26 lat, pracownik informacji turystycznej i niedoszły malarz w czasie wolnym
panseksualista, Włoch czystej krwi, podobno pracoholik
panseksualista, Włoch czystej krwi, podobno pracoholik
Andrea
Romagnoli
Tragedia związana z pobytem laptopa u naprawy sprawia, że prędkość produkowania odpisów jest teraz nieco gorsza. Prosimy o cierpliwość i dziękujemy za wybranie naszych usług.]
[ Witam. Podejrzałam już kartę nim została opublikowana :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie zawiedziesz :)
A wątku możesz szukać w okolicach Claudii! ]
Administracja/Claudia
[Rosa jest Włoszką! Zatem chodź na wątek, na pewno będziemy uważać na to, co mówimy. ^^]
OdpowiedzUsuńRosa
[Hej, też tęsknię i przyjmuję przeprosiny :)
OdpowiedzUsuńWracaj Marcelkiem, bo Tinie się nudzi. A tymczasem możemy wykombinować jakiś wątek tutaj. Jakieś pomysły? Sugestie? Cokolwiek? :) ]
Alison Merrick
[ Chyba się zakochałam <3]
OdpowiedzUsuńCora
[ Tak ogólnie. Pracuje w serwisie sprzątającym, więc gdy ktoś potrzebuje sprzątaczki, może ją wynająć. Poza tym wszyscy znają ją z pracy :( Wyjdzie mi z niej pracoholiczka.
OdpowiedzUsuńJedyne co mi przychodzi do głowy, to takie pośrednie związane z pracą:
Codziennie rano jeżdżą tym samym autobusem do pracy. Rozpoznają się już, nie wiem czy mówią "cześć". I pewnego dnia coś się dzieje - np. autobus się psuje i muszą przejść prawie całą drogę pieszo, bo nic innego nie mogą złapać, autobus gdzieś dobija i jest krew, szpital, dramat, albo coś tam jeszcze. ]
Claudia
[ Chcę wątek, bardzo ! Jakiś pomysł na powiązanko? ]
OdpowiedzUsuńCora
[Aa... Nie wiem o czym mówisz, bo mnie ten problem nie dotyka :C Mam nadzieję, że kiedyś wróci. Albo Ty wrócisz na tamtego bloga.
OdpowiedzUsuńCo do kręcenia się... Dla tej grzywy Alison jest w stanie zrobić wszystko i jeszcze trochę. Więc możne się tam kręcić dla niego, tak w sumie. Albo... Nie wiem. Praca ich raczej nie połączy]
Alison
[A więc nie jestem jedyną, której się ono podoba! :D
OdpowiedzUsuńKonkretne pomysły? Okej, niech się znają i sobie tak gadają, Andrea może polecać w informacji turystycznej cukiernio-lodziarnię Rosy, aleee... matka dziewczyny może ją kiedyś namówić, żeby zaczęła randkować. Rosa nie wejdzie od razu na jakiś portal, ale na czat! Zwykły, niezobowiązujący. Zacznie pisać z Andreą i oczywiście nie będą wiedzieć, że są osobami, które się znają i umówią się gdzieś na piwo/drinka/billard/lotki, cokolwiek? :D]
Rosa
[ Perfetto! Choć nie wiem jak to wyjdzie, podoba mi się. Wiem, że to Ty dałaś/łeś pomysł, więc powinnam zacząć, ale chyba potrzebuję Twojego wstępu żeby do końca ogarnąć i się wczuć. Więc... Zaczniesz? Proooszę :) ]
OdpowiedzUsuń[ Jeszcze nie mam wątka powiązanego z pracą wiec może być :>]
OdpowiedzUsuńCora
[Hm... Mi pasuje :) A jakieś wcześniejsze powiązanie? Bo jakoś chyba nie chcę tak od zera.
OdpowiedzUsuńA Daniel? Przewidujesz gdzieś jego powrót? Albo podobną postać? Też bym chętnie dokończyła z nim wątek xD]
Alison
[ Mniej więcej taka długość jak mam pod kartą. Właściwie jestem w tym zakresie elastyczna. Jedyne co mnie dobija to, gdy jest mniej niż sześć linijek. Jeśli się za bardzo rozpędzisz to luz. Tylko nie oczekuj ode mnie wypracowań na kilka stron :) ]
OdpowiedzUsuńClaudia
[Chyba jeszcze nie zdążyli, bo wstawiłam je przed kilkoma godzinami. Musimy poczekać na reakcję! :D
OdpowiedzUsuńBędę wdzięczna, jeśli rozpoczniesz. Długością się nie przejmuj, w razie czego, i pisz tak, jak Ci wygodnie. ^^]
Rosa
[Ano nie mieszka, nie mieszka. Nawet włoszką nie jest, tylko jej matka mieszka z Włochem i przez to ona również. Co prawda nie wymyśliłam kiedy dokładnie przyjechała, jednak myślę, że 3-4 lata temu, to trochę za późno. bardziej myślałam o początku szkoły średniej, czyli tak 7-8 lat temu.
OdpowiedzUsuńMoże jednak on podczas swojej pierwszej wycieczki pomylił ją z jedną z turystek. I podczas tej wycieczki wytykałby jej wady amerykanów i zalety Włochów. Ta by się zdenerwowała i by się w końcu pokłócili. I dla podkreślenia swojej amerykańskiej natury po pewnym czasie zatrudniłaby się w budce z hot-dogami i jeździ z nią specjalnie pod hotel, w którym pracuje, aby go zdenerwować?
O! To jak gdzieś go powrócisz, to daj znać :) ]
Alison
[ Hej :) Mam do Was sprawę, a mianowicie:
OdpowiedzUsuńWątek! Teraz! Proszę? ]
johanna
[ Witam! On mi przypomina troszkę tego Cody'ego z tego serialu :D Jakoś tak mi się skojarzyło. Oczywiście zapraszam do siebie na wątek. Może masz jakiś pomysł? ]
OdpowiedzUsuńOlivia
[ To zależy na jakiego typu powiązanie masz ochotę :> ]
OdpowiedzUsuńCora
[Hm... Niech rzuci zdanie po dialekcie, ta się zdenerwuje, nie wytrzyma i rzuci w niego hot-dogiem. Jako, że go wybrudzi, to będzie pomagała mu się wyczyścić. Hm? :) ]
OdpowiedzUsuńAlison
[Wyjdzie to idealnie! I zacznij, proszę. Odwdzięczę się innym razem :) ]
OdpowiedzUsuńAlison
[A ja zapraszam do Curta :)]
OdpowiedzUsuń[ (Supernatural? Niestety nie. Przebrnęłam przez pierwszy odcinek (co chwilę zatrzymywałam i upewniałam się czy nikt nie siedzi pod moim łóżkiem albo w szafie albo nie kryje się za drzwiami), a potem doszłam do wniosku, że to za mocne na moje nerwy - obawiam się, że nie jestem stworzona do oglądania strasznych filmów, krzyczę zupełnie bez powodu w momentach, które w ogóle nie są przerażające :( Wiem co sobie myślisz - tchórz!)
OdpowiedzUsuńMi nie przeszkadzają oklepane wątki :) Może będą sąsiadami i Johanna zaleje mu mieszkanie? ]
Johanna
[Czekam cierpliwie. ]
OdpowiedzUsuńAlison
[ Uroczy pan :) Witam i o wątek może pytam ?]
OdpowiedzUsuńClementine
Randki nie były dla niej, nawet o tym nie myślała, nie sądziła też, że ktoś mógłby chcieć umówić się z dwudziesto pięciolatką, która miała już ośmioletniego syna. Paola, matka Rosy, mówiła, że nie musi od razu się do tego przyznawać, ale Rosa nie traktowała Vinniego jako jakiejś wstydliwej choroby i jeśli ktoś nie potrafił pogodzić się z jego istnieniem – był niemal od razu skreślany z listy „randek” Rosy lub chociażby przyjaciół. Vincent był jej całym światem, ale któregoś wieczoru poszła za radami matki i cukiernika, który u niej pracował. Być może nie zrobiła dokładnie tego, czego od niej wymagano, ale otworzyła stronę z lokalnym czatem, wpisała jakiś wymyślny nick i zaczęła pisać, nawet nie zdając sobie sprawy, jak wielu mężczyzny chciało się z nią spotkać dla seksu. Ale był też taki, który nie wymagał nawet od niej nagich zdjęć, co było dość popularną prośbą. Przystała na spotkanie i nie odwołała go aż do wieczoru, kiedy mieli się spotkać, a to był już wyczyn.
OdpowiedzUsuńSyna zaprowadziła do matki, który cieszył się z nocowania u babci, bo w kamienicy mieszkała dwójka dzieciaków w podobnym wieku i mieli zapowiedziany seans filmów animowanych z wyżerką godną małych Włochów.
Nie traktowała tego spotkania jak randkę, ale i tak nie wiedziała, co na siebie włożyć, dochodząc w końcu do prostego wniosku – skoro spotkanie jest w klubie bilardowym, to na pewno nie pokaże się tam w eleganckiej sukience, którą trzymała w szafie na specjalne okazje. Ubrała zatem proste, czarne spodnie, które przyozdobiła brązowym paskiem i jasną, niby to jeansową koszulę, pod którą miała biały top, który było widać, bo nigdy nie przywykła do zapinania koszul aż pod samą brodę. Jeśli chodzi o buty, to postawiła na wiązane botki i czuła się dziwnie, kiedy dość szczegółowo opisywała nieznajomemu swój ubiór.
Do klubu weszła spóźniona o trzy minuty. Nieco zdyszana, z zaróżowionymi policzkami, ściągnęła granatowy płaszczyk i rozejrzała się po lokalu, spojrzeniem trafiając na parę znajomych osób, w tym na Andreę, którego nie podejrzewałaby o pisanie na czatach. Siebie samą też nie…
Rosa
[ SIemanooo! Watek?;)]
OdpowiedzUsuńAna
[ Remont jednego z pomieszczeń centrum informacji turystycznej, dużo białej farby i jakiś mały wypadek? Plus dwa razy włoski temperament do tego, będzie fajno.]
OdpowiedzUsuńCesare
Alison ostatni raz zgodnie z jakimkolwiek planem jadła w szkole średniej, czyli ładnych kilka lat temu. Teraz nie miała czasu na regularne posiłki. Jadła kiedy miała czas i ochotę. Bardzo lubiła włoskie jedzenie, naprawdę. Jednak czasami miała ochotę na coś innego. Zresztą, studiowała z typowymi Włochami i niektórzy też nie jedli typowo włoskich potraw, więc nie widziała powodu dla którego na przykład jej kochany ojczym tak się spinał o budkę z hod-dogami. Wiele osób u niej kupowało. Część mówiła do niej w niezrozumiałym języku, część na migi, a część ją opieprzała za sprzedaż śmieciowego żarcia. Nikt się jednak nie mógł przyczepić. Była pracownicą, a jej szef miał wszelkie zezwolenia. Mogła nią jeździć i stawać gdziekolwiek chciała.
OdpowiedzUsuńPod hotelem zawsze miała najlepszą sprzedaż. Dlatego tam przyjeżdżała. Drugim powodem był nielubiany pracownik tegoż hotelu. Włoch od siedmiu boleści się znalazł!
Dziś miała normalny dzień pracy. Stała, uśmiechając się do ludzi i sprzedając im ciepłe hot-dogi.Ludzie jej płacili i odbierali swoje jedzenie, często je głośno komentując. Zazwyczaj im bardzo smakowało. Chociaż czasami zdarzało, że komuś nie smakowało i swoje żale wylewał właśnie na dziewczynę, która nic nie była winna. Ona tylko sklejała gotowe jedzenie w całość.
Podskoczyła w miejscu, słysząc znajomy głos. Odwróciła się w jego stronę, z uroczym uśmiechem na ustach.
- No widzisz! Jaki ten świat jest mały! - Niemal klasnęła w dłonie, ze szczęścia. - Dawno cię nie widziałam, wszystko w porządku? - zapytała, cały czas się uśmiechając. Ton jej głosu zdradzał, że wcale jej to nie interesowało. Skoro jednak wyciągnął przyjazną dłoń, to postanowiła za nią pociągnąć. Nic złego przecież nie robiła. - Może ci coś podać? Hot-dogi są bardzo smaczne - powiedziała, wciskając sobie odrobinę sałatki do ust.
Alison
Wejście do klubu nie było najstraszniejsze, prawdziwe nerwy i bitwa kompletnie różnych myśli na dobre rozpoczęła się w jej głowie, kiedy ściągnęła płaszczyk. Ktoś mógłby powiedzieć, że Lucchese poszła na randkę i się nawet wystroiła, bo przecież nie miała na sobie legginsów i dłuższego sweterka czy też fartuszka, jak to bywało w cukierni. Zwykle ubierała się według zasady – oby tylko było wygodniej, a dzisiaj postawiła nawet na odrobinę elegancji i nadała sobie też z lekka młodzieżowy luk, o co nikt nie mógł jej raczej winić, bo miała dopiero dwadzieścia pięć lat… A potem sobie przypomniała, że miała też syna, którego przyjście na świat obróciło jej życie o sto osiemdziesiąt stopni, a przecież tak nie powinno być. Coś zmienić się powinno, ale nie wszystko, nie powinna rezygnować z wyjść ze znajomymi i z randek, ale początkowo sobie to odpuszczała, ucząc się jak przyrządzić odpowiedni posiłek i jak przewinąć dziecko, potem zapomniała o czymś takim, jak inne przyjemności niż te wynikające z obecności syna.
OdpowiedzUsuńDzisiaj czuła się inaczej. Nieco dziwnie, ale jakby też pewniej. Wyglądała ładnie, przynajmniej tak sama oceniła swój wygląd przed lustrem, kiedy tuszowała rzęsy. Skoro wyglądała ładnie i czuła się stosunkowo pewnie, to mogła wejść bez obaw do klubu, że ktoś ją wyśmieje. Zaistniała też w jej głowie obawa, że mężczyzna z czatu się nie zjawi. Początkowo, zaraz po przekroczeniu progu, sądziła, że tak będzie, a ona po wypiciu samotnie jednego piwa lub też dwóch – czego i tak dawno nie robiła, wróciłabym do pustego mieszkania i obejrzałaby jakiś film, zajadając się babeczkami. Pomyślała nawet, że nie pogardziłaby takim wieczorem, a wtedy podszedł do niej Andrea. Już chciała mówić, że nie ma czasu, że przyszła tylko na chwilę. Odgarnęła kosmyk ciemnych włosów, zastanawiając się naprędce jak komuś czegoś odmówić, kiedy dotarły do niej jego słowa.
Spojrzała zaskoczona na mężczyznę, otwierając szeroko oczy i rozchylając delikatnie usta. Cofnęła się o krok, jakby to miało ją w czymś uratować, ale szybko dotarło do niej, że o to i on. Ten jedyny normalny na czacie. Po kilku sekundach oblała ją błoga ulga. Uśmiechnęła się, chcąc się zreflektować.
— Dobrze cię widzieć — odpowiedziała z uśmiechem, co nie znaczyło, że czuje się swobodnie. — Chyba nie wystroiłam się za bardzo?
Musiała nieco zmienić myślenie na temat tego spotkania i wziąć je jako czysto towarzyskie, koleżeńskie, przy piwie i bilardzie. W końcu Andrea wiedział, że Lucchese ma syna, a ona była przekonana, że ta wiadomość wszystko skreśla. No i bywał jej klientem, polecał cukiernię, a Rosa nie chciała, żeby ten wieczór cokolwiek zmienił na negatywne.
Rosa
[Nie mam absolutnie żadnego pomysłu na wątek, ale jeśli zarzucisz mnie miejscami, w jakich Andrea bywa czy też jego nawykami, być może sklecę coś interesującego.]
OdpowiedzUsuńAlexis Owen
Usuń[ Dziękuję za powitanie.;) ]
OdpowiedzUsuńGraham
[A witam, witam. Wątek bardzo chętnie. Może jakieś spotkanie przypadkowe, gdy Enzo będzie ćwiczył jakieś triki w parku?]
OdpowiedzUsuń[Witam. Naturalnie, że są. Proponuję coś lekko świrniętego. Nasze postacie mogłyby się znać na zasadzie kumpli łażących razem na piwo i drobnych przysług. Na przykład Lee ma słabość do tych wszystkich plakatów i zdjęć ładnych miejsc z informacji turystycznej i cieszy się z nich jak dziecko, więc Andrea mógłby jej podrzucać co jakiś czas taką większą „pocztówkę”. Z kolei ona mogłaby mu załatwić coś w zamian. Darmowe wejściówki do kina, działki, o ile on lubi takie rozrywki od czasu do czasu.]
OdpowiedzUsuńLisbeth
[ Borze Tucholski! Byłam pewna, że odpowiedziałam!
OdpowiedzUsuńMoże Lupin będzie odsypiała w ciągu dnia nocną zmianę i obudzi ją pies Andrea i Johanna może przyjść zrobić mu z tego powodu kolejną awanturę? ]
johanna
[Z pań na pewno, panów jest kilku starszych. Dość małolat na tym blogu jest więc postawiłam na kogoś starszego. ;) ]
OdpowiedzUsuńNatasha Julie Hamilton.
[Hej, hej.
OdpowiedzUsuńZ tego co widzę, Andrea jest Włoszką, czemu jest w kategorii panów? :D
Jak widzisz relacje? Julian jest otwarty na wszelkie wątki, burzliwe nie burzliwe, negatywne i te nadzwyczajnie pozytywne.]
Julian Blake
[ Wszystko zależy od tego, co to mógłby być za pomysł ;) Bo ja mam zwykle ogromny problem z wątkami męsko-męskimi. Muszę mieć naprawdę niezły pomysł na wątek, żeby cokolwiek mi z tego wyszło :( ]
OdpowiedzUsuńLuca
[ Jeśli zdecyduję się zaryzykować, to od razu dostaniesz komentarz z rozpoczęciem wątku, ewentualnie dopiskiem jeśli miałabym pomysł na zmodyfikowanie go niego ;) ]
OdpowiedzUsuńLuca
[Okej, powinnam się palnąć w łeb. Nie wiem czemu się tak zasugerowałam, przepraszam. ;)
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej. Jak z wątkiem? Andrea ma jakieś zainteresowania czy nawyki? ]
Julian Blake
Doprawdy nie rozumiała dlaczego Włoch jej tak bardzo nie lubi. Nie robiła przecież nic złego! Po prostu stanęła w obronie swojego kraju, nie chcąc aby ten g tak zbluźnił. Nie wiedział o nim tak naprawdę nic, więc nie miał prawa oceniać. Tak samo jak ona nie miała prawa oceniać Włoch, czego też nie robiła. Nie była w końcu aż taką hipokrytką.
OdpowiedzUsuńByła w stanie znieść bardzo wiele ze strony swoich wrogów. Długo znosiła ich wredne komentarze i obrazy. Jednak w końcu coś w niej pękało i jej wredna natura wychodziła na jaw. Kolor włosów akurat nie miał tutaj nic do rzeczy. Alison była bowiem wredna tylko kiedy już nie wytrzymywała. Dla swojego ojczyma była wredna niemal cały czas. I ze wzajemnością. Mimo upływu lat nie potrafili złapać wspólnego języka i ciągle się kłócili.
Z przystojnym (bo akurat tylko wygląd był jego zaletą) przewodnikiem jeszcze wytrzymywała. Choć malutka nić coraz bardziej się skrócała i czekać tylko, aż dojdzie do wybuchu.
- Masz rację. To miasto jest typowo włoskie. Jednak jak chyba w każdym mieście musi być element innego kraju. To podkreśla jego wyjątkowość. Tutaj jest element Ameryki, a koło uniwersytetu jest polska knajpa sprzedająca pierogi - wzruszyła lekko ramionami. Naprawdę nie miała pojęcia co tak bardzo przeszkadza mu w Ameryce i ich jedzeniu. Gdyby sprzedała hot-dogi z sercem to pewnie by się nie przyczepił; w końcu ser był tak bardzo Włoski!
- No już... Nie nadymaj się tak, bo pękniesz, kochasiu - mruknęła i przeniosła wzrok na małą dziewczynkę, która pragnęła kupić hot-doga. Zapłaciła Alison, a ta podała jej pożądaną potrawę (jeśli tak to mogła nazwać. - Wybacz, ale nie chcę się kłócić. To odstrasza mi klientów - wzruszyła lekko ramionami, opierając się o ladę. Nieco wyzywająco spojrzała chłopakowi w oczy, czekając na kolejny atak.
- Nie zakłócam atmosfery, a wręcz przeciwnie! Rozdaję uśmiech ludziom, którzy go nie mają. Jeden hot-dog, a daje tyle radości! - Zaśmiała się perliście nim chłopak zdążył zaatakować.
Alison
[ Do końca weekendu dam Ci znać, ewentualnie tak jak mówiłam - od razu rozpocznę wątek ;) ]
OdpowiedzUsuńLuca
[ Odłożona, przepraszam. Cały czas pamiętam. Myślę jak Claudia miałaby zareagować na tych gliniarzy. Ale bardzo możliwe, że dzisiaj się ogarnę, bo miałam taki plan :) ]
OdpowiedzUsuńClaudia
[Co powiesz na to, żeby Lis odwiedziła pana Romagnoli z racji tego, że dostała całkiem niezły towar, a że dość się znają, to on ma pierwszeństwo wśród jej klientów?]
OdpowiedzUsuńLisbeth
Claudia nie miała pojęcia jak to się dzieje - w każdym miejscu wszystko miało być zawsze idealne, dopięte na ostatni guzik. Wystarczył jeden błąd, by wylecieć z pracy. Tymczasem kierowcy autobusów mogli pozwolić sobie na całkowitą swobodę. Kto by się przejmował rozkładem jazdy? Albo innymi ludźmi, którzy musieli zdążyć na ważne spotkania, do pracy, czy cokolwiek? Pół godziny spóźnienia, to przecież nic takiego.
OdpowiedzUsuńKilka lat poruszania się tym środkiem komunikacji, wystarczyło jej jednak by się przyzwyczaić. Nie denerwowała się tym, bo szkoda było jej nerwów. Zawsze miała ze sobą książkę, albo muzykę, co skracało jej nieprzyjemny czas oczekiwania.
Gdy autobus przyjechał, wsiadła do niego bez pośpiechu. Jakby to, że będzie tam pierwsza mogłoby w ogóle coś zmienić. I tak by nie usiadła, bo zbyt dużo starszych osób znajdowało się naokoło, a kultura nakazywała pozwalać takim siadać. Tym sposobem wcisnęła się do pojazdu jako ostatnia. Zgnieciona pomiędzy grubym kolesiem a kobietą z dzieckiem miała spędzić podróż.
Ta beztroska i wygoda zostały jednak zaburzone. W pewnym momencie w autobusie pojawili się policjanci, którzy kazali nagle wszystkim wysiąść. Bóg jeden wie dlaczego. Nie była jednak zwolenniczką bezsensownego buntu, więc ruszyła za szarą masą. Nic złego chyba nie zrobiła, ucieczka byłaby bez sensu. Stanęła obok chłopaka, którego często widywała. Skupiona na obserwowaniu otoczenia, usłyszała tylko kilka słów. Coś o narkotykach w skrócie.
Policjanci z psami zaczęli przechodzić wzdłuż rzędu ludzi. Claudia nuciła sobie piosenkę, która utkwiła jej w głowie. Co miała innego robić? Gdy zbliżyli się do niej, nic nie wyczuli. Jednak zwierzaki wyraźnie zareagowały na chłopaka obok. Dziewczyna zerknęła na niego trochę zaskoczona. Mężczyźni z mundurach od razu zaczęli się burzyć. Oczywiście, jej znajomy-nieznajomy zaczął się bronić. A Claudia podsłuchiwała.
- Przepraszam, ale on naprawdę ma psa - wtrąciła się w obawie, że zaraz go pobiją. Wyglądali na naprawdę wściekłych. - Posiadanie psa chyba nie jest nielegalne, prawda? - spytała retorycznie, marszcząc brwi. Po minie funkcjonariuszy domyśliła się, że nie powinna się wtrącać. Było już jednak za późno.
[Cześć i dzięki za przywitanie! :) W tym momencie powinnam coś zaproponować, ale, niestety, na ten moment nic mi nie wpada. Nigdy nie byłam dobra w wymyślaniu wątków męsko-męskich, ale chętnie bym taki prowadziła. Pogłówkuję i się odezwę. No, chyba, że tobie coś przychodzi do głowy?]
OdpowiedzUsuńArturo
[ Witaj na blogu. Życzę owocnych i wielu wątków. Może zaczniemy coś ? ]
OdpowiedzUsuńBarbara
[Hmm, okej. Może jakaś pomyłka w daniu, którą Julian będzie musiał sprostować, wychodząc do niego na sali?]
OdpowiedzUsuńJulian Blake
— Nie byłam pewna, co ubiera się na takie spotkania… — szybko umilkła, kiedy zdała sobie sprawę, że nawet nie potrafiła na głos sprecyzować tego, co to jest za spotkanie. Rozejrzała się po lokalu. Kiedyś, raz i tylko raz, znajomi zaprosili ją na bilard, ale Rosa – już wtedy odpowiedzialna matka – stała pod ścianą i sączyła piwo z sokiem, które było jedynym tego wieczoru. Nie tknęła nawet kija bilardowego i nie zainteresowała się zbytnio grą, myślami będąc wtedy przy trzyletnim synu, do którego pobiegła po wypiciu połówki zamówionego piwa. Nie ukrywała, że po urodzeniu Vinniego stała się nieco aspołeczna, czego zaczynała żałowała dopiero teraz, kiedy Vincent stawał się coraz bardziej samodzielny. I to w pewien sposób bolało.
OdpowiedzUsuń— Chyba okej… Borykam się z problemami właścicieli lokali, ale w domu mam spokój. Chociaż… Vin dokazuje jak każdy ośmiolatek, a ja nie jestem tak szybka, jak on — wyznała i wzruszyła ramionami, przy okazji rozkładając bezradnie ramiona. Uśmiechnęła się po chwili, bo nie należała do osób, którym z łatwością przychodzi użalanie się nad sobą lub chociażby zwierzanie się z problemów. Spojrzała na Andreę, odgarnęła kosmyk włosów za ucho i westchnęła cicho, przygryzając delikatnie dolną wargę w wyrazie zakłopotania.
— Wiesz… Chętnie napiję się z tobą piwa, ale… Jakby to… No, wiesz, nie umiem grać w bilard — ostatnią część wypowiedzi wyartykułowała tak szybko, że sama się ledwo zrozumiała, ale liczyła na to, że znajomy nie będzie zmuszał jej do powtórzenia tamtej kwestii. Nigdy nie lubiła przyznawać się do tego, czego nie umiała. Zawsze miała w sobie trudną do przełamania dumę, którą – jak czasami mawiała Paola – odziedziczyła po ojcu, którego nawet nie mogła poznać.
Żeby nie stać dłużej w miejscu, odwiesiła płaszczyk na wieszaku przy drzwiach i powoli ruszyła w kierunku baru, upewniając się, poprzez krótkie oglądnięcie się za ramię, czy mężczyzna podąża za nią. W końcu się spotkali, prawda? Wypadałoby, żeby to spotkanie w jakiś miły sposób, miała też nadzieję, że w niezbyt prędki, zakończyć.
Rosa
[Hej, cześć :) Jeśli podrzucisz mi jakiś pomysł na powiązanie, to bardzo chętnie zacznę ;) I dziękuję za przywitanie!]
OdpowiedzUsuńSilas
[Ja też chcę ^^. Może tym razem nam się uda? Jakieś pomysły? xD //Alice.]
OdpowiedzUsuń[Dark Restaurant to bardzo szczytna idea, która ma przybliżyć społeczności problem ludzi niewidomych.
OdpowiedzUsuńPo wejściu do holu, goście jedynie podają kelnerowi na jakie składniki są uczuleni, bądź co może im zaszkodzić, bez składania konkretnego zamówienia. Następnie wprowadzani są przez kelnera do dużej sali restauracyjnej, w której panują ciemności, przez które nawet partnerzy, czy grupy osób siedzących przy tym samym stoliku nie są w stanie się zobaczyć.
Posiłki za to dobierane są losowo dla każdego z gości, uwzględnia się jedynie fakt, że dana osoba może czegoś nie tolerować.
Z tego co wiem, tego rodzaju restauracji w Polsce jest tylko kilka, ale bardzo podoba mi się idea tego miejsca, stąd pomysł na posadę Silasa.
Mniej więcej coś w ten deseń ;]
Silas
[W sumie może być ^^. Mała na razie się zajmuje hobbystycznie, dopiero ma w planach studiować rysunek. I może potem jakiś romansik? Niewielka różnica wieku, ale myślę, że mogłoby pasować :). Wgl gdzie i jak by się poznali? Alice jest w miejscu akcji dopiero parę dni, aczkolwiek od razu uprzedzam, że moja wiedza o realiach Włoch jest zerowa, bo nigdy tam nie byłam ^^.]
OdpowiedzUsuń[Heh ;P. No dobra. Tylko ogólnie nie lubię sielankowego obyczaju, lubię jakieś konkretne relacje. Wgl zaczynamy od momentu, kiedy oni się już znają, i może spotykają ponownie kilka dni po tej wycieczce, podczas której się poznali? A wątek uprzedzeń też może być gdzieś w tle, bo Mała jest dość mocno amerykańska ^^.
OdpowiedzUsuńHehe, to tym bardziej łatwo zauważysz moje babole, bo ja nigdy w życiu we Włoszech nie byłam. W Ameryce niestety też nie, ale o NY coś tam wiem z książek i filmów.]
Spojrzała na niego, unosząc zaskoczona brew w górę. Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego, że wplącze w to wszystko sprawy polityczne. Wpatrywała się w niego przez chwilę, nie za bardzo wiedząc, jak ma na to zareagować. Miał stuprocentową rację. Włosi nie byli zbyt mile witani w Ameryce, ale przecież znała kilku Włochów, którzy się tam znajdowali. Ponadto kiedyś mieszkała nad włoską pizzerią (podejrzewała, że z włoskością ma tyle wspólnego co ona. Czyli nic), więc nie do końca było tak jak mówił Adrea. Swoją drogą, czy to nie było babskie imię? Nie znała się na imionach i zawsze jakoś tak głupio było jej się zapytać...
OdpowiedzUsuń- Wiesz... Pod uniwersytetem byłoby na pewno więcej chętnych - powiedziała w końcu, po krótkiej chwili namysłu. - Jednak nie można tam sprzedawać, bo nie można wykupić tam miejsca. Mój szef wykupił tutaj miejsce, właściciel hotelu wyraził na to zgodę, więc... - zacięła się i wydęła usta.. - Więc nie rozumiem powodu twojego oburzenia. Robię wszystko zgodnie z prawem - uniosła nawet ręce do góry, jakby tym chciała powiedzieć, iż rączki to ma czyste.
- Jesteś zbyt zdenerwowany i podchodzisz do tego niczym stary dziad. Otwórz się na nowe wyzwania! Nowe możliwości i nowych ludzi. I gdybyś raz spróbował uśmiechniętej bułki z parówką, byłoby ci weselej - zaśmiała się perliście. Ależ nie! Nie starała się go wyprowadzić z równowagi. Została zaatakowana, a najlepszą obroną na atak jest właśnie atak. - Dorzucę ci trochę sera. Wy Włosi tak bardzo lubicie ser... - zacięła się i znów wydęła wargi w jego stronę. Szybko jednak puściła mu całusa i wygodniej oparła się o ladę. Nie... Wcale go nie prowokowała, chociaż może troszkę? Troszkę na pewno. Ale to tylko dlatego, iż była ciekawa do jakich jeszcze stwierdzeń może posunąć się Andrea.
Alison
[Ok, mi pasuje ^^. Może być uprzedzony, będzie ciekawiej ;). Mogą się gdzieś spotkać kilka dni później. Mam nadzieję, że ewentualne babole logiczne wynikające z nieznajomości realiów zostaną mi wybaczone. Jeśli chodzi o zaczęcie, możesz ty zacząć, jeśli chcesz ^^. Chyba, że ci się bardzo, ale to bardzo nie chce, choć ja nie przepadam za zaczynaniem. I jeśli mam zacząć, podrzuć jakieś dokładniejsze okoliczności tego, gdzie się spotkają i jak ;).]
OdpowiedzUsuń[Ciesze się, że podoba się komuś koncepcja mojej Flavii :D Skoro Andrea to taki niedoszły malarz to może sklecimy im wątek? Mamy punkt zaczepienia, a więc można wymyślić coś fajnego.]
OdpowiedzUsuńFlavia
[Takiego odrobineczkę złego, ale na świcie musi być równowaga, więc to nawet dobrze. Poza tym następnym razem to ja będę czarnym charakterkiem i będziemy kwita.]
OdpowiedzUsuńPojedyncze promienie słońca przeciskały się przez tabuny chmur i pomimo nagich konarów, dywanów ze zgniłych liści i porannych mgieł, wszystko wydawało się jakieś weselsze. Co prawda Lis rzadko reagowała jakoś znacząco na ogólny nastrój otoczenia, ale tym razem i jej się udzieliło. Nie oznaczało to natomiast, że nagle na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech, a krok ozdobiły spontaniczne podskoki, jednak była bardziej znośna niż zazwyczaj. A może wszystko było efektem pozostałości dobrej zabawy z ostatniego wieczoru?
Tak czy inaczej, nawet jeżeli nie jej zachowanie było zaraźliwe pozytywne, to niosła radość. Zapakowaną w mały foliowy woreczek, wyjątkowo dobrego gatunku. Raj dla klasyków, objawienie dla narkotycznych debiutantów.
Spotkania z klientami z reguły odbywały się na neutralnym terenie. Wszak goszczenie pod swoim dachem handlarza narkotykami było wątpliwą przyjemnością, i vice versa. Jasnowłosa starała się, żeby jej mieszkanie było jak najmniej związane z interesami, a najczęstszym jej gościem był święty spokój.
Lee zbliżyła się do odpowiednich drzwi i zastukała lekko, rozglądając się dookoła. Nie było jej tu dobrą chwilę. Jej potrzeba dziwactwa i obwieszenia sypialni nowymi fotografiami lazurowych mórz jakoś się ostatnio dezaktywowała. Co prawda jasnowłosa nie mogła na nią narzekać, wszak istniało wiele gorszych odmian osobliwości. Poza tym zdążyła na swój sposób polubić Andreę, nawet jeżeli wolała o tym myśleć jako o pewnym rodzaju przyzwyczajenia.
Lisbeth
[No cześć! Dziękuje za przywitanie :)]
OdpowiedzUsuń[ Dzień dobry :>]
OdpowiedzUsuńAnaya
[No mam nadzieję, że uda nam się coś dla nich wymyślić. Najlepiej coś codziennego, nieblogowego.]
OdpowiedzUsuńGorgio.
[Nie wiem kurcze. Chciałam biseksualnego pana, który zadurzy się w osobie, w której nie koniecznie powinien, więc przyjaciel, który go poklepie przyda się. No chyba, że on nie powie Andrea o swojej orientacji i wtedy też może być dramato-przyjaźń.]
OdpowiedzUsuńGorgio.
[W sumie to marzy mi się, żeby potem G. spotkał jakiegoś super gościa i w ogóle sielanka, bla bla. Więc jeśli byłabyś chętna to możemy zrobić, że obecnie się przyjaźnią(uściślijmy czy mój pan wie jakiej orientacji jest A.- szczerze to lepiej żeby nie wiedział bo wtedy możemy urządzić im ładną kłótnie o to). Mój pan zadurzony jest w jakimś złym-facecie i nie potrafi sobie z tym poradzić. A no i G, wyjdzie z szafy, ciasnych pomieszczeń to on nie lubi.]
OdpowiedzUsuńGorgio.
[G. zaprasza. Mała klitka na poddaszu złożona aż trzech oddzielnych pomieszczeń jest idealna do udawania złości, czy też prowokowania kłótni tylko po to by nieudolnie wprawiać się w aktorstwo. Malować też tu można.]
OdpowiedzUsuńGorgio.
[Super, chociaż ktoś. Zaczniesz?]
OdpowiedzUsuńGorgio.
[ Malarstwoo. Hm hm.. Może pozali by się już kiedyś na jakiś wystawach malarskich ? Lub dopiero się poznaja ? ]
OdpowiedzUsuńBarbara
[ Miałam dać znać jeśli się zdecyduję. Wybacz, ale chyba nie jestem przekonana co do wątku. ;) ]
OdpowiedzUsuńLuca
[A dziękujemy.]
OdpowiedzUsuńAnna
Życie w dzisiejszym świecie wcale nie jest łatwe. Nie przez wynalazki techniczne czy też ciągły popęd za pieniądzem. Życie zwyczajnie należało do tych trudniejszych czynności bez względu w jakiej rodzinie czy części świata, się narodziło. Trzeba było wziąć pierwszy oddech, zjeść pierwsza potrawę i zaliczyć pierwszy zgon alkoholowy. Pierwsze razy są tragiczne bo zmuszają człowieka do wyjścia ze strefy komfortu nawet jeśli nie ma to ochoty. Z jednej strony uczy to ludzi odwagi i pcha do czynności, których nigdy wcześniej by nie zrobili. Z drugiej odbiera poczucie bezpieczeństwa i niejednokrotnie pokazuje drogowskaz, który zaprowadzi Cię prosto w paszcze lwa czy też na skraj urwiska. Życie wkurzało. Szczególnie, gdy matka oddała się od razu po urodzeniu, a w akcje urodzenia, w miejscu gdzie powinno znajdować się dane personalne ojca, nadal masz nieznane. Mimo to starasz się z całych sił, by cały syf, zwany życiem nie doskwierał Ci na co dzień. By marzenia grania na Broodway’u kiedyś się urzeczywistniły choć tak naprawdę to wielki z Ciebie leń.
OdpowiedzUsuńBrunet leżał na starym małym, jednoosobowym łóżku i marudził, że ten mebel i tak jest za dużo bowiem zajmuje połowę jego pokoiku. Pomieszczenie dosadnie zostało pomniejszone o skosy i jedynym plusem tego lokum była jego cena za wynajem. Oczywiście sąsiedzi, którzy zaczynali martwić się o Gorgia, bowiem był jedynym studentem, który nie imprezował, nie byli aż tak wielką wadą, jednak z czasem babcie stały się zwyczajnie upierdliwe toteż od czasu do czasu brunet musiał wywinąć jakiś numer.
Gorgio nie wymagał pukania, szczególnie nie od Andrea, bo znali się na tyle długo, że pewne czynności były wręcz oczywistymi. Sztaluga, która stała w okolicy dachowego okna zapuściła korzenie, a brunet wcześnie przywyknął do takiego stanu rzeczy. Gdy usłyszał znajome, dźwięczne stukanie w drzwi momencie pojawił sie przy nich i otworzył je dość energicznym ruchem. – Jak mogłeś?! – zapytał bez żadnego cześć, czy innego równie dennego przywitania. – Jak mogłeś mi coś takiego zrobić? – zapytał ponownie, a jego kamienna twarz nie wyrażała ni krztyny emocji.
Gorgio.
[No nic, na siłę przecież nie będziemy niczego wymyślać ;)
OdpowiedzUsuńMoże po publikacji notek na coś wpadniemy, na razie jednak życzę ci udanej zabawy z resztą autorów :)]
Silas
Tak naprawdę o wiele wygodniej dla niej byłoby gdyby tak jak cała reszta ludzi, stała cicho i gapiła się, by później opowiedzieć o wszystkim znajomym. Ale... Ale właściwie nie wiedziała co. Szkoda było jej chłopaka, bo widziała jego zdesperowane spojrzenie. Widziała też, że policjanci nie byli ani trochę mili pewnie gdyby pies zaczął obwąchiwać dziewięćdziesięcioletnią staruszkę, też by ją potraktowali tak brutalnie, bo przecież według zwierzaka jest "narkomanką". Nie podobało się jej to i już. I chciała pomóc. Altruistka się znalazła.
OdpowiedzUsuńCała ta chęć pomocy trochę jej przeszła, gdy policjant obdarzył ją dosyć nieprzyjemnym spojrzeniem. Przecież nic nie zrobiła, a on teraz patrzył na nią, jakby była wspólniczką tego tam i chciała go wykaraskać z kłopotów.
- Jestem świadkiem - odpowiedziała. Zła odpowiedź. Nie chciała jednak podawać swoich danych. Przecież ona nic, kompletnie nic nie zrobiła. - Widziałam go niedawno całkiem z psem w parku. I jeszcze kilka razy wcześniej. Jakiś taki był ten pies... - pokazała "uniwersalny rozmiar psa. Czyli mniej więcej do kolan. - Ale mógł być większy, albo mniejszy. Daleko stałam i nie pamiętam dokładnie. Nie jestem największą fanką zwierząt na świecie - dodała, by potwierdzić prawdomówność autobusowego znajomego.
Kłamała. Kłamała jak z nut. Nie miała pojęcia, że ma psa. Pewnie, gdyby zobaczyła go w parku, musiałaby na nią wpaść, albo jakoś inaczej rzucić się jej w oczy. I może to był beznadziejny pomysł kłamać policji, ale nic innego nie przyszło jej do głowy.
[ Przepraszam, że tak rzadko odpisuję, ale zazwyczaj po zajęciu się sprawami administracyjnymi mam dość i już mi się nie chce :( ]
Claudia
Sam Gorgio nie miał pojęcia dlaczego Romagnoli potęguje w nim kreatywność tym samym pchając do najbardziej spontanicznych akcji. Zwykle brunet się tak nie zachowywał bowiem otoczenie przyjmowało to w mało tolerancyjny sposób, toteż blondyn stał się jedyną ofiarą nieporadnego aktorzyny.
OdpowiedzUsuńGorgio nie chciał by ludzie traktowali go jak poturbowanego dlatego tylko w niektórych sytuacjach pozwalał sobie na aktorzenie, czy też wybuch udawanej złości. Ludzie rzadko kiedy go rozumieli i jedynie prychali kiwając głową, przez co brunet z czasem zaczął się wycofywać. Może i nie był najbardziej zdolny, może wiele mu nie wychodziło tak jak powinno ale przecież się starał – to się liczyło.
- Jeszcze wczoraj mówiłeś coś zupełnie przeciwnego.. – głos Gorgio stał się nie tylko bardziej zachrypnięty, ale także zdziwiony, bo coś gra, którą po raz kolejny zaczęli bardzo mu się podobała, dodatkowo ekscytował go sam fakt, że nie może przewidzieć kolejnego ruchu Andrea. Starszy chłopak zawsze idealnie wchodził w swoją rolę, choć tak naprawdę żadne z nich nie rozpisało scenariuszu dzisiejszej scenki. – Ale niech będzie.. – rzucił ni to serio ni to żartem i odwrócił się tyłem do drzwi, tym samym pozwalając by blondyn wszedł do środka, ocinając nieznośny przewiew. – Zapomnij o masażu następnym razem.. – mruknął wciągając policzki, przez co jego twarz wydała się być jeszcze bardziej smukła. Jedna z wolnych dłoni automatycznie powędrowała w ciemne pukle, na których nawet teraz osadzone były resztki lakieru do włosów. La Torre w zupełnej ciszy udał się do sypialni, a raczej malej kliteczki, która jedynie zwisającymi frędzlami oddzielona była od reszty kuchnio-pokoju gościnnego. Że niby co on sobie wyobrażał? W końcu to brunet rozdawał karty, to on był aktorem i reżyserem w jednym.
Gorgio.
[Nie wiem nic o tym mieście, aczkolwiek mogą się spotkać gdziekolwiek, choćby na jakiejś ulicy/parku/knajpce itp. Może nawet park byłby dobry, bo Mała w NY uwielbia Central Park, i często tam siada i rysuje, więc w innym mieście też by chciała znaleźć sobie podobne miejsce ;). A jakiś wąteczek romansowy wchodzi w grę, czy nie bardzo? :P]
OdpowiedzUsuńDochodzący zza drzwi dźwięk świadczący o obecności zwierzęcia, wywołał lekkie drgnięcie kącików jej ust ku górze. Nie dało się ukryć, że uwielbiała pupile wszelkiej maści. Fakt, iż sama nie posiadała żadnego towarzysza wydałby się nieco dziwny dla kogoś, kto widziałby z jakim entuzjazmem reaguje na ulubieńców swoich znajomych. Abstrahując od tego, iż istniało naprawdę mało takich osób, Lis za bardzo stroniła od wszelkich zażyłości, żeby mieć pod dachem wymarzonego zwierzaka. Takie to trochę było chore, wpadało jej czasem do głowy z nutą zrezygnowania.
OdpowiedzUsuńOdwzajemniła uśmiech, którym została przywitana. Jej spojrzenie na ułamek sekundy uciekło w dół, w kierunku czworonożnego współlokatora chłopaka.
– Dzień dobry. Znajdziesz może chwilę na to, żebym ci poprzeszkadzała? Wyjątkowo warto – jej brwi drgnęły nieznacznie, podkreślając pytanie. Lee nie zwykła zachwalać swojego towaru. Owszem, jej profesja wymuszała na niej różne umiejętności, inaczej szybko skończyłaby się jej kariera, ale nie zawsze miała całkowity wpływ na stan tego, co sprzedawała. Ludzie zwykli sugerować się opiniami innych przy wyborze źródła mentalnie podniebnych uciech i był to chyba jeden z bardziej znaczących atestów w tej dziedzinie. Plusem było to, że rynek zbytu dla towarów kiepskich jakościowo zawsze się znalazł, ale Lee nie lubowała się w wycieczkach po melinowych umieralniach. Zbyt wiele świrów kręciło się wokół, zbyt wiele czasu zajmowało im jąkanie i szukanie drobnych.
Lisbeth
Wielu ludzi postrzegało ją właśnie w ten sposób – znajoma z dzieckiem. Dlatego rzadziej dostawała propozycję wyjść na miasto, na kolację, do kina czy właśnie do klubu bilardowego. Przez to przycichła, zapomniała, co to prawdziwa rozrywka, a kiedyś czuła, że należy raczej do tych przebojowych ludzi. Nie bała się tańczyć i szaleć, podejmowała ryzykowne decyzje i proszę bardzo – skończyła z dzieckiem. Zaszufladkowana. Nieco odrzucona, ale wcale nie nieszczęśliwa. Liczyła chyba na to, aby dzisiejszy wieczór okazał się punktem zwrotnym, pewnym objawem zmian.
OdpowiedzUsuńZamawiając ciemne, korzenne piwo – swoje ulubione, Rosa rozglądała się po miejscu z ciekawością dziecka, jakby znalazła się w zupełnie nowym świecie, co chwila zerkała na Andreę, a kiedy kufel z gęstą, aromatyczną pianką na wierzchu piwa pojawił się przed nią, chwyciła za uszko – miała szczęście, że podawano je w takich kuflach – i zrobiła łyka, a potem drugiej, nie odrywając się od naczynia. Miała parę małych butelek piw w lodówce w mieszkaniu, czasami wypijały z matką po jednej lub z Alfonso, kiedy już zamykali lokal, jednak miała wrażenie, że piwo w miejscu publicznym, lane prosto z beczki smakuje zupełnie inaczej. Odetchnęła, otarła usta wierzchem dłoni, kufel odstawiła i nawet nie zwróciła uwagi na to, że wąs z piany nadal pozostał.
— Och, chętnie się nauczę. Nie wydaje się to chyba tak trudne, jak można by sądzić… Prawda? Kiedyś za to szło mi całkiem nieźle w rzutki. — Skwitowała po chwili namysłu i uśmiechnęła się szeroko.
Rosa
["Panseksualista w szafie" - schowany, czy u Andrea (chyba tak się odmienia, skoro mężczyzna, tak?) się budzi, gdy do niej wchodzi? Cześć! W zasadzie też lubię Jesse'go.]
OdpowiedzUsuńJesse Carter
[Cześć, przed opublikowaniem karty nie sprawdzałam, ile jest samotnych matek na blogu. :)]
OdpowiedzUsuńLidia B.
[Tak szło by pokombinować nawet by to ciekawie wyszło :D]
OdpowiedzUsuńJace
[Hm ostatnio Jace dużo czasu spędza w barze. Po prostu musi się dowiedzieć kto tam sprzedaje narkotyki, a wie że Andre kiedyś złapali to się zacznie do niego przyczepiać?]
OdpowiedzUsuńJace
[Przychodzę i kombinujmy.]
OdpowiedzUsuńSkyler
[Bezapelacyjnie. Zrzucam brzmienie wymyślanie na siebie, a ty się kuruj i powiedz mi do czego mogę się posunąć. Zaznaczam, że lubię toksyczne, pokręcone wątki.]
OdpowiedzUsuńSkyler
[ Haha przecież to dobrze :P ]
OdpowiedzUsuń[o, jak miło, że ktoś czekał :3 I jasne, tamte wątki pozytywnie wspominam, więc kombinujmy :D Jakiś pomysł/powiązanie?]
OdpowiedzUsuńNicolas
[ Och, a to niby czemu Andrea ma lubić Norwegię "nieco mniej"? ;) ]
OdpowiedzUsuńSunniva
[Oh, dobrze, to w takim razie szukam nam w miarę atrakcyjnego pomysłu, już jakiś tli mi się w głowie. Może to potrwać, bo w weekend mam ograniczony dostęp do komputera.]
OdpowiedzUsuńSkyler
[Też mam nadzieję, że tym razem pociągniemy to od początku do końca :3 Mogą się znać z hotelu, tylko przydałaby się jeszcze jakaś relacja, wtedy będzie łatwiej wymyślić sam wątek]
OdpowiedzUsuńNicolas
[Nie wiem czy bardziej Ci odpowiada zwykła znajomość, czy jakiś poważniejszy romans dwójki kolegów z pracy, ja bym się skłaniała ku temu drugiemu, chociaż wtedy trzeba by obmyślić od czego zacząć, dalej już idzie prościej]
OdpowiedzUsuńNicolas
[Nie zagubił, nie zagubił. Miałam tylko problem z końcówką, dlatego tak stał zapisany w Wordzie dopóki czegoś sensownego nie wymyśliłam. I dziś w szkole doznałam "olśnienia" xD]
OdpowiedzUsuńWcale nie sądziła, że wygrała. Przed nią była jeszcze długa droga do zwycięstwa, które zamierzała osiągnąć bez względu na cenę, która nie grała tutaj głównej roli. Może gdyby jeszcze rozumiała o co chodzi młodemu mężczyźnie... Ale ona nie rozumiała! Codziennie widywała w mieście masę budek z hamburgerami, hot-dogami, kebabami i innym śmieciowym żarciem, a on uczepił się właśnie jej! Niczym rzep psiego ogona. Nie mogła się go pozbyć w jakikolwiek sposób. Jej argumenty do niego nie trafiały, a przecież nie poda go do sądu o nachodzenie... Chociaż w sumie utrudnianie pracy już wchodziło w grę.
- Chyba już się uzależniłeś - zaczęła z nieznacznym uśmiechem na ustach. - Ode mnie - dodała, a z jej ust nie schodził ten uśmieszek. - Kiedy mnie widzisz, musisz do mnie przyjść i zacząć wymianę opinii. To naprawdę podchodzi pod uzależnienie - wytłumaczyła swój tok rozumowania, po czym wygodniej oparła się o blat. Wcale nie chciała go teraz prowokować! Co to to nie. Chciała wybadać grunt po którym właśnie stąpa.
- Czy ja wiem? Stanie pod uczelnią nie byłoby frajdą. Tym bardziej, że wszystkie miejsca są zajęte przez innych budkowiczów - wzruszyła lekko ramionami. Kto pierwszy ten lepszy.A jej szef niemal zawsze był tym gorszym. Ona sama nie wyznaczała sobie miejsca pracy. Szef wyznaczał jej każdego dnia miejsce, w którym miała pracować. I dziś padło na hotel.
Alison
[Nico ma tą bogatą kartotekę i zawiasy za atak nożem na swojego chłopaka, który go zdradzał, więc może gdyby kiedyś Andrea ich ze sobą poznał to w ramach takiej rekompensaty załatwiłby mu pracę]
OdpowiedzUsuńNicolas
[Najtrudniejsze pytanie... Może Andrea i ten biedny, poszkodowany ex chłopak któregoś dnia wpadną na Nicolasa w jakimś neutralnym miejscu. Ten będzie chciał wywołać u pana ex zazdrość, więc coraz częściej zacznie się kręcić wokół A, wysyłać mu jakieś sygnały (bo zakładam, że wie o jego orientacji). Dla niego będzie to tylko zabawa mająca na celu zrobienie na złość byłemu chłopakowi, ale z czasem zmieni zdanie]
OdpowiedzUsuńNicolas
Podobało mu się to. Podobało mu się, że mogą się nawzajem testować, że scenariusze pisali jedynie we własnych głowach, że wszystko jest spontaniczne i w miarę naturalne. Może rzeczywiście brunet czasami przesadzał bo reagował nazbyt teatralnie jednak taki miał styl bycia, przynajmniej w kontaktach z Andrea.
OdpowiedzUsuńKlitka Gorgio jak zwykle wyglądała jak typowe pobojowisko. Brunet nienawidził sprzątać i robił to jedynie w ostateczności – gdy jego ulubiona opiekunka z bidula zaglądała sprawdzając jak sobie radzi młody La Torre, lub gdy bałagan był na tyle duży, że zamiast swobodnego przejścia, brunet przeżywał kilka bliskich spotkań z podłogą. Co prawda nie przeszkadzało mu to zbytnio, przecież całkiem lubił zapach drewna, jednak wolał nie stwarzać sobie dodatkowych zagrożeń, podczas których mógłby złamać nos lub stracić uzębienie, z którego de facto był naprawdę zadowolony. Zresztą, czy ktoś widział aktora z połamanym nosem? Nie. Więc utrata zębów nie tylko sporo by go kosztowała pod względem finansowym ale również twórczym.
Gdy tylko La Torre opadł na niewygodne łóżko chwycił małą, tenisową piłeczkę i zaczął rzucać nią w ścianę naprzeciw – brunet robił to dość często co obrazowały brudne ślady kółek na jasnej, niebieskiej farbie. Swoją drogą Gorgio już dawno powinien coś zmienić w swoim mieszkaniu, za długo wiało tu nudą. Może przemaluje mini sypialnie? Tak to jest całkiem stanowczo dobry pomysł.
- Bardziej niż myślisz.. – rzucił ni to obojętnym tonem, lecz na jego twarzy wymalował się mini uśmiech. Liczył na to, że przyjaciel jako pierwszy się odezwie co też dało mu sporo satysfakcji. – Możesz się zrekompensować masażem lub pomocą przy malowaniu. Postanowiłem zrobić remont. – powiedział już nieco weselej i wychylił się by spojrzeć na Andrea, lecz łóżko stało o tyle daleko od futryny, że brunet mimowolnie zsunął się z mało wygodnego, aczkolwiek miękkiego mebla. Oczywiście nie zareagował na kolejną sytuację, która podkreślała jego fajtłapowatość, a niech Ramagnoli myśli, że to było planowane!
[Zmieniłam troszkę koncepcję postaci. Znaczy po prostu zamiast obecnego zauroczenia mój Gorgio był z cholernie zaborczym chłopakiem co go zniszczyło. Więc tak myślałam, że mój G. okłamywał przyjaciela, że umawiał się z dziewczyną i wszystkie spotkania wspólne zbywał jakąś błahostką, hm? Żeby koncepcja ukrywanej orientacji była aktualna. Zresztą może to być całkiem fajne bo później mogą się o to posprzeczać. Co Ty na to?]
Gorgio.
[On po tej swojej psychologii mógł się zwyczajnie domyślić, obserwował jego zachowanie i wnioski same przyszły :D Jeszcze zostało najważniejsze pytanie: kto zaczyna :>]
OdpowiedzUsuń[Dziękuję za pochwałę imienia! Nie wiem tylko czemu Andrea miałby być wobec niej w ogóle nietolerancyjny, toż z niej urocze stworzenie jest! :D Ale jasne, mogłoby być tak, że Edith się z kimś awanturuje i ciska, kiedy akurat Romagnoli się kręci obok. Ona z tych, co chętnie krzyczą, a potem szybko łagodnieją. :)]
OdpowiedzUsuńEdith Henson
[To cieszę się w takim razie.]
OdpowiedzUsuńSam Gorgio nie wiedział czy słowa klucze, które użył w jednym ze swoich ostatnich zdań zrobił celowo czy też podświadomość pomogła mu w złapaniu w pułapkę znajomego kreślącego coś na płótnie. Nie było to dla La Torre dziwnym obrazkiem bowiem na tym przeważnie opierały się ich spotkania, jeśli rzecz jasna chodziło o popołudnia i wieczory spędzone w klitce bruneta. Tu była ich artystyczna twierdza. Miejsce, w którym mogą się artystycznie wyżyć w jakikolwiek sposób. Mogli rzucać jajkami po ścianach, mogli co pięć minut zmieniać układ mebli. Mogli śpiewać, choć Bóg poskąpił Gorgio nie tylko talentu aktorskiego, ale także słuchu muzycznego. Mogli robić wszystko to, za co inni ich ocenią. Mogli oddawać swą duszę nie przejmując się krytyką i tym co powinni robić w życiu by pasować do reszty społeczeństwa. Byli wolni. Przez kilka chwil, przez krótkie urywki życia mogli oddawać tą dziwniejszą i bardziej oryginalną część siebie, która była nieoderwalnym kawałkiem ich osobowości.
Gorgio zwykle od czasu do czasu zrobił kilka ruchów, które miały przypominać taniec, jednak z pewnością nie nadawałby się do talk-show You can dance bo być może pokazali by go w telewizji, jednak w tej śmieszniejszej części, co by publiczność miała się z czego pośmiać. Sam La Torre twierdził, że sztuka jest sztuką i nawet jeśli ktoś nie jest w czymś perfekcyjny, ale ma ochotę się szkolić, to powinien iść w zaparte. Bez względu na to co mówiło mu starsze, niby bardziej doświadczone, pokolenie. To było ich życie i oni powinni stawiać sobie granice.
- Nie uważam aby było to konieczne.. – powiedział po chwili i w dość pokraczny sposób przetransportował się na plecy tak, że Romagnoli był teraz do góry nogami. Z tej perspektywy wyglądał całkiem ciekawie. – Jutro.. jutro chyba się tym zajmiemy.. – powiedział już bardziej neutralnie jakby jego twórcze ego przez te kilka chwil zostało zaspokojone, przynajmniej na tę chwile. Pewnie za jakiś czas, Gorgio znów wymyśli jakąś irracjonalną sytuację, którą będzie chciał pokierować nie tylko we własnej głowie, ale także w rzeczywistości.
- Chociaż… może teraz? Doradź mi jakiś kolor. – powiedział siadając już normalnie, centralnie we framudze tak, że opierał się plecami o jedną część, a jedną ze stóp o drugą. Mini przestawienie zostało skończone, przynajmniej na chwilę.
Gorgio.
[Nie wiem dlaczego, ale mam tendencje do tworzenia takich właśnie istotek. Ale miło mi. Masz ochotę powącić?]
OdpowiedzUsuń/Aria.
[Nie tylko ty, ja również. ;) ]
OdpowiedzUsuńElsa L.
Nicolas nie miał zbyt wielu znajomych, do których w razie potrzeby mógłby zadzwonić bez większych wyrzutów sumienia czy odczucia, iż narzuca im swoje towarzystwo — chłopak od zawsze kontakty międzyludzkie lawirujące przy zwyczajnych spotkaniach w zatłoczonym barze czy pogawędek o niczym, ograniczał do niezbędnego minimum, woląc zaszyć się w swoich czterech ścianach i zaczekać, aż któryś z aktualnych wybranków jego niezdecydowanego serca zaszczyci go swoją wizytą. Tego dnia Nico po wielu odbywanych w myślach spekulacjach, postanowił jednak przynajmniej na chwilę wytknąć nos zza progu drzwi, wychodząc do tętniącego życiem centrum miasta, które składało się na ten główny ośrodek rozrywki każdego Włocha i pozostałych turystów bądź emigrantów, którzy preferowali ten kraj od pozostałych znajdujących się na kontynencie miejsc. Wynajmowana przez Shermana kawalerka na jego własne nieszczęście znajdowała się w najprawdopodobniej w najbardziej zapominanej dzielnicy, toteż z góry mógł zapomnieć o spokojnym spacerze do wyznaczonego celu — droga zajęłaby mu mniej więcej dwie godziny z dużym hakiem, dlatego też bez zbędnego marudzenia pomaszerował w kierunku autobusowego przystanku, szykując się na jedną konieczną przesiadkę.
OdpowiedzUsuńWłoski klimat zazwyczaj należał do przystępnych i ciepłych, acz ta zima okazała się być wyjątkowo męcząca i dająca się we znaki; brunet przeklinając pod nosem wysiadł z pierwszego autobusu, co chwila marszcząc nos, gdy spadające z nieba pojedyncze płatki śniegu roztapiały się prosto na jego twarzy. Ze swoją nieodłączną, obojętną miną usiadł na niezajmowanej przez nikogo ławce, nawet nie trudząc się by podejść do stojącego nieopodal rozkładu jazdy i sprawdzić, jak długo dane mu będzie czekać na następny środek transportu.
Czekał, stając się obojętnym na hałas wywoływany przez przejeżdzające obok samochody i na głosy, które mimowolnie dochodziły do jego uszu, nie rejestrując jednak żadnego konkretnego słowa. Do czasu.
— Andrea? — zapytał lekko nieprzytomnym tonem, patrząc z dołu na osobę, którą systematycznie widywał w swoim miejscu pracy, którą poniekąd zawdzięczał właśnie jemu.
Nicolas wiedział, że tym gestem chciał zrekompensować mu wszystkie te nieprzyjemności, na które w głównej mierze nie miał najmniejszego wpływu. W końcu to nie on zaatakował Eliota. To nie on rzucił się na niego z kuchennym nożem, raniąc go do tego stopnia, iż niezbędny był przyjazd karetki pogotowia. Andrea nie przyłożył do tego ręki, jednak zrobił coś o wiele gorszego: to właśnie on sprowadził Eliota do jego życia, burząc panującą w nim harmonię i w rezultacie doprowadzając do tego, iż do jego nazwiska przyklejono etykietkę ze słowem nożownik.
— Taaak, wybierałem się do centrum — wyznał, nie spuszczając wzroku z jego towarzysza. Z osoby, która ewidentnie się go bała, odsuwając się na bok i chowając przed jego spojrzeniem. — Chcecie się przyłączyć? — rzucił, zanim zdążył ugryźć się w język. Wiedział, że będzie tego żałował, acz walka z dominującymi nad nim emocjami była z góry skazana na porażkę. Nie potrafił powiedzieć, czy w dalszym ciągu czuł cokolwiek do Eliota, lecz jedno było pewne: pragnął pokazać mu, iż ucieczka i definitywny rozpad ich związku było najgorszą decyzją, jaką kiedykolwiek mógł podjąć. Chciał, aby po raz pierwszy w życiu to on był zazdrosny. A do wdrożenia tego planu w życie potrzebny był Andrea. Tylko i wyłącznie on.
— Decydujcie się, autobus już nadjeżdża — dodał, wskazując na zbliżający się pojazd, by następnie zgodnie z planem podejść nieco bliżej Romagnoli'ego i przypadkowo otrzeć się bokiem o jego ramię.
Nicolas
[ Panseksualizm jest fajny, jeśli chodzi o zachowania seksualne między dorosłymi. Masz pomysł na wątek, czy myślimy? ]
OdpowiedzUsuńCharles
[ No właśnie, ustalmy może relację między bohaterami. Charlie w mieście jest dopiero od dwóch lat, więc nie wie gdzie, co i jak można coś robić. Trzyma się poznanych miejsc. Jeśli nasze postacie mają się nie znać, to możliwym punktem zaczepienia byłoby gdyby Andrea natknął się na mojego pana, gdy ten będzie rysować coś tam, albo grać na skrzypcach nocą przy fontannie. Chyba, że idziemy w to, że oni się już znają i mają jakąś śmieszną, zawiłą przeszłość. Kombinujmy, jestem świeża na takiego typu blogach (w sensie z tak małą ilością informacji w karcie postaci), więc nie wiem na co mogę sobie pozwolić a na co nie. ]
OdpowiedzUsuńCharles
W zasadzie nie miał żadnych planów, co zresztą było sprzeczne z jego naturą człowieka, dla którego każdy podejmowany krok odbywał się w sposób spontaniczny i nieprzemyślany. Nicolas zazwyczaj wstępował do małego baru, który większość Włochów omijała szerokim łukiem — jedynie tam mógł w spokoju odpocząć i nie musieć przysłuchiwać się niechcianym rozmowom, które obchodziły go tyle co zeszłoroczny grudniowy śnieg. Obecnie również zamierzał zahaczyć o tamto miejsce, szczególnie że towarzystwo Andrea i Eliota było idealną okazją do wypicia kilku drinków i zademonstrowaniu, iż wcale nie jest bezwartościowym psychopatą, który z premedytacją planował mord na nielojalnym partnerze. Sherman nie zamierzał zwracać na ex kochanka najmniejszej uwagi, skupiając ją na drugim osobniku, który w pewnym stopniu także przykuwał ją przykuwał.Brunet w dalszym ciągu patrzył na niego jak na zwykłego kolegę z pracy, jednak intuicja podpowiadała mu, by nieco nagiąć tę relacje i celowo wyprowadzić je na inny tor.
OdpowiedzUsuńNico ze względu na ukończony przez siebie kierunek studiów przywykł do obserwowania ludzi i wyciągania wniosków z ich zachowania, gestów czy słów, dlatego miał stuprocentową pewność, iż ukradkowe spojrzenia Andrea kierowane ku reprezentantom tej samej płci, nie były raptem nic nieznaczącym, naturalnym krzyżowaniem wzroku. W innym razie nie wybrałby go na swojego mimowolnego pomocnika, odgrywającego kluczową rolę w jego osobistej Eliotowej zemście, lecz w tym stanie rzeczy nie miał żadnych oporów. Oczywiście poprzez subtelną sympatię i wdzięczność za otrzymaną pracę, chciał oszczędzić Włochowi ewentualnych rozczarowań, toteż wytężył swoje szare komórki, głowiąc się nad rozwiązaniem, które byłoby korzystne dla obu stron. Zarówno dla niego, jak i dla Andrea.
Przecież jedziemy do baru. Kilka kolejek i hamulce puszczą... — pomyślał, wyginając usta w sardonicznym uśmiechu.
— Znam jedno interesujące miejsce, nie pożałujesz — odpowiedział, mocniej zaciskając palce na metalowej rurze, która gwarantowała im stabilność przy każdym gwałtownym zakręcie autobusu. Obrócił głowę, wlepiając wzrok w speszonego do granic możliwości Eliota, który zapewne gdyby tylko mógł, uciekłby stamtąd na drugi koniec kraju. Ukrywanie emocji nigdy nie było jego mocną stroną, a wymalowany na twarzy strach i zakłopotanie tylko potwierdzały tę myśl.
— Za chwilę będziemy wysiadać — mruknął prosto do ucha Andrea, gdyż tłum pasażerów uniemożliwił mu konwersację twarzą w twarz. Nie złościł się, uważając to za idealny zbieg okoliczności, dający możliwość na przekroczenie tej niewidzialnej bariery, która od dawna wytworzona była pomiędzy nim a starszym Włochem. — Jeszcze tylko jeden przystanek — dodał, puszczając się trzymanej rury w chwili, w której ich środek transportu pokonał rondo, traktując pasażerów niczym przedmioty, którymi do woli można było przerzucać na poszczególne miejsca. Nico zachwiał się na nogach, z trudem utrzymując się w pionie i gdyby nie to, iż przylgnął całym ciałem do pleców Andrea i nie objął go w pasie własnymi ramionami, zdecydowanie leżałby na autobusowej podłodze, głośno obwieszczając całemu światu swoją rosnącą frustrację.
— Wybacz — odrzekł jak gdyby nigdy nic, głosem w którym nie skrywała się ani odrobina prawdziwego żalu, utożsamianego ze szczerymi przeprosinami. — I widzisz ten budynek? — wskazał palcem na rozprzestrzeniający się w oddali placyk, gdzie na samym środku stała zachęcająco wyglądająca knajpa, do której zmierzali. — Pójdziemy właśnie tam — sprecyzował, nieprzerwanie ignorując Eliota, stojącego gdzieś w tym długim, zatłoczonym autobusie.
Nicolas
[ Chyba, że zrobimy im internetową znajomość. Niektórzy ludzie są bardziej otwarci w stosunku do osób poznanych przez internet. Możemy przypuścić, że mogliby mieć jakiś tam romans, ale kontakt im się urwał. No i teraz po kilku latach mogliby się znów spotkać, gdy Charles przyjdzie do Biura Informacji Turystycznej, w celu dowiedzenia się gdzie w mieście są jakieś ciekawe miejsca. Potem by się to rozwinęło, bo w sumie to chciałabym spróbować z mało skomplikowaną historią a dopiero później wprowadzić jakieś problemy. Co Ty na to?
OdpowiedzUsuńChyba, że zaczniemy od czystej kartki i nasze postacie dopiero się spotkają w jakiś dziwnych okolicznościach. Cały czas jeszcze myślę :) ]
Charles
[ Owszem Charlie gra na ulicy ale to już w godzinach wieczornych i tak właściwie to sam dla siebie, a nie dla pieniędzy. Jeśli ktoś przyszedłby i chciał posłuchać to mój pan bardzo by się ucieszył. Możemy połączyć wycieczkę a później, gdy już wycieczka się skończy to mogą spotkać się znów wieczorem, gdy Charlie będzie sobie grać na skrzypcach. Mój pan ma pięcioletnią siostrę, która również mogłaby być na tej wycieczce i zgubić jakiegoś miśka czy coś no i gdy Andrea przyjdzie posłuchać jak Charles gra to ten mógłby go namówić na pomoc w szukaniu bo małej buźka się nie zamyka, przez co doprowadza wszystkich do białej gorączki. Dodałoby się później jakieś dramatyczne elementy. A jeszcze ciekawiej byłoby gdyby w miasteczku była jakaś legenda o duchy który mieszka w lesie bądź jakimś nawiedzonym domku, Charlie lubi takie klimaty to dałby się namówić na taką wycieczkę. Co Ty na to? ]
OdpowiedzUsuńCharles
[ Nie warto się zmuszać :) A masz pomysł na coś innego? Bo mi nic nie przychodzi do głowy ]
OdpowiedzUsuńClaudia
[ Spoko, ja też nie mam aktualnie czasu na wątkowanie i będę dopiero pod wieczór albo w nocy koło dwudziestej trzeciej :) ]
OdpowiedzUsuńCharles
Żadne z nich nie myślało, że tak bardzo się zaakceptują, że zaczną potęgować w sobie to co dla innych było dziwną, nieokiełznaną sferą od której wszyscy pragnęli uciec. Była to dziwna, aczkolwiek bardzo rozwijająca relacja toteż brunet chciał ją kontynuować i bezwiednie się w nią zagłębiał. Czasami miał ochotę odgrywać z Andrea kilka scenek bez przerwy, czasami nudziło mu się już po pierwszej i wracał do normalnego toku myślenia. I tak ciągle. Zależy w jakim okresie życia był Gorgio. Obecnie znów pakował się w syf i choć o wiele łatwiej byłoby poudawać kogoś innego, ból i zwątpienie uczyły go czegoś nowego.
OdpowiedzUsuń- Granatowy to dobry kolor.. – powiedział przekręcając się przodek do okna jednak jego wzrok błądził po trzech ścianach. Co prawda wcześniej nie planował żadnego remontu czy też nawet wieszania ozdób świątecznych, jednak w tym roku totalnie zauroczył się w lampkach. Pokochał małe światełka, które przy mrużeni oczu tworzyły niesamowite wrażenie, jakby tysiąc maleńkich, kolorowych kul leciało prosto na młodego Włocha. Strasznie spodobało mu się to zjawisko i postanowił zamienić mało świąteczne pomieszczenie, w sklep z ozdobami.
- Namalujesz mi coś jeszcze? – zapytał po chwili tym razem przenosząc badawczy wzrok na Andrea. La Torre zdawał sobie sprawę, że jego przyjaciel ma wielki talent dlatego momentalnie zapragnął by jego sypialnia wzbogaciła się o jakieś jego dzieło. Jak już Andrea będzie sławnym malarzem, a Gorgio nadal będzie klepał biedę, pochwali się znajomym, że wspólnie zaczynali w jego małej kanciapie i że w taki czy inny sposób, Włoch musiał mieć wpływ na rozwój twórczy Romangoliego.
Gorgio.
[ Troszkę się boję, że nie podołam, ale może Twój pomysł na wątek mnie ośmieli. ]
OdpowiedzUsuńMonchi
[ Wątki zawsze. Oczywiście, że Andrea się nadaje.
OdpowiedzUsuńCzy lubi kawę? I jeśli tak, to jaką?
Dziękuję za wytknięcie błędu (i obronę przed anonimem) - nie zauważyłabym go :/ ]
melody
[ Andrea ma dobre serducho, przyznaję bez bicia.
OdpowiedzUsuńNie wiem jednak, w jaki sposób rozwinąć tę ewentualną znajomość z widzenia, na czym to wszystko podeprzeć. ]
Monchi
[ Wiesz o tym, że nie robisz mu zbyt dobrej "reklamy"? ;)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko, zaryzykuję. Strzeż się - za chwilę pojawi się początek! ]
melody
[ Możemy przeskoczyć do tego spotkania po latach, a ta wycieczka posłuży jako dopełnienie historii. Możesz zacząć, czy ja mam to zrobić (jeśli ja to zrobię to dopiero jutro :). Jak coś to nie musisz się śpieszyć. ]
OdpowiedzUsuńCharles
W czwartki zawsze kończyła zmianę trochę wcześniej niż zwykle i miała więcej czasu na robienie rzeczy, które wprost uwielbiała - czytanie książek, picie herbaty, wąchanie kawy i denerwowanie swoich przyjaciół. A właściwie jednego jedynego przyjaciela jakiego miała. Szczególnie wtedy, kiedy siedział w robocie i udawał, że coś robi.
OdpowiedzUsuńTym razem było tak samo. Tuż po piętnastej była już po pracy i szła w kierunku informacji turystycznej, w dłoniach trzymając dwa kubki kawy - jeden dla siebie, drugi dla Andrea*. Można było nazwać to ich tradycją - w każdy czwartek odwiedzała go w pracy i próbowała otruć, coraz to ciekawszymi mieszankami kawy. Tym razem, zdecydowała się podać mu coś. co jak mówił przepis znaleziony w internecie, miało być kawą bananową - na wszelki wypadek nie próbowała napoju, bojąc się, że czymś się zatruje (od picia jej eksperymentów miała królika doświadczalnego - ewentualnie, częstowała nią potem kota, który wprost szalał za kofeiną).
Do biura chłopaka weszła kilka minut po piętnastej trzydzieści, ciesząc się, że jest już na miejscu - jeszcze chwila, a odmarzłyby jej uszy.
- Cześć! przywitała się, siadając na stole. - Przyniosłam Ci kolejną trującą - w tym momencie przewróciła oczami - kawę. Tym razem nie ma w niej prawie w ogóle mleka. - Uśmiechnęła się zachęcająco, wyciągając w jego stronę kubek z napojem.
*nie mam pojęcia, jak się odmienia jego imię, wiec zostawię je lepiej w spokoju ;)
[ Ta dam! (Kurczę, kiedy pisałam to ręcznie wydawało się dłuższe.) Za wszystkie błędy przepraszam, ale zawsze miałam problem z ich lokalizowaniem. ]
melody
[ Błędy!Błędy!Błędy! Przepraszam. Znowu tyle przeoczyłam! ]
Usuń[Marina jest dziwna, cóż. :')]
OdpowiedzUsuńMarina
[ Jestem za, tylko powiedz mi, co chcesz ustalać. Ja aktualnie kończę zaczęcie dla kogoś, ale mogę ustalać c: ]
OdpowiedzUsuńCharles
[ Myślę, że jakby zauważył go na koniec wycieczki, to nie byłoby to takie niezręczne, jakby było, gdyby Andrea zauważył go na początku.
OdpowiedzUsuńJa chcę sobie to tylko poukładać. Plan wątku jest taki: wieczorne spotkanie, szukanie miśka i den nawiedzony dom, a do wycieczki będziemy powracać w wątkach, tak?
Od jutra mam matury, więc czas na odpisywanie znajdę, ale nie wiem czy zdołałabym wymyślić zaczęcie, więc jeśli Ty mogłabyś zacząć, to będę wdzięczna, ale oczywiście nie naciskam. ]
Charles
- Tak się wita przyjaciół? - spytała, słysząc jego powitanie. Pokręciła z niedowierzaniem głową, ale posłusznie zeskoczyła z blatu na ziemię, przy okazji o mało się nie zabijając przy lądowaniu.
OdpowiedzUsuńNiech żyje zwinność! Niech żyje gracja!
Wiedziała, że wspinanie się na różne rzeczy albo wykonywanie skomplikowanych czynności, w jej wypadku było bardzo złym pomysłem - każda czynność kończyła się jakimś stłuczeniem, skręceniem lub, w najgorszych wypadkach, złamaniem. Tym razem nie było inaczej. Gdy tylko postawiła stopy na ziemi, te w magiczny sposób wygięły się w różne strony i znów wylądowała na podłodze. Au!
Błyskawicznie wstała, pocierając przy tym kolano, na którym niefortunnie wylądowała - już czuła jak robi się na nim okropny siniak. Znowu. Nie było dnia, żeby na jej ciele nie pojawiało się kolejne stłuczenie. Musiała przyznać, starcie z grawitacją zawsze przegrywała z kretesem - przyciąganie ziemskie było dla niej po prostu zbyt silne.
Jak to leciało? Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. Uśmiechnęła się do swoich myśli - jeśli wszystko byłoby takie, jak rzeczy przedstawiane w różnego rodzaju złotych myślach, tak jak na przykład ta powyższa, powinna być ze stali i nie odczuwać bólu. Marzenia...
- Nic mi nie jest - krzyknęła szybko, od razu uprzedzając ewentualne pytanie chłopaka i sprawdzając czy trzymanemu w dłoniach kubkowi nic nie jest - wyjątkowo los postanowił pójść jej na rękę i cały napój, dzięki Bogu, pozostał w środku naczynia, a nie jak zazwyczaj, na zewnątrz.
- Nie wiem o co Ci chodzi, dodałam całkiem dużo kawy - powiedziała, krzyżując ręce na piersiach. - I nie patrz się tak na ten kubek. Mogę Ci obiecać, że przyniosę Ci ten o rozmiar mniejszy, jeśli przyrzekniesz, że będziesz od czasu do czasu wychodził z pracy. - Miała nadzieję, że to zadziała. Nie mógł cały czas pracować.
Usiadła na krześle przy biurku Andrea i z zainteresowaniem pochyliła się nad leżącymi na blacie papierami.
- Czym się zajmujesz, pracusiu? - spytała, starając się przeczytać coś do góry nogami. Proszę, niech to nie będą znowu rachunki, modliła się w duchu. Miała coraz bardziej dosyć liczb - po całym dniu spędzonym przy kasie, ostatnią rzeczą jakiej potrzebowała było coś związanego z matematyką.
Jeżeli magia istniała, to przez całe życie była dla Lis nieuchwytna. Nie zamykała się w żadnej chwili, osobie, wspomnieniu. A jednak od czasu do czasu miała okazję ją obserwować. Czy to Romagnoli, czy to jego mieszkanie było na swój sposób magiczne, nieistotne. Kiedy chłopak otwierał jej drzwi, dość często zdarzało się, że wyglądał jak świeżaczek w pierwszych dniach pobytu w więzieniu o zaostrzonym rygorze. A potem odwracał się, szedł w jakimś kierunku, cofał, spoglądał gdzieś i coś się zmieniało. Jego twarz zdawała się żywsza, czyżby skóra miała jakiś zdrowszy odcień? Było coś, co odróżniało go do typowego ćpuna, któremu ręce przestawały drżeć na samą myśl, że Proszek Elfów jest w kurtce tej dziewczyny, półtora metra od niego. Nie znała go, nie próbowała poznać, nie zastanawiała się. Patrzyła tylko i widziała. Obrazy na ścianach, mętny blask w jego czasem przekrwionych oczach, spracowane dłonie. Czasem też miała przekrwione oczy, czasem tez coś czuła, czasem empatia wylewała, zamiast płynąć korytem, które przecież w pocie czoła ryła przez tyle lat. I do świadomości nie przesiąkał nawet cień podejrzenia, że Romagnoli był jednym z tych powodów, który przelewał wartki, wąski strumyczek. Świat był mały, tak mały, że nie potrzeba było nawet woreczka, mieścił się w jednej tabletce.
OdpowiedzUsuńZaraz po przekroczeniu progu dziewczyna przykucnęła, aby wyciągnąć rękę ku zwierzakowi. Pies obwąchiwał ją z zainteresowaniem. Mogłaby tak jeszcze spędzić kolejne piętnaście minut, ale nie chciała przeciągać wizyty, zwłaszcza że wpadła bez zapowiedzi. Usiadła na brzegu wskazanej wcześniej kanapy.
– Dziękuję, woda wystarczy – odparła, uśmiechając się mgliście. Gdy Andrea zniknął w kuchni, zsunęła z ramion kurtkę i zaczęła wykonywać swoje iluzjonistyczne sztuki; hokus pokus i woreczek spoczywał na stole, choć kieszenie przez cały czas pozostawały puste.
Lisbeth
Eliot rzadko kiedy brał do ręki choćby jedną szklankę alkoholu, czego nie można było powiedzieć o samym Nicolasie, który od dnia ich rozstania coraz częściej zaglądał do kieliszka, szukając w nim marnego pocieszenia. Tego wieczora również planował w pojedynkę zatopić się w niebezpiecznych odmętach któregoś z serwowanych w lokalu płynów, jednak w tamtym czasie nie wiedział, że będzie miał towarzystwo. Nawet nie wierzył w to, aby udało mu się przekonać swojego byłego chłopaka do wypicia czegoś mocniejszego, acz przeczuwał, że sprawa z Andrea będzie wyglądała nieco inaczej. Nico nie często miał okazję spotkać się z Włochem na gruncie odmiennym od tego hotelowego, dlatego też był ciekaw, jak ten zachowuje się w normalnych i luźnych sytuacjach, nie wymagających pełnej koncentracji i zaangażowania, jak to bywało w wykonywanych przez nich zawodach.
OdpowiedzUsuńPo wielu walkach z upartym tłumem pasażerów, który usilnie nie chcieli zrobić mu wystarczająco dużej ilości miejsca potrzebnej do wyjścia z autobusu, przystanął na prawie pustym chodniku, oddychając z ulgą i nawet nie zaczynając swojej codziennej porcji narzekań na zbyt niską temperaturę czy spadający z nieba śnieg. Po podróży znienawidzonym środkiem transportu świeże, chłodne powietrze było mu aż nadto potrzebne do w miarę poprawnego funkcjonowania, które dodatkowo utrudniała osoba, od samego początku trzymająca się na uboczu i spoglądająca na niego w sposób sugerujący, iż w dalszym ciągu obawia się powtórki z tamtych makabrycznych wydarzeń. Nicolas nie miał zamiaru powielać tamtego zachowania na nikim innym — właściwie sam nie wiedział dlaczego wiadomość o domniemanej zdradzie podkusiła go do zabawy w nożownika, chociaż w późniejszych dniach tłumaczył sobie, iż właśnie tamto kuchenne narzędzie było tym, które akurat trzymał w ręku. Nóż był jedyną dostępną mu formą obrony; może nieadekwatną, aczkolwiek jedyną z możliwych.
— Nie, chyba żaden z nas nie chce przesadzić — odpowiedział, wzruszając ramionami i powoli krocząc w kierunku wybranej przez siebie knajpy. Pomieszczenie jak zwykle przepełnione było tłoczącymi się wzdłuż lady gości, parami oblegającymi wystawione na środki stoliki i włoską młodzieżą, która także systematycznie odwiedziała ten lokal; Nico w ostatnim momencie zdążył zarejestrować wzrokiem cztery fotele stojące w niezajmowanej przez nikogo loży, wskazując gestem ręki, by Andrea i jego towarzysz poszli za jego przykładem, siadając wygodnie na skórzanej sofie.
— Eliot, pójdziesz zamówić nam coś do picia? — Nico słynął ze swojego władczego usposobienia, które większości jego partnerom działało na nerwy, acz jeszcze żaden nie potrafił powiedzieć nie. Sherman z każdego tego typu starcia wychodził obronną ręką, więc nie zdziwił się, gdy jego były chłopak posłusznie wstał z miejsca, z naburmuszoną miną idąc złożyć zamówienie.
— Wiesz, Andrea... — zagadnął, wychylając się nieznacznie do przodu. — Myślałem, że się nie spotykacie — wypalił, dając mu jasno do zrozumienia, iż postrzega ich relacje w innym świetle niż tym składającym się na relacje dwójki kolegów. — Po prostu dawno nie widziałem was razem — sprecyzował, umiejętnie manipulując swoim odbiorcą, od którego chciał wyciągnąć te kluczowe informacje, które jak do tej pory były tylko jego domysłami.
Nicolas
[ Przyznam cytat też lubię. Witam, no i może masz chęć na jakiś wątek z Elysse?]
OdpowiedzUsuń[ Mi przyszedł pewien pomysł powiązania, nie wiem czy ci się spodoba, jeśli nie to krzycz. Otóż mogliby być sąsiadami, co za tym idzie znać się dość dobrze, nawet jakąś tam koleżeńską, przyjacielską relację między sobą by wytworzyli, tu można by w ogóle pomyśleć nad czymś bardziej pokręconym, typu czasami coś bez zobowiązań
OdpowiedzUsuńmoże Elysse po kilkunastogodzinnych dyżurach w szpitalu zirytowana mogłaby wrócić zmęczona i lubiła się czasem na nim po wyżywać, pokrzyczeć, a drugim razem pogadać, przytulić i poskarżyć się.
Coś w tym stylu, ale to taki tylko zarys, który przydałoby się jeszcze przy cieniować.
Elyss
[ No ona może o tym wiedzieć i podchodzić neutralnie, chociaż jej charakterek sprawia, ze na pewno czasem mu może to wypominać, bo to niesamowicie szczera do bólu osóbka, która innym lubi wypominać, ale nienawidzi gdy ktoś to odwzajemnia, ponadto zdarza jej się nadużyć alkoholu ze stresu, więc to też można jakoś powiązać. ]
OdpowiedzUsuń[ W to nie wątpię. To co, zaczniesz?]
OdpowiedzUsuń[Cześć :) Pomysłów żadnych konkretnych nie mam, ale może poznali się kiedyś ja jakiś fakultetach z malarstwa? Może Andrea też przez jakiś czas studiował na ASP?]
OdpowiedzUsuńNema Salander
[ Będę czekać ;3 ]
OdpowiedzUsuń[ Cześć. Ja lubię Hłaskę. :)]
OdpowiedzUsuńJeremiah
[ Jejku wybacz, przez te matury jestem nieogarnięta i byłam pewna, że odpisałam. Tak właściwie to mi jest to obojętne, ale przemyślałam to trochę i chyba dobrze będzie nakreślić akcję tej wycieczki, więc możemy od tego wyjść :) Nie musisz się śpieszyć z zaczęciem, nie obrażę się jak zrobisz to dopiero w czwartek lub piątek :) ]
OdpowiedzUsuńCharles
[Pamiętam i myślę, by rzucić im powiązaniem: starzy-nowi znajomi. Otóż nasi panowie mogli się kiedyś ze sobą zabawić, mając klika lat mniej na karku. Sky mógł się wówczas przez ten ulotny związek zauroczyć, a Pan Włoch nie miałby zamiaru angażować się w gejowski związek i rzuciłby nim jak starą, podziurawioną rękawiczką i to oczywiście zdeptało by nie tylko uczucia, dumę Krusty'ego. Spotkali by się po latach, ale tylko Sky poznałby w nim swoją dawną miłość i zapragnąłby cichej, „niewinnej” zemsty za dawne znieważenie.]
OdpowiedzUsuńSkyler
Roześmiała się wesoło. Doprawdy młody Włoch coraz bardziej ją bawił i zaskakiwał. Jego uwagi, czasami słuszne, a czasami nie, były doprawdy trafne. Co jednak nie zmieniało faktu, iż momentami wolałaby gdyby się zamknął i po prostu od niej odszedł. Sama niby mogłaby zrobić to samo... Ale po co miała przenosić się z wielką budką w kształcie hot-doga gdzie indziej? Jakby nie patrzeć była tutaj pierwsza! i tej wersji postanowiła się trzymać.
OdpowiedzUsuń- Mmm... Przynajmniej przyznajesz się do problemu - stwierdziła, opierając się o ladę budki. - Jestem pod wrażeniem. Nie wszystkich byłoby stać na taki gest - przyznała z niejakim. oczywiście udawanym, zachwytem. Dziewczyna popatrzyła na Włocha i pokręciła głową na boki. Nie dlatego, że nie wiedziała co powiedzieć. Tylko dlatego, iż naprawdę mu się dziwiła. Zamiast pracować i robić coś co lubi, on przychodził i marudził jej za uchem. Nawet zaczęła się zastanawiać, czy ona również tak wygląda w oczach niektórych osób. Zamiast skupić się na czymś fajnym i pożytecznym, marudziła i marudziła... I nic z tego nie wynikało.
- Myślę jednak, że jesteś w błędzie. Nie można tak drastycznie leczyć uzależnienia. Nie chcę, byś przeze mnie chorował. - Gdyby tylko mogła, pogłaskałaby go czule po policzku. Zamiast tego wygięła tylko usta w smutnym uśmiechu. - Najpierw staraj się mnie ignorować. Jeśli uda ci się to przez tydzień, uznam, iż jesteś na tyle oduzależniony, iż mogę cię opuścić - oznajmiła, patrząc prosto w te jego nawet ładne oczy. Miała brzydki zwyczaj oceniania ludzi po wyglądzie. Kiedy pierwszy raz go zobaczyła nawet przez myśl jej nie przeszło, że może być takim upartym człowiekiem jak jest.
Jego kolejne słowa nasunęły jej pewne, bardzo niedorzeczne, myśli.
- Ha! Wiedziałam - niemal klasnęła w dłonie i wyprostowała się pośpiesznie. - To nie budka jest problemem, tylko twoje uczucia do mnie. Uzależniłam cię, a to jest twój sposób na rozmowę ze mną - założyła ręce na piersi, śmiejąc się. Taa... Chciała go tylko sprowokować. Nie jej wina, iż dobrze jej się z nim kłóciło.
Alison
[Siemanko! :D Czy zostanę może zaszczycona wątkiem ? :D ]
OdpowiedzUsuń[Hmm coś tu się zaraz wymyśli. :) Samara jest tu rok, więc pewnie na początku nie raz się gubiła, a że to trochę sierota, orientacji w terenie brak to co jakby na początku swojego pobytu w mieście, co jakiś czas wydzwaniała do informacji turystycznej traktując ją trochę jak swojego gpsa? :D Powiedzmy na tyle często, że wiadomo by było, że ona to ona. Nie wiem, co dalej, ale może jakoś to pociągnąć? Przepraszam jeżeli kiepski pomysł, ale w mojej głowie tylko piosenki świąteczne ;) ]
OdpowiedzUsuń[Cześć! Wpadłam zapytać, czy przejęcie postaci Gai nadal jest możliwe, bo jeśli tak, to ja pragnę prosić o błogosławieństwo oraz więcej informacji - pestkizdyni@gmail.com]
OdpowiedzUsuń[Ah... to trzeba wymyślić coś innego, żeby Amerykanka we Włoszech aż tak mu nie zaszła za skórę :D ]
OdpowiedzUsuń[Zgadzam się co do imienia, a Andrea też jedno z najlepszych. Wielki plus za panseksualistę , dawno już na blogu nie spotkałam sie z tym pojęciem, aż mnie zaskoczyło. Wątek?]
OdpowiedzUsuńCiro
[Widziałam dwie takie postaci tylko i to był duży szok. Chociaż tym razem to uśmiech sie cisnął na twarz widząc znów takiego pana ;)
OdpowiedzUsuńHm, mogę iść we wszystko więc pytanie do ciebie gdzie stawiasz ograniczenie]
Ciro
[Jak dobrym artystą-malarzem jest? Bo tak moja wyobraźnia podsunęła mi pomysł by może Andrea chciał stworzyć akt i do tego poprosił Ciro, bo to dobrze zbudowane jest. Jednak zawsze można zmienić to.]
OdpowiedzUsuń[Co prawda między nimi jest 3 lata różnicy co w szczeniackich latach jest nawet sporą różnicą, lecz co tam. Obaj są włochami z krwi więc mogą się znać od takich małych szkrabów.
OdpowiedzUsuńTeraz pytanko mam, zaczniesz?]
[Okej, poczekam. I tak musze sporo nadrobić i w blogach i w otoczeniu swoim]
OdpowiedzUsuń[Wybacz poślizg, ale odpiszę najpóźniej jutro :3]
OdpowiedzUsuńNico
[Czeeeść.
OdpowiedzUsuńOjej, aż takie to ciekawe było? Nie spodziewałam się :D]
//Vinga.
Nie lubiła sprawiać mu przykrości, nienawidziła gdy patrzył na nią swoim pobłażliwym, współczującym i przede wszystkim bezsilnym wzrokiem. Chciała wówczas uśmiechnąć się szeroko i zapewnić go, że hej, przecież wszystko jest w porządku! Rzecz w tym, że wcale nie było, a ona nie potrafiła udawać, że jest inaczej, chociaż nawet jeśli by spróbowała, Andrea i tak dostrzegłby przecież prawdę. Był najpewniej jedyną osobą, której nie potrafiła okłamywać bez względu na to, jak wiele umiejętności aktorskich wkładała w daną próbę przekonania go, że wcale nie jest taka nieszczęśliwa, na jaką wygląda. Wiedziała, że musi postarać się bardziej, chociaż spróbować powrócić do dawnej siebie, nie tylko dla własnego szczęścia, ale też dla swojego przyjaciela, którego tak cholernie mocno nie chciała dłużej ciągnąć w swoją wewnętrzną żałobę. On jednak wiernie i kojąco uparcie trwał przy jej boku, nie zwracał uwagi na godzinę, gdy akurat naszła ją nieprzyzwoita ochota na to, by odwiedzić go o trzeciej w nocy, a także całkiem skutecznie rozweselał ją najlepiej jak tylko potrafił to robić. Gaia wątpiła, że kiedykolwiek uda jej się odwdzięczyć Andrei za wszystko co dla niej robi, za to, że dalej bezkrytycznie darzy ją swoją sympatią... Właściwie świadomość tego, że posiada w swoim życiu kogoś takiego jak Romagnoli była zarówno pokrzepiająca, jak i przerażająca, bo ich zażyłość już dawno temu wkroczyła na taki poziom odpowiedzialności, że nie było odwrotu. Mimo wszystko cieszyła się z tego powodu, chociaż nie spodziewała jednocześnie, że ich role ostatecznie się odwrócą i już nie będzie jej ratującej jego. Teraz on kurczowo trzymał jej rękę nie pozwalając osunąć się na samo dno rozpaczy, rozmawiał z nią, próbował znajdywać rzeczy, które chociaż na chwilę odciągną jej uwagę od problemu. Gdy otrzymała zaproszenie związane z obejrzeniem jego nowego obrazu spodziewała się, że Andrea znów podejmie próbę odwrócenia jej myśli od ciągnących się za nią wydarzeń przeszłości. Zamiast jednak oczekiwanego krajobrazu, które z niewiadomego powodu najbardziej lubiła podziwiać, dostrzegła znajomą i zupełnie nagą sylwetkę, tak realistyczną i jednocześnie artystycznie idealną, że niemal wstrzymała oddech. Zanim jednak zdołała wypowiedzieć chociaż jedno słowo, jej przyjaciel zniknął z pracowni zbywając ją obietnicą zaparzenia herbaty. Gaia, korzystając z chwilowej samotności, ostrożnie postąpiła więc kilka kroków do przodu i wyciągnęła dłoń, którą zatrzymała jednak kilka centymetrów od płótna, jedynie wyobrażając sobie, że faktycznie go dotyka. Była tak zafascynowana obrazem, że wpatrywała się w niego niczym zahipnotyzowana, przez co nie usłyszała kroków Andrei i mimowolnie zadrżała pod jego nagłym dotykiem. Chwilę później jedna z jej rąk dotykała jego, natomiast druga trzymała kubek z parującą, pięknie pachnącą herbatą.
OdpowiedzUsuń– Nie wypada mi powiedzieć, że to jest piękne – zaczęła bez przekonania, by następnie dodać, jakby rozmarzonym tonem: – Ale jest.
Zawsze podziwiała jego sztukę, bez względu na to jakim stylem malował i ile pracy wkładał w zamalowanie danego płótna. Widziała w jego obrazach głębię, coś więcej niż zwyczajne machnięcia pędzlem dla zapełnienia wolnego czasu, przez co na wszystkie nowości reagowała z takim samym entuzjazmem, uwielbiając wpatrywać się w dzieła Andrei czasem nawet przez długie, pełne milczenia godziny. Nie rozumiała dlaczego mężczyzna nie może utrzymywać się tylko i wyłącznie ze swojej sztuki, podczas gdy ona – gdyby posiadała wystarczającą ilość funduszy – zapłaciłaby za jego obrazy każdą cenę.
– Dlaczego ja? – zapytała nagle, jednocześnie podnosząc kubek do ust. Gdy upiła drobny łyk przyjemnie gorącego napoju odchyliła głowę, w taki sposób, by móc na niego spojrzeć.
Gaia
Jedynie wzruszył ramionami, nie wysuwając ku Włochowi kolejnego kontrargumentu, który uzasadniłby powód, dla którego postanowił dołączyć do ich ciasnego dwuosobowego kręgu. Decyzja o zaniechaniu samotnego wieczora była spontaniczną konsekwencją pośpiesznej burzy myśli, spowodowanej widokiem ex chłopaka, który w dalszym ciągu wywoływał w Nicolasie sporo mieszanych uczuć. Z jednej strony miał nieodpartą ochotę zademonstrować wszystkim zebranym w lokalu, iż stan posiadania nie zmienił się ani trochę, a zamawiający drinki Eliot w całości należy tylko i wyłącznie do niego, jednak podświadomie wiedział, że było to niewykonalne. Nie zamierzał wchodzić drugi raz do tej samej rzeki, jednak wizja zagrania na nerwach byłego kochanka była zbyt kusząca, by zrezygnować z niej już na samym starcie. Poza tym dopiero po dłuższym wpatrywaniu się w siedzącego naprzeciwko Andrea zauważył to, co do tej pory wydawało mu się być kwestią drugorzędną — z niemą fascynacją wpatrywał się w jego ciemne tęczówki, śledząc każdy wykonywany ruch i zliczając liczbę mrugnięć, co inna, normalna osoba uznałaby za przejaw głęboko rozwiniętej psychozy. Nicolas jednak od dawna przejawiał skłonności do przesady, co w rezultacie poskutkowało atakiem z nożem w ręku, acz nawet to było nieważne w starciu z Włochem, którego zobaczył w innym, lepszym świetle.
OdpowiedzUsuń— Nareszcie — mruknął, gdy Eliot w asyście tacy obładowanej szklankami zapełnionymi alkoholem, usiadł w jak najbardziej odległej części loży, trzymając się blisko Romagnoliego, który jak domyślił się Sherman, miał być gwarancją jego bezpieczeństwa. Blondyn stłumił chęć wybuchnięcia szyderczym śmiechem — paranoja jego byłego zakrawała o komedię, chociaż nie miał pewności, czy na jego miejscu nie zachowałby się podobnie. Jako absolwent kierunku psychologicznego wiedział, że tego typu urazy z przeszłości pozostawiają po sobie trwały ślad w postaci traumy, nad którą nie można zapanować. Sięgnął po naczynie wypełnione płynem o barwie jasno niebieskiej, wychylając się do przodu i stawiając szklankę obok Andrea, nawet nie przenosząc wzroku na wystraszonego i speszonego Eliota, którego ewidentnie ignorował od początku ich wspólnej wyprawy — cała uwaga Nico skupiona była na ciemnowłosym Włochu, udając, jakby tylko oni byli jedynymi gośćmi w tym zatłoczonym pubie.
— A powiedz Andrea, jak ci się układa w pracy? — zapytał, w międzyczasie upijając łyk alkoholu i nie zważając na to, iż nie odpowiedział na jego poprzednie pytania. W gruncie rzeczy ta informacja nie była mu do niczego potrzebna, aczkolwiek przypadkowa wzmianka o jego zawodzie mogła pomóc mu przybliżyć się do wyznaczonego celu.
— Moglibyśmy wybrać się któregoś dnia za miasto — podsunął, unosząc lekko kąciki ust w niezauważalnym uśmiechu. — Taki doświadczony pracownik informacji turystycznej musi się orientować co do miejsc wartych zobaczenia, prawda? — upił kolejnego solidnego łyka, z satysfakcją zawieszając wzrok na rozzłoszczonym Eliocie, bliskim opuszczenia baru.
Nicolas
[ Cześć. Ostatnio nie opuszcza mojej głowy i to ją ciągle nucę ;) ]
OdpowiedzUsuńLeonardo
[A dziękuję, choć nie ja je znalazłam. I wydaje mi się, że idealnie oddaje istotę Rosy, kiedy ta szuka wytchnienia. :D]
OdpowiedzUsuńNiestety, Rosa słynęła z tego, że wszystko brała na poważnie. Musiała czasami wyluzować, ale nie potrafiła, bo jej całe życie kręciło się wokół Vincenta i wokół cukierni, a te dwa podmioty stwarzały jej sporo problemów i przez zajmowanie się synem i lokalem często zapominała o samej sobie, ba, zapominała nawet o krótkiej chwili wytchnienia. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj miała czas tylko dla siebie, dlatego wykorzystała go, chcąc poznać kogoś nowego, ale nie narzekała, nawet nie była zawiedziona, kiedy tajemniczy nieznajomy z Internetu wcale nie był taki tajemniczy, ani nieznajomy. Nie zraziła się widokiem znanej twarzy.
— Nie grałeś w rzutki? — spytała cicho, bo nie chciała wyjść na nieuprzejmą, ale przecież i ona nie robiła jeszcze wielu rzeczy w życiu. Między innymi nigdy nie jeździła na motorze, chociaż Alfonso codziennie podjeżdżał swoim do cukierni; nie farbowała włosów i nie jadła nigdy żab czy ślimaków. Sporo było przed nią, ale stara nie była, to i istniały szanse, że przecież nauczy się grać w bilard i podszkoli Andreę w rzutki. Mieli czas. A przynajmniej Rosa miała nadzieję, że ten czas posiadają.
— Od czego dzisiaj zaczniemy? — Uśmiechnęła się promiennie, bo kolejnym łyku piwa. Ogromny kufel wyglądał pewnie śmiesznie w jej drobnych dłoniach i dla postronnych obserwatorów mogliby się zamienić trunkami i wtedy wszystko pasowałoby jak ulał. Elegancka kobietka z winem i typowy facet z piwem. Ale najwidoczniej daleko im było do typowych.
Rosa
[Jaki jest stosunek Andrei do niewłoskich rzeczy?]
OdpowiedzUsuńmelody
Ciro szczerze nienawidził momentu kiedy na ulicach tego cholernego miasta pojawiało się tyle samochodów, motorów... to było wręcz nienormalne. W kilka minut tworzył się korek, który obejmował centrum na zdecydowanie zbyt długo. To właśnie w tym cholerstwie utknął, La Duca. Wyprostował się, opierając lekko noge na jezdni i przechylając nieco ścigacz na którym siedział.
OdpowiedzUsuńNie było nawet szansy aby jakoś się wyrwać z tego, przez własną głupotę i niecierpliwość wpakował się w sam środek i teraz słuchał krzyków wściekłych kierowców, obserwował jak wymachują rękoma i przeklinają. Uniósł wzrok na światło, które jeszcze się nie zmieniało. Trwało to zdecydowanie za długo. Podnosiło ciśnienie wszystkim, którzy okazali się takimi idiotami by o tej porze wjechać do centrum.
Jego rozdrażnienie zaczęło sięgać poziomu doprawdy niebezpiecznego, wybijał palcami nerwowy rytm o bak ścigacza, mamrocząc pod nosem. Powinien już być dawno w domu, a zamiast tego...stał, dalej kurde stał i wyklinał w myślach wszystko co go otaczało.
Słysząc dzwoniącą komórkę, przełączył połączenie na słuchawkę bluetooth. Zmrużył nieco oczy kiedy pytanie padło zanim zdążył się odezwać sam.
- Być może, a czego chcesz? - spytał, dla kogoś kto przysłuchiwałby się tym słową, Ciro mógł wydawać się naprawdę nieprzyjemny, lecz tak naprawdę w jego głosie kryła się ciekawość. W końcu nie często na dzień dobry dostaje się takie, a nie inne pytanie. Był zainteresowany tym co przyjaciel może mu zaraz powiedzieć, a wiedział, że Andrea miał różne, czasami dziwne pomysły.
Kiedy światło się zmieniło, nie zamierzał już być grzecznym uczestnikiem ruchu, który czeka cierpliwie. Ruszył, wyprzedzając samochody. Przyspieszył, a gdy udalo mu się wyjechać z najbardziej ruchliwej ulicy, skręcił i wjechał w małą uliczkę pomiędzy budynkami.
Zatrzymał motor i oparł się przedramionami o kierownicę, czekał aż usłyszy czego to stary znajomy sobie zażyczy dziś.
[Mnie też, Clémence Poésy jest absolutnie wyjątkowa, zakochałam się w niej już kilka lat temu po obejrzeniu Czary Ognia. Cóż, wbrew pozorom, tworząc taką postać miałam nadzieję na całkiem radosne wątki, w których Nellie mogłaby cieszyć się z ostatnich chwil życia. Ma nawet dość długą listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią i tak sobie myślę, że Andrea mógłby być tą osobą, która pomagałaby blondyneczce odhaczać kolejne punkty. Zróbmy z nich najlepszych przyjaciół, Nellie do niedawna studiowała malarstwo, to mogło ich w jakiś sposób łączyć.]
OdpowiedzUsuń~ Nellie
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Witam. Nie wiedziałam, że jakieś są, mimo wszystko mam nadzieję, że Avelyn będzie nieco inna, ale to wyjdzie w praniu.]
OdpowiedzUsuń[dzieki, że powiedziałaś xD Pewnie nie szybko bym się sama zorientowała o tym ;p]
OdpowiedzUsuń[Nie ma problemu :) Sama wiem coś o takiej zwłoce bardzo dużo. Jakiej muzyki naprawdę nie znosi Andrea?]
OdpowiedzUsuńGdyby za każdym razem, kiedy słyszała uwagi Andrei dotyczące włoskiej kultury i tradycji dostawała grosik, miałaby już miliony na koncie i na pewno nie gnieździłaby się w ciasnym mieszkaniu nad barem z chińskim jedzeniem, pracując w kawiarni, której powoli miała dosyć - wyprowadziłaby się na wieś i przespała całą resztę swojego życia. Już dawno powinna przyzwyczaić się do jego podejścia do zagranicznych rzeczy, ale szczerze mówiąc, jego przywiązanie do włoskiej kultury i niechęć do wszystkiego co zagraniczne czasami ją bawiła.
Owszem, rozumiała jego głęboką pogardę do amerykańskiej popkultury, a przynajmniej jej części, ale uważała, że jego reakcja jest, przynajmniej częściowo, nieadekwatna do sytuacji.
- Nie narzekaj, tylko pij. - Popchnęła w jego stronę kubek z kawą, z rozbawieniem obserwując wstręt malujący się na jego twarzy. - I nie przesadzaj. Wiem jak wygląda włoska filiżanka, aż taką ignorantką nie jestem.
Słysząc odpowiedź na jej pytanie dotyczące pracy odetchnęła z ulgą, jednocześnie zastanawiając się jak może spędzać w pracy tyle godzin.
Sama uciekała z kawiarni, kiedy tylko mogła - byle nie pracować, byle móc choć trochę odpocząć, nawet jeśli nie mogła tego czasu spędzić na tym co lubiła najbardziej - na spaniu. Już dawno pogodziła się z tym, że nie jest zbyt pracowitą osobą i nie jest w stanie sprostać wymaganiom innym ludzi, więc po prostu przestała aż tak się starać.
- Masz mnie - przyznała, podnosząc ręce do góry. - Jest jedna rzecz, którą wolałabym robić, ale obawiam się, że nie jestem mile widziana w swojej klitce przed dwunastą. - Od jakiegoś czasu zalegała z zapłatą czynszu i przezornie nie pojawiała się na swojej okolicy, w godzinach, w których mogła spotkać właściciela mieszkania. - Boże, ale mi się chce spać. - Położyła głowę na biurku, ziewając mocno.
[A cześć, cześć. Lubię to zdjęcie!]
OdpowiedzUsuńZuz
Czemu wybrała studia medyczne?
OdpowiedzUsuńTo pytanie nasuwało jej się niemal za każdym razem, kiedy mijały kolejne godziny jej praktyk w szpitalu. Pamięta jak już w wieku piętnastu lat miała ułożony w głowie cały plan jej dalekiej przyszłości, który z biegiem czasu sukcesywnie realizowała.
Wiedziała, że będzie lekarzem i żadna siła jej przed tym nie powstrzyma.
Doszła jednak do wniosku, iż, mimo wcześniejszego entuzjazmu na rozwijanie swoich umiejętności i obycia z pacjentem, wszyscy w tej placówce usilnie starali się, aby doprowadzić ją na krańce wytrzymania i cierpliwości.
Irytowało jej niemal wszystko, od bycia popychadłem pielęgniarek do niechęci lekarzy w wyjaśnianiu niektórych kwestii na danym przypadku.
Była wykończona i odliczała dni do zakończenia praktyk i przeniesienia się do innego szpitala. Ale najpierw musiała odbyć te kilkaset godzin męki.
Po kolejnym dniu zmarnowanym na zakładaniu szwów i pobieraniu krwi przeplatanym długimi wycieczkami między izbą przyjęć a laboratorium i kłótnią z wredną przełożoną pielęgniarek, była tak zdenerwowana i wściekła, że w drodze powrotnej w autobusie pokłóciła się z kierowcą i została zmuszona do powrotu pieszo i przejścia tych nieszczęsnych pozostałych dwóch kilometrów. Na domiar złego niesamowicie się rozpadało, przez co cała przemokła. Była na skraju wytrzymania nerwowego w momencie kiedy wchodziła do klatki schodowej. A dzieła dopełniła lekko pognieciona, biała kartka na windzie z napisem Nieczynna z powodu awarii.
No chyba sobie żartujecie?!
Nie miała siły wdrapywać się na swoje piętro, więc postanowiła zajść do mieszkającego kilka pięter chłopaka. Z resztą musiała jakoś rozładować negatywne emocje, a on był najlepszym wyjściem.
Nie pukając, wkroczyła do mieszkania. Jej nozdrza natychmiast wypełnił zapach farb olejnych i świeżo pomalowanego płótna, co oznaczało że musiał on w tej chwili malować. Zdjęła buty i przemoczone okrycie wierzchnie, po czym wmaszerowała do pokoju lustrując całe jego wnętrze do momentu kiedy natknęła się na postać w kącie.
– Andrea, skarbie, znalazł byś sobie jakieś inne hobby, które nie zamieniałoby całego pomieszczenia w paletę do mieszania farb. – Stanęła za jego plecami i położyła podbródek na jego ramieniu, oplatając go rękami wokół pasa i przypatrując się obrazowi . – To wygląda... beznadziejnie. – odparła żartobliwie, wiedząc iż chłopak nie przyjmie tego do siebie.
Elysse
[Chciałabym zaproponować wątek, bo pod moją kartą cichutko, ale za bardzo nie wiem w co uderzyć. Jeśli masz ochotę, to daj jakąś wskazówkę, a coś pomyślimy ;)]
OdpowiedzUsuńZuza
Dobrego od kiepskiego handlarza odróżniało to, że tego pierwszego bez trudu zatrudniono by jako kelnera w renomowanej restauracji. Rzeczowy, dostarcza wszystko w porządnym stanie i ledwie daje znać o swojej obecności. Jednakże praca w restauracji nie miała w pakiecie tak wielu intensywnych doznań, zarobki również nie wybijały się na wyżyny pożądanych pensji. I któż by pomyślał, że tak wielu uzdolnionych kelnerów siedziało w więzieniach. Choć skoro tam trafili, może nie byli aż tak zdolni, jakby się z początku wydawało.
OdpowiedzUsuńTak to już było w tym ciasnym, brudnym światku, rozciągającym się ponad granicami prawa, że kiepskim był on miejscem do szukania jakiegokolwiek rodzaju znajomych, a zwłaszcza tego, z którym można co jakiś czas siąść i wziąć co nieco. „Co moje i twoje, bracie” przechodziło w „Gdzie jest ha-hajs” jeszcze zanim trip dobiegł końca. Dla świętego spokoju Lis odpuszczała sobie takie sytuacje, choć kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie było takich, z którymi udałaby się w jakąś podróż poza granice wyobraźni.
Upiła mały łyk wody, po czym odstawiła szklankę na stolik, obserwując jak psiak jest sprowadzany na ziemię. Zerknęła na woreczek spokojnie spoczywający na stole tylko dla zasady, w końcu doskonale znała jego zawartość.
– Zielone tabletki to czyste ecstasy, w tych niebieskich jest też nieco amfetaminy. Na początek radziłabym pół tabletki, tak orientacyjnie. Standardowo, dużo energii, głęboka miłość do ludzi, świat zamienia się w cudowne miejsce. Poza tym źrenice jak piątki, kołatanie serca, ewentualnie nudności czy szczękościsk. Chociaż z tego co wiem, w tym wypadku negatywne efekty występują w dość łagodnej formie i biorąc pod uwagę całość tripa, nie są specjalnie dokuczające. Mocno odwadnia organizm, więc bezkofeinowych płynów sobie nie żałuj. Hm... jakieś pytania?
Lisbeth
[Zapraszamy. :D Jeśli miałabyś jakiś pomysł na wątek, to było by super, bo ja nic nie potrafię wymyślić. :<]
OdpowiedzUsuńCrowley
[Niestety (lub też stety) nie, swoją przygodę z bloggerem dopiero zaczynam. Ja również uwielbiam takie panie i nie tylko je, ogólnie jestem fanką dziwnych, nietypowych postaci. Są bliskie mojemu sercu.]
OdpowiedzUsuńNaria Dio
[Cześć, dzień dobry.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, nie skojarzyłam, że to Ty. Czuję się więc w obowiązku zacząć, skoro i w przypadku Romka i Alexisa dałam ciała. Zgaduję jednak, że tym razem pustostan nie styka?]
[Witam, intrygujące zdjęcie, bardzo mi się podoba :)]
OdpowiedzUsuńAlessandro
[Okej. Wpadłam na Twoją postać w wolnych, o obiekcie westchnień mowa, i w związku z tym mam pomysł z mojego punktu widzenia niebezpieczny, bo nie wiem, jak sobie tego pana wyobrażasz. Mianowicie: Romek nawiąże z nim romans mniej lub bardziej przelotny, Andrea będzie świadkiem ich pożegnania i tutaj miejsce na jego reakcję (złość w abstrakcyjnej formie, chęć poznania kogoś, kto ma do czynienia z obiektem pożądanym?). Jeśli to bardzo kłóci się z obrazem tamtej postaci, Stankowski zwyczajnie może się z kimś założyć, że ją pocałuje czy coś w tym guście.]
OdpowiedzUsuń[Rozumiem. Wobec tego chyba się poddaję.]
OdpowiedzUsuń[Była chyba kiedyś faza na aseksualnych - przynajmniej na forach dość wyraźnie to się odznaczyło, nie wiem jak z blogami - u mnie była to jednak wynikowa tego, że idealnie wpasowała się ta orientacja do postaci.
OdpowiedzUsuńJęzyki łączą, orientacja seksualna dzieli - słowem: niezły bigos.]
Dante
[ Witam. Niedobrze. Nie zorientowałam się w postaciach nim stworzyłam własną :< Mój błąd. ;) ]
OdpowiedzUsuńOttavia
Cześć. Chciałbym dołączyć do bloga, a postać nieznajomego, która jest w wolnych zainteresowała mnie. Mogłabyś odezwać się do mnie na gg? 33950518
OdpowiedzUsuńNiestety, nie dysponuję GG.
UsuńNapisz na maila.
selfishchemicalkid@gmail.com
[To akurat prawda. Jak mi podasz jakiś ciekawy scenariusz gry to mogę zacząć. Wyjątkowo nie chce mi się dzisiaj myśleć.]
OdpowiedzUsuńDante
[Dzikuje za uznanie ;) Myśle nad wątkiem, ale trudno mi cokolwiek wymyślic.:<]
OdpowiedzUsuńLuna
[Zostaję :) ]
OdpowiedzUsuńMelody
[Bardzo się cieszę i życzę powodzenia w zbieraniu się.]
OdpowiedzUsuńLisbeth
[ A dziękuję za pochwałę i tez się witam :)]
OdpowiedzUsuńVeronica
[A pięknie dziękuję, miło mi bardzo. Cześć!]
OdpowiedzUsuńMaricel
[Cześć ci serdecznie i ponownie :) Zwłaszcza tym milej, że znalazło się miejsce na powitanie przy problemach z laptopem. Dzięki i dużo wątków życzę!
OdpowiedzUsuńJakby znalazło się miejsce to zapraszam na jeden, tylko statystyczna formułka o tej porze u mnie brak mi pomysłów! :[ ]
Cesare
[Dziękuję za powitanie. :) Jeśli wpadłabyś na jakiś pomysł na relację, podrzuć, a zacznę. ;)]
OdpowiedzUsuńJason Lahane
[Alison lubi być uznawana za młodszą, więc Andrea zaplusowałby sobie za to xD No i pomysł był taki, że on miał powiedzieć coś w dialekcie, ta miała go nei zrozumieć i uderzyć go hot-dogiem. Może więc zrobimy tak, że on powiedział te słowa o dobrym jedzeniu w tym dialekcie? Chyba, że masz inny pomysł jak to pociagnąć xD]
OdpowiedzUsuńAlison
Mimowolnie uśmiechnął się słysząc jego stwierdzenie i tym samym potwierdzenie, że Ciro nie dowie się niczego tak łatwo. Niestety, włoch był zbyt ciekawski by odpuścić teraz. Musiał wiedzieć co ten chciał bo jeśli dzwonił to oznaczało, że jest to ważna sprawa dla niego, więc La Duca był bardziej skłonny do pomocy.
OdpowiedzUsuń- Znajdę czas dla ciebie, ile będziesz potrzebował - mruknął w końcu i wyprostował się.- Słyszę, że jesteś na dworze, gdzie podjechać po ciebie? - spytał zaraz, odpalił znów motor i wyjechał z uliczki w jakiej się zatrzymał.
Nie kierował se już na główną ulicę, a tymi bocznymi, malo uczęszczanymi próbował wydostać się z centrum.
[spoko, wybaczam ;)]
[Okej. Trochę zmodyfikuję pomysł, żeby jakoś wrzucić w to wszystko Dante, ale zgodnie z obietnicą zacznę. Jutro*.
OdpowiedzUsuń*ściślej mówiąc dziś, ale wiadomo o co chodzi]
Dante
Cisza mile łechta jego uszy, gdy obraca w palcach drobny pierścionek. Przygląda się mu przez chwilę, zwracając uwagę na ciągliwość metalu, złocenia i delikatne grawerowanie na wierzchniej warstwie obręczy. Co prawda powinien stać za ladą, obsługując klientów, ale dzisiejszego dnia ruch jest niewielki, a on ma konkretną robotę do wykonania. Zresztą Maya (współpracowniczka) zostaje na straży, a on może skupić się na czymś zgoła innym niż kontakt z nabywcą.
OdpowiedzUsuńZaplecze zakładu jubilerskiego wypełnione jest po brzegi pracą, niczym i nikim więcej. On sam zdaje się wnikać w tło, gdy zajmuje się rytowaniem. Ruchy są przemyślane i niezbyt dynamiczne, ale tego wymaga od niego specyfika zawodu. Pochylony nad biżuterią skrawa starannie, wręcz pedanteryjnie delikatny metal, wprowadzając poprawki do zbezczeszczonego wzoru na pierścionku. Sam nie potrafiłby popełnić tak okrutnej zbrodni, jaką jest niedbalstwo, ale widocznie poprzedni jubiler nie miał wysokich ambicji lub wprawnej ręki — jednego z dwóch. Dopiero dzwonek otwieranych trzykrotnie drzwi wyrywa go z wiru pracy. Dłoń odkłada ostrożnie rylec na brzeg drewnianego blatu, a oczy, ukryte przed chwilą pod wachlarzem ciemnych rzęs, wznoszą się do góry. Światło rozchodzące się za plecami mężczyzny doprowadza do tego, że błękit tęczówek przybliża się chwilowo barwą do głębokiego granatu. To nieistotne, bo chwilę później wychodzi z kantorka, wkraczając do koronnej przestrzeni: tej sklepowej.
Już teraz żałuje, że to zrobił, bo o ile dwójka krzątających się po jubilerze osób jest mu obojętna (mimo że wprowadzają lekki harmider), trzecia — dziewczyna — budzi jego niechęć odkąd wyraża nagminne zainteresowanie nim. Nic dziwnego, że na pytanie „Umówisz się ze mną?” padają coraz głupsze odpowiedzi z jego strony.
— To niemożliwe. Ja już jestem zajęty. Właściwie to nawet dziś, teraz — desperacja potrafi wynieść człowieka za zdroworozsądkowe ramy, czego dowodem jest to, że w momencie wypowiadania tych słów łapie za ramię pierwszą przechodzącą obok niego osobę. A że okazuje się nim chłopak... no trudno.
Odchrząka znacząco, zerkając na ofiarę wypadku. Brunet chyba nie wie, co jest grane. On zresztą też nie, bo kiedy przyciągał go do siebie, nie skontrolował płci.
— Jestem gejem — mówi dyplomatycznie, a żeby nie zmylić nieznajomego bardziej niż jest to konieczne, słowa kieruje bezpośrednio do swojej psychofanki. W myślach prosi o współpracę chłopaka, bo nie chce zostać zdemaskowany. Jemu naprawdę zależy na SPOKOJU.
Dante
[Z racji tego, iż Julia kieruje się zasadą, która głośno krzyczy: NIE LUBIĘ ZOBOWIĄZAŃ, nie mogłaby zbyt długo pomieszkiwać u Andrei, tym bardziej po tym, jak po 4 latach z mieszkania wyrzuciła ją starsza siostra. Ale... mogła wpaść na noc lub dwie noce do Andrei, a potem wpadać coś do niego malować/rysować i znowu powtórka, nocleg u niego, zniknięcie i tak w kółko. Zrozumiale napisałam? :D]
OdpowiedzUsuńJulia
[Bo kiedyś występowałam, jak i prowadziłam Sophie pod innym nickiem ;) Dzięki za powitanie!]
OdpowiedzUsuńSophie
[ Odpowiadam z opóźnieniem, ale odpowiadam - cześć! ;D ]
OdpowiedzUsuńLaszlo Tisza
Miała ochotę roześmiać się z lekka histerycznie, gdy tylko o tym pomyślała, ale musiała przyznać, że lubi to co robi. Lubi tę adrenalinę, ciężar małego woreczka w podeszewce, gdy przedziera się przez tłum, lubi spojrzenie rozognione gigantycznymi, kocimi źrenicami, lubi drżące dłonie, niezdrowy odcień skóry, zachrypnięto-błagalny ton głosu, ale nade wszystko ubóstwia epidemiczne poczucie beznadziei, zalegające w powietrzu jak czarny dym, towarzystwo gnijących dusz pożartych przez ich fizyczność. I ten moment, gdy na kilka godzin zmartwychwstają; leczą świat swoimi surrealistycznymi wizjami. A potem znów spadają w otchłań. To przypominało jej jak bardzo jest niczym, gdy tylko tak stała i patrzyła. Wywoływało szkaradny uśmiech spełnienia, bo była tam, gdzie powinna. Jej profesjonalizm natomiast rodził się z tego, że nie mogła tak po prostu stracić kilku lat za kratkami. Siedzieć mógł iść każdy, a ona miała coś do zrobienia. To było jej jedyną namiętnością i obsesją, a w gruncie rzeczy czyniło ją człowiekiem nieprawdopodobnie smutnym.
OdpowiedzUsuńPowoli pokiwała głową, spoglądając na niego przelotnie. Był wyjątkiem na jej liście potępionych. Może ciągle jeszcze miał w sobie pewnego rodzaju rozsądek, który zamierał u innych wraz z rozwojem nałogu? Może tylko jej się wydawało, że przychodziła do niego w miarę regularnie? A może po prostu był lepszy? Uśmiechnęła się w duchu, klnąc z chorą wesołością. Ostatnio zbyt wiele ją bawiło.
– Niezupełnie. Po prostu dość ciężko jest to dostać, dlatego zazwyczaj tym nie dysponuję. A co do drugiego pytania, owszem. Ponadto przeważająca większość próbujących oceniała te cukiereczki całkiem pozytywnie i cóż, mogę się tylko z tym zgodzić. Jeżeli na początek chcesz kilka, nie ma problemu. Sprawdzisz, jak ci się podobają i ewentualnie trochę dorzucę.
Lisbeth
[ Chcę tylko poinformować, że jeśli liczba komentarzy zacznie Ci ciążyć możesz podmienić kartę, tylko daj znać o tym w Administracji. Poza tym cieszy mnie Twoja aktywność :) ]
OdpowiedzUsuńAdministracja
Ściąga nieznacznie brwi, zaciskając mocniej palce na ramieniu nieznajomego. To wyraz jego drobnego podenerwowania, ale również oczekiwania. Nie ufa chłopakowi obok, nie sądzi, by ten był w stanie jakoś go uratować, a jednak czekanie na jego reakcję to jedyne, co może w tym momencie zrobić. To już nie jego broszka, by uwiarygodnić jego wersję wydarzeń, bo podejrzliwa dziewczyna i tak by mu nie uwierzyła. Kobieta potrzebuje potwierdzenia u innego źródła, dlatego Dante oddaje głos chłopakowi. Puls w tym czasie nieznacznie przyspiesza, bo kłamstwa nigdy nie były jego najlepszą stroną. Jeśli już musiał z czegoś się wykręcać, preferował dyskretne przemilczenie sprawy. Dziś podobne strategie mogłyby okazać się mało przydatne. Nie zadowoliłyby natrętnej klientki. Jego też nic nie zadowala.
OdpowiedzUsuńZniecierpliwiony zerka w kierunku trzymanego przez niego mężczyzny, bo wszystko to trwa zbyt długo. Rozumie szok wywołany nagłym przyciągnięciem Go do siebie, ale każda kolejna sekunda wzmaga napięcie u niego, a wątpliwości u nachalnej dziewczyny.
Dopiero gdy padają jakiekolwiek słowa, oddycha z ulgą. Cichy świst mógłby go zdradzić, gdyby nie fakt, że klientka nie jest aż tak spostrzegawcza.
— Dokładnie — potwierdza żywo, wdzięczny za to, że chłopak jakoś wybrnął z sytuacji. Dante przez chwilę sądzi, że skłamał wyłącznie dla niego, bo On i Ginevra wyglądają bardziej jak para niż kuzynostwo, ale nie obliguje go to do niczego. W kolejnej minucie w ogóle o tym nie myśli, po prostu dąży do zamknięcia tej niefortunnej sprawy.
— Ona-kuzynka. Ja-chłopak — „Ty powinnaś wyjść”, chce dodać, ale powstrzymuje się w ostatniej chwili. Nie chce wyjść na zuchwałego, by nie stracić klientów. Zamiast tego wypowiedź dopełnia przez gęstą gestykulację. Wskazuje obrazowo na dziewczynę przy witrynie z biżuterią i na siebie, tak tylko, gdyby psychofanka miała jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do przekazu.
— Przykro mi. Nie chciałem wprowadzić w błąd — dodaje ostrożnie, nie bardzo wiedząc jak powinien zakończyć tę farsę. Na jego szczęście teatrzyk kończy się sam, gdy dziewczyna wychodzi spłoszona. Dopiero wtedy Dante pozwala sobie na większą swobodę: puszcza bruneta, uśmiechając się niekontrolowanie, choć gest ten nie ma wyraźnego odbiorcy. Ta cała sytuacja przypomina mu kiepską komedię. Mijają kolejne sekundy, nim znów się odzywa:
— Przepraszam — kwituje krótko, nic więcej już nie mówiąc. Nawet nie patrzy na swojego wybawcę. Ktoś pomyślałby, że być może jest mu głupio za całe zamieszanie, ale nic z tych rzeczy. Nie spogląda na niego, bo traci zainteresowanie klientem, wracając do swojej pracy. A raczej planując to zrobić.
Dante
[ Miło mi to słyszeć :>]
OdpowiedzUsuńKatja Augustyn
[I tak go długo znosiła :D ]
OdpowiedzUsuńOh, ależ jej właśnie o to chodziło! Pragnęła, aby Andrea w końcu się wygadał, bo jeśli stwierdzi, że powiedział już i tak jej za dużo, to da jej spokój. Spokój, którego co prawda nie potrzebowała tak bardzo, jednak z całą pewnością byłby jej bardzo pomocny. I sprawiłby, ze praca stałaby się o wiele przyjemniejsza. Naprawdę stanie tutaj i kłócenie się o budkę z hot-dogami nie było szczytem jej marzeń. Ponadto pracowała w budce z hot-dogami! A budka przypominała wielkiego hot-doga. Ta to się wpakowała...
Alison wpatrywała się zaskoczona w blondyna. We Włoszech mieszkała od dobrych kilku lat, więc zdążyła nauczyć się języka. Zdążyła jednak zauważyć, że niektórzy używają dziwnych dialektów, których niestety ona nie potrafiła zrozumieć i pojąć. Może gdyby miała dobrego nauczyciela... A tak? A tak to czasami nie wiedziała co kto do niej mówił. I tak było też w tym przypadku. Słowa Andrea sprawiły, że poczuła się dziwnie. Nie miała pojęcia co ma mu odpowiedzieć, przez co złość się w niej zagotowała. Wzięła do ręki jednego z gotowych hot-dogów i kiedy tylko chłopak się odwrócił, ona z całej siły rzuciła nim w niego. Dostał w tył głowy, a ketchup rozmazał się jeszcze po jego ramionach i kurtce. W pierwszej chwili Alison zbledła i nogi się pod nią ugięły. Potem zaczęła się śmiać pod nosem z całego absurdu tej sytuacji. kobieta spojrzała się na nią krzywo i pośpiesznie oddaliła, jakby w obawie, że i ona zaraz zostanie zaatakowała.
- Jasna cholera - mruknęła przez śmiech. Wyskoczyła z budki i pośpiesznie przybiegła do chłopaka. Z kieszeni wyciągneła paczkę chusteczek jednorazowych. - Widzisz? Jesteś tak seksowny, że jedzenie samo do ciebie przylatuje - powiedziała cicho, a w jej słowach dało się usłyszeć ironiczny wydźwięk. Nie byłaby sobą gdyby nie rzuciła takim głupim tekstem. Ponadto cały czas nie mogła przestać się chichrać pod nosem.
- Daj, pomogę ci - powiedziała cicho i wspiąwszy się na palce, zaczęła ostrożnie oczyszczać jego ramiona.
Alison
[Ja Cię przepraszam najmocniej, ale nie potrafię się wczuć w ten klimat bloga przez co znowu wątek nam nie wyjdzie ;< chyba jedynie hogwarty się mnie trzymają, wybacz!]
OdpowiedzUsuńNicolas
[Chciałabyś może dołączyć na bloga o paryskiej szkole? :)]
OdpowiedzUsuń[Prawda ;) Z dalszych wydań? W sensie, że z onetowskiej wersji? :D Nie ukrywam, że zaraz mi się ten blog skojarzył z Danielem z Chicago, więc przydreptałam to zaproponować (: ]
OdpowiedzUsuń[Cześć! Bardzo chętnie pomogę, zważywszy na to, że ostatnio mam zapał i dobre chęci. Jakiś konkretny pomysł czy lecimy na żywioł i wybieramy jedynie miejsce spotkania?]
OdpowiedzUsuńAlbin
[Pracuje w salonie sieci komórkowej, sprzedaje i odbiera, doradza i wygania. Wydaje dużo w kawiarniach i pubach, dużo jeździ na rowerze. Jest nieuważny i potyka się o własny cień.
OdpowiedzUsuńJako że sam nie wie, gdzie łazić i gdzie się ukulturalnić, mógłby wpaść do informacji turystycznej. Albo zostać zmuszony do zwiedzania przez kogoś, kto do niego wpadł w odwiedziny - z wszystkiego da się zrobić dobry wątek!]
[Idealnie, można postawić na kawiarnię.
OdpowiedzUsuńZaczniesz? Odpisałabym w godzinach nocnych.]
[A już myślałam, że się znamy stamtąd xD No i powiem Ci, że tam AŻ takich grupek póki co nie ma. I ktoś się znajdzie do pisania. Ja na pewno :3]
OdpowiedzUsuń[Mnie z kolei Andrea kojarzy się z chłopakiem o tym imieniu, który chodził do mojej szkoły. Stare dzieje. Również witam serdecznie ;)]
OdpowiedzUsuńLuca D'Annunzio
[Rozumiem o co Ci chodzi. Miałam takie same obiekcje przed dołączeniem, ale teraz jest całkiem spoko. Zrobisz jak uważasz. Nie mniej zapraszam ;) ]
OdpowiedzUsuńOn nie posiadał jednej ulubionej kawiarni. Zmieniał je bardzo często, jedynie chwilę taplając się w atmosferze pojedynczego miejsca. Nie chciał być rozpoznawany, a i nie chciał rozpoznawać. Raczej niemrawo reagował na niechciane powitania i nagłe olśnienia osób mu na wpół znanych. Nigdy nie pragnął zostać osobą społeczną, nigdy też nie przyciągał do siebie zbyt dużej ilości ludzi. Mowa tu oczywiście o momencie po wyprowadzce. Z kraju, z Polski. Określenie dokładnej daty tego zdarzenia byłoby niemożliwe. O to pewnie pokusiłaby się Maria, jedna z najbardziej zorganizowanych osób jakie dane było mu poznać.
OdpowiedzUsuńDo tej niewielkiej kawiarenki trafił przez pomyłkę, skręcając w jedną z mniejszych uliczek przy własnej kamienicy. Była dość przyjemna, niezobowiązująca. Również groźna – potknął się o ostatni schodek przy wejściu. Zbłaźnienie się uratował wzrok wciśnięty w ziemię, dokładnie w punkt tuż przed jego prawą stopą. Odetchnął, głębiej niż zazwyczaj.
I wydawać by się mogło, że całość już uratowana. Że limit wykorzystany na dzień dzisiejszy. Jednak gdy nosi się zbyt długie płaszcze, a dłonie posiada dość nieskrępowane, wszystko może się zdarzyć.
- Kurwa mać – zaklął w ojczystym języku, gdy obca filiżanka wylądowała na ziemi. Nie stłukła się całkowicie, jedynie jej uszko zgrabnie uciekło od reszty. Teraz była filigranowa.
- Przepraszam najmocniej, z reguły wszelkie przedmioty powinny się przede mną usuwać z miejsca – wrócił do angielskiego, zerkając kolejno na chłopca przy stole i kobietę, która chwilę po morderstwie znalazła się przy jego osobie.
Albin Raczyński
[Ciesze się, że się podoba. Fajny pan.]
OdpowiedzUsuńAmadeo.
Był poddenerwowany, delikatnie. Raczej nie lubił skupiać na sobie wzroku obcych ludzi w momencie robienia z siebie życiowego kaleki. Dręczyło go to powszechne pierwsze wrażenie, ta widzialność i związane z nią konsekwencje. Czuł, że coś w trakcie jego egzystencji poszło nie w tę stronę. Odseparowano go od tak dobrze kiedyś znanych mu odruchów: obojętności czy przesadnego neutralizowania sytuacji. Uciekał więc wzrokiem w najdalsze kąty pomieszczenia, wyobrażając sobie, że maleje i wnika tam bezproblemowo po czym łączy się z kurzem. Podmuchy wiatru unoszą go w powietrzu, przemieszczają z włosa na włos z ramienia na ramię. I tak wędruje, od osoby ciekawszej do tej mniej zajmującej.
OdpowiedzUsuń- Dwa – powiedział nagle, kierując wzrok na puste kratki sudoku. Jego palec automatycznie dotknął papieru wskazując odpowiednie pole. - Zgubiłeś dwójkę.
Dodał, aby raczej potwierdzić własne mniemanie. Łamigłówka ciągnęła kolejną łamigłówkę, więc zanim dotarły do niego obce słowa, trochę czasu musiało minąć.
- Nie jesteś w tym najlepszy, prawda? - I to stało się w tym momencie. - Mówisz jak jeden z bohaterów „True Detective”. I nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie filiżanki. Możliwe, że ma historię, ale nie ma przeznaczenia.
Skinął głową w stronę umykającej kobiety i prawie bez słów poprosił o dwie kawy. Z pewnością pomogła mu przy tym gestykulacja oraz dwa długie i nieco krzywe palce.
Albin Raczyński