Aktualnie

Temperatura: 1°-9°C
02.02.2015 - Nieaktywne postaci usunięte
27.01.2015 - Lista obecności zakończona.

Szablon od niekonkretnej.

Zapraszam do zapisów.

wtorek, 16 grudnia 2014

Nieznośnie niezmienne piękno

Wychodzi sobie naprzeciw, kiedy zamykając frontowe drzwi, otwiera umysł na nowe doświadczenia. Zapach na klatce schodowej jest inny, przyjemniejszy, odgłosy zza ścian mniej wyraźne i nawet paskudna, zielona farba nie odrzuca tak, jak do tej pory. Upojenie alkoholowe może znacznie wpływać na osąd sytuacji, ale w tym wypadku nie ma ono najmniejszego znaczenia. Finalnie liczy się tylko fakt, że kończy ze swoim starym życiem – chorą ambicją, by stać się najbardziej rozpoznawalnym detektywem w kraju (najlepiej na miarę Sherlocka Holmesa), głupią nadzieją na zostanie sławnym basistą i idiotycznym przekonaniem, że może znaleźć w sobie ochłapy człowieczeństwa. Teraz wszystko wydaje się jasne i klarowne: stracił szansę na bycie królem świata i pozostało mu jedynie tułanie się po mieście w poszukiwaniu nowego sensu. Nie było go w butelce wódki ani paczce ekspresowo wypalonych papierosów, ani w łóżku z tamtym mężczyzną spod trójki, ani nawet w wierszach ulubionego artysty.
Mroźne powietrze zamiast otrzeźwiać, powoduje jedynie zawroty głowy. Zmuszony jest przytrzymać się ulicznej latarni, żeby przypadkiem  nie upaść. To przywołuje natomiast wspomnienie sprzed paru lat, kiedy w podobnej sytuacji stwierdził, że będzie pomagał ludziom rozwiązywać ich problemy. Tym razem nie popełnia tego błędu, nie zaczyna rozmyślać nad własnymi możliwościami – z góry skazuje się na porażkę. To najlepszy detoks jaki zaserwował sobie do tej pory. Chwiejnie rusza przed siebie i choć ciało ma się kiepsko, umysł jest przejrzysty. Przynajmniej do momentu, w którym krawężnik zamienia się w jego największego wroga. Walters upada z impetem na ziemię i jest to ostateczny koniec, nie ma siły, by się podnieść. Czuje jak krew zalewa mu twarz, kości buntują się przeciwko właścicielowi, a cienka skóra zdziera się gwałtownie. Wydaje z siebie żałosny jęk i przewraca się na plecy, klnąc siarczyście pod nosem.
— Wszystko w porządku? – Głos jest niski, przyjemny, a przede wszystkim zatroskany. Constantine nie zna jego właściciela, przez co powinność do odpowiedzi jest na tyle nikła, że zwyczajnie ją ignoruje. Zamiast zajmować się przechodniem, woli skupić się na znalezieniu części ciała, która nie sprawiałaby bólu przy poruszaniu się. Stwierdza w końcu, że jego pięty są w świetnym stanie, co wywołuje falę niekontrolowanego, gardłowego śmiechu. Ten natomiast powoduje ból w piersi, który jednak wcale nie uspokaja. Wręcz przeciwnie, tylko wzbudza rozbawienie. – Proszę pana, nic się panu nie stało?
— Nie, wszystko gra. Tak sobie tylko leżę – rzuca wesoło, stwierdzając, że jego umysł może nie jest wcale tak przejrzysty jak mogło mu się wcześniej wydawać. – Idź sobie, zasłaniasz mi niebo.
— I dla zabawy rozbił pan sobie nos? – pyta, kręcąc z niedowierzaniem głową. Bez uprzedzenia, łapie Waltersa za materiał cienkiej kurtki i z lekkim trudem podnosi go do pionu, opierając o mur. Wyciąga z kieszeni chusteczkę, a kiedy zauważa, że mężczyzna wcale nie ma zamiaru z niej skorzystać, wzdycha cierpiętniczo i przykłada ją do cudzej twarzy. – Wygląda pan paskudnie.
— Zażalenia proszę składać do mojej matki – odpowiada ostro, choć w kąciku jego ust czai się uśmiech.
— Ona zmusiła pana do alkoholu i nocnych spacerów? – rzuca już swobodniej, troskliwie czekając aż nos Constantina przestanie krwawić. Kiedy w końcu tak się dzieje, wyjmuje kolejne chusteczki i ściera wszelkie oznaki niefortunnego upadku.
Walters czuje gwałtowne ciepło uderzające jego krocze, ale ignoruje to, będąc święcie przekonanym, że alkohol, o którym wspomniał nieznajomy i tak spowodował chwilową impotencję. Zamiast więc interesować się bzdurami, skupia się na bardziej interesujących detalach, jak chociażby kości policzkowego mężczyzny. Są ostro zarysowane i sprawiają wrażenie, jakby można było pociąć sobie na nich palce. Mimo to, bardzo chciałby ich dotknąć. Może w rzeczywistości są dużo bardziej łagodne.
— Ostrzysz je?
— Co? – pyta zdezorientowany, chowając brudne chusteczki do kieszeni długiego, zniszczonego płaszcza.
Zamiast odpowiedzieć, unosi dłoń do góry i przesuwa palcem wskazującym po wystających kościach. Mruży oczy, jakby uwierzenie, że wcale nie zrobił sobie przy tym krzywdy, faktycznie było wyczynem. Powtarza gest, tym razem dotykając drugiego policzka, już tylko i wyłącznie dla własnej satysfakcji. Sprawia mu to zadziwiającą przyjemność. Nieznajomy stoi oniemiały, pozwalając się dotykać, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. Umysł podsyła mu ten obraz z perspektywy naocznego świadka: poobijany facet gładzący po twarzy innego, wyglądającego jak bezdomny. To go rozśmiesza, a jego śmiech wywołuje identyczną reakcję u Constantina. Po chwili obaj głośno parskają niczym naćpane nastolatki.
— Jestem Jamie – przedstawia się mężczyzna, kiedy w końcu może złapać oddech, po czym jak gdyby nigdy nic, łapie Waltersa pod rękę i prowadzi w tylko sobie znanym kierunku.
Od tego czasu poranki stają się przyjemniejsze. Budząc się, Constantine zauważa ostre kości policzkowe, a zasypiając, gładzi je czule. Powoli przyzwyczaja się do posiadania w swoim mieszkaniu kogoś poza samym sobą. Po pierwszym wspólnym miesiącu następuje następny, a później kolejny. Czas jednak traci na znaczeniu, kiedy po powrocie z pracy rzuca się zmęczony na kanapę, a Jamie przynosi im kawę i rozmasowuje spięte mięśnie. To chwila, której wyczekuje przez cały dzień.
Przynajmniej tak było do tego wieczoru. Kiedy przekracza próg, od razu zauważa, że coś jest nie tak. Na stole stoi opróżniona butelka taniego wina i pełna popielniczka niedopałków, a na ziemi leży Jamie. Jego ciało jest nieruchome i tylko powieki unoszą się, i opadają. Przywołuje to w Waltersie obraz śpiączki. Zaniepokojenie bierze nad nim górę, dlatego nie ściąga butów ani kurtki, tylko natychmiast klęka przy mężczyźnie.
— Coś się stało? – pyta ostrożnie, przeczesując ciemne włosy partnera. Są miękkie, zdecydowanie zbyt długie i delikatnie zakręcone. Wzbudzają ciągłą ochotę dotykania ich. Zupełnie jak kości policzkowe.
— Postanowiłem odwiedzić dzisiaj dom dziecka, w którym się wychowałem. W końcu zdecydowałem się, żeby poznać tożsamość moich biologicznych rodziców. – Prycha wściekle, wbijając gniewne spojrzenie w Constantina, zupełnie jakby wina na złe wydarzenia leżała po jego stronie.
— I co? Dowiedziałeś się kim są? To znani mordercy? Dilerzy? – pyta, uśmiechając się delikatnie z zamiarem poprawienia mu humoru. Całuje go delikatnie w usta i nie odsuwając się, szepce miękkim, spokojnym głosem: - Przecież nie może być aż tak źle, Jamie…
Prychnięcie się powtarza. Mężczyzna nie odwzajemnia pocałunku, wciąż leży nieruchomo, a jego twarz wykrzywia się w grymasie niezadowolenia, zupełnie jak gdyby ktoś uderzył go w twarz.
— Tylko mi, kurwa, nie mów, że to naprawdę mordercy…
— Jestem Twoim bratem – wyrzuca z siebie płaczliwie, chowając twarz w ramieniu Constantina.
Serce jest złudnym organem. W tym momencie ma wrażenie, że nie istnieje. W miejscu, w którym powinno się znajdować, widnieje dziura. Otwarta rana krwawi, zalewając całe jego ciało właśnie usłyszaną informacją. Nawet przez myśl nie przechodzi mu, że to może być jedynie głupi żart. Całkowicie wierzy Jamiemu. Wszystko boli, kłuje, spala się, niszczeje i gnije. I tylko kości policzkowe pozostają niezmiennie piękne.
Internety wciąż mnie nie lubią.
Stwierdziłam, że skoro mam problem z odpisami
to chociaż mogę napisać coś innego.
Wiem, że wali tandetą i źle się czyta, wybaczcie.

13 komentarzy:

  1. Dialog był świetny, bystry i zabawny, jak zresztą cały tekst, ale jednak to rozmowa mnie rozbroiła. Wielki plus za opisy, budują tło pod wydarzenia, ale nie są, hm, "martwe". Żebrzę o więcej, rozdział wybawił mnie od załamania nerwowego na tle nauki na historię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i cieszę się, że udało mi wywołać uśmiech.

      Usuń
  2. Źle się czyta? Chciałabym żeby moje posty tak źle się czytało! Przy pierwszym zdaniu pomyślałam "o nie, czas teraźniejszy", ale tak genialnie go użyłaś, że się zakochałam.
    Zakończenie mnie zaskoczyło, choć przeczytałam już wcześniej ostatnią wypowiedź.Tak się wciągnęłam w tekst w czasie czytania, że uznałam, że coś pomyliłam :D
    Gratuluję. Przez Ciebie teraz nie opublikuję swojej notki, bo mi wstyd!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję. Czas teraźniejszy rzadko kiedy przypada komuś do gustu, ale cieszę się, że udało mi się jakoś go ubarwić.

      Usuń
  3. Jeśli to wali tandetą i źle się czyta, to powinnam się zakopać pod ziemią.
    Moje, pewnie nic nie znaczące, ale jednak, ogromne TAK w stronę Twojej twórczości. Ja również pożebrzę o więcej, chyba mi wolno, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! I wolno, nowy post jest w trakcie tworzenia.

      Usuń
  4. Świetne. Naprawdę. Ani na moment nie oderwałam wzroku od monitora. Matulo, chciałabym, aby moje prace też tak ludzie uwielbiali i czytali z zachwytem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja z niecierpliwością czekam na jakiś Twój post. Dziękuję bardzo!

      Usuń
  5. [ O kurde. Bardzo fajny tekst. Tylko co do zakończenia mam mieszane uczucia. Szokuje, to na pewno. Ale czegoś mi brak... czegoś, co pozwoliłoby mi uwierzyć, że tak było naprawdę. ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba. Co do końcówki, to motyw na następny post. Nie mogłam rozwiać wszystkich wątpliwości od razu.

      Usuń
  6. Uwielbiam twoje posty, dobrze się je czyta. Ciekawie zawsze wszystko opisujesz, chciałabym mieć chociaż odrobinę twoich umiejętności w pisaniu. Czekam niecierpliwie na kolejny post!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, och, bo się zaczerwienię. Za dużo komplementów, my dear. I dziękuję bardzo, staram się jak mogę.

      Usuń
  7. Nie jestem fanką czasu teraźniejszego, ponieważ kilkakrotnie czytałam notki autorów, którzy po prostu nie potrafili go używać. Ze swoim nieco pesymistycznym podejściem sądziłam ,że tutaj będzie tak samo. Jednak przeżyłam bardzo przyjemne zaskoczenie. Opis wydarzeń z czasu teraźniejszego wyszło Ci naprawdę świetnie :) Całą notkę czytało się łatwo, lekko i przyjemnie. Szkoda, ze tak szybko to minęło :) Dialog nieco mnie rozbawił, a końcówka zszokowała Liczę na więcej! :)

    OdpowiedzUsuń