cicho, przysuwając się nieco bliżej, by móc się w niego wtulić. - Też nikogo nie kochałam. Miłość to duże słowo. Ale jeśli miałabym w kimś się zakochać, to nie obraziłabym się gdybyś to był ty. Nawet bym się z tego cieszyła - dodała i posłała mu lekki uśmiech.
    Nie potrafiła układać ładnych, sensownych zdań. Miała wrażenie, że jemu wychodzi to o wiele lepiej, a z jej ust wydobywa się dziwny bełkot. Ale w sumie ona była tylko sprzątaczką. Jemu płacono za pisanie i układanie słów w logiczną całość. Chciałaby mu móc opisać to wszystko co się w niej dzieje. To całe wahanie, niepewność, ale nie potrafiła. Bo przecież nie kochała go jeszcze, przynajmniej nie w taki sposób. Kochała go jak przyjaciela. Jednak od tych kilku dni coś podpowiadało jej, że mógłby rozbudzić w niej poważniejsze uczucia jako mężczyzna. Co niewątpliwie trochę ją przerażało. Nie miała doświadczenia jeśli chodzi o sferę emocjonalną.

    [ Tak myślałam. W sumie trochę żałowałam, że jest o rok młodszy, ale doszłam do wniosku, że miłość nie wybiera :D
    Spieszyłam się żeby Ci odpisać tak bardzo, że wywróciłam pięciolitrową butelkę z woda i zalałam sobie pół pokoju ;( ]

    OdpowiedzUsuń
  91. Gdy Claudia wyobrażała sobie swojego przyszłego faceta, nie widziała nikogo w garniturze, z kwiatami. Widziała kogoś wesołego, przez kogo ciągle będzie ją bolał brzuch od śmiechu, kogoś z kim będzie podróżować i robić głupoty. Nie chciała apartamentu, ani domu. Właściwie niewiele chciała. Jedyne czego pragnęła to świadomości, że druga osoba kocha ją nad życie.
    Jasona za to zawsze podejrzewała o nieco bardziej szalonego partnera. Kogoś z kim będzie całymi nocami włóczył się po klubach, kto będzie szalony, bezpośredni, kto będzie mu dostarczał odpowiedniej dawki adrenaliny. Sama nie pasowała do takiego wizerunku, bo o ile czasami pozwalała sobie na szaleństwa, to nigdy nie przesadzała. Miała zbyt wiele obowiązków na głowie, by dać się ponieść.
    Na jego kolejne słowa tylko się uśmiechnęła. Wtuliła się w niego, analizując to wszystko. W końcu doszła do jednego wniosku, który może był głupi, mógł namieszać jeszcze bardziej i ogólnie sama nie wiedziała to wymyśliła. Odsunęła się od niego troszkę, by nie chować się w jego ramionach, ale móc spokojnie spojrzeć mu w oczy. Przez chwilę badała spojrzeniem jego twarz. Po kolei każdy szczegół, choć niewiele tak naprawdę widziała.
    - Zobaczymy co z tego wyjdzie. Najwyżej się pozbijamy - powiedziała, jakby właśnie robiła jakiś eksperyment chemiczny, dodając dwie nieznane wybuchowe substancje do siebie. Właściwie tak było, choć reakcja, którą miała wywołać nie wywoływała zbyt spektakularnych dla publiczności wybuchów. Ale dość chemii - po prostu przysunęła swoje wargi na jego, by złożyć na nich krótki, trochę niepewny pocałunek. Po sekundzie zaś odsunęła się, jakby bała się, że naprawdę zaraz coś wybuchnie, i z ciekawością mu się przyglądała.

    [ Miałam. Ponad litr wody mi się wylał, a mam bardzo mały pokój. Ale zażegnałam kryzys swoim ręcznikiem i teraz jest cały mokry :D ]

    OdpowiedzUsuń
  92. [ Ach, co Ty mi człowieku robisz! Ale z drugiej strony, może się dzięki temu jakoś wyśpię :D Dobranoc :* ]

    OdpowiedzUsuń
  93. [Dzień dobry.
    Oferuję wszystko to, co patologiczne, niszczycielskie, erotyczne i perwersyjne, w dodatku z dużą dawką "sztuka Cię zgniecie, jeśli się jej poddasz". Pomysł: Catherine będzie potrzebować modela do jej najnowszego dzieła, o którym z dużo nie chce mówić w obawie, że ktoś to zdubluje. Dlatego żąda, by ktoś podpisał umowę o tajności i dopiero wtedy wprowadza. Mimo wszystko jest to ostry akt. Hm? :D]
    /Catherine A"coś tam"eld]

    OdpowiedzUsuń
  94. [Bo dawno mnie na blogosferze nie było - przynajmniej tak odpowiedziałaby Catherine i nikt nie wiedziałby, czy jest zbyt pewna siebie, czy żartuje. Ale śmiałaby się.
    Jednak postać to nic, naprawdę. Przynajmniej nie to, co jest opisane. Ona jest zbudowana na innych rzeczach, bardziej popapranych. Ale pojawią się noty, jedna jest w budowie. Wtedy wyjdzie na jaw, kogo stworzyłam :3
    Możesz zacząć. Catherine jest wyjątkowo miła i przyjazna, jej willa piękna i oświetlona bardzo dobrze. Ubiera się ładnie, grzecznie, sprawia wrażenie artystki od pejzaży. Tylko nie jest.
    Jeśli zaczniesz od samego aktu, nie od spraw innych, to malowanie będzie w naprawdę ładnym, jasnym atelier. Wiele dużych okien.
    Ano, zdjęcie jest przepiękne. Zazwyczaj nie zamieszczam polskich artystów, ale ostatnio przekonuję się do polskich fotografek. To, co tworzą sprawia, że drżę wewnątrz. O. :D
    /Catherine]

    OdpowiedzUsuń
  95. [Średnio-długie. :D
    Myślę, że to idzie tak: Catherine wrzuca ogłoszenie gdzieś w neta z trzykrotnie wyższą stawką godzinową niż normalnie (kto bogatej zabroni), potem przegląda fotki i dzwoni do wybranych osób. Potem się umawiają w jej willi, gdzie właściwie jest się trochę przetrzepanym przez ochroniarzy, a potem się wchodzi na teren. O. :D]

    OdpowiedzUsuń
  96. Właściwie nie wiedziała czego się spodziewa. Może rzeczywiście, że któreś z nich wybuchnie? Zamiast tego poczuła tylko przyjemny dreszczyk. Patrzyła na niego z jakąś taką czułością, ciepłem. Nie takim, które przypominało matczyne, jak wtedy gdy był chory, albo coś sobie zrobił. Raczej jakby naprawdę mogło jej na nim zależeć.
    Gdy złączył ich usta w pocałunku, nie odsunęła się. Wręcz przeciwnie. Znalazła się jeszcze bliżej, odpowiadając pieszczotą na pieszczotę. Wplotła swoje nogi między jego, przyciskając swoje ciało do jego nagiego torsu. Nagle wszystkie jej komórki zorientowały się, że Jason jest przystojnym, pociągającym facetem, którego pragnie. Spędzili razem tyle czasu, a ona dopiero teraz patrzyła na niego z pożądaniem. No, ale wcześniej był gejem. Całowała go zachłannie, spragniona jego bliskości. Ale nie była to tylko dzika żądza. Chodziło o coś więcej, tylko co to było? Nie ryzykowałaby jeszcze stwierdzenia, że się w nim zakochiwała. Choć na ten moment zdecydowanie była zauroczona. Obudził w niej coś. Coś co było uśpione przez codzienną rutynę, szarość życia. W sumie nawet nie myślała zbyt wiele o facetach, bo nie miała na to czasu. Teraz zaś... Wątpiła, by przestała o nim myśleć.
    - A co jeśli teraz ci powiem, że beznadziejnie całujesz? - spytała wesoło, z diabelskim uśmieszkiem i błyskach w oczach, gdy w końcu się od siebie oderwali, bo zabrakło im tlenu w płucach.

    [ Ale masz wyczucie. Idealnie w momencie, w którym zamknęłam laptopa i musiałam wyjść wysłałaś mi komentarz :D ]

    OdpowiedzUsuń
  97. Krzywdzące było przekonanie, że wszyscy artyści to ludzie zajmujący się generalnie bohemą albo będący wielkimi ekstrawaganckimi dupkami. Wcale tak nie było. Sztuka mogła być napróta winem, ale sam artysta mógł co niedzielę rano chodzić do kościoła. Okej, mogło się to wiązać z faktem, że ludzie mianowali siebie artystami dlatego, że mieli talent i dużo pili, ale generalnie... Catherine nie postrzegała sztuki przez ekstrawagancję. Właściwie, ona nie postrzegała sztuki wcale. Lubiła rysunki dzieci i tam upatrywała się swojego początku.
    Ale może to z niej czyniło wariatkę? Czy może ze społeczeństwa, które ciągle żyło wizją artystów z początku dwudziestego wieku?
    Zazwyczaj wybranie jednej modelki lub jednego modela zajmowało Catherine sporo czasu. Osoby, które przekroczyły dwadzieścia lat odrzucała od razu, mimo to, zostawała spora grupa chętnych na modelowanie. Osoby niepełnoletnie bez zgody rodzica również odpadały. Zostawała mała grupka, która najczęściej była wyjątkowo nieodpowiednia, dlatego Catherine zamieszczała kolejne ogłoszenie. Zazwyczaj to ciągnęło się miesiącami; prosiła wcześniejszych modeli, by przychodzili ponownie i ponownie, i poszukiwała dalej nowych twarzy. Przynajmniej tak to wyglądało, póki mieszkała i działała w Pradze. Teraz jednak, w tym małym miasteczku, Catherine spodziewała się większych trudności w znalezieniu odważnych ludzi gotowych na siedzenie kilka godzi bez ruchu, z tego powodu zwiększyła jeszcze oferowaną kasę i obiecała sobie, że przejrzy wszystkich, którzy mają mniej niż dwadzieścia pięć lat. Niechętnie, bo niechętnie, czasami z obrzydzeniem, oglądała wyjątkowo nudne i powtarzające się twarze mimo zmienionych rysów. Do momentu, gdy napotkała zdjęcie człowieka, który nosił w sobie trochę inną energię niż cała masa.
    Zaprosiła więc go na spotkanie, zastanawiając się nad tym, czy się nie rozmyśli. Dziewięćdziesiąt procent modeli rozmyślało się, nawet mimo zwiększania "apanażu". Miała jednak nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Bądź co bądź, żaden jej model nie oferował się przyjechać z Pragi aż tutaj. Chyba część była smutna, że traktowała ich wyłącznie jak modeli i czasami kochanków, nie jak kogokolwiek więcej.
    W swoim atelier stała sama patrzyła na Słońce. Nie spała od szóstej, jednak nie czuła ani grama zmęczenia. Czekała spokojnie, zastanawiając się, czy ma wszystko potrzebne. Umowę miała w czterech kopiach wydrukowaną na biurku. Długopis miała, katalog ze swoimi obrazami, by mężczyzna wiedział, na co się pisze, również. Zatem tak, nie powinna go zaskoczyć. Raczej. Chociaż zazwyczaj i tak wszyscy byli zaskoczeni.
    Gdy Jason wszedł, odwróciła się od okna i uśmiechnęła promiennie. Był za stary. Mimo to, zamierzała spróbować, najwyżej - stwierdziła w myślach - odejmie mu się lat już na obrazie.
    - Dzień dobry. Catherine Ademgehald. Chcesz kawy, herbaty na początek, wody? Obiad ma być oficjalnie za godzinę, zasmakuje Ci. Pani Irene gotuje świetnie, nikt jeszcze nie narzekał - powiedziała, wyciągając rękę na powitanie.
    Nie wspomniała o dokumentach, póki co. Bądź co bądź, musiała sobie tego człowieka obejrzeć, poznać jego ruchy, jego naturę. Samo zdjęcie nie wystarczyło, by określić, czy ktoś się nadawał.

    OdpowiedzUsuń
  98. Oczywiście, zawsze dostrzegała jego atuty fizyczne. Ładnie wyrzeźbione mięśnie, przenikliwe ale i wesołe spojrzenie, uśmiech, który zarażał, a nawet to, że miał dobry tyłek! Była przekonana, że to niesprawiedliwe, że kolejny przystojny facet i musi być gejem. Ale wiedziała, że jest niedostępny, więc jej myśli kończyły się na prostej obserwacji. Jak obrazek, czy coś.
    Żartowała z tym całowaniem. Jeśli on całowałby beznadziejnie, to każdy jej poprzedni partner... nie powinien już nigdy w życiu dotykać ustami swojej partnerki, za to ktoś kto całowałby dobrze, potrafiłby chyba doprowadzić w ten sposób do orgazmu. Musiała się z nim jednak podroczyć. Między nimi nie mogło być aż tak poważnie. Sama jego obecność poprawiała jej humor na tyle, że miała ochotę cały czas żartować.
    - Hmmm... Nie wiem... - mruknęła, jakby naprawdę się nad tym zastanawiała. Pocałowała go krótko. - Czy to było beznadziejne, czy nie? Czekaj, muszę jeszcze raz sprawdzić - znów go pocałowała, tym razem trochę dłużej. Później odsunęła się z powagą, przez chwilę milcząc. - Zdecydowanie muszę dać ci trochę lekcji. Ale nie martw się, wyrobisz się - stwierdziła rzeczowo, ale szybko straciła tą powagę na rzecz śmiechu.
    Choć on nie zwrócił na to uwagi, ona od razu zauważyła, że jego ręka wkradła się pod jej koszulkę. Powiadomiły ją o tym ciarki, które przebiegły po jej plecach momentalnie, gdy tylko ją tam dotknął.
    - Nie szalejmy dziś za bardzo, co? Ponad tydzień zajęło nam pozbieranie się po dwóch całusach, więc nie wiem, czy warto nas narażać na taki szok - powiedziała, mając nadzieję, że zrozumie o co jej chodzi. Starała się, by brzmiało to beztrosko, niezbyt poważnie. W końcu na razie jego dotyk nie był natarczywy, ale wolała od razu to powiedzieć, niż gdyby miało być póżniej za późno. Zdawała sobie sprawę z tego, że jest o wiele bardziej aktywny jeśli chodzi o seks. Może dziewicą nie była, jednak cóż... Podrywanie mężczyzn, czy wabienie ich do łóżka na jedną noc nie było dla niej tak łatwe.

    OdpowiedzUsuń

  99. Catherine była estetką. To, że ktoś miał "to coś" w oczach się nie liczyło, jeśli był brzydki. Tak, miała świadomość brzydoty i czasami ją malowała - stawiała jednak piękno na piedestale. Dlatego owszem, miał pewną energię, którą ją obchodziła, jednak energia ta byłaby niczym, gdyby miał brzydkie ciało.
    Chociaż jeszcze nic nie wiedziała o jego ciele, bo póki co trzymał je zakryte pod ubraniami. Ale na to jeszcze przyjdzie czas.
    Pokojówka szybko zniknęła. Catherine wiedziała, że dziewczyna przyjdzie w odpowiednim czasie - w momencie, gdy Jason będzie po obejrzeniu jej pierwszych obrazów. Zawsze wtedy zapadała cisza; Catherine rzadko określała ją mianem niezręcznej, bo czuła się w niej dość swobodnie, w końcu ne wstydziła się tego, co malowała. Przyjście kogoś z zewnątrz dość często burzyło tę cisze, rozbijało mur i model bądź modelka podejmowali decyzję.
    Ot, taka tam mała, niewinna manipulacja.
    - Catherine - powtórzyła Catherine trochę mocniej; nie lubiła, gdy ktoś się zwracal do niej po nazwisku. Postarzało ją to jej zdaniem, poza tym - czyż wiek nie jest kwestią tego, na ile się czujemy, nie zaś tego, ile rzeczywiście mamy lat? - Jeśli chcesz przejść od razu do rzeczy, to dobrze.
    Nie stała się chłodniejsza, gdy okazało się, że jedna Jason nie chce z nią po prostu posiedzieć i porozmawiać. Nie była próżna, nie potrzebowała oklasków, nawet, jeśli - znowu! - stereotyp ją krzywdził. Robiła to, co kochała, a to, co ktoś o tym sądził niespecjalnie miało na nią jakikolwiek wpływ. Gdy ktoś dorabiałsobie ideologię, śmiała się. Gdy ktoś krytykował, wzruszała ramionami. Gdy chwalił, mówiła "dziękuję" i zajmowała się czymś innym.
    Catherine przeszła kilka kroków i zabrała katalog oraz dokumenty. Zaraz potem usiadła na jasnej kanapie, dotknęła dłonią miejsca obok siebie i wyciągnęła w kierunku mężczyzny katalog.
    - Wszystko jest Twoją decyzją, żeby to było jasne. Masz prawo wycofać się w każdej chwili. Nie poczuję się urażona. Tutaj jest katalog, możesz go obejrzeć, możesz go oglądać ile chcesz. Jeśli się zdecydujesz, będę musiała poprosić Cię o podpisanie umowy o tajności. Ot, taki tam mały szczegół, nie chcę jednak, by cokolwiek, co proponuję i nie zostało jeszcze przeze mnie skończone wyszło poza te ściany. Powiedzmy, że mam lekkiego bzika na punkcie mojej prywatności - zaśmiała się. - Umowa mówi tylko i wyłącznie o tym, że każda rzecz, którą tutaj omówimy jest objęta tajemnicą. Dalej będziesz miał prawo się wycofać. Jeśli się zdecydujesz, to będę chciała Cię obejrzeć z bliska. Poproszę Cię potem o pójście do domu, byś mógł się z tym przespać, bo... cóż, nie chcę, żebyś się rozmyślił w momencie, gdy ja sie nastawię. Powiedzmy, że dasz mi znać do tygodnia, czy się decydujesz. Wtedy zaczniemy właściwą pracę.
    Katalog był gruby, ciężki. Czarna, matowa i trochę podniszczona okładka dużo nie mówiła - znajdowało się bowiem na niej tylko zdjęcie jakiegoś mężczyzny, chłopca raczej, mógł mieć niewiele ponad osiemnaście lat. Zawartość katalogu jednak nie była już tak niewinna: już pierwsze zdjęcie przedstawiało związanego mężczyznę leżącego na łóżku tuż przed lustrem. Zaraz obok było zdjęcie prezentujące go od trochę innej strony.
    Kolejne nie odstawały ani trochę. Była tutaj ta słynna, "kontrowersyjna" seria: dwaj geje pieprzący się na ołtarzu, potem robiące dokładnie to samo dwie lesbijki. Była również para hetero, choć ubrana w stroje ślubne na odwrót.
    Catherine nie czuła się ani trochę źle, patrząc, jak Jason przegląda jej prace. Czasami nawet wskazywała na jakiś detal, na konkretną linę czy na knkretną ranę - nie komentowała, czy ona ją zadała. Uśmiechnęła się na jedno ze zdjęć, które zrobiła - całkowicie związaną i zakneblowaną dziewczynę wiszącą pod sufitem. Podpis mówił, że dziewczę miało siedemnaście lat i że zdjęcie zostało wykonane ledwie pół roku temu.
    W pewnym momencie w drzwiach stanęła pokojówka.

    [Masz ładny styl pisania. Lekki. Mój może być chaotyczny, bo piszę równocześnie historię Catherine oraz myślę o wypracowaniu, które jszcze dzisiaj myślę zacząć. :D]

    OdpowiedzUsuń
  100. Gdyby teraz zrobili coś więcej, chyba rano miałaby po prostu zbyt duży mętlik w głowie. Na razie nie chciała komplikować tego, co i tak było już trudne. Wolała powoli przyzwyczajać się do nowej sytuacji, żeby zmiana nie była dla niej tak szokująca.
    - Mówiłam ci, że mam za twardą podszkę żeby spać u siebie - odparła z uśmiechem, ciesząc się w duchu, że będzie mogła mimo wszystko u niego zostać.
    Cieszyła się też, że ją zrozumiał. Wiedziała, że jego relacje z kobietami opierały się na jednonocnych przygodach i nie chciała zostać później w jego głowie jedną z takich kobiet, albo co gorsza okazać się nie tak dobrą jak one. Wolała trochę poczekać. Aż wszystko się unormuje, ona poczuje się dostatecznie pewna na tym nowym gruncie i w ogóle odkryją jakie naprawdę emocje nimi targają. Co jeśli to chwilowe zauroczenie, a za chwilę przestaną siebie pociągać? Utkną w związku, tylko po to żeby uniknąć raniącego rozstania? Bo udawanie, że nic się nie działo wyraźnie im nie wychodziło, jak okazało się po tamtym pocałunku.
    Kiedy pocałował ją w nos, zaśmiała się krótko. Nie miała nic przeciwko jego dłoniom pod swoją koszulką, ale skoro już je zabrał... przecież nie będzie mu kazać wkładać ich tam z powrotem. Jeszcze pomyśli, że jest cholernie niezdecydowaną osobą (w sumie i tak to wiedział, po tym jak wybierali razem jedzenie, czy ona musiała podjąć jakąkolwiek najgłupszą decyzję)i wysyła mu sprzeczne sygnały. Dlatego wtuliła się w niego mocno, przymykając oczy.
    - Kolorowych koszmarów - mruknęła na dobranoc, jak zawsze. Było już późno, poza tym była zmęczona całym dniem pracy. Potrzebowała snu.

    [ Trzeba teraz coś wymyślić co by nie było za słodko :D ]

    OdpowiedzUsuń
  101. [ No właśnie na razie nic mi po głowie nie chodzi :( Myśl, ja też myślę. ]

    Jej nie chodziło o nic wyjątkowego. Była normalna. Chciała normalnego, prostego życia. Nie należała do wymagających osób, niewiele potrzebowała do szczęścia. Nie marzyła o wielkim domu, drogim samochodzie, sławie. Zawsze chciała tylko jednego - miłości. Kochającej rodziny, partnera, przy którym czuła się bezpieczna. Cała reszta się nie liczyła.
    Szybko zasnęła. Ostatnią rzeczą jaką pamiętała były jego słowa i lekki uśmiech, gdy znów nazwał ją skrzatem. Później od razu odpłynęła w objęcia Morfeusza.

    Kiedy się obudziła, na początku, jak zwykle przez chwilę chciała zasnąć z powrotem. Wiedząc jednak, że nie może przespać całego dnia, otworzyła leniwie powieki, przekręciła głowę w bok i zobaczyła Jasona. Od razu przypomniała się jej ostatnia noc. Uśmiechnęła się do niego lekko. Gdyby usłyszała jego myśli pewnie by go wyśmiała. Daleko było jej do pięknej, szczególnie rano. Jej włosy były jeszcze bardziej rozczochrane niż zazwyczaj, wyraz twarzy nieprzytomny i ogólnie - sama nie widziała w takim widoku nic przyjemnego. Zdecydowanie ją idealizował.
    Podniosła się lekko i pocałowała go krótko w usta na powitanie. W sumie to było całkiem miłe. Mogłaby się tak częściej budzić. Zwłaszcza, że Jason spał bez koszulki, a "kaloryfer z rana ja śmietana", czy jak to tam mówią.
    - Dobrze, że ćwiczysz - mruknęła leniwie, bo oczywiście o tej porze (jedenastej) była zbyt leniwa by rozmyślać nad sensem swojej wypowiedzi. Ziewnęła, zakrywając dłonią usta, po czym schowała się w jego ramionach i przykryła kołdrą, jakby zamierzała się ukryć przed całym światem.
    - Nie ruszam się dzisiaj, a ty oficjalnie zostajesz moją poduszką - powiadomiła go. Jej głos był przytłumiony przez tą jej "kryjówkę".

    OdpowiedzUsuń
  102. Jason zareagował nawet dobrze, stwierdziła Catherine. Ani nazbyt radośnie, ani nazbyt lękliwie, czyli rzeczywiście trafił się jej ktoś, kto miał z tym do czynienia. To dobrze, to zazwyzaj ułatwiało sprawę. Spora część jej modeli była ledwie po kilku razach sam na sam z kimś i nagłe wiązanie mogło być trochę zaskakujące. Ale Catherine nie była osobą, która przejmowała się takimi rzeczami. Uprawiała sztukę, nie seks... no, chyba, że model czy modelka byli wyjątkowo magnetyzujący. I młodzi, bo Catherine wolała młodych Jeszcze niedojrzałych, jeszcze niepewnych siebie w tych kwestiach. Powiedzmy, że tak manifestowała swoją tęsknotę za normalniejszą młodością.
    - Nie biorę ludzi starszych niż dwadzieścia, to prawda - powiedziała Catherine, biorąc do ręki dkumenty - ale obiecałam sobie, że tym razem nie będę wybrzydzać. Byłeś najlepszy spośród wszystkich, kórzy mi coś przesłali. Poza tym, wszystko jest kwestią pędzla lub aparatu. Mogę z dwudziestolatki zrobić czterdziestolatkę, a z dwudziestoczterolatka - dwudziestkę. A czy jesteś dobry, zobaczymy, jak się rozbierzesz. Bo od tego wszystko zależy.
    Cóż, gdyby spytał jej o siedemnastkę, odpowiedziałaby bez wahania, że dziewczyna przyszła tu za zgodą rodziców. Cathrine po czasie dowiedziała się, że jej rodzice byli ćpunami, których życie córki niespecjalnie obchodziło, jednak nie poczuła żadnych wyrzutów sumienia. Lily, bo tak miała na imię dziewczyna, była niezła w tym, co robiła, Catherine posiadała więcej niż jeden obraz z nią. I obie utrzymywały teraz kontakt. Lily siedziała w Holandii i zarabiała na życie. I to właśnie to pozowanie umożliwiło jej wyjazd. Pozowanie i... pewnie podniesienie samooceny. Co jak co, ale palce Catherine oraz komplementy związane z jej ciałem, zdobycie pewności siebie w łóżku pomogło jej stanąć na nogi.
    Choć może kwestię romansu pominęłaby. Lily nie lubiła o tym każdemu wspominać. Jakby nie patrzeć, miała siedemnaście lat i pieprzyła się z trzydziestoletnią kobietą, poznając ciało swoje i jej gdzieś między obrzydzeniem a miłością do sztuki.
    Catherine podała mężczyźnie dokumenty, w których było jasno zapisane: wszystko, co Catherine miała mu opowiedzieć o sesji zostaje między nimi. Kwoty "wygadania się" były znacznie większe niż możliwe zarobki za modelowanie.
    - Moi prawnicy grają ostro, gdy chodzi o łamanie jakichkolwiek umów - ostrzegła jeszcze, podając długopis. - Nie chcę Ci grozić, po prostu ostrzegam, że traktujemy to dość poważnie.
    [Dzięki :D Swoją drogą - gdy o tym pisałam, wszedł jakiś koleś, zapraszając na wizytę duszpasterską. Yay :D]

    OdpowiedzUsuń
  103. - Jeśli tu zostaniemy już na zawsze, to cię nie znajdzie i nie powiesi - odparła leniwie, nie mając najmniejszej ochoty na opuszczanie ciepłego schronienia. Było jej tam dobrze i bezpiecznie.
    Zdziwiła się, słysząc jego propozycję. Czasami wychodzili razem, ale było to luźne. A teraz... Czyżby to miało być coś w stylu randki? Nie, niemożliwe. Dobra, całowali się, było miło i w ogóle. Ale czy Jason Lahane właśnie chciał z nią wyjść na randkę? Nie było to złe, ale tak nieprawdopodobne, że aż nie mogła uwierzyć.
    - Będziesz mnie musiał wziąć razem z łóżkiem, ale ok - zgodziła się wesoło.
    Chwilę jeszcze poleżeli, a później niestety wstał. Cieszyła się, że ona nie musi iść do pracy tego dnia. Chciała nacieszyć się spokojem. Gdy wyszedł, leżenie w łóżku stało się jednak nudne. Zwlekła się więc z niego i zaczęła sprzątać w mieszkaniu, później przygotowała jedzenie, poleniła się też trochę.
    Gdy po południu zadzwonił dzwonek do drzwi, była pewna, że to Jason zgubił klucze. Poszła otworzyć, ale okazało się, że złożył jej wizytę dobry kolega, który wyjechał na ponad dwa miesiące na Sycylię. W końcu wrócił i Claudia nie miała serca go przegonić. Nie chciała zresztą, bo się za nim stęskniła. Poza tym wziął ze sobą film i przyniósł jedzenie, więc tym bardziej musiała go wpuścić.
    Kolejna godzina mijała jej bardzo miło. Leżeli na jej łóżku, oglądając najgłupszą komedię na świecie i ciesząc się z tego jak jeszcze większe głupki. Równocześnie rozmawiali i rozmawiali na każdy możliwy temat, starając się nadrobić wszystkie zaległości.

    [ I like it. Ale wyszło mi do dupy :( ]

    OdpowiedzUsuń
  104. Zadowoliło ją to, że podpisał. Od razu odłożyła katalog i papiery na bok, potem wstała.
    Można było pomyśleć, że skoro widziała tyle nagich ciał i tyle razy ich dotykała, je malowała, to przyzwyczaiła się do wyglądu i jej w żaden sposób nie podniecały. Nic jednak bardziej mylnego. Fakt, że ktoś rozbiera się przed Tobą i patrzy na Ciebie, i światło słoneczne gra pięknie na skórze nigdy się jej nie znudził. Fakt, w momencie, gdy zaczynała szkicować, nie obchodziło jej nic więcej poza konkretnymi liniami, gdy malowała - poza barwą, wtedy ciało stawało się tylko fragmentem rzeczywistości, który musiała przenieść na kartkę czy płótno. Jednak te pierwsze chwile z nowymi modelami były zawsze dość intymne. Dość... zmysłowe. Pierwsze poznanie się, pierwsze dotknięcie, spojrzenia w oczy, ale pewien dystans - bo znamy się ledwie piętnaście minut. Ciało reagowało samo, umysł reagował zupełnie inaczej. Jednak lekki róż pojawił się na jej ustach. Nie była przecież maszyną... Już nie.
    Obserwowała go uważnie, obchodząc powoli. Patrzyła na każdy kawałek ciała, od kolan po obojczyki, od ramion po mięśnie na twarzy. Poprosiła, by usiadł, by podniósł ręce, by położył się. Potem by znowu podniósł ręce. Tak obserwowała go najdłużej, w ciszy, przygryzając lekko wargę. Nie wstydziła się tego, że dla niej to ma nie tylko zimny wymiar, o nie.
    Zbliżała się kilkakrotnie, pokazywała mu, jak ma unieść dłonie, jak je ułożyć. Ustawiała go w odpowiednim świetle. Nigdy jednak go nie dotknęła, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że będzie to łamanie umowy. Bądź co bądź, relacje z jej modelami musiały byc kontrolowane przez dokumenty. Przynajmniej na początku.
    Ostatecznie stanęła przed nim. Uśmiechnęła się delikatnie.
    - W sumie, stu ośmiu. Niektórzy chcieli przyjechać z Rzymu. Jesteś pierwszym, z którym chciałam się spotkać. I nadajesz się.
    Nie powiedziała nic więcej, póki co. Jedynie uśmiechała się do niego; łagodnie, chociaż jednocześnie było w tym coś zezwierzęconego. Coś niebezpiecznego, choć może to tylko dlatego, że on był nagi. Może nie było w tym żadnej groźby. Była przecież tak samo klasyczna i łągodna jak na początku.
    - Chcę zdjąć bluszcz - powiedziała, patrząc mu w oczy - i na jego miejscu powiesić Ciebie. Przejdziesz badania przed i po, oczywiście, będziemy stopniowo wydłużać czas Twojego wiszenia. Będzie boleć na początku, ale póki nie będę rysować dłoni, będziesz mógł trzymać się specjalnego drążka i nic Ci się nie będzie wżynać w skórę. Dopiero pod koniec. i gdy przejdę do szczegółów, kilka razy poleję Cię zimną wodą, żeby móc przedstawić... - Zacięła się na moment, potem uśmiechnęła się figlarnie, dodając trochę przekornie: - Szczegóły.
    Dopiero wtedy spojrzała w stronę potężnego bluszcza, który kaskadami schodził sod sufitu. Chciało się jej śmiać. I chciało się jej go dotknąć, ale powstrzymanie się nie było tak trudne. Niejedno takie spotkanie znosiła ze śmiechem, by nie ulec żadnym mogącym zniszczyć jej sztukę pokusom.

    [Napisałam dwie i pół strony opowiadania. No, półtorej, a potem sobie rozwijałam kolejne części :D Pewnie za jakiś czas wrzucę tutaj żeby każdy wiedział, kim Catherine jest, gdy nie jest artystką. Kim jest poza byciem artystką. Jest jakiś kontakt do Ciebie tak w ogóle? :D Jakieś GG czy coś?]

    OdpowiedzUsuń
  105. Gdyby to był ktoś kogo często widywała, pewnie powiedziałaby, że nie ma czasu i spotkałaby się z nim innym razem. Jednak Antonio tylko od czasu do czasu bywał w mieście i zdawała sobie sprawę, że jeśli nie teraz, to ich następne spotkanie może dojść do skutku za kilka miesięcy. Nawet nie przeszło jej przez myśl, że Janson może być o to zły. Już kiedyś był u nich Tony, nawet mu go przedstawiła. Wciąż chciała spędzić ze swoim współlokatorem wieczór, jednak jeśli miała wybierać czekanie na niego w samotności, czy w dobrym towarzystwie, wybierała towarzystwo.
    Kiedy wszedł, od razu na niego spojrzała i obdarzyła go szerokim uśmiechem. Podniosła się nawet z łóżka, jednak jego mina go sparaliżowała. Zupełnie nie przypominała takiej jaką miał rano, gdy się rozstawali. Była przekonana, że to wina pracy, jednak dlaczego tak od razu wyszedł? Przecież umawiali się. Nie podobało się jej to wszystko. Cały jej dobry humor zniknął. Gdy zamknął za sobą drzwi, przeprosiła Antoniego i poszła za Jasonem. Dogoniła go dopiero na schodach.
    - Jason! - zawołała do jego pleców, ale widocznie ją ignorował. Dopiero kiedy chwyciła go za rękę i mocno pociągnęła, musiał zwrócić na nią swoją uwagę. - O co chodzi? Gdzie idziesz? - spytała zaniepokojona, marszcząc lekko brwi i przyglądając się mu uważnie. Nie rozumiała. Rano wszystko było cudownie, a teraz się na nią gniewał? O co? Nie robiła przecież nic złego. Może rzeczywiście coś się stało w pracy? Albo wśród jego znajomych i nie chciał o tym rozmawiać? Ale przecież jej mógł powiedzieć o wszystkim...

    OdpowiedzUsuń
  106. [To zdjęcie! Kocham je. <3 I nie marudź, bo nakopię do tyłka.]

    Julia nigdy nie przejmowała się porażkami, robili to za nią jej rodzice, którzy ubolewali nad tym, że nie mają dwóch idealnych córek. Wyrzucono ją ze studiów w Mediolanie i właśnie wtedy pojawiła się u siostry, aby nie musieć znosić marudzenia osób, które powinny być z niej dumne mimo wszystko. Julia nauczyła się tego, jak dziękować za wszystko, jak być wdzięcznym nawet za najmniejszą drobnostkę, ale ciężko było nazwać ją osobą o skłonnościach do ustępstw lub choćby kompromisów. Była uparta. Uparta na tyle, aby teraz spojrzeć na Jasona z niemałym zaskoczeniem, bo zmuszał ją do czegoś, czego nie zwykła robić – do odmawiania.
    — Brzmisz jak mój ojciec, kiedy raz zdarzyło mu się wyciągać mnie z mediolańskiej meliny — zauważyła z zupełnie beztroskim, błogim uśmiechem. Wypiła trochę taniego wina. Czuła lekkie szumienie w głowie i przyjemnie ciepło, ale nie odnosiła wrażenie, że jeszcze chwila i tutaj padnie. — Dlaczego nie obchodzi cię moje zdanie, Jason? — spytała cicho, ale wstała z posadzki, odgarniając kosmyk ciemny włosów za ucho. — Zgodzę się, o ile coś mi obiecasz… — dodała, złapała plecak i przerzuciła go przez jedno ramię. Była niższa od Jasona, choć nie należała do bardzo niskich. Mierzyła pełny metr siedemdziesiąt z jednym centymetrem, ale chudość niwelowała to wrażenie, czyniąc ją jeszcze drobniejszą.

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  107. Nie spodziewała się po nim zazdrości. Mimo tego wszystkiego co jej powiedział, wciąż jakby nie docierało do niej, że może mu na niej zależeć. W końcu mógł mieć każdą. Była tego pewna. Za to w ogóle nie była pewna swoich atutów. W końcu częściej przypominała dzieciaka, niż dorosłą kobietę. Przynajmniej w swojej głowie.
    Nie podobała się jej jego odpowiedź, ani to jak na nią spojrzał. Jego oczy wręcz mroziły. Po jej plecach przebiegł dreszcz, ale ani w jednej setnej nie tak przyjemny, jak ten, który przebiegał po niej, gdy ją dotykał poprzedniej nocy. Kłamał. Znowu traktował ją jak idiotkę, której wszystko może w mówić i która nie ma oczu.
    - Mieliśmy spędzić wieczór razem - zauważyła niezadowolona. Skrzyżowała ręce na piersiach i przyglądała mu się dokładnie w dalszej mierze. - Ale jak sobie chcesz. Skoro masz mnie za idiotkę, która nie potrafi rozpoznać, że kłamiesz, to proszę bardzo, idź sobie. I nie martw się. Wyjdę rano wcześniej, żebyś nie musiał się trudzić z unikaniem mnie - powiedziała zła na niego. Odwróciła się na pięcie i zaczęła wspinać się po schodach, choć cały czas miała nadzieję, że zatrzyma ją i wyjaśni o co mu do cholery chodzi. Naprawdę nie potrafił komunikować się jak normalny człowiek? Musiał obrażać i uciekać, a na dodatek wmawiać jej głupoty, podważając jej inteligencję? Przecież znała go tak długo! Nie miał szans wmówić jej kłamstw, chyba, że byłoby ono bardzo dobre. Jak na razie wciskał jej tylko banały.

    OdpowiedzUsuń
  108. Poprawka: jeszcze sobie nie pozwoliła. To dopiero początek, a malowanie aktów jest jak seks: wszystko powoli. Powiedzmy, że ich dzisiejsze spotkanie było czymś w rodzaju pierwszych namiętnych pocałunków, gdy właściwie jeszcze nie ma prawdziwego dotyku, gdy dopiero nerwowo zaczyna się łapać myśl, że do czegoś dojdzie. Gdy się ma nadzieję.
    - Nie musisz umieć chodzić w szpilkach, żeby być modelem tutaj - powiedziała ostrzej; nie lubiła, gdy ktoś zaczynał sie nad czymś użalać. Gdy bowiem ktokolwiek przychodził do niej, łasy na pochwały, chcąc podwyższyć swoją samoocenę, Catherine dziękowała. Nie zamierzała sprawić, by jej sztuka była terapią dla kogoś. - Bycie tutaj to Twoja decyzja. Jeśli zamierzasz mnie przekonywać, że się mylę, to mogę Ci pozwolić mnie przekonać. Ale wtedy nici z kasy i z aktu.
    Przez moment była naprawdę poważna, zupełnie nie taka, jak wcześniej - po łagodności nie pozostało nic. Może właściwym słowem była irytacja? Jej modelki zazwyczaj wiedziały, że lepiej być cicho, gdy Catherine decyduje i lepiej się jej nie przeciwstawiać. Ona wiedziała w końcu, czego chciała i bynajmniej nie pozwalała na to, by ktokolwiek wmawiał jej, że się myli. Nawet, jeśli ktoś był przekonany, że się nie nadaje.
    Catherine trochę mniej wdzięcznymi ruchami złapała za kolejny plik papierów.
    - Możesz się już ubrać. Ja wiem swoje. To, co Ty wiesz, to Twoje. Jeśli się zdecydujesz, to daj mi znać. Ale decyzji dzisiaj naprawdę nie przyjmuję. Zresztą, to jest nawet w punkcie pierwszym - wskazała palcem. Jednak już nie byo to tak delikatne jak w momencie, gdy pokazywała mu kolejne akty.
    Usiadła potem na sofie. Spojrzała na mężczyznę dopiero, gdy założył już swoje ubranie.
    - Musisz się zdać na mnie, jeśli naprawdę chcesz tu pozować. Umowa mówi, że nie możemy jej zerwać do końca malowania, ale zrywałam umowy, gdy ktoś próbował się dowartościować moim kosztem. Nie jestem Twoją psycholożką ani psychoterapeutką, nie będę się zajmować Twoją niską samooceną - powiedziała twardo. Dpiero wyjaśniwszy to, złagodniał jej ton. - Jeśli chodzi o rzeczy, na które musisz zwrócić uwagę na to na pewno punkt dotyczący bólu. To może go wywoływać, masz prawo przerwać w każdej chwili, gdy stanie się on nieznośny. Kwota na końcu to wynik tego, ile Ci zapłacę za pozowanie w sumie, jeśli czas się wydłuży to dostaniesz więcej, oczywiście. Będę mogła Cię dotykać, punkt piętnasty. Wisząc, niespecjalnie będziesz mógł się odpowiednio ustawić - wyjaśniła, żeby nie było niejasności. Uśmiech na jej ustach jednak był dość niejasny, więc niekoniecznie było wiadomo, o co chodzi z tym dotykaniem. Niejasny punkt, bardzo niejasny. Ale Catherine chciała, by taki był. Jakby nie patrzeć, odpowiednia interpretacja uniemożliwiała oskarżenie jej o wykorzystanie seksualne. Tak, jej adwokaci byli zmyślnymi bestiami. - Na czas pozowania możesz mieszkać tutaj, nic Ci nie będę potrącać z końcowej wypłaty. Punkt dwudziesty siódmy, o przygotowywaniu Cię, najczęściej mówi o odpowiedniej ilości alkoholu albo o odpowiednich gazetkach, bo nie chcę Cię martwić, ale przez pewien czas będziesz musiał być podniecony. Chcę, żeby Twoje szczegóły były czymś więcej niż szczegółami.
    Uśmiechnęła się. Zaraz potem wstała i podała mu papiery.
    - Jeśli masz pytania, to mój numer już masz. Zostaniesz na obiedzie?
    Kalejdoskop emocji, kalejdoskop zachowań. Ale trzeba jej przyznać, że dalej go nie dotknęła. Ani razu.

    [A to nah. Ja GG używam głównie po to, by dostawc info, że pojawiła się odpowiedź. Nie chce mi się sprawdzać. xD I nie jest słabe. A plany są, ona powstała na konkretnym fundamencie.]

    OdpowiedzUsuń
  109. Nie spodziewała się po nim zazdrości, bo nie spodziewała się, że może do niej tyle czuć. Widać ich relacja od dawna była inna niż ona myślała, może nawet inna niż on podejrzewał. W końcu mało który facet, któremu nie zależy, jest zazdrosny zaledwie po kilku pocałunkach, gdy relacja nie jest do końca oczywista.
    Zatrzymała się, gdy ją zawołał i odwróciła się w jego kierunku. Chciała coś odpowiedzieć na jego słowa, ale zanim zdążyła to zrobić, już wyszedł z budynku. Westchnęła cicho. Wróciła do mieszkania, przeprosiła Antoniego i pożegnała się z nim, wiedząc, że teraz nie będzie się już bawić dobrze na filmie. Zresztą, i tak spędzili ze sobą dużo czasu. Innym razem posiedzą dłużej. Dzięki temu niecałe pięć minut później zadzwoniła do Jansona.
    - Wracaj, głupku - powiedziała tylko i się rozłączyła. Jej słowa były ciepłe, często go obrażała, ale w taki miły sposób, który świadczył o jej uczuciach do niego. Gdy się rozłączyła, posprzątała resztki po swoim spotkaniu z przyjacielem, poprawiła nawet włosy i otworzyła drzwi na oścież.
    - Poważnie byłeś zazdrosny? - spytała go, uśmiechając się lekko do niego, gdy przekroczył próg mieszkania. W sumie to było nawet miłe.
    Widać ich system nie zmienił się mimo pocałunków. Dalej się kłócili i godzili przynajmniej raz na dzień. Sama nie wiedziała czy to dobrze, czy źle.

    [ To dobrze, czy źle? ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  110. Niekoniecznie była dominą, nie zawsze. Zazwyczaj, owszem, ale nie zawsze. W kontaktach związanych z pracą jednak musiała być ostrzejsza, zwłaszcza, jeśli chodziło o coś, co ją nakręcało. A namalowanie aktu ją kręciło. Zawsze. Zwłaszcza, że wbrew pozorom malowała ich dość niewiele, jedynie od czasu do czasu, gdy miała na niego pomysł. Tworzenie byle czego co chwilę nie sprawiało jej tyle radości, co stworzenie czegoś doskonałego, choćby przerwa miała trwac i pół roku.
    - Dobrze. To tylko propozycje, nie obowiązki - powiedziała już spokojnie. Nie chciała, żeby mężczyzna odsunął się całkowicie tylko dlatego, że potraktowała go niekoniecznie przyjaźnie. Zasłużył sobie jednak, będąc niepewnym siebie. - Dwa tygodnie co najmniej. I chciałabym się widzieć codziennie. Najlepiej, jeśli zaczniesz też ćwiczyć ręce w jakikolwiek sposób. Ułatwi Ci to wiszenie... I jak mówiłam, na początku to będzie niewiele, to będzie kilkanaście minut. Pod koniec mam nadzieję malować Cię już kilka godzin w tej jednej pozycji.
    Catherine wiedziała, że on wyjdzie, nie zaczeka na obiad; większość wychodziła, o ile to był ich pierwszy akt i pierwsze zetknięcie się z trochę silniejszą kobieta Nie poczuła się jednak urażona, nie miała czym. On był silny i właściwie Catherine zaczynała widzieć tylko jego w tej roli. Zwłaszcza, że się jej lekko przeciwstawił... a, jakby nie patrzeć, nie potrzebowała grzecznego chłopca do przedstawienia własnej wersji mitu prometejskiego.
    - Chcę widzieć Twoją erekcję. Chcę ją namalować - powiedziała wprost.
    Dobrze było rozmawiać o tych sprawach tak otwarcie, to musiała przyznać. Nastolatkowie bojący się całej seksualności wybuchali nerwowym śmiechem i Catherine szybciej traciła cierpliwość. Dlatego zaczęła doceniać sobie pewien stopień profesjonalizmu, jakim odznaczał się Jason. Nawet, jeśli w siebie całkowicie nie wierzył.

    OdpowiedzUsuń
  111. [NAKOPIĘ CI. MOCNO. BARDZO. UMRZESZ.]

    — Nie masz racji. — Odpowiedziała od razu i to na tyle ostro, aby dać mu do zrozumienia, że jest zła, chociaż zewnętrznie nie dała tego po sobie poznać. Uśmiechała się, ale całe jej ciało było spięte, a spięcie nasiliło się, kiedy Jason złapał stanowczo za jej ramię. Spojrzała na niego, mrużąc niemal czarne oczy i próbowała się cofnąć. — Masz mi obiecać, że nie będziesz bawił się w dżentelmena, w spanie na podłodze i częstowanie herbatką, jasne? Masz mi obiecać, że nie będziesz mnie do niczego zmuszał i zobowiązywał, rozumiesz, Jason? — spytała cicho, poprawiając plecak na ramieniu.
    Pozwoliła mu się prowadzić, jednocześnie próbując wyswobodzić rękę, bo mimo tego, że uścisk chłopaka nie był zbyt silny, nie była pewna na jakie szarpnięcie może sobie pozwolić. Nie przywykła do przemocy, do pewnego rodzaju napastowania, chyba że w sytuacjach łóżkowych, gdzie lubiła podkręcać temperaturę, ale to zupełnie inna kwestia, bo w tej chwili nie lubiła Jasona.
    — Co ci tak zależy? — spytała, ale tym razem naprawdę zaciekawiona. Nie rozumiała jego wybuchu, jego naskoku na jej osobę, bo przecież nie zrobiła nic złego. Chciała tylko doświadczyć innych, ciekawych rzeczy. Nie stać jej było na podróże, to spała na dworcu. Proste.

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  112. Nie widziała sensu w dalszej rozmowie z Antonim. Skoro Janson miał wtedy włóczyć się bez celu. A przecież to z nim była umówiona na ten wieczór. Ze starym kolegą tylko zabijała czas.
    Wywróciła rozbawiona oczami, gdy odpowiedział na jej pytanie.
    - Między innymi. Naprawdę nie potrafisz kłamać - odparła rozbawiona. Podeszła do niego i przeszkodziła mu w parzeniu herbaty, wieszając ręce na jego ramionach i stając na palcach by go pocałować. - Uwierz lub nie, moje relacje z facetami ograniczają się do żartowania i jedzenia - zapewniła go. Miała momenty, że chciała być odważniejsza, flirtować z mężczyznami, uwodzić ich, mieć grono adoratorów. Ale koniec końców zostawała taka jaka była. Przekomarzała się, dokuczała i traktowała ich jakby nie było pomiędzy nimi żadnych różnic. W tym momencie nie przeszkadzał jej ani brak powodzenia, ani fakt, że nie potrafiła się zachować jak kobieta powinna. Teraz cieszyła się, bo miała Jansona.
    - To co chcesz dzisiaj robić? Teatr, opera, filharmonia? - spytała wesoło. Chyba żadna z tych rzeczy nie pasowała do nich. Może raz czy dwa w roku odwiedziłaby takie miejsce, ale musiała mieć do tego odpowiedni nastrój i fundusze, a o to było najtrudniej. Na co dzień wolała łatwiejszą rozrywkę. Choć równie dobrze mogła też siedzieć po prostu w domu. Z nim chyba nie mogła się nudzić.

    OdpowiedzUsuń
  113. Swoje zdolności jeśli chodzi o awanturowanie się odziedziczyła chyba po swoich włoskich przodkach. Wiadomo, że to niespokojny naród, który lubi głośno wyrażać swoje emocje. Była zdania, że lepiej się wykrzyczeć niż obrazić i nic nie mówić. Przynajmniej wrzeszcząc wypowiada się jakieś słowa, następuje komunikacja i druga osoba nie jest skazana na domysły.
    Pokręciła lekko głowa, słysząc jego słowa.
    - Nie mam w zwyczaju całować kilku przyjaciół w jednym czasie. Jestem pod tym względem trochę staromodna - powiedziała i cmoknęła go jeszcze raz krótko.
    Może ich relacja nie była do końca określona, ale skoro już się całowali, spali ze sobą i mówili sobie takie rzeczy, to chyba jasno oznaczało, że nie powinna tego robić z innymi facetami. Oczywiście, nie zamierzała zrywać swoich znajomości, bo bez przesady, ale wszystko o co mógłby być zazdrosny aktualnie zarezerwowała dla niego. Chyba, że nie lubił, gdy rzucała popcornem w innych ludzi. Wtedy mieli poważny problem.
    Skinęła głową na jego słowa, odwróciła się i poszła do swojego pokoju. Legginsy i zwykłą koszulkę zastąpiła dżinsami i grubym swetrem, mając nadzieję, że nie zamarznie. Choć we Włoszech nie było tak zimo jak w niektórych miejscach ona i tak zamarzała przy każdym spadku temperatury.
    - Prowadź - powiedziała do niego wesoło, zabierając swoją torebkę.

    [ Dobranoc :* ]

    OdpowiedzUsuń
  114. — O czym ty pieprzysz, Jason?! — warknęła i dopiero teraz odskoczyła od niego jak oparzona, wyrywając swoją rękę z uścisku. Krótko. Zwięźle. I na temat. — Nawet nie pomyślałam o tym, że mogłabym… Że ty byś mógł… — skrzywiła się lekko. — Może nie uważam się za cnotkę niewydymkę, ale nie jestem też puszczalską szmatą. Nie miałam nic takiego na myśli — fuknęła i ruszyła przodem, kierując się w stronę schodów, miała nadzieję, że Jason wiedział o tym, że ostatni pociąg odjechał dwadzieścia minut temu, a kolejny pojawi się dopiero za 5 godzin. Modena nie była Nowym Jorkiem, komunikacja nocna nie była aż tak konieczna.
    — Żeby nie było żadnych porozumień. Chodziło mi tylko i wyłącznie o to, że nie będziesz mnie zmuszał do śniadania i nie będziesz miał mi za złe tego, że zniknę bez słowa. — Dodała cicho, bo Julia po prostu bała się przywiązywania do ludzi, emocjonalnej uwięzi, która trzymała ją w miejscu i blokowała wszystko inne, razem z racjonalnym myśleniem. — Ach… I nie dotknęłabym ciebie nawet gałęzią — dodała i uniosła się dumą niczym prawdziwa dama, wbiegając pod dwa schodki do góry, aby szybciej znaleźć się na powierzchni. Musiała przyznać, że Jason był przystojny, ale przecież gdyby się z nim nie droczyła, nie byłaby sobą.

    [Mam wrażenie, że oni są jacyś... karykaturalni. :D]

    OdpowiedzUsuń
  115. Faktycznie, większość decydowała się albo od razu, albo wcale. Tylko kilka razy ktoś zostawiał sobie podjęcie decyzji aż do końca i mimo to następngo dnia stawał nag przed nią. Dlatego z każdym dniem Catherine spędzała więcej czasu, przeglądając kolejnych modeli, gotowa zadzwonić do kolejnego choćby i minutę po północy wyznaczonego Jasonowi terminu.
    Ale jednak się zdecydował. Catherine podziękowała, zaprosiła go wcześnego następnego ranka, a gdy się rozłączyła - zapiszczała z radości. Chciała go mieć dla siebie. Chciała mieć dla siebie jego ciało. Chciała bezkarnie wykorzystywać swoją władzę nad nim i namalować go w tak bezbronnej pozie. Oj, tak, była łagodnym stworzeniem z ogromną dozą niemoralności.
    Przygotowała sobie atelier jeszcze zanim przyszedł. Przede wszystkim, pojawiło się spore płótno oraz mały, drewniany stołek. Pojawił się stół z różnego rodzaju farbami, z których jednak kobieta nie zamierzała używać tego dnia. Chciała go tylko naszkicować delikatnie, zrobi kilka zdjęć, które miały jej pomóc w uchwyceniu kilku detali. Również bluszcz gdzieś zniknął, zamiast tego pojawił się odpowiedni drążek oraz bezpieczne, niewywołujące bólu kajdany. I gdy wszystko było przygotowane, włącznie z odpowiednio rozsuniętymi zasłonami, tak, by światło było jak najlepsze, Jason mógł wejśc. Catherine nie była może wielką perfekcjonistką we wszystkich dziedzinach swojego życia, ale początki musiały być odpowiednie. Inaczej praca nie mogłąby się udać.
    - Cześć - powiedziała z uśmiechem. Znowu była tą Catherine, którą pokazała mu na początku - łagodną, choć trochę bardziej podekscytowaną tym razem. Właściwie... to bardzo podekscytowaną. Uśmiechała się szczerze, szeroko, patrząc na nieg, jak gdyby nie mogła się doczekać, kiedy zaczną. Była bardziej ruchliwa, mówiła więcej, szybciej. I zupełnie najwyraźniej jej nie przeszkadzał fakt, że miała na sobie tylko lekką koszulkę kończącą się w połowie uda. - Zawsze w tym maluję. Jest swobodne - dodała. Choć to chyba było oczywiste, że nie będzie malować w białej koszuli i dżinsach.
    Zaraz odebrała dokumenty - one były najważniejsze, bądź co bądź. Gdy tylko upewniła się, że wszystkie kopie były podpisane, oddała je swojej pokojówce. Pozwoliwszy, by młoda dziewczyna opuściła pokj, zwróciła się do Jasona:
    - Pozwolisz, że nie dam Ci niczego do picia, póki co. Po wszystkim możemy się napić. A teraz, jeśli chcesz, to tam jest łazienka, możesz się rozebrać. Jak nie, to zrzucaj ubrania. Drążek jest na ziemi, prosiłabym Cię, żebyś zobaczył, czy jest odpowiedni, mam jeszcze kilka, ale ten wydaje się być w porządku. Zaraz też pomogę Ci to założyć. Nie musimy się spieszyć.
    Nie, nie musieli, jednak Catherine chciała już zobaczyć go nago. Chciała już podciągnąć go do góry i chciała zacząć rysować. Starała się tylko ostudzić trochę dziecięcy zapał. Jakby nie patrzeć, on nie był wskazany, wszystko musiało dziać się w swoim czasie.
    - Dasz radę się dzisiaj na tyle rozluźnić, żebyś miał erekcję? Chciałabym to naszkicować. Wiesz, tylko taki zarys, nic więcej - powiedziała, stając przed nim.
    Ale ciągle go nie dotknęła. Zamierzała, gdy będą oboje na to gotowi. Póki co, czuła, że jeszcze nie są.

    OdpowiedzUsuń
  116. [hmm... Wiesz, może to przez Julkę. I moze1 tylko o nią chodzi, ale przywykłam do innego typu postaci, czegoś podobnego do tamtej starej Julii i boję się, że nie podołam kreacji tej Julki. Dlateho pewnie takie wrażenie odnoszę.]

    OdpowiedzUsuń
  117. Catherine była podobna pod tym względem do Jasona. Dla niej niezależność niekoniecznie była jedynie wartością samą w sobie; niezależność oznaczała, że mogła robić, co chciała, a to, połączone z kreatywnością, czyniło z niej artystkę. W dodatku tajemnice, półuśmiechy, brak konkretnych zasad, pewna bezkarność w swoich działaniach i silny charakter sprawiały, że postrzegano ją jak kobietę, z którą można było poważnie pertraktować lub której należało się poddać. I tak zazwyczaj się działo. Mało było ludzi, którzy gotowi byli się jej przeciwstawić.
    Niewielu już ich pozostało, w każdym razie.
    Artyści podobno nie powinni pokazywać za bardzo, czy model ma w sobie to coś, by czasami nie uczynić z nich sztucznych gwiazd. Wyznacznikiem słabego artysty było chwalenie modela. W końcu - model był tylko rekwizytem. Tylko fragmentem rzczywistości, którą należało przenieść na płótno. Właśnie dlatego Catherine nie skomentowała tego, że się rozebrał tuż przed nią; spodobało się jej to, ale nie powiedziała nic. Mógłby jeszcze coś pomyśleć. Lepiej było pozostawić niedopowiedziane pewne rzeczy między nimi.
    Chociaż Catherine musiała przyznać przed sobą, że naprawdę podobało się jej to zachowanie. Pewność siebie, zdecydowanie, zero wstydu czy pruderii. Oboje byli konkretnymi ludźmi z konkretnym zadaniem, którzy błądzili gdzieś po liniach między sztuką a erotyką. Tak, to była zaleta wieku i dojrzałości, wolności w sferach, którą to wolność odbierały nauki dzieciństwa. Dzieciństwo w ogóle.
    W sumie, mogłaby go mieć dla siebie.
    Nie obraz, obraz i tak był jej. Mogłaby mieć tego chłopaka.
    Jeszcze. Potem. Teraz sztuka, linie mogą się złączyć w każdej chwili.
    Propozycja rozebrania się trochę ją zaskoczyła. Część jej modeli prosiło o to, część nawet żądało, choć nigdy nie tak wcześnie i nie tak bezpośrednio. Dla większości to był jeden ze sposobów zaciągnięcia Catherine do łóżka. (Jakby było trzeba ją konkretnie zaciągać!)Tym razem jednak to nie był wstęp do seksu, Catherine to wyczuła. To była próba zdobycia równych praw dla siebie, to była próba zabawienia się artystką. Gra erotyczna, gra... zupełnej bezpruderyjności.
    Przez jej twarz przemknęło lekkie zdumienie, ale zaraz Catherine uśmiechnęła się wesoło. Nie odrywając wzroku od twarzy Jasona, podwinęła sukienkę i zaraz pozbyła się jej. Odpięła też stanik. Majtek nie miała, gdy malowała rzadko je nosiła tak czy siak.
    Nie wyglądała ani lepiej, ani gorzej niż każda trzydziestoletnia kobieta. Była dojrzała, to doskonałe słowo; jej ciało nie mogło stać się już lepsze.
    Piersi miała nieduże i niemałe, ot, średnie. Sutki wyraźne, odstające, wyraziste na tle skóry. Brzuch nie był płaski i idealny według najnowszych gazet, jednak Catherine nie wyglądała na osobę, która dbałaby o pasowanie do modelu. Nad pępkiem miała małą bliznę po czymś, niekoniecznie wiadomo, po czym. Widać było też kilka śladów po dawnych rozstępach. Niżej nie była całkowicie wygolona, choć nikt raczej nie podejrzewałby o zaniedbania w tym temacie. Nogi miała zgrabne, choć trochę krzywe - minimalnie, choć tym, jak stała, starała się to wrażenie zminimalizować.
    Nie była idealna. Nie wydawała się tym przejmować.
    Czy gdyby rzeczywiście była dominą, pozwoliłaby na takie wyrównanie szans?
    - Czy jest pan zadowolony? - spytała; jej głos stał się troszkę niższy. Minimalnie. I chociaż nie widać było na jej ciele wyraźnych oznak podniecenia, cała ta sytuacja działała na nią. Mocno. Tylko znowu: modela nie wolno chwalić. Nawet za atmosferę, jaką wprowadzał.

    OdpowiedzUsuń
  118. [Bardzo mnie to cieszy. My z Julią takim samym uczuciem darzyłyśmy Jamesa i bardzo żałuję, że ten wątek się urwał. Ostatnio nawet chciałam przywrócić ją z powrotem do życia, ale nie byłam pewna czy to wypali, skoro ona taka nieszczęśliwa na końcu była, więc sobie opuściłam. Na wątek odpiszę jak wrócę do domu. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  119. Powodem takiego traktowania zmysłów było to, że ludzie erotykę ciąge postrzegali przez pryzmat prokreacji. Ich celem była przyjemność i robienie dzieci, nic ponad to. A przecież erotyka w czystej odsłonie była po prostu zachwytem nad ludzkim ciałem, przeżywaniem tego ciała. Nie tylko drugiego, dotykanego, pięknego; to mogło być ciało własne, to mogło być ciało kogoś badane innymi zmysłami niż dotyk, to mogło byc ciało młode i ledwie rozwinięte bądź stare i zmarszczone. Szeroko rozumiana erotyka pochylała się nad każdym tym aspektem i z każdego wyciągała coś pięknego.
    I to była sztuka aktu. Nie kolejna jędrne linie. One nie miały w sobie już nic.
    Fascynujące, jak wiele rzeczy można odkryć o człowieku, gdy ten wisi z rękoma w górze. Ile tworzy się nowych miejsc, które wyglądają zupełnie inaczej niż gdy ciało jest w normalnej pozycji. Catherine długo przyglądała się wiszącemu modelowi, badała wzrokiem każde miejsce z zupełnie nowej perspektywy niż tydzień temu. I podobało się jej to. Pragnęła to mieć na płótnie. Pragnęła tego dotknąc w którejkolwiek z postaci.
    Nie odezwała się ani słowem, gdy zasiadła przed płótno i zaczęła rysować linie. Zmieniła się cała - stała się skupiona, chłodna, zupełnie ignorująca tę atmosferę; swoją zdolnością do dystansu połamała to, co było między nimi na kawałki. Patrzyła na Jasona jak nie na obiekt seksualny, któym niewątpliwie był, ale jak na wcześnej wspomniany kawałek rzeczywistości. Mierzyła wzrokiem odległości, nieważne, czy był to penis, czy ramię, czy włos.
    Sam szkic nie trwał tak długo, jak mogłoby się wydawać; zaraz Catherine wzięła farby. Stawiała kolejne plamy ostrożnie, delikatnie, co jakiś czas zerkając na swojego unieruchomiongo modela. Nie uśmiechnęa się ani razu, omijała jego wzrok. Nie mogła się zdekoncentrować. Chociaż czy kilka kolorów i linii, które ktoś nazwał zwierciadłami duszy, mogłoby ją wyrzucić z transu? Liczyła się praca. Ona tylko była ważna.
    Gdy malowała, często wsadzała między usta drewnianą końcówkę pędzla i ssała ją lekko; spoglądała wtedy na Jasona i po kilu długich sekundach wracała do malowania. Szybko też pobrudziła się farbami, bo najwyraxniej nie do końca potrfiłą dbac o to, by nic nie skapnęło. Miała kilka jasnych, żółtych plamek na nodze i jedną czerwoną na lewej piersi. Tę czerwoną roztarła, potem o niej zapomniała.
    Umowa mówiła, że pierwszy dzeń powinien trwać nie dłużej niż piętnaście minut, jednak czy piętnaście minut trwało to wiszenie, Catherine nie była pewna. Nie zajmowała się czasem, gdy malowała. Nie zajmowała się niczym. Wszechświat mógłby wybuchnąc, ona dalej malowałaby gdzieś, choćby w swojej nieświadomości.
    W końcu przerwała. Odłożyła farby i spojrzała na mężczyznę. Patrzyła długo, milcząc, nie uśmiechając się, lekko kręcąc nogą. Drugą miała wyłożoną prosto. Ssała koniec pędzla, powoli wracając do siebie. Sztuka odchodziła. Catherine była pewna, że jeszcze dzisiaj będzie malować, ale musiała się wybudzić z tego transu. Nie mogła przejść od razu do prawdziwego świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowu patrzyła na niego jak na mężczyznę, nie na linie, które zbiegały się w kilku miejscach i tworzyły ciemniejsze i jaśniejsze plamy. Z każdym krokiem, który zrobiła w jego kierunku wracała do podniecenia, które wcześniej wywołał; wracała do postrzegania go jako całość. I jako całość był piękny, nwet, jeśli obraz przedstawiał póki co jedynie kontury.
      Gdy stanęła przed nim, miała lekko rozchylone usta i świcące rozbawieniem oczy. Uniosła wzrok na niego, potem spojrzała przed siebie. Podobało się jej to zagłębienie, które utworzyło się po lewej stronie jego podbrzusza. Było takie... subtelne, delikatne, kusiło ją niesamowicie. Chciała się jeszcze powstrzymać przed pierwszym dotknięciem, jednak świadomość, że on nie mógł jej odrzucić odawała jej poczucia bezkarności. Bądź co bądź, wisiał, wystawiał się jej. A ona chciała móc to zbadać ne tylko wzrokiem.
      - Jesteś pieknym mężczyzną - powiedziała szeptem, bardziej dla chwili niż to było potrzebne; by powiedzieć cokolwiek.
      Jedynie ustami dotknęła tego miejsca. Na moment, krótki, ale przeciągała go jak tylko mogła, by móc zapamiętać jak najwięcej. Syciła się zapachem skóry. Obrazy powinny móc oddawać zapach skóry, by być prawdziwie realistycznymi, stwierdziła w duchu. Syciła się też fakturą ciała, tym, że była już trochę bardziej szorstka niż skóra dziewczyn i człopców, których dotykała zazwyczaj. Syciła się tym, że miała go dla siebie całego. Syciła się atmosferą. Ich wspólną, dzieloną nagością.
      Spojrzała w górę, uśmiechając się wesoło. Ta sytuacja ją bawiła, bawiły ją jej własne reakcje. I to, że sama była zaskoczona swoją śmiałością. W końcu nigdy nie decydowała się na jasne i szybkie kroki tak wcześnie. Ale jeśli on naprawdę był wyzwolony w ten sam sposób, to zrozumiał, że to było niewinne. Prawie.
      - Gdy Cię opuszczę - powiedziała, ciągle stojąc pod nim i lekko stukając jego prawe udo palcem - to opuść ręce jak najwolniej. Będzie boleć, ale tak na pewno nic Ci się nie stanie.
      Jeśli brak pokory byłby grzechem, w tym momencie powinna zostać strącona do piekła.

      Usuń
  120. [Pozwoliłam sobie napisać maila. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  121. - Wyszło.
    Nie lubiła mówić o swojej sztuce i najczęściej tego nie robiła; wolała, by każdy odbierał ją po swojemu, by każdy sam oceniał. Niegdyś na takie pytania reagowała wręcz agresywnie; jak ktoś śmiał w ogóle swój odbiór uzależniać od jej wizji? Teraz było lepiej, przestała się tak zachowywać. Ktoś mądry jej wyjaśnił, że to nie jest próba niemyślenia, tylko grzecznościowe pytanie. Przynajmniej w to wierzyła, to do niej trafiało.
    Dobrze, że Jason nie chciał spojrzeć na jej obraz, naprawdę to doceniała. Jesli chodzi o sztukę, była perfekcjonistką i póki nie znalazła w harmonii barw i linii, i głębi perfekcji, póty nie chciała nikomu pokazywać swoich obrazów. Nigdy nie rozumiała tych, którzy potrafili pokazywac uczniom to, jak malują; nigdy nie rozumiała tych, którzy nagrywali proces tworzenia. To jakby... zdradzanie własnych tajemnic. Catherine nie zdradzała swoich tajemnic, choćby były najgłupsze i najbardziej błahe.
    - Pomóc Ci z ramionami? Umiem trochę masować. Przestaną boleć trochę. I jutro będzie Ci łatwiej.
    Zauważyła po tonie jego głosu, że wiszenie, choćby było cholernie nieprzyjemne, coś zmieniło. Jeszcze niedawno był gotowy jej zaproponować rozebranie się; teraz nawet nie zrobił kroku w stronę obrazu, by go obejrzeć. Nie, nie nazwałąby go uległym, jej pokojówka była uległa. On po prostu chyba zaczął szanowac jej pracę, tak, Catherine właśnie szacunkiem by to nazwała. Wcześniej musiał to widzieć jako malowanie gołych cyców i stojących kutasów. Teraz chyba zaczynał dostrzegać jej sposób patrzenia na świat.
    Ale to dobrze, że to widział. To dawało im obojgu większą swobodę. Myśląc i czując tak samo, mogli pracować lepiej, niekoniecznie nad obrazem; mogli pracować nad pewnym poznaniem siebie. Bo Catherine lubiła poznawać ludzi, nie tylko ich ciała i to, jak reagowali na jej działania. Lubiła ich psychiki, choć nie potrafiła ich nigdy przelać na płótno.
    Catherine spojzałą jeszcze na kajdany. Tak, nie powinny sprawiać bólu, chociaż nie była pewna, czy naprawdę to tak działa. Nie testowała nigdy. i w sumie, szkoda, bo miała na to ochotę. Choć może jeszcze nie teraz. Nie znała go ani trochę, a przecież żeby dać się skuć, musiałaby go znać choć minimalnie.
    I o ile on będzie chciał czegokolwiek z nią. Nie musiał chcieć. Mógł pragnąc pozostawić sobie jej obraz w myślach, ale nigdy nie dotknąć. Chociaż byłoby żal, w sumie.

    OdpowiedzUsuń
  122. To niby było niemądre, jednak poświadomie czuła, że gdyby zamienili się rolami, też poczułaby zazdrość. Choćby tylko o to, że ktoś inny mógł spędzać czas z nim, podczas gdy ona utknęła w pracy. Oczywiście, nie zamierzała się do tego przyznawać, nawet przed samą sobą. Ich relacja była niepewnym gruntem i obawiała się każdego kolejnego kroku, choć wydawał się on tak bardzo kuszący. Chciała mieć Jasona tylko dla siebie, być całą jego, a równocześnie przerażała ją myśl o tym. W ciągu całego dnia podważała każdą swoją decyzję, wahała się przeżywała skrajne emocje. Teraz jednak, gdy splótł swoje palce z jej, poczuła coś na kształt szczęścia. Pełnej niedowierzenia radości, bo jak to? Ona mogła być szczęśliwa? Uśmiechała się na co dzień, była wesoła, ale dawno nie czuła tego charakterystycznego ciepła w sercu. Poczuła się jak wtedy, gdy po raz pierwszy w życiu została poproszona do tańca przez chłopaka, który jej się podobał. Radość, niedowierzanie, wahanie, milion myśli, ale wszystko to dawało szeroki uśmiech na twarzy.
    - To wszystko wygląda mi na napad na magazyn z lodami, więc wchodzę w to bez dwóch zdań - powiedziała wesoło, przytulając się do niego lekko, bo przecież w dalszym ciągu szli. Trudno powiedzieć, skąd wzięła pomysł z magazynem. Chyba dlatego, że musiała się ciepło ubrać i mogła go zabić za ten pomysł. Ach, kto by tam zrozumiał co jej po głowie chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  123. Catherine nie tolerowała słów w ogóle. Zdarzało się jej dużo mwić, ale zazwyczaj pozostawała milczącą obserwatorką tego, co działo się wokół. To skupienie się na szczegółach pozwalało jej dobrze rozumieć rzeczywistość, a to w efekcie prowadziło do coraz lepszych obrazów. Bo bezsprzecznie się rozwijała. Włochy, spokój i cisza miały jej pomóc w tym rozwijaniu się.
    - Tak, o tej samej - potwierdziła. Nie mówiła nic więcej, bo znowu była w swoim milczącym humorze. Uśmiechała się subtelnie i zachowywała się z gracją, ale nie mówiłą zbyt użo. Pozwalała sobie na zabawę w tej atmosferze. Na zabawę z nim. Stali bowiem nago naprzeciwko siebie i każde myślało o jednym, Catherine była teg pewna. I żadne nie robiło kroku. Żadne nie czuło, że trzeba to zrobić szybko, więc przebywanie w tych pomieszczeniach było tym milsze.
    Usiadła za nim, dotykając najpierw udem, potem swoją kobiecością jego pleców. Zaraz odsunęła się lekko i klęknęła, by móc sięgnąć wyżej do pleców. I powoli, wprawnie zaczęła masować obolałe i lekko popuchnięte od wysiłku ciało.
    Była na kursie, gdy zauważyła, że jej modele wychodzą w bólu z sesji z nią. Nie, żeby się przejmowała ich zdrowiem; za wszelkie uszczerbki była gotowa płacić, to nie był problem. Chodziło racze o to, że jeśli ból sprawiała im codziennie przez pewien czas, to oni nie chcieli więcej przychodzić. A dobrych modeli nie było tak dużo, wbrew pozorom. Stać i udawac pięknego mógł byle mężczyzna; być pięknym i umieć to wyrazić w sposób, który ona dostrzegała, potrafiło niewielu.
    Plus, bądźmy szczerzy, masowanie kogoś było dość erotyczne. Zwłaszcza nago, po pierwszej sesji, gdy oboje byli pożądliwi względem siebie tak mocno, że to wręcz wywoływało realne pragnienie.
    Nie miała w masowaniu takiej wprawy jak w malowaniu, jednak wiedziała, że to daje jakąś ulgę. Prowokacyjnie, celowo czasami przesuwała silnym sutkiem po jego plecach, niby nachylając się, by sięgnąć kolejnego miejsca. Specjalnie podsycała to, co jeszcze przed chwilą mogło wygasnąć, dotykając subtelnie, nacskając z odpowiednią siłą, przesuwając odpowiednio powoli, by Jason mógł wyczuć jak dokładnie wyglądają jej dłonie. Czasami miała ochotę go polizać, ale powstrzymywała się. To jeszcze nie był ten etap.
    Na koniec przytuliła go lekko, pozwalając, by ciepłe od uciskania i masowania, i dotykania plecy zetknęły się z jej zimną skórą. Położyła również brodę na jego ramieniu.
    - Dziękuję - szepnęła.
    Nie obawiała się go dotykać i zmieniać ich statusu. Jeszcze kilka godzin temu byli nietykalni dla siebie. Teraz to było odległą przeszością. Catherine przekraczała pewnie każdą barierę, łamiąc wszelkie konwenanse. Jej dom był innym wymirem, światem, w którym nie istniała pruderyjność w żadnej formie.
    Czasami zastanawiała się, jak ludzie, którzy spędzali z nią tyle czasu i dzielili tye emocji, mogli wracać do normalnego życia, gdzie zakrywanie piękna i patrzenie na nie ze wstydem było czymś złym.

    OdpowiedzUsuń
  124. [Rozumiem, że nie chcesz gejować swojego pana, a szkoda. W każdym razie dziękuję bardzo za przywitanie ;D]

    Amadeo.

    OdpowiedzUsuń
  125. Gdy odpowiedział na jej pytanie, zrobiła zawiedzioną minę. Zupełnie jakby była dzieckiem, a on oznajmił jej, że Mikołaj nie istnieje. Jak to nie szli obrabować magazynu z lodami? Przecież wszystkie znaki na niebie i ziemi podpowiadały jej, że właśnie tam się udają! Jak on mógł tak ją rozczarować?
    Szybko jednak znów się roześmiała.
    - Okropne zaniedbanie z naszej strony. Faktycznie trzeba to nadrobić - przyznała niby z powagą. - Lody ukradniemy innym razem - stwierdziła jeszcze po chwili i westchnęła ciężko, jakby ta myśl nie mogła dać jej spokoju.
    Lubiła tańczyć. Często to robiła. Nawet piekąc naleśniki, kręciła tyłkiem i śpiewała sobie sama. Taniec jej wychodził całkiem nieźle, ale głos mogłaby dostać lepszy. No, na szczęście tutaj nie musiała śpiewać, a nawet jeśli nikt by tego nie usłyszał. Mogła za to oddać się z przyjemnością temu co potrafiła robić - może nie doskonale, ale trzeba było przyznać, że wyglądała dobrze. Jeszcze większą przyjemność sprawiał jej fakt, że Janson był obok. Nagle nieco się zmieniła. Uśmiech na jej twarzy był taki sam, jednak w jej ruchach było więcej pewności siebie. Nie bała się wykonywać kolejnych ruchów, a nawet pokazać się z tej seksowniejszej strony. Nie miała skąpej spódniczki, czy dużego dekoltu, ale nie potrzebowała tego by w tym momencie przyciągać spojrzenia niektórych. Nie myślała jednak o tym. Jej myśli krążyły wokół muzyki i Jansona, jego zapachu, gdy się zbliżała, ciepła jego dłoni, jego uśmiechu i przenikliwego spojrzenia jakim ją obdarzał.

    OdpowiedzUsuń
  126. [Zawsze możesz jakąś dodać, jak nie na głównym blogu to przykładowo w powiązaniach Jasona i pod powiązaniami ja będę odpisy dla tej pani dawać, o :D]

    Amadeo.

    OdpowiedzUsuń
  127. Bo był niby pierwszy, który myślał, że ją poznał! Och, dlaczego każdy uważał, że zobaczył więcej niż ona sama chciała? Fakt, nie każdemu pozwalała widzieć siebie w trakcie pracy, bo to była jedna z jej mniejszych tajemnic, to była jej rozszerzona strefa intymności. Jednak widział ją nago, dotykał jej, czemu świadomość tego, że jest trochę inna od reszty kobiet, miałaby być czymś wyjątkowym? Perwersja istnieje i nie jest niczym niezwykłym, wbrew pozorom. Tylko dwudziestolatek, który jeszcze nie miał doświadczenia, mógł tak stwierdzić.
    Catherine w końcu miała całe portfolio zdjęć ludzi, których wprowadzała w temat lub którzy pozwalali się jej prowadzić po znajomych już terenach, lecz nie tylko. Miała ich, przynajmniej większość, w swoim łóżku i w swojej pamięci.
    Słuchając tych słów, jedynie się uśmiechała. Nie, nie denerwowały jej, ne śmieszyły. Przede wszystkim, było ich za dużo, jednak pozwoliła im dostać się na wierzch. On potrzebował się dowartościować, on potrzebował się porównać, Catherine nie zamierzała mu tego odbierać. Obawiała się, że gdyby zaprzeczyła, starałby się ją przekonać co do tego, że ma rację bądź odpuściłby sobie ją oraz ich umowę. A Catherine teraz nie mogła tego przerwać. Obraz był nieukończony. Nienawidziła niedokończonych obrazów.
    Miała wrażenie, że długo jeszcze po czasie trwała w tej pozycji. Ot, po prostu dobrze się czuła, tuląc się do jego pleców, będąc pieszczoną. Jednak już wnet poczuła zimno na plecach, w stopach. Uniosła się więc lekko i uiadła obok, zakładając nogę na nogę. Spojrzała jeszcze raz na te kajdany, które ją tak cholernie kusiły soba. Ale nie, było za wcześnie na nie. Jeszcze nie ufała mu na tyle, by móc sobie pozwolić na seks z podwieszaniem.
    - Zgłodniałam - odpowiedziała w końcu, wstając. Skoro był taki pewny, że byli z tej samej gliny, zdecydowała się pokazać mu, że jednak ona trochę dłużej była formowana. I że była zdona do większej ilości rzeczy. - Chodź na obiad. Powinien już być. Weźmiemy go tylko z kuchni i może pójdziemy... gdzieś, gdziekolwiek. W atelier się nie je.
    Wstała, minęła zgrabnie swoją koszulinę i otworzyła drzwi. Jeszcze spojrzała w strnę Jasona, ciekawa, czy podąży za nią. Już sama myśl, że pokojówka może zobaczyć go nagiego często-gęsto zmieniała poglądy wszystkich pewnych co do podobieństwa. Catherine bawiło to droczenie się z nimi wszystkimi. Catherine wręcz to cieszyło. Bądź co bądź, oni tak naprawdę nic o niej nie wiedzieli. Skąd przyszła, dlaczego i co było wewnątrz było tajemnicą. Nikt nie jest tak prosty, by po kilku spojrzeniach móc powiedzieć, co nim kieruje.
    A zwłaszcza Catherine.

    OdpowiedzUsuń
  128. Każdy miał w sobie coś z dziecka. Janson też, a Claudia wiedziała o tym doskonale. Na przykład w momentach, gdy marudził jak małe dziecko, albo oglądał kreskówki (dobra, też je z nim oglądała). Dzięki temu jednak nie było nudno i smutno. Byli za młodzi, by pozbyć się takich cech.
    Właściwie pewna siebie i kobieca bywała bardzo rzadko. Tak jak teraz, na parkiecie. Poza tym jeszcze w łóżku i... trudno powiedzieć. Musiała to być bardzo specyficzna sytuacja, by zachowywała się w ten sposób.
    Teraz wiedziała doskonale co robić. Nie była wulgarna, bo to nie w jej stylu. Po prostu ruszała się wsłuchana w rytm muzyki i nawet nie do końca była świadoma tego wszystkiego co się działo dookoła. Nie zdawała sobie sprawy, że przykuwa uwagę, choć wiedziała, że Janson to robi. W końcu patrzyła tylko na niego. Byli dobrze dopasowani, przynajmniej jeśli chodzi o taniec. Co jakiś czas śmiała się wesoło, bo akurat zrobił głupią minę, albo zakręciło się jej w głowie od kręcenia. Śmiech był jedną z przyjemniejszych form wyrażania swoich emocji, przynajmniej według Claudii. A teraz miała ochotę zarazić cały świat swoją radością. Nie czuła się ani trochę skrępowana, choć każdy jego dotyk, nawet ten najdelikatniejszy wywoływał ciarki na jej skórze.
    Przetańczyli kilka piosenek. Po ostatniej wpadła w jego ramiona, a jej twarz znalazła się na wysokości jego twarzy. Napięcie które między nimi powstało było już nie do zniesienia i wręcz musiała go pocałować. Długo i namiętnie, choć dookoła nich było mnóstwo ludzi. Nie przejmowała się tym, choć zazwyczaj unikała tego typu zachowań.
    - Chcesz mnie trochę upić? - spytała go, gdy się od siebie oderwali. Po takim czasie na parkiecie zdecydowanie potrzebowała nawodnienia.

    [ Tak sobie myślę, że jakaś laska mogłaby do niego podbić, gdy C. pójdzie do łazienki, albo coś. Oczywiście, ta laska będzie pewna, że jest najpiękniejszą osobą na świecie i w bardzo, może nawet za bardzo bezpośredni sposób, da znać J. że chętnie będzie się z nim pieprzyć nawet w kiblu. C. wróci, a gdy ta laska zobaczy ją, rzuci jej tylko gardzące spojrzenie i ją obrazi, że J. stać na więcej. I wtedy C. się z nią pobije. Co Ty na to? :D ]

    OdpowiedzUsuń
  129. - Nie są przyzwyczajeni. Aż tak - dodała, uśmiechnęła się lekko i podeszła do jego ubrań. Rzucił mu je, potem ubrała swoją koszulinę. Nie było zabawnie, gdy tylko ona chodziła nago. Przecież nie chciała szokować, chciała się bawić, chciała przesuwac granice. Szokowanie było tylko efektem ubocznym. - Czy teraz pójdziesz ze mną zjeść?
    to, co zrobił, wydało się jej być tchórzostwem, pierwzym zaprzeczeniem tamtym słowom; nie dopuściła do siebie myśli, że on po prostu mógł mieć włąsne zdanie. Bądź co bądx, przyzwyczaiła się do tego, że ludzie jej słuchają bądź boją się jej sluchać. Rzadko ktoś wyznaczał granice i mówił nic. Czyż nie była zbyt fascynująca, prawdziwa, szczera i wyjątkowa, by mówić "nie" jej pomysłom? Tak każdy twierdził. Dlatego więc miałaby uważać, że ktokolwiek nie chce przyjąć jej ofert, bo po prostu mu się nie podobały?
    Znowu była podekscytowana tym, co się działo. Niekoniecznie już samą, czystą erotyką, bo w tym momencie nie było jej aż tyle; ona nigdy nie znikała, bądź co bądź, spędzili z sobą czas w dość specyficzny sposób. Wspomnień wymazac się nie da. Ale Catherine naprawdę lubiła poznawać swoich modeli. To, co jedzą, jak jedzą, kim są naprawdę ją fascynowało. Była w stanie to oddać na obrazie, choćby w części, która rozpoznawała ona i model. Ale to dodawało głębi, której zwykłe obrazy malowane tylko przez wzgląd na wygląd nie miały.
    [Lubię ten jego niewypowiadany pesymizm. :D]

    OdpowiedzUsuń
  130. Gdy usłyszała za sobą gwizdy, oczywiście się zarumieniła. Bo jakby inaczej? Na szczęście jej twarz i tak była zaróżowiona od wysiłku, więc nie było tego aż tak widać. Jedynie czuła, jak robi się jej trochę głupio. Ale i tak się uśmiechała, bo nie potrafiła przestać. Naprawdę. Twarz ją bolała, ale co patrzyła na Jansona uśmiechała się tylko szerzej. Czyżby nowa forma tortury?
    Dobrze, że zamówił za nią drinka. Niektóre kobiety tego nie lubiły, w końcu chciały mieć swoje zdanie, a nie żeby facet za nie decydował. Jednak Claudia była tak niezdecydowana, że inaczej przez pół godziny wybierałaby napój, po czym i tak zdałaby się na łaskę barmana. Nie rozwiązywać nawet tak banalnych kwestii. Zawsze nachodziło ją zbyt wiele pytań i wątpliwości.
    Uśmiechnęła się na jego słowa, a w jej oczach widać było, że sprawił jej przyjemność, choć równocześnie zawstydził. W końcu kto nie lubił słuchać komplementów? Nawet jeśli się w nie nie do końca wierzyło, było to miłe.
    - Przestań, bo się za bardzo wstydzę... - mruknęła. Dotknęła dłońmi policzków, by ochłodzić je trochę. Przy okazji złapała za dłoń Jansona i zabrała ją ze swojej twarzy. - Dostajesz limit komplementów. Jeden na dzień, bo inaczej przez resztę życia będę wyglądać jak burak - powiedziała wesoło i cmoknęła go w usta. Chyba nigdy nie miała się przyzwyczaić do miłych słów.
    - Idę przypudrować nosek, czy coś - powiedziała, zeskakując ze stołka. - Nie uciekaj nigdzie, zaraz wrócę - dodała, po czym skierowała się w stronę toalety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Albo załóżmy, że już trochę wypili, bo mam taki mały plan :D ]

      Usuń
  131. - Brakuje Ci go? - spytała, odwracając się do niego przodem.
    Jej emocje były bardzo zagmatwane. Gdy było dobrze, to właściwie była w stanie dogadać się z każdym, nawet z Artystą, którego szczerze nienawidziła. Gdy humor się zmieniał, stawała się potworem z nieba, który pędził na podmuchach swojej wściekłości i zabierał z sobą wszystko, co tyko stanowiło przeszkodę. I chociaż to się zmieniało, w każdej tej emocji była potężna i potężnie ją okazywała. Nawet jej zdystansowanie, pozornie obojętne i neutralne, mówiło o jej mocy wewnętrznej. Tak, Catherine wydawała się nie posiadać ncizego słabego w sobie. Ale jej siła jednocześnie była dość subtelna. Bądź co bądź, czyż nie była subtelna, wiążąc go, potem masując, sprawiając, że napięcie między nimi sięgnęło zenitu... i zniknęło?
    Patrząc na Jasona, dochodziła do wniosku, że wcale nie była głodna. Widziała go wciąż pod tym sufitem, nagiego, wiszącego, zdanego na jej łaskę. Mężczyznę, który sprawił, że się rozebrała na jedną prośbę, tego, który sam w siebie nie wierzył i tego, który mimo wszystko się zdecydował. Gdzie zniknęła atmosfera pełna seksu? Jeszcze pięć minut była przekonana, że skończą w łóżku pierwszego dnia. Teraz nie była pewna, czy do tego w ogóle mogło dojść.
    Mimo to, gdy patrzyła na niego, widziałą te wszystkie tatuaże, które zamierzała namalować. Widziała spięte dłonie i napięte mięsne z bólu. Widziała skupioną twarz, skupioną na tym, by nie zacząć wyć z bólu. Widziałą luźno wiszące nogi i silną erekcję. Boże, on nią pokierował, żeby ją osiągnąć, a ona się ne sprzeciwiła. Czy naprawdę byli gotowi iśc teraz jeść i pozbyć się tej atmosfery ot tak? Catherine jeszcze ją czuła, słabą, umierającą. Czy on też ją ciągle czuł? Czy on ją widział w jeszcze lekko sterczących sutkach, minimalnie przyspieszonym oddechu, postawie, jej ciągle oblizywanych ustach, mimowolnym kierowaniu się w stronę atelier?
    A może się jej wydawało. Może to minęło. Może...
    To było jej królestwo. On się wkradł i zaczął robić w nim bałagan. Catherine nie była już pewna, czy dalej ma ochotę na to spaghetti, czy na związanie jej rąk i na seks.
    [Znienawidziłaby.
    Swoją drogą - mam tyle pomysłów Catherine w głowie na następny dzień, że wow xD]

    OdpowiedzUsuń
  132. Ludzie zawsze są analizowali i nterpretowali, bo wydawało się byc niemożliwym, żeby ktoś był tajemniczy, skrupulatny i uduchowiony, a przy tym perwersyjny i bezkurytazyjny jak samo piekło bez nadmiernego skomplikowania własnego charakteru. A Catherine podążała tylko za tym, co sprawiało jej przyjemność, chroniła tego, co było dla niej ważne i żądała tego, za co płaciła. Lubiła jeść, więc jadłą, lubiła uprawiać seks - więc uprawiała seks. Była estetką, która nie wierzyła w żadne wyższe czy niższe moralności. A mimo to, określano ją jako kontrowersyjną, jako kogoś, kto walczył o dobro LGBT, jako kogoś skomplikowanego i uwodzącego, by porzucić.
    Ludzie tworzyli z niej religię. Uzależniającą. Sami przed nią klękali, a potem ją oskarżali o wszystko, podczas gdy winni swojemu uzależnieniu byli tylko i wyłącznie oni.
    Atelier wyglądało praktycznie tak samo, jeśli pominąć fakt, że teraz stały na środku dwa wiadra z wodą. Catherine odparła coś bardzo profesjonalnego na powitanie, siedząc w tym samym stroju już na swom miejscu, potem bardzo profesjonalnie wytłumaczyła,że tego dnia zajmie się szczegółami, więc będzie potrzebować trochę realistycznych efektów. Musiała go zmoczyć zimną wodą. Obraz w końcu miał pokazywac mężczyznę przykutego do skalnej ściany pod wodospadem.
    - Wiem, że to trochę wymagające - powiedziała spokojnie - bo dodatkowo trzymałam tę wodę na zewnątrz żeby była zimna i dodałam do niej trochę lodu, żeby była jeszcze zimniejsza... Ale to tylko ten raz. Przynajmniej dzisiaj. Zrobię zdjęcia, żeby widzieć, jak się rozkłada woda, potem będę malować normalnie. Na ostatni dzień znowu Cię obleję. Nie więcej razy.
    Patrzyła na Jasona i do końca nie rozumiała humorów tych młodych ludzi. On jej pragnął, on jej chciał, on był wczoraj gotowy zabrać się z nią w naprawdę długą i piękną podróż do sypialni, ale zastopował. Catherine była trochę zdumiona tym zachowaniem; jej dom miał mu zaoferować tylko sztukę, pieniądze i przyjemność, a on to odtrącał w imię jakichś dziwnych przesłanek. Dlatego tym razem nie zachowywała się tak, jak wczoraj, nie kusiła go, nie stanęła przed mężczyzną nago - a zamierzała zrobić z tego mały rytuał. Ot, powiedzmy, znowu była nim trochę zdumiona. Choć niekoniecznie tak wesoła jak dnia wczorajszego.
    Ale znowu miała na sobie tę jedną koszulkę, którą nosiła wczoraj. Zawsze w niej malowała. I nigdy nie miała pod spodem bielizny poza stanikiem... Którego, w sumie, dzisiaj też nie miała. Coś w rodzaju zaproszenia. Ale nie zamierzała zrobić pierwszego kroku, póki on się nie zdecyduje.
    Tylko szkoda, by dzielili jedynie sztukę i pieniądze. Przyjemność była w pakiecie za darmo, a podobno z bonusów nie powinno się rezygnwać ot tak.
    [Może? :D
    Jest niestabilna. Jest dziwna. Ale wyjdzie, jeśli napiszę notę i ją opublikuję, skąd się to bierze.]

    OdpowiedzUsuń
  133. Zamknął oczy i mruknął pod nosem kiedy Jason zaczął przeczesywać jego krótkie włosy palcami. Zwykle nie przepadał za takimi gestami, lecz teraz gdy alkohol i rozleniwienie robiły swoje, nawet nie pamiętał o swojej niechęci.
    - No no, czego to ja się dowiaduję - cicho sie śmieje.- Zwykle słyszę, żem menda i zawzięty gnojek - śmieje się głośniej, ale szybko przestaje.- Nigdy nikogo nie lubiłem tak jak ciebie, zwykle wszyscy mnie irytują swoim podejściem do wielu rzeczy, ale ty nie - mówi otwierając oczy. Podnosi się nagle by usiąść, wspiera się na jednej ręce. Znajdują się teraz naprawdę blisko siebie, stykajac w kilku miejscach. Pochyla się lekko w jego stronę, ale nieco waha gdy ich usta dzielą centymetry. Wbija wzrok w oczy kumpla i uświadamia sobie, że wchodzi na niepewny grunt, bo tak naprawdę nie wie co się zaraz stanie, a raczej co będzie zaraz po tym jak podda się pokusie by pocalować go, a chce to zrobić, naprawdę bardzo chce.

    [wybacz za lekki poślizg, trochę utraciłam na wenie, ale jest już dobrze]

    Ciro

    OdpowiedzUsuń
  134. Był kochany w tym wszystkim co mówił i wyrażał bez pomocy słów. Doceniała to. Naprawdę poprawiało jej to humor i czuła się dzięki temu wyjątkowa. Twierdziła, że na to nie zasługuje, bo była taka sama jak cała reszta szarego tłumu, ale niewątpliwie jego zachowanie było bardzo przyjemne. Gdyby tylko potrafiła reagować na jego słowa inaczej niż burakiem na twarzy!
    Kiedy wyszła z łazienki, tanecznym krokiem ruszyła od razu w stronę baru, gdzie siedział Jason. Doskonały humor i alkohol sprawiły, że świat nie był tak stabilny jak kilka godzin wcześniej, ale nie przejmowała się tym zupełnie. Zaczęło jej to przeszkadzać dopiero, gdy zobaczyła jakąś blondynkę obok Jasona. Nie wiedziała, czy naprawdę ona tam jest, czy jej mózg coś przekręcił. Ale nie. Zbliżyła się. Mężczyzna obdarzył ją szerokim uśmiechem, zaś kobieta gardzącym spojrzeniem.
    - Poważnie? Wolisz "to"? - spytała Jason z niedowierzaniem i pogardą dla Claudii. Przesunęła swoją dłoń na jego udo, praktycznie zahaczając o jego krocze. Zupełnie jakby nie było obok Claudii. - Stać cię na coś o wiele lepszego niż takie... ygh... - wymruczała mu do ucha, krzywiąc się z obrzydzeniem pod koniec, ale tak, że wszystko było słychać.
    Pewnie, gdyby nie alkohol Claudia by to zignorowała, albo rzuciła jakąś sarkastyczną uwagą. Jednak widok jej dłoni na jego udzie i poniżanie jej przed nim sprawiły, że nie wytrzymała. Miała mnóstwo kompleksów, odnośnie wszystkiego - począwszy do wyglądu, na charakterze kończąc. A ona tak wyraźnie ją gardziła! Dziewczyna rzuciła się na nią, zanim Jason zdążył zareagować na tamte słowa. Bynajmniej nie uderzyła jej z liścia, tylko naprawdę ją zaatakowała. W ruch poszły paznokcie, zaciśnięte pięści [napisałam na początku piersi ;d] i wyrywanie sobie włosów. Chyba była jeszcze bardziej zazdrosna o Jasona niż on o nią.

    [ Dopiero teraz zajarzyłam, że pisałam "Janson" a nie "Jason". Przepraszam! Mój mózg ciągle przekręca imiona i je tak koduje :(

    I mam coś takiego: Jason będzie próbował je rozdzielić, ochroniarz wyrzuci je z klubu, one nie przestaną walczyć, więc przyjedzie policja i je zamknie w areszcie na noc :D ]

    OdpowiedzUsuń
  135. Ale Catherine nie chciała mieć każdego. Gdzie podziała się ta Jasonowa pewność, że jego na pewno mieć nie będzie? Co z nim było nie tak, że najpierw, przekonany o tym, że Catherine nawet na niego nie spojrzy, był bezpruderyjny, teraz zaś, pewny, że ona go pragnie prawie tak samo, odrzucał myśl o byciu z nią choć na chwilę? Czy musiała być obojętna, zimna, nieczuła albo zawstydzona, by zechciał w ogóle rozważyć jej kandydaturę na kochankę?
    Catherine skineła głową i stanęła na małym stołeczku obok mężczyzny. Podniosła duże wiadro, zachwiała się lekko, chwycła ramienia Jasona, podziękowała za utrzymanie jej w pozycji. Potem stopniowo zaczęła lać wodę na mężczyznę - najpierw powoli, potem trochę szybciej. Długo to nie trwało, gdy wiadro było puste, mężczyzna mokry od stóp do głów, a Catherine porządnie zmoczona.
    Było jej zimno. Było jej cholernie zimno. Ale to zimno wywoływało uśmiech na twarzy, bowiem lepiej było się uśmiechać niż smucić.
    - Przepraszam za ten pomysl - powiedziała, patrząc na niego z bliska. Przesuneła dłonią po mokrym materiale; na stołek i na podłogę spadło kilka dużych kropli. - Chyba jednak zostawię sobie to drugie wiadro na później. Albo na wcale - dodała.
    Był mokry, ona była mokra, stali naprzeciwko siebie, choć Catherine na podwyższeniu. Ich ciała były znowu doprowadzone do ostateczności. I Catherine bała się ruszyć, wiedząc, że z ruchem zrobi się jej jeszcze zimniej. Chociaż trzeba było jej przyznać, że dzielnie znosiła fakt, że sama siebie polała tą wodą. Chociaż zaciskała zęby i lekko dygotała. Wciąż starała się jednak zachować pełny profesjonalizm.
    Tak, nie znała granic. Chciała się dostosować do jego potrzeb, więc nie zdjęła koszuliny, nawet mimo tego, że w niej było jej zimniej. Jej Przebranie się zabrałoby jej tylko cenny czas, jaki im pozostał, zanm woda skapie, a ciało się do niej przyzwyczai. Najwyżej się pochoruje. Najwyżej oboje będą chorzy. Teraz znowu zaczynała liczyć się tylko sztuka.

    [Do której będziesz? :D]

    OdpowiedzUsuń
  136. [ Zaciśnięte piersi to najgorsza broń :D ]

    Dobra. Claudia nie wiedziała co w nią wstąpiło. Może barman nie wypędził szatana z alkoholu, którego jej nalewał i teraz ten szatan wstąpił w nią? Raczej rzadko pozwalała aż tak ponieść się emocjom i jeśli się biła to tylko na żarty. Ostatnią prawdziwą bitwę stoczyła jeszcze w szkole, ale to było przecież wieku temu.
    Jej przeciwniczka wcale nie była łagodniejsza. Rozpętało się małe piekiełko, na co ludzie, szczególnie faceci zareagowali śmiechem i wyciągnięciem aparatów. Czuła jak Jason próbuje ją odciągnąć, ale nie dała mu się. Choć gdy walczyli na żarty zazwyczaj przegrywała (chyba, że dawał jej wygrać). Tamtej pustej lasce nie mogło to po prostu ujść na sucho. Jednak gdy do akcji wkroczyli ochroniarze, nie miała szans. Po chwili obie znalazły się na zewnątrz. Chłodne powietrze nie otrzeźwiło ich jednak. Gdy tylko odzyskały wolność, znów się na siebie rzuciły. Claudia wściekła na nią za tak bezczelne potraktowanie i dobieranie się do Jasona, tamta głównie za wyrwanie pasma doczepionych włosów. Trwało to dopóki po okolicy nie rozniósł się dźwięk syreny policyjnej. Funkcjonariusze rozdzielili zaciekle walczące istoty, wpakowali je do swoich powozów i tyle. Kilkanaście minut później siedziały zamknięte w areszcie.
    Po kilkudziesięciu minutach, chyba trochę ponad godzinie jeden z policjantów wszedł do celi i oznajmił, że ktoś wpłacił kaucję i była wolna. Z ulgą opuściła to miejsce, a kiedy przy wyjściu zobaczyła Jasona jej twarz przybrała tak czerwoną barwę jak jeszcze nigdy.
    - To ja tam chyba wrócę - powiedziała, odwracając się na pięcie. Przecież on to wszystko widział! Boże, co on sobie teraz o niej myślał? Nie, nie chciała tego wiedzieć. Chyba lepiej spędzić resztę życia w tamtej celi.

    OdpowiedzUsuń
  137. Miała nadzieję, że go coś ruszy. Choćby minimalnie. Miała nadzieję, że sam z niej to zdejmie, by móc na nią patrzec. Fascynujące, że naprawdę tego chciała - czyżby to, że ktoś jej nie chciał sprawiło, że pożądała mocniej? Tym razem jednak nie starała się go kusić, nie myślała o tym wcale. Skoro nie chciał, nie miała prawa go namawiać.
    Chociaż to budziło pewne wątpliwości. Może po prostu trzydzieści dwa lata to było za dużo, by uwodzić młodych ludzi? Nie chciała stać się jak nietórzy jej starzy znajomi, którzy uwodzili rzucanymi w twarz pieniędzmi. Miała jednak nadzieję, że wciąż była tak samo... piękna jak wcześniej, że to jednak nie przez lata. Jej sztuka była silnie erotyczna. Czy starość mogła jej odebrać to?
    Wyłączyła się znowu, malując. Znowu nie istniał świat poza jej tworem i znowu zajmowała się tylko i wyłącznie obrazem. Pełny profesjonalizm, chciałoby się rzec. Jednak nic nie poradziła na to, że ilekrć się zastanawiała, prostowała i wyciągała nogę w przód i drapała się po udzie. Nic nie mogła poradzić na to, że czasami jej włosy opadały do przodu i zgarniając je, maziała siebie farbą. Nic ni mogła poradzic na to, że na jej koszule pojawiło się kilka kolorowych plam, które próbowała kilkakrotnie z siebie zetrzeć. Była tak samo naturalna jak w każdym momencie, gdy nie malowała. Tylko teraz nie zdawała sobie sprawy z większości swoich ruchów.
    Malowała dłużej niż poprzedniego dnia. Gdy skończyła, powtórzyła rytuał dochodzenia do siebie - patrzyła tylko na mężczyznę i uśmiechała się delikatnie. Na sam koniec odłożyła ssany wcześniej pędzel i wstała. Podeszła do korbki, opuściła mężczyznę, jednak teraz bez słowa pomogła mu opuścić dłonie. Nauczyciel pokazał jej, jak to zrobić, by nie bolalo tak jak za pierwszym razem.
    Był zamyślona. Myślała o tym, czy nie jest już za stara. Bała się swojego wieku, tego, że któregoś dnia ktoś może jej rzec, że jedynie w malowaniu tworzy piękno. Że jej piękno minęło i nie powróci nigdy więcej. Estetyka w końcu istniała ponad wszystkim dla Catherine. Bóg ją stworzył po to, by ona tworzyła estetykę na tym świecie.
    - Tu masz szlafrok - powiedziała - oraz ręcznik - dodała, podchodząc do kanapy. Wzięła stamtąd ciemnogranatowe ubranie i jasny ręcznik. - Możesz się wysuszyć w łazience, jeśli chcesz. Jest tam dobra suszarka. I jeśli chcesz masażu, to nie ma problemu.
    Dotarło do niej, że sama czuła się duszno w jego towarzystwie. Już nawet nie dlatego, że jej nie chciał; było kilku, którzy nie chcieli wcześniej, godziła się z tym po jakimś czasie. Bądź co bądź, jej pokojówka te była niezła w te klocki. On budził lęki, którymi dotychczas nie musiała się przejmować. W końcu zostało jej jeszcze kilka lat względnej jędrności i piękna. Czy potem będzie mogła żyć, wierząc, że wciąż jej estetyka pozwala zachowywac się tak swobodnie, jak się zachowywała?

    OdpowiedzUsuń
  138. Starość.
    Boże, to takie straszne słowo, które rozbrzmiało dzisiaj w jej głowie. Starość, która miała odebrać jej tyle rzeczy w życiu... jej własne piękno, jej pracę, jej miłość do ciała. Znała siebie na tyle, by wiedzieć, że w momencie, w którym straci własne piękno zacznie nienawidzić piękno innych. Co jej pozostanie? Malowanie architektury? Oglądanie, jak inni są młozi, i stopniowe zmienianie się w kobietę, którą nigdy nie chciała być, czyli zgorzkniałą i straszną w swojej nienawiści wobec innych? Gorzko pomyślała, że stanie się pusta. Prawie tak, jak u progu dorosłości. Minęło już czternaście lat, ale Catherine wciąż wracała do swojej pustki i tego, jak bardzo pusta rozciągnęła się na jej życie.
    Boże, to dla mne zaplanowałeś? Pokazać mi, że mogę żyć bez pustki, a potem oddać mi ją, gdy się zestarzeję i to, co kocham stanie się moim wrogiem?
    Spojrzała na niego i przez moment jakby go nie zauważała. Zaraz jednak otrząsnęła się z zamyślenia. Nie chciała, by on by świadkiem takich momentów. Nikt nie powinien być poza nią samą i jej Stwórcą, i ewentualnie jej Zbawicielem. Jaka szkoda, że prócz niej wszyscy byli martwi, czyż nie?
    - Tak - odparła, uśmiechając się delikatni. Miała ubrudzony policzek zieloną farbą. Przetarła go jeszcze raz, doskonale wiedząc, że tam jest, choć to nic nie dało. Farba zaschła i zostawiła ślad. - Nie chciałeś jeść ze mną, rozumiem. Pani Rose z kuchni prosiła, by Ci zapakować obiad i oddać do zjedzenia choćby po drodze. Zaraz ktoś go pewnie przyniesie.
    Catherine spojrzała na swoją pobrudzoną sukienkę. Wahała się, czy to powiedzieć, ale niejasne sytuacje, jeśli były niepozytywne, sprawiały jej przykrośc. I trudność. Nie umiała się swobodnie poruszać między złymi emocjami.
    - Dajesz mylne sygnały - powiedziała. Jej ton był rzeczowy, choć niekoniecznie chłodny. Spojrzała na mężczyznę. - Chcesz, ale nie chcesz. Jeśli Twoją potrzebą jest, żeby to pozostało profesjonalne i bez emocji, może być i tak.
    Chciała dopowiedzieć, że ich relacja jej nie leży, ale się dostosuje, by to skończyć, bo obraz ważniejszy. Nie wymówiła tego jednak. Patrzyła mu w oczy i nie chciała tego robić. Nie lubiła, gdy ktoś łamał obietnice.
    W tym momencie do pomieszczenia weszła pokojówka. Ładnie zapakowany obiad na wynos postawiła na półce i wyszła. Catherine nie zmieniła pozycji ani na moment.
    [Dobranoc (: Jutro mam cały wolny dzień.]

    OdpowiedzUsuń
  139. Może nie najbardziej, ale to na pewno był bardzo silny strach. Zresztą, co tu mówić - najbardziej pewni siebie ludzie też mają swoje lęki i też się boją, tylko tego nie okazują. Catherine nie wyłamywała się; była pełna emocji, w tym różnych lęków. Starość była jednym z nich, zażywszy na to, jakie życie prowadziła. Ono musiałoby się skończyć, tak. Ale skończyłoby się również w momencie, gdyby ktoś odkrył jej najlepsze dzieła, skończyłoby się w momencie, gdyby ona sama dojrzała na tyle, by je pokazać publicznie.
    Czyż to nie jest oczywiste, że skrywała coś dużego przed wszystkimi, tak bardzo dbając o swoją prywatność? Nie była celebrytką, pod jej oknami nie stał tuzin paparazzi. A mimo to, wszystko bylo pod kluczem i dostanie się na teren jej willi było wręcz niemożliwe.
    Wysłuchała jego słów i już po chwili zmienił się jej wzrok. Nie tyle od słów; naprawdę nie zwracała na nie uwagi, rzadko prostowała fakty, rzadko poprawiała kogokolwiek czy wykłócała się o jej własną ocenę. Skoro chciał ją widzieć jak kogoś, kto porzuca swoich kochanków, proszę bardzo. Nie miała nic przeciwko, przecież ona na tym nic nie traciła. Zyskiwała jedynie na znaczeniu jej własna legenda.
    Jednak nie mogła pozbawić siebie przyjemności skomentowania jego słów.
    - Musisz świetnie czytać ludzi, skoro potrafisz wyciągnąć tak długofalowe wnioski po trzech dniach znajomości - odgryzła się, stając się jeszcze bardziej zdystansowana niż kiedykolwiek. Była wyprostowana, pewna siebie, chłodna, wręcz odpychająca. Jak z marmuru. I marmurowy był jej uścisk, gdy złapała jego dłoń za nadgarstek i odłożyła na jego kolano. Nie powinien jej dotykać, jeśli był przekonany, że jednie chciała jednorazowego seksu z nim. - Upokorzyłeś mnie.
    Nie powiedziała nic więcej, nie wyjaśniła swojego stanowiska, nie zdradziła, jak to zrobił; to było przecież proste. Chciał widzieć ją nagą, pozwolił jej na dwa kroki do niego, rozpalił do białości, a potem zostawił. Świadomie, bo... bo nie chciał być jednym z wielu? Brawo! Nie zostać jednym z wielu! Bo nie chciał być zapomniany! Bo nie wiedział nic o niej i o jej sposobach, opierając się tylko na stereotypach i czyichś, swoich, nieważne!, przekonaniach. Bo idąc tutaj, nawet nie wiedział, co ona właściwie maluje. A wystarczyłoby przejrzeć cokolwiek na jej temat. Nie zostawiała ludzi, z którymi się związała, za sobą.
    Nie chciała już rozmawiać. Wstała, przeszła tych kilka kroków do swojego płótna. Spojrzała na nie i doszłam do wniosku, że nie może go dzisiaj dotknąć. Zniszczyłaby je żalem. I to ją jeszcze bardziej rozwścieczyło; chciała móc malować,ale wiedziała, że wszystko, co stworzy, będzie brutalne i beznadziejnie słabe.
    - Przyjdź za tydzień. Nie chcę Ciebie widzieć jutro - powiedziała jedynie, pochylając się nad płótnem i badając jakiś fragment obrazu.
    [Dzień dobry ^^]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Swoją drogą - czo Ty na to, by wyjść trochę poza ramy ich spotkań? Niech się zobaczą gdzieś w miasteczku. Żeby Jasonowi było głupio, Catherine może być z kimś, kto ją będzie traktować wyjątkowo "dobrze", if you know what i mean :D Jej dawny model. Dawny, taki sprzed siedmiu lat, powiedzmy. O, i w wieku Jasona może, patrząc na jej upodobania :D]

      Usuń
  140. Właściwie ona też trochę inaczej sobie to wyobrażała. W końcu bawili się doskonale. Pili, tańczyli, śmiali się. Aż nagle... Sama tego nie rozumiała. Tamta kobieta nie powiedziała niczego aż tak złego. W końcu było tyle negatywnych określeń, które już słyszała. Ale jej spojrzenie było tak gardzące, jakby Claudia była jakimś gremlinem. Zabolało ją to. Chyba nikt nie chciał by tak na niego patrzono. Poza tym nagle przeraziła się, że Jason może wybrać tą blondynkę. Faceci chyba woleli wyzwolone dziewczyny, które nie opierają się za bardzo i które prezentują się w spódniczkach, a nie dresowych spodniach. Zwłaszcza, że ona zachowywała się jakby doskonale wiedziała jak sprawić facetowi przyjemność w łóżku. Nagle strach sparaliżował mózg Claudii i po prostu... Zrobiła jedną z głupszych rzeczy, jakie mogła.
    Teraz się wstydziła. Alkohol wciąż szumiał jej w głowie, ale nie tak bardzo. Zdawała sobie sprawę z tego co zrobiła i jak idiotyczne to było. Tak po prostu dała się sprowokować tlenionej blondynie.
    Widziała, że jest zły. Nie wiedziała co było lepsze - złość, czy gdyby się z niej śmiał. Zacisnęła mocniej jego dłoń i ruszyła z nim przed siebie. Nie dość, że zepsuła im zabawę, to jeszcze zmarnowała pieniądze, które można było wydać w owiele lepszy sposób.
    - Nie wiem - wzruszyła ramionami. Właściwie też tego nie rozumiała. - Po prostu ona była taka... - westchnęła i wywróciła oczami. - Patrzyła na mnie jakbym była jakimś podludziem, a na dodatek chciała mi ciebie odebrać. Sam wiesz co robiła z rękami - powiedziała z pewną dozą irytacji, ale nie na niego, a na samą siebie. Widać budził w niej większe emocje niż podejrzewała, skoro dla niego była w stanie pobić inną osobę.

    OdpowiedzUsuń
  141. [Też byłabym wściekła. :D]
    Przez kilka dni chodziła struta. Odcięcie od świata oznaczało, ze gdy skupiała się na kontakcie z jedną osobą, tylko ta osoba liczyła się w życiu. Nikt inny. To było trochę jak zakochanie, bowiem ograniczenie pola widzenia do jednej kobiety czy jednego mężczyzny sprawiało, że wizja każdego kolejnego spotkania przyprawiała Catherine o motyle w brzuchu. Ot, działała inaczej, lecz czy każdy samotnik nie działa trochę inaczej? Kłótnie, niechęć, ostre słowa i nieprzyjemności z pozornie błahej sprawy męczyły ją długo.
    Ale na szczęście przyszło wybawienie. Greg, stary znajomy i dawny model, zapowiedział, że przyjedzie choćby na dwa dni. Catherine dalej czułą się odrobinę źle, myśląc o obrazie, ale jednak wizja spotkania trochę ją pocieszyła. Grega znała już siedem lat i on wraz ze swoją aktualną żoną spędzili sporo miłych chwil. Wbrew opinii, Catherine nie odpuszczała sobie ludzi łatwo, nawet, jeśli nie miała z nimi codziennego kontaktu.
    Greg przyjechał w czwartek. Był to postawny, dwudziestoczteroletni mężczyzna, który niejednej kobiecie zawrócił już w głowie. Już był dość bogaty - miał własną firmę, wyciągał spokojnie kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Jego żona, Eva, niedawno urodziła córeczkę, więc nie pracowała, jednak wieści niosły, że nie może doczekać się powrotu do pracy. Była nauczycielką i stopniowo pięła się po szczeblach kariery, marząc, by przed trzydziestką zostać dyrektorką.
    Powitanie było miłe, spontaniczne, bo Catherine nie potrafiła zachowywać się jak poważna artystka, gdy widywała się ze swoimi dawnymi modelami. Rzuciła się na Grega, wyściskała, obcałowała, obiecała mu szereg rzeczy do zrobienia i pokazania i dopiero gdy mężczyzna zamknął jej usta gorącym pocałunkiem, uciszyła się i trochę uspokoiła. Fakt, nie pociągnęła go do łóżka od razu, nawet pomimo tego, ze miała straszną ochotę. Greg był zmęczony, w końcu mieszkał normalnie w Paryżu. Catherine akurat rozumiała, jak bardzo nieudany był seks zaraz po podróży.
    Póki co, zaprosiła go do jednej z restauracji w miasteczku. Obiecała, że zaraz po posiłku wrócą do jej domu, jednak póki co - musiała coś zjeść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaprosiła go do jednej z ładniejszych restauracji, wyjątkowo nieartystycznych - nowoczesnych, bez obrazów na ścianach. Catherine była znana z tego, że nienawidziła plakatów oprawionych w ramy, udających, że restauracja jest wyśmienita. Co z tego, że przez to miejsce ani trochę nie było klimatyczne? Nie działało Catherine na nerwy. A to był wystarczający powód, by móc w nim jeść.
      Szczerze powiedziawszy, obecność Grega naprawdę poprawiła jej humor. Wreszcie był przy niej ktoś, kto nie szczędził jej miłych gestów, kto trzymał jej dłoń, gdy czekali na jedzenie i kto ją całował, ilekroć nikt nie patrzył. Czuła się wyjątkowa, chciana, potrzebna, nawet, jeśli nie widzieli się kilka miesięcy. To nie miało znaczenia.
      Greg tez się cieszył najwyraźniej. Swobodnie opowiadał o swoim pierwszym synku i córeczce, która niedawno przyszła na świat. Krótko, zwięźle, by Catherine czasami nie musiała za długo o tym słuchać. Znał ją na tyle dobrze, by zdawać sobie sprawę z tego, że nie przepadała za obecnością dzieci w swoim życiu.
      Gdy tylko wyszli, Greg poprosił, by jeszcze wstąpili do jakiegoś baru. Catherine zgodziła się; widziała, że mężczyzna jednak zachował trochę sił po podróży. To akurat bardzo ją cieszyło. Miała nadzieję, że dzisiaj zasną w jej łóżku, dawno nikogo tam nie miała. Dawno nikt jej nie urozmaicił życia.
      Gdy tylko usiedli przy jednym stoliku wraz z dwoma szklaneczkami whisky, Catherine zauważyła, że niedaleko nich przy barze siedzi Jason. Wskazała go Gregowi palcem, powiedziała, co maluje i że mają za sobą dwa dni sesji, póki co. Nie chciała kontynuować, nie widziała Jasona cztery dni i cieszyła się poniekąd z tego powodu. Ale nie powiedziała Gregowi o tym. Greg nie wiedział. Greg wstał, zrobił kilka kroków i stanął obok Jasona. Zamówił jedną szklankę whisky, a gdy ją dostał, przesunął ją w stronę mężczyzny.
      - Whisky dla Ciebie, Jason - powiedział do niego, uśmiechając się łobuziarsko. - Greg jestem. Dosiądziesz się do mnie i do Catherine, tak w ramach spotkania modeli oraz pani artystki?
      Catherine siedziała, oniemiała. Nie tego się spodziewała. I doprawdy nie tego chciała.

      Usuń
  142. Widać kobiety wcale nie różniły się tak bardzo od mężczyzn, a przynajmniej Claudia. Też walczyła, też była zazdrosna, może nawet nieco zaborcza. Co prawda te cechy pojawiały się dopiero po alkoholu, a jednak. Na trzeźwo w życiu by nikogo nie uderzyła, chyba że na żarty.
    Czuła jego wściekłość, choć milczał. Chyba lepiej jakby się wydzierał. Nie przerywała jednak ciszy między nimi, pokornie idąc obok i kajając się w myślach. Jak mogła być tak głupia? Nie chciała, by tamta blondynka ośmieszała ją przed Jasonem, a ostatecznie sama się ośmieszyła i to nawet gorzej.
    Brzmiał surowo. Trochę jak ojciec który gani dziecko, bo coś nabroiło. Ale miał do tego prawo. Nie wiedziała jednak co mu odpowiedzieć. Kiedy ją przytulił, odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że nie zapomni szybko tego wydarzenia, ale przynajmniej nie był już aż tak wściekły. Poza tym skoro ją przytulał, to znaczyło, że nie uznał jej za wariatkę i nie chciał uciekać.
    - Przepraszam - mruknęła zawstydzona. - I dziękuję za uwolnienie. Oddam ci pieniądze i w ogóle wynagrodzę ci to jakoś - zapewniła go. Należała mu się jakaś nagroda za to co zrobił i rekompensata za stracony wieczór.
    Kiedy wspomniał o jej sile, uśmiechnęła się lekko. Wciąż było jej zbyt wstyd, by się śmiać.
    - To było takie ostrzeżenie, żebyś mi nie podskakiwał. We wszystkich naszych walkach, zawsze udawałam słabą, a tak naprawdę jestem mistrzem świata karate - odparła żartobliwie, ciesząc się w duchu, że złość chyba mu przeszła. Nie lubiła gdy był zły. Wolała go roześmianego, ale to logiczne.
    Nie wspomniała o tym, że gdy szli, w kieszeni spodni znalazła pasmo przedłużanych włosów tamtej. Chyba takie krwawe szczegóły lepiej zachować dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  143. To nie powinno było się zdarzyć. Greg nie powinien był się tak zachować. Jason nie powinien był ją dręczyć tą swoją seksowną japą, uśmiechać się w taki sposób. Czuła się osaczona i właściwie wyszłaby, gdyby nie to, że Greg położył dłoń na jej dłoni. Rzuciła mu ostre spojrzenie, ale to, że on je wytrzymał i tylko uśmiechał się łagodnie, uspokoiło ją. Została na miejscu, trochę z miną naburmuszonego dziecka. Jeszcze nie zdążyła odpowiedzieć, że owszem, to niespodziewane miejsce, gdy dłoń Grega zacisnęła się mocniej. Potem poczuła, że daje jej słodkiego całusa w policzek. I w szyję. Ostatecznie w palce. Nie mogła się nie uśmiechnąć. Nie mogła się gniewać.
    Tak, była urocza w tym momencie. Jak młoda dziewczyna, która patrzy na swoją pierwszą miłość, zafascynowana wszystkim, czego doświadcza po raz pierwszy. Ale Greg znał Catherine dość dług. Wiedział, jak się z nią obchodzić. Nauczył się, jak koić jej niechęć do ludzi i uspokoić złość.
    - Tak, niecodzienne - powiedziała już swoim radosnym, łagodnym głosem, zwracając wzrok na Jasona. - Ale Greg chciał się napić, zanim wrócimy do mnie. Pozował mi do Adama i Ewy, jednego z moich pierwszych obrazów. i potem do Adama i Ewy II. Wraz ze swoją żoną, właściwie tak się poznali - powiedziała, uśmiechając się delikatnie do Grega. Ten odwzajemnił ten uśmiech.
    - Tak. Nie da się nie zakochać w kobiecie, na którą musisz patrzeć przez kilka godzin dziennie przez jakieś dwa tygodnie - powiedział Greg, śmiejąc się cicho. Zaraz potem sięgnął do włosów Catherine i założył jej je za ucho.
    Nie szczędzili sobie czułości, o nie. Właściwie, Greg robił dokładnie to samo, co Catherine wcześniej czyniła z Jasonem - cały czas zwracał na siebie jej uwagę. Cały czas, nieustannie sprawiał, by nie poczuła się znudzona sytuacją. Było to jednak naturalne, niewymuszone, spokojne. Oboje doskonale znali swoje dobre punkty i to, co należało robić, by drugą osobę mieć ciągle dla siebie.
    - Żebyś sobie źle nie pomyślał, Eva wie, że tu jestem i po co tutaj przyjechałem - powiedział Greg. - Nasza trójka to taka... rodzinka. Tylko Catherine z nami nie mieszka. Ale wpadamy do niej raz na jakiś czas, oboje albo sami, nieważne. Siedem lat znajomości robi swoje. No i bez niej nie mielibyśmy pewnie kasy, żeby się urwać z tego małego miasteczka w Anglii - dodał.
    Catherine uśmiechnęła się, choć trochę zmieszana. Nie chciała, by Jason dowiadywał się rzeczy o niej od kogoś. Wolała pozostawić jego przekonania niezmiennymi, nie przekonywać go do siebie. To nie było w jej stylu an trochę.
    - Ale jak Ci się pozuje? Catherine była w moim wieku, kiedy zaczynała mnie i Evę malować.
    - Byłam o rok starsza. y skończysz dwadzieścia pięć za kilka miesięcy.
    - Byłaś starsza więc. Dalej męczy z tymi obiadkami każdego po pozowaniu? Chociaż przynajmniej ma kucharkę. Wtedy to było dopiero...
    Catherine zaśmiała się, potem spojrzała na Grega niby ze złością. Mimo to, cmoknęła jego usta. Nie, nie zamierzała się kryć. Kochałą tego pana tutaj. Na swój dziwny, artystyczny sposób. Tak samo, jak kochała każego innego modela czy modelkę, którzy znaleźli się nie tylko na jej obrazach, ale i w jej łóżku.
    - Jestem kuchennym beztalenciem, ale to taka tradycja - wyjaśniła Jasonowi, znowu na niego patrząc.
    Ukłuło, że on tutaj był. Ale Greg dobrze się nią opiekował. Nie chciała wyjść.

    OdpowiedzUsuń
  144. Ta zasada może faktycznie nie była zła i mogła przynieść im obojgu korzyści. Choć do samego koloru włosów nic nie miała. Najlepiej niech się trzyma z daleka od wszystkich kobiet... No dobra, przesada. Po prostu niech jego rozmówczynie nie będą tępymi sukami, o. Wtedy wszystko będzie dobrze.
    Westchnęła cicho, gdy zabronił jej rozmowy o pieniądzach. A przecież nie musiał za nią płacić. Wiedziała, że tak jak ona nie był w dobrej sytuacji finansowej, może minimalnie lepszej. Nie chciała swoimi wybrykami rujnować jego budżetu. Wolała jednak go więcej nie złościć. Była mu wdzięczna za to wszystko. Mimo wszystko więzienie to nie był jej świat. Zginęłaby w nim po jednym dniu. Choć z drugiej strony... Źle się nie biła. Może tydzień by wytrzymała. Nie miała jednak ochoty nawet na kolejną godzinę w zamknięciu.
    Zaśmiała się, gdy stwierdził, że nie boi się jej karate. Wyobraziła sobie ich walkę w tym stylu i wyglądało to komicznie, przynajmniej w jej głowie.
    - Będę już grzeczna. Obiecuję - zapewniła go, a na potwierdzenie swojej obietnicy pocałowała go krótko w usta. Kiedy powiedział o prysznicu, zgodziła się. Zniknęła w łazience. Dopiero wtedy zobaczyła jak wygląda - na głowie miała rozgardiasz, szyję, ręce oraz brzuch miała podrapane - zupełnie jakby zaatakował ją jakiś dziki kot. Szybko wzięła prysznic i doprowadziła się do porządku.
    - Tak w ogóle, to twoja wina. Gdybyś nie był przystojny, do niczego by nie doszło - powiadomiła go wesoło, gdy już wyszła, bo przecież pod prysznicem dochodzi się do najlepszych wniosków, a ona właśnie jeden taki wysnuła.
    Miała na sobie swoją zwykłą piżamę, czyli bokserkę z nadrukowanym serialowym motywem i legginsy. Wilgotne włosy zostawiła luźno, by same wyschły. Nigdy nie chciało się jej ich suszyć. Teoretycznie powinna jakoś bardziej się wystroić, w końcu to chyba była ich "randka" i nie chciała go zniechęcić do siebie. Ale przecież od kilku lat widywał ją w tego typu strojach. Jedyne co zmieniła, to bieliznę pod nią. Chyba pierwszy raz w życiu tak długo zastanawiała się co ubrać pod piżamę. Ale cicho sza. To było tylko na wszelki wypadek.

    OdpowiedzUsuń
  145. [Łoj, małam zagwozdkę, co Catherine zrobi :D Jak się wyrobiz do 18, to Ci odpiszę, bo spadam na zajęcia i dopiero tam będę pisać.]
    Głupi Greg! Catherine doskonale wiedziała, że Jason właśnie śmieje się z niej i po raz kolejny ją upokarza, ale mężczyzna tego wieczoru najwyraźniej tego nie zauważył. Uśmiechał się dalej, coś mówił. Catherine przestała słuchać. Nie chciała mu wyjaśniac, co te słowa znaczą i dlaczego Jasona jest taki jest. Chciała już być w domu, w łóżku. Choć miała wrażenie, że nwet Greg nie był w stanie już jej pomóc odzyskać dobrego humoru.
    Pieprzony Jason.
    - To byłbyś pierwszy, który zrezygnuje - powiedział Greg, jak gdyby fakt, że nie dało się odejść od Catherine i jej obrazów był najnaturalniejszy na świecie. - Miałaś już kogoś, kto tylko raz Ci pozował? - spytał Catherine.
    Kobieta uniosła wzrok na niego. Nie spojrzała na Jasona. Było jej przykro, że musiała brać udział w tej szopce. W dodatku szopce wymierzonej w nią.
    - Nie - powiedziała. - No, raz. Z Marie i Johny'em. Ślubny portret.
    Greg zmarszczył brwi, Catherine wyjaśniła, że musiała jakoś zarabiać na początku.
    - I nie zależy, jaka to jest kobieta. Jeśli po prostu na nią patrzysz, to ją poznajesz całą. Tak miałem z Evą. Leżeliśmy i gapiliśmy się na siebie, i dostawaliśmy po łbie, ilekroć choćby zamknęliśmy oczy. Catherine była ostra na początku. Byłaś, nie patrz tak na mnie. Byłaś straszną suką, jeśli chodzi o malowanie. Pewnie dalej jesteś.
    Catherine znowu chciała wyjść. Zabrała swoją dłoń z ręki Grega i spojrzała na bok. Ale Greg dalej tego nie zauważał. Dlaczego, u licha, wszyscy modele muszą być tak ciekawi relacji innych? Z czego to wynikało? czemu pieprzony Greg nie mógł zapakować swojego tyłka do samochodu i nie pojechać z nią do domu?

    OdpowiedzUsuń
  146. Zdecydowanie, ten dzień był emocjonujący. A zapowiadał się tak spokojnie. Rano byli tak beztroscy, szczęśliwi, spokojni, zaś teraz... Nie musieli włączać filmu, by poznać jakieś dziwne, niecodzienne historie. Wystarczyło by odtworzyli sobie w głowie ten dzień. Właściwie wyszłaby im z tego chyba komedia. Pełna zwrotów akcji, ale w gruncie rzeczy komedia. Widać jako współlokatorzy dawali sobie radę, ale jako para (albo coś ku temu zbliżonemu) tworzyli mieszankę wybuchową, która nie pozwalała na spokojny wieczór.
    Wybór filmu wcale nie był prostym zadaniem, zwłaszcza dla tak niezdecydowanej osoby jak Claudia. Miała przecież tyle opcji! Jak mogła się zdecydować? Zwłaszcza, że nie do końca wiedziała na co ma ochotę. Coś spokojnego, mądrego? Czy może szalona komedia? Albo trochę sensacji? Fantastyka? Boże, co tu wybrać? Przeglądała płyty, ale nie zdążyła niczego wybrać podczas jego nieobecności.
    - To było zbyt trudne zadanie - odpowiedziała, podnosząc na niego wzrok. Uśmiechnęła się szerzej na widok jego odkrytej klatki piersiowej. Lubiła mięśnie, a on miał je bardzo dobrze zarysowane. Tak idealnie. Nie zdawała sobie nawet sprawy, że przygryzła dolną wargę, a jej oczy zabłysły, gdy go zobaczyła. Zdecydowanie był zbyt przystojny i tamto zajście w klubie musiało być jego winą.
    - W sumie możesz tak stać, a ja sobie na ciebie popatrzę - stwierdziła po krótkim namyśle. Po co jej jakiś nudny film skoro mogła podziwiać prawdziwy kaloryfer? Mówiła mu już kilkakrotnie, że podoba się jej jego ciało, między innymi żaląc się, że jej partnerzy zazwyczaj takiego nie mieli. Oczywiście, robiła to gdy był jeszcze gejem w jej umyśle. Jednak teraz w tej kwestii nic się nie zmieniło. - Albo gdybyś zaczął robić pompki, też byłoby fajnie - dodała jeszcze z miną eksperta, ale szybko ustąpiło to łobuzerskiemu uśmiechowi.

    OdpowiedzUsuń
  147. Nagle Catherine przestała interesować się Gregiem, przestała mieć nadzieję na wyjście. Patrzyła na Jasona długo, milcząc, uświadamiając sobie to, co on robił. Nie wierzyła; czym sobie zasłużyła na to, by się nad nią znęcał? Czym sobie zasłużyła, żeby traktował ją w taki sposób? Czy naprawdę był gotowy ją zranić, żeby tylko wyszło na jego? Nie zrobiła mu nic przecież. Była w miarę miła, choć fakt, to była bardzo perwersyjna relacja. Powiedziała, co czuła; czy za to ją karał? Czy testował ją, bawił się nią, śmiał się z niej, ponieważ potraktowała go w miarę dobrze? Czy to, że jedyne, o czym myśleli, to był seks, sprawiało, że nie mogły między nimi istnieć żadne inne emocje poza nienawiścią i niechęcią?
    Nie, jej wzrok nie był dominujący; był zmęczony. Catherine była prostą kobietą, nawet, jeśli jej zainteresowania były dość niecodzienne. Jednak czy Jason naprawdę myślał, że ona była gotowa znosić jego słowa w obecności Grega tylko dlatego, że czuła się nieswojo? Czy doprawdy myślał, że była aż tak zmienna i traktowała ich zupełnie odmiennie? Grega znała siedem lat, więc czułość była czymś naturalnym. Jasona znała trzy dni. I nie był pewna, czy chce go znać dalej. Ale nie czuła wobec niego jeszcze nic. Był tylko znajomym, modelem, kimś, kto sprawiał jej więcej bólu niźli radości. Dlaczego miała się nim przejmować?
    Trwało to długo. Naprawdę. Catherine nie reagowała na Grega próbującego ją zainteresować swoją osobą: gdy mówił do niej, nie odpowiadała, gdy chciał jej dotknąć, usunęła dłoń. Stała się zdystansowana wobec niego tak, jak jeszcze nie była tego wieczoru.
    Przez chwilę chciała coś powiedzieć, ale nie miała pojęcia, co; czy było cokolwiek do powiedzenia? Jason starał się sprawić, by poczuła się beznadziejnie podległa. Nie, Catherine miała do siebie na tyle szacunku, by nie poddać swojej psychiki nikomu. Nawet komuś, kogo pragnęła, kto sprawił, że pojawiły się złe emocje – a te nie pojawiały się od naprawdę dawna.
    Nie mając nic do powiedzenia, wstała. Podeszła do baru, dopijając whisky, potem wyszła.
    *
    Dwa dni później ponownie przygotowała atelier. Był jej stołek, było płótno, były kajdany i odpowiednia ilość światła. Pozornie wszystko było takie, jak wcześniej, w rzeczywistości – zmieniło się wszystko. Catherine nie stała już w swojej koszuli, nie odsłaniała ud. Była ubrana swobodnie, chociaż w żadnym stopniu nie podkreślała swojej seksualności. Nie odczuwała żadnej potrzeby, by dalej się nią bawić. I chociaż w dresie oraz zwykłej koszulce czuła się niewygodnie, nie chciała już, by Jason na nią patrzył. Nie chciała, żeby cokolwiek między nimi było.
    Przywitała się profesjonalnie, chociaż patrzyła w obraz, nie w niego, gdy się witała. Potem profesjonalnie założyła mu kajdany – patrzyła na materiał, dopinała guziki, zaciski, nie obdarzyła mężczyzny ani jednym spojrzeniem. Po zawieszeniu go w powietrzu również nie spojrzała na niego, dopóki nie usiadła przed płótnem i nie zaczęła malować. I wtedy omijała twarz.
    To nie była dominacja, nie była to tez uległość. Catherine wycofała się po prostu z tej relacji, bo relacja ją skrzywdziła; odsunęła się od niego najdalej, jak mogła, jednak nie w formie kary czy próby przekonania mężczyzny do swoich racji. Nie chciała, by jeszcze raz cokolwiek z nią robił. Nie chciała podniecenia, nie chciała miłych słów, nie chciała porównań. Fakt, oboje dążyli do tego, czego pragnęli na wszystkie sposoby, nawet po trupach. Ale Catherine na tyle ceniła własne bezpieczeństwo, że wolała się usunąć niż wystawiać na atak.
    Spojrzała w górę. Wzrokiem zmierzyła odległość i kąty między jego ramieniem i żebrami. Przeniosła to na płótno, potem poprawiła jeszcze raz. I mocniej. Dodała koloru.
    Nie pozwoli siebie więcej skrzywdzić ani upokorzyć. Nigdy tego nie zrobi.
    [I co my poczniemy z naszymi małymi krówkami, które zdają się siebie wręcz nienawidzić? :<]

    OdpowiedzUsuń
  148. [Uuu.
    Swoją drogą, miałam napisać jakieś dwie strony noty powitalnej. Mam 6. I końca nie widać.]
    Catherine miała nadzieję, że on się zatrzyma i jak w bajkach – wszystko nagle stanie się piękne i jasne, sytuacja przestanie być ciężka, atmosfera się oczyści. Dusiła jednak tę nadzieję, wierząc, że bajki w rzeczywistości się nie zdarzają. Nie ma ludzi, którym możesz stuprocentowo ufać, nie ma człowieka, który po zobaczeniu swojej winy przeprosi i naprawi coś z własnej inicjatywy, będzie wymagać, by wina spoczywała na obu osobach. Ludzie byli egoistami zmuszonymi do życia w społeczeństwie. Catherine pragnęła więc, by się zatrzymał, to było pragnienie idealistki. Była gotowa znienawidzić go za to, że się zatrzyma, to było już stanowisko realistki.
    Dziwne, ale zawsze odliczała sekundy, kiedy z kimś była w relacji wyjątkowo oziębłej. Liczyła sekundy do wyjścia, do zniknięcia, do odejścia, do konkretnych wydarzeń. Siedząc w poczekalni do lekarza liczyła do stu, do tysiąca, do miliona, bo nie była w stanie skupić się na niczym innym. Starożytni powiedzieliby, że uprawiała tym sztukę na swój sposób, musząc skupić się tak bardzo, jak przy nakładaniu farby na płótno. Odsuwając się od rzeczywistości całkowicie, by móc nie myśleć. Zupełnie tak, jak w przypadku tworzenia.
    Liczyła więc i tym razem. Liczyła każdą sekundę od momentu, gdy Jason był już na podłodze. Raz, dwa, dziesięć, dwadzieścia i pięćdziesiąt, nie mogła doczekać się, aż on wyjdzie i zniknie. Chciała w spokoju dokończyć obraz. Chciała móc skupić się na nim, chociaż obawiała się, ze nawet patrząc na schemat będzie się torturować. Chciała spojrzeć w twarz, która już częściowo namalowała. Nie miła pojęcia, jak ją skończy, jeśli nie chciała więcej spojrzeć na jej posiadacza.
    Jason jednak musiał mieć coś w sobie, że zaskoczył ją drugi raz; zdumiona, chwilowo nie była pewna, co zrobić. Jej plan runął; jak mogła nie zaplanować tego, że on jednak przeprosi?
    Decydowała dłuższą chwilę. Patrzyła na obraz, patrzyła na swoje dłonie, na pędzle, na farby. Nie była pewna, czy chce t rozmowę przeprowadzić tak wcześnie, czy chce brać w niej udział w ogóle. Ociągała się. Bała się, że wystawienie się i przyjęcie przeprosin będzie tylko bramami do kolejnych upokorzeń.
    Ale nie mogła tak odpuścić. Mieli przed sobą jeszcze dużo pracy.
    - Dobrze – powiedziała.
    Dalej na niego nie spojrzała, gdy przechodziła przez pokój do kanapy. Dopiero, gdy usiadła, obrzuciła go chwilowym spojrzeniem. Nie, dalej nie chciała go widzieć. Słowa nic nie znaczyły. Catherine zawsze potrzebowała czynów, by uwierzyć, że ktoś mówił prawdę.

    OdpowiedzUsuń
  149. [ Myślimy nad jakimś nowym wątkiem? :) ]

    Claudia

    OdpowiedzUsuń
  150. [ Jak bym mogła nie chcieć! :* To była sugestia "wymyśl coś", bo ja na razie nie mam fajnego pomysłu :( ]

    OdpowiedzUsuń
  151. [Będzie podzielona. Wszystkiego się nie dowiesz z pierwszej. A pierwsza będzie mieć 4 strony. XD]
    Długo milczała po jego słowach. Wiedziała, o czym mówił; sama długo przechodziła przez okres udowadniania innym swojej racji. Ale w końcu przestała to robić, widząc, że prawda czy kłamstwo, racja lub jej brak nie mają znaczenia. I nierzadko prowadzą do kłótni, problemów, zerwania więzi. Dlatego nie troszczyła się nawet o to, jak ją postrzegano i pozwoliła Jasonowi mieć jego własną wersję jej legendy. Kto by pomyślał, że zezwolenie na to doprowadzi do rozłamu?
    Spojrzała na swoje dłonie. Zastanawiała się, czy mu to powiedzieć, ale w końcu zdecydowała, że w sumie cokolwiek powinna powiedzieć. Czy jednak miała co odpowiedzieć na jego słowa poza pytaniem, czy to wszystko rozbijało się o seks? Dla niej odmowy istniały, to jasne. Nie trzeba było robić tragedii wokół nich.
    - Nie spałam z Gregiem teraz – powiedziała, bawiąc się kawałkiem swojej koszulki w palcach. Nie miała pojęcia, jak ta wiedza mogłaby cokolwiek zmienić, nie miała pojęcia, czy w ogóle był sens wypowiadania jakichkolwiek slow. Była cholernie małomówna i było jej z tym cholernie trudno dojść do porozumienia. - Nie wiem, czy to w ogóle Ci potrzebne... Nie jesteś słaby dla mnie. Nie wiem, dlaczego ubzdurałeś sobie, że staram się być silniejsza niż Ty. Mogę Cię wiązać, ale co to zmienia, skoro potem spotykamy się i robisz wszystko, żebym poczuła się źle bez większych problemów?
    Teraz na niego spojrzała. Ostrym, przeszywającym wzrokiem wpatrzyła się w jego oczy. Nie chciała się kłócić, chciała wyjaśnić sytuację, choćby była niemiła dla każdej ze stron. Obraz był cholernie ważny, Catherine zamierzała na nim cholernie dużo zarobić. Ale Jason naprawdę był dobrym facetem. Pociągającym, pięknym, umiejącym sprawić, by się rozebrała ledwie po kilku minutach. I nawet, jeśli był niedojrzałym dupkiem czy jeśli nigdy nie miało do niczego dojść, to przecież nie chciała milczących sesji. Ta pierwsza, pełna emocji, była o wiele przyjemniejsza niż dzisiejsza.
    Odetchnęła głęboko, ale zanim on zdążył odpowiedzieć, dodała:
    - Nie umiem tak rozmawiać. Co ja mam Ci innego powiedzieć? Czego właściwie Ty ode mnie oczekujesz, co?
    Teraz dopiero była zagubiona. Kazać jej mówić o sobie to jak wrzucić niemowlaka na głęboką wodę.

    OdpowiedzUsuń
  152. [ A powiesz mi coś o przeszłości Jasona? Może będzie wtedy łatwiej. Mogę ci też skrócić historię Claudii. W końcu się znają już sporo i i tak dużo o sobie wiedzą ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  153. Patrzyła na niego zmęczonym wzrokiem znowu. Naprawdę nie wiedziała, jak ma właściwie cokolwiek wyrazić. Milczenie zazwyczaj dawało jej tę przewagę, że ludzie czuli się trochę mniej pewnie w jej obecności. Czy czuli się tak, jak ona teraz, gdy Jason zmuszał ją do mówienia? Czy tak samo czuli się niebezpiecznie, gdy zadawała pytania, na które ciężko było znaleźć odpowiedź?
    Westchnęła ciężko. Zaczynała się denerwować, coraz mocniej miętoliła w palcach swoją koszulkę.
    - Nie wiem. Nie mam pojęcia. Skąd ja mam wiedzieć, dlaczego ja to mówię? - spytała, nagle odwracając się do niego całkowicie przodem. Jej ton przestał być łagodny, spokojny i wyważony. - To tak, jak... jak w momencie, gdy wcale tego nie chcesz i nie wiesz, czemu tak się dzieje, ale jednak krzywisz się na czyjś widok. Możesz tę osobę lubić, ale nie chcesz. I jak pragniesz kogoś, ale nie jesteś w stanie z nim być. Nią Nieważne – stwierdziła, żywo gestykulując rękami. Nie umiała tego wyjaśnić słowami. Mogłaby to narysować albo pokazać w seksie. Nie opowiedzieć. Nie dało się opowiadać świata. - Nie jestem dominą. Robię to, co mi się podoba i czego chcę, ale nie dominuję. Jeśli ktoś jest niepewny, to najczęściej trochę nim rządzę, żeby nasza rozmowa czy współpraca szła do przodu, ale to lekka manipulacja, nie dominowanie. Pozwalałam Ci przecież myśleć to, co chcesz. Rozebrałam się na Twoją prośbę. Jak mogłeś uważać, że ja próbuję Tobą zawładnąć?
    Znowu powiedział coś, czego wcale nie chciała prostować; znowu stwierdził, że się rozejdą. Catherine właściwie miała ochotę zamilknąć, ale on pewnie potraktowałby to jak potwierdzenie swoich słów. Bąknęła więc cicho, tonem człowieka, którego używanie języka w takiej ilości wręcz boli:
    - Dlaczego mamy niby się rozstać po skończeniu obrazu? Ja nie chcę się rozstawać. Jesteś dobrym modelem, chciałabym móc korzystać z Twojego ciała czasami.
    Może właśnie powinien jej dotknąć. Bądź co bądź, Catherine dobrze reagowała na lekkie pieszczoty. Czyż naprawdę nie dostrzegał, jak małe gesty zmieniały wszystko, nawet jej zachowanie? Przecież wystarczyłoby, żeby powtórzył niektóre z tych gestów... Catherine też była człowiekiem. Trudnym, dziwnym, utalentowanym i z workami emocji, ale tylko człowiekiem, który reagował dokładnie tak samo jak wszyscy inni. Trzeba było tylko wiedzieć, na co się zdecydować. Trzeba było odwagi.

    OdpowiedzUsuń
  154. [ O. Sporo obiecujesz. Cieszę się. I czekam z niecierpliwością :* ]

    OdpowiedzUsuń
  155. To nie był dobry pomysł. Catherine była perfekcjonistką. Musiałaby mu pokazywać szkice, przemyślenia, drobne pomysły, by móc mu opowiedzieć wszystko. Ale czy chciała mu wszystko opowiedzieć? Czy naprawdę istniał sens, by dzieliła się z nim czymkolwiek, choćby tym, co czuła w tym Jasonowym przypadku?
    Nadal nie czuła się dobrze. Chciała wyjść, odejść, zostawić go, a jednocześnie znowu zaczynała go pragnąc. Tylko pragnęła go nie dlatego, że był piękny, a dlatego, że coś czuła. Głównie rozbieżne emocje – złość i szczęście, smutek i zmęczenie, i pożądanie. Boże, mogłaby dać mu się już przykuć, byleby był najbliżej niej i dał jej coś ponad zmieszanie, poplątanie i ogrom niepewności.
    Dotknęła jego policzka. Musiała to zrobić. Dotyk ją uspokajał, choćby nie był najlepszy. Ale Catherine lubiła dotykać twarzy ludzi. Jeszcze nigdy nie dotknęła twarzy Jasona. To był pewien przełom.
    - Myślę, że za bardzo się boisz – powiedziała, uśmiechając się nerwowo. Potrzebowała czegoś więcej niż dotknięcia policzka. Potrzebowała całego ciepła człowieka, bliskości, dobrych myśli i dobrych dni. Jason je skutecznie odsuwał. - Ale ja zawsze się uzależniałam. Żeby nie stracić czegoś. Potem mogłam zaczynać wszystko od nowa. Było trudno, ale życie polega na zmianach. Jak na obrazie. Zaczynasz coś, pracujesz długo, potem musisz zakończyć. Idziesz do przodu.
    Jej wszystkie opisy dotyczyły sztuki, bo przez nią postrzegała świat. Ale skoro on uczył ją, jak rozmawiać, tak, by mogli choć w minimalnym stopniu się porozumieć, to może i on byłby w stanie nauczyć się rozumieć świat przez obrazy? A mając oba sposoby komunikacji, czyż uzależnienie nie stałoby się czymś wzbogacającym?
    Zsunęła palce z policzka mężczyzny. Nie powinna była sobie na to pozwalać. Ale kiedy on widział w niej dominę, ona była dokładnie jak każdy spragniona ciepła i czułości. Może nawet bardziej, bo przecież miała przy sobie tylko swoje farby i pędzle.
    Spojrzała na swoje dłonie na swoich kolanach. Potem spojrzała w jego oczy. To patrzenie na niego zaczynało wyglądać bardzo podobnie do ich pierwszego spotkania. I nieważne, że mieli na sobie ubrania; znali swoje ciała. Wystarczyło trochę wysiłku, by w wyobraźni siedzieli nadzy.
    [Dobranoc. Odpiszę jutro, mam zajęcia dość... rozbite i mogę mieć lapka :D]

    OdpowiedzUsuń
  156. [Ich relacja jest tak samo popieprzona jak zdjęcia Laury Makabresku. To mam na tapecie i dunno why, ale strasznie mi się kojarzy z nimi http://3.bp.blogspot.com/-RbGJNyVhEoA/VKZ4ozuDTDI/AAAAAAAAGHE/ohjGFWuOfbk/s1600/lov.jpg ]
    Nie całowałaby jego dłoni. Całowanie czyichś dłoni było całkowitym oddaniem się, miłością, przekazem "Kocham wszystko, co robisz". Dlatego chociaż jego pocałunki były miłe, Catherine miała nadzieję, że nie są prawdziwe. Nie chciała, by Jason ją kochał. Nie chciała, by ktokolwiek czuł coś więcej poza fascynacją. Na cóż jej była czyjaś miłość, skoro ona sama już nie potrafiła kochać?
    Już nic nie powiedziała. Słowa nie były potrzebne. Więcej, o wiele więcej oddawały jego wzrok i czyny, i jego usta w miejscu, gdzie najsilniej pulsowała krew. I Catherine zamarła, bo pozwalała mu to poczuć.
    Zabawne, jak bardzo ich relacja była daleka od zwyczajności. Naprzemiennie byli górą. Jason, chcąc się poddać, zaczął całować jej dłonie, ale trzymając usta przy jej żyłach obleczonych tylko w skórę poddawał sobie Catherine. Dlatego patrzyła na niego, trochę przerażona, trochę zafascynowana. To jej dawało przyjemność, to ją podniecało, to dawało ukłucie niepokoju. Ale była gotowa za tym iść.
    Tylko na moment cofnęła dłoń, by zdjąć z siebie tę niewygodną koszulkę. I te niewygodne spodnie. Została w samej bieliźnie, gdy znów wyciągnęła do Jasona swoją dłoń, swoją wewnętrzną część nadgarstka. Nie miałaby nic przeciwko, żeby całował to miejsce. Za bardzo fascynowały ją te wszystkie emocje, które wywołał prostymi ruchami.
    A przy okazji, dawała mu możliwość odzyskania swojego zaufania. I nie chodziło o seks czy o jakieś zaspokojenie Chodziło o nawiązanie tej nici, którą przerwał. Bo chociaż pewnym było, że długo jej nie naprawią do stanu, w którym była, Catherine nie chciała mu utrudniać zadania. Wystarczająco było trudno z nią współpracować. A co dopiero żyć?
    - Rozbierz się - wyszeptała. Uznawszy, że Jason zbuntuje się przeciwko takiej formie, dodała jeszcze niższym głosem: - Proszę.

    OdpowiedzUsuń
  157. Nie było tak, jak zawsze.
    Jej modele naprawdę byli niedoświadczeni. Gdy okazywała im najmniejsze zainteresowanie, rzucali się na nią, a ona to przyjmowała. Czy to było wykorzystywanie? W pewnym sensie tak. Ona pragnęła tego, oni zaś potrzebowali doświadczeń. Wykorzystywała ich, bo mogła, bo była w stanie uwieść praktycznie każdego modela czy modelkę, jacy tylko znaleźli się w jej atelier. Och, to było takie proste, to zaspokajanie potrzeb.
    Chociaż Catherine nigdy nie myślała tak o tym wcześniej. Zawsze przywiązywała się do swoich muz, zawsze pomagała im w późniejszym życiu i zapraszała ponownie do łóżka. Jednak była bardziej ich wyuzdaną opiekunką czy perwersyjną matką niż kochanką. Nie było w tych relacjach równości, dojrzałości, próby zrozumienia drugiej osoby. Siedemnastolatkowie byli raczej prości wbrew temu, co sądzili. Jason do bardzo skomplikowanych także nie należał, ale przynajmniej zaskakiwał ją, choćby tym, że zaczynał bawić się w jej grę, obracając metody przeciwko ich kreatorce.
    Ale podobało się jej to. Stopniowe zdążanie do celu, pewien sensualizm, delikatność, jakaś tajemnica w każdym ruchu. Nikt nie pospieszał i oboje byli delikatni.
    Poddała się tym pieszczotom. Wsunęła swoje palce we włosy Jasona i bawiła się nimi; ciągnęła delikatnie, choć nie tak, by zadać mu jakikolwiek ból, potem masowała skórę głowy. Drugą dłoń położyła na tej położonej już na brzuchu. Przechodziły ją delikatne dreszcze, więc wyprostowała nogi, jeszcze mocniej opierając się na torsie mężczyzny. Ni chciała, żeby to przerywał.
    Boże, gdyby tylko atmosfera była inna... Gdyby wisiało nad nimi coś mniej melancholijnego i trudnego. Gdyby ta rozmowa się nie odbyła i gdyby byli gotowi na to wszystko, zabrałaby go do pokoju. Rozebrałaby siebie i jego, a potem kochaliby się powoli i długo. Ale Catherine wiedziała, że seks teraz byłby złym pomysłem. Raz, ona nie chciała tak szybko z nim być. Dwa, on chyba zdawał sobie sprawę z tego, że to byłaby najgorsza z możliwych decyzji. Nie tego dnia i nie tej nocy. Musieli siebie nawzajem przetrawić.
    Westchnęła ciężko, jakby od dawna potrzebowała to zrobić. Potem odwróciła się i spojrzała na Jasona, uśmiechając się delikatnie. Znowu dotknęła jego policzka, czule, delikatnie, powoli. I usiadła na jego kolanach, by samej móc zacząć go całować. Nie chciała być tylko pieszczoną. Lubiła też pieścić.
    On miał naprawdę inną skórę niż jej siedemnastolatkowie. On miał tatuaże. I chociaż Catherine w życiu nie zrobiłaby tego swojemu ciału, u niego jej to nie przeszkadzało. Były dziwne w dotyku, więc jedną dłonią przesuwała po jednym z nich, by móc przyzwyczaić się do ich gramatury. Drugą dłonią ciągle gładziła jego policzek. Chyba zaczynała lubić to robić. Zaczynała lubić robić cokolwiek z nim.
    Znowu zaskoczenie. Nigdy nie przyzwyczaiła się do czyjejś obecności w ciągu ledwie czterech spotkań.

    OdpowiedzUsuń
  158. [Ślicznie dziękuję! :)
    Jeśli masz ochotę na wątek, to mam jeden pomysł. Adelisa od czasów niepamiętnych boryka się z poważnymi problemami finansowymi, a jako osoba nieobliczalna i porywcza, w momentach ostatecznej desperacji chwyta się wszystkiego. Czy Jason bywa czasem w burdelach? Jeśli tak, mogę wpleść do życia Lisy przygodę prostytutki. Dajmy na to, że Jason byłby nawet jej jedynym klientem - jeśli chcesz, mogłoby nawet do niczego nie dojść, a chwilę po odejściu Jasona, Adelisa zrozumiałaby, że nie tędy droga i jej noga w burdelu więcej by nie stanęła. Teraz startuje z nową pracą dorywczą jako "zaparzacz kawy dla redaktorów" w redakcji Jasona i rozumiesz, niezręczne spotkanie. Adelisa nie wiedziałaby czy zacząć się tłumaczyć, czy udawać, że się nie znają, pomimo, że Jason wyraźnie by ją rozpoznał. Relacja może wyjść z tego różna, co ty na to? :)]

    Adelisa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. btw. Sherlock jednym z najlepszych brytyjskich seriali! :D

      Usuń
  159. Długo trwało, zanim przestała go całować; za bardzo lubiła to robić, żeby przerwać. Większość ludzi uwielbiało, gdy się ich obdarzało pieszczotami, ale nie Catherine. Catherine musiała mieć równowagę, ta równowaga musiała wynikać z niej. Chciała i dawać, i brać. Brała czas ludzi, by móc ich malować; dawała im swój czas, gdy ją starali się poznać. Większość i tak nie była w stanie dojrzeć dalej niż to atelier.
    Położyła głowę na jego torsie i spojrzała gdzieś w przestrzeń. Lekko drapała mu ramię, wzdychając raz po raz. Czekała, aż zejdzie z nich podniecenie. Nie mogli przecież pożegnać się w takim stanie. Za bardzo... Catherine uniosła głowę i spojrzała na Jasona.
    - Co teraz? - spytała cicho.
    Pozwalała mu zdecydować o jej czasie; każda dokładnie zaplanowana minuta nagle przestała się liczyć, chciała z nim spędzić trochę więcej czasu. Poznać go lepiej i dać się lepiej poznać. A może wcale nie było to ukierunkowane na poznawanie? Może nie było w tym żadnego celu, jak zawsze? Catherine znowu położyła głowę na jego torsie.
    Gdy była młodsza, jej relacje były naprawdę brutalne. Sądziła wtedy, że tylko tak jest w stanie poczuć coś więcej, że to jedyny sposób, żeby doświadczyć czegoś mocniejszego niż zwykły pocałunek. Pozwoliła się nawet poniżać, żeby cokolwiek poczuć. Ale teraz, gdy miała trzydzieści dwa lata, nie potrzebowała już tej brutalności. Powolność, najlepiej połączona dobrym kochankiem, doprowadzała ją do uczuć i do spokoju. I nikt nie musiał jej bić czy mieszać z błotem, dosłownie lub nie. Miała szacunek i czuła się dobrze, chociaż jedyną rzeczą, którą robiła, było dotykanie jego skóry.
    - Jutro – szepnęła – chciałabym, żebyś zrobił coś dla mnie poza malowaniem. Po malowaniu. Nie dzisiaj, bo dzisiaj jest zły dzień na to. Ale chcę spróbować – dodała, wbijając wzrok w kajdany. Chciała zobaczyć, jak to jest, gdy się jest tak unieruchomionym i zdanym na czyjąś łaskę. I gdy ktoś patrzy nieprzerwanie.
    Dzisiaj było zbyt melancholijnie, by to zrobić. Catherine widziała w tym wiszeniu coś cholernie erotycznego. Dzisiaj oboje musieli się na nowo przyzwyczaić do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  160. Opowiadać? Nie. Catherine nigdy nie opowiedziałaby o sobie, o tym, co przeszła. Za dużo słów; opowiadanie wymagało samej historii i emocji, by nie wyjść na osobę, która jest pusta w środku. A Catherine czuła coś względem swojej przeszłości. To, kim była, wynikało z przeszłych, bardzo burzliwych dni.
    Jeśli jednak zdarzyłoby się, że zaufałaby komuś na tyle, by móc się z tą osobą wszystkim podzielić, to najpewniej pokazałaby mu to. Sobą, swoimi obrazami, zachowaniem, wzrokiem. Opisałaby każdy szczegół, nie wypowiadając ani jednego słowa. Tak, zrobiłaby to w taki sposób. Nie mogła jednak, przecież to był zbyt duże tajemnice. Za dużo zależało od nich. Tylko sekrety o tej samej wadze mogłyby ją zmusić do powiedzenia czegoś więcej na swój temat.
    W końcu o tym, co zrobiła, nie wiedział nikt. Przynajmniej żywy.
    Jason musiał czuć się tutaj bezpiecznie, gdyż w tym miejscu nie dało się o nic martwić; wejście do willi było przejściem w nowy wymiar, w odosobnione miejsce. Poza Catherine i jej dziesięcioma ochroniarzami i pokojówką, i kucharką nie bywał tu nikt, chyba, że dostał zaproszenie od pani swoich włości. A i tak rzadko któryś z nich miał dostęp do atelier – goście oficjalni, jej recenzenci czy krytycy, mogli podziwiać tylko pierwsze piętro. Studentki malowały na dole, w drugim, większym atelier. Jedynymi osobami mającymi dostęp do prywatnych pokojów Catherine byli jej modele i modelki oraz pokojówka, która czasami przynosiła wodę czy jedzenie. Nawet sprzątaniem piętra zajmowała się Catherine.
    Ale nikt poza pokojówką o tym nie wiedział. Nie było potrzeby mówić.
    - Jestem pewna – powiedziała, patrząc na mężczyznę. Uśmiechnęła się jak łobuziak, który właśnie wpadł na pomysł zrobienia czegoś mniej grzecznego. - Ufam Ci na tyle.
    Nie była pewna, czy chęć, by to zrobić i brak obaw wynikała z zaufania, czy z faktu, że w tym miejscu było dziesięciu ochroniarzy i zrobienie czegokolwiek byłoby po prostu głupotą. Jednak uśmiechała się do Jasona. Nie wyobrażała sobie, żeby ktokolwiek inny mógł ją unieruchomić i zawiesić w powietrzu tak bezbronną.

    OdpowiedzUsuń
  161. O to chodziło, żeby to był Jason. W końcu tylko jego wieszała w górze; tylko on dzielił z nią ten akt. Zatem nie wolno było nikomu innemu jej widzieć w takiej pozycji. Catherine była tak przywiązana do swoich małych świętości; gdyby nie Jason, prędko nie spełniłaby tej fantazji. Musiałby pojawić się ktoś, kto jak Jason zgodziłby się wisieć tak.
    - Kameleon? - spytała, zerkając na mężczyznę. Uśmiechnęła się radośnie, potem dotknęła nosem jego nosa. - Kameleony są brzydkie. Jestem brzydka Twoim zdaniem? - Zaśmiała się.
    Była zrelaksowana, spokojna i śmiała się, żartując nawet. Może właśnie dlatego, że oboje nie wstydzili się swojej nagości? Może dlatego, że byli dojrzali na tyle, by się nie wstydzić swoich ciał, nawet nieidealnych? A może po prostu dlatego, że oboje byli chętni poznać siebie, swoje sposoby komunikacji... Tak odmienne i trudne do zrozumienia. Catherine nawet pomyślała, że czasami wygląda to tak, jakby człowiek próbował porozumieć się z kotem. Jedynie ucząc się reakcji na konkretne zachowania było się w stanie je pojąć, rozpoznać i odpowiedzieć. Krzycząc, płacząc, manipulując, dominując czy upokarzając można było tylko przegrać.
    Robiło się trochę luźniej. Catherine zerknęła na Jasona i znowu dotknęła nosem jego nosa. Boże, pragnęła go. Pragnęła przebić się przez tę barierę, którą zbudowali w ciągu ostatnich kilku dni, nie potrafiąc siebie słuchać i do siebie przemawiać. Chciała, by Jason przestał się jej obawiać. Co z tego, że dotykali siebie, całowali, skoro to było dla obojga naturalne i zwyczajne wręcz? To nie znaczyło nic. To nie miało prawie żadnej wartości. Jak subiektywne potrafią być te linie, które nazywamy granicami czyjejś wolności!...
    Powinna zostawić to na potem. Powinna zachować dla siebie to. Ale pragnienie i wesołość były silniejsze.
    - Mogę Cię pocałować? - spytała szeptem.
    Lekkie drżenie przeszyło ją od kobiecości w dół, po nogach. Podnieciła ją wizja pocałowania mężczyzny w usta! Jak silne musiały być wibracje między nimi, żeby zwykły pocałunek wywoływał dreszcze?

    OdpowiedzUsuń
  162. Ale czy Jason nie zmieniał się równocześnie z nią? Jeszcze moment temu wszystko było poważne, powolne i spokojne. Teraz zaczynało się przeobrażać w te same emocje, które mieli na początku... Boże, zaczynało nią kierować znowu pożądanie. Znowu chciała być ostrzejsza, byleby mieć go blisko siebie. Znowu zapominała o tym, że nie powinna się tak zachowywać, skoro odmówił, że rozsądnie byłoby pociągnąć to powoli, ale wszystko ją już świerzbiło, że być bliżej, żeby się bawić z nim, by to nie było tylko malowanie i drobne pieszczoty, tak delikatne i niewinne, że nikt nie posądziłby ich o posiadanie ciemności w sobie.
    Catherine nie pocałowała go. Nie ruszyła się dobrą minutę, patrzyła jedynie wesoło w jego oczy. Szukała w nich tego potwierdzenia, że jest już między nimi dobrze. A może nie szukała? Czuła to w sobie. Nie obchodziło jej już to, jak się zachował. Swoboda jeszcze nigdy nie nadeszła tak szybko po złych emocjach.
    A może nie pocałowała go, żeby ani na moment nie przestał pragnąć jej mniej?
    - Zróbmy to teraz – powiedziała jedynie. - Jutro będzie za daleko – dodała.
    I się odsunęła. Najpierw milimetry, potem centymetry, potem w końcu zeszła z jego kolan i z kanapy. Podeszła do drzwi, zamknęła je na klucz, kluczyk położyła na półce. Jej ruchy były szybkie, zdecydowane, znowu jakby... rozedrgane czymś. Była podekscytowana. Była spragniona. Tylko ostatnim razem, gdy się tak zachowywała, ktoś inny miał widzieć.
    Bardzo teatralnymi ruchami zdjęła z siebie stanik. Majtki rzuciła w stronę kanapy, na Jasona, potem zaśmiała się radośnie, nie patrząc nawet, gdzie wylądowały. Ruszyła w stronę kajdan, czując, że z każdym krokiem jej nogi miękną, jej wnętrze się rozbudza. Jeśli czekanie na wiszenie doprowadzało ją do takiego stanu, to jak będzie się czuć, gdy naprawdę będzie zdana na łaskę bądź niełaskę Jasona?
    - Załóż mi je. A potem mnie powieś – powiedziała, podnosząc skórzane opaski na nadgarstki i wsuwając w nie dłonie.
    Musiała stanąć inaczej, bo jej kobiecość dawała aż za mocno znać o sobie. Catherine już w tym momencie drżała z podniecenia i ekscytacji. Fakt, dawała się związać, dawała się nawet i oślepić i pozwalała sobie kneblować usta. Ale nigdy nikt jeszcze jej nie wieszał. Nikt jeszcze nie miał aż takiej kontroli nad jej ciałem.
    Wiedziała, że on się zgodzi przesunąć w czasie ich małą zabawę; nie pocałowała go przecież. Cały czas chciała posmakować tych ust, choć unieruchomiona, bezbronna, żeby już nigdy nie pomyślał o niej jako o dominie. Pragnęła mu udowodnić, że też ma głos w jej sprawie i że jest elementem życia na tyle ważnym, żeby sam rozpoczął ten pocałunek.
    Nie myślała w tym momencie o dalszym życiu. Nie chciała o tym myśleć. Świat poza jej domem, tym pokojem właściwie, nie miał prawa bytu. Catherine była gotowa zanegować jego prawa, byleby nikt jej nie przeszkadzał.

    OdpowiedzUsuń
  163. [Nei musisz przepraszać, zdarza się każdemu ;)
    Znaczy, zależy...bo jeśli to zmieni relację i dalszy plan z wątkiem, to może na razie odpuśćmy. Poza tym rozważam zmianę postaci na kogoś innego, więc może z drugim panem coś lepszego sie stworzy]

    OdpowiedzUsuń
  164. [Super, cieszę się bardzo! :D Ładnie proszę żebyś zaczęła:(
    + wiesz może kiedy dokładnie wychodzi czwarty sezon? :D]

    Adelisa

    OdpowiedzUsuń
  165. [Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, co on jej zrobił, więc... zdjęcie albo opisz jeszcze raz. XD]
    Kiedy ją całował, częściowo już związaną, Catherine upewniła się co do tego, że nie było nic złego między nimi. Znała w tej chwili tylko przyjemność i potrzebę, by on był z nią jeszcze bliżej. Gdyby tylko miała wolne ręce... Zagarnęłaby go do siebie. Mocno i gwałtowni, może i brutalnie. Choćby miała mu wbić paznokcie w ramiona i w plecy, byleby tylko stał się jej, choćby miała go jakoś unieruchomić. Musiałą go mieć dl siebie. Musiała czuć go w sobie. Natychmiast.
    Zacisnęła wtedy mocno palce na drążku. Ten pocałunek był zbyt niewielki, by ją zaspokoić; jej emocje i pożądanie sięgały zenitu i Catherine wiedziała, że jeśli dzisiaj do niczego by nie doszło, rozpłakałaby się. Nie chodziło o to, że Catherine była związana i zostawienie jej w takiej pozycji byłoby upokarzające. Po prostu... sztuka była niewystarczająca w kategoriach bliskości czyjegoś ciała, gamy uczuć, jakie budzili w niej ludzie, dotykając jej w ten konkretny sposób.
    Naprawdę ciężko było się utrzymać na nogach, gdy jeszcze zaczął całować jej podbrzusze. Miała ochotę wywrzeszczeć mu rozkaz, by już zrobił to, po co tutaj byli, ale tylko zagryzła mocno wargę. Mógłby się poczuć przedmiotem, choć Catherine wcale tak go nie traktowała. Po prostu stawała się niecierpliwa, pożądliwa, wewnątrz nie było nic prócz oczekiwania. Liczyła sobie w głowie sekundy, obserwując, jak na nią patrzy, jak ją obchodzi, czując, jak jej dotyka. I nie chciała więcej delikatności.
    Zaczynały już ją boleć ręce. Ale tak samo jak on, milczała, dając tym samym przyzwolenie na stworzenie niesamowitego aktu. Żywego, poruszającego się, dającego realną przyjemność. Tylko tym razem nie Catherine była artystką, tylko Jason. Zupełnie jej to nie przeszkadzało. Ufała mu mimo wszystko.
    Straszne było to czekanie. Ale jaki on wydawał się być piękny, mając tę władzę!

    OdpowiedzUsuń
  166. [Okej, czekam z niecierpliwością! I na wątek i na Sherlocka :D]

    Adelisa

    OdpowiedzUsuń
  167. [Czyli tak, jak myślałam. Ale te kajdany musiał przypiąć do jej ud, bo gdyby ona była zawieszona za te kostki do góry, to bardzo prawdopodobne, że by mu się złamała w pół. XD]
    Jęknęła już w momencie, gdy przed nią klęknął; jeszcze jej nie dotykał, a odczuwała rzeczy nie do opisania. Sekundy, dy zbliżał się ustami do jej ciała były niesamowicie długie... Catherine była przekonana, że mogłaby w międzyczasie namalować co najmniej jeden obraz. Dwa. Tuzin obrazów! Żeby znowu nie krzyknąć ze złości, zagryzła mocno wargę. Wiedziała, że zanim skończą, będzie mieć ją przegryzioną do krwi.
    Ale teraz patrzyła w dół tylko. Wiszenie odbierało jej swobodę ruchów, a tak bardzo chciała go chwycić za włosy i pocałować. Właśnie w tym momencie, gdy jego twarz była mokra, pachnąca nią samą. Samo patrzenie było nieznośne, więc odwróciła wzrok i jęknęła przeciągle w przestrzeń, spinając wszystkie mięśnie w nogach i na rękach. To nic by nie dało tak czy siak, nie mogła się uwolnić nawet nie chciała. Ale jej ciało reagowało samo.
    Doskonale czuła każdą część, która, pobudzona jego językiem, zaczynała dopominać się o odrobinę uwagi. Jej sutki stwardniały i wręcz zaczynały boleć, piec, niedocenione. Ustna bolały od gryzienia ich i od tylko jednego gwałtownego pocałunku. Samo wejście było tak rozpalone i mokre... Catherine poczuła, jak jej własne soki kropelkami upadają na podłogę. Słyszała to i krzyknęła z rozkoszy. Wszystkie jej zmysły zalewały ją milionami bodźców, a Catherine ciągle nie chciała im się poddać. Bała się, że nie wytrzyma, gdy dopuści wszystkie do siebie, eksploduje.
    Mimo to spojrzała znowu w dół. Widziała tę słodką twarz, tak pochyloną nad nią, jak mocno... Ruszała jedynie udami, starał się przesunąć siebie w jego kierunku, by było mocniej. Ale nie potrafiła. Brak tej możliwości jeszcze bardziej ją podniecił. Do momentu, w którym – dość szybko – zaczęła czuć w sobie drobne drżenia, uderzenia gorąca. Gdyby nie znała siebie i nie ufała sobie, mogłaby poczuć wstyd, że tak szybko doprowadził ją do końca. Miała nadzieję, że niejednego.
    Zjawiskowość tego zdarzenia stawała się coraz bardziej do zniesienia.

    OdpowiedzUsuń
  168. Była przekonana, że jej reakcje są zbyt silne, ale nie negowała ich. Potrzebowała dłoni, języka, ruchów Jasona tak mocno, jak jeszcze nigdy nie potrzebowała nikogo. Nie chodziło o to, czy był lepszy, czy nie, czy był piękniejszy i bardziej pobudzał zmysły. Chodziło o to, że czekanie na ten pierwszy raz, choć krótkie, wydawało się być zbędne. Powinni być ze sobą już dnia, kiedy się poznali, bo z jakiegoś powodu oboje ciągnęło do siebie mocniej niż byli w stanie to przyznać.
    Już wiedziała, że gdy skończą, będzie całować jego usta długo w podziękowaniu. Chciała jego ust za to, co jej dawały.
    Zamknęła oczy, pozwalając tym ruchom odbijać się w niej. Jeszcze pulsowała po poprzednim orgazmie; miała wrażenie, że za moment znowu dojdzie. Nie trzeba było jej wiele, bo sytuacja doprowadzała ją na kraj. Bezbronność i on... mocno trzymający... Czuła ból w ramionach, ból od jego palców zbyt mocno zaciskanych na biodrach. Ale Catherine to nie przeszkadzało. Mógłby wbijać te palce w nią, dosięgać do kości, a nie chciałaby, żeby przerwał.
    Krzyczała coraz głośniej, jęcząc jego imię między krzykami, prosząc i błagając o więcej. Chciała, by trzymał jej włosy, by traktował ją ostrzej, by był szybszy i mocniejszy. Tak, mówiła więcej niż wcześniej. Potrafiła zadbać o swoje potrzeby i bynajmniej nie potrzebowała, by obchodzić się z nią delikatnie. Nawet, jeśli jutro rano miało ją wszystko boleć, zażądała sobie, żeby ją zerżnął. Inne kobiety mogły chcieć, by mężczyzna nie dawał z siebie wszystkiego. Catherine wolała czuć więcej.

    OdpowiedzUsuń
  169. [Jeszcze właśnie rozważam kogo stworzę, mam trzy koncepcje panów i nie wiem na kogo się zdecydować ;p]

    OdpowiedzUsuń
  170. [to daj jakiegoś maila, popiszemy tam o moich wymysłach xD]

    OdpowiedzUsuń
  171. - Możesz! - krzyknęła, czując, jak coraz mocniej pulsuje jej wnętrze; całe jej ciało zwariowało, zalewało ją na przemian zimnem i ciepłem, doprowadzając do drżenia tak silnego, że gdyby nie trzymał jej włosów, pewnie opadłaby bez sił.
    W końcu zabrakło jej tych sił; jej ciało jeszcze reagowało, ale Catherine już nie trzymała się. Puściła drążki i pozwalała jedynie kajdankom na jej nadgarstkach utrzymywać ją w powietrzu. Jej nogi były słabe i opierały się tylko na Jasonie i jego sile. Głowa też powoli opadała, ból na skórze włosów ni był ważny. Catherine nie czuła nic poza niezliczoną ilością neuronów przemawiających do niej o tym że jest jej dobrze. Nie widziała nic poza nieskończonością pod swoimi powiekami. Nie było nic poza gorącem, które pulsowało wewnątrz jej ciała i rozlewało się pod nią wraz z sokami.
    Ale było jej dobrze. Było jej tak, jak miało być. Jason był tym, który jej to wszystko dał i któremu chciała dziękować, jednak niekoniecznie pocałunkami. Nie miała na to siły.
    Wiedziała, że jutro nie ruszy ramionami, bo będzie umierać z bólu przy najmniejszym ruchu. Wiedziała, że nic nie powie, bo miała gardło tak zdarte, że jej ostatnie krzyki właściwie były chrypieniem z rozkoszy. Siadanie na czymkolwiek sprawi jej ból, bo to było zbyt ostre dla każdego. Nie wstanie, bo wiszenie i ból, jaki towarzyszył rozciągnięciu da jej ogromne zakwasy. Ale nie żałowała, nie zamierzała żałować. Miała tylko nadzieję, że po wszystkim nie zostanie sama.
    Nawet, jeśli był dopiero środek dnia, nie chciała zasypiać sama.

    OdpowiedzUsuń
  172. Nie miała sił, żeby mu powiedzieć, że nie mogą tu zostać. To była jej zasada – w atelier nie spało się po seksie. To było miejsce do malowania i czasami do uniesień, ale nie do spania. Miała łóżko, ono było odpowiednie.
    Dopiero po kilku minutach, gdy oddech się uspokoił, ale ciało ciągle było otumanione orgazmem, więc nie reagowało jeszcze na ból, podniosła się na jednym ramieniu. Pocałowała delikatnie jego usta, potem przytuliła się policzkiem do jego policzka. Nie czuła potrzeby, żeby mu powiedzieć, że to było doskonałe. Widział, że było doskonale.
    Z trudem się podniosła i usiadła. Wstała, zerknęła na mokra plamę, którą zostawiła po sobie. Uśmiechnęła się lekko; nieważne, posprząta potem. Teraz nie zamierzała się tym przejmować.
    - Tutaj nie śpimy – wyszeptała. Chwyciła delikatnie dłoń Jasona i pociągnęła go w swoją stronę. - Chodź do mojej sypialni. Obiecuję, że nikt Cię nie zobaczy, nikt tutaj nie chodzi. Chodź nago.
    Rzeczywiście, nie było nikogo na korytarzach; cisza, jaka panowała w tej willi była zarówno fascynująca, jak przerażająca. Ale Catherine nie miała siły, żeby mu wyjaśnić, że tutaj zawsze jest tak cicho, ani tego, dlaczego nikt ich nie widział. Chciała się położyć i pozwolić sobie zasnąć, uspokoić się, zanim rozpoczną jeszcze raz. Bo Catherine ciągle czuła, że chce; zastanawiała się, ile wytrzyma jej ciało.
    Wprowadziła go do pokoju, w którym właściwie był tylko duży materac i dwa duże koła przymocowane do ściany oczywistym było, do czego służyły. Była tutaj wiązana, była tutaj przykuwana, robiła to z innymi. I może być to zaskakujące, ale Catherine nie chciała więcej w swojej sypialni. Łóżko służyło do seksu i to spania, do niczego innego.
    Rzuciła się na materac i wtuliła w jedną z poduszek. Spojrzała na Jasona i uśmiechnęła się, przesuwając nogę na miejsce, gdzie miał się położyć. Przygryzła lekko wargę i przełknęła ślinę.
    - Odpocznij – wychrypiała; odkaszlnęła dwa razy. - Ja Ciebie nie puszczę po jednym razie dzisiaj. Ale teraz chcę spać – miauknęła.
    Zamknęła oczy i wyciągnęła dłonie w kierunku Jasona. Pragnęła go jeszcze przy sobie. To było za mało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Btw, co sądzisz o nocie? :D Catherine się robi ciekawsza? :D]

      Usuń
  173. [ Rezygnuję z Claudii. Ale mam ochotę na jeszcze jeden wątek, w którym jej mama umiera i C. decyduje się wyjechać. Jeśli chcesz możemy go przeprowadzić, jeśli nie masz ochoty, nie obrażę się :) ]

    OdpowiedzUsuń
  174. [ Bo mam wrażenie, że jej zwyczajność zabija nadzwyczajność Jasona, a nie chciałabym Ci zepsuć postaci. Poza tym mam wrażenie, że jest dosyć nudna. I właściwie tylko z Tobą miałam udany wątek.
    Jak przemyślę wątek to zacznę, bo może z tego zrobię później notkę :) ]

    OdpowiedzUsuń
  175. [ Gdy tak patrzę na Twój wątek z Cath to mam wrażenie, że właśnie jest (podglądam, bo przychodzą mi wiadomości na maila i czasem nie mogę się oprzeć), a że przez Claudię zmienia się w zwyczajnego faceta. I może problem też w tym, że C. przypomina za bardzo mnie, więc jestem jej równie pewna co siebie (a moja pewność siebie jest zerowa).
    Choć też mi będzie Was brakować, bo polubiłam te ich kłótnie.
    Cóż, wątek da mi czas jeszcze na przemyślenie tego, bo podejmowanie decyzji nie przychodzi mi zbyt łatwo. Jeśli zmienię zdanie, to najwyżej będzie miała nieżywą matkę :)
    Mam już pewien plan, ale nie wiem czy uda mi się dzisiaj zacząć. ]

    OdpowiedzUsuń
  176. [Musiałaby go zabić. I przepraszam, że tak późno, ale na nogach jestem od rana i dopiero mam chwilę wolnego. Chociaż oficjalnie powinnam być na śpiewankach... Tylko, kuźwa, nie mam już siły :D]
    Właściwie, to sypialnia Catherine odznaczała się mocno od reszty domu. Nie było jasnych, uspokajających ścian – były ciemnoczerwone, zaciemniające. Nie znajdował się tutaj ani jeden mebel; wielki materac bez ramy leżał na podłodze. W ściany były wbite duże, metalowe koła – i gdyby tylko Jason miał okazję się przyjrzeć, zauważyłby takich kilka więcej: dwa w rogach łóżka i jedno na suficie, kolejne cztery na jedynej brudnej ścianie. Nie trudno było się domyślić, od czego brudnej. Poza tym, wisiały tutaj ciężkie, ciemne zasłony, dobrze odgradzające słońce od wnętrza. Gdy wszystko zostawało zamknięte i zasłonięte, nic z zewnątrz nie mogło się dostać do środka.
    To musiało wyglądać strasznie, gdy się poznawało to miejsce pierwszy raz. Metalowe, ciężkie koła jasno mówiły o przywiązaniu właścicielki do – nomen omen – przywiązywania. Gdyby ktoś Catherine nie znał minimalnie, mógłby uznać, że odbywają się tutaj co chwilę tortury. Chociaż, czyż nie miałby racji?
    Catherine obudziła się po godzinie. Było jej przyjemnie ciepło, ktoś obejmował ją w pasie i tulił do siebie. Ciało było przyjemnie zrelaksowane; dawno nie czuła się tak dobrze w tym łóżku. Moment później jednak poruszyła się i zrozumiała, skąd to uczucie. Każdy atom jej ciała wrzeszczał z bólu. Ramiona od wiszenia i wykrzywiania ich nienaturalnie, uda – od nadmiernego rozciągnięcia. Sutki piekły ja od pieszczot, które jej sprawiono, usta zaś – od gryzienia wargi. Nie wspominając już o kobiecości. Ona skarżyła się najbardziej.
    Catherine chciała usiąść przez moment, ale dość szybko się poddała. Wiadomo było, że to sprawiłoby jej ogromny ból. Wolała zostać w łóżku choćby przez chwilę. Odpocząć od wszystkich brzydkich rzeczy, które robiła.
    - Cześć – wychrypiała, odkrywając, że nawet jej gardło jej zdarte. Musnęła ustami nos Jasona. - Nie śpij. Zostaniesz dzisiaj ze mną?
    Była łagodna, wpatrzona w niego, delikatna, wręcz – krucha, bardzo podoba w tej chwili do tej Catherine, która widziała się z Gregiem. Chociaż obecna, obolała była wyraźnie bardziej zmęczona i bardziej zadowolona. Spełniona. Wypełniona po brzegi. I trochę niespokojna, bo Jason zawsze mógł zostawić ją samą.

    OdpowiedzUsuń
  177. I kto by pomyślał, że Julia ma faceta? Oczywiście, swoim znajomym nie chwaliła się „związkiem”, w którym wpadła po same uszy. Zadurzyła się w drugim człowieku, a jako że zobowiązań nie tolerowała lub przynajmniej starała się, żyła nadal tak samo, jak wtedy, gdy była w stu procentach wolną kobietą. Mimo wszystko, chociaż w pewnym sensie pozwoliła się usidlić, teraz była dumną, upartą i niezależną zołzą, która miała zamiar przeciwstawiać się każdemu słowu Jasona, jednocześnie też powoli ustępować, ale niemal niewidocznie i nieodczuwalnie, bo chciała po prostu spać w ciepłym i wygodnym miejscu. Chyba mieszkanie przez trzy lata u siostry nieco ją… zmieniło i rozleniwiło. Zresztą, lat jej nie ubywało, dojrzewała, wolniej niż inni – na własne życzenie, ale jednak.
    — Jason Lahane, jak zawsze próbujący być stanowczym i męskim facetem — wymruczała i mrugnęła do niego, ale nie kusząco, chociaż ktoś postronny mógłby jej zachowanie za takie odebrać. Uśmiechnęła się pod nosem. — Nawet nie próbuj szukać żadnej gałęzi, żeby to sprawdzić — dodała niemal od razu, przyglądając mu się już uważniej. Bądź co bądź, ale nie potrafiła bawić się w otwarte związki. Nie teraz, nie od kilku miesięcy, w ciągu których przeplatały się najszczęśliwsze i najgorsze momenty jej życia.

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  178. [Hahaha xD Poczekaj może do końca. Wtedy możemy pomyśleć, gdyż... póki o wiadomo jedynie, że miała silną dpresję. Ni wielkiego. Wielkie rzeczy zdarzają się później, jako jej efekt.]
    Przymknęła powieki, gdy jej policzek był dotykany; wyglądała, jakby sprawiało jej to przyjemność. W końcu otworzyła oczy i spojrzała na Jasona nieco zatroskana.
    - Chodzi o pracę, tak? - spytała; jej uśmiech przestał być taki figlarny. Właściwie, Catherine posmutniała trochę. - Dobrze. Rozumiem, że musisz iść.
    Naprawdę nie lubiła nocy samotnych. Nie, żeby potrzebowała kogoś bliskiego, kto by ją uspokajał, o nie; w łóżku czuła się najlepiej sama. Nikt nie dyszał, nie nie chrapał i nikt nie starał się jej zagarnąć do siebie w gorącą noc. Ale po seksie Catherine była mniej nerwowa, milsza, łagodniejsza i może odrobinę bardziej społeczna, bo swoimi dobrymi cechami chciała się dzielić z innymi. Zwłaszcza z osobą, która na na nią sprowadziła ten błogosławiony wręcz stan.
    Pytanie o ból sprawiło, że Catherine mimowolnie poruszyła się, w wyniku czego przez jej twarz przemknął grymas. Jej całe ciało żądało pozostania w jednej pozycji, nieruszania się Mogła patrzeć na kogoś innego cały czas, byleby nie wykonywała żadnych ruchów.
    - Boli – powiedziała, jednak uśmiechnęła się radośnie. Zacisnęła zęby, potem przysunęła się do Jasona i objęła go nogą i rękami. Owinęła się wokół niego, przytulając wymęczone ciało. - Dziękuję. Będę mieć siniaki. Dziękuję.
    Znowu zaczęła go delikatnie cmokać po skórze. Powoli, zmysłowo, gryząc skórę mężczyzny. Chciała mu się jakoś odwdzięczyć. Idealnie byłoby seksem, jeszcze niejednym, ale chyba trochę przesadzili z ostrością. Przynajmniej na pierwszy raz. Bądź co bądź, czyż to nie było kwestią przećwiczenia?...
    Lekko przesunęła swoimi biodrami po jego biodrach. Szczypnęła kilka razy skórę na lędźwiach, na pośladkach. I ugryzła go mocniej w szyję, zostawiając wyraźny ślad.
    - Co chciałbyś jeszcze ze mną zrobić? Jestem otwarta na propozycje – wymruczała gdzieś pod uchem mężczyzny. - Opowiedz mi.

    OdpowiedzUsuń
  179. [Ja od ośmiu z przerwami. Czasami moje postacie upadają i rozwijają się kiepsko, bo zdarzają się ludzie, którzy ich nie łapią, a jedyne, co słyszę, to „o, oryginalna” - po czym prowadzę wątki nudne jak flaki z olejem. Cieszę się, że dzięki Tobie Catherine się rozwinie :3]
    Najpierw odpowiedziała na pytanie o obraz. Ot, sztuka była ważniejsza niż cokolwiek innego, nawet seks; wzmianka o niej oznaczała, że Catherine natychmiast się skupiała.
    - Nie wiem – odparła po chwili namysłu, jednak nie patrzyła Jasonowi w oczy. Nie wiedziała. Natchnienie przychodziło między kolejnymi obrazami czy rysunkami, nigdy inaczej. Gdyby prowadziła listę swoich genialnych pomysłów, lista byłaby pusta. Pomysł uderzał ją, gdy rysowała drzewka bądź szkicowała jakiś budynek. Zdarzały się jej nawet tygodnie bez konkretnego pomysłu, kiedy mogła odpocząć, zregenerować się. Zazwyczaj żaden model ani modelka nie spali wtedy w jej domu, nie żyli z nią, więc mogła zapewnić swoje ciało, że w najbliższym czasie nikt z nim nie zrobi nic złego.
    Catherine bynajmniej nie leżała spokojnie obok. Ocierała się delikatnie, przesuwała dłońmi, rękami, wbijała paznokcie i ciągnęła nimi w górę. Czuła, jak od tego dotyku stwardniały jej sutki, że jej kobiecość znowu zaczynała zastanawiać się nad kolejnym razem. Catherine widziała, że do jutra raczej do niczego nie dojdzie, bo ból odebrałby jej całą przyjemność. Ale chciała już Jasona nakręcić. I siebie. Tak, by następnego dnia oboje myśleli tylko o tym, co zrobią, gdy znajdą się w tym miejscu. Bo już nie w atelier. Catherine zamierzała się przygotować na seks z nim.
    - Masz do dyspozycji kobietę, która zrobi wszystko, a myślisz o laniu mnie miodem? - spytała cicho, po czym zachichotała; było w tym coś niebezpiecznego. Chodziły jej gorsze rzeczy po głowie. - To ja Ci powiem, co ja chcę. Będziesz mógł sobie wybrać.
    Najpierw przesunęła dłonią na jego pośladki, lekko je rozchyliła palcami. Przesunęła się trochę w górę, żeby móc wyszeptać mu wszystko na ucho: to była tajemnica. Tylko między nią a nim.
    - Dobrałabym Ci się do tyłka. Najlepiej z kimś jeszcze, żebyś był cały czas zajęty. Nie miałbyś chwili wytchnienia, bo rżnęłabym Cię od tyłu, a ktoś obciągałby Ci. Ale co tam trójkąt. Tak można byłoby nawet mała orgietkę zrobić – wyszeptała, oblizując jego ucho. Wiedziała, że się nie zgodzi. Chciała go zaszokować, chciała, żeby zdał sobie sprawę z tego, że Catherine była gotowa na wszystko. - I chciałabym, żebyś był moim panem. Zrobiłabym wszystko, o co byś poprosił. Mam gdzieś nawet schowany lateks, jakbyś chciał. I różne inne rzeczy. Wszystko byłoby do Twojej dyspozycji.
    Kolejne opisy były jeszcze ciekawsze; Catherine nie zatrzymała się na oślepieniu. Byłaby gotowa sobie lub jemu, lub komuś założyć opaskę, knebel i wygłuszyć go czy ją, by nie wiedziała, nie słyszała, nie mogła powiedzieć nic. Catherine chciała się znęcać, bawić, doprowadzić kogoś na sam skraj i przerażenia, i rozkoszy. Tylko w tym przejawiała się jej potrzeba dominacji.
    Ilekroć o czymś mówiła, dotykała lub pieściła konkretne partie ciała Jasona. Szczypała do, drapała, gryzła, lizała; jej sutki były znowu tak twarde, że wręcz zaczynały boleć, więc celowo ocierała się nimi o sutki mężczyzny. Rozpalała go, dawała mu tę samą żądze, której dzisiaj się pozbyli. Ot, by jutro pragnął jej mocniej, wiedząc, że w jej bajce księżniczki potrafią być wyuzdane. I że jej królestwo może stać się miejscem pięknym orgii, jeśli tylko zechce.
    Czyż podpunkt umowy o mieszkaniu w jej willi nagle nie stał się aż nazbyt jasny?

    OdpowiedzUsuń
  180. Catherine zachichotała, potem obdarowała Jasona kilkoma krótkimi pocałunkami w usta. Zupełnie tak, jak całują się pary z dłuższym stażem. Potem uśmiechnęła się do niego i głośno cmoknęła nos.
    - Używaj więc mnie jak chcesz – powiedziała, po czym znowu pocałowała go.
    Zaczynała się zachowywać tak, jak przy Gregu. Była czuła, roześmiana, radosna, bawiło ją choćby to, że byli razem obok siebie. Całowała go, pieściła, dotykała delikatnie, ot, by po prostu ją czuł, nie pozwalała o sobie zapomnieć. Co z tego, że wszystko ją bolało? Chwilowo miała cudownego mężczyznę obok siebie i nie obchodziło jej nic, co działo się poza jej domem. Ot, była w małej, zboczonej bajce.
    - I jedna osoba mi wystarcza – wymruczała. Nosem potarła nos mężczyzny. Potem palce wplotła w jego włosy, pociągnęła je do tyłu, by złożyć lekki pocałunek na jego jabłku Adama. Przesunęła językiem w górę, do jego ust, potem wpakowała go między jego wargi. Nie skończyła myśli, bo znów zaczęła go całować; po kilku minutach przerwała, żeby dodać: - Po prostu to też jest fajne. Nie jestem znudzona seksem z Tobą. Ot, są inne ciekawe rzeczy do spróbowania.
    Nie musiała mieć odpowiedzi teraz. Nie potrzebowała jej; wiedziała, że wszystko wyjdzie w praniu, gdy Jason w końcu ośmieli się zrobić cokolwiek więcej. Bądź co bądź, gdyby go pospieszała i zażądała, żeby już teraz się zdecydował... najpewniej cofnąłby się o kilka kroków. Nie wolno było naciskać. To musiały pozostać luźne propozycje.
    Zaczęło jej burczeć w brzuchu. Zaśmiała się cicho i mlasnęła kilka razy.
    - Naprawdę muszę coś zjeść. Po seksie zwykle jestem głodna jak wilk – wyszeptała, z bólem siadając. - Jeśli zjesz ze mną, mogę potem zrobić Ci małe co nieco o tutaj – dodała, dotykając jego penisa przez jedwabną pościel.
    Potem wstała i wyciągnęła się, stękając z bólu. Na jej biodrze pojawiło się kilka siniaków. Spojrzała na nie, przesunęła po nich dłońmi, potem znowu zerknęła na Jasona. Nie była zła, że jej je zrobił. Bez siniaków seks byłby nudny i nazbyt ostrożny, czyż nie?
    - To jak, czy motywacja jest wystarczająco silna? - spytała.

    OdpowiedzUsuń
  181. Piękne słowa jak na dwudziestoczterolatka, musiała przyznać w duchu. Bardzo idealistyczne. Ale Catherine wiedziała, że wszyscy używają innych, zwłaszcza, gdy się rżną do utraty tchu Tu nie chodziło o to, czy szanowało się człowieka w drugiej osobie, czy było się przedmiotem, chodziło o zaspokojenie. Druga osoba była tylko dodatkiem, który umożliwiał to. Może, gdyby były w tym jakieś uczucia wyższe, miłość, ogromne przywiązanie... może wtedy byłoby to rzeczywiście prawdziwe. Ale między kochankami istniała tylko i wyłącznie więź na zasadzie używania drugiej osoby.
    Ale to używanie było podniecające. Przynajmniej podniecało Catherine. Niszczyło wszelkie mury między nią a kimś.
    Wzrok się jej zmienił, gdy po raz kolejny powiedział coś o rozstaniu. Ot, z sekundy na sekundę. Znowu marudził, był niepewny, znowu czuł się niczym w jej towarzystwie, chociaż nie dała mu żadnych powodów ku temu. Miała taką nadzieję przynajmniej. Dlatego przestała się uśmiechać, odgarnęła włosy na bok, spojrzała na Jasona trochę pochmurnie. Nie była bardzo chłodna, ale do ciepła brakowało jej wiele.
    - Ja się nie nudzę ludźmi – stwierdziła twardo, unosząc wysoko podbródek; była dumna z tego faktu. - I dlaczego Wy wszyscy musicie wiedzieć, co ja robiłam z moimi modelami i modelkami? Ale dobra, miejmy to za sobą. Tak będzie lepiej.
    Odetchnęła; nie lubiła tego tematu, bowiem przez każdą osobę był powtarzany ten sam motyw. Catherine nie wiedziała, czy kierowała nimi wszystkimi zazdrość, czy naprawdę każdy czy każda byli na tyle niepewni, że musieli dowiedzieć się, jak dokładnie to wyglądało wcześniej... z
    - To wszystko zależy od osoby. Jeśli wiem, że chce ze mną seksu, to to robimy. W Pradze spora część mieszkała ze mną, gdy mi pozowali. Gdy zajmowałam się obrazami, oni mogli robić co im się żywcem podobało. Potem szliśmy się rżnąć, gotowaliśmy sobie, jedliśmy, kąpaliśmy i rżnęliśmy znowu. Po skończeniu obrazu najczęściej zabierałam ich, je na aukcje i prezentowałam innym. Niekoniecznie nago, chociaż dwa razy mi się zdarzyło. Kontakt utrzymujemy do dzisiaj, niektórzy mnie nawet odwiedzają. Z Gregiem i Evą znam się od siedmiu lat i przynajmniej raz na kilka miesięcy spotykamy się, żeby... cóż, powtórzyć schemat.
    Nie dodała, że pomaga im często rozkręcać własne biznesy czy rozpocząć własne życie. Nie dodała, że co najmniej raz w roku na muzę bierze kogoś, kto potrzebuje pomocy, wydostania się z bagna życiowego. Części się udaje, część za kasę kupuje sobie aż nadmiar prochów czy alkoholu. Nie dodała, że zdarzały się jej sytuacje, gdy malowała kogoś wbrew woli rodziców tylko po to, by dziecko mogło się od nich odciąć, bo było gejem czy lesbijką i pragnęło uciec.
    - Wystarczy? - spytała.

    OdpowiedzUsuń
  182. Tak, zniszczył nastrój. Całkowicie. Nie było już mowy, by było między nimi przyjemnie i dobrze, by klęknęła przed nim, by zjedli wszystko w spokoju. Czuła się osaczona, ponieważ... bo co? Bo nie wpisywała się w jego kategorie kobiet? Bo była sobą i kręcił ogo to, jednocześnie odpychało? Czy nie wystarczyło naprawdę, że łączyli z sobą coś pięknego, bolesnego, ale niesamowicie podniecającego?
    Odliczyła w głowie do dziesięciu, żeby nie wybuchnąć. Jason wchodził do jej życia z butami, kwestionując wszystko, to, co sprawiało jej przyjemność Potem żądał przebaczenia, sprawiał jej przyjemność, i powtarzał schemat. Ot tak; czy dla niego pożądanie musiało się łączyć z kłótniami, niechęcią, nienawiścią?
    - Znowu to robisz – powiedziała. Była jednak wściekła, nie zrezygnowana; zależało jej już na nim dokładnie tak, jak na każdym modelu. A gdy jej zależało, dość często podejmowała się kłótni. Miała charakterek, którego po prostu nie musiała okazywać zbyt często. - Wpieprzasz się w moje życie, ponieważ poza tym, że rżnęło nam się dobrze, to Ty najwyraźniej wolałbyś mieć mnie dla siebie. Boli, co? Że nie masz?
    I to była kolejna odsłona. Bo Catherine była obolała, głodna, dalej senna i na dodatek zła. Wybrał sobie moment, żeby zaczynać takie tematy! Czy naprawdę tak trudno było zauważyć, że nie wolno przekraczać pewnej linii, jeśli chodzi o poznawanie jej? Eto się robi stopniowo, krok po kroczku, żeby nawet nie zauważyła, że coś się dzieje? Nacierał na nią całą swoją armią i dziwił się, że się broniła?
    - Ale dobra. Niech Ci będzie – powiedziała; obiecała sobie w duchu, że tylko gdy skończy odpowiadać, wyjdzie. Chciała się ubrać i wyżyć się jakoś. Choćby ból był jeszcze większy. - Nie sypiam z innymi, gdy maluję kogoś. Bardzo rzadko przynajmniej. Mam mnóstwo kochanków, którzy gdzieś tam są, ale jeśli jestem kogoś, to ma mnie na wyłączność. To jeden.
    Nie odpowiedziała na zaczepkę dotyczącą maszyn. Doskonale wiedziała, że ludzie byli... ludźmi. Nie traktowała ich aż tak bez emocji jak kiedyś, teraz doceniała każdego za część osobowości choćby, gdy nie dało się za całokształt. Ale co Jason mógł wiedzieć!? Przez dwadzieścia cztery lata nie przeżył pewnie nic. Był grzecznym chłopcem, który... Tupnęła nogą. Miała ochotę go zaatakować. Starała się za wszelką cenę tego nie zrobić. Straciłaby modela, co zrobiłaby wtedy ze swoim obrazem, u licha?
    - Zawsze to czuję. Nawet, jak przyjeżdżają, żeby mnie odwiedzić, przeżywam to jak rozstanie.
    - A jak będzie z Tobą? Nie wiem, póki co udaje Ci się wszystko spierdolić. Jeszcze dziesięć minut temu chciałam, żebyś został, bo czułam się naprawdę dobrze. Teraz jedyne, o czym marzę, to wbić Ci zęby w gardło i je rozszarpać. Boże, jak Ty mnie wkurwiasz! - wrzasnęła; pierwszy raz krzyknęła na niego. Pierwszy raz krzyknęła na kogoś od naprawdę dawna. - Nie kontroluję Twojego życia. Nie mam prawa. Jeśli chcesz iść, to proszę bardzo, droga wolna! Czy ja Cię w jakikolwiek sposób tutaj kurwa trzymam!
    Drżała z nerwów, dygotała wręcz. Chciała przytulić kogoś, żeby ją uspokoił, chciała kogoś uderzyć, żeby się wyładować. Chciała płakać, cholernie. Wiedziała jednak, że on wyjdzie za moment, zostawi ją samą, uznając za zepsutą i mogącą zniszczyć mu życie. Boże, czekała na ten moment. Jej poduszka była dawno niezamoczona łzami, najwyraźniej Jason żył po to, by jej o tych łzach przypomnieć.
    [Biedna :<]

    OdpowiedzUsuń
  183. [Tylko czo teraz? Ona do niego nie pójdzie, bo jeszcze jej za mało zależy, poza tym - jest zraniona. Przeprosin także już nie przyjmie. Właściwie, mam wrażenie, że ona jest gotowa nawet zerwać już umowę, bo to za mocno boli. Catherine nie cierpi, gdy boli. Boi się tego.]

    OdpowiedzUsuń
  184. [Tylko Catherine nie wyjdzie poza rolę zimnej suki za żadne skarby. Będzie udawać obojętność. Wiesz, widzę to tak: on przed nią klęka i prosi o wybaczenie, ona go wymija. Za mocno ją zranił - zaufała jego słowom, a on zrobił jej jeszcze większe piekło.
    Nie wiem, czy jest opcja, żeby mu wybaczyła. Żeby było dobrze. To musiałoby być coś spektakularnego.
    Ideas?]

    OdpowiedzUsuń
  185. [Doprowadził ją do płaczu. Nie chce go znać. Ma w dupie umowę, obraz i wszystko inne. Przekroczył jej granicę sztuki, więc jakby... dla niej nie istnieje.]

    OdpowiedzUsuń
  186. [Nie ode mnie, tylko od Catherine i Jasona. Ja na nią nie umiem wpływać. :D
    Jeśli by się zobaczyli choć na moment, czy by to coś zmieniło? Bo jest opcja, że Catherine pojedzie do niego do redakcji, żeby mu dać pieniądze za modelowanie, żeby oficjalnie to zakończyć. Jeśli Jason zrobi coś, zaskoczy ją, to może go wysłucha. Może.]

    OdpowiedzUsuń