Zewsząd
otaczała go niemalże idealna biel. Ściany pokrywała farba tego koloru, podłogi
wyłożone były białymi kafelkami, a nad głową wisiały mu również białe kasetony.
To był jakiś dziwny korytarz, którego nigdy wcześniej nie widział albo po
prostu nie mógł sobie go przypomnieć. Stawiał kolejne pewne kroki, których echo
odbijało się raz po raz od pustych ścian, przerywając zatrważającą ciszę. Co
tam robię? – powtarzał w myślach raz za razem, a po chwili odpowiedź
zmaterializowała się w pomieszczeniu po jego prawej stronie. Znalazł się w
pokoju, gdzie na szpitalnym łóżku leżała młoda dziewczyna. Blada jak ściana,
niemal przeźroczysta, a dookoła niej zebrani byli mężczyźni w lekarskich
kitlach.
- To szpital – szepnął sam do siebie,
zwracając na siebie uwagę zebranych tam ludzi. Mężczyźni rozstąpili się,
ukazując mu przerażający widok. Kobieta, o której do tej pory myślał, że
pogrążona jest we śnie, była martwa, a świadczyły o tym ogromne, czerwone plamy
na białej pościeli oraz kałuże krwi u stóp metalowego łóżka. I choć może to
samo w sobie nie było tak przerażającym widokiem, jak maleńkie zakrwawione
zawiniątko, które jeden z mężczyzn dzierżył w ramionach.
- Gratulujemy, panie Mazzini – ów lekarz
zrobił kilka kroków w stronę Cesare, wyciągając brudne jeszcze dziecko w jego
stronę. – Został pan ojcem – i wcisnął zawiniątko w ramiona perkusisty. Spuścił
wzrok na dziecko i zobaczył duże błękitne oczęta wpatrujące się w niego z
ufnością. To była jego mała córeczka i wcale nie była martwa, tak jak przed
chwilą sądził. Krew nie należała do niej. Cesare znowu przeniósł spojrzenie na
lekarzy.
- Co z nią? – podbródkiem wskazał na kobietę
leżącą na łóżku.
- Nie żyje, ale to nie pański problem. I tak
nie miała nikogo prócz tego dziecka. Nikt za nią nie zatęskni.
Brutalne
słowa długo kotłowały się w jego głowie, a obraz powoli się rozmazywał by
ostatecznie stać się zupełnie czarnym. Niewielki ciężar, który trzymał również
zniknął, a panika sprawiła, że jego serce przyspieszyło kilkakrotnie swój rytm.
- Przecież tego chciałeś! – oskarżycielski ton
rozebrzmiał, jednak tylko w jego głowie. – Wcale nie chciałeś tego dziecka!
Chciałeś ją oddać! To krew z Twojej krwi, kość z Twojej kości, a Ty tak po
prostu chciałeś się jej pozbyć! Zasłużyłeś na wszystko to, co Cię teraz spotka!
Ona już nie wróci, teraz jest z kimś kto naprawdę ją kochał, kto naprawdę ją
chciał, kto jeszcze zanim przyszła na świat wybrał jej imię!
Poczuł,
że grunt osuwa mu się spod nóg, a on sam leci gdzieś w przepaść, która nie
miała początku ani końca. Krzyczał, lecz nikt nie mógł mu pomóc. Błagał, lecz
nikt go nie słyszał. Czy tak właśnie miało wyglądać jego prywatne piekło?
Jego „nowy budzik”
rozdzwonił się dokładnie pięć minut przed szóstą rano, zrywając zlanego potem
mężczyznę z męczącego snu. Chyba nigdy nie cieszył się aż tak, gdy dziewczynka
zaczęła płakać w pokoju obok. Nie pozwolił sobie na rozważania, wyskoczył z
łóżka jak poparzony i pobiegł w stronę, z której dochodziły go niepokojące
odgłosy. Zbliżył się do drewnianej kołyski, nad którą wisiało coś w rodzaju
baldachimu z moskitiery i odsunął zasłonkę by wyjąć płaczące maleństwo. Otulił
ją szczelnie ramionami i przycisnął jej czółko do swoich ust.
- Cicho, cichutko –
powtarzał jak mantrę przez dobrych kilka chwil nim mała się nie uspokoiła. –
Już wszystko będzie dobrze, obiecuję.
jak obiecałam, stworzyłam coś - co może nie jest rewelacyjne, ale... dajcie mi czas na rozkręcenie się to wtedy urządzę Wam prawdziwą ucztę ;) PS. błędy są na pewno, bo nigdy nie sprawdzam tego co piszę drugi raz, ale jako że jestem pierwszym twórcą postu, to może mi to wybaczycie.
Ach, kocham Cię za pierwszy post ♥ Ale przeczytam go dopiero, gdy nauczę się fizyki :(
OdpowiedzUsuńUcz się, ucz - bo nauka to potęgi klucz :3 podobno. Dobrze, że to już prawie święta. Chociaż w przyszłym tygodniu mam trzy kolokwia ;)
Usuń[Ojejku podoba mi się ;)
OdpowiedzUsuńW każdym razie gratulacje za pierwszy post sama chyba będę musiała w końcu się za swój zabrać. ]
Clementine
To pisz, chętnie poczytam ;)
Usuń[Bardzo podobał mi się Twój post. Sen był naprawdę straszny i całe szczęście, że był to tylko sen :)
OdpowiedzUsuńChyba nigdy nie cieszył się aż, gdy dziewczynka zaczęła płakać w pokoju obok. W tym zdaniu po "aż" chyba ucięło Ci jeden wyraz przez to zdanie jest niekompletne :) ]
Cieszę się, że się podobało, no i oczywiście poprawiłam brak. Faktycznie zjadło mi jedno słówko. ;)
UsuńYaaay! Jak pięknie napisane, jak... okrutnie przedstawione w pewnym sensie, ale teraz pozostaje mieć tylko nadzieję, że u Cesare i tej kruszynki wszystko będzie w jak najlepszym porządku. Trzymam kciuki za świeżo upieczonego tatusia! :)
OdpowiedzUsuńCoś musiało nim potrząsnąć. I tak sobie myślę, że to nie będzie jedyny wstrząs w jego życiu, aczkolwiek i tych pozytywnych zdarzeń nie zabraknie ;) Już mam nawet pomysły, ale wszystko w swoim czasie ;)
Usuń[ Jest ok. W pewnym momencie trochę makabryczne, ale to dobrze, bo budzi jakieś emocje. Jak dla mnie jakoś za szybko jednak to wszystko poszło, jakoś za dużo czynności, a za mało w tym wszystkim uczuć... a przy czymś takim chyba właśnie o uczucia chodzi. ]
OdpowiedzUsuńWiem, wiem. Kiedyś szło mi znacznie lepiej, ale już strasznie dawno nie pisałam nic poza wymianą komentarzy. Czasami same opisy zajmowały mi całe strony, a teraz... teraz nie mogłam stworzyć czegoś podobnego. Najwyraźniej talent do pisania trzeba rozwijać i stale szlifować by ciągle błyszczał ;) O ile można tak powiedzieć.
Usuń[Ale makabra jest fajna!
OdpowiedzUsuńKrótko, ale treściwie ;]
Chciałoby się więcej, ale rozumiem, że to post wstępny, a one zawsze były krótkie, więc można Ci to wybaczyć.
Najsmutniejszy jest chyba dramat matki dziewczynki, której "nikt nie chciał". Trochę to okrutne, ale takich osób jest naprawdę sporo, po prostu nie widać ich pod natłokiem "nieszczęśliwie zakochanych", którzy krzyczą tak głośno, że zagłuszają cierpienie innych ludzi.
No i motyw samotnego ojca, jest fajnym pomysłem na postać. Pisz dłużej i częściej :)]
To jakie były losy matki dziewczynki mogą być tematem kolejnych postów, bo prawda jest taka... że to był tylko jego sen, który wywołany był wyrzutami sumienia. Może wcale nie była taka samotna, może jakaś rodzina upomni się o dziecko? W sumie to akurat wielce prawdopodobne, ale ciiii... to już pomysł na wątki i kolejne posty ;)
OdpowiedzUsuńPost krótki, ale ja takie lubię. Nie męczy, szybko się go czyta, a wnosi wiele. Z każdym akapitem coraz bardziej mi się podobało. Fakt, mogło być trochę więcej opisanych emocji, jednak coś za coś - ich brak sprawił, że akcja jest dynamiczna. No i chyba tyle, bo nic mądrego po fizyce mi do głowy nie przychodzi.
OdpowiedzUsuńPodsumowanie: I like it ♥
Lubię teksty w takich klimatach. Post bardzo mi się spodobał, bo nie jest zbyt długi czy nużący, ale wnosi wiele do koncepcji innych autorów Twojej postaci. Nie mogę się doczekać aż dowiemy się co się stało z matką dziecka. Brawo!
OdpowiedzUsuńHm... smutno i słodko, ale to bardzo przyjemne połączenie. Makabrę lubię, więc ten fragment mi się podobał. Ciekawie.
OdpowiedzUsuń