Ewa Brzozowska photography. Zajebistość, c'nie?
Catherine Ademgehald.
32 lata.
Słynna artystka utrzymująca się z własnej sztuki i szkolenia nowych artystów.
Podobno kontrowersyjna; kto maluje pieprzących się gejów na ołtarzu?
Mieszka odsunięta od świata dziesięcioma ochroniarzami i pokojówką w tej ślicznej willi na obrzeżach.
To jest postać, która ma rozwijać moją chęć na pisanie, dlatego jeśli ktoś z Was chce popisać mocno psychologiczny i trudny tekst w formie opowiadania, to Catherine zaprasza.
Wszystko to, co chore, trudne, skomplikowane, wynikające z wyborów "albo-albo". Szeroki wachlarz erotyki, choć niekoniecznie tej związanej z seksem. Nie lubię wątków na zasadzie "co będzie, to będzie". Odegraj rolę w życiu wyjątkowo przyjemnej w obyciu femme fatale.
A, i ten - odpisuję codziennie, męczą mnie wątki prowadzone ledwie dwa razy w tygodniu.
GG: 51583324]
[Nie wiem czy w pełni zdajesz sobie sprawę z tego, jak niesamowitą postać stworzyłaś. Naprawdę już dawno na blogosferze nie było kogoś tak oryginalnego jak Catherine. Właściwie zdołałam pomyśleć, że muszę do Ciebie napisać, zajrzałam pod swoją kartę i takie o!, miłe zaskoczenie, bo Ty już to zrobiłaś. Zgadzam się na tysiąc pięćset procent z Twoją propozycją wątku, bo nie wyobrażam sobie odpuścić tak dobrej i zachwycającej postaci. Zaczynasz, by było dokładnie po Twojemu, czy ryzykujesz i pozwalasz mi to zrobić?
OdpowiedzUsuńAch, no i zapomniałabym! Olśniewające zdjęcie!]
Jason Lahane
[Ja tam jestem zachwycona i wniebowzięta dzięki Twojej postaci. Przypuszczam, że Jason także będzie. ;)
OdpowiedzUsuńBym niczego nie pomieszała: rozpoczęcie długie, czy średnie (wobec takiej postaci nie wyobrażam sobie rozpocząć krótko)? Złożyła mu propozycję telefonicznie czy podczas jakiegoś spotkania?
Jason Lahane
[Coś pogrzebałam i link do mojej karty w liście jest nieaktualny, ale napisałam do Administracji i tutaj jest Jason: http://normal-place.blogspot.com/2015/01/kwintesencja-nicosci.html]
OdpowiedzUsuńJason Lahane
[Nie lubię kropek po imionach i nazwiskach oraz po wieku postaci, ale lubię dziwne wątki. Artyści powinni się lubić kochać, albo nienawidzić. W przypadku Catherine i Jamesa (chociaż trudno go nazwać artystą przez duże A) widzę to drugie, więc gdyby Carter dostał zlecenie sfotografowania Ademgehald w jej "środowisku naturalnym" (ewentualnie jakieś portrety związane z jej wernisażem) pewnie nie byłby zachwycony, bo uważałby ją za dziwoląga. Stracie dwóch charakterów mogłoby być ciekawe, szczególnie, kiedy Jesse negowałby jej kontrowersyjność i uważał, że geje pieprzący się na ołtarzu są po prostu śmieszni i nic sobą nie przekazują. Jest strasznym sukinkotem, niestety.]
OdpowiedzUsuńJason Lahane nie urodził się bogaczem. Od zawsze miał pieniędzy tyle, ile kotek by mu napłakał, gdyby i jego oczywiście miał. Jednak ani kota, ani nadmiaru pieniędzy ujrzeć u niego nikt nie mógł. Dlatego właśnie pracował. Robił co lubił, bo od dzieciaka marzyła mu się praca w redakcji: czy to wydawnictwa literackiego, czy też gazety. Stanęło na gazecie słynącej z kontrowersyjnych artykułów o życiu, seksie, nałogach i tym podobnych. Robił to z pasją, bo lubił pisać kontrowersyjnie i nie liczyć się ze słowami. To miało swój urok.
OdpowiedzUsuńJakie były z tego zarobki? Przeciętne. Starczało na tyle, by opłacić połowę czynszu za mieszkanie, nie głodować do następnej wypłaty i poimprezować jak pijany zająć. W sumie nie najgorzej, ale oczywistym jest, że chciałoby się więcej.
Model to był z niego żaden - fakt jasny jak słońce. Jednak gdy przegląda się gazetę z ogłoszeniami i natrafia na ofertę słynnej artystki, która proponuje za godzinę tyle, ile on zarabia przez trzy miesiące w redakcji, to jak mógłby przejść obok tego obojętnie?
Tak więc spisał dane kontaktowe pani Ademgehald, wysłał na jej maila swoje zdjęcie i numer telefonu, właściwie to nie licząc na żaden odzew. Gdy więc po kilku dniach zadzwoniła... no cóż, udało jej się solidnie go zaskoczyć. Nie da się ukryć.
Adres mu podała, datę i godzinę mieli ustaloną. Pojawił się, ubrany w białą koszulę i czarny, całkiem fajnie wyglądający na nim garnitur, pozwolił się przetrzepać dwóm napakowanym ochroniarzom przed wejściem i nawet przełknął jakoś ich podejrzliwe spojrzenia, jak gdyby nigdy nie widzieli wydziaranego, niecodziennie wygolonego faceta w garniturze.
Willa była... wow, była niesamowita. Ogromna, piękna, a bogactwo to aż wydłubywało oczy. Szedł przez korytarz, rozglądając się z niemałym zaskoczeniem, a gdy stanęła przed nim pokojówka, mówiąc, że zaprowadzi go do pani, zgodził się z nią skinieniem głowy, nie mówiąc ani słowa.
Pokojówka zaprowadziła go po schodach na wyższe piętro willi, gdzie zapukała do drzwi, a następnie włożyła głowę do środka, informując swoją pracodawczynię słowami:
-Proszę pani, model już przyszedł.
Raz jeszcze: model był z niego żaden, ale przecież mógł spróbować, prawda?
Wszedł do środka i zauważył, że słynna pani artystka wyglądała naprawdę ekstremalnie normalnie.
Jason Lahane
[Przepraszam jeśli chała.]
To, że miał w sobie inną energię niż inni ludzie było prawdą. Jason zawsze charakteryzował się swobodną odmiennością od reszty swoich rówieśników, ale nie tylko rówieśników. Zawsze miał własne zdanie, inny sposób bycia, charakterystyczny wygląd oraz coś w oczach, czego sam nie dostrzegał, lecz widzieli to inni.
OdpowiedzUsuńZaproszenie od tak znanej artystki było dla niego czymś pomiędzy wygranej na loterii, a niepewnością związaną z tym, czy to czasem nie okaże się jakimś cholernym żartem na jego osobie. Mimo wielu pozytywnych słów, jakie miał okazję usłyszeć na swój temat nigdy nie był wybitnie pewny siebie, dlatego uważał, że raczej nic z tego całego spotkania nie wyjdzie, kasa przejdzie mu koło nosa, a on będzie miał już udokumentowaną pewność, że model z niego żaden.
Poczucie, że znalazł się w nieodpowiednim miejscu tylko się pogłębiło, gdy kobieta, która dotąd patrzyła przez okno, odwróciła się, a ich spojrzenia się spotkały. Uśmiech miała łagodny, pozbawiony wyniosłości, ubrana była ładnie, ale normalnie, a ponad wszystko nie wyglądała tak, jak gdyby całe to bogactwo było jej nieodłączną częścią.
Ujął jej dłoń i uścisnął, bo wydawało mu się, że raczej nie była typem osoby, która lubiłaby pocałunki w rękę serwowane przez obcego mężczyznę, dlatego powstrzymał się przed tym, również posyłając jej uśmiech.
-Jason Lahane, bardzo mi miło. Poproszę tylko o szklankę wody - odpowiedział, a wtedy pokojówka skinęła głową, patrząc uważnie na pracodawczynię w oczekiwaniu, czy i ona nie zechce czegoś zamówić.
Rozejrzał się po ogromnym, oświetlonym atelier, dostrzegł na stoliku jakiś album, dokumenty oraz kilka innych rekwizytów, które dla niego były po prostu farbami i pędzlami, a także sztalugę i płótno, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że to tutaj będzie malować. Czy to on wystąpi na jej obrazie, czy nie, to jeszcze nie było przesądzone.
-Wobec tego, pani Ademgehald, jak konkretnie zaplanowała pani to dzisiejsze spotkanie? - zapytał, ponownie wracając spojrzeniem do twarzy kobiety i oczekując rozwinięcia tematu.
Natychmiast dostrzegł, że mogła mieć niewiele ponad trzydzieści lat. Była szczupła, zadbana (jak mogłoby być inaczej, skoro mieszkała w takim domu?), pogodna i pozbawiona tego oderwanego od rzeczywistości pierwiastka, który był tak charakterystyczny dla wszystkich malarzy, o których słyszał.
Dość szybko zrozumiał na czym polegał jego błąd: nie miał pojęcia jaki charakter miały obrazy tej kobiety. Czy były to akty, czy może coś mniej... nagiego. Nigdzie jej nie sprawdził, nie zapoznał się z jej twórczością, a teraz stał przed nią i zastanawiał się co mu zaproponuje i na ile będzie w stanie się zgodzić. Pieniądze były ogromną pokusą, to oczywiste. Jednak czy przez sam fakt, że go wybrała, nie powinien czuć się wyróżniony? Nawet jeśli zaraz miała go odesłać z kwitkiem, dostrzegając w nim tysiąc różnych wad, to i tak miłe było to, że wcześniej dostrzegła w nim cokolwiek pozytywnego.
Jason Lahane
[ Witam na blogu! Życzę powodzenia z postacią i udanej zabawy :) ]
OdpowiedzUsuńAdministracja/Claudia
Catherine. Dobrze, skoro chciała, by mówił do niej po imieniu, on nie widział w tym problemu. Zwroty grzecznościowe niejednokrotnie cholernie go męczyły, dlatego starał się z nich rezygnować tak często, jak tylko mógł. A skoro pani artystka sama to zaproponowała, jemu było to jak najbardziej na rękę.
OdpowiedzUsuńJason mimowolnie, ale jednak, patrzył na Catherine przez pryzmat schematów i stereotypów, jakie rzucały światło na wszystkich artystów. Nie znał jej w ogóle, wiedział tylko jak ma na imię, jak się nazywa i to, że mieszka w ogromnej willi. Pozornie nic więcej nie było im potrzebne do rozpoczęcia współpracy, ale nie miał pojęcia jak bardzo się myli. Stąd też wzięło się jego, po części niegrzeczne, przekonanie poparte słowami, że są tutaj tylko w jednym celu, dlatego Catherine będzie chciała przejść do rzeczy bez zbędnych rozmów w celu poznania się, chociaż to i tak niczego nie zmieniało. Liczył się tylko wygląd, nic więcej. Z takiego właśnie założenia wychodził.
Usiadł, gdy wskazała mu ręką miejsce na miękkiej, jasnej kanapie, a gdy zaczęła mówić i wyręczyła mu gruby, ciężki album, naraz wszystkie jego zmysły się wyostrzyły. Mówiła o umowie, o oglądaniu z bliska, o czasie jaki ma na to, by wszystko przemyśleć. Nic jednak nie było dostatecznie jasne dopóty, dopóki nie otworzył albumu i nie zobaczył pierwszego zdjęcia.
Związany mężczyzna leżący przed lustrem, był młody, cholernie umięśniony, a jego twarz wyglądała tak, jak gdyby została uchwycona w momencie największego piękna. Na drugim obrazie był tak samo magnetyczny, tak samo przyciągający wzrok. Później ta kontrowersyjna, wywołująca wiele głosów sprzeciwu sesja z gejami i lesbijkami na ołtarzu, o której nawet on słyszał, a chociaż nie znał się na sztuce to uważał, że trzeba było mieć w sobie naprawdę ogromną ikrę, by się na coś takiego zdecydować i wykonać w tak niesamowity sposób. Najbardziej poruszony poczuł się jednak, gdy zobaczył siedemnastoletnią dziewczynę podwieszoną pod sufitem, zakneblowaną, nagą. W zdjęciu było coś pięknego, ale i brutalnego, a słowo "zdegustowany" nie oddawało chyba w pełni tego co czuł Jason.
Gdy weszła pokojówka, przez ułamek sekundy miał ochotę zatrzasnąć katalog, by tylko nie zobaczyła co oglądał. Opanował się jednak, chcąc wykazać chociaż minimalny profesjonalizm, podziękował za wodę i odczekał, aż za pokojówką zamknęły się drzwi. Obejrzał jeszcze kilka zdjęć, które aż ociekały perwersyjnym erotyzmem, a w końcu rzeczywiście odłożył katalog na stolik, patrząc na siedzącą obok niego kobietę. Nadszedł czas na pytania.
-Catherine - zaczął, akcentując znacząco jej imię - chcę byś wiedziała, że nie mam problemu z własną cielesnością. Nie jestem grzecznym, ułożonym chłopaczkiem, który nigdy nie widział nagiej kobiety. Nie będę czuł się też skrępowany, stojąc przed tobą nago. Nie masz przed sobą prawiczka - powiedział, patrząc na nią uważnym wzrokiem swych szarych, bardzo tajemniczych oczu. - Czy naprawdę uważasz, że jestem odpowiedni do czegoś takiego? Nie ma we mnie strachu przed tym wszystkim, uwierz. Chcę tylko wiedzieć, czy naprawdę jestem odpowiedni, bo jeśli masz wątpliwości, to raczej są one słuszne. Podpiszę tą umowę, to także nie problem. Jednak chcę wiedzieć co zaplanowałaś dla mnie - dodał, tym samym pozbawionym niepewności głosem. - I jeszcze jedno: zauważyłem, że wszyscy ci ludzie z fotografii byli stosunkowo młodzi... Mam dwadzieścia cztery lata i nie jestem pewien, czy to nie za dużo.
Był zaskoczony, owszem, ale się nie obawiał. Należał do ludzi wyzwolonych w kwestii seksualności, nie wstydził się nagości i nie widział nic karygodnego w tak odważnych dziełach. Jedynym co w pewnej chwili go poruszyło, była ta siedemnastolatka. To wszystko.
Jason Lahane
[A, zapomniałabym. Dziękuję za miłe słowa. Nie mniej jednak powinnaś wiedzieć, że mi się Twoje odpowiedzi niesamowicie dobrze czyta, dlatego nie przejmuj się niczym. ;)]
UsuńMiał dość pewności siebie, by nie poczuć się skrępowany zawartością jej katalogu, jednak nie tyle, by czuć się przekonany, że wypadnie świetnie przed aparatem, czy pozując jej do obrazu. Raz jeszcze: nie był modelem. Mógł spróbować, ale liczył się z tym, że go wyleje. To było, no cóż, bardzo prawdopodobne.
OdpowiedzUsuńRoześmiał się, słysząc jej odpowiedź. No tak, mógł się tego spodziewać.
-Modena to małe miasto, więc zapewne nie miałem zbyt wielkiej konkurencji. Rozumiem, Catherine, wybrałaś najlepszego z najgorszych. Czuję się zaszczycony. - Czy on był ironiczny? Może trochę. Ironia to była jedna z tych rzeczy, których nie tak łatwo było mu się wyzbyć nawet w obecności tak znanej artystki. Taki już był. Trudno. I tak go wywali. Nie był modelem, a do tego za stary. Już przegrał.
Gdy podała mu dokumenty, przeczytał je pobieżnie, najbardziej skupiając się na pogrubionych fragmentach. Wszystko było jasne - miał siedzieć cicho, nie mówić nikomu o tym co tu robił, zachować dyskrecję w stu dwudziestu procentach, a nie groziły mu żadne kłopoty. Da się zrobić. Nie był typem taniej plotkary.
Odebrał od Catherine długopis i podpisał się najpierw na pierwszym, później na drugim, na trzecim i ostatecznie na czwartym egzemplarzu umowy.
-Proszę, zdeklarowałem się siedzieć cicho - podsumował, oddając jej dokumenty i patrząc na nią uważnie. - Czy to ten moment, kiedy mam się rozebrać?
Cóż, to był ten moment. Nie obawiał się. Niby czego? Nagość i cielesność to były sprawy z jakimi żył w całkowitej zgodzie i harmonii. Wstał z kanapy i bez skrępowania zaczął się przed nią rozbierać. Najpierw zdjął marynarkę i odłożył ją na kanapę. Później rozpiął koszulę i ją także odłożył. Spodnie, buty i skarpetki zniknęły z niego tak samo szybko. Gdy został w bokserkach, nie zapytał czy je także powinien ściągnąć, bo wiedział jaka będzie odpowiedź. Już po chwili stał przed nią całkiem nagi, pozbawiony zakłopotania. Spojrzał jej w oczy pewnie i z lekkim uśmiechem.
-Gotowe - podsumował tylko, czekając na jej reakcję.
Jason Lahane
[Cóż za zbieg okoliczności. xd]
[Chyba Cię znam. Chyba Cię kiedyś miałam nawet na FB. Cześć. Mamy artystki. Chcesz jakiś fajny wątek? Moja Julia mogłaby być zafascynowana Cat. Bez dwóch zdań.]
OdpowiedzUsuńJulia
[Och, przyznaj się po prostu, że zapisałaś się tutaj specjalnie dla Romka.]
OdpowiedzUsuń921145
OdpowiedzUsuń[Widzę, że masz bardzo konkretne plany co do tej postaci. ;> Nie, GG niestety już od bardzo dawna nie mam, jedynie mogę podać maila, jeśli Ci to nie przeszkadza.]
OdpowiedzUsuńByła profesjonalistką. Wiedział to od samego początku. W każdym jej geście, w każdym jej spojrzeniu było widać zdecydowanie. Ona doskonale wiedziała czego od niego oczekuje, czego chce, co powinien mieć, a nad czym trzeba jeszcze popracować. Zadziwiające było to, że nawet przez chwilę nie poczuł się skrępowany, kiedy Catherine chodziła wokół niego, obserwowała jak pozbywał się kolejnych części garderoby, a wreszcie patrzyła jak stoi przed nią całkowicie nagi. Wykonywał jej polecenia najdokładniej jak potrafił, a jego uwadze nie uszło to, że ani razu go nie dotknęła. Miała swój własny, wyuczony system działania, a on nie zamierzał w niego ingerować.
- Catherine, uważam, że powinienem cię uprzedzić... Model ze mnie żaden, naprawdę. W ogóle się na tym nie znam, ale taki już jestem, że lubię wyzwania, więc mogę spróbować - powiedział, patrząc jej w oczy, jak gdyby chciał zauważyć czy szykuje sobie dla niego jakąś ciętą ripostę. Tak, zdecydowanie była kobietą, która wiedziała czego chce, a on nie był pewien, czy będzie w stanie jej to dać.
Gdy zaczęła mu wyjaśniać jak wyobraża sobie jego pozowanie, na początku niewiele do niego docierało. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że chce go podwiesić tam, gdzie w tej chwili wisiały kaskady bluszczu, a chociaż brzmiało to dość przerażająco, nie pokazał po sobie niczego negatywnego. Chciał uchodzić za bardziej profesjonalnego, niż był w rzeczywistości.
-To dość... wysublimowany pomysł jak dla kogoś, kto nigdy czegoś takiego nie robił. Nie uważasz? - zapytał, przyglądając jej się uważnie.
Mimo, iż powiedziała mu, że się nadaje, to i tak był święcie przekonany, że prędzej czy później mu podziękuje i powie, że jest jej największą porażką, dlatego nie dostanie za to wszystko nawet złamanego szeląga. Wobec swojego przekonania nie obawiał się pytać o to, co go zastanawiało czy niepokoiło. Miał jakieś trzydzieści procent szans na zostanie tu, a siedemdziesiąt, że wyleci. Zbyt wiele nie ryzykował.
-Od czego chcesz zacząć? Jak sobie to wyobrażasz? - zadał kolejne pytanie, obserwując ją tym razem dłużej niż poprzednim razem.
Nie da się ukryć, była w tym swoista intymność i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie mniej jednak był też bezsprzeczny profesjonalizm Catherine, dlatego Jason już wiedział, że z pewnością nie pozwoli sobie na żaden kontakt fizyczny z nim, ani nic, co mogłoby tą intymność tylko pogłębić.
Jason Lahane
[Przepraszam, że takie słabe.]
Catherine była pełną szaleństwa bestią. Nie potrzebował zbyt wiele czasu, by zdać sobie z tego sprawę. Gdy jej ton się zmienił, słowa stały się ostrzejsze, a wzrok stracił na początkowej sympatii, zrozumiał też jeszcze jedną rzecz: miał do czynienia z najprawdziwszą, seksualną dominą. Nietrudno było ją sobie wyobrazić z jakimś młodym, niedoświadczonym chłopakiem, który jej pozował. Kiedy taka kobieta jak ona złapała go w swoje objęcia, po wszystkim już nie był tak niewinny jak na początku. Lubiła perwersję, krępowanie, podwieszanie - bardzo możliwe, że to samo robiła ze swoimi partnerami łóżkowymi. Kręciły ją rzeczy niecodzienne i szalone. Tyle Jason wywnioskował po jej nagłej, krótkotrwałej zmianie nastroju.
OdpowiedzUsuń-Jeśli myślisz, że jestem tutaj tylko dlatego, by się dowartościować, to jesteś w błędzie. Czy wyglądam ci na kogoś, kto potrzebuje podnieść sobie samoocenę poprzez podwieszanie pod sufitem? - spytał ostro, czując jak budzi się w nim ta dawno uśpiona agresja. Nienawidził, gdy ktoś uważał go za słabego i marnego. Nie był taki.
Ubrał się zgodnie z jej poleceniem i nie umknęło jego uwadze to, że odezwała się ponownie dopiero wtedy, gdy już miał na sobie swoje ubrania. To co mówiła dalej, było tylko po części lepsze od wcześniejszych insynuacji, że chce się dowartościować. Wymieniała mu wszystkie swoje przywileje, podając też kilka jego praw. Była zbyt dominująca, by mógł to znosić całkowicie spokojnie i z pokorą.
-Ile czasu będzie to trwało? - To było pierwsze pytanie. Musiał wiedzieć przez jaki okres jego życie będzie wykolejone z torów normalności, przez ile dni, a może tygodni będzie musiał zaciskać zęby przy dominującej Catherine. Ta informacja była mu niezbędna. - Nie chcę mieszkać tutaj. Mam dach nad głową, Catherine. Poza tym, co prawdopodobnie będę robił tutaj, mam jeszcze pracę. Nie zapominaj o tym. - To było drugie, co musiał jak najwcześniej wyjaśnić. Gdyby zamieszkał u tej kobiety chociaż na kilka dni, pewnie by się pozabijali. - Co masz konkretnie na myśli mówiąc, że będę musiał być podniecony? - Drugie pytanie, trzecie wtrącenie. Nieźle mu szło.
Odebrał od niej numer telefonu i schował go do kieszeni spodni, wiedząc, że prędzej czy później będzie musiał pod niego zadzwonić, by jej powiedzieć, że albo się decyduje, albo rezygnuje. - Nie, dziękuję za obiad - dodał jeszcze na koniec, wiedząc, że najlepiej będzie jeśli jak najszybciej się ulotni z jej wypchanej bogactwem willi, bo potrzebował ochłonąć. Bardziej niż kiedykolwiek.
Jason Lahane
[Nie będę wypytywać o ten konkretny fundament, ale powiem tylko, że to brzmi bardzo ciekawie. ;)]
Mógł mieć swoje własne zdanie na jej temat i widzieć w niej dominę, ale tak naprawdę nie miał prawa jej oceniać w jakikolwiek sposób. To miała być dwutygodniowa przygoda, w której ona będzie grać pierwsze skrzypce. To wszystko. Czy naprawdę nie był w stanie wytrzymać tych czternastu dni z jej pomysłami, erekcjami na zawołanie, nagością i wiszeniem pod sufitem? Już nie takie rzeczy znosił.
OdpowiedzUsuń-W porządku. Dwa tygodnie. Mam twój numer, zadzwonię do ciebie w ciągu tygodnia i dam odpowiedź. Do widzenia - powiedział, po czym spojrzał na nią ostatni raz, skinął głową i najzwyczajniej w świecie wyszedł.
Gdy opuścił tą wypchaną bogactwem willę, odetchnął z ulgą i zadał sobie zasadnicze pytanie: Czy ja naprawdę tak nisko upadłem, by zrobić coś tak szalonego?
Przez kolejne kilka dni codziennie analizował propozycję Catherine. Przypominał sobie ich rozmowę co najmniej kilkanaście razy, sortował w głowie wszystkie "za" i "przeciw", niejednokrotnie łapał za telefon by zadzwonić do niej i powiedzieć, że się jednak tego nie podejmuje, jednak ostatecznie decydował się na jeszcze jedno przemyślenie sprawy. Minął tydzień i nastał ostatni dzień, kiedy już musiał się zdecydować. Był wieczór, a Catherine zapewne była pewna, że nie dotrzyma już warunków umowy, jednak właśnie wtedy on wykręcił jej numer, odczekał dwa sygnały, a gdy odebrała, powiedział:
-Witaj, Catherin. To ja, Jason. Wybacz, że dzwonię dopiero teraz, ale musiałem naprawdę dobrze przemyśleć wszystkie twoje rewelacje. Jestem w stanie przed dwa tygodnie się z tobą widywać, pozować, wisieć pod sufitem - powiedział, wyjaśniając jej wszystko to, co zapewne bardzo chciała wiedzieć. - Zaczynamy od jutra? - spytał jeszcze, rozumiejąc, że najbardziej szalona przygoda jego życia miała się zacząć już za kilkanaście godzin.
Jason Lahane
[Znów żenada, przepraszam.]
Julia nie miała większych planów, oczekiwań, a nawet aspiracji. Była. Po prostu była, starając się być tylko i wyłącznie sobą. Ale czasami musiała udawać, żeby w wyjątkowych sytuacjach sprostać wymaganiom innych osób. Musiała być ułożoną córką przez trzydzieści minut, rozumiejącą młodszą siostrą przed dwie godziny, podlizującą się nowicjuszką przed parę dni. W każdą rolę wchodziła z łatwością, z niespotykaną swobodą i bez żadnej chwili zawahania. Mogła udawać i mogła grać, bo w pewnym sensie przynosiło jej to satysfakcję, ale przez to coraz trudniej było jej przypomnieć sobie o tym, kim jest naprawdę.
OdpowiedzUsuńMężczyznę w wieku średnim poznała zupełnie przypadkiem, kiedy parę miesięcy temu dorabiała jako kelnerka w pobliskiej kawiarni. Od czasu do czasu wdała się w nim dyskusję, jeszcze rzadziej pozwalała sobie na pewne podteksty, aby zwrócić na siebie jego uwagę, aż w końcu dostrzegła błysk w jego oku, następnie gest, na który sobie pozwolił i który przekonał Julię o tym, że osiągnęła cel i może dążyć do następnego. Wiedziała, że mężczyzna, jak się sam nazywał, był artystą, ale Julia spoglądała na jego prace z pewnym znudzeniem. Były takie same, nudne, ale o dziwo zachwycały innych ludzi, którzy skłonni byli za to płacić. Nieco zazdrościła Artyście tego wzięcia. Urządził jej już jedną wystawę, właściwie pozwolił, aby dwa namalowane przez nią nietypowe portrety zawisły gdzieś między jego obrazami. Zgodziła się, choć z niechęcią, ale przez uzyskała stosowne wynagrodzenie. Portrety zostały kupione.
Tego styczniowego wieczora chodziła tam i z powrotem po galerii. Dzisiaj gościły w niej tylko malowane przez nią portrety, krajobrazy i nietypowe wytwory jej fantazji. Demon gwałcony przez niewiastę był chyba najlepszym, ale też dyskutującym z doktryną Kościoła, dziełem młodej kobiety. Julia była z niego dumna i czuła przyjemne dreszcze, kiedy na niego spoglądała. Kolekcja utrzymana była w ciemnych i zimnych barwach. W tle leciała wręcz relaksująca muzyka. Julia ubrana była w niedługą sukienkę i żakiet. Typowy, prosty strój, na który ledwo było ja stać. Rozpuściła włosy i zarzuciła je na jedno ramię.
— Zaprosiłem Catherine. Będzie zachwycona — oznajmił Artysta i przesunął dłonią po biodrze i pośladku młodej Włoszki. Julia uśmiechnęła i cofnęła, zauważając pierwszych gości. Musiała grać. Spełnioną nowicjuszkę, wdzięczną opiekunowi. Wiedzącą, co ją czeka, kiedy odniesie sukces.
Julia
Jason był kwintesencją niezależności od dobrych kilku lat. Nienawidził, gdy ktoś wydawał mu polecenia, gdy miał nad nim jakąkolwiek władzę. Czerpał przyjemność z tego, że jest panem własnego losu, że jak sobie pościeli, tak się wyśpi i tak dalej, i tak dalej. Dlatego Catherine nie mogła mieć nawet najmniejszego pojęcia o tym, jak wiele go kosztowało to, by pozwolić się związać i zdać się całkowicie na łaskę kobiety, którą w swojej głowie określał jako dominę. Chociaż był wystarczająco pewny siebie, by zdawać sobie sprawę z własnych zalet, nie sądził, by mógł zainteresować w erotycznym aspekcie kobietę taką, jak Catherine. Z tego też powodu czuł się po prostu spokojny.
OdpowiedzUsuńGdy pokojówka wprowadziła go do atelier, zobaczył wiele nowych rekwizytów, ogromne płótno, dostrzegł zniknięcie bluszczu, a przede wszystkim skupił swoje spojrzenie na skąpo ubranej Catherine. Wyglądała niesamowicie, to trzeba jej było przyznać; w takim stroju widział dużo, a to co było niewidoczne dla jego oczu nietrudno mu było sobie wyobrazić.
-Witaj - przywitał ją, starając się w jawny sposób nie śledzić spojrzeniem jej ciała. Wysłuchał tego, co miała mu do powiedzenia, spojrzał na drążek, który dla niego przygotowała, a w pewnym momencie nawet podszedł do niego, złapał, sprawdził pod wieloma tylko sobie znanymi kątami, po czym stwierdził, że jest odpowiedni.
Gdy kazała mu się rozebrać, mówiąc, że może skorzystać z łazienki, posłał jej znaczący uśmiech, który ni mniej, ni więcej miał oznaczać, że po co bawić się w chowanie po łazienkach, skoro już i tak widziała go nago. Ponownie rozebrał się na jej oczach, od czasu do czasu spoglądając w jej kierunku podczas zdejmowania kolejnych części garderoby. Gdy stanął przed nią, uśmiechnął się lekko, a jej pytanie sprawiło, że nieco uniósł brwi.
-Nie jestem spięty, spokojnie - odparł, patrząc na nią dłużej i bardziej przeciągle, niż kiedykolwiek wcześniej. - Nie mniej jednak, jeśli chcesz żebym miał erekcję, to możesz mi pomóc. Oczywiście możesz się nie zgodzić, ale gdybyś jednak chciała... - urwał, podchodząc do niej kilka kroków, tak że stanęli ze sobą właściwie na odległość wyciągniętej ręki. - Jeśli rozebrałabyś się i zgodziła usiąść przed płótnem nago... cóż, jestem przekonany, że moja erekcja wyglądałaby dokładnie tak, jak tego potrzebujesz - wyszeptał, nie mogąc powstrzymać lekkiego, jednak bardzo znaczącego uśmiechu.
Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że w tej sytuacji nie było zupełnie nic ekscytującego. Catherine okazywała swoje podekscytowanie nadmiernym i charakterystycznym dla niej ożywieniem, natomiast on... cóż, Jason w tej kwestii także był inny od reszty świata. Gdy on był podekscytowany, stawał się bardziej wyuzdany i bezpośredni, jak gdyby w tej jednej chwili nic nie mogło się spieprzyć.
Gdy wyobraził sobie nagą Catherine siedzącą przed płótnem i malującą go, gdy wisi pod sufitem skrępowany linami, był pewien, że rozbudziłoby to w nim nieugaszone podniecenie, które ona mogłaby malować tak długo, jak tylko by chciała.
Jason Lahane
Wolność dawała swobodę, a swoboda była najlepszym, co mógł człowiek mieć na własność. Właśnie dzięki tej swobodzie rozebrał się przed nią, pozwalał by na niego patrzyła, by przekraczali granice przyzwoitości, nawet się nie dotykając. Ten, kto twierdził, że najważniejszym zmysłem był dotyk, z pewnością nigdy nie doświadczył tego, co powstało między nimi. Sam wzrok wystarczał by czuli się tak, jak gdyby właśnie oddawali się największym, najbardziej wyszukanym i grzesznym rozkoszom jakie znał świat. A oni po prostu stali naprzeciwko siebie, patrzyli, rozmawiali. Ich głosy były odpowiednio wyważone, ani zbyt głośne, ani zbyt ciche, odpowiednio schrypnięte, nie za mocno, by nie ujawniać pokładu pragnienia, jakie się w nich rodziło.
OdpowiedzUsuńEkscytacja rodziła w nim odwagę. Odwagę do tego by mówić rzeczy, których normalnie by nie powiedział. Miał przed sobą słynną artystkę, dominę, kontrowersyjną kobietę, która twarda jak stal i odważna, nie obawiała się krytyki tego, co tworzyła. To był jej styl, część jej osobowości i upodobań, a skoro ludzie to kupowali, to znaczy, że miała dla kogo tworzyć. Właśnie ta kobieta patrzyła na niego stojąc w atelier własnej willi, on był nagi, właściwie pewnie nawet jej nie interesował w aspekcie innym niż ten, który w pierwszej mierze powinien zaprzątać ich myśli. Była skupiona, pewna siebie, a ponad wszystko pociągająca. Gdy wypowiedział odważnie swoją prośbę połączoną z życzeniem, dostrzegł cień zaskoczenia, a to nie mogło pozostać bez echa - poczuł się bardzo zadowolony. Mimo wielu drzemiących w niej kontrowersji, mnożył sobie w głowie logiczne wątpliwości, czy to zrobi, lecz jednak zrobiła. Stanęła przed nim nago, pozwalając mu się obejrzeć, a on, powolnym, czujnym spojrzeniem przejechał najpierw po jej szyi i kościach obojczyków, następnie po wąskich ramionach. Zszedł na piersi - ładne, niezbyt duże, takie jakie lubił - przyjrzał się pobudzonym sutkom z różowymi czubeczkami, następnie zlustrował jej brzuch - płaski, jednak nie całkiem, z kilkoma bliznami po rozstępach, które można było zauważyć, lecz nie psuły efektu. Poniżej popatrzył na linię jej bioder, nie całkiem wydepilowaną kobiecość i nogi tak zgrabne, że niejedna dwudziestolatka mogłaby jej takich pozazdrościć. Skóra jej ciała nie była sama w sobie dziewiczo gładka i niewinna, nie wyglądała też tak, jak gdyby dopiero co zeszła z wybiegu w Mediolanie. Nie była idealna, jednak nikt nie był. A najlepsze w tym wszystkim było to, że dobrze się ze sobą czuła, mimo świadomości o pewnych niedoskonałościach. Była pociągająca, jej ciało wyglądało zachęcająco, wzrok rozpalał w nim ten ogień, o który mu chodziło, gdy prosił, by się rozebrała. Potrafił sobie wyobrazić jak ją dotyka, jak bada każdą wypukłość i wgłębienie jej ciała, jak poznaje ją za pomocą dotyku, a nie tylko wzroku. A te wyobrażenia wydały mu się tak bardzo przyjemne.
-Jestem bardzo zadowolony - odpowiedział powoli, przeciągle, raz jeszcze patrząc na nią od góry do dołu. - Możemy zaczynać - dodał, spoglądając jej w oczy.
Przeszedł do miejsca, w którym wisiał drążek i złapał za niego, wiedząc, że nadszedł ten moment, kiedy Catherine miała go zakuć w te pozornie bezbolesne kajdany.
Jason Lahane
Związany. Zawieszony. Zniewolony.
OdpowiedzUsuńTe trzy słowa kotłowały mu się w głowie, gdy podciągała go do góry, a on właściwie nie miał możliwości, by się poruszyć. Obserwował ją, kiedy siadała do płótna, kiedy brała ołówek do ręki i co jakiś czas patrzyła na pewne fragmenty jego ciała, by je naszkicować. Minuty mijały powoli, mięśnie stopniowo zaczynały palić, kości buntowały się tym niecodziennym bezruchem, jednak milczał. Milczał i starał się całą swoją uwagę poświęcać Catherine. W jej pasji było coś więcej, każdy jej ruch był zaplanowany, był pewien, że wszystkie wykonane oddechy także. Nie pozwoliła mu ujrzeć jej oczu przez dłuższą chwilę, bo tylko zerkała na niego i malowała.
Był pewien, że kwadrans minął, ręce bolały go bardziej, niż mógłby przypuszczać, ale zaciskał zęby i sycił się tym, co mógł w tej cholernie niewygodnej pozycji. Catherine była do tego stworzona. Sztuka nadawała jej nowych barw, rzucała na nią inne światło, pozwalała mu poznać jej osobę od zupełnie innej strony. Jej ręce pracowały powoli, uważnie. Skupienie dyktowało każdy jej ruch. Nic nie było przypadkowe, niezaplanowane. Wiedziała co robi. Wiedziała jaki efekt chce uzyskać. Wiedziała ile ma jeszcze do zrobienia. A on ponad wszystko wiedział, że musi wytrzymać.
Przerwanie jej, byłoby porównywalne z zniszczeniem najpiękniejszego dzieła ludzkich rąk. Catherine tworzyła sztukę. W tamtej chwili ona sama była sztuką. Gdy to wszystko już się działo, gdy czuł ból każdego mięśnia w swoim ciele, gdy patrzył na maleńkie plami farby znaczące jej ciało, odnalazł odpowiedź dlaczego w ogóle się na to zdecydował. Z początku to były tylko pieniądze, tylko chęć dodatkowego zarobku. Całość jednak ewoluowała, zamieniając się w pragnienie przeżycia czegoś niezwykłego, wysublimowanego, oderwanego od codzienności. Czegoś, co było niemal boskie, niemal nieziemskie. Cokolwiek miało się dalej wydarzyć, on wiedział, że kiedy stąd wyjdzie, już nigdy nie będzie tym samym człowiekiem.
Wiedział kiedy skończyła. Koniec jej pracy był spojrzeniem, długim, magnetycznym, spalającym go od środka. Wstała, podeszła do niego. Patrzyła, a on patrzył na nią. Dostrzegała w nim coś, czego on sam w sobie nigdy by nie zobaczył. Nie czuł się z tego powodu zawstydzony. W jakiś niesamowity sposób pragnął jej spojrzeń, czując pożądanie odbierające mu rozum.
Jej słowa docierały do najdalszych zakamarków jego osobowości, a gdy usta tej niesamowitej kobiety dotknęły go w jednym, maleńkim miejscu ciała, wszystko się w nim napięło. Była dominą, która z dziecinną łatwością umiała podporządkować sobie kogo tylko chciała.
Gdy go wreszcie opuściła i uwolniła z więzów jakie tak długo krępowały go całego, zgodnie z jej poleceniem powoli opuścił ręce, czując palący ból w obu ramionach. Zacisnął zęby i kilkakrotnie wykonał koliste ruchy barkami, czując jak ten ból promieniuje mu na całe plecy i klatkę piersiową. Nie było to jednak nic, czego nie potrafiłby wytrzymać. Miał pewność, że było warto.
-Wyszło tak, jak sobie to wyobrażałaś? - spytał, patrząc wreszcie na Catherine.
Jego wzrok był pociemniały, mroczny, pełen tej szczególnej głębi, która zawsze oznaczała trawiące go z każdej strony, przeogromne pożądanie. Pewnym było, że nie musiała się martwić o jego erekcję. Zrobiła wszystko, by wyglądał dokładnie tak, jak chciała. Miał tylko nadzieję, że była zadowolona.
Jason Lahane
Jason nie znał się na sztuce. Nie znał tych pokrętnych, skomplikowanych technik nakładania farby, mieszania ich ze sobą, rozświetlania i przyciemniania oraz nie wiadomo jeszcze czego. Dla niego sztuka to był jakiś tam obraz, jakaś tam rzeźba. Nic więcej.
OdpowiedzUsuńTak było przynajmniej do tego dnia, gdy sam nie brał czynnego udziału w tworzeniu sztuki, gdy nie odczuł na swoim ciele jak trudne i bolesne mogło to być. Jego spojrzenie się zmieniło, postrzeganie artystów i ich dzieł uległo znaczącej poprawie i przegrupowaniu. I nie był tylko zwykły obraz z nagim facetem, Catherine nie była jedną z wielu szurniętych artystek, a jej pomysły nie były zwyczajnie i płytko kontrowersyjne. Za tym kryło się coś więcej. Coś głębszego, bardziej skomplikowanego - była to niepowtarzalna sieć, którą tylko ona rozumiała.
Wobec tego wszystkiego jak mógłby być tak bezczelny, by bez pytania podejść do płótna i sprawdzać co udało jej się stworzyć. Nie miał prawa naruszać jej prywatnej przestrzeni między miejscem, w którym siedziała, a tworzącym się obrazem. Co z tego, że on miał w jakimś stopniu na nim widnieć? To nie miało znaczenia, bo na czas, gdy on wisiał pod sufitem, był jej własnością. Zaczął zdawać sobie z tego sprawę. Na tym to właśnie polegało.
Ramiona bolały, a na samą myśl o tym, że przez kilka kolejnych dni miał tak jeszcze wisieć i to o wiele dłużej niż tego dnia, wszystkie mięśnie protestowały. W propozycji Catherine nie dostrzegł żadnej dwuznaczności, nawet jeśli ona gdzieś tam była, mocno zawoalowana. Jeśli jej dłonie z taką precyzją potrafiły operować pędzlami, to co mogły robić, masując jego ramiona.
-Jeśli tylko byś mogła, to nie ukrywam, że będę wdzięczny - odpowiedział, a następnie usiadł na brzegu kanapy, zostawiając za sobą dość miejsca, by mogła się tam wcisnąć. - Jutro mam być tutaj o tej samej porze? - spytał, patrząc na nią inaczej niż wcześniej.
W szarości jego tęczówek wirowało coś mrocznego i tajemniczego. W jej obecności nie czuł się tym samym człowiekiem, którym był każdego innego, normalnego dnia. Pozwolił kilka lat starszej od siebie kobiecie na to by go związała, namalowała, by oglądała go z każdej strony. To mogło być tylko profesjonalną pracą nad kolejnym aktem sławnej artystki, ale nie było. Cały profesjonalizm balansował na zdradliwej krawędzi pożądania, które otaczało ich ze wszystkich stron, walcząc o to, by dojść do głosu.
Chciał powiedzieć wiele rzeczy, podzielić się z nią spostrzeżeniami na temat całego zajścia, jednak zorientował się już, że Catherine wielu słów po prostu nie tolerowała, a on nie chciał wypuścić z rąk jej dobrego humoru, bo o wiele bardziej podobał mu się jej uśmiech, niż wyraz twarzy kobiety dominującej, która przez swe żelazne zasady nie dopuszczała do głosu żadnych nowości.
Jason Lahane
Julia nie przespała się z Artystą. Nigdy. Nie zmuszał jej, czasami tylko coś napomykał o tym, że dziewczyna mu się odpłaci, kiedy tylko się wybije – rzecz jasna, Trevisano myślała o pieniądzach lub dobrym słowie, tylko czasami miała wrażenie, że Artyście może chodzić o coś innego. Nie, żeby była jakoś bardzo niewinna i niedoświadczona – swoje za uszami miała i potrafiła to wykorzystać. Oczywiście, że sypiała też ze starszymi mężczyznami, z młodszymi chłopcami od siebie, pozwoliła sobie na pocałunki z dziewczyną, ale nic poza tym – uczyła się dopiero sztuki, którą inni nazywali zboczeniem. Niektóre z jej obrazów jasno świadczyły o pragnieniach Julii, o uwolnieniu demonów, które w niej czuwały. Miała wrażenie, że lubiła brutalność w tych kwestiach, o ile nie była ona wymuszona. Patrząc na Artystę nie czuła podniecenia, ba, nie czuła żadnego dreszczyku, który mógłby świadczyć o tym, że byłoby jej dobrze.
OdpowiedzUsuńSłyszała o Catherine wiele, nie tylko od samego Artysty, który zachwalał kobietę, ale i od innych uwikłanych w to towarzystwo. Fakt, sama Julia nie była bogata, nie żyła w przepychu, chociaż mogłaby, gdyby podążała za ambicjami i wskazówkami rodziców, którzy pewien majątek posiadali. Ale ona poszukiwała szczęścia i nieszczęścia, przygód i spokoju, goniła za nieuchwytnym i łapała to, co mogła złapać.
Spojrzała na kobietę, która zdała jej się wyniosła, kiedy słuchała Artysty, sama Julia nie miała już siły go przekonywać, jak naprawdę ma na imię. Uniosła kąciki ust w lekko pobłażliwym uśmiechu, kiedy słuchała słów nieznajomej. Odgarnęła wtedy włosy na drugie ramię, przyglądając jej się krótko spod przymrużonych powiek. Parsknęła śmiechem na wzmiankę o przedupczeniu, pokręciła głową i ot, tak zareagowała na przybycie kobiety. Oddaliła się w tym samym czasie co ona, unikając niemal do końca wystawy Artysty. Włóczyła się tam i z powrotem, bez większego sensu zagadując tych, którzy zdawali się zainteresowani jej pracami. Szału nie było. Po kilku godzinach, kiedy ostatni z odwiedzających opuścił wraz z Artystą lokal, aby sobie zapalić i poplotkować, Julia zaczęła ściągnąć zamalowane płótna ze ścian. Nie było ich dużo, ale musiała już zrobić miejsce na kolejną, pewnie lepszą wystawę.
Zatrzymała się przy obrazie z demonem i dziewicą. Skrzyżowała ręce przy piersi i milczała, przyglądając się temu, co stworzyła. Nie podobała jej się ingerencja Artysty w jej prace. Musiała dodać do każdego obrazu więcej czerwieni, musiała poprawiać kreski i cienie, aby on był zadowolony. Musiała zgadzać się też na to, że jego ręka lądowała czasami na jej pośladkach lub między jej nogami i musiała udawać, że nie dostrzega wybrzuszenia w spodniach.
Złapała płótno z obu stron, ale zdjęcie obrazu sprawiało jej problem. Był powieszony nieco wyżej niż wszystkie pozostałe.
Julia
[Jak najbardziej! :) Postaram się zacząć w najbliższym czasie]
OdpowiedzUsuńOlivier
Gdy jej dłonie, tak sprawne i rozkoszne masowały jego obolałe ramiona, przynosząc mu niewysłowioną ulgę, on zastanawiał się właśnie nad tym jak wróci do rzeczywistości, kiedy za krótszą lub dłuższą chwilę opuści jej willę. Ostatnim razem się w niej dusił, odczuwał silne pragnienie ucieczki z tego miejsca i od tej dominującej kobiety. Potrzebował całego tygodnia na ochłonięcie i jednocześnie wchłonięcie tej niebywałej energii jaką przekazała mu podczas ich pierwszego spotkania. Wiele się zmieniło, bo teraz chciał zostać w tym wyzwolonym, bezpruderyjnym świecie, gdzie on i ona byli dla siebie jedynym towarzystwem i z radością to przyjmowali.
OdpowiedzUsuńPodsycała spalający go ogień każdym otarciem sutka, każdym dotykiem i muśnięciem. Była w tym doskonała, a on ponownie przekonał się, że każdy ruch był zaplanowany, a ona niczego nie pozostawiała przypadkowi. Miała wszystko zaplanowane do ostatniej sekundy.
Gdy w tak normalny sposób po prostu przytuliła się do jego pleców, on przejechał dłonią po jej przedramieniu, uśmiechając się pod nosem na słowo "dziękuję". Czyżby nie to spodziewał się usłyszeć, właśnie w takim momencie, wyszeptane do ucha?
-Nie masz za co dziękować, Catherine - odpowiedział, przenosząc dłonie na jej uda i wodząc nimi tak, jak gdyby ten drobny ruch był czynnikiem jego szczęścia. - Popełniłaś spory błąd, wiesz? Wybierając mnie, popełniłaś błąd. Chcesz wiedzieć co mam na myśli? - Pytanie retoryczne. Nie czekał na odpowiedź. - Jak do tej pory malowałaś dzieciaki, które pragnęły zaznać odrobiny perwersyjnego erotyzmu przy twoim boku. Malowałaś młodych chłopców, będąc całkiem bezpieczna, bo oni zamiast obserwować ciebie, skupiali się, by nie wytrysnąć przedwcześnie na twoich oczach. Ja ten etap już mam dawno za sobą. Gdy ty malowałaś, ja cię poznawałem, Catherine. Otworzyłaś się przede mną bardziej, niż zapewne zamierzałaś. Znosiłem ten ból, bo nie chciałem niczego przedwcześnie przerywać. Mam dwadzieścia cztery lata i wiem już dość, by zobaczyć w tobie więcej niż inni. Jesteśmy ulepieni z tej samej gliny: tak samo popierdoleni, spragnieni wszystkiego co niecodzienne i niemoralne, zbyt wolni, by ktoś mógł nas zniewolić. Jesteś kobietą absolutnie niesamowitą. Mieszkasz sama w tej ogromnej willi, zapraszasz tutaj młodych ludzi, dajesz im nadzieję na siebie, wprowadzasz do świata perwersji, oni tracą dla ciebie głowę, a ty ich porzucasz, bo nikt nie może cię mieć. A chociaż potencjalnie ja jestem jednym z tych wszystkich nieszczęśników, to czuję się absolutnie zafascynowany twoją osobą, Catherine - powiedział cicho, patrząc w przestrzeń, ale zwracając się tylko do niej, do jej osobowości - tej, którą nieświadomie przed nim odkryła. - Liczę się z tym, że zaraz znów obudzi się w tobie domina, która wywali mnie na zbity pysk i powie, że mam jej się nigdy więcej nie pokazywać na oczy. Nie wpłynę na twoją decyzję, nie zmienię jej. Wiem tylko jedno: nie da się o tobie zapomnieć. Stworzyłaś coś, co warto przeżyć, nawet za najwyższą cenę - dodał, zanim miałaby szansę wybuchnąć swoim gniewem.
Odkrył przed nią wszystko to, co zauważył. Jeśli chciała zachować swoją prywatność, powinna na jego miejsce zaprosić niedoświadczonego dzieciaka. On był za stary na to, by nie poznać kogoś, kto był do niego tak podobny.
-Swój zawsze pozna swego - podsumował jeszcze, jak gdyby usprawiedliwiał wszystko to, co powiedział. Uznał, że oto nastąpił koniec jego przygody z niesamowitą Cathrine.
Jason Lahane
Praca w firmie ochroniarskiej bywała bardzo stresująca. Ilekroć przyzwyczaił się do jednego miejsca, poznał jego zakątki, zostawał przeniesiony gdzieś indziej. Tak było i tym razem; gdy dostał propozycję stałej pracy u jakiejś arystokratki, nie wahał się długo, ponieważ zarobki były… wysokie. Znacznie wyższe niż te, do których zdążył się przyzwyczaić. Wiedział, że jego czas spędzony z Felicity ograniczy się do minimum, a raczej do oglądania jej, gdy śpi, ale musiał zarobić pieniądze, by miała lepszy start w przyszłości od niego.
OdpowiedzUsuńLudzie, z którymi pracował, zazwyczaj nie należeli do miłych. Wręcz przeciwnie; miał wrażenie, że szukają pretekstu, by pozbawić go pracy. Dlatego do każdego podchodził z ogromnym dystansem. Odpowiadał lakonicznie, by się nie narazić. W końcu ta praca była dla niego ważna, a już raz stracił pracę jako ochroniarz za chwilę nieuwagi. Nie chciał tego powtórzyć.
Pierwszy dzień w nowej pracy zawsze był dla niego stresujący. Nie znał terenu, nie wiedział, czego ma się spodziewać. Na szczęście, gdy dotarł na miejsce okazało się, że prócz niego pracuje tam jeszcze 9 innych ochroniarzy, a więc bardzo szybko pozbył się zdenerwowania.
Stał przy szklanym tarasie wartym prawdopodobnie więcej niż jego roczna wypłata. Stanął przy drzwiach, ale bardzo szybko zdał sobie sprawę, że nie wytrzyma takiej bierności dłużej niż dziesięć minut. Postanowił przemieścić się gdzieś indziej; niestety, nie wyszło mu to na dobre. Uderzył nogą wielki posąg kota, który rozbił się w drobny mak, robiąc przy tym niezły huk. Serce zaczęło mu bić w bardzo szybkim tempie. Ostała się jedynie głowa kota, którą wziął w ręce i obdarzył rozpaczliwym spojrzeniem, tak jakby liczył, że to wszystko okaże się snem, lub posażek zmaterializuje się do pierwotnej formy. Niestety, żadna z tych rzeczy się nie wydarzyła. Za to ujrzał nad sobą… swoją szefową. Tymczasową.
- Ja… Ja naprawdę nie chciałem. To samo… Ja nie wiem… - zaczął się niemalże jąkać. Zabawne, że taki postawny, dorosły facet, nagle nie potrafił się nawet wysłowić. – nie mów mojemu szefowi. Błagam. – dodał już spokojniejszym tonem, ale dalej dało się wyczuć nerwowość w jego tonie. Zwrócił się do niej na ty!
Oczywiście, z racji samej różnicy wieku rozumiało się to, że glina z jakiej ulepiona została Catherine była formowana dłużej, niż glina Jasona. Ona potrafiła być bezwzględna, miała swoje zasady, których nigdy nie łamała, obierała te drogi, w które inni bali się zapuszczać. Była zbyt doświadczona w tym wszystkim, by Jason mógł ją czymś zaskoczyć. Udało mu się to raz - gdy zechciał, by się przed nim rozebrała - i pewnym było, że więcej razy to nie nastąpi.
OdpowiedzUsuńZbyła jego słowa milczeniem, ale byłby głupcem, jeśli poczułby się urażony. Taka była. Zostało im trzynaście dni pracy nad obrazem. Musiał zapamiętać kilka fundamentalnych zasad, by oboje byli w stanie to przetrwać. A później? Cóż, był pewien, że z ciekawości będzie chciał obejrzeć co wyszło spod jej rąk i jak bardzo to co przedstawiła miało poparcie w rzeczywistości. Nie sądził jednak, by później mieli się jeszcze ze sobą kontaktować. Byli podobni, lecz nie identyczni.
Gdy wstała, mówiąc, że jest głodna, a następnie otwarła drzwi, stając w nich i oglądając się ze znaczącym wyrazem twarzy na niego, natychmiast zrozumiał co miała zamiar zrobić. Próbowała po raz kolejny go sprawdzić, przekonać się czy będzie w stanie przestąpić jeszcze jeden krok u jej boku.
-Wiem co masz na myśli, ale nie licz na to - odpowiedział swobodnie, mierząc raz jeszcze spojrzeniem całe jej nagie ciało. - Nie chcę by pokojówka padła na zawał. Chociaż w sumie z drugiej strony personel jest do tego przyzwyczajony - stwierdził, rzucając jej wyzywające spojrzenie.
Nie był pierwszy i nie ostatni. Zdawał sobie z tego sprawę. Owszem, mógłby wyjść nago z atelier i miałby to gdzieś ile osób go widzi. Nie mniej jednak próbował wyznaczyć pewną granicę: nie umawiali się na to, że będzie go sprawdzać raz za razem na różnych płaszczyznach. Nie miał zamiaru całkowicie dać jej się zmanipulować i usilnie coś udowadniać. Wiedział swoje.
Jason Lahane
[Ciekawe czy Catherine też by go lubiła, gdyby zaczął go wypowiadać na głos. ;D]
OdpowiedzUsuńUbrał się, bo taka opcja zdecydowanie bardziej mu się podobała. Gdy znów miał na sobie ubrania, poczuł się o wiele lepiej i wówczas bez sprzeciwu wyszedł z atelier w jej obecności, idąc za nią tam, gdzie chciała.
Jeśli ich współpraca miała potoczyć się pomyślnie, Catherine powinna dostrzec to, że miał swoje zdanie na każdy temat i nie brał pod uwagę tego, by poza momentami, w których go wiązała i podwieszała pod sufitem na potrzeby sztuki, miał być jej posłuszny. Stanowili dość paradoksalny paring, jeśli tak można by ich określić. Ona nie miała pojęcia o tym, że był dość niezależną osobowością, a on nie sądził, by mogła chcieć go bliżej poznać. Właściwie to powinien od razu po zakończeniu dzisiejszej sesji malowania ubrać się i wyjść, a nie jadać z nią obiadki i pozwalać się masować.
-Mam wrażenie, że tracimy profesjonalne podejście - stwierdził, wypowiadając na głos swoje myśli i spodziewając się, że zaraz niebo spadnie mu na głowę.
Przez ten krótki czas, jaki z nią spędził, wiele razy zauważył zmiany w jej nastroju, ale zrzucił to na artystyczną duszę, co z kolei ponownie było bardzo staromodnym podejściem do osób jej pokroju. Stereotypy dotyczyły każdego. Ona pewnie też oceniała go przez pryzmat jakiegoś stereotypu, chociaż miała na tyle kultury, by nie mówić tego na głos.
Jason Lahane
[Ale chała mi teraz wyszła. Przepraszam.]
[O matko, ona jest tak pełna najróżniejszych emocji, że Jason się za cholerę w tym nie połapie. xd]
OdpowiedzUsuńCzy brakowało mu profesjonalizmu? W pierwszej chwili chciał stanowczo odpowiedzieć, że tak. Zaraz jednak przypomniał sobie swoje podniecenie, gdy ujrzał ją nago, potrafił ze stuprocentową dokładnością odtworzyć w myślach ten drobny pocałunek poniżej pasa, jej dotyk na ramionach, twarde sutki, które o kilka razy za dużo otarły się o jego plecy. Gdyby byli profesjonalni, do niczego takiego by nie doszło. Czy żałował? No cóż, nie całkiem tak by to określił.
Spojrzał na nią, gdy szli przez korytarz i popatrzył jej w oczy przeciągle, przełykając ślinę. Wiedział co próbowała zrobić i chociaż nie wiadomo jak bardzo by go nie kusiła, nie mógł się jej poddać.
-Wiem co próbujesz zrobić, Catherine. Nie mam osiemnastu lat. Nie dam ci się zniewolić - wyszeptał niskim głosem, dzięki czemu bez trudu mogła poznać jak ciężko było mu to wypowiedzieć.
Była warta tego, by porzucić wszystkie swoje postanowienia i po prostu popłynąć z nią na fali nieziemskiej rozkoszy. Tylko co byłoby później? Dołączyłaby go do kolekcji modeli, którzy dali jej się oczarować i uzależnić, a w następstwie skończyła by obraz, zapłaciła mu i podziękowała. Koniec. Na jego miejsce przyszliby kolejni, z którymi działałaby dokładnie tak samo, a cała atmosfera jaka między nimi powstała, uleciałaby w zapomnienie. Nie chciał być jednym z wielu naiwnych, jakich okręciła sobie wokół palca.
Była uzależnieniem i zdawała sobie z tego sprawę. Mogła okręcić sobie faceta wokół palca i starała się to zrobić. Ostatecznie cała atmosfera była jedną z wielu jakich już doświadczyła, a Jason był jednym z wielu, jacy jej pozowali i na których patrzyła w ten niesamowicie seksowny sposób. Nie mógł się temu poddać. To nie było w jego stylu. To on zawsze porzucał. Nigdy nie był porzucony.
Cała atmosfera otaczała go gęstą mgłą do tego stopnia, że tracił widoczność i kontakt z tym co prawdziwe i rzeczywiste, a nie wyimaginowane i chwilowe. Zatrzymał się raptownie, rozumiejąc, że ponownie przytłacza go to duszące uczucie, co za pierwszym razem. A to był znak, że trzeba się ewakuować.
-Wiesz co, ja jednak ponownie muszę podziękować za obiad. Na mnie już czas. Zobaczymy się jutro. Stawię się rano o tej samej porze.
I tyle. Odwrócił się i odszedł, bo trzeba było być profesjonalnym.
Następnego dnia, zgodnie z umową znów pojawił się w tej wielkiej, bogatej willi. Szedł za pokojówką do atelier i miał bardzo uzasadnione wrażenie, że patrzy na niego w nietypowy sposób i uśmiecha się pod nosem, jak gdyby wiedziała dokładnie co robi on i jej pracodawczyni. Dla zwykłej pokojówki to było coś zdecydowanie niewłaściwego. Chociaż, z drugiej strony, z pewnością już się do tego przyzwyczaili.
Zostawiła go pod drzwiami atelier, a on zapukał i wszedł do środka, mówiąc:
-Dzień dobry, Catherine.
Tyle. Profesjonalizm.
[Jason ma się bać? xD]
Jason Lahane
[Dziękuję! Twoja pani też całkiem sympatyczna :D]
OdpowiedzUsuńJej zimny ton sprawił, że zimny dreszcz przeszedł mu po całym ciele. Wyglądało na to, że zostanie pozbawiony nie tylko pracy, ale również godności. Spojrzał na roztrzaskaną porcelanę. Chętnie oddałby jej za to pieniądze, ale chyba musiałby sprzedać całe mieszkanie. Był więc w sytuacji bez wyjścia. W zasadzie, to już w głowie prowadził rozliczenia… Jeśli straci pracę, to sprzeda telewizor i będzie miał z czego zapłacić rachunki!
Przełknął ślinę.
- Martwi, ale to tylko głupi k… - zbyt późno zdał sobie sprawę, że powiedział za wiele. Zawsze w stresujących sytuacjach plótł, co mu ślina na język przyniosła. Teraz był już przekreślony. Ta kobieta wyglądała na kogoś, kto ma wpływy w mieście. To nie rokowało dobrze. To rokowało fatalnie. – Gdybym nie miał trzyletniej córki na utrzymaniu, już dawno sam bym się zwolnił. Ale niestety, muszę usługiwać tym, którzy bardziej cenią porcelanowe koty od ludzi. – odparł ostrym tonem, co raczej rzadko mu się zdarzało. Tak naprawdę, kobieta była tylko obiektem do wyładowania negatywnych emocji, które ciążyły mu na sercu od bardzo dawna.
Julii zawsze powtarzali, że miała talent. Czy to rodzice, czy nauczyciele, czy zazdrosne koleżanki, czy próbujący się z nią umówić koledzy, czy nawet Artysta. Ale nie Catherine. Catherine nie potrafiła tego zrobić, bo była prawdziwą artystką, miała wymagania i rozumiała sztukę lepiej niż ta banda wymieniona wcześniej. Trevisano to rozumiała, wiedziała to i miała pewność, że tak będzie dla niej lepiej, kiedy pojawi się ktoś, kto nie pogłaszcze po główce i nie ukryje przed nią tego, że mogło być lepiej.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się nikle, kiedy Cat pomogła jej ściągnąć nieszczęsny, perwersyjny obraz. Niektórzy byli wzburzeni, inni zachwyceni, ale też nikt nie powiedział, że jest to dzieło, które przejdzie do historii. Być może historia miała obejść się bez Julii Trevisano, ale też dziewczyna na razie nie chciała, aby było o niej głośno.
Spojrzała na obraz, a właściwie obrazek, który przyniosła ze sobą kobieta. Przestała się uśmiechać, słysząc jej słowa. Potakiwała głową i uciekała spojrzeniem, najczęściej w kierunku drzwi wejściowych, w których w każdej chwili mógł pojawić się Artysta.
— Praca konkursowa. Wcale nie chciałam brać udziału w tym konkursie — wyznała całkiem szczerze. — Namalowałam to szybko, byle jak, nie zwracając na to wszystko uwagi, bez namysłu kontroli i czyichś uwag — dodała, podchodząc do ostatniego obrazu, który wisiał na białej ścianie. —Czasami nie ma się wyboru, ale jest to lepsze niż wybory ograniczane przez innych ludzi — mruknęła znacznie ciszej, mając nadzieję, że Cat nie tyle, co ją usłyszy, ale i zrozumie.
Ściągnęła ostatnie płótno, oparła je przodem do ściany i usiadła po turecku na podłodze, poprawiając materiał sukienki. Nieważne, że podwinęła się zbyt wysoko. Musiała czekać na Artystę, razem mieli wynieść prace do magazynu, skąd jutro Artysta miał je zabrać do siebie. Ona ich nie chciała, ona była tylko autorką.
Catherine była najbardziej popieprzoną kobietą, jaką kiedykolwiek poznał. Do takiego wniosku doszedł wieczorem, w swoim mieszkaniu, kiedy myślał o pierwszym dniu współpracy z nią. Co z tego, że była tak cholernie pociągająca? Co z tego, że potrafiła doprowadzić go do stanu tak obezwładniającego podniecenia? Co z tego, do cholery? Nie był przecież zdesperowanym osiemnastolatkiem, który będzie skamlał u jej stóp i prosił, by zabrała go do swojej sypialni. Mogła mieć każdego, wobec tego jego nie musiała mieć.
OdpowiedzUsuńGdy wszedł do atelier i zobaczył dwa wiadra z wodą, nie poczuł się zdziwiony. W końcu już wcześniej mu wspominała, że ma taki plan, bo chce uwydatnić "szczegóły". Potencjalnie nie było w tym nic przerażającego, lecz gdy dodała, że woda jest lodowata, że trzymała ją na zewnątrz i dodatkowo dorzuciła kostki lodu... cóż, to już nie było zbyt przyjemne, ale przytaknął głową, postępując jak profesjonalista. Właśnie tak miał zamiar się zachowywać.
Gdy zamilkła, wyjaśniając mu wszystko, zrozumiał, że ma się rozebrać, co też uczynił, po raz kolejny pozbywając się garderoby na jej oczach. To już powoli zaczynało być całkiem normalne i naprawdę w ogóle nie dziwne. Spojrzał na nią i po raz pierwszy, od momentu kiedy przybył do niej tego dnia, pozwolił sobie się jej przyjrzeć. Znów miała na sobie tą skąpą koszulkę, ale to dostrzegł od wejścia. Wszystko zdawało się wyglądać tak samo jak wcześniej (świadomość, że nie ma pod spodem majtek odbiła się na jego penisie), a gdy zauważył wyraźnie zarysowane, sterczące sutki pod cienkim materiałem, zrozumiał, że tego dnia nie założyła także stanika. To wystarczyło, by zaprezentował się jej tak, jak chciała go mieć.
-Czyń honory - powiedział, wskazując ruchem głowy na dwa wiadra z wodą.
Naprawdę nie uśmiechało mu się znosić tego okropnego chłodu, zwłaszcza, że na zewnątrz też było okropnie. Nie mniej jednak umowa była umową, a on miał to do siebie, że umowy chciał dotrzymywać, dlatego zacisnął zęby i przygotował się na krzyk każdej komórki swojego ciała w proteście na lodowatą kurtynę wodną.
Jason Lahane
[Jeszcze trochę będę, a w razie czego napiszę Ci, że idę spać. ;)]
OdpowiedzUsuńCóż, wiadro lodowatej wody na głowę nie było najprzyjemniejszym uczuciem jakiego doświadczył w życiu, nie mniej jednak zniósł to cierpliwie, ciesząc się w duchu, kiedy skończyła. Przejechał dłonią po mokrych włosach, unosząc je i starał się ignorować nieprzyjemne dreszcze chłodu, które obsypały całe jego ciało.
Spojrzał na Catherine i zdał sobie sprawę, że ona także była mokra. A kiedy była mokra, wyglądała niesamowicie seksownie. Wilgotny materiał oblepił jej ciało i stał się na tyle przezroczysty, by mógł widzieć jej piersi, pobudzone sutki, brzuch i kobiecość. Znów to robiła. Znów próbowała pociągnąć go w tą mroczną, pełną pożądania głębinę, gdzie niewątpliwie Jason chciałby się znaleźć, nie mniej jednak nie mógł sobie na to pozwolić. Nie miał zamiaru być jednorazową zabaweczką pani artystki.
-Nie szkodzi. Myślę, że mogłoby być jeszcze gorzej - stwierdził, po czym odsunął się od niej bez zbędnego i ociągania, złapał za drążek i okazał jej swoją gotowość do ponownego zawiśnięcia pod sufitem.
Ponownie jego mięśnie zostały wystawione na próbę. Tępy ból po wczorajszym, dziewiczym wiszeniu na drążku nadal był odczuwalny, dlatego dzisiaj nieprzyjemne, dręczące odczucie dopadło go nieco szybciej. Nie dość, że krępowały go liny i było mu zimno, to jeszcze walczył z bólem w rękach. Nie mniej jednak czego się nie robiło dla sztuki, prawda?
Tak jak poprzedniego dnia, wpatrzył się w Catherine. Znów wyglądała cholernie pociągająco, jej skupienie było bardzo podniecające, a każdy ruch dłoni odpowiednio zaplanowany. Wiedział, że dopóki będzie w stanie znieść wszystkie okropne odczucia, nie przerwie jej pracy z powodu którejś słabości. Im więcej będzie wytrzymywał, tym szybciej Catherine skończy obraz. A jeśli ona skończy obraz, skończą się też ich spotkania i wodzenie go na pokuszenie za każdym razem, gdy jego oczy spotykały się z jej oczami. Miał swoje zasady, podobnie jak ona, to fakt. Jednak był facetem, a do tego nie trzeba nic więcej dodawać.
Jason Lahane
[Przepraszam za jakoś. Ponownie.]
Nie powinna brać do siebie tego co mówił, czy jak się zachowywał. Był tylko jednostką wśród setek, jeśli nie tysięcy ludzi, którzy podziwiali zarówno piękno jej obrazów, jak i piękno samej autorki. Zresztą dla niego też była piękna i szalenie pociągająca, jednakże postanowił zachować między nimi dystans z jasnych pobudek, które miał w zamiarze jej wyjaśnić, jeśli tylko pojawiłaby się ku temu okazja.
OdpowiedzUsuńJuż drugi raz udało mu się wytrzymać tyle, ile potrzebowała Catherine, by namalować to, co sobie zaplanowała. Następnie przyjął z wyraźną wdzięcznością jej pomoc w opuszczeniu bolesnych ramion, po czym tak samo jak poprzedniego dnia, wykonał kilka kolistych ruchów barkami, próbując się rozruszać. Przyjął rwący ból z stoickim spokojem, niczego po sobie nie pokazując.
Gdy wyręczyła mu szlafrok i ręcznik, odebrał to od niej, dziękując. Tym razem postanowił skorzystać z łazienki. Wszedł do ogromnego, nowocześnie urządzonego pomieszczenia, stanął przed lustrem, osuszył włosy, a później wytarł całe ciało miękkim, przyjemnym w dotyku ręcznikiem. Ubrał przygotowany dla niego szlafrok, spoglądając na siebie krótko, a kiedy uznał, że wysuszył włosy dostatecznie, by móc wyjść na zewnątrz, opuścił łazienkę.
Zobaczył zamyśloną Catherine, która siedziała na kanapie, patrząc w jakimś tylko sobie znanym kierunku. Usiadł obok niej i przez moment milczał, dając jej czas na dokończenie myśli, po czym zaryzykował i się odezwał:
-Wyszło tak, jak sobie to wyobrażałaś? - Zadał dokładnie to samo pytanie, co poprzedniego dnia. Chciał znać postępy w jej pracy, jednocześnie nie naruszając tej szczególnej przestrzeni prywatnej. Miał nadzieję, że gdy nadejdzie odpowiednia chwila, sama pozwoli mu to zobaczyć. A jeśli nie... to cóż, będzie musiał obejść się smakiem i uszanować jej decyzję.
-Czy coś jeszcze na dzisiaj zaplanowałaś? - To było drugie pytanie, ale chciał na nie znać odpowiedź tak samo mocno, jak na to pierwsze. Obserwowanie Catherine, tak zamyślonej i oddalonej od niego mentalnie było ciekawym doświadczeniem. Siedział dość blisko, że gdyby chciał, mógłby ją dotknąć, ale nie odważył się tego zrobić.
Jason Lahane
Każdy się czegoś bał. Jason miał taki jeden rodzaj strachu, o którym nigdy nikomu nie powiedział. Nie miał też pojęcia, że Catherine najbardziej obawiała się starości. Gdyby tylko zdołała powiedzieć to na głos, wytłumaczyłby jej, że była piękna i starość w żadnym razie nie odcisnęła na niej nawet najmniejszego piętna. Wyglądała lepiej niż niejedna dwudziestopięciolatka, miała wspaniałą figurę, a także energię, której nawet on jej zazdrościł, mimo, że przecież był o te kilka lat młodszy.
OdpowiedzUsuńZ ubrudzonym farbą policzkiem wyglądała na tyle uroczo, że gdy potarła ten policzek, nie mógł się nie roześmiać. Zaraz jednak zrobił zdegustowaną minę, słysząc jej słowa.
-Catherine, dobrze wiesz, że to nie jest konieczne. Mam co jeść, zaufaj mi. Nie musisz mnie dokarmiać - powiedział spokojnie, a nie mogąc się powstrzymać, także potarł opuszkami palców jej policzek, mimo iż wiedział, że farba na sucho i tak nie zejdzie.
Gdy ona spojrzała na swoją brudną sukienkę, on także to zrobił. Nadal była wilgotna i pokazywała zbyt wiele, by mógł przejść obok tego całkiem obojętnie. Palce świerzbiły go od silnego pragnienia by pochwycić w palce jeden z jej sutków i rolować go tak długo, aż nie zaczęłaby wić się z rozkoszy. Myślał o tym, że mógłby z łatwością zbadać dłonią jej kobiecość, dotykać ją na najbardziej wyszukane sposoby, tak by błagała o więcej. To były jednak tylko pokusy, którym nie mógł ulec. Nawet jeśli chciał.
Jej kolejne słowa na pewną chwilę całkowicie zbiły go z pantałyku. Patrzył na nią ze zmarszczonymi brwiami i niezrozumieniem malującym się na całej jego twarzy, a dopiero po chwili zrozumiał co miała na myśli.
Wziął głęboki oddech, gładząc ją lekko, niby przypadkowo po policzku palcem wskazującym.
-Catherine - zaczął spokojnie, skupiając na sobie całą jej uwagę - wiem jaki jest twój sposób działania. Chcesz mnie, tak samo jak chciałaś wielu przede mną i będziesz chciała wielu po mnie. Jakkolwiek ogromne nie byłoby nasze wzajemne pragnienie, nie jest to niczym wyjątkowym, czego byś już nie przeżyła. Pójdziemy razem do łóżka, a później po prostu mnie porzucisz, tak jak wszystkich innych. A ja nigdy nie zostałem przez nikogo porzucony, rozumiesz? Nawet jeśli nie łączy mnie z tobą żadna wieź uczuciowa, to nie chcę być zabawką na jeden raz. Lubię sprawować kontrolę, tak samo jak ty. Dla ciebie rezygnuję z tej kontroli, pozwalam się związać i podwiesić, byś stworzyła swój obraz. Ale nie dam ci się wykorzystać i porzucić po jednorazowym seksie, Catherine. Niezależnie od tego, jak cholernie mnie pociągasz - powiedział prosto z mostu, nie obijając w bawełnę. Tak, to była właśnie ta jedna, jedyna okazja, kiedy mógł podzielić się z nią swoim najważniejszym postanowieniem. Nie sądził, że się nim przejmie. Liczył się nawet z tym, że go wyśmieje. Wszystko w jej przypadku było możliwe. A on miał tego pełną świadomość.
Jason Lahane
[Dobranoc i do jutra. ;)]
[Ależ byłam zła! Od rana nie miałam prądu i dopiero teraz nam włączyli, więc szybko odpisuję. ;) Oczywiście jestem jak najbardziej za, jeśli chodzi o to, by spotkali się gdzieś w miasteczku. Moja odpowiedź zakończy drugi dzień ich pracy nad obrazem, a Ty możesz ruszyć z kolejnym ich spotkaniem. :)]
OdpowiedzUsuńCatherine była jak wachlarz wszystkich emocji znanych ludzkości. A ponad wszystko potrafiła w zupełnie niegwałtowny sposób zmieniać swoje nastroje na skrajnie różne. Znali się zbyt krótko, by zdążył nauczyć się to przyjmować bez zaskoczenia czy konsternacji. Stanowiła przykład najbardziej popieprzonej kobiety jaką w życiu spotkał. Jednak w tym popieprzeniu było coś niezaprzeczalnie pociągającego.
Postawa jaką przyjęła po jego słowach świadczyła tylko o jednym: po raz kolejny się przeistoczyła i z zamyślonej kobiety stała się odpychającą i zimną kobietą. Jej słowa miały być ripostą na to co sam powiedział, miały go uświadomić, że się ośmieszył, że nie ma racji. Później jednak opanowało go niemałe zaskoczenie.
Upokorzyłeś mnie.
Powiedziała to w trudny do opisania sposób, dotarła tymi słowami do najwrażliwszego ośrodka w jego mózgu. Nie wyjaśniła co dokładnie miała na myśli i czym takim mógł ją upokorzyć. Potencjalnie z dwojga złego to on był w pewnym sensie upokarzany. Jasne, godził się na to i miał dostać solidną zapłatę, ale jednak wspomnienie wiązania i podwieszana w imię sztuki już zawsze miało zostać w jego pamięci i rzucać cień na dalsze losy oraz sposób myślenia. W którym momencie ją upokorzył? Dnia wczorajszego, gdy wyczuwał wibrujące między nimi podniecenie, gdy niemal zauważał przechodzące iskry między ich ciałami? Czy może zrobił coś dzisiaj, czego nie zarejestrował w głowie jako celowe upokorzenie pani Artystki?
Wstał i zaczął się ubierać, przez długi czas milcząc i kontemplując w odmętach umysłu to, co mu powiedziała. Gdy stanął przed nią w kompletnym ubraniu, zdobył się na odpowiedź.
-Jeśli poszedłbym z tobą do łóżka, to po wszystkim mógłbym powiedzieć ci dokładnie to samo, co ty mi. Co jest twoim zdaniem mniej karygodne: pierwszy lepszy model upokarzający wielką Artystkę, czy Artystka upokarzająca kolejnego modela z kolei? - powiedział cichym, niemal świszczącym szeptem, patrząc jej w oczy.
Nie chodziło mu o to, by ją w jakikolwiek sposób upokorzyć. Nie chciał po prostu ulec tej niesamowitej atmosferze jaka ich połączyła z prostego powodu - dla niego mogła być niesamowita, dla niej była po prostu taka jak wiele razy wcześniej. Godząc się na to, by go podwieszała, związywała i malowała na płótnie, nie dawał przyzwolenia na to, by być jednorazowym epizodem łóżkowym. Mogła być wybitnie piękna, niezwykła i seksowna - to było niczym w porównaniu z systemem obronnym przed przedmiotowym potraktowaniem z jej strony.
-Do zobaczenia za tydzień, Catherine - rzekł tylko na odchodne, po czym najzwyczajniej w świecie opuścił atelier, a później jej willę, ignorując te same podejrzliwe spojrzenia ochroniarzy.
Jason Lahane
[Amadeo jest może idealny z wyglądu ale w życiu totalna ciapa, dlatego się nie polubiliśmy i musiałam z niego zrezygnować. Cieszę się jednak, że chęć na wątek jest dlatego Marcello z chęcią coś wykombinuje z Twoją postacią, o.]
OdpowiedzUsuńAmadeo/(jeszcze chwilowo nieobecny) Marcello
Dzień po spotkaniu z Catherine, gdy powiedziała mu, że nie chce go oglądać przez tydzień wydał mu się naprawdę zwyczajny. O dziwo nie brakowało mu wiązania, dwuznaczności i całej tej otoczki bogactwa oraz erotyzmu, napływającej z każdej strony, gdy przebywało się w willi Pani Artystki.
OdpowiedzUsuńPani Artystka. Zauważył, że coraz częściej tak określał Catherine. Zgodnie z umową nikomu nie powiedział o tym, że się z nią widywał, a przede wszystkim milczał jeśli chodziło o cel tych spotkań. Dlatego też nikt nie wiedział, że się znają. I dobrze. To, co tam robili było sztuką, lecz nie całkiem normalną.
Cztery dni od ich ostatniego spotkania zgadał się ze swoimi znajomymi na wyjście do baru. Oczywiście każdy miał inne sugestie co do godziny z tysiąca powodów. Na koniec stracił cierpliwość i powiedział, że każdy ma przyjąć o tej, o której chce. Tego dnia wyszedł wcześniej z redakcji gazety, dlatego miał sporo wolnego czasu i znalazł się w ich ulubionym barze jako pierwszy. Zamówił whisky, bo zawsze tylko to pił. Nie lubił piwa, a tym bardziej wódki. Wino akceptował tylko do posiłków w wysublimowanym gronie redaktorów i naczelnych. Whisky było dobre zawsze.
Znał wszystkich barmanów pracujących w tamtym miejscu, dlatego czekając na znajomych rozmawiał z nimi, żartował, śmiał się i zabijał czas oczekiwania. Przypuszczał, że najprędzej pojawi się Paulo, chociaż do tego czasu i tak mógł jeszcze sporo sobie poczekać.
Jakie było jego zdziwienie, gdy jakiś wysoki facet w jego wielu lub niewiele starszy podszedł do niego, podał mu whisky i co najbardziej zaskakujące, zwrócił się do niego po imieniu. Jason zmarszczył brwi, a gdy niejaki Greg (tak mu się przedstawił) wspomniał o Catherine, wszystko lotem błyskawicy stało się dla niego jasne.
Odwrócił się i zobaczył, że kilka stołków dalej siedziała Pani Artystka patrząc na nich z takim wyrazem twarzy, jak gdyby co najmniej byli duchami. A Jason, no cóż, posłał jej wymowny uśmiech, który znaczył ni mniej, ni więcej, tylko: Złapana. Na gorącym uczynku.
-Jasne, Greg, czemu nie - odpowiedział z nagłym ożywieniem, witając się z towarzyszem Catherine. Ruszył za nim do miejsca w którym siedziała ona. Greg usiadł po prawej stronie od Catherine, dlatego on zajął miejsce po lewej. Czegoś takiego z pewnością się nie spodziewał, ale wiedział, że to spotkanie tylko utwierdzi go w przekonaniu jak słuszne były jego przypuszczenia co do niej. Aż do samego końca ich współpracy nie będzie mogła mu zarzucić "niebywałej znajomości czytania z ludzkich zachowań po zaledwie trzech dniach znajomości".
-Nie spodziewałem się, Catherine, że spotkamy się w tak nieplanowanym miejscu - zaczął, uśmiechając się do niej cały czas w ten sam sposób.
Greg był jej byłym modelem. Tyle zdołał wydedukować z całości zaistniałej sytuacji. Był chłopakiem w jej stylu. Takich lubiła. A ich zbliżony wiek... cóż, to tylko potwierdzało jego przypuszczenia, jak bardzo różniła się od wszystkich kobiet, które znał. W jej życiu nie było miejsca na przypadki.
Jason Lahane
Jason naprawdę nie przewidywał spędzenia z nimi większej ilości czasu. Chciał się po prostu pojawić, popatrzeć z ironicznym uśmieszkiem na jej czułości z niejakim Gregiem, a później iść do znajomych, jak tylko się pojawią i mieć naprawdę gdzieś wszystko to, co mu powiedzieli. Patrzył na nich z tym samym uśmiechem, z tą samą miną, czasem przytakując głową. Dobrze było ich tak obserwować i zbyt wiele nie mówić - miał dzięki temu czas na utwierdzaniu się w swoim przekonaniu co do zepsucia Catherine.
OdpowiedzUsuńNie da się nie zakochać w kobiecie, na którą musisz patrzeć przez kilka godzin dziennie przez jakieś dwa tygodnie.
Na te słowa zaśmiał się głośniej, obracając niby to niekontrolowanie dnem szklanki po stoliku, tak, że płyn przelewał się w niej dokładnie tak, jak chciał.
-Wiesz, jeszcze zależy od tego jaka to jest kobieta. Musi mieć to coś. A w dzisiejszych czasach strasznie trudno o to coś - wtrącił swobodnym tonem, w następstwie znów obserwując ich czułości. Później Greg zaczął mu tłumaczyć, że są jak rodzina, że jego żona wie gdzie jest i tak dalej, i tak dalej. Kiwał głową, bo nie pozostawało mu nic innego do roboty. W końcu stwierdził, że to nie jego sprawa, więc nie muszą mu się tłumaczyć. I to była prawda.
Obserwował Catherine uważniej, niż mogłaby przypuszczać. Przy Gregu była swobodna, zadziwiająco uśmiechnięta, można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że dziewczęca. Tak, było w niej coś dziewczęcego, pozbawionego artystycznej otoczki. Zupełnie nie przypominała chłodnej dominy, bo taką jej odsłonę znał właśnie Jason. Kobieta-kameleon. Bez dwóch zdań.
-Pierwszy raz mam do czynienia z czymś takim i jestem przekonany, że ostatni, bo chociaż nie jest najgorzej, to sądzę, że to nie zajęcie dla mnie. Wiesz, fajna przygoda na dwa tygodnie. Ale tylko jednorazowo - rzucił między łykami whisky, nie szczędząc sobie aluzji w kierunku Catherine, która z pewnością wiedziała o co chodziło mu między wierszami. - Obiadkami oczywiście byłem częstowany, ale miałem dość śmiałości, by nie skorzystać - dodał, uśmiechając się lekko zarówno do Catherine, jak i do Grega. Następnie odwrócił się i stwierdził, że jeszcze żaden z jego znajomych nie przyszedł. Niedługo powinni być. I całe szczęście.
Jason Lahane
[Wreszcie ktoś bliższy wiekiem do Meredith:) Cześć.]
OdpowiedzUsuńTo co mówił Greg zaczynało być nawet całkiem ciekawe. Jednak jeszcze ciekawsze były reakcje Catherine, które widział po raz pierwszy. Była momentami zakłopotana, raz nawet wydawało mu się, że wygląda na zagubioną, a po chwili sprawiała wrażenie, jak gdyby jedynym, o czym marzyła była ucieczka z tego miejsca. On jednak udawał, że skupia się na Gregu i nie dostrzega nowego zachowania Catherine. Jej towarzysz, zapewne nieświadomie, poddawał mu kolejnych możliwości do tego, by zaznaczać swoją dominację nad Panią Artystką. O tak, w tej chwili to on był dominatorem i wodzem sytuacji.
OdpowiedzUsuń-Miałeś szczęście, że leżałeś. Bo ja wiszę. Pod sufitem. A jedyną kobietą na jaką mogę wówczas patrzeć jest obecna tu Catherine. Jednak oboje dobrze wiemy, że z takiego patrzenia nie wyniknie ani wesele, ani miłość, bo zarówno ty, jak i ja jesteśmy po prostu dla Catherine za słabi - powiedział, uśmiechając się w tak nostalgiczny sposób, jak gdyby naprawdę było mu z tego powodu bardzo źle.
Chociaż całe zajście było jedną, wielką szopką, to we wszystkim co powiedział Jason była jakaś ukryta prawda. Gdyby tylko Catherine zechciała bardziej się temu przysłuchać i zacząć czytać między wierszami... no cóż, mogłaby wyciągnąć dość interesujące wnioski.
-Nie miałbym sumienia zajmować miejsce komuś innemu. Jest wielu młodszych ode mnie, którzy zapewne lepiej by się sprawdzili, więc moją decyzją jest, że po tym obrazie kończymy współpracę. Myślę, że zgodzisz się ze mną, prawda, Catherine? - zwrócił się do Pani Artystki uprzejmie i grzecznie, jednak był to taki szept prosto z piekieł, bo nie zwiastował niczego dobrego.
Wobec tego nieoczekiwanego spotkania i tortur, jakie jej zapewnił, był bardzo ciekaw ich kolejnego spotkania i tego, jak będzie się wobec niego zachowywać Catherine. Czy poszuka sposobu, by dać mu nauczkę, a może uda, że nic się nie stało? Nie miał pojęcia, ale myślał, że jest gotowy na wszystko.
Z całego spotkania wyciągnął jedną, cenną lekcję: chociaż była kobietą popieprzoną do potęgi, to także pragnęła czułości, dotyku i pocałunków. Tym go zaskoczyła.
Jason Lahane
Julii nie zależało na potwierdzeniu, ona chyba nadal szukała sensu swojego życia, pewnej wizji jutra, co było trudnym do zobaczenia przy tak niepewnym dzisiaj. Julia, choć mogła uchodzić za kogoś w związku, odganiała od siebie takie przywiązanie, zobowiązania i inne tego typu rzeczy, tylko po to, aby mieć swobodę, aby być wolną i nieograniczaną przez głupie uczucia. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że Artysta osacza ją bardziej niż Marcello.
OdpowiedzUsuńByć może sztuka wcale nie była tym, co chciała robić Julia, być może powinna podjąć inne studia lub poszukać innej pasji. Może powinna zostać czyjąś utrzymanką i udawać znawczynię. Być może… powinna wiele, ale ona widocznie czekała na gotowe.
Julia już chciała się podnieść z podłogi, wspierała się nawet dłońmi, aby odepchnąć się od podłoża i nieco sobie pomóc. Zmrużyła powieki, kiedy do galerii wszedł zdecydowanie niezbyt zadowolony Artysta. Być może kiedyś był przystojny, teraz bliżej mu było do tego, aby określać go mianem obleśnego. Julia skrzywiła się jeszcze bardziej, ale nadal nie odezwała się. Nigdy nie należała do osób zbyt wylewnych i wygadanych. Przekazywała to, co miała do przekazania w niezbędnej ilości słów, reszta znajdowała się w jej obrazach i szkicach.
To, jak na jej oczach zmieniała się Catherine, było dla Julii nie wyobrażalne. Z kobiety, która, według dziewczyny emanowała ciepłem, stawała się chłodną, ba, nawet nieco zawistną suką, która nie bała się ustawiać Artysty według własnego widzimisię. Julia wstała, jakby poruszona wypowiedzią kobiety i sięgnęła po ten obraz, który przykuł wcześniej uwagę kobiety.
— Możemy iść — odpowiedziała, dopiero po chwili spoglądając na Artystę. Posłała mu niepewny uśmiech, nie wyobrażając sobie, jakie poniesienie konsekwencje, podejmując taką decyzję. Ale może potrzebowała zastrzyku catherinowego uroku, aby stanąć na nogi i znowu nabrać chęci do życia, woli walki do szukania swojego przeznaczenia.
[Może się uda coś tu jeszcze naprawić. <3]
OdpowiedzUsuńWzrok, jakim go obdarzyła z początku nie wydał mu się niczym nadzwyczajnym. Jednak ona dalej na niego patrzyła i milczała, w jej oczach pojawiały się kolejne emocje, Greg próbował zwrócić na siebie jej uwagę, ale Catherine jak zahipnotyzowana po prostu wbijała w niego swoje spojrzenie. Nie czekał na żadną odpowiedź, bo wiedział, że ona nie nadejdzie. Otoczyła się murem, który nagle był o wiele grubszy przy Gregu, niż przy nim. Między nimi została mała wyrwa, by mogli przekazywać sobie emocje poprzez spojrzenia. Greg oczywiście niczego nie rozumiał, jednak Jason wiedział. Uderzył w jakiś delikatny punkt, szarpnął wrażliwą strunę, powiedział o kilka słów za dużo i to ją złamało. Czy naprawdę chciał ją złamać? W pierwotnym zamierzeniu nie. Chciał jej po prostu pokazać co miał na myśli mówiąc "o jednym z wielu". Widok jej i Grega nie był przyjemny, ale utwierdzał go w przekonaniu, że była cholernie pokręconą poligamistką, a jego poligamia odrzucała. Jej wzrok, tak silny i wwiercający się mu w sam środek głowy zaczął mu sprawiać niemal fizyczny ból, a ten ból pogłębiał się z sekundy na sekundę, gdy uświadamiał sobie, że przesadził. Zerwał między nimi tą cieniutką nić porozumienia, nie dając jej szansy zamienić się chociaż w najcieńszy sznur. Gdy wyszła, wiedział, że przegrał.
Był niemal przekonany, że zerwie ich umowę. Gdy jednak nie zadzwoniła, stawił się o umówionej porze w atelier, dostrzegając zmianę już w pierwszej nanosekundzie od wejścia. Jej ubiór. Był kompletny, zakrywał wszystko co do tej pory wystawione było na jego wzrok. Głos miała spokojny, gdy się z nim witała, lecz nie było tego głębokiego, budzącego pożądanie spojrzenia. Później się rozebrał, ona przypięła go do kajdan ale nawet wtedy ich oczy się nie spotkały. Gdy zaczęła malować, on zniknął z jej świata fizycznie i stał się tylko liniami, niczym więcej. Ta cisza podczas ich tworzenia była inna niż wszystkie poprzednie. Była napiętnowana.
Malowała tak samo dokładnie, jej ruchy były tak samo precyzyjne i zaplanowane. A on znosił ból, by jej nie przerywać. Trwało to kilkadziesiąt minut, mięśnie wrzeszczały z bólu, lecz dopiero wtedy, gdy wstała z krzesełka i go opuściła, wiedział, że nastąpił koniec.
W całkowitej ciszy rozpięła go z kajdan (ponownie bez spojrzenia), a później on się ubrał. Nic nie mówiła. Najwyraźniej mógł wyjść. Jednak tym razem także zamierzał jej się postawić. W słusznej sprawie, w wyniku poczucia winy, dlatego, że pragnął chociaż częściowo zniwelować gęstą atmosferę między nimi.
Właściwie już ruszył do drzwi atelier, jednak zatrzymał się i odwrócił, patrząc na nią uważnym wzrokiem.
-Przepraszam, Catherine - powiedział poważnym głosem, patrząc w jej plecy, bo najwyraźniej nie chciała się odwrócić. - Porozmawiaj ze mną. Ale naprawdę porozmawiaj. Nie tylko tak, że ja mówię, że ty zbywasz to milczeniem.
W jego głosie zabrzmiała prośba. Nie liczył jednak na to, że zareaguje. Przesadził i zdał sobie z tego sprawę dopiero po głębokim przemyśleniu całości zaistniałej sytuacji.
Jason Lahane
[Ja już się nie mogę doczekać Twojej noty. <3 Jestem jej bardzo ciekawa. ;)]
OdpowiedzUsuńJason i książę z bajki mieli ze sobą tyle wspólnego, co gruba kobieta z modelką Victoria's Secret. Było w nim zbyt wiele zła, cała masa wad i chłód, który niejednokrotnie odgradzał go od głębszych relacji z ludźmi. W przyjaźniach i związkach zawsze go coś przerażało. Nie wiedział co to było, ale sprawiało, że paraliżował go strach i szukał w popłochu wyjścia. Znajomość z Catherine od początku przedstawiała się inaczej. Była kobietą całkowicie inną od tych które znał, szaloną, władczą, nieprzewidywalną. Razem stworzyli coś naelektryzowanego, magnetycznego. Coś, co walczyło o dojście do głosu, o przejęcie kontroli nad nimi. Potrafili patrzeć sobie w oczy o wiele za długo i nie dostrzegać w tym niczego dziwnego. Potrafili oglądać się nago i nie być skrępowani. To nie była relacja miłości, ani przyjaźni. To było coś o wiele bardziej niegrzecznego i bezpruderyjnego, bez wątpienia przyciągającego ich do siebie jak magnes. W chwili, kiedy Catherine spojrzała na niego w tak głęboki, pełen emocji sposób, wtedy w barze, zrozumiał, że jeszcze nie jest gotowy wycofać się z tego, co w jakiś dziwny sposób, delikatnie, a jednak, ich połączyło. Koniec sam był wyznaczony. Gdy malowanie dobiegnie końca, oni także będą skończeni.
Jej milczenie napełniało go niepewnością. Na początku myślał, że w ogóle mu nie odpowie, później po ruchu głowy domyślił się, że zastanawia się co zrobić. Wreszcie dała mu przyzwolenie na dalsze słowa, siadając na kanapie. On też na niej usiadł, jednak zachował stosowną odległość, która by jej nie przytłaczała.
-Nie mam zamiaru się usprawiedliwiać. To co zrobiłem było podłe do granic możliwości i raz jeszcze szczerze cię za to przepraszam. Nie chciałem by efekt końcowy był właśnie taki. Moje pobudki były nieco inne. Gdy zobaczyłem ciebie i Grega, wywęszyłem okazję, by udowodnić ci swoje racje. Chciałem byś zrozumiała co miałem na myśli mówiąc, że nie zgodzę się zostać twoją jednorazową zabawką i nie pozwolę się po wszystkim porzucić. Im więcej mówił Greg, tym bardziej mój plan wymykał mi się spod kontroli - wyjaśnił spokojnym głosem, jednak przez cały ten czas patrzył na Catherine. Chciał zauważyć cokolwiek: jakąś emocję i dostrzec coś więcej niż uśmiech czy wzruszenie ramion.
Catherine była kameleonem. Catherine była tajemnicą. Nie wiedział czego się spodziewać.
Jason Lahane
Nie spodziewał się, że to będzie łatwe. Catherine od samego początku była małomówna. Więcej niż jej usta od pierwszego dnia mówiło ciało, jednak w takich momentach jak te ona musiała coś powiedzieć. Przez to, że już kilkakrotnie pozostawiła jego słowa bez komentarza, on stworzył sobie w głowie szereg teorii na jej temat i próbował je sprawdzać. Jeśli mieli się dogadać i przetrwać do końca bez potrzasku, konieczna była szczera rozmowa.
OdpowiedzUsuńCatherine była skomplikowana. Komunikacja z nią wymagała bezustannej czujności. A chociaż wydawało mu się, że jest bardzo czujny, gdy wspomniała o tym, że nie spała z Gregiem, poczuł się zepchnięty z pantałyku. Dlaczego mu to powiedziała? Co chciała przez to przekazać? A może ta informacja nie miała na celu zupełnie nic?
On był człowiekiem komunikującym się głównie za pomocą słów. W końcu pracował jako redaktor w czasopiśmie, a to wiele wyjaśnia, prawda? Dlatego postanowił pytać. Pytać i odpowiadać. Tak był nauczony.
-Dlaczego mi to mówisz? Dlaczego mówisz mi o Gregu? - To były dwa pierwsze pytania. - Nie rozmawiasz ze mną, Catherine. Wiele razy zbyłaś mnie milczeniem. Ja rozmawiam z ludźmi. Ty komunikujesz się za pomocą spojrzeń, dotyku i sztuki. Jeśli mamy dotrwać do końca powstawania obrazu, musimy znaleźć jakiś złoty środek. To wszystko zebrało się na moje postrzeganie ciebie jako kobiety dominującej - powiedział, nie spuszczając z niej spojrzenia nawet na chwilkę. Mówił wszystko spokojnym, jednostajnym tonem, ale był przy tym tak pełen emocji i dbał o to, by te emocje nie odbijały się na jego głosie, tylko w oczach. - Liczę się z tym, że po prostu powiesz, że mam iść w diabły. Na moje miejsce jest sto siedmiu innych modeli, każdego z nich możesz namalować i nie będą się zachowywać w taki sposób jak ja. Nie mniej jednak zależy mi byś to ukończyła. I nie, nie chodzi o pieniądze. Chodzi o ciebie. O twoją sztukę. Wolałbym pozostawić po sobie pozytywne odczucie, niż wspomnienie idioty który śmiał tak cię potraktować, kiedy już po wszystkim się rozejdziemy - rzekł, a przez moment nawet nostalgicznie się uśmiechnął, jak gdyby myśl o zakończeniu ich współpracy w jakiś sposób sprawiała mu przykrość.
Myślał o tym by dotknąć jej dłoni, ale uznał, że byłby to z jego strony zbyt odważny krok. Powinien docenić, że w ogóle zgodziła się z nim porozmawiać. Poza słowami nie miał wielkiego pola do popisu jeśli chodziło o to, by poszukać u niej wybaczenia.
Jason Lahane
Ona bardzo szybko i skutecznie potrafiła odebrać mu odwagę. Była zbyt skomplikowana, stanowiła bardzo zdradliwy grunt. Nie rozumiał jej tak często, że aż go to przerażało. Wyrażała siebie w inny sposób niż on, dlatego tak ciężko było im się porozumieć. Gdy mówiła, była chaotyczna. Gdy malowała, wszystko było zaplanowane i dopięte na ostatni guzik.
OdpowiedzUsuń-Mam propozycję - odezwał się nagle, wpadając na najbardziej ryzykowny pomysł od początku ich znajomości. - Zostało nam potencjalnie dziesięć dni współpracy. Komunikacja między nami kuleje. Ty mówisz najwięcej swoimi obrazami. Jeśli jest coś, co chciałabyś mi przekazać, coś co chciałabyś mi o sobie powiedzieć, weź to namaluj. Nie wiem czy dziesięć dni wystarczy, ale jeśli będzie taka potrzeba, to przyjdę nawet za miesiąc po tą odpowiedź - powiedział, również siadając dokładnie na wprost niej, tak że patrzyli sobie w oczy. Była wzburzona, niespokojna, a jednocześnie tak urzekająca. Mógłby na nią po prostu patrzeć, nawet przez kilka godzin i sycić się tym, co w sobie miała. - Moje myśli i obawy są proste: boję się od ciebie uzależnić, Catherine. Nie znam cię na tyle, by wiedzieć czego chcesz od życia i drugiego człowieka. Nie odnajduję się zazwyczaj w uczuciowych i zażyłych relacjach damsko-męskich. Z tobą jest po prostu inaczej. Wszystko odbywa się na innej płaszczyźnie. Cholernie irytujące jest to, że nie wiem co ty myślisz na temat tego wszystkiego, jak to na ciebie oddziałuje - wyszeptał po chwili, zdobywając się na to, by jej powiedzieć o centrum wszystkich swoich obaw.
Uzależnienie od Catherine by go zniszczyło. Była kobietą niebezpieczną, nieustabilizowaną emocjonalnie. On też był skrzywiony pod względem emocjonalnym, ale potrafił wyrażać swoje pragnienia. Koegzystowanie z nią byłoby ciągłym domyślaniem się jej myśli i odczuć. Z czasem by go to całkowicie rozwaliło.
Jason Lahane
Patrząc, co robi, zaczął się zastanawiać, czy dobrze postąpił. Koniec końców, nie chciał, by jego córka straciła ojca, a kobieta, którą miał przed sobą nie sprawiała wrażenia osoby zrównoważonej psychicznie. Spojrzał na szybę, którą rozbiła. Gdyby wiedział, że to zrobi, zaproponowałby, że weźmie tą szybę i gdzieś sprzeda. Teraz było już za późno na takie rozmyślanie. Teraz był skazany na spędzenie czasu z tą niepokojącą istotą. Miał dystans do artystek. Wszyscy artyści byli zdrowo popieprzeni.
OdpowiedzUsuńZ dozą niepewności przekroczył próg jej mieszkania. Rozglądał się uważnie wokół. Wydawało mu się, że skądś zna te miejsce, aż nagle przypomniał sobie opowieści Isabel o jej wymarzonym mieszkaniu. Były teraz zmaterializowane. Zapatrzył się tak, że dopiero po chwili dotarły do niego jej słowa. Spojrzał na nią, jakby zobaczył ducha, ale po chwili jego twarz na powrót złagodniała.
- Dobrowolnie rozbijając tego kota skazałbym się na ochronę budynku miejscowej mafii. chociaż nie wiem, czy artystki nie są gorsze - dodał już w myślach. Chyba w myślach. – Ale wszem, nie przepadam za kotami. Mam alergię na ich sierść. – stwierdził.
Mogli spróbować się wzajemnie czegoś nauczyć. Mogli podjąć próbę poprawienia ich komunikacji. Nawet jeśli to miało się skończyć razem z namalowaniem obrazu, oboje otrzymaliby lekcje warte zapamiętania. Chociaż Catherine stanowiła dla niego jedną, wielką zagadkę, pewnym było, że jej nie zapomni. Osobowość kobiety-kameleona zbyt mocno wchłonęła się w jego umysł. Była niezwykła, jedyna w swoim rodzaju. Widziała w nim coś, czego wcześniej nikt nie widział, chciała to wykorzystać dla dobra sztuki, a jemu zafundować prawdziwą naukę. Coś w niej było takiego, że przyciągała, że nie pozwalała przejść obok siebie obojętnie, że hipnotyzowała. Jej zabiegi były niebezpiecznym igraniem z uczuciami... O ile jego uczucia były ukryte głęboko i bezpieczne, o tyle ci liczni osiemnastolatkowie pewnie całą gromadą odchodzili od niej ze złamanymi sercami.
OdpowiedzUsuń-Oczywiście, że się boję. Niebezpieczne jest, by uzależniać się od kobiety tak niezależnej jak ty - odpowiedział, czując ciepły, przyjemny dotyk jej dłoni na swojej twarzy.
Po raz pierwszy dotknęła go w taki sposób, a gdy oderwała dłoń, niemal był gotowy poprosić ją, by ponownie to zrobiła. Dotykała go tak rozsądnie, czule, a w jej oczach było tak wiele do zobaczenia i rozpoznania. To co mówiła, docierało do niego, ale nie mógł w pełni się z nią zgodzić. Nie było łatwo wyleczyć się z uzależnienia i zacząć od nowa. Jeśli by naprawdę w pewnym momencie zdał sobie sprawę, że nie umie bez jej obecności normalnie żyć, to jak u licha miałby się po tym pozbierać, gdyby kazała mu odejść?
Patrzył na nią, widział jak wbija wzrok w dłonie na swoich kolanach, a wtedy po prostu sięgnął po jedną z jej dłoni i przysunął sobie do ust. Niemal z nabożeństwem, powoli całował kolejno opuszek każdego palca, wreszcie mogąc przyjrzeć się tym maleńkim cudotwórcom. Ucałował wnętrze, a następnie wierzch, rozkoszował się możliwością całowania jej skóry, czuł zapach farby, widział kilka kolorowych plamek.
-Jesteś zbyt piękna, byś mogła być w pełni dla mnie realna, Catherine - wyszeptał z ustami przy jej nadgarstku.
Poddawał jej się, a to było tak szalenie niebezpieczne, ale też cholernie kuszące.
Jason Lahane
[Dobranoc, do jutra. ;)]
Usuń[To zdjęcie IDEALNIE ukazuje co jest między nimi. <3]
OdpowiedzUsuńCałowanie jej dłoni było oznaką poddania, ale jednocześnie walki o naprawienie tego, co sam w tak karygodny sposób zepsuł. Jej skóra była miękka, pachniała farbą, ale on ponad to wszystko wyczuł zapach Catherine. Jego usta zatrzymały się na kilka długich sekund przy wewnętrznej stronie jej nadgarstka. Wyczuwał puls, był świadom każdego uderzenia jej serca, nieco szybszego niż normalnie. Czując to, miał wrażenie bycia z nią bliżej, niż kiedykolwiek wcześniej.
Gdy zabrała mu swoją dłoń, patrzył jak się rozbiera. Była w tym zmysłowa, piękna, ale przede wszystkim naturalna. Usiadła ponownie w samej bieliźnie, a on z łatwością przypominał sobie co dwa niewielkie skrawki materiału skrywały pod sobą.
Nie musiała prosić by się dla niej rozebrał. I tak by to zrobił. Nie był to pierwszy i nie ostatni raz, żaden wstyd, czy pruderyjność nie istniały. Była cielesność, odwaga, podniecenie i pragnienie. Tylko takie uczucia ich otaczały.
Zdjął swoje spodnie, pozostając tylko w bieliźnie tak jak ona. Usiadł na kanapie w poprzednio zajmowanym miejscu, rozchylił nogi i złapał za dłoń Catherine.
-Chodź do mnie - wyszeptał, sadzając ją w powstałej przestrzeni między swoimi udami.
Dotknął jej brzucha opuszkami palców. Początkowo nieśmiało, wręcz z wahaniem. Gdy nie odrzuciła go i nie zażądała by przestał, cała jego dłoń przykryła okolice pępka. Drugą dłonią przejechał po jej włosach, odgarnął kilka zbłąkanych kosmyków na bok, a wtedy delikatny pocałunek sfrunął na to jedno, wrażliwe miejsce we wgłębieniu jej szyi.
Pragnął jej. Tak bardzo jej pragnął. Była odurzającą mieszanką wszystkiego, czego wcześniej nie znał. Całe jej ciało emanowało pięknem - nie idealnym i sztucznym - naturalnym i dojrzałym. Skórę miała gładką, chociaż miejscami nie całkiem doskonałą. Jej zapach był kobiecy, sensualny, a on się nim upajał.
Jego klatka piersiowa stykała się z plecami Catherine. Palce dotykały brzucha i linii talii, usta czule całowały szyję, a wszystko to podsycone było bolesnym wręcz pragnieniem.
Była kobietą-kameleonem, zagadką jakiej nawet nie łudził się rozwiązać. Jednak była też wszystkim, czego mógł pragnąć. Mimo, że ulepiona z tej samej gliny co on, to jednak żyjąca w tej wielkiej willi sama. Pochodziła z innego, bardziej wystawnego świata. Jednak te światy się ze sobą zetknęły i połączyły, tworzoną mieszankę niebezpieczną i wybuchową. Zagrażała mu tym, że była właśnie taka - niepewna, tajemnicza, ale uwodzicielska i niesamowita, a on tego pragnął. Pragnął jej niesamowitości, jej sztuki, jej zmiennych nastrojów, jej małomówności. Naprawdę pragnął Catherine, jednak nie było to pragnienie czysto cielesne. To było pragnienie unoszące się nad nimi jak groźba i tajemnica w jednym.
Jason Lahane
[Cholera, a chciałam być oryginalna! :D Nie elektryczna - tradycyjna oczywiście :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, Twoja postać jest niesamowita! Nic więcej do dać nie mogę, po prostu niesamowita.
Myślę że Adelisa raczej nie będzie miała nic przeciwko małemu pozowaniu - a zwłaszcza dla słynnej artystki ;) Sama mogła nawet umieścić gdzieś ogłoszenie, bo komornik depcze jej po piętach, a ponoć za akty dobrze płacą. Z natury jest dosyć odważna, ale ze względu na kontrowersyjność Catherine, Adelisa może się nawet nie spodziewać jak poważnie niepoważna robota ją czeka :D Płacz i zgrzytanie zębów - na wszystko jestem otwarta.]
Adelisa
Catherine i Jason lawirowali pomiędzy pragnieniami, a profesjonalizmem. Przechodzili od skrajności w skrajność, najpierw pozwalając sobie na delikatny dotyk, by później odejść od siebie na kilka kroków i trzymać dystans dopóty, dopóki znów nie pociągnęła ich do siebie ta niszczycielska siła pożądania. Catherine była estetką, artystką, wielbiła to co piękne i nie zwracała uwagi na to co brzydkie. Gdy ją pierwszy raz zobaczył, wydała mu się kobietą w której stylu byli chudzi, słabo rozwinięci modele reklamujący dziwne stroje na wybiegach. On bardziej przypominał chuligana, który wieczory spędzał na siłowni, który tatuował swoje ciało, by coś komuś udowodnić i sprzeciwić się każdemu, kto próbował nadać jakiś sens jego życiu, był dziwnie obcięty, nosił zarost. Właśnie dlatego od pierwszego dnia sądził, że musiała się pomylić, bo niemożliwym było, żeby Jason był w jej stylu. Ona jednak powoli utwierdzała go w przekonaniu, że jest inaczej. Te wszystkie spojrzenia, uśmiechy o wielorakim znaczeniu, powolny dotyk, a także ten jeden pocałunek we wgłębienie po lewej stronie między kością biodrową, a podbrzuszem. To wszystko złożyło się na jego wiarę w to, że ona także mogła go interesować. Mniej lub bardziej.
OdpowiedzUsuńNie wiedział jak wyglądały jej relacje z poprzednimi modelami. Wszystko co miał w głowie, było domysłem, lecz ani jednym potwierdzonym faktem. Kilka rzeczy dowiedział się od Grega, ale to nadal było za mało, żeby wiedzieć czy to co się działo między nimi było dla Catherine zupełnie typowe i oklepane, czy może tak samo niesamowite jak dla niego.
Jej ciało naprężało się delikatnie pod wpływem jego dotyku i pocałunków. Gdy splotła swoje palce z jego dłonią na swoim brzuchu, rozpoznał w tym geście jakąś bliskość, jakąś potrzebę, chociaż oczywiście mógł się mylić. Smakował jej skóry kawałeczek po kawałeczku, zapamiętywał jej zapach i wiedział, że to już zawsze będzie Catherine.
Gdy usiadła na jego kolanach i zaczęła go całować, wszystko zniknęło. Oddał się temu bez reszty, pozwolił wciągnąć się w ciemną, grzeszną otchłań pragnienia i pożądania, pozwolił by jego dłonie dotykały jej pleców, by poznawały ją za pomocą dotyku, a nie tylko wzroku. Przepadł, to było pewne. Zaryzykował, obdarzając Catherine odrobiną zaufania, lecz nie miał pewności, czy nie będzie tego gorzko żałował.
Jason Lahane
Poznał ją właśnie teraz - gdy miała trzydzieści dwa lata, mnóstwo pieniędzy, licznych fanów jej sztuki, a co najważniejsze pasję. To właśnie pasja była głównym czynnikiem ich poznania. Gdyby nie to ogłoszenie, może nigdy by na siebie nie natrafili. Nie znał przeszłości Catherine i wątpił, że kiedykolwiek będzie mu dane by ją poznać. Była zbyt skryta i nawet nie potrafiłby sobie wyobrazić sytuacji, w której po prostu zaczęłaby mu o sobie opowiadać bez żadnego namawiania.
OdpowiedzUsuńOn także miał wiele tajemnic, nawet jeśli na to nie wyglądało. W Modenie nikt nie wiedział jak wyglądało jego życie w Nowym Jorku. Nie chciał by ktoś przypinał mu plakietkę, szufladkował, określał. Był tutaj kimś zupełnie innym, bez starych znajomych czy rodziny, którzy mogliby wszystko zepsuć. Ponad to w tej jednej chwili z Catherine czuł się po prostu dobrze i bezpiecznie, nie obawiał się niczego. Może dlatego, że ona wszystko kontrolowała i nie przewidywała nieoczekiwanych sytuacji?
-Pozwól mi zostać ze sobą jeszcze jedną chwilę - poprosił, gdy uniosła swoją głowę i na niego spojrzała, pytając co teraz. To, że dawała mu możliwość zadecydowania bardzo wiele dla niego znaczyło.
Dotykał ją powoli, delikatnie, zmysłowo... Wszystko to było jednym wielkim pragnieniem, ale nie tylko... Jego dłonie poznawały ją w nabożny sposób, jak gdyby była dziełem sztuki. Nie było gwałtowności, nienasyconej potrzeby zwykłego "zmacania". Chciał poznać każdą wypukłość i wgłębienie, by za kilkanaście dni, gdy zapewne będzie o niej myślał, mógł mieć jej pełen obraz przed oczami z każdym najmniejszym detalem włącznie.
Gdy znów się odezwała, słuchał jej. Na koniec poczuł zaskoczenie. Jej wzrok wbijał się w kajdany, a to znaczyło, że...
-Jesteś pewna? - zapytał natychmiast, przyglądając jej się czujnie. - Wiem jak to jest, gdy się tam wisi. Cholernie podniecające, ale wymaga odrobiny zaufania, że druga osoba nie zrobi ci krzywdy - powiedział natychmiast, jak gdyby chciał zwrócić jej uwagę na najważniejsze kwestie. - Ufasz mi na tyle, Catherine?
Spodziewał się, że na to pytanie mu po prostu nie odpowie.
Jason Lahane
Catherine mogła mieć tysiąc powodów by chcieć, żeby to on ją związał i podwiesił pod sufitem. Zapewne było w tym coś, że to on miał jej w tym towarzyszyć. Ponad wszystko jednak wybijał się fakt, że najwyraźniej wcześniej tego nigdy nie próbowała. A to... no cóż, to stawiało całą sprawę w nieco innym świetle. W końcu miał jej towarzyszyć w czymś, co sama będzie robiła po raz pierwszy.
OdpowiedzUsuńGdy powiedziała, że ufa mu na tyle, uśmiechnął się. W końcu zaufanie też było ważne. Nie tylko wtedy, gdy mieli się wzajemnie podwieszać. Nawet w rozmowie czy podczas pocałunków musiała istnieć między nimi ta nić zaufania i porozumienia.
-Jesteś jak kameleon - stwierdził, śmiejąc się. Ten śmiech był lekki i swobodny, nie nerwowy czy sztuczny. Gdy była tak blisko niego, sama się uśmiechała i patrzyła mu w oczy bez niczego, co byłoby negatywne, czuł się szczęśliwy. Naprawdę, Pani Artystka i Kobieta Kameleon napełniała go szczęściem.
Nie liczył, że kiedyś nastanie dzień, w którym będą mogli po prostu usiąść naprzeciwko siebie i mówić o przeszłości otwarcie. On nie chciał, by Catherine go oceniała przez pryzmat dawnych błędów, a sama Catherine... cóż mogło nią kierować? Wstyd za to co zrobiła kiedyś? Strach, że większe grono się o tym dowie? Obawa, że ktoś wreszcie pozna ją całą, a co gorsza zaakceptuje z całą przeszłością i wszystkimi przywarami? Ciężko stwierdzić.
To, co zaplanowała na jutro w oczach Jasona miało ich przenieść na nieco inny poziom. Nadal erotyczny, nadal przepełniony pożądaniem, ale jednak inny. Mimo wielu obaw i ciągłego cienia, że może być jednym z wielu i jednorazowym, chciał udać się z nią w tą podróż po zdradliwym gruncie.
Jason Lahane
Zapominał o swoich obawach właśnie wtedy: gdy była uśmiechnięta, naturalna i pogodna, gdy patrzyła na niego w tak pozbawiony ryzyka sposób. Mógłby dać bardzo wiele, by widzieć ją taką częściej. Miała trzydzieści dwa lata. I co z tego? Była kimś niesamowitym i wspaniałym, ponadczasowym i unikalnym. Powinna się śmiać i dać chociaż jednej osobie szansę na to, by ją poznał. Zasługiwała na kogoś, kto ją pozna, a mimo to nie odejdzie, jak gdyby wszelaka przeszłość niczego nie mogła zmienić.
OdpowiedzUsuńZaczął się śmiać, słysząc jej spostrzeżenia na temat kameleonów. Fakt, były to niezbyt urodziwe stworzenia, ale za to jakie ciekawe.
-Jesteś przepiękna, Catherine. Tylko często się zmieniasz, wiesz? O to mi chodzi z tym kameleonem - wyjaśnił, patrząc jej w oczy, gdy tak stykali się ze sobą nosami.
Byli swobodni jak para nastolatków. Wpatrywali się w siebie, dotykali i nawet przez chwilę nie było to sztuczne, czy wymuszone. W naturalny sposób spędzali ze sobą czas, jak gdyby znali się od bardzo dawna. Chciałby ją znać. Odrobinkę więcej. Minimalnie dłużej. Tak, by nigdy nie mógł o niej zapomnieć.
Coś w jego twarzy się zmieniło, gdy zapytała, czy może go pocałować. Wzrok znów mu pociemniał, uśmiech zmienił swój charakter...
-Nie pytaj o to, bo dałbym ci się pocałować nawet wtedy, gdy spotkałem cię w barze z innym facetem - odszepnął, ujmując jej twarz w dłonie. - To, jak bardzo cię pragnę zaczyna być niebezpieczne... - dodał jeszcze ciszej, jak gdyby się obawiał, że ktoś niepowołany usłyszy tak intymne wyznanie z jego strony.
Tak, ilekroć zdołał pomyśleć o ich spotkaniu w barze, o Gregu i ich czułościach, rozumiał, że jego agresywne zachowanie wynikało ze złości. Catherine miała przy sobie swojego byłego modela, on ją całował i traktował tak, jak powinno traktować się kobietę, podczas gdy on, Jason, odrzucił ją cztery dni wcześniej. Ona patrzyła na Grega z zachwytem, nie była zadowolona, że im towarzyszy, jednak... tak, był tego całkowicie pewien, gdyby wtedy zechciała go pocałować czy dotknąć w jakikolwiek sposób, nie zaprotestowałby nawet jedną sylabą.
Jak będzie wyglądać jego dalsze życie, gdy ona stanie się jego centrum, gdy wszystkie inne sprawy zaczną krążyć wokół Catherine, gdy na czele listy jego najważniejszych wartości znajdzie się ona? Jak zorganizuje sobie swoje życie, gdy postanowi wymienić go na lepszy mode, gdy spodoba jej się jakiś inny chłopak, którego zapragnie namalować, a później mieć w swojej sypialni? Jak wytłumaczy to sobie i wszystkim tym uczuciom, które mu towarzyszą, kiedy jest z Catherine?
Dał się wplątać w coś wielkiego. A to było tak niepewne u podstaw...
Jason Lahane
Czekał na ten pocałunek. Chciał go. Pragnął. Wszystko w nim nawoływało, by Catherine to zrobiła. Jednak nie zrobiła. Zamiast tego dała mu zaproszenie do czegoś innego... czegoś większego, bardziej wyuzdanego, czegoś co mogło wnieść ich na kolejny poziom lub zakończyć wszystko, co mięli na tą chwilę. Odsuwała się powoli, później wstała z jego kolan i opuściła kanapę. Obserwował ją, tak czujny jak nigdy wcześniej, starał się jak najmniej mrugać, by się nagle nie ukryła lub nie zniknęła. Widział jak zakluczyła drzwi, jak odłożyła kluczyk na półkę, tym samym odgradzając ich od reszty świata, by mogli być naprawdę sami. Następnie stało się to, na co czekał od wielu dni: rozebrała się. Stanęła przed nim ponownie naga, tak cudownie piękna i pociągająca. W całym jego ciele nastąpił wybuch pożądania. Wstał. Spotkali się przy zawieszonych w powietrzu kajdanach. Pokierowała go, dając jasno do zrozumienia, czego chce. Wsunęła dłonie w skórzane opaski, a on zapiął je tak, jak ona zawsze to robiła. Przywdział ją we wszystko co było konieczne dla jej bezpieczeństwa, upewnił się, że jest tak, jak być powinno, a później zrobić coś, bez czego nie mógłby od niej odejść: pocałował ją, z całą swoją żarliwością i pragnieniem, namiętnie i dziko. Po tym pocałunku schylił się jeszcze i obwiązał drugą parą kajdan jej kostki, na domiar wszystkiego całując dwukrotnie jej podbrzusze. Odsunął się, na ustach miał lekki uśmiech. Przez chwilę po prostu na nią patrzył, a wreszcie nadszedł moment, w którym podciągnął ją do góry, napawając wzrok tym widokiem.
OdpowiedzUsuńByła zniewolona, nogi miała zgięte w kolanach, a stopy za plecami niemal na wysokości pośladków. W tym momencie miał do niej nieograniczony dostęp, mógł ją dotykać i poznawać na wszystkie znane swoje sposoby, jednak zdecydował, że zrobi to tak, jak na to zasługiwała.
-Wyglądasz nieziemsko - powiedział, podchodząc do niej powoli i dotykając jej ud tak, jak gdyby i one były dziełem sztuki.
Jason Lahane
[Założył jej kajdanki na nadgarstkach i na kostkach. Rękoma trzyma się za drążek, a nogi podciągnął jej tak, że ma zgięte w kolanach do tyłu. Nie mam zdjęcia niestety, ale może będziesz wiedziała o co mi chodzi. xD]
OdpowiedzUsuńOn także cały niemal drżał z podniecenia. Chciał by wreszcie do tego doszło, by mogli się połączyć. Jednak... największa przyjemność tkwiła przecież w szczegółach, prawda? Gdy oboje byli tak rozpaleni, każdy najdrobniejszy szczegół odbijał się na nich mocniej, wzmagał tylko oczekiwanie na efekt końcowy i to było piękne. Dlatego nie zamierzał zbyt szybko pozwolić sobie na to, chociaż przecież bardzo chciał.
Oglądał ją ze wszystkich stron i dostrzegał to, na jak wiele mu pozwoliła. Zniewolona, zawieszona, zdana na jego łaskę była spełnieniem marzeń każdego zdrowego faceta. Jednak to jemu pozwoliła się podwiesić. Poczuł się absolutnie wyróżniony.
Przystanął przy niej, znów obsypując pocałunkami podbrzusze. Wiedział ile w tym momencie to dla niej znaczyło i jak bardzo pragnęła by poszli dalej. On chciał się nią nasycić. Złapał ją za biodra i przesunął usta do tego najsłodszego, najbardziej spragnionego miejsca w jej ciele. Była wilgotna i gorąca, lecz on ucałował ją tam kilkakrotnie, a po chwili pozwolił sobie dołączyć trzepoczące, szybkie ruchy języka na jej łechtaczce. Było to tym przyjemniejsze, że ona nie mogła nic zrobić. Potrzebował odbierać całym sobą przyjemność Catherine, czuć na ustach smak jej pragnienia, doświadczać na sobie jej spełnienia.
Smakował ją, całował i pieścił językiem to jedno, tak ważne w jej ciele miejsce, czerpał z tego przyjemność i wiedział, że kiedy się już w niej znajdzie, osiągną kolejny poziom ich wspólnej relacji. Stanie przed nimi kolejna niewiadoma oraz wiele pytań... między innymi to, czy na tym jednym razie po prostu poprzestaną?
Jason Lahane
[Zdecydowanie masz rację. xD No, w każdym razie spiął ją tak, że była bezpieczna. ;)]
OdpowiedzUsuńKlękanie przed taką kobietą jak ona nie było niczym złym czy upokarzającym. Zaspokajał ją w ten jeden, niby powszechnie znany, ale tak intymny sposób. Jego język działał szybko, nieustępliwie, doskonale czuł nie tylko jej słodki smak, ale i to, jak łechtaczka stopniowo zaczynała twardnieć. Ucałował ją jeszcze raz, ostatni, po czym podniósł się z niesamowicie erotycznym uśmiechem na błyszczących od jej wilgoci ustach, gdy jej jęki odbijały się w nim tak mocno, tak widocznie. Popatrzył jej w oczy tylko przez chwilę, wzrok miał pociemniały i zamglony z podniecenia.
To był moment pierwszych razów... Palce obu dłoni objęły jej piersi, kciuki podrażniły pobudzone, twarde sutki. Pochylił się w ich kierunku i zassał lewy, rolując go w ustach językiem. Sprawiało mu to tak niesamowicie ogromną przyjemność. Catherine była rozkoszą, drżała, a on to widział. Zassał drugi sutek dokładnie tak samo, pieścił go powoli, drażniąco, nieustępliwie.
Wystarczyło zaledwie jeszcze jedno spojrzenie w jej oczy by wiedział, że to ten czas. W mgnieniu oka opuścił jej nogi, tak, że mogła stanąć stopami na ziemi. Odpiął krępujące ją kajdany, pozostawiając tylko te na nadgarstkach. Stanął za jej plecami i objął ją czule, pamiętając, że jej jedynym stabilizatorem były sznury z kajdankami. Tym razem jednak już nie było odwrotu, oboje tego pragnęli.
W ostatnim akcie po prostu pociągnął delikatnie jej biodra do tyłu, w swoim kierunku i wszedł powoli w jej słodką, wilgotną i spragnioną kobiecość, czując się tak, jak nigdy wcześniej. Trzymał ją stabilnie, by nie upadła i zaczął się poruszać wiedząc, że właśnie dzieje się to, czego oboje tak bardzo pragnęli od dnia pierwszego spotkania.
Jason Lahane
Była warta poświęcenia, wycieńczającego seksu, mocnych pchnięć i zmęczenia, kiedy będzie po wszystkim. Każdy jej krzyk, każde wyjęczane słowo znaczyło dla niego więcej, niż można było przypuszczać. Uświadamiała go, że było jej z nim dobrze. A ponad wszystko najważniejsze było to, że się z nim komunikowała.
OdpowiedzUsuńWbijał jej palce zbyt mocno w biodra, wiedział o tym, ale musiał ją utrzymać na tyle, by rozpocząć szaleńczą szarże jej kobiecości. Rżnął ją w szalonym tempie, czując tak obezwładniającą przyjemność, że niemal niewysłowioną. Wszystko co się działo, było tylko kolejnym bodźcem, każdy jej jęk dodawał mu sił do tego, by dawać z siebie wszystko.
Pragnął ją pocałować, wpić się jej usta zbyt zachłannie, by uniknąć bólu, lecz w tej pozycji było to niemożliwe. Czuł jak jego twarz zrasza się maleńkimi kropelkami potu, jak podbrzusze napina mu się od nadmiaru przyjemności. Nie zwalniał. Nie mógł zwolnić. Catherine potrzebowała właśnie tego - ostrego seksu - a on łączył się z nią w tej potrzebie.
W pewnym momencie puścił jedną ręką jej biodro i wczepił palce w jej włosy, ciągnąc mocno, by uniosła głowę. Pochylił się, nie zaprzestając ruchów i sięgnął spragnionymi, wilgotnymi ustami do miejsca po jej uchem.
Oddech miał nierówny, przyspieszony, momentami urywany. Czuł, jak Catherine samą swoją obecnością wydobywa z niego wszystko co najlepsze, ukryte pokłady sił, jakie chciał wykorzystać właśnie przy niej.
-Nie mogę w ciebie dojść... - wyszeptał zdyszany. To nie było pytanie, ale raczej stwierdzenie, lecz czekał czy temu zaprzeczy, czy potwierdzi. Nie było wcześniej czasu, by porozmawiać o tym, czy w jakikolwiek sposób się zabezpieczała. Dlatego teraz musiał się tego dowiedzieć.
Jason Lahane
[Odpisuje z telefonu, wiec przepraszam za jakosc i brak polskich znakow.]
OdpowiedzUsuńNie zwalnial tempa do samego konca, przytrzymywal Catherine z calych sil, czujac jak stopniowo wiotczala mu w ramionach. Jej orgazm i zaciskajace sie na jego meskosci wnetrze sprawily, ze dwa glebokie pchniecia pozniej doszedl, dyszac glosno i czujac, jak napiecie splywa mu z podbrzusza do jej goracego, wilgotnego wnetrza. Nie bylo jednak czasu rozkoszowac sie przyjemnym zmeczeniem po orgazmie. Natychmiast zlapal Catherine w ramiona i powoli jedna reka uwalnial jej nadgarstki z skorzanych kajdan. Gdy byla wolna, wzial ja na rece i delikatnie przeniosl do kanapy, ukladajac z czuloscia jej omdlale cialo.Chociaz oboje byli wykonczeni, Jason czul sie szczesliwy i zaspokojony jak nigdy wczesniej. Patrzyl na Catherine i napawal sie jej pieknem, spokojem jej twarzy oraz widokiem nagiego ciala.
Nie wiedzial, czy postepuje slusznie i czy taki krok spodoba sie Catherine,gdy w pelni odzyska swiadomosc, ale Jason polozyl sie na kanapie obok niej, obejmujac drobne, gorace cialo Catherine i przytulajac do siebie, do swojego szybko bijacego serca.
Oddech mial nierowny, oczy zamkniete, cialo mienilo mu sie od potu, a olbrzymia erekcja stopniowo odpuszczala. Po omacku gladzil wlosy Catherine, czujac jak przepelnia go jakies cieple pozytywne uczucie z powodu jej bliskosci.
Wiedzial, ze nawet jesli byl tylko jednorazowym epizodem,bylo warto.
Nie miał nic przeciwko temu, by kochali się jeszcze raz, dwa razy, albo pięć razy. Mimo chwilowej ulgi od pożądania, czuł, że szybko znów najdzie go ochota na to, by znaleźć się w Catherine. Dopełniali się. Nawet w seksie, a może zwłaszcza w seksie byli jak dwa, idealnie działające trybiki. Zero zgrzytów, zero awarii. Wszystko w ich wspólnym pierwszym razie było idealne. Począwszy od niebotycznie pięknej Catherine skrępowanej kajdanami, poprzez jej płynne podniecenie odznaczające się teraz w postaci mokrej plamy na podłodze, aż po sam akt ich połączenia i zawierania się w sobie nawzajem.
OdpowiedzUsuńByła zmęczona, ale cudownie zaspokojona, gdy podniosła się, mówiąc mu, żeby szli do sypialni. Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi i zupełnie nago oboje udali się w tylko jej znanym kierunku. Sypialnia sama w sobie była tak bogata, jak mógł to sobie wyobrazić. Łóżko było duże, a dwa koła na ścianach... no cóż, do tego nie trzeba nic dodawać.
Położyła się, słaba, ale tak piękna, po chwili zamknęła oczy i wyciągnęła ręce, by do niej dołączył. Zrobił to. Położył się obok Catherine, biorąc ją w ramiona i przytulając do siebie. Ucałował czule jej usta, a gdy zasnęła niespełna minutę później, nakrył ich oboje jedwabną narzutą.
On także czuł coś na kształt wycieńczenia, chociaż wiedział, że gdy tylko Catherine się zbudzi, on także będzie gotowy na to, by znów uprawiać z nią seks. Dziki i namiętny czy powolny i czuły - wszystko jedno, chciał tego tak samo jak ona.
Spojrzał na koła, które ozdabiały ściany i mimowolnie pomyślał o tym, że nie był w jej łóżku pierwszy. Była to wyjątkowo nieprzyjemna myśl, ale taka była prawda i nie mógł nic na to poradzić. Siłą rzeczy zastanawiał się jak wielu przed nim przytwierdzało Catherine do tych kół, jak wielu spało z nią po wszystkim tak jak on.
Starał się odepchnąć te myśli, zapomnieć o nich, wyeliminować. Nie próbował nawet się łudzić, że gdy oni się rozstaną, nikt nie zajmie jego miejsca. Było wielu przed nim i będzie wielu po nim. Tak samo w atelier, jak w sypialni Catherine.
W końcu zasnął. Zasnął, obejmując Catherine rękoma i czując na sobie zapach ich wspólnego, dzikiego seksu.
Jason Lahane
[Catherine od samego początku była ciekawa. ;D A nota - no cóż, mistrzostwo! Masz taki styl, że głowa mała! <3 Uważam, że kiedyś Catherine powinna opowiedzieć o tym Jasonowi. ;>]
[Nic nie szkodzi, rozumiem. ;) Czasem po prostu nie ma chwili na oddech w jakiś szalony, zabiegany dzień.
OdpowiedzUsuńOk, to skoro musiałaby go zabić, to umówmy się tak: ja Ci powiem, kiedy może to zrobić, ona wyjawi mu prawdę, a później go zabije. Pasuje? xD]
Gdy już zasnął, było mu po prostu dobrze. Uczucie spełnienia ukołysało go do snu, pozwoliło zapomnieć o nieprzyjemnych myślach na tematy wbrew pozorom dość dla niego ważne. Chciał odpocząć, pozwolić swojemu ciału chociaż odrobinę się zregenerować, a umysłowi odetchnąć.
Delikatne muśnięcie ust gdzieś na twarzy (nie był w stanie zlokalizować gdzie dokładnie) oraz schrypnięty, ale przyjemny dla ucha głos wyrwały go z pozornie tylko mocnego snu. Otworzył oczy i przez chwilę niczego nie pamiętał, ale widok Catherine przypomniał mu gdzie jest. Oczy miał zmrużone i zaspane, ale mimo wszystko lekko się uśmiechnął.
Była niesamowita. Ledwie kontaktował, a ona już zadała mu trudne pytanie. Bo tak, to było trudne pytanie. Odetchnął, zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Wiesz, że nie powinienem, Catherine... - wychrypiał zaspanym głosem, przyglądając się jej uważnie. Mimo potarganych włosów i jakiejś umykającej z twarzy senności, była tak delikatna, jak jeszcze nigdy. Sprawiała wrażenie osoby zupełnie niewinnej, kruchej i łatwiej na zranienie. Nawet jeśli w rzeczywistości zupełnie taka nie była. - Bardzo cię boli? - spytał, przypominając sobie, że przecież wisiała dość długo w powietrzu, że ich seks był tak ostry i wymagający.
Pogładził jej policzek wierzchem dłoni, a w tym geście była odrobina czułości, ale i troski. Pewnie chciałby z nią zostać, ale gdyby został raz, zapragnąłby zostać kolejny, a później jeszcze jeden i następny, w efekcie czego byłoby mu jeszcze trudniej wrócić do normalnego życia, gdy ta cała bajka w wielkiej willi w końcu dobiegnie końca.
Jason Lahane
[Dobrze, będę czekać cierpliwie. ;D Jason też. xd A tak już poważniej, to serio, stworzyłaś genialną postać, a wątek sam w sobie jest jednym z lepszych jakie kiedykolwiek pisałam (a bloguję od siedmiu lat) ;)]
OdpowiedzUsuńTym razem nie chodziło o pracę. Redakcja w której pracował była bardzo elastyczna - najważniejsze dla nich było by pisał dobre artykuły i oddawał je w terminie. Nie musiał pojawiać się sumiennie. Wystarczyło stawić się trzy razy w tygodniu, obdzwonić ludzi, którzy się dobijali, odebrać maile i porozmawiać z umówionymi gośćmi. To wszystko.
Postanowił jednak tego nie prostować, tylko pozostawił bez wyjaśnienia. Chyba lepszym było to, że myślała, że chodzi mu tylko o pracę. W rzeczywistości sprawa miała się zupełnie inaczej, ale nie chciał jej po raz kolejny tłumaczyć tego wszystkiego: wysokiego prawdopodobieństwa uzależnienia od jej obecności i nocy z nią, obawy przed powrotem do normalnego życia, gdy już się rozstaną... I tak dalej, i tak dalej.
Jej ból był widoczny nie tylko na twarzy, ale także w samych, ostrożnych ruchach ciała. Chociaż powinien mieć z tego powodu jakiekolwiek wyrzuty sumienia, nie mógł się na nie zdobyć, gdyż wiedział, że każdy ból tak naprawdę przypominał o tym, że zrobił dla niej wszystko, by tylko dostała to, czego chciała. By oboje dostali to, czego chcieli.
Położył się na boku, twarzą do niej, podpierając głowę na ręce. Uśmiechnął się, gdy zaczęła obsypywać go delikatnymi pocałunkami, czasem dołączając także zęby. Gdzie podziała się ta kobieta, którą uważał za dominę? W jej miejsce, niemal na jego oczach, pojawiła się uśmiechnięta, swobodna kobieta, której wspomniany uśmiech odjął ładnych kilka lat.
Na całym ciele wyszły mu ciarki, gdy najpierw uszczypnęła go zębami w pośladek, a później na szyi. Spodziewał się, że zostanie ślad i z diabelnym uśmiechem miał ochotę odwdzięczyć jej się tym samym, lecz wtedy ona zadała kolejne pytanie - nie trudne, tylko ciekawe.
-Catherine, zmieniasz się na moich oczach, wiesz? Teraz to ty jesteś tą, która pyta - zauważył z zaintrygowaną miną. - Podoba mi się to - dodał szeptem, wprost w jej usta, po czym pocałował ją powoli, czule, rozkoszując się dotykiem jej ładnie wykrojonych ust. - Chciałbym z tobą robić wiele rzeczy, nie tylko w łóżku - dobra, tego nie powinienem mówić - ale najbardziej chciałbym przywiązać cię do łóżka za ręce i nogi, zawiązać oczy, by wyczulił ci się zmysł dotyku i rozlać odtąd - dotknął dłonią jej piersi, przesuwając ją w dół, aż do nabrzmiałej kobiecości - dotąd miód. Taki płynny, słodki miód. - Uśmiechnął się, mając obraz zniewolonej, lepiej od miodu Catherine przed oczami. - Nie wiem czy kiedykolwiek będę miał okazję to zrobić, bo jeśli ty mi nie pozwolisz, to z nikim innym tego nie spróbuję - dodał, jak gdyby chciał ją zapewnić o tym, że ta fantazja jest zarezerwowana tylko i wyłącznie dla niej. Cóż, zresztą jak wiele innych, które pojawiły mu się w głowie.
Nagle postanowił zadać jej dość szczególne pytanie. Patrzył jej w oczy, by wiedziała, że odpowiedź jest dla niego ważna. A przynajmniej dlatego, że z niej mógł wiele wywnioskować.
-Co chcesz namalować, kiedy skończysz obraz ze mną? Jakiej inspiracji będziesz szukać w następnej kolejności?
No i masz. Teraz atmosfera całkowicie upadnie, albo Catherine da mu odpowiedź i będą mogli wrócić do tematu seksualnych planów.
Jason Lahane
Nie wiem.
OdpowiedzUsuńOdpowiedź zbyt krótka i tak niekonkretna jak tylko to możliwe. Wiedział, że po tych słowach nie było sensu pytać o szczegóły i nakłaniać ją do rozwinięcia wypowiedzi, bo i tak by tego nie zrobiła, a nie chciał, by uznała go za wścibskiego czy zdenerwowała się, że na nią naciska. Prawda była taka, że czas miał mu dostarczyć odpowiedzi. Prędzej czy później wszystko musiało stać się jasne.
Jej pytanie, właściwie retoryczne, rozśmieszyło go. Spojrzał na nią z rozbawieniem.
-Catherine, masz obok siebie dwudziestoczteroletniego chłopaka z Nowego Jorku, który nigdy wcześniej nie bzykał dziewczyny starszej od siebie, nie bawił się w krępowanie, podwieszanie i żadne inne eksperymentowanie. Zazwyczaj nie miał też czasu na dopieszczenie szczegółów, by sobie czasem jedna czy druga nie narobiła nadziei - odpowiedział ze śmiechem, prezentując jej się w kilku zdaniach i po raz pierwszy mówiąc, skąd tak naprawdę pochodzi. - Co nie znaczy, że jestem całkowicie niedoświadczony, że dziewczyna nigdy mi nie obciągała, że wstydzę się zrobić kilka kroków na przód. Jeśli mam być szczery, to jesteś pierwszą kobietą, z którą po prostu o tym rozmawiam i z którą póki co mam czas, by próbować i eksperymentować, bez żadnych obaw o uczucia, czy przywiązanie - dodał, tłumacząc jej wszystko na szybko, ale oddając główny sens. - Dlatego właśnie naprawdę chciałbym mieć cię do dyspozycji i polać miodem. Całą. Wyglądałabyś przepięknie... taka lepka, unieruchomiona... - wyszeptał, czując jak pod wpływem tej wizji i jej drobnych pieszczot jego penis ponownie budzi się do życia.
Słowa, które szeptała mu do ucha były wyuzdane do granic możliwości, pełne niesamowitego i bezpruderyjnego przekazu, nasuwały mu wizje tak nieprawdopodobne... Jednak ona mówiła poważnie. Była gotowa zrobić to wszystko, wynająć im jedną lub kilka dodatkowych osób, uczynić z ich seksu wielką orgię.
-Tak mi się właśnie wydawało, że jedna osoba może ci w łóżku nie wystarczać - zauważył spokojnie, słuchając tego co mówiła. Jej eksperymenty były ryzykowne, ale jednocześnie interesujące w bardzo zaawansowanym stopniu. Jednak czy on naprawdę byłby w stanie przeistoczyć się w jej pana i kogoś, kto z przyjemnością weźmie udział w wieloosobowej orgii?
-Zaskakujesz mnie, Catherine. Na każdym kroku mnie zaskakujesz - stwierdził z wyczuwalnym w głosie zdumieniem, nie ustosunkowując się jednoznacznie do jej propozycji.
Jason Lahane
Catherine była nietypowa. Przy niej Julia zdawała sobie sprawę, jak bardzo jest zwyczajna i jak bardzo zawyżała swoją ocenę i aż nadto podkreślała swoją inność tylko po to, aby jakoś się wyróżnić. Bo nie przepadała za ludźmi, nie lubiła gaduł i nie lubiła marud. Nie lubiła siedzieć w sztywnym towarzystwie, ale również nie przepadała za spędzaniem czasu w grupie wesołków. Była zwyczajna, szara, a zarazem wielobarwna w swoim usposobieniu, ale nie dorównywała Catherine, która miała jeszcze więcej przeciwieństw w swojej naturze niż Trevisano.
OdpowiedzUsuńJulia nie orientowała się w finansach. Sama pieniędzy nie miała, rodzice przestali je wykładać, gdy tylko oznajmiła im, że wyrzucono ją z uczelni, siostra przestała wspomagać wraz z wyrzuceniem młodszej Trevisano na bruk, co też Giovanna uczyniła za namową swojego, jakże cudownego, narzeczonego. Julia miała jedynie drobne, kilkadziesiąt euro każdego dnia, które udawało jej się uzbierać, rysując dla innych ludzi lub przypadkowo dorabiając w przypadkowych miejscach. Nie głodowała, w końcu nigdy nie była żarłokiem, nie cierpiała zimna, bo miała przy sobie ciepły płaszcz. Mogłaby spać u znajomych, co czasami robiła, ale nigdy nie nadużywała ich gościnności, wiedząc, że wtedy byłaby zwykłym pasożytem. A teraz miałaby wykorzystać sytuację. I Catherine.
Trevisano obraz wsunęła do taksówki z drugiej strony, kiedy tylko usłyszała pytanie kobiety, a potem usiadła obok. Dzielone były tym dziwnym bazgrołem. Kierowca obrócił się do tyłu, ale szybko powstrzymał ciekawość, choć i tak zerkał w lusterko.
— Na trochę — dodała, jakby to ona miała stawiać jakiekolwiek warunki. Było jej źle. Czuła się paskudnie, bo równie dobrze mogłaby mieszkać u Marcello, ale to świadczyłoby o kompletnym przywiązaniu, o bezwarunkowej niezależności, na którą nie było jej stać. Nie było ją stać na to, aby się po prostu do tego przyznać.
Zagryzła lekko dolną wargę, spoglądając na kobietę. Pewną siebie. Czujną. Zmienną. Po prostu inną. Nietypową.
— Kim jesteś? — spytała, nawet nie wiedząc czemu. Nie dopatrywała się w Cat swojego zbawiciela, nie dopatrywała się go nawet w Artyście. Nie szukała zbawienia. Nie była podobna do kobiety, która siedziała obok. Chyba nie chciała być do niej podobna.
Julia
Była tak ożywiona, że aż trudna do poznania. Mimo bólu jaki odczuwała, mówiła dużo, komunikowała się z nim tak, jak jeszcze kilka godzin wcześniej nie chciała bądź nie potrafiła, uśmiechała się, obsypywała go pieszczotami i nie przypominała zgorzkniałej,sztywnej Pani Artystki, jaką miał okazję już poznać.
OdpowiedzUsuńGdy zaczęła go całować, lawirując swoim językiem w jego ustach, odchylając jego głowę do tyłu pociągnięciem za włosy, znowu budziła w nim pragnienie. Miał ochotę najzwyczajniej w świecie ponownie w nią wejść i rżnąć do utraty tchu. Jednak z racji tego, że ledwie się poruszała, nie mógł tego zrobić, ani zaproponować, tylko uszanować to, że powinna dojść do siebie.
-Mogę się zgodzić na wiele, wierz mi, ale pod jednym warunkiem: nigdy nie będę "używał cię", bo nie jesteś przedmiotem - powiedział, zaznaczając fundamentalną dla niego zasadę.
Jasne, mógł być brutalny, jeśli chciała, czasem odgrywać rolę jej pana, karać, gdyby nie była uległa, wydawać rozkazy, ale wszystko to musiało mieć zachowane granice i normę. Był z niego kawał chama, wiele dziewczyn mogłoby to potwierdzić, jednak uprzedmiotowienie kobiety było czymś, czego nie byłby w stanie uczynić.
-Trudno, żebyś była znudzona po jednym razie, ale mogę się z tobą założyć, że jeszcze z trzy razy i mnie wymienisz - rzucił z lekkim uśmiechem, mówiąc poważnie, ale uświadamiając ją, że bez zbędnych dramatów po prostu się z tym zgodzi.
Burczenie w jej brzuchu i tłumaczenie, że po seksie zawsze jest głodna rozbawiło go, a zachęta jaką mu zapowiedziała sprawiła, że nagle on także poczuł się głodny. Wstał z łóżka i spojrzał na nią z zainteresowaniem.
-Mam jeszcze dwa pytania i oczekuję chociaż odrobinę wyczerpującej odpowiedzi. - Zapewne nie ucieszyła się, słysząc te słowa. Zauważył, że nie lubiła jego pytań. - Jakie relacje łączyły cię, łączą z twoimi byłymi modelami? I ile zazwyczaj one trwały?
Nie chciał już dodawać, że chce być przygotowany na to, ile może trwać ich znajomość. Im dłużej na nią patrzył, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nie powinien obawiać się porzucenia. Zamiast tego postanowił traktować Catherine jak nauczycielkę - mogła go wiele nauczyć, a gdy już stwierdzi, że jej się znudził, on odejdzie bogatszy o wiedzę w sferze seksu, którą będzie mógł wykorzystać zapewne wielokrotnie poza jej willą.
Jason Lahane
Wiedział, że nie lubiła tego tematu, ale on chciał wiedzieć. Takie informacje były mu potrzebne. Owszem był niepewny, ale ta niepewność nie polegała na jakiejś potrzebie bycia jednym, jedynym. Chciał się o niej jak najwięcej dowiedzieć, by nie być po prostu zaskoczonym. Kobieta, która stała przed nim całkiem nago fascynowała go. Jednak nie była dobrym wyborem na dłuższy czas. Jej życie było zbyt... szalone? Rozwiązłe?
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się, a chociaż bardzo się starał, nie udało mu się zahamować odrobiny ironii w tym uśmiechu.
-Czyli praktykujesz poligamię. Tak jak myślałem - stwierdził, zakładając ręce na piersi i patrząc na nią zmrużonymi oczami. - Nie obawiasz się, że kiedyś jakiś model, albo modelka na którym bądź której będzie ci bardzo zależało, będziesz chciała ją bądź jego namalować za wszelką cenę postawi ci warunek, że masz nie sypiać z nikim innym? To co robisz jest dość ryzykowne, Catherine. Ludzie to nie maszyny, mają swoje uczucia. Wystawianie ich na aukcjach, oferowanie im dachu nad głową tylko na czas malowania to dość przedmiotowe podejście - stwierdził, przyglądając jej się z tym samym, nieco ironicznym uśmiechem.
Jego nastrój odrobinę się zmienił, to prawda, ale nie mógł obojętnie przejść obok tego tematu i żyć tak, jak by to, w co chwilowo wszedł było zupełnie normalne.
-Nigdy nie poczułaś niczego... wiesz, do któregoś modela lub modelki? Nigdy żadnych głębszych uczuć, przywiązania, tęsknoty gdy odeszli? To jest przecież takie normalne... jeśli spędzasz z kimś czas, to zaczyna ci na nim zależeć, prawda? Nie wiem, może jestem za głupi i zbyt młody by widzieć świat tak, jak ty, ale naprawdę nie wiem jak ci się to udaje tak długo - rzekł po chwili namysłu. Tak, ta kwestia go gryzła. Bezuczuciowość. Catherine była jak gdyby wyprana z uczuć. Emocji miała w sobie dużo, ale uczucia jak gdyby dla niej nie istniały.
On też się łatwo nie poddawał. Ani miłości, ani przyjaźni, ani niczemu pochodnemu. Jednak było kilka takich osób, na których mu po prostu zależało i zrobiłby dla nich nie wszystko, ale bardzo wiele. A ona... zmieniała ludzi w swoim życiu pewnie częściej niż rękawiczki, płaszcze czy sukienki i było to dla niej zupełnie normalne.
-Jak będzie ze mną, Catherine? - spytał podejrzliwym szeptem, przekręcając lekko głowę na jedną stronę i przyglądając jej się jak morderca przyszłej ofierze. - Mnie też wystawisz na aukcji? Czy może poszukasz mi mojej własnej Evy, bym się w niej zakochał, a później przyjeżdżał z nią do ciebie na bzykanko co kilka miesięcy? Wszystko masz zaplanowane, więc jestem pewien, że czas jaki mi poświęcisz też zaplanowałaś. Jaki jest mój przydział w twoim życiu? Wiesz, wolę wiedzieć, by nie niszczyć relacji z innymi ludźmi tylko dlatego, że jestem u ciebie i dla ciebie na każde skinienie palca - rzucił, a to ostatnie zdanie było nie tylko ironiczne, ale także wzburzone.
Beznamiętność z jaką Catherine opowiadała o tym, że bzyka się z Gregiem i jego żoną co kilka miesięcy, że wystawiła kogoś na aukcji obudziła w nim jakąś ukrytą złość, jakąś awersję. W tej chwili miał gdzieś to, że cała atmosfera znów się rozpłynęła. Nie był zawodowym modelem i zawodowym kochankiem, by nie stwarzać problemów. Jeśli chciała mieć Jasona na swoich zasadach, musiała go sobie wyrzeźbić z tego trudnego materiału, jakim był.
-Proszę, odpowiedz mi na moje pytania.
Jason Lahane
Ogarnęła go najprawdziwsza wściekłość. Gdy na niego krzyknęła, odpaliła bombę wszelkich złych emocji, których nie dało się zahamować - musiały się w końcu wyczerpać. Swoimi słowami uderzyła w jego najczulsze punkty sprawiając, że przestał myśleć racjonalnie i zastanawiać się nad swoimi czynami i słowami. Doprowadziła go do stanu w jakim dawno się nie znajdował. W tej chwili miał gdzieś to, czy narusza warunki umowy, czy pociągnie go za to wszystko do odpowiedzialności karnej, czy będzie musiał spłacać ją do końca życia, chociażby nie miał środków do życia. Miał to wszystko gdzieś.
OdpowiedzUsuńBoli, co? Że nie masz?
Te słowa odbijały się zwielokrotnionym, głośnym echem w jego głowie. Zacisnął zęby i wpatrzył się w nią wzrokiem ogarniętym furią. Wiedziała, gdzie uderzyć, by bolało.
-Czy ty siebie w ogóle słyszysz?! Masz mnóstwo kochanków, mówisz o tym otwarcie i nie dostrzegasz, że to jest chore?! Zarówno ja, jak i wszyscy przede mną jesteśmy twoimi rekwizytami. Póki nas malujesz i jesteśmy ci potrzebni, ofiarowujesz nam siebie i udajesz, że ci na nas zależy. Gdy tylko skończysz malować i przestajemy być potrzebni, wywalasz za drzwi. Ci, z którymi było ci lepiej zostają zaproszeni na ponowne bzykanko. Reszta to śmieci, których imion pewnie nawet nie pamiętasz - wycedził przez zęby, ledwo powstrzymując krzyk. A on tak bardzo chciał się wydobyć na zewnątrz.
Jak ona mogła nie dostrzegać o co mu chodzi? Dla niej wszystko było normalne, zdrowe! Jemu nie mieściło się w głowie to, że ona po prostu zmieniała kochanków kilkanaście razy w roku, a może nawet częściej. Była dorosłą kobietą, a traktowała wszystkich tak cholernie bez uczuć.
-Jest ci dobrze z każdym, to cię zerżnie, Catherine - rzucił ostro. - Nie wiem czy mam się cieszyć, czy ubolewać, że dołączyłem do grona twoich prywatnych bzykających cię modeli. Chociaż w sumie fajnie, bzyknąłem sławną artystkę, będzie co opowiadać wnukom. - Ironia i wściekłość mieszały się w jego głosie tak bardzo, że niemal nie dało się tego rozróżnić, ale tworzyły spektakularny i przerażający efekt. - Mam nadzieję, że pospieszysz się bardziej z namalowaniem tego cholernego obrazu, bo już się nie mogę doczekać, kiedy wpłacisz mi kasę na konto i nie będę musiał więcej się z tobą widywać. - Podszedł do wyjścia i opuścił jej sypialnię, trzaskając drzwiami.
W atelier ubrał się szybko i nawet się za siebie nie obejrzał, gdy wydobywał się z matni tej koszmarnie drogiej willi. Wiedział, że przesadził. Jednak miał to gdzieś. Wszystko co dobre skończyło się z momentem, gdy wstali z jej materaca. Catherine była wszystkim, czego mógł pragnąć, ale była też tą, która mogła zniszczyć mu życie. Chciał by ten obraz był już skończony, by jedyną - ulotną - pamiątką jaką będzie po niej miał, były pieniądze. Tych dwóch światów nie dało się połączyć. Był głupcem, skoro sądził, że może być inaczej. Catherine nie potrafiła zrozumieć, że ludzie to nie przedmioty, że mają uczucia. Jak, do cholery, miał akceptować myśl, że dzisiaj to on uprawiał z nią seks, a jutro ktoś inny będzie na jego miejscu?! To było chore. W jego opinii to było nawet więcej niż chore.
Jason Lahane
[Ale się nam pożarli. Nie mniej jednak przynajmniej nie jest nudno. ;)]
[Cóż, jeśli chce zerwać umowę - powinna go powiadomić. Jeśli chce ją mimo wszystko utrzymać - muszą się ponownie spotkać. W jednej i drugiej kwestii muszą nawiązać kontakt, jakikolwiek.]
OdpowiedzUsuń[Cóż, Jason uważa, że jakakolwiek relacja z nią jest po prostu niezdrowa i toksyczna. Ona też go nieźle dobiła swoimi słowami. Głupio jest mu czuć się źle z powodu tego co mu powiedziała, bo on uważa, że jej to po prostu obleciało. Możemy przeskoczyć przez ich wszystkie spotkania i pozowania, gdzie w ogóle ze sobą nie rozmawiają, tylko robią co do nich należy, do ostatniego, kiedy obraz jest skończony i muszą załatwić wszelkie formalności. Może wtedy powiedzą sobie coś więcej niż tylko to, co konieczne? Co myślisz?]
OdpowiedzUsuń[Albo... nie wiem czy to wchodzi w rachubę, ale jak nie, to rozumiem. Może jakiś czas później po ich ostatnim spotkaniu dostałby od Catherine zaproszenie na taką jakby "premierę" jej obrazu z nim w roli głównej? Wiesz, może między ludźmi by się powstrzymali przed wrzeszczeniem na siebie i zmusili do normalnej rozmowy?]
Usuń[Jeśli Catherine w żaden sposób się nie ugnie i on dla niej naprawdę nie istnieje, to nie ma wyjścia i nic więcej nie stworzymy. Nawet wszelkie przypadkowe spotkania to jak grochem o ścianę, bo skoro nie chce go znać, to nawet na niego nie spojrzy w takich momentach. Wobec tego wszystko zależy od Ciebie.]
OdpowiedzUsuń[Cóż by mógł zrobić ten biedny Jason, by zaskoczyć taką kobietę jak ona? xD Jej już się chyba nie da niczym zaskoczyć. Jason nie ma pomysłu, a ja tym bardziej. xd]
OdpowiedzUsuń[Muszę zaraz skopiować kartę na nowo i wstawić ją od nowa, bo ja też widziałam, że przyszły nowe komentarze, ale ich nie było, a dopiero po chwili dostrzegłam "załaduj więcej". xD Więc co, ma się przed nią zbłaźnić na oczach całej redakcji, by mu wybaczyła? xd]
OdpowiedzUsuń[O, tu jest czysta karta teraz: http://normal-place.blogspot.com/2015/01/kwintesencja-nicosci_3.html]
OdpowiedzUsuń[Nooo, to jest dobre. ;> Jednak świetne pomysły serio nachodzą człowieka przed snem. ;D Piszesz, czy ja mam pisać?]
OdpowiedzUsuńPo karczemnej kłótni z Catherine, Jason był pełen negatywnych emocji i sądził, że już nigdy więcej się nie zobaczą, co nie wydało mu się wcale czymś złym lub negatywnym.
OdpowiedzUsuńSpodziewał się tego, że ich umowa zostanie zerwana, więc gdy pokojówka Catherine zadzwoniła do niego z informacją o spotkaniu w celu przekazania pieniędzy, zgodził się beznamiętnym głosem, rozłączając rozmowę. To, co udało mu się zarobić i tak było sumą bardzo zadowalającą, jeśli ktoś wiedziałby, ile wynosiły jego normalne zarobki w redakcji.
W umówionej kawiarni był kilka minut przed czasem. Zajął miejsce przy jednym z wolnych stolików i czekał, nie zamawiając nic do picia, bo domyślał się, że będzie to krótkie i treściwe spotkanie. Większość rzeczy, które chciał jej powiedzieć, to wykrzyczał właściwie Catherine prosto w twarz przy ich niszczycielskiej kłótni.
Przyszła. Była wyniosła i chłodna, a na domiar wszystkiego znów przypominała mu dominę. Nie patrzyła mu w twarz, mimo, że on bezwstydnie się jej przypatrywał, gdy kroczyła w jego kierunku. Dostrzegał wszystko to, co przy ich pierwszym spotkaniu: zachowywała się tak, jak gdyby w ogóle się nie znali. Może to i lepiej.
Jej dzień dobry było zimne jak lód i obce. Odpowiedział tym samym, gdy ona siadała naprzeciwko niego. Nie spuszczał z niej wzroku, a gdy wreszcie i ona na niego spojrzała, mogła się o tym przekonać.
Słuchał jej, widział kopertę z pieniędzmi, ale pojawieniem notatnika był zaskoczony. Początkowo niewiele z tego rozumiał, a napis "Śniłam o Tobie" był tylko bardziej dezorientujący. Jednak po tym co powiedziała znów podszedł do sprawy z ironicznym uśmiechem.
Otworzył go i na jej oczach oglądał każdy szkic po kolei, dokładnie, przypominając sobie bez trudu wszystko co miedzy nimi zaszło. Była naprawdę świetna, wszystko oddała z najmniejszymi szczegółami. Docierając do pustych kartek, spojrzał na nią ponownie.
-Gdyby nie to, że taki sam notatnik dawałaś wszystkim swoim modelom, bez wątpienia uznałbym to za coś wyjątkowego - stwierdził spokojnym, ale poważnym głosem, patrząc jej w oczy mocno i nieustępliwie. - Są tylko dwie białe kartki. Dwie kłótnie. Chyba całokształt naszej krótkotrwałej współpracy nie przedstawia się aż tak źle, co? Nawet tak sobie myślę, że będzie mi brakować tego wiszenia pod sufitem - stwierdził, tym razem uśmiechając się do niej tak po prostu, bez ironii. - A tobie, Catherine? Czy tobie będzie czegoś brakować?
Przygotował się na uśmiech pełen politowania i ostrą, bolesną ripostę.
Oczywiście, że schemat mu się nie podobał. Co więcej - był do bani. On nie należał do tych wypięknionych modeli, którzy mieliby klapki na oczach i akceptowali wszystko, byleby kobieta taka jak Catherine się z nimi bzykała. Tak, w głębi duszy chciał być jedyny, a nie któryś z kolei traktowany schematem. Nie mniej jednak po ich ostatniej kłótni zrozumiał, że ona tak nie potrafi. Catherine potrzebowała zmian i ciekawego życia. Przy jednej osobie by się zanudziła.
OdpowiedzUsuńSłysząc jej prostą, a jednak tak niespodziewaną odpowiedź, uniósł lekko brwi. Patrzył na nią, siedząc rozparty nonszalancko na kawiarnianym fotelu i zastanawiał się w co ona tym razem pogrywa. Kolejne słowa tylko bardziej go zaskoczyły. Nie czuł się uspokojony czy usatysfakcjonowany. Ona znów się zmieniała, a on nie rozpoznawał co ta zmiana mogła oznaczać dla niego.
-Twierdzisz, że wiesz? - spytał cicho. Głos miał lekko schrypnięty. - Wobec tego jaką masz teorię? Nie chcę być jednorazowy, bo...? Nie chcę być jednym z wielu, bo...?
Wątpił, by naprawdę wiedziała o co mu chodzi. By to zrozumieć, trzeba by rozumieć ludzkie uczucie przywiązania i wierności, a miał wrażenie, że ona nie mogła mieć o tym pojęcia.
-Nie chcę znów się kłócić. Ostatnim razem powiedziałem wszystko, co miałem do powiedzenia, dlatego teraz oferuję spokojną rozmowę. O mnie i o tobie. - Celowo nie użył zwrotu o nas, bo przecież nie było żadnych ich. Stanowili całkiem odrębne jednostki, dwa silne charaktery walczące o to, by jedno z nich nie zeżarło drugiego. Wili się w konwulsjach pożądania i wzajemnej niechęci, w obliczu niewypowiedzianych słów i myśli, z powodu kulejącej komunikacji.
Pytanie o pocałunek celowo zostawił bez odpowiedzi.
[Catherine najwyraźniej niesamowicie Cię natchnęła. ;D
A ja mam do Ciebie taką jedną prośbę. Strasznie się nakręciłam na coś takiego: może Catherine zdecydowałaby się zrobić wernisaż swoich obrazów, gdzie zaprosiłaby same grube ryby liczące się w świecie sztuki, przyszłoby wiele osób, by licytować jej obrazy, a także zaprosiłaby Jasona i powiedzmy dziesięciu innych modeli, których kiedyś malowała, by ludzie mogli poznać osobiście tych, którzy ją zainspirowali. Każdy mógłby z kimś przyjść, a i proces ich wzajemnego poznawania się byłby wówczas dość ciekawy, bo przecież między ludźmi. Co myślisz?]
Nie miał bladego pojęcia o jej przeszłości, ani o tym, że ona tak bardzo pokutowała w jej obecnym życiu. Z tej też niewiedzy powstało zrzucanie wszystkiego na jej pragnienie życia poligamicznego i awersja do monogamii. Może nie był dla niej wystarczająco dobry, może brakowało mu czegoś szczególnego... Możliwości było bardzo wiele, a Catherine miała prawo decydować o tym kogo wpuszcza do swojego życia i czy robi to gromadnie, czy pojedynczo.
OdpowiedzUsuńJej słowa go zaskoczyły. Jeszcze bardziej niż poprzednie. Patrzył na nią uważnie, starał się nie mrugać by nie umknęła mu żadna emocja na jej twarzy. Był pochłonięty.
-Tak, Catherine. Dokładnie o to mi chodzi - odpowiedział wreszcie. Głos miał cichy, melancholijny, zadumany.
Myśli wirowały mu w głowie, ale nie umiał odwrócić wzroku od jej twarzy. Dostrzegł coś, co poruszyło go do głębi.
-Ty się tego boisz, prawda? Boisz się, że ktoś cię po prostu pokocha, z każdą twoją wadą i zaletą, z wszystkimi tajemnicami jakie masz - wyszeptał, pochylając się lekko w jej kierunku. - Masz wielu kochanków, bo nie chcesz przywiązać się do jednego. Zmieniasz ludzi w swoim otoczeniu, by nikt nie stał się dla ciebie dość ważny. Boisz się miłości, przywiązania i wierności, bo to destrukcyjne. Wiemy o tym tak samo dobrze. Jesteśmy podobni, ale nie tacy sami. Ja wolę zaryzykować niepożądanymi uczuciami, byle tylko nie było wokół mnie tysiąca innych osób, które są traktowane na takich samych zasadach jak ja. Nie łudzę się, Catherine, że jakieś uczucia pojawią się między nami. Jesteśmy zbyt trudni, mamy zbyt mocne osobowości - dodał cicho, wbijając w nią nieustępliwe, mocne spojrzenie. Płynął na fali szczerości. - Najgorsze jest to, że naprawdę mnie sobą zainteresowałaś. W specyficzny, niepowtarzalny sposób. Chciałbym cię poznać, ale ty mi na to nie pozwalasz. Dlaczego? Wiemy dobrze dlaczego. Bo jestem kolejnym pionkiem do odbycia schematu. Dlatego to mnie tak frustruje, bo czuję się jak idiota.
Gdy skończył mówić, wyprostował się, ale już nie patrzył na Catherine, tylko wbił wzrok gdzieś w przestrzeń kawiarni. Wypowiedział na głos swoje najgłębiej skrywane lęki. W takich momentach naprawdę żałował, że ją poznał. Jednak z drugiej strony miał świadomość jak wiele go ta relacja nauczyła o kobietach.
Jason Lahane
[O, jaki masz pomysł na wspólną notkę? ;)]
— Doskonale wiem, jak się nazywasz — odparła niby to całkiem spokojnie, ale jednak też z pewnym lekceważeniem materii. Wiedziała, że Catherine była tą Catherine, o której dość często rozprawiał Artysta, wiedziała też, że Catherine była artystką i nauczycielką. Ale zastanawiała się, kim tak naprawdę była kobieta. Dobrą samarytanką? Człowiekiem z planem? Spontaniczną wariatką czy raczej nieczułą kusicielką? Julia nie zastanawiała się dłużej nad tym, kim mogłaby być kobieta, która zaprosiła ją do swojego domu, chociaż w gruncie rzeczy tak naprawdę się nie znały. Osobiście stykały się ze sobą pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńMilczała w taksówce, z której wysiadła z lekko naburmuszoną miną i zmarszczyła brwi, przyglądając się uważnie temu, co prezentował krajobraz. Dom Cat był ogromny, a ochroniarz z parasolem sprawiał wrażenie niezwykle czujnego.
Julia chciała już przekroczyć próg willi, kiedy po prostu wryta stanęła w miejscu, słuchając z niedowierzaniem słów Catherine. Sapnęła cicho, nerwowo przestępując z nogi na nogę i choć nie miała nic do ukrycia, a na sobie nie miała zbyt wiele, rozejrzała się dookoła, skupiając też wzrok na ochroniarzach, jakby w ich postawie szukała zaprzeczenia czynności, o której wspomniała Cat. Nic takiego nie nastąpiło, kolejne pytanie zbiło ją z pantałyku i musiała odetchnąć, aby zrozumieć, co tak naprawdę się tutaj dzieje.
— Herbata będzie w porządku — odpowiedziała cicho i obserwowała tylko odchodzącą kobietę. Jeden z ochroniarzy zabrał jej torebkę i sprawdził zawartość. Oprócz pustego portfela, dokumentów, notesika i telefonu nie miała tam nic. Drugi z nich chyba nawet trochę ją obmacał, bo widocznie przeszukanie wzrokowe mu nie wystarczyło i w końcu ją przepuścili, oddając jej własność. Ciągle niosła też ze sobą obraz, ale oparła ją o pierwszą lepszą ścianę, mając raczej słuszne przeczucia, że tutaj nikt niczego nie ukradnie. Kierując się takim myśleniem, zostawiła na podłodze też torebkę i ruszyła dalej.
[Dobra, piszę się na to w stu procentach! <3 Powiedz kiedy, to napiszemy tą notę. ;) Poza tym... łał, Catherine zaskakuje. *_*]
OdpowiedzUsuńW opinii Jasona Catherine zbyt długo żyła sama. Jej samotność, czasem tylko wypełniana ciągle zmieniającymi się kochankami przez taki tryb życia tylko się pogłębiała. On widział w niej kogoś, komu chciał pomóc. Uciekała od przywiązania zbyt długo. Nawet jeśli to nie on miał być tym, do którego się przywiąże, chciał odkopać w niej tą umiejętność, by mogła wreszcie cieszyć się życiem, bo przeszłość, niezależnie od tego jak straszna, była tylko przeszłością i nie powinna już dłużej niszczyć jej tego, co miała w chwili obecnej.
Gdy mówił, obserwował ją. Głowę miała opuszczoną, zaciskała palce na białej, papierowej chusteczce i słuchała. Spodziewał się, że na niego krzyknie, że wstanie i odejdzie, że zmiesza go z błotem za pomocą kilku trafnych oraz bolesnych słów. Jednak za żadne skarby świata nie spodziewałby się, że zobaczy jej łzy.
Głos uwiązł mu w gardle, a tępy ból ścisnął serce z ogromną siłą. Patrzył na nią szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć, że ona naprawdę się rozpłakała. Nie mógł mieć oczywiście pojęcia, że raz już przez niego płakała. Nie widział tego. Teraz mógł obserwować łzy skapujące jej na podołek. Obiecał sobie nie pytać, czy powiedział coś źle, bo wiedział, że wszystkie jego słowa były dla niej złe. Lecz zamiary miał jak najlepsze...
Nikt nigdy nie widział, jak płaczę.
Wyszeptała te słowa cicho, ale on usłyszał. A chociaż łzy jakie upuszczała nie były niczym dobrym, to wiedział, że pozwalając mu je zobaczyć, ofiarowała mu maleńki kawałek siebie. Taki, który był tylko jego.
Wstał z swojego fotela i przeszedł obok małego, niskiego stolika, przykucając przy niej i obejmując swoimi dłońmi jej dłonie. Spojrzał jej w oczy z powagą.
-To nie jest miejsce, w którym powinnaś płakać. Nie chciałem sprawić ci przykrości tymi słowami. Po prostu wydaje mi się, że wreszcie cię rozgryzłem, przynajmniej w jakimś procencie. Nie możesz bać się ludzi, którzy chcą ci pomóc i być przy tobie. Moje słowa pewnie niewiele dla ciebie znaczą i są zwykłym bełkotem, ale pomyśl sama jak wielu ludzi odrzuciłaś, mimo, że im na tobie zależało? - wyszeptał, unosząc jej zaciśnięte w pięści dłonie do swoich ust i całując knykcie. - Nie musisz mi mówić o sobie wszystkiego, Catherine. Nie musisz składać mi żadnych obietnic i deklaracji, zmieniać swojego życia. Pozwól tylko wyciągnąć się z tej skorupy, bo im dłużej w niej siedzisz, tym bardziej cię to niszczy - dodał tym samym szeptem, a następnie przetarł wierzchem dłoni jej wilgotne policzki. - I nie płacz. Jesteś zbyt piękna by płakać.
Szczerość z jaką to mówił, była nie tylko rozczulająca, ale także całkowicie i niezaprzeczalnie prawdziwa. Wystarczyło mu tylko to, że Catherine ofiarowała mu coś, czego wcześniej nikt nie widział. Nie musiała składać obietnic. Powinna skupić się na poszukiwaniu własnego szczęścia.
Jason Lahane
[Myślę, że nie będzie w stanie tego zrobić z prostego powodu - wstyd. Bo wiesz, on mieszka w o wiele bardziej przyziemnych i skromnych warunkach niż ona.]
OdpowiedzUsuńMiał cholerne szczęście, że Catherine nie zadała tych wszystkich pytań na głos, bo nie umiałby na nie odpowiedzieć. Sam nie rozumiał dlaczego mimo trudności nie potrafił z niej zrezygnować i po prostu sobie odpuścić. Dlaczego po tych wszystkich wyrzutach jakie sobie zrobili nadal w jakiś sposób wywalczali normalność w swoich relacjach. Byli zupełnie różnymi osobowościami z jednej strony, a z drugiej zostali ulepieni z tej samej gliny, co tworzyło niesamowicie nieprzewidywalną mieszankę.
Gdy powiedziała, by ją zabrał, on po prostu wstał, wyciągnął do niej rękę i wyprowadził Catherine z kawiarenki, nie musząc płacić, bo przecież żadne z nich nic nie zamówiło. Wyszli na ulicę i przez kilka minut po prostu szli w milczeniu, trzymając się za ręce i wyglądając jak jedna z najnormalniejszych w świecie par.
-Gdzie chciałabyś iść, Catherine? Gdzie chcesz się teraz znaleźć? - spytał wreszcie, gdy dotarli do jedynego w Modenie parku z nowymi, drewnianymi ławeczkami i fontannami nadającymi całkiem niezłego klimatu. Nakłonił Catherine by usiedli na jednej z nich, a gdy to zrobili, wpatrzył się jej w oczy z tej bliskości, którą oboje mogli uznać za dość ryzykowną.
-Obiecuję, że to będzie ostatnia poważna rozmowa na dzisiejszy dzień - odezwał się, nie puszczając jej dłoni z objęcia swoich palców. - Odpowiedz mi szczerze, proszę. Czy chcesz bym zniknął z twojego życia po tym wszystkim co ci powiedziałem, po twoich łzach i całym zamieszaniu jakiego narobiłem?
Musiał wiedzieć, czy Catherine chce go jeszcze kiedykolwiek oglądać, czy uważa, że jest kompletnym idiotom i jej życie było lepsze zanim w ogóle go poznała, a wybór jakiego dokonała był najgorszym z możliwych.
Ponad całą gamą niepewności i negatywnych myśli, gdy tak patrzył w skupieniu i oczekiwaniu na jej twarz, zdołał ukradkiem zerknąć na ich połączone ze sobą dłonie. Wyglądały zadziwiająco dobrze, idealnie się w siebie wpasowywały. Jej dłoń była mała, zadbana, a dodatkowo tak utalentowana. Jego była większa, w sporej mierze ukrywała w swoim wnętrzu dłoń Catherine, ale tak przecież powinno być, prawda?
O tak, w normalnych związkach z pewnością tak.
Jason Lahane
[Kuźwa, studentka Filologii Polskiej i taki błąd zrobiła... Wstyd mi, serio. -,- Przepraszam, to przez pośpiech i robienie wielu rzeczy niemal w tym samym czasie.]
OdpowiedzUsuńDoceniał to, że pozwoliła mu chociaż ukradkiem zajrzeć do swojego wnętrza. To wiele dla niego znaczyło. W końcu zdołał już się przekonać, że Catherine raczej niechętnie opowiadała o sobie, pozwalała poznać się od tej bardziej emocjonalnej strony. A jednak rozpłakała się przed nim. Nie wiedział tylko czy pozwoliła sobie na to, bo obdarzyła go odrobiną zaufania, czy zranił ją tak bardzo, że już nie mogła się powstrzymać. Wolał naiwnie wierzyć w pierwszą możliwość, chociaż ta druga była znacznie bardziej prawdopodobna.
Patrzył na nią długo, zapamiętywał jej twarz w najdrobniejszych szczegółach razem z lekko zaczerwienionymi po płaczu oczami i całą gamą uczuć, jaka się w nich objawiała. Dostrzegał tam obawę, strach, pozostałości smutku, ale też coś jeszcze... Tak, w jej oczach znów była Artystka. Znów widziała coś, co chciała uwiecznić. A patrzyła na niego.
Odetchnął głęboko, gładząc kciukiem wierzch jej dłoni.
-Zostanę z tobą tak długo, aż sama nie zdecydujesz bym dał ci spokój raz na zawsze. - A niewątpliwie wierzę w to, że prędzej czy później to się stanie, bo zaczniesz się obawiać mnie i moich uczuć oraz tego, że za bardzo cię poznam, a ty zaczniesz się do mnie przyzwyczajać. - Mieszkam tu niedaleko, wiesz? Tyle, że moje mieszkanie nie posiada ani sypialni, ani atelier. Mam jeden pokój, który jest moją sypialnią, pokojem gościnnym, biurem i jadalnią w jednym. Dodatkowo mam dość przerażający chaos, gdziekolwiek się nie spojrzy. Nie spodobałoby ci się tam - stwierdził, uśmiechając się do niej lekko.
Zastanawiał się jak czuła się z tym, że tak po prostu trzymali się za ręce, jak gdyby łączyła ich bardzo silna więź. Jasona o wiele bardziej zastanawiało to, niż na przykład odrobinę widoczna różnica wieku. Gdy tak siedzieli i na siebie patrzyli, byli sobie równi. Nikt nie był panem, a nikt uległą. Byli Catherine i Jasonem - pochrzanionymi, zupełnie szalonymi ludźmi, którzy nienawidzili siebie tak samo mocno, jak pragnęli.
Właściwie nie wiedział dlaczego powiedział jej, że mieszka niedaleko. To była oczywiście prawda, ale takie słowa stwarzały ryzyko, że mogłaby chcieć tam pójść. Wówczas to on udostępniłby jej swój kawałek całkiem prywatnego świata. Mogłaby zobaczyć zawalone notatkami biurko, cały regał filmów na DVD, kilka zdjęć ze znajomymi oraz to jedno, z jego siostrą i rodzicami, które stało gdzieś z tyłu i się kurzyło. Mogłaby zobaczyć zaścielone w pośpiechu łóżko, kosz z którego wydobywały się pogniecione kartki, a także tablicę korkową z numerami telefonów, terminami, adresami mailowymi, planami na najbliższe tygodnie oraz zdjęciem, które wysłał jej w swoim zgłoszeniu.
Jason Lahane
Catherine mogła mieć pewność, że jako dorosła kotka złapała właśnie małą myszkę, a właściwie – bawiła się nią, próbując ją złapać. Julia nie zaprzeczała temu wrażeniu. W ogromnej wilii, która w pewnym sensie przypominała rodzinny dom, nie czuła się zbyt dobrze i swobodnie. Na widok niewielkich filiżanek z herbata prychnęła pod nosem, bo przywykła, że akurat ten napój pije z kubków o pojemności co najmniej pół litra. Nie skomentowała jednak na głos, aby małych filiżanek, ani służącej z tacą, ani ochroniarzy, którzy – dopóki nie pojawiła się Cat – czujnie jej się przyglądali. Przez krótki moment była spłoszonym zwierzęciem, zagonionym w ciasny róg, kiedy siadała na jednej z kanap, sięgając – podobnie jak kobieta ją goszcząca – po naczynie z odrobiną herbaty. Wpatrywała się w denko, zapewne drogiej części drogiej zastawy i choć wyglądała na nieobecną, to myślami była całkiem blisko. Nim gospodyni zaczęła mówić, Julia starała się w myślach odtwarzać ścieżkę, którą podążał wzrok dojrzalszej kobiety. Uśmiechnęła się leniwie, wypiła herbatę na dwa łyki i odstawiła filiżankę na stolik. Jej gesty wcale nie były pospieszne i niepewne, zachowywała się z gracją, czego nikt by nie powiedział o dziewczynie, którą spotykał na ulicy. Ale wywodziła się z dobrego domu, gdzie matka prawniczka i ojciec chirurg plastyczny wiedli prym w swoich dziedzinach.
OdpowiedzUsuńOblizała wargi, na których pozostał gorzki smak mocnej herbaty. Uśmiechnęła się raz jeszcze, oparła wygodniej i wsłuchiwała się w słowa kobiety. Pewnie powinny zrobić na niej wrażenie, pewnie powinny wcisnąć ją w oparcie i zdusić w niej oddech. Ale nie. Julia zmrużyła powieki, wzruszyła ramionami i spojrzała w kierunku dużego okna.
— Nie widzę problemu — odpowiedziała w kwestii nagiego modelowania. Wstydliwa nie była, uważała, że nie ma się czego wstydzić i chociaż na pewno wynalazłaby drobne kompleksy, nie wyrażała ich zbyt głośno, kryła pod tym, co miała najlepsze. Nauczyła ją tego matka, która nigdy nie okazywała niepewności. — Czy… ta cała umowa — wymruczała cicho, bo nie wiedziała jak inaczej nazwać ten ich układ. — Ma jakiś czas obowiązywania?
Julia nie lubiła zobowiązań, a przynajmniej udawała, że tak jest i od nich uciekała. Problem polegał na tym, że z każdym mijającym rokiem robiła to coraz mniej intensywnie. Jeśli miała przystać na coś, co przypominało umowę o naukę, pracę, cokolwiek, nie chciała, aby to ograniczało ją jeszcze w inny sposób. Nie chciała zostawać tutaj na określony czas, aczkolwiek nie była osobą, która złamałaby inne postanowienia. Jeśli już dawała komuś słowo, dotrzymywała go.
Julia
Catherine najprawdopodobniej prowadziła w sobie głęboką walkę odnośnie tego, czy postępowała słusznie, pozwalając Jasonowi wejść do swojego życia, czy popełniała najgorszy z możliwych błędów. On sam także mimowolnie się nad tym zastanawiał, bo przecież poznał już destrukcyjną siłę Catherine i obawiał się jej. Ta siła wynikała z tego, jaka była. Miała moc w spojrzeniu, w sposobie rozchylania ust i mówienia, każdym geście, który był tak perfekcyjnie seksualny... Zapewne zdawała sobie z tego sprawę, lecz drugiej strony nie mogła mieć pojęcia jak bardzo niszczycielskie i skuteczne to było.
OdpowiedzUsuńPatrzyła na niego długo, a on tak samo długo przyglądał się jej. Była do granic możliwości piękna i zdał sobie sprawę, że wszystko mu się w niej podobało. Nienawidził tylko jej schematów, zasad oraz sposobu życia. To było coś, czego nie mógł zaakceptować spokojnie i jeśli znaczył dla niej chociaż tyle, co każdy poprzedni model, to chciał się wykłócać i walczyć o to, by móc pomóc jej normalnie żyć.
-Obiecuję, że zostanę dopóki sama mnie nie przegonisz - powiedział uparcie, by wiedziała, że zna wagę tego zdania i swoich słów, nawet jeśli ona nie miała zamiaru w nie wierzyć nawet przez chwilę.
Mogli się kłócić i wyzywać, ale wracali do siebie. Już drugi raz do siebie wrócili.
Jej uśmiech na informację o mieszkaniu sprawił, że on także się uśmiechnął. Chociaż miał ogromne obawy o to, co o nim pomyśli, widząc jak mieszka, nie mógł po prostu jej odmówić. Jeśli mieli się poznawać - ona już swój krok zrobiła, bo przecież popłakała się na jego oczach - uczciwie było pokazać jej jak mieszkał.
Wstali i ruszyli w kierunku jego mieszkania, Jason prowadził, a ich dłonie były cały czas złączone. Przeszli aleją parku i skręcili na prawo, wychodząc na chodnik przy ruchliwej ulicy. Później dwukrotnie jeszcze skręcili w prawo i znaleźli się pod budynkiem mieszkalnym. Jason wprowadził Catherine do środka, weszli po schodach na drugie piętro i stanęli przed drzwiami jego mieszkania.
Wyciągnął klucz z kieszeni spodni i otworzył drzwi, zapraszając ją do środka.
-Nie będzie to nic, co zwali cię z nóg - powiedział w ramach usprawiedliwienia, gdy znaleźli się w dość małym korytarzyku. Naprzeciwko wejścia były drzwi od łazienki, po lewej stronie pokój jego współlokatorki, a po prawej wejście do kuchni i zaraz obok jego pokój.
-Tu mieszka moja współlokatorka, a tu ja. Możesz się rozgościć. Zrobić ci coś do picia? - spytał, zdejmując płaszcz.
Gdy ona się rozebrała z wierzchniego nakrycia, powiesił ich ubrania na wieszakach. Wszystko było całkowicie normalne, bez luksusów, ale i biedy. Widać było, że mieszkała tu dwójka młodych ludzi. Mieli lodówkę obwieszoną mnóstwem kartek i wiadomości jakie sobie zostawiali, prawie w całości zapełnioną zmywarkę, niedomknięte drzwi od łazienki. Nic, co mogłoby zainteresować Catherine.
Otworzył jej drzwi od swojego pokoju. Było czysto, lecz nie przesadnie. Biurko uginało się od papierów, łóżko wyraźnie zaścielone na szybko, laptop otwarty i działający, regał z około dwustoma filmami, zdjęcia ze znajomymi, niedomknięta szafa z ubraniami...
Jason Lahane
[Ach, chciałabym wątek, ale czy podołam, byśmy obie czerpały przyjemność z niego. Ale co tam spróbujmy! Skrobnę coś porządnego troszkę później, chyba, że ty chcesz zacząć :3]
OdpowiedzUsuńFrida
[Cieszę sie, że pan sie podoba, a jak ja piszę ciężko powiedzieć, im bardziej mnie coś zaciekawi tym dłużej ;) Warto teraz spróbować bo postać masz cudną, więc słucham propozycji ;d]
OdpowiedzUsuńMilano
[Damy radę, początkowo może być różnie, ale dwa, trzy odpisy i się rozkręcę z długością ;p Ewentualnie od początku będzie już długościowo dobrze bo pomysł bardzo mi się podoba. Z założenia Nino jest bardziej homo, ale cóż nie od początku jego łóżkowych przygód tak było, więc może Catherine'a była jego pierwszą, wtedy też na pewno mogłaby go uczyć jak być dobrym kochankiem. No, a że z czasem zmienił podejście to już inna sprawa ;) Można by zrobić, że teraz po spotkaniu ponownym, dalej byliby kochankami, o ile twa pani dalej byłaby nim zainteresowana :D
OdpowiedzUsuńNie mniej, można zostawić ich znajomośc na spokojnym poziomie gdy od czasu do czasu sie spotykają na kawie, zwykła rozmowa.
mam też prośbę, zaczęła byś?]
Przyjmowała wszystko ze zdumiewającym spokojem, ale po prawdzie – była po prostu obojętna. Wiele osób na jej miejscu skakałoby z radości, bo nie dość, że znalazłoby możliwość nauki, to miałoby jeszcze zajęcie na leniwie płynące godziny, dach nad głową i wyżywienie. Julia się tego nie spodziewała po Cat, nie na taką ofertę liczyła, chociaż musiała przyznać, że mimo tej pewnej obojętności, była powoli tym wszystkim usatysfakcjonowana. Pytania nie nadciągały, bo już kłębiły się w głowie brunetki, aczkolwiek młoda kobieta milczała. Okres czasu, który podała Catherine zrobił na niej wrażenie, dość negatywne. Napięła wtedy mocno mięśnie i zacisnęła dłonie w pięści.
OdpowiedzUsuń— Żadnych papierów? Podpisów? Dokumentów? — spytała, ale chciała się upewnić, że nie będzie wymagało to od niej jeszcze innego zaangażowania. Wystarczały jej słowa, wierzyła kobiecie i kobieta musiała nie tyle co uwierzyć w intencje Julii, a po prostu jej zaufać. — Pół roku, dwa tygodnie. Zapamiętam — uśmiechnęła się lekko i podrapała lekko po policzku. — Eee… — urwała, ba, nawet nie zaczęła. Skupiła wzrok na kobiecie, a wypuszczając powietrze z ust, starała się zbytnio nie wydymać policzków. — Mogę opuszczać to miejsce? I wracać do niego o każdej porze? — spytała, bo przecież już na początku ochroniarze zrobili na niej wrażenie.
Mimo dystansu chciała poznawać to miejsce, poznawać właścicielkę tego miejsca, nauczyć się rozumieć nie tyle, co samą Catherine, ale cały świat, który ją otaczał. Kobieta, chcąc nie chcąc, obudziła w młodej Julii ciekawość, która musiała znaleźć ujście.
— Kiedy zaczynamy?
Jason nie wierzył, że uda mu się obudzić w Catherine jakieś uczucia do siebie, że nauczy ją wierności, że zostanie w jej życiu na dłużej. Za to całym sobą wierzył w to, że może mu się udać pokazać jej zalety normalnego życia, by w przyszłości, gdy spotka kogoś, na kim naprawdę zacznie jej zależeć, móc żyć normalnie, jak każdy człowiek; bez poligamii, bez kochanków, bez murów wokół siebie.
OdpowiedzUsuńOd chwili w której ujrzał jej łzy wiedział, że znalazł maleńką dziurkę w tym murze. I postanowił z mozołem tą dziurkę powiększać, by w końcu otwór był na tyle duży, by mógł przez niego przejść i znaleźć się w świecie Catherine nie tylko częścią siebie, ale w całości. Wówczas uznałby swoją własną misję za zakończoną.
Dlaczego właściwie on tak bardzo walczył o Catherine, o to by swoją samotnością nie zniszczyła siebie, o to by poznała normalność? Zależało mu na niej. W jakiś pokrętny, idiotyczny i niezrozumiały sposób mu na niej zależało. Wiedział, że nigdy nie będzie miał jej uczuć, wierności, ani uwagi, ale chciał cieszyć się tym czasem, który postanowiła mu ofiarować. Nie wiedział, czy nie będzie sypiała z innymi, gdy tylko on opuści willę, czy podczas ich wspólnego czasu nie będzie kilku innych w jej życiu. Miał nadzieję, że nie. A jeśli tak to wierzył, że po prostu się o tym nie dowie, bo to by bolało. Bardzo bolało.
Patrzył jak wchodzi do jego pokoju, jak się rozgląda i robi pierwsze rozpoznanie w tym niewielkim kawałku jego świata.
-Moja współlokatorka ma na imię Claudia. W tej chwili jej nie ma, jest w pracy. Już kilka lat mieszkamy razem - mówił, jak gdyby wyładowując w ten sposób swoje zdenerwowanie i stres.
Obserwował jak przyglądała się jego zdjęciom w ramkach: z kilkoma kumplami, czasem jego samego, a także dwa z Claudią. Tak, była jedyną dziewczyną z jaką miał zdjęcia w swoim pokoju.
-Jesteśmy ze sobą dość blisko - wyjaśnił, jak gdyby odpowiadał na jakieś wyimaginowane pytanie Catherine, które mogła zadać w myślach, chociaż niekoniecznie.
Była spokojna, czasem się uśmiechała, dotykała mebli i najróżniejszych przedmiotów, a on tylko stał i się jej przyglądał. Pozwalał. Pozwalał by za pomocą wzroku i dotyku poznała jego świat. Był dla niej o wiele bardziej otwarty niż ona dla niego, ale nic nie ryzykował. Tak mu się bynajmniej wydawało.
Gdy w końcu się odwróciła i spojrzała na niego, on już nie widział swojego pokoju, tylko Catherine i jej oczy. Dotknęła swoich włosów, później szyi, a na końcu przywołała go do siebie. Poszedł. Bo jak mógłby się temu oprzeć.
Objął Catherine w talii, uśmiechając się lekko. Patrzył najpierw w jej oczy, później spojrzał na usta. Kilka sekund się im przyglądał, a na koniec po prostu ją pocałował. Spokojnie. W końcu na kobietę taką jak ona nie można się było rzucać z całą namiętnością od razu.
Jason Lahane
Catherine była wolnym człowiekiem, który sam sobie wyznaczał zasady na jakich chciał funkcjonować. Te zasady nawet w najmniejszym stopniu nie były dla niej dobre. Niszczyła siebie. Bała się być kogoś, pozwolić się komuś kochać. Najwyraźniej funkcjonowała na przekonaniu, że nie chce miłości lub na nią nie zasługuje. Bzdura. Nie ważne jakich błędów dopuściła się w przeszłości. Przeszłość powinna zostać daleko w tyle. Catherine mogła zacząć wszystko od nowa, z czystą kartą. Tak jak Jason. Chciał by to wreszcie zobaczyła.
OdpowiedzUsuńLubił ją całować. Było w tym coś dobrego, coś... szczerego. Zatracał się w niej zbyt szybko, poddawał się zbyt łatwo, za pomocą jednego pocałunku zapominał o wszystkim co ich dzieliło, o każdej przepaści jaka rozciągała się między nimi. Catherine. Z dnia na dzień, częściej była tylko Catherine.
Gdy odsunęła się od niego, spojrzała mu w oczy nietypowo i niepokojąco, a następnie zadała to krótkie, lecz tak niespodziewane pytanie, zmarszczył brwi.
Widział zakłopotanie w jej uśmiechu, a gdy oparła głowę o jego klatkę piersiową, był już całkowicie skonfundowany.
-Ja i Claudia jesteśmy na tyle blisko, by spędzać ze sobą wieczory, przytulać się, całować i spać w jednym łóżku kilka razy na tydzień, lecz nie aż tak blisko, by uprawiać seks - odpowiedział spokojnie i zgodnie z prawdą. Pogładził jej włosy, czule i delikatnie. - Dlaczego się śmiejesz?
Musiał o to spytać. To było nieuniknione.
[Piszę z telefonu, dlatego za wszelkie błędy i jakość przepraszam!]
[No dobra, takie rozwiazanie też dobre jest. Milano może na spokojnie ją odwiedzić, zakładam z góry, że pewnie wcześniej umówił się z twą panią, więc nei wpadnie niezapowiedzianie.
OdpowiedzUsuńSpróbuję zacząć jeszcze dziś, lecz nie wiem czy mi to wyjdzie]
Nigdy nie miał typowej rodziny, typowego dzieciństwa gdy rodzice doglądali, aby ich pociecha nie zrobiła sobie krzywda. Praktycznie ich nie było, zbyt zajęci pracą, zapominali wyraźnie, że posiadają dzieci. Przez to w większości był wychowywany przez ciotkę, a jego jedynym autorytetem stał się starszy brat, który, niestety szybko ulotnił się z domu i wyjechał za granicę, przez co Gianni stracił i jego. Będąc sam, szukał rozrywek, sięgał po coraz dziwniejsze rzeczy. Wyjeżdżał zbyt często, szukając swojego miejsca już w młodym wieku.
OdpowiedzUsuńJednak tylko jedne wakacje zapadły w pamięć Giovanniego na tyle, że do tej pory czasami, zdarzało mu się rozmyślanie o tym wszystkim, co się wydarzyło. Wakacje w Pradze, skonfrontowały jego zbyt ładny i naiwny świat z tym całkowicie innym, bardziej artystycznym, pełniejszym, doskonalszym. Catherine Ademgehald, była kobietą, która wzbudziła w nim czyste zaciekawienie. By poznać ją lepiej, szybko porzucił wszelkie zahamowania, robił zbyt wiele jak na niedoświadczonego siedemnastolatka. Właśnie wtedy zaczął się zmieniać, postrzegać otoczenie bardziej szczegółowo, nie dawał już sobą manipulować nikomu...poza tą konkretną kobietą, ona dotąd bez wątpienia miała jakąś władzę, większą siłę przebicia niż ktokolwiek inny na tym świecie.
Czas jaki spędził w jej domu z drugim chyba starszym chłopakiem, wyrył się w jego wspomnieniach bardziej niż cokolwiek innego. Catherine stała się jego pierwszą kochanką, pierwszą, która przebiła się przez mur niechęci i wrogości. Nie liczyło się wtedy to ile jest między nimi różnicy, istotne było jedynie to co wtedy mu przekazała, czego go nauczyła. Był pojętnym uczniem, dającym sobą kierować, a im więcej umiał tym robił się bardziej buntowniczy, zadziorny. Władza się wyrównała, nie tylko Ona kierowała Nim, sam się tego nauczył. Wiedział co robić i jak, by móc jej dotknąć i nie zostać odtrąconym.
Od tamtych dwóch miesięcy minęło już pięć lat, pięć w czasie których podjął wiele decyzji, zmienił swoje życie i zmieniał je dalej by uniknąć monotonii. Ciała kobiet przestały go interesować, wolał męskie, lepiej zbudowane, silniejsze. To jednak nie powstrzymało Giovanniego przed pojawieniem się na umówione spotkanie. Stanął przed bramą, która była chyba jedynym wejściem na posesję. Zanim wcisnął guzik przy domofonie, dłuższą chwilę przyglądał się willi, którą widział był zaskoczony rozmiarami domu. W końcu jednak przełamał się, wraz z wciśnięciem guzika rozbrzmiał cichy, brzęczący dźwięk. Gianni czekał cierpliwie, chociaż było mu nieco zimno.
Spojrzał w dół na specjalne pudełko w które zapakowane było wino, jeśli dobrze pamiętał to je uwielbiała Catherine.
[Mam nadzieję, że jest dobrze ;/]
[Czy mi się wydaje, czy rzeczywiście zwrot "Pani Polonistko" był troszkę ironiczny? xD]
OdpowiedzUsuńPatrzył na nią, rozkoszując się zaróżowionymi policzkami, jej palcami rozpinającymi guziczki koszuli, ciałem które centymetr po centymetrze się przed nim objawiało. Nie potrzebował zachęty, by się do niej zbliżyć jeszcze bardziej, by jego dłonie wtargnęły pod materiał koszuli, by zaczęły dotykać jej pleców i talii.
Patrzył jej w oczy i gdzieś tam błądziły mu myśli o tym, co powiedziała. Śmiała się dlatego, bo zapytała o coś, o co nie powinna, bo chciała wiedzieć coś, czego wcześniej nie musiała. Potrzebowała informacji jak blisko był z Claudią... Czy...? Nie, przecież to niemożliwe, by czuła się o niego zazdrosna. Uczucie zazdrości było jego broszką, nie leżało w naturze Catherine.
Bez trudu zsunął z ramion Catherine koszulę, a następnie pochylił się nad nią powoli i zaczął ją całować. Niespiesznie, czule, delikatnie. Lubił ją właśnie taką... cudownie niewinną, ogarniętą pożądaniem, spragnioną bliskości. Potrafiła być taka niesamowita, taka inna od wyobrażenia dominy jakie sobie stworzył po ich pierwszym spotkaniu.
Z jej ust zjechał na linię szczęki, a następnie szyję. Całował ją, rozkoszując się zapachem skóry Catherine, jej przyspieszonym pulsem, jaki wyczuwał na swoich ustach. Palcami złapał za sprzączkę jej stanika i po prostu go odpiął, ściągając jej przez ręce.
Jej piersi były idealne, blade, a sutki sterczące i zaróżowione. Jego rozchylone, lekko wilgotne usta zjechały po jej obojczyku i objęły sutek prawej piesi, ssąc go. Lewą dotykał raz mocniej, raz delikatniej, jednak wszystko było pełne pożądania i pragnienia jakie Catherine po prostu z dziecinną wręcz łatwością w nim obudziła.
Spalała go. Spalała go szybciej, niż mógłby przypuszczać, a on się temu poddawał i pozwalał, by ogień trawił go z niszczycielską siłą.
Jason Lahane
[OKROPNE. Przepraszam!]
Nie, nie widział. Nie miał o tym zielonego pojęcia. A gdyby miał? Co by to zmieniło? Pewnie tylko tyle, że... cóż, Jason popadał w skrajności. Gdy ona była daleko, była wolną, dryfującą duszą, kochanką wielu kochanków, kobietą wyzwoloną i zatopioną w poligamii, on pragnął to zmienić, pragnął ją mieć tylko dla siebie. Gdyby dowiedział się, że cokolwiek się zmieniło, że ona zaczęła na to wszystko reagować i pozwalać, nie rozumiejąc co się z nią dzieje... wycofałby się. Tak, najpewniej by się wycofał. Odległa wizja posiadania takiej kobiety była czymś, czego pragnął. Gdy stawała się chociaż odrobinę realna, rozumiał, jak niewiele wie i jak słaby jest, by móc ją zadowolić i uszczęśliwić. Catherine była nieosiągalna. Nieosiągalna na wielu płaszczyznach i na wiele sposobów. Tak powinno pozostać. Jason funkcjonował w przekonaniu: chcę przebić się przez jej mur, pokazać jak ciekawe może być normalne, monogamiczne życie i pozwolić, by po prostu się nim cieszyła. Z kimś, kto będzie dla niej odpowiedni. On nie był.
OdpowiedzUsuńZa młody. Za słaby. Zbyt kiepski.
Jason przerwał pieszczoty jej piersi i niespodziewanie wziął ją na ręce. Ułożył na łóżku delikatnie, a później wpatrzył się jej w oczy, spragniony i pochłonięty nią bez reszty, na wyczucie rozpinając jej spodnie, a następnie je ściągając po jej długich, zgranych nogach. Gdy dotarł do stóp, odrzucił dolną część jej garderoby razem z butami, patrząc na Catherine, która pozostała tylko w majtkach. Nie mógł się nie uśmiechnąć.
-Jesteś obłędnie piękna - wyszeptał.
Ułożył się obok niej, podpierając na jednej ręce. Całował ją, bo nie mógł sobie odmówić uzależniającego smaku jej ust. Jego wolna dłoń wsunęła się pod materiał majtek. Rozchylił palcami wargi sromowe, czując przyjemną, lepką wilgoć. Zaczął powoli pocierać jej nabrzmiałą łechtaczkę. Chciał, by pozwoliła mu na coś pozbawionego perwersji, na coś zupełnie przeciwnego niż to, co było za pierwszym razem. Chciał by się kochali, a nie rżnęli do upadłego. Chociaż raz.
[Osobiście uważam, że piszę o sto razy gorzej od Ciebie, serio. Moje betowanie byłoby wybitnie kiepskie i nie wyszłoby na dobre Twojemu tekstowi, tego jestem pewna. Nie to, że nie chcę, bo generalnie nie mam nic przeciwko, ale uczciwie Ci mówię jak jest.]
Lubił jej śmiech. Taki prawdziwy, beztroski, dźwięczny... Wyglądała pięknie, tak młodo, tak niewinnie. Mógłby na nią patrzeć długo i podziwiać to, jak się uśmiechała. Powinna to robić częściej. Było jej do twarzy ze wszystkim co pozytywne i dobre. A ona pewnie nawet nie zdawała sobie z tego sprawy.
OdpowiedzUsuńJej usta były rozchylone, ale zastygłe. Nie przejmował się tym. Po prostu ją całował, jego palce ślizgały się po wilgoci jej nabrzmiałego sromu, oczy od czasu do czasu zerkały na sterczące sutki, które w tak niebywale cudowny sposób sama pobudzała. Był zatracony bez reszty w potrzebie bycia z nią. Nic poza pragnieniem jej osoby się dla niego nie liczyło. Catherine łamała w nim wszystko, rozkruszała negatywy w drobny mak, a pozostawiała wszystko co dobre. Sama była dobrem. Catherine naprawdę była dobrem.
Kochaj mnie.
Te słowa, wyjęczane z rozkoszą, gdy próbowała rozpiąć mu rozporek odwróciły wszystko do góry nogami. Miał ochotę zastygnąć w bezruchu, spojrzeć jej w twarz i zapytać czy się nie przesłyszał. Zaraz jednak uznał, że to wcale nie musiało dosłownie oznaczać tego, o czym w pierwszej chwili pomyślał. Chciała, by w nią wszedł. Tylko tyle, nic więcej. Nic więcej. "Kochaj mnie" nie znaczyło nic więcej, poza "wejdź we mnie".
Wyciągnął dłoń z jej majtek i wilgotnymi palcami pomógł jej rozpiąć spodnie. Wstał z łóżka i pozbył się ich szybko, za moment niemal zerwał z Catherine jej majtki, a gdy wreszcie oboje byli całkiem nadzy, ulokował się między jej rozchylonymi udami, podpierając się po obu stronach jej głowy na przedramionach.
Wszedł w nią. Powoli. To miał być waniliowy, czysty seks, bez brutalności i zabawek. Jego twarz zawisła nad twarzą Catherine w kilkucentymetrowej odległości. Patrzył jej w oczy, było w nich tak wiele. Wymieniali się wszystkimi możliwymi odczuciami, niewypowiedzianymi myślami, nawet tymi o których istnieniu mogli nie mieć pojęcia.
-Proszę, powiedz to jeszcze raz - wyszeptał niemal bez tchu.
Wiedziała o co chodzi. Musiała wiedzieć. Nawet jeśli w pierwszej chwili zrozumiał je całkowicie niepoprawnie, to chciał mieć pewność, że się nie przesłyszał.
Jason Lahane
Czego on właściwie oczekiwał po tej znajomości? Pieniędzy? Tak, z początku oczekiwał pieniędzy. Gdy pozował jej po raz pierwszy, gdy pocałowała jego podbrzusze, gdy widział ją nago, zapragnął czegoś jeszcze - seksu, na jej zasadach. Jednak każde jej spojrzenie niosło więcej, dawało mu coś czego bynajmniej nie miał dostawać. Odszukał w ich relacji przyzwolenia na to, by wyrazić w kłótni swoje zdanie na temat stylu jej życia, by nawrzeszczeć na nią, zakwestionować zasady, a co najważniejsze, by zawalczyć o to, żeby nie być kolejnym schematycznym modelem-kochankiem.
OdpowiedzUsuńGdy ujrzał jej łzy, wiedział już, że chce zburzyć mur, jaki wokół siebie postawiła. Zależało mu na tym, by pokazała się światu, ze wszystkim co w niej dobre, ze wszystkimi swoimi zdolnościami, z uśmiechem, który był taki piękny.
Mimo tak wielu kroków, jakie razem zrobili do miejsca, w którym byli aktualnie, Jason nigdy nie był na tyle śmiały by myśleć, że po wejściu do jej życia, stanie się częścią tego życia. Nie był na to gotowy. Za mało dobry. Co mógł jej zaoferować? Była kobietą, która miała wszystko: piękną willę, talent, pieniądze i mnóstwo kochanków. Co on mógł jej dać, skoro miała wszystko?
Nie mógł uwierzyć własnym uszom. Każdy jej jęk, każde westchnienie niosło za sobą nieprawdopodobne słowa. Miał ją kochać. Ona chciała, by ją kochał. Powtórzyła to wiele razy, więcej niż kiedykolwiek mógłby mieć nadzieję usłyszeć. Nie tylko on przebijał się przez mur. Ona także. Jej poszło znacznie łatwiej niż jemu. Znalazła się w jego świecie. Kochali się w jego zwyczajnym pokoju. Widziała, że nie jest nikim szczególnym. A mimo to poprosiła, by ją kochał. Tak, jak tylko mógł.
Oddychał szybciej, jego biodra wykonywały mocne, rytmiczne ruchy. Ich ciała dotykały się w tak licznych miejscach. Ich oddechy mieszały się ze sobą, temperatura ciała Catherine i Jasona była ich wspólną temperaturą. Wchodził w nią głęboko, mocno, lecz nie szybko, czuł jak jej mięśnie się spinały, wiedział, że jest coraz bliżej. On także czuł uścisk w podbrzuszu, pragnął z nią być bardziej, mocniej, dłużej.
Kochaj mnie.
Pocałował ją. Musiał to zrobić. Emocje mnożyły się w nim, wprawiały ciało w drżenie, odbierały mu myśli. Czy ona naprawdę tego chciała? Czy to było w ogóle możliwe?
-Wiem, że się nie zgodzisz... ale Catherine, błagam, zostań dzisiaj ze mną... - wyszeptał z urywanym oddechem prosto w jej usta.
Jak miałby po tym wszystkim zostać sam w swoim łóżku. Oszalałby z natłoku myśli. Zaskoczyła go tak bardzo, jak jeszcze nikt go nie zaskoczył. Zapragnęła czegoś, co chciał jej dać, a jednocześnie wiedział, że nie miał takiego prawa, bo był za mało dobry dla kobiety takiej jak ona.
Chciała, by ją kochał. Co się zmieniło? Gdzie była Catherine: kobieta-kameleon, domina i Pani Artystka?
Opuścił ją dwukrotnie. Zawsze jego odejściu towarzyszyła okropna, pełna wściekłości i nienawiści atmosfera, krzyki, wzajemne wyrzucanie sobie błędów i tego, co było złe. Jednak to, że odchodził nie było tylko wymysłem rozpuszczonego dzieciaka, który obrażał się, gdy coś było nie po jego myśli. Jason po prostu się bał. Bał się, że jeśli z nią zostanie, wszystko zacznie znaczyć więcej. A ona chciała go mieć za pomocą schematu, niczego więcej. Nie rozumiała czemu jest zły, czemu nie chciał stać w szeregu, czemu nie chciał być jednym z wielu. Jednak w końcu zrozumiała, pojęła jego punkt widzenia oraz to, dlaczego był taki zły, dlaczego ją opuszczał z krzykiem, dlaczego się buntował i nie uważał na słowa. Chodziło o uczucia. Zawsze chodziło uczucia. Z początku uważał, że mu nie grozi - była zimna, obcesowa, dominująca. Rozebrała się przed nim, a on zaczął jej pragnąć. Pragnienie przeradzało się w czułość i smutek. Widział jej samotność, jej usilne próby ucieczki przed bliskością z drugim człowiekiem. W końcu ją całkowicie rozgryzł, rozpoznał wszystkie uczucia, zdemaskował ją przed nią samą. Pozwoliła mu ujrzeć swoje łzy. Zrozumiała jego stanowisko. Zapragnęła poznać jego świat. A teraz chciała, by ją kochał. Jason nie wiedział jeszcze tylko, czy były to słowa wypowiedziane pod wpływem pożądania, czy były tak niesamowicie prawdziwe w swej prostocie.
OdpowiedzUsuńOddychał nią, jej ciałem. Czerpał rozkosz z każdego urywanego oddechu, z każdego jej jęku. Gdy poczuł jak jej wnętrze zaczęło się wokół niego zaciskać, przyspieszył, by wzmocnić jej doznania. Dochodziła pięknie. Chciał na nią patrzeć, czuć każde spięcie jej ciała. Wchodził w nią szybko, aż wreszcie sam doszedł, wlewając w wnętrze Catherine ciepłe i lepkie nasienie. Wreszcie opadł obok niej i przytulił do siebie, okrywając ich kołdrą. Wtulił twarz w jej włosy i ponownie oddychał jej zapachem. Mógłby tak już zawsze, do końca życia.
Leżeli tak kilka minut, w milczeniu. A wreszcie odezwała się Catherine, prosząc go o to, by obiecał. Uniósł powieki i spojrzał na nią z czułością.
-Chcesz bym ci obiecał? Przecież mówiłaś... - urwał i zastanowił się nad tym co powiedziała. Nie chciała przykrych słów i kłótni. To był jej warunek. - Obiecuję ci, Catherine. Tylko ze mną zostań. Potrzebuję cię - wyszeptał, całując jej skroń.
Potrzebował jej bliskości, ciepła jej ciała. Chciał ją zobaczyć następnego dnia, z samego rana, wpatrywać się w jej zaspane oczy lub w to, jak śpi. Pragnął ją pocałować, zjeść z nią śniadanie jak normalni ludzie, uśmiechnąć się i widzieć, że ona także się uśmiecha, że jest szczęśliwa, że rozpoznaje różnicę między swoim życiem, a tym, jakie prowadził on.
Przytulił się do jej pleców, obejmując ją w talii, tak że leżeli na łyżeczki. Pocałował delikatnie jej kark i złożył trzy kolejne pocałunki wzdłuż kręgosłupa. Było tak dobrze. Byli dla siebie. W tej chwili miał niezaprzeczalną pewność, że Catherine jest jego, nikogo innego. Czuł się dzięki temu taki szczęśliwy.
-Catherine... - odezwał się cicho, po długiej chwili ciszy. - A co jeśli będę cię kochał? Co wtedy? - spytał z wyraźnym zdenerwowaniem.
To był trudny temat, ale przed snem chciał znać jej odpowiedź na co on i jego uczucia mieli szansę w jej życiu.
Jason Lahane
Catherine była kameleonem. To z pewnością nie miało zniknąć z jej osobowości. Jakkolwiek cudowne i wspaniałe były ich chwile, Jason nie miał pewności, że zaraz nastąpi całkowita zmiana frontu i Catherine odwoła wszystko, co powiedziała. Nie chciał by tak się stało, to oczywiste, jednakże był gdzieś w głębi duszy przygotowany na taką ewentualność.
OdpowiedzUsuńIch ciała stykały się ze sobą, ciepło było wspólnym ciepłem, cisza należała tylko do nich. Gdy Catherine przyciągnęła ich splecione dłonie do ust, całując opuszki jego palców, był poruszony, ale także mile zaskoczony. Uśmiechnął się, chociaż nie mogła tego widzieć. Gdyby tylko wiedział, że Catherine uważała całowanie czyichś dłoni jako akt oddania i symbol mówiący "kocham wszystko co robisz", pewnie pytań w jego głowie pojawiłoby się jeszcze więcej. Gdy nie był tego świadomy, po prostu ucieszył go taki akt czułości.
Słysząc jej odpowiedź, uniósł głowę i ucałował lekko jej nagie ramię, przysuwając się do niej jeszcze bliżej, by czuć ją całym ciałem. Wpasowywali się w siebie idealnie. Ich ciała współgrały ze sobą tak, jak to powinno być. Czyżby naprawdę byli dla siebie stworzeni? Czy taka możliwość była prawdopodobna?
-Dobrze, wobec tego porozmawiamy o tym jutro - odpowiedział szeptem i zamilkł.
Spokój i ospałość Catherine ustąpiły miejsca nerwowemu wierceniu się na łóżku. Nie reagował już jednak słowem, a gdy wreszcie spokojnie zasnęła, on pozwolił sobie zasnąć chwilę później. Cała noc wypełniona była zapachem Catherine.
Rankiem, gdy światło wpadło z impetem do pokoju Jasona przez niezasłonięte roletami okna, obudził się, mrużąc oczy i skrył twarz w włosach Catherine, by móc jeszcze pospać. Jej ciało było ciepłe i cudowne, z zamkniętymi oczami, niemal na śpiku dotykał delikatnie jej brzucha, jak gdyby chciał się przekonać, że naprawdę z nim jest. Była. Nie wiedział jeszcze jak długo, ale póki co była. To uspokoiło go na tyle, że zasnął ponownie.
Jason Lahane
[Znów krótkie. Bardzo przepraszam.]
[Nie mam siły na nic. Przepraszam... Odpiszę jutro, mam nadzieję. Notę też jutro przeczytam, obiecuję. A tak swoją drogą... jeśli blog upadnie, bo i taka jest możliwość, to chciałabyś jakoś dalej pisać Catherine i Jasonem?]
OdpowiedzUsuńJason Lahane
[Wobec tego masz jakiś pomysł na to jak by go pociągnąć, kiedy tu już będzie całkowicie cicho? Poprzez maila, czy na jakimś prywatnym blogu?]
OdpowiedzUsuńRozmowa z ochroniarzami była dość ciężka, szła bardzo opornie zwłaszcza, gdy musiał tłumaczyć, że wino nie przyniósł z zamiarem otrucia kogokolwiek. Cztery razy rzucał ten sam argument, nie czując potrzeby na wymyślenie nowego, może lepszego dla ochroniarzy. Gianni nigdy by nie przypuszczał, że dobry gest, może być tak źle odebrany i przysporzy takich kłopotów.
OdpowiedzUsuńTe kilka dni odkąd kobieta zadzwoniła i umówiła się, był to czas dość nerwowy. Milano zrobił się niespokojny, chciał już zobaczyć ją, znów móc porozmawiać i dotknąc jej, nawet jeśli niewinnie, przypadkowo.
Po zbyt długim czasie, został w końcu wpuszczony do środka. Giovanni uśmiechnął się szeroko od razu gdy tylko ją zobaczył. Zmieniła się trochę, lecz chyba wyglądała jedynie lepiej, piękniej. Na widok Cathanine, chłopak uśmiechnął się wyraźnie i na tyle mocno, że w jego policzkach pojawiły się dołeczki. Przez pięć lat sam Nino zmienił się, nie był już tak chłopięcy, teraz był lepiej zbudowany, pod skóra wyraźnie zarysowane były mięśnie. Rysy twarzy wyostrzyły się, szczęka była wyraźnie zarysowana i akurat teraz pokrywał ją delikatny zarost. Nino jakoś zapomniał dziś ogolić się, miał jednak cichą nadzieję, że Catherine nie będzie marudziła na to.
Przytulił kobietę, gdy ta tylko rzuciła się na niego. Uściskał ją, zaskakująco ostrożnie robiać to.
- A ty piękniejsza, Catharine – odparł.- Stajesz się coraz bardziej cudowna – dodał. Był zaskoczony jej radością, nie spodziewał się tego akurat. Wiedział, że mimo, czasami dziwnego zachowania ze strony kobiety, to taka radość nie była normalna i częsta. Trochę jeszcze w końcu pamiętał z dwóch miesięcy jakie spędzał co dzień z nią.
Pokazał jej wino, które przyniósł.
- dobrze pamiętałem, że to twoje ulubione? - spytał spoglądając na kobietę.- Mam nadzieję, ze trafiłem, za długo musiałem użerać się z twoimi ochroniarzami by teraz ponieść porażkę, gdy udało mi się je wnieść tutaj – dodał z nieco krzywym uśmieszkiem.
Ciepło jej ciała było takie kojące. Spał lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. A chociaż starał się nie przyzwyczajać, zaczął się obawiać, że to już się stało. Gdy wstała, a on dalej spał, upłynęło kilkanaście minut, nim zorientował się, że przytula poduszkę, a nie Catherine. Otworzył oczy i w pierwszej chwili poczuł strach ściskający mu żołądek, gdy pomyślał, że uciekła bez pożegnania. Był zaspany, ale oczy miał szeroko otwarte. Wyskoczył z łóżka, a cisza mieszkania jeszcze bardziej go zaniepokoiła. Ubrał szybko spodnie i wyszedł na korytarz. Od razu zobaczył kurtkę i buty Claudii. A więc wróciła do domu. A skoro wróciła do domu, to czy zajrzała do jego pokoju chcąc z nim spać? Co pomyślała, widząc jak śpi przytulony z Catherine? A może dostrzegła jej płaszcz i buty, więc w ogóle nie zaglądała.
OdpowiedzUsuńZaraz ogarnął go tak nagły spokój, jak wcześniej nagle przyszło zdenerwowanie, bo zobaczył na wieszaku płaszcz Catherine. Była. Świetnie. Nie uciekła. Kamień z serca.
Zajrzał do kuchni i uśmiechnął się z ulgą na jej widok. Rozmawiała przez telefon. Zrobiła kanapki. Była przepiękna. Podszedł do niej i zrobił coś, co robili normalni ludzie, w normalnych związkach: pocałował ją w policzek na powitanie.
Gdy skończyła rozmawiać, patrzył na nią przez chwilę bez słowa.
-Wszystko w porządku? - spytał na sam początek, gładząc ją po policzku. - Wiesz jakiego stracha mi napędziłaś? Myślałem, że sobie poszłaś - dodał cicho, znów czując, że nie może nasycić się jej widokiem.
Gdzieś tam w głębi duszy zastanawiał się jak by to było, gdyby teraz z pokoju wyszła Claudia i zobaczyła ich razem, tak blisko siebie. W końcu Jason ostatni raz bardzo dawno temu kogoś przyprowadził do jego mieszkania.
[To jest taaaaakie straszne. Muszę wejść w rytm ich relacji na nowo. ;) Jeśli chodzi o blog prywatny, to polega to na tym, że zakładamy bloga, ustawiamy dostęp tylko po zalogowaniu i piszemy sobie same. Pytanie tylko... ogarniasz blogospota? Bo ja nic, a nic. A ta piosenka ładna, tylko trąbka trochę niszczy nastrój.]
Rzeczywiście, wczorajszego wieczora żadne z nich nie wykazało się chociaż odrobiną odpowiedzialności, by pomyśleć o tym, że Catherine powinna powiadomić ochroniarzy. W końcu ci ludzie dbali o to, by nikt nie zrobił jej krzywdy. Nic więc dziwnego, że gdy zniknęła na jedną noc bez słowa, szaleli z niepokoju.
OdpowiedzUsuńNie mniej jednak to, co się wczoraj wydarzyło było zbyt pochłaniające. Nawet z perspektywy kilku godzin. Pozwolili sobie na całkowite zatracenie, na zatopienie w ich własnym świecie, który należał tylko do nich na tą jedną, idealną noc. Przyjął jej pocałunek z radością, obserwował jak siada przy stole i bierze się za jedzenie. Sam stał oparty o blat szafek kuchennych, by mieć na nią idealny widok. Nie dostrzegał w niej starszej kobiety, artystki i dominy. Tego ranka była kimś zupełnie normalnym, kobietą z którą spędził fantastyczną noc, lecz nie chciał, by po wyjściu za drzwi jego mieszkania o wszystkim zapomniała. Miała mokre włosy, a ubrana w jego koszulkę wyglądała tak, jak gdyby była stworzona do tego, by chodzić w jego ubraniach każdego ranka. Bez makijażu była piękna i naturalna. Jadła z niesamowitym apetytem, a on się uśmiechał. Po prostu się uśmiechał.
Gdy wstała i nastawiła wodę w czajniku, on wyciągnął dwa kubki z szafki i zasypał sobie kawę, patrząc przez ramię na Catherine.
-Ja też nie wiem co pijesz. Więc? - spytał z lekkim uśmiechem.
Nie wiedzieli o sobie tak podstawowych rzeczy, a byli właśnie po bardzo czułym i sensualnym seksie. To był dopiero paradoks.
Słuchał jej, a sam niewiele mówił. Wiedział, że ona po prostu zaraz wyjdzie z jego mieszkania i zapewne nie będzie chciała więcej się w nim pojawił. Był pewien, że błagała w duchu, by on tylko nie poruszył tematu jej wczorajszych słów, wypowiedzianych zapewne pod wpływem wyjątkowo romantycznej chwili. On jednak nie potrafił zapomnieć o tym, że prosiła, by ją kochał...
-Naprawdę uważasz, że to było głupie? - spytał wreszcie, wysłuchując jej tłumaczeń na temat tego jak wygląda, chociaż on nie dostrzegał niczego złego czy brzydkiego w niej. Podobała mu się. Cholernie mocno. - Domyślam się, że nigdy wcześniej nie spałaś w łóżku żadnego z modeli, co? Zazwyczaj to oni spali u ciebie - dodał z lekkim uśmiechem. Bez ironii czy złośliwości.
Obiecał, że nie powie jej nic przykrego. I miał zamiar dotrzymać obietnicy, by udowodnić jej, że jest godzien zaufania. Chociaż czy ona w ogóle chciała lub planowała kiedykolwiek mu zaufać? Czy ona chociaż przez chwilę zastanawiała się co będzie po tym, jak wyjdzie z jego mieszkania?
Jason Lahane
[Aaa, to dlatego tak mi ta trąbka nie podpasowała, bo to nie mój gust. Ja tam romantyczne uniesienia zawsze opisuję przy najpiękniejszej piosence świata mojego najukochańszego zespołu: https://www.youtube.com/watch?v=Cvm2OYF2p7E
A i skoro ogarniasz blogspota, to jesteśmy uratowane. ;D]
[Wiesz jakie to straszne? Daughtry to rozpierdalający system zespół znany na całym świecie, a wierz mi, w Polsce zna ich może z sto, albo dwieście osób. Mieli trasę koncertową po Europie i oprócz Polski jeszcze tylko dwa kraje były ominięte. Ja tam ich kocham najczystszą miłością i w sumie tylko ich słucham. ;D Dobra, cicho! Mogłabym o nich gadać/pisać w nieskończoność. Tak czy inaczej - poznaj. Warto jak diabli! ;D]
OdpowiedzUsuńGdy woda się zagotowała, Jason zalał herbatę dla Catherine i kawę dla siebie. Postawił przed nią kubek i dalej patrzył. Cokolwiek wczoraj powiedziała, postanowił nie naciskać. Chciał wiedzieć. To oczywiste, że chciał wiedzieć. A ona to bezbłędnie wyczuła. W końcu... cóż, Catherine wiedziała już jak on ją postrzegał: domina, Pani Artystka, kobieta-kameleon, a ponad wszystko ktoś, kto tak bał się przywiązania, że postawił na poligamię. Wykrzyczał jej w twarz, że jest bezuczuciowa i nie obchodzą ją inni ludzie. Ich drogi ponownie się zeszły, a oni zamiast dopaść się do siebie i zerżnąć na pierwszej lepszej płaskiej powierzchni, to kochali się czule w jego łóżku, jak gdyby wiedzieli, że poza nimi nie ma już nic istotnego.
Jason nigdy nie był zakochany. Dla niego uczucie miłości było czymś destrukcyjnym i pochrzanionym. Uważał, że miłość była dla słabych, którzy bali się samotności na stare lata. Nie mniej jednak Catherine swoim niecodziennym trybem życia, schematem jakim go traktowała i kilkoma słowami prawdy, obudziła w nim jakąś empatię i uczuciowość nie tylko do niej, ale też do wielu innych osób. Wiedział, że to właśnie ona mogła być jego destrukcją, ale brnął w to uparcie, bo wierzył, że może coś się zmieni, że może będzie dobrze.
A ona mówiła, cicho, z trudem, zakłopotana. Jason milczał, lecz gdy odwróciła wzrok i ponownie wyszeptała słowa z nocy, oddech uwiązł mu w gardle. Jednak naprawdę tego chciała. Tamte słowa nie były tylko dźwiękami wyrzucanymi bezmyślnie podczas dobrego seksu. Chciała by ją kochał.
Widział, że się denerwowała, a fala czułości zalała go od stóp do głów. Chciał do niej podejść, lecz powstrzymał się całą siłą woli.
-Catherine... - wyszeptał, z trudem wydobywając głos. - Nie denerwuj się. Jeśli chcesz mojej miłości, to wcale nie zobowiązuje ciebie, byś to samo dała mi, rozumiesz? Nie mam oczekiwań. Na tą chwilę po prostu cieszę się tym, co jest. Nie wiem jak będzie dalej... Jednak musisz mi odpowiedzieć na wczorajsze pytanie. Jeśli cię pokocham, to co wtedy? - spytał cicho, nie potrafiąc oderwać od niej wzroku.
Jak mogłaby wyglądać ich relacja z jego miłością? Widywaliby się często, czy tylko czasami na seks? Rozmawialiby o normalnych, ludzkich sprawach, czy milczeli i patrzyli na siebie? Czy byliby sobie bezwzględnie wierni, czy poza miejscem i czasem ich spotkań, każdy miałby prawo żyć tak, jak by chciał?
Jason Lahane
Sytuacja zmieniała się szybko. W jednej chwili rozmawiali, bo tak można by nazwać ich nieśmiałą, skrępowaną wymianę zdań i zadawanie pytań, a w następnym ułamku sekundy Jason zobaczył tylko jak Catherine zaczęła osuwać się z nóg, więc bez namysłu skoczył w jej kierunku, łapiąc ją zaledwie moment przed tym, zanim uderzyła o podłogę.
OdpowiedzUsuńByła blada, słaba i wiotka, jej ciało było lekkie i bezwładne, a oczy rozchylone na niewielką odległość. Jason natychmiast zaniósł ją do swojego pokoju i położył na łóżku, odgarniając kosmyki włosów z jej twarzy i dotykając jej policzków z niepokojem.
-Catherine, wszystko w porządku? Co się stało? - spytał gorączkowo, zdenerwowany i poważnie zaniepokojony.
Nie miał pojęcia co się wydarzyło, bo wszystko wyglądało pozornie normalnie, aż do czasu, kiedy Catherine po prostu nie omdlała. W tym całym zdenerwowaniu nawet nie był sobie w stanie przypomnieć jakiej odpowiedzi udzieliła mu na jego pytanie. To nie było ważne w tym momencie.
Uchylił okno w pokoju, wpuszczając do środka świeżego powietrza. Catherine była blada i wyglądała na tyle niepokojąco, by i on nie poczuł się spokojnie. Przykucnął przy łóżku i gładził ją po twarzy, patrząc na nią uważnie i troskliwie.
-Chcesz napić się wody? Coś ci przynieść? Podać? Zadzwonić po kogoś?
Zadał szybko kilka pytań, bo najzwyczajniej w świecie nie miał wprawy w takich sytuacjach, a i całym sobą martwił się o Catherine. Gdy patrzył na jej białą twarz, zrozumiał, że znaczyła dla niego więcej, niż mógłby kiedykolwiek przypuszczać.
Jason Lahane
[ Ohhh... wybacz. Nie chciałąm przysłonić czegoś nad czym sie na pewno napracowałaś... I prosiłabym byś wstawiła odnośnik do mojej karty. Z góry dziękuje i przepraszam ]
OdpowiedzUsuńMelanie
Narobiła mu ogromnego strachu, to było pewne. Nawet gdy usiadła, patrzył na nią z niepokojem. Świeże powietrze wyraźnie jej pomogło, nie mniej jednak nadal była na tyle blada, by nie mógł zapomnieć o jej omdleniu. Usiadł obok i objął ją ramionami, gdy się do niego przytuliła. Była taka drobna, a gdy ją niósł do swojego łóżka, zrozumiał, że także lekka. Pocałował jej skroń z całą swoją czułością i niepokojem jaki zasiała w jego sercu.
OdpowiedzUsuń-Byłaś z tym u lekarza? Catherine, to było przerażające, wierz mi. Poza tym mogłaś mnie uprzedzić, że coś takiego czasem się dzieje. Mogłaś też zbyć mnie byle jaką odpowiedzią, bo wiesz, że nie naciskałbym do upadłego - zganił ją natychmiast.
Był zły. Uważał, że powinna mu powiedzieć o czymś takim. Naraz zaczął się zastanawiać czy po ich ostatniej kłótni, gdy on wyszedł z jej willi i trzasnął drzwiami, to także zemdlała. Nie miał pojęcia, że płakała. Mógł więc przypuszczać, że wtedy też straciła przytomność, w końcu była to dość... nerwowa sytuacja.
-Nie chcę od ciebie niczego, czego sama nie możesz mi dobrowolnie dać - odpowiedział spokojnie i szczerze.
Ucieszył się w duchu, że będzie dla niej jedyny chociaż przez jakiś czas. To wiele dla niego znaczyło. W końcu od początku walczył właśnie o to - by sypiając i spotykając się z nim, nie miała wokół kilku innych, którzy robiliby z nią to samo.
-Chcesz wracać do domu? Nie wyganiam cię, po prostu zrozumiem, jeśli taka będzie twoja wola - wyszeptał cicho wprost do jej ucha, po chwili całując jej policzek.
Nie marzył nawet o tym, by spędzili wspólnie kolejną noc. Uznał też, że byłoby wysoce niestosowne, by to proponować. Z taką kobietą jak Catherine trzeba było być ostrożnym i maksymalnie skupionym, by nie popełnić błędu. A on popełnił ich już i tak całkiem sporo.
Jason Lahane
[Mi pasuje taki pomysł. ;)]
Nie chciał rozstawać się z Catherine. Jednak wiedział, że nie miał żadnego prawa, by ją zatrzymywać. Ponad wszystko przekonujące jednak było to, że nie powinna spotkać się z Claudią, by uniknąć niezręcznej sytuacji. Zamierzał porozmawiać z współlokatorką i wyjaśnić jej pokrótce sytuację z Catherine, oczywiście nie zdradzając niczego, co określała umowa.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się lekko i przytaknął, gdy spytała, czy przyjdzie następnego dnia, by mogła znów malować obraz. Jak mógłby jej odmówić? Nawet jeśli dla całego świata ich umowa została zerwana, on chciał by dalej wspólnie pracowali nad zaczętym obrazem. W końcu dzięki tej inicjatywie poznali się. A skoro się poznali, to powinni pozwolić, by ten obraz został ukończony, bez względu na status umowy.
Odprowadził ją do drzwi, a gdy stanęła przed nim ubrana, bez pytania o zgodę po prostu ją pocałował. W tym pocałunku było tak wiele emocji. Chciał by została i był pewien, że ona o tym wiedziała. Nie zatrzymał jej, tylko powiedział: "do jutra".
*
Każdego dnia, przez dwa tygodnie spotykali się w jej willi i pracowali w atelier. Jason wisiał pod sufitem tak długo, jak potrzebowała Catherine, by namalować wszystko co zaplanowała, a ręce coraz mniej go bolały, bo mięśnie zaczynały się przyzwyczajać. Wisząc pod sufitem, nie myślał o niczym poza Catherine, która tak piękna i skupiona, przenosiła na płótno każdy najmniejszy fragment jego nagiego ciała. Później kochali się... czasem ostro i szybko, innym razem wolno i namiętnie. Jason zatracał się w niej z niebezpieczną siłą, nie był w stanie myśleć o niczym poza nią. Kilkakrotnie został u Catherine na noc, by znów mógł poczuć jak to jest zasypiać u jej boku. Każdy kolejny dzień, który zbliżał ich do końca obrazu był dla niego czymś złym. A chociaż oboje przeciągali to jak mogli, w końcu obraz był gotowy. Skończony. Taki, jak chciała Catherine.
W ostatni wieczór, gdy Catherine zaledwie kilka godzin wcześniej skończyła malowanie, oboje byli po seksie, a on po prostu patrzył na nią, jej walizkę i ubrania, zastanawiał się co zrobi ze sobą jutro, kiedy już nie będzie przychodził do niej.
Wtedy Catherine, jak gdyby w odpowiedzi na jego ponure myśli zaprosiła go na wernisaż do Rzymu. Zaskoczyła go. Nigdy nie uczestniczył w takim wydarzeniu, wieść o jej byłych modelach, którzy mieli być tam obecni, wcale nie pomagała. Gdy jednak powiedziała, że chce by jechał tam Z NIĄ, a nie jako żywy okaz do podziwiania, coś w jego umyśle przeskoczyło.
-Pojadę z tobą. Jednak obiecaj mi, że udasz się na tą aukcję. Powinnaś tam być - powiedział stanowczo.
Jason zapakował tylko kilka ubrań w swoim mieszkaniu do małej, czarnej walizki, poinformował Claudię, że wyjeżdża na kilka dni, a kilka godzin później byli już w Rzymie. On i Catherine. Razem.
Wakacje. Tylko z nią mógł sobie pozwolić na tak ekstremalny wyjazd, na załatwienie nagłego urlopu w ciągu kilkunastu minut, na rzucenie wszystkiego, by jej towarzyszyć. Co ona z nim robiła...
Zameldowali się w jednym z najdroższych i najbardziej ekskluzywnych hoteli, jakie Jason kiedykolwiek widział w swoim życiu. Catherine wszystko miała zaplanowane, wiedziała gdzie zmierza, zdawało się, że zna wszystkie miejsca w Rzymie. Patrzył na nią z podziwem. Była niezwykła.
Jason Lahane
[Ja właśnie czytam Twoją notę i jestem pod ogromnym wrażeniem. Przepraszam, że dopiero teraz, ale studia nieźle dają mi w kość...]
Ich wspólne chwile były idealne, każda po kolei. Mieli w swojej obecności coś, czego nikt nie mógł im odebrać. Świat, jaki sobie stworzyli należał tylko do nich, a oni nie chcieli wpuszczać nikogo więcej. Gdyby nie obowiązki w pracy i konieczność pojawiania się w mieszkaniu chociaż kilka razy w tygodniu, mógłby zostać z Catherine na zawsze. Była jednocześnie jego najlepszą i najbardziej niepewną częścią. A chociaż rozumiał, że ich wspólny czas nieubłaganie dobiegał końca, nie chciał o tym myśleć. Czerpał wszystko co najlepsze z tego co miał.
OdpowiedzUsuńIch pokój był piękny, duży i miał tylko jedno łóżko. Śmieszne byłoby, gdyby zwrócili na to uwagę. W końcu coraz częściej pozwalali sobie na wspólny sen, stawało się to niemal normalne. Podczas gdy Jason przechadzał się po apartamencie, Catherine przymierzała suknię. Kilka minut później, gdy usłyszał jej głos, odwrócił się i... no tak, zatkało go.
W rozpuszczonych włosach, opadających falami na jedno ramię, w ciemnozielonej długiej sukni z sporym dekoltem, dopasowanej do talii, drogocennej wyglądała niebotycznie pięknie. Nie musiała się malować, by dopełnić efektu, chociaż był przekonany, że gdy będą wychodzić na aukcję, z pewnością się pomaluje.
Uśmiechnął się, patrząc na nią przyciemnionym, zachwyconym wzrokiem. W tamtej chwili miał przeogromną ochotę, by ją pocałować. Było to najsilniejsze pragnienie jakie aktualnie odczuwał.
-Wyglądasz prześlicznie, Catherine - powiedział szczerze, a potem zaczął się śmiać, gdy zaczęła się okręcać i czasem potykać o materiał, który zahaczył o obcas. - Jesteś pewna, że nie powinniśmy iść tam osobno? Cóż, jestem przekonany, że nie jeden mieszkaniec Rzymu chętnie wykupiłby nie tylko wszystkie twoje obrazy, ale i ciebie do kompletu, by zamknąć cię w swoim ogromnym domu i zrobić z ciebie seksualną niewolnicę, albo swoją żonę - stwierdził z rozbawieniem, bez trudu wyobrażając sobie jak wielkie wrażenie zrobi na wszystkich Catherine.
Nie chciał być kulą u jej nogi. To, że go tutaj zabrała, wcale nie oznaczało tego, że musiała iść z nim na tą aukcję. Mogli pojawić się tam osobno: ona w roli uznawanej artystki, której obrazy są licytowane, a on jako jeden z modeli, który powinien adorować bogate Włoszki, by chętniej podbijały ceny. To Catherine powinna być gwiazdą tego wieczoru. On nie powinien jej w tym przeszkadzać.
Jason Lahane
To co powiedziała rzeczywiście mogło sugerować, że chciałaby, żeby zrobił z niej swoją żonę. Gdyby był nastolatkiem-marzycielem, pewnie zacząłby sobie wyobrażać jak wielka musiała być jej miłość do niego, jak pięknie mogłaby wyglądać w sukni ślubnej. Nawet jeśli w pierwszej chwili chciał się uśmiechnąć, a może nawet zapytać czy wie co właśnie powiedziała, zaraz opanował się, wylewając sobie na głowę kubeł zimnej wody. Był w stanie wierzyć, że mogła się do niego przywiązać. Jednak miłość to było coś ogromnego. Coś tak ogromnego, czego ona nie umiałaby pomieścić. Przynajmniej w stosunku do niego. Nie miał oczekiwań. Cieszył się po prostu tym, że pozwoliła mu trwać przy sobie jeszcze te kilka dni. Tak jak powiedział: to, że chciała by ją kochał, nie znaczyło od razu, że on oczekiwał tego samego od niej.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się, gdy wykonała obrót. Wyglądała niesamowicie. Jeśli na aukcji będzie ktoś, kto zdobędzie się na to, by oderwać od niej wzrok, zapewne okaże się gejem. Catherine w krótkiej sukience. Catherine w długiej sukni. Oba wydania były zachwycające.
-Nie mam fraku, niestety. Ale mam czarny garnitur, do tego muszkę, albo krawat. Co tylko sobie zażyczysz. I włoskie buty ze skóry. Wiesz, jako redaktor też czasem musiałem pojawiać się na nadętych przyjęciach dla grubych ryb i potencjalnych sponsorów, więc siłą rzeczy, chcąc czy nie, musiałem kupić ten garnitur - wyjaśnił, patrząc na nią z uśmiechem.
Po raz drugi odkąd się poznali, ona pocałowała jego dłoń. A kiedy to robiła, wydawała mu się całkowicie oddana jego woli. Nie chciał jej zniewalać, ani uzależniać od siebie. Nie zasługiwał na to, by być uzależnieniem dla kobiety takiej jak ona. Wystarczyło, że z ich dwójki to on powoli nie potrafił wyobrazić sobie życia bez obecności Catherine.
-Czeka cię dzisiaj niesamowity sukces, jestem tego pewien - powiedział z uśmiechem, ujmując jej twarz w swoje dłonie i składając na jej ustach czuły, delikatny pocałunek.
Nigdy o niej nie zapomni. To było pewne. Zrobiła dla niego więcej niż przypuszczała. Nie dość, że pozwoliła mu zasmakować dobrego życia, to ofiarowała mu siebie tak, jak od początku tego chciał. Co z tego, że tylko na chwilę? Więcej i tak nigdy nie pragnął.
Jason Lahane
Cieszył się w duchu z tego, że kilka miesięcy temu pozwolił się ubrać właścicielce gazety, w której pracował. Naczelna pisma była typową bizneswoman, chciała pokazać, że to co publikują jest tak samo profesjonalne, jak pracownicy. Dlatego gdy został przyjęty razem z trzema innymi osobami, ona osobiście zabrała ich na zakupy, by mieli w czym się zaprezentować podczas bankietu, na którym mieli zostać przedstawieni bardzo wpływowym osobom. Jason miał garnitur szyty na miarę, a włoskie buty ze skóry znalazł dopiero w piątym z kolei sklepie. Wtedy nie uważał, by poza bankietami firmowymi miało mu się to kiedykolwiek przydać. Teraz zrozumiał jak bardzo się mylił.
OdpowiedzUsuńNiejednokrotnie zastanawiał się nad tym jak przyjęliby go znajomi Catherine, gdyby kiedykolwiek zdobyła się na to, by przedstawić go jako kogoś ważnego w swoim życiu. Nie liczył na to, nie chciał by go przedstawiała, jednak takie myśli same czasem go nachodziły. Świat bogaczy, w jakim obracała się Catherine nie był jego światem i nigdy nie będzie. Był zwykłym redaktorem zarabiającym zwyczajne pieniądze. To wszystko. Gdyby nie wymysły pani naczelnik, tego wieczora pewnie nie miałby się w czym pokazać. Bo przecież jak długo mógł zgrywać bogacza, którym oczywiście nie był, za pieniądze zarobione u Catherine? Sam fakt, że pozwoliła mu zasmakować tego wszystkiego chociaż przez chwilę, był aktem ogromnej wielkoduszności z jej strony.
-Pokażę ci się, ale dopiero wieczorem - odpowiedział, uśmiechając się lekko. -Nie będzie to nic nad wyraz wspaniałego, zapewniam cię - dodał, gładząc lekko jej policzek.
Osoba, którą była przez ostatnie dwa tygodnie zupełnie nie przypominała dominującej Catherine z pierwszego dnia. Teraz dostrzegał w niej więcej, pozwoliła powoli mu się poznawać. Nie dociekał w jakim stopniu. Miał wobec niej zbyt wielki dług wdzięczności, by zadawać niewygodne pytania.
Na wieść o alkoholu i miodzie roześmiał się, a następnie znów ją pocałował.
-Wobec tego zdejmuj tą piękną suknię, włóż coś mniej olśniewającego i możemy iść - wyszeptał wprost w jej usta.
Dawała mu tyle normalnej, ludzkiej, szczerej radości, że pewnie sama nie zdawała sobie z tego sprawy. Rozumiał już, że taką właśnie ją uwielbiał. W takiej Catherine bezsprzecznie i nieodwracalnie się zakochał.
Jason Lahane
[Przeczytałam, napisałam Ci komentarz i szczerze? Jestem pod ogromnym wrażeniem! Chyba pierwszy raz odkąd bloguję, spotykam się z tak przemyślaną postacią. Cieszę się, że mam okazję z Tobą pisać i mam nadzieję, że doprowadzimy do końca historię Catherine i Jasona, niezależnie od tego jaki by ten koniec nie był.
A tak swoją drogą, to mam fajny pomysł na to, by trochę namieszać między nimi podczas tej aukcji. ;D Żeby nie było nudno, ale nie wiem czy Catherine Jasona nie zmiecie z powierzchni Ziemi. xd]
[Dla mnie ona jest opanowana do perfekcji. Powinnaś być z siebie dumna, że stworzyłaś tak niesamowitą postać. <3]
OdpowiedzUsuńJason doskonale wiedział, że jeśli ubrałby garnitur przed aukcją, by się w nim pokazać Catherine, nie byłoby żadnego chodzenia po sklepach i zwiedzania, tylko seks, namiętny, gorący i wycieńczający. Dlatego właśnie, chociaż perspektywa znalezienia się z nią w łóżku była bardzo kusząca, powściągnął swoje pragnienia na rzecz wyjścia z hotelu na ulice Rzymu.
Catherine prowadziła. Szli spokojnym krokiem, trzymali się za ręce, rozmawiali tak, jak gdyby znali się od lat, śmiali się, czasem milczeli i patrzyli sobie w oczy jak para zakochanych do szaleństwa nastolatków. Słuchał każdego jej słowa, cieszył się jej obecnością i wiedział, że pragnie więcej. Gdy stali przy tej słynnej fontannie di'Trevi, pocałował ją. Nie mógł się dłużej powstrzymywać.
Kupili alkohol, a Catherine po długich oględzinach wybrała także miód. Później było ogromne zamieszanie z wpadnięciem do fontanny, ale i kupa śmiechu. Ostatecznie weszli na aukcję z niewielkim spóźnieniem, witani przez kelnera z szampanem oraz jakiegoś faceta, który poinformował ich, że Prometeusz ma spore wzięcie.
Gdy stanęli przed obrazem razem z sporą liczbą zainteresowanych osób, Jason oniemiał. Po raz pierwszy zobaczył obraz, który przedstawiał właśnie jego: nagiego, podnieconego, z napiętymi mięśniami całego ciała, z całą paletą emocji na twarzy. Nie był pewien, czy Catherine odrobinę go nie wyidealizowała, lecz nie chciał się nad tym zastanawiać. Zrobiła kawał świetnej roboty. Był pod ogromnym wrażeniem.
Spojrzał na Catherine, gdy wyszeptała mi kilka słów do ucha i niby przypadkiem otarła rękę o jego krocze. Spojrzał na nią lekko zmrużonymi oczami, uśmiechając się pod nosem. Wiedział co robiła. Oboje ponownie myśleli o tym samym.
-Zrób tak jeszcze raz, a obiecuję, że zerżnę cię w pierwszym bardziej ustronnym miejscu, jakie tutaj znajdę - wyszeptał, pochylając się delikatnie nad jej uchem. - Jesteś niesamowicie zdolną artystką - dodał jeszcze ciszej, tak by nikt poza nią nie usłyszał tych słów, chociaż przecież wszyscy powszechnie o tym wiedzieli.
W swoim czarnym, uszytym na miarę garniturze, białej koszuli, włoskich butach i czarnym wąskim krawacie prezentował się na tyle dobrze, by nie odstawać od większości, jednak nie dość, by ktokolwiek uznał go za obrzydliwie bogatego biznesmena. Wpasowywał się po prostu w otoczenie, natomiast Catherine... na nią patrzeli wszyscy. Nie trudno było się domyślić dlaczego. Była przepiękna.
Gdy patrzył jej w oczy z lekkim, swobodnym uśmiechem, miał ochotę nie tylko się z nią kochać. Chciał ją przede wszystkim pocałować na oczach tych wszystkich ludzi, by każdy z jej modeli i modelek, który mógł ich obserwować widział, że łączy ich coś znacznie większego. Nie odważył się jednak tego zrobić. Nie miał pewności jak zareagowała by Catherine.
-Jason? - Donośny, zdziwiony kobiecy głos wyrwał go z rozmyślań. Odwrócił się, a za swoimi plecami ujrzał młodą, rudowłosą kobietę, która patrzyła na niego z szerokim uśmiechem na twarzy. Zanim się zorientował, padła mu w ramiona, uwieszając się na szyi. - Nie do wiary, że znów się spotykamy! Tak dawno cię nie widziałam! - Odsunęła się i przejechała dłońmi po jego szerokich ramionach, błądząc zielonymi tęczówkami po jego twarzy. - Świetnie wyglądasz, zmężniałeś! Wiesz jak się zdziwiłam, gdy zobaczyłam cię na tym obrazie? Przyjechaliśmy na aukcję, bo rodzice kupili dom w Aspen i chcą nabyć kilka obrazów. Musisz wiedzieć jedno: obrazu Prometeusza z pewnością nie odpuścimy. Czy to zabrzmi dziwnie, kiedy powiem, że chcę go mieć w swoim pokoju? - Uśmiechnęła się szeroko, znów go przytulając.
-Carmen - zdołał powiedzieć Jason, lekko klepiąc ją po plecach, gdy ponownie zawiesiła mu się na szyi.
Zaskoczyła go. Nagłe pojawienie znajomej z Nowego Jorku było jak zderzenie z niewidzialną ścianą. On i Carmen znali się ze szkoły. Jason pochodził z normalnie żyjącej rodziny, natomiast Carmen była gwiazdką szkoły i królewną Upper East Side. Miała w szkole największe powodzenie, dlatego ogromne było jego zdziwienie, gdy kilka dni przed Balem Maturalnym zaproponowała mu listownie by poszli razem. W wieczór balu oboje stracili ze sobą dziewictwo w samochodzie ojca Jasona. Później spali ze sobą jeszcze tylko jeden raz, bo Jason wyjechał i osiadł w Modenie. Tym sposobem kontakt im się urwał.
UsuńGdy Carmen odsunęła się od niego, Jason spojrzał na Catherine. Nie potrafił wyczytać nic z jej twarzy.
-Catherine, to moja znajoma z Nowego Jorku, Carmen Marsh. Carmen, to autorka wszystkich tych niesamowitych dzieł, Catherine Ademgehald - przedstawił je sobie i widział jak Carmen z ożywieniem wyciąga dłoń w kierunku Catherine, jednak nie był pewien, czy jego towarzyszka odpowie tym samym.
[Miałam mieszać, to mieszkam. To dopiero początek możliwości Carmen. xd]
*mieszam
UsuńJeśli chodziło o Jasona, to on już bardzo dawno temu zakończył wszystko z Carmen. Jasne, podobała mu się, bo jakiemu facetowi na świecie by się nie podobała, nie mniej jednak nie myślał już o niej w taki sposób jak wcześniej. To, że była jego pierwszą, w obecnej chwili nie miało już żadnego znaczenia. Catherine. Tylko ona się liczyła, a ta myśl tak cholernie go przerażała.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się, chociaż ten uśmiech nie miał odbicia w pełnych niepokoju oczach. Nie wiedział co o całej sytuacji sądziła Catherine, jak miała zamiar zareagować. Ręka Carmen wisiała kilka sekund w powietrzu, aż w końcu opuściła ją z zdegustowaniem, przestając patrzeć na Catherine i znów skupiając z uśmiechem uwagę na Jasonie.
-Tak sobie pomyślałam... mógłbyś poświęcić mi chwilę? Chciałabym porozmawiać - powiedziała Carmen, a Jason od razu poznał po jej postawie, że postanowiła ostentacyjnie ignorować Catherine. Nie spodobało mu się to.
Miał ochotę odmówić, lecz jednocześnie wiedział, że byłoby to niedorzeczne. Nie był związany z Catherine. Ich związek nie miał konkretnej nazwy. Gdyby odmówił, to w imię czego? Tego, że był zakochany w Catherine? Przecież to było jasne jak słońce, a rozmowa z dawną znajomą nie mogła tego zmienić.
-Tak, w porządku - odpowiedział wreszcie, po czym zwrócił się do Catherine. - Przepraszam na chwilę. Niedługo wrócę.
I poszedł. Poszedł z Carmen, chociaż ciągle myślał o Catherine. Chciał się odwrócić i spojrzeniem przekonać ją o wszystkim, co do niej czuł. Chciał jej przekazać, że nie musi się martwić, bo i tak jest najważniejsza. Była najważniejsza, chociaż przecież niedługo mieli się rozstać, gdyż ich współpraca właśnie dobiegała końca.
Carmen zaproponowała spacer. Wyszli z galerii sztuki i ruszyli ulicą Rzymu pogrążonej w ciemności nocy. Rozmawiali. Carmen opowiadała mu o swoim życiu, on mówił o tym jak wszystko wygląda w Modenie. Oddalali się od galerii, a pośród śmiechów i zabawnych wspomnień Jason stracił poczucie czasu. W pewnym momencie usiedli przy jednej z podświetlanych, mniejszych fontann jakich pełno było w Rzymie i dalej dyskutowali. Wszystko jednak odwróciło się przeciwko Carmen, gdy znienacka po prostu go pocałowała, a on jak gdyby rażony prądem, odsunął się natychmiast.
-Nie powinnaś tego robić.
Pożegnał ją chłodnymi słowami pełnymi rozczarowania jakie sprawiła mu swoją postawą. Chociaż dostrzegał od samego początku w jej oczach coś więcej niż sentyment i tęsknotę, próbował udawać, że tak naprawdę ma przewidzenia. Dopiero dotyk jej ust przypomniał mu, że pewnie chciałaby powtórzyć to, co kiedyś razem zrobili po raz pierwszy.
Wracając do hotelu, wyciągnął telefon i przeżył szok, widząc, że upłynęły ponad trzy godziny. Był pewien, że aukcja już się skończyła, a nawet nie miał pojęcia jak potoczyły się losy obrazu Prometeusza. Gdzie była Catherine?
Wybrał jej numer i czekał aż odbierze. Nie odebrała. Spróbował drugi raz, trzeci, czwarty. Nie odbierała. Czuł ściskające mu żołądek jak imadło silne zdenerwowanie, nie wiedział co właściwie zastanie, gdy wróci do hotelu. A jeśli Catherine postanowiła jednak spędzić tą noc z kimś innym? A jeśli właśnie uprawiała seks z którymś modelem w ich wspólnym, hotelowym łóżku?
Zachował się jak kutas. Miał jej towarzyszyć, a tym czasem zostawił ją na pastwę losu, tłumacząc to wszystko brakiem konkretnej nazwy dla ich relacji. Co za ignorancja! Co za bzdura!
Gdy znalazł się wreszcie w hotelu przed drzwiami od ich wspólnego pokoju, otworzył zamek kluczem i wszedł do środka. Cisza była niepokojąca.
-Catherine?
[Nad młódką się zastanowimy. :) Najpierw spróbuję Ci odpisać Julią.]
OdpowiedzUsuńBrak odpowiedzi ze strony Catherine bardzo go zaniepokoił. Wyszła gdzieś? A może jeszcze w ogóle nie wróciła? Może była właśnie w innym pokoju hotelowym z jakimś modelem, albo kilkoma modelami? Może właśnie oddawała się jakiejś wyuzdanej orgii, zapominając o całym świecie? Tego się obawiał, tak cholernie się obawiał, chociaż sam zrobił coś, czego niesamowicie się wstydził i żałował.
OdpowiedzUsuńZamknął drzwi od apartamentu i wszedł w głąb ciemnego, ogromnego pomieszczenia, które byłoby skąpane w atramentowej ciemności, gdyby nie poświata miasta przesączająca się przez duże okna. Rozglądał się i był coraz bardziej zdenerwowany, nie dostrzegał żadnego śladu jej obecności od momentu, kiedy oboje wyszli z apartamentu kilka godzin wcześniej. Jednak wreszcie... tak, zobaczył ją. Jej ciemna sylwetka odbijała się na tle szyby. Siedziała na ziemi plecami do wejścia, nieruchoma, wręcz posągowa, wpatrzona w jeden punkt. Nie zdjęła sukni, nie zwracała na niego uwagi.
Podszedł do niej ostrożnie, nie wiedząc czego się spodziewać.
-Catherine?
Odpowiedziała mu cisza. Przykucnął przy niej i delikatnie dotknął jej odsłoniętych ramion, jeszcze raz wyszeptując jej imię. Znów cisza. Potrząsnął jej ramiona. Bez efektu. Zawołał głośniej. Nie reagowała.
Wreszcie padł przed nią na kolana, przyciągając do siebie mocno w wyrazie przerażenia i bezsilności. Nie miał pojęcia co się stało, jak do tego doszło, dlaczego zachowywała się tak, jak by jej dusza całkowicie opuściła ciało?
Tulił jej bezwładne ciało do piersi, gładził jej włosy, nie panował nad rozpaczliwym strachem i pragnieniem by się odezwała lub dała jakikolwiek znak życia.
-Catherine, błagam, odezwij się. Co się z tobą stało? - szeptał nerwowo w jej włosy, tuląc do nich twarz, by czuć jej zapach i wiedzieć, że ona jest naprawdę, a nie tylko w jego wyobraźni. Była oddalona. Była w innym miejscu. W innym świecie. Czy potrafiła aż tak bardzo oddalić myśli, nie dostrzegając niczego wokół siebie? A może coś okropnego się jej stało, a on już powinien jechać z nią do szpitala?
Oczy miała otwarte, nieruchome, wbite w jeden punkt. Jej ciało było ciepłe, miała odpowiednią temperaturę. Co się więc stało? Co do cholery wydarzyło się, gdy jego przy niej nie było?!
-Catherine... kochanie... powiedz coś. Cokolwiek. Przepraszam cię, słyszysz? Zachowałem się jak jakiś pierdolony kretyn. Po raz kolejny wszystko spieprzyłem - szeptał, tuląc ją do siebie i kołysząc lekko w tył oraz przód, jak gdyby to mogło wyrwać ją z tego przerażającego otumanienia i hipnozy.
Serce waliło mu jak oszalałe, a on był pewien, że Catherine to słyszy. Chociaż milczała, chociaż jej ciało było bezwładne, a oczy wbite w jeden punkt, nie tracił wiary, że każde jego słowo do niej trafiało. Czy tak, jak by tego chciał? Nie miał pojęcia.
Oddech miał urywany z przerażenia i rozpaczy, czuł jak ból rozrywa mu serce, jak każda komórka jego ciała woła głośno i błaga, by tylko usłyszeć głos Catherine. Czy ona właśnie postanowiła z nim skończyć? Czy właśnie w tym momencie oddalała się od niego emocjonalnie, by za chwilę odzyskać panowanie nad sytuacją i powiedzieć, że ma zniknąć z jej życia? Jak mógł być tak głupi i zgodzić się akurat tego wieczora na rozmowę z Carmen, kiedy Catherine tak go potrzebowała?
-Błagam... Powiedz coś... - szeptał ledwo słyszalnie, bezsilny, ogarnięty bólem. Ręce mu drżały, głos się załamywał. Pragnął by do niego wróciła. Chociażby tylko po to, by kazać mu zniknąć ze swojego życia tak nagle, jak się pojawił. - Kocham cię, Catherine. Tak cholernie cię kocham...
Te słowa, tak boleśnie szczere, wymknęły się z jego ust zanim zdołał nad tym zapanować.
Jason Lahane
Kimże była Carmen w porównaniu z osobą tak niezwykłą jak Catherine? Co ona mogła w nim obudzić, będąc tak zwyczajna? Co z tego, że była pierwszą dziewczyną z jaką kiedykolwiek uprawiał seks? Co z tego, że później robili to jeszcze jeden raz? Gdy ją całował, nie było tego czegoś. Gdy ją dotykał, nie czuł przyciągania. Gdy na nią patrzył, nadal potrafił racjonalnie myśleć. A z Catherine wszystko było inaczej. Od samego początku zainteresowała go tym CZYMŚ. Patrzyła na niego w sposób, w jaki żadna inna kobieta nie patrzyła. Dotykała go tak, jak gdyby był dla niej najprawdziwszym dziełem sztuki. Potrafiła śmiać się szczerze, przytulać go na milion różnych sposobów, jej usta miały uzależniający smak, a ciała wpasowywały się w siebie tak idealnie, jak trybiki w idealnie działającej maszynie.
OdpowiedzUsuńWiedział, że wyznanie tych głęboko ukrytych uczuć było jego ostatnią deską ratunku. Wypowiadając to, bał się, że nie zareaguje. Przez kilka katorżniczych sekund stracił całkowicie nadzieję, a wtedy stało się coś, co rozlało mu miód na serce... Usłyszał jej głos, który wypowiadał dokładnie te same słowa, poczuł jak mocno się do niego przytula, jak ożywa w jego ramionach, budząc się z dziwnego letargu w którym trwała, gdy wrócił.
To co mówiła było dla niego niepojęte. Catherine nie miała szans poznać jeszcze głębi i mocy wszystkich jego uczuć, dlatego mogła twierdzić, że nie jest dla niego odpowiednia. Jednak on wiedział, że jest. Nie było opcji, że mógł się mylić.
-Carmen nic dla mnie nie znaczy - odpowiedział natychmiast, mocno i dobitnie, chcąc jej uświadomić najważniejszą kwestię na sam początek. - Ty nie rozumiesz co ze mną zrobiłaś? Uzależniłaś mnie od siebie bardzo szybko, a chociaż wiedziałem, że to może być niebezpieczne, poddałem się temu. Poddałem się, nie licząc na nic, nie mając nadziei na wzajemność. Wtedy ty powiedziałaś, że chcesz bym cię kochał. Gdy kochaliśmy się w moim mieszkaniu przepadłem do reszty, wiesz? Czuję się tak po raz pierwszy w życiu, ale nie żałuję niczego i nie będę żałował, nawet jeśli odeślesz mnie z kwitkiem - wyszeptał cicho, tuląc ją do siebie, tuląc twarz do jej twarzy. Różnica wieku była bez znaczenia. Potencjalne niebezpieczeństwa były bez znaczenia. W tej jednej, emocjonalnej chwili nawet różnica sytuacji materialnej nie miała dla niego znaczenia. - Kocham cię, Catherine. Kocham tak, że aż mnie to rozdziera. Kocham na tyle, by pozwolić ci się zniszczyć i rozdeptać, kiedy będziesz chciała to zrobić.
I tyle. Cała prawda. Miłość. Szczera, obezwładniająca miłość.
Jason Lahane
[Zdecydowanie, prawdziwa Catherine! <3]
OdpowiedzUsuńZnał ciężar swojego przewinienia. Zostawiając Catherine w galerii sztuki, między tymi wszystkimi ludźmi, gdzie przecież miał jej przez cały wieczór towarzyszyć, bo go o to poprosiła, zerwał między nimi jakiś mocny, trzymający wszystko w ryzach sznur. Rzeczywiście, był najwyraźniej zbyt młody i głupi, by dostrzec, że sama miłość nie wystarczy i potrzebne jest coś więcej.
Słuchał Catherine z uwagą, przytulając ją, gdy była blisko i patrząc jej w oczy, gdy się odsunęła. Jej słowa nie w pełni do niego docierały, jednak je rozumiał. Po prostu je rozumiał.
-Dlaczego masz mi wierzyć? Dlatego, że jestem gotowy zgodzić się na wszystko co zechcesz, by ci udowodnić każde moje słowo - odpowiedział twardo, bez zastanowienia, dając jej do zrozumienia, że cokolwiek by sobie nie wymyśliła, on się nie wycofa.
Później było tylko gorzej... Podkreślała rozmiar jego postępku, mówiła, że zostawił ją między ludźmi, chociaż się ich boi. A później zarzuciła mu kłamstwo. Jason nie spuszczał z niej wzroku, patrzył na nią tak, jak gdyby nic wokół nie istniało. Złapał jej dłonie i przyciągnął do swoich ust, wyczuwając momentami słony smak jej łez.
-Carmen mnie pocałowała, a ja ją odepchnąłem. I cieszę się, że to zrobiła, bo przynajmniej zakończyliśmy nasze spotkanie. To wszystko. Nie było żadnego więcej kontaktu cielesnego. Pytała mnie o współpracę z tobą, pytała czy coś nas łączy, ale zgodnie z umową nie udzieliłem żadnych informacji. Proszę. Zero kłamstw - powiedział cicho, całując delikatnie każdy fragment jej niesamowicie zdolnych dłoni.
Byli jak dwa upadłe anioły - w pięknych, eleganckich ubraniach, na podłodze ekskluzywnego apartamentu, ogarnięci bólem i strachem, ale jednak zatraceni w sobie bez reszty. W ich relacji było coś niezaprzeczalnie pięknego. Jednak też i niebezpiecznego.
Jason nagle wstał i trzymając dłonie Catherine podniósł ją z podłogi. Gdy stanęła naprzeciwko niego, popatrzył jej głęboko w oczy, po czym raz jeszcze ucałował jej dłonie i przeszedł za jej plecy. Z kieszeni rozpiętej marynarki od garnituru wyciągnął czerwoną chustkę i zawiązał ją na oczach Catherine. Następnie zaczął odpinać suknię, zsunął ją z jej ramion, następnie po brzuchu, biodrach i nogach aż do samego dołu. Ponownie za nią stanął, ułożył jedną dłoń na talii Catherine, a drugą odgarnął jej włosy na jedno ramię, składając czuły pocałunek na wgłębieniu szyi. Zbliżył usta do jej ucha i wyszeptał:
-Byłaś panią naszego wspólnego losu od samego początku. Nadal tylko ty jesteś jedyną osobą, która może sprawić, że będziemy w tym trwać, albo może to zakończyć.
Odsunął się, obszedł ją z pewnej odległości, a gdy znalazł się naprzeciwko niej, uklęknął przed nią, dotykając palcami jej kobiecości przez cieniutki materiał majtek. Wsunął palec wskazujący za cieniutki paseczek materiału na boku i pociągnął, rozrywając je bez żalu. Zmiął je w pięści i schował do kieszeni marynarki. Klęcząc przed Catherine, nie mógł się powstrzymać od unoszenia głowy i patrzenia na jej twarz. Ona nie mogła go widzieć, za to on bezwstydnie jej się przypatrywał. I to było wspaniałe.
-Stań szerzej - wyszeptał z odrobiną nacisku, a gdy wykonała jego polecenie, on rozsunął palcami jej wargi sromowe i przycisnął usta do tej maleńkiej, silnie unerwionej łechtaczki, liżąc ją i zasysając.
Pachniała odurzająco, jej smak opanował usta Jasona, jednak on pragnął więcej. Chciał ten jeden, jedyny raz całkowicie posiąść Catherine, posiadać ją na najbardziej ziemskich i kosmicznych płaszczyznach, być tym, który dotknie każdego milimetra jej ciała, mieć ją tylko dla siebie, a pod każdym swoim dotykiem i pocałunkiem wyrażać, jak bardzo ją kocha.
Jason Lahane
[Jak sobie życzysz! ;D]
OdpowiedzUsuńMniej lub bardziej, ale tak naprawdę oboje dążyli i pragnęli tego samego. Nagle myśl o destrukcyjnej miłości przestała istnieć. Nagle strach przed tak mocnymi uczuciami wyparowała, bo byli tylko oni. Catherine i Jason. Upadli, by powstać razem, obok siebie, by zyskać siłę jakiej wcześniej nie mieli. By poskładać ze sobą wszystkie roztrzaskane elementy. Jason chciał spróbować. Chciał zobaczyć jak mogłoby wyglądać jego życie z Catherine, jak mogliby kochać się do szaleństwa każdego dnia coraz bardziej, a nie tylko przez kilka godzin w dniu. Potrzebował Catherine, jej obecności w swoim życiu, ciepła jej ciała, beztroskiego uśmiechu, dotyku i tych nielicznych słów, które wypowiadała. Chciał ją kochać mocniej i mocniej, dożywotnio i po śmierci. Nie liczył się z tym, że pewnego dnia mogła mieć go dość. Nawet jeśli, byłby w stanie to znieść, jeżeli tylko da mu teraz trochę czasu na to, by ją kochał.
Chcę być Twoja. To wystarczyło, by zalała go mieszanka wszystkiego co najlepsze, by nie pozostało w nim na tą chwilę nic niepokojącego czy bolesnego. Chciała do niego należeć. To było najważniejsze. On już dawno należał do niej.
Smak jej podniecenia opanował mu usta, jej zapach tylko wzmagał jego pragnienie. Chciał ją zaspokoić, chciał ujrzeć jej orgazm, a później wejść w nią i zatracić się w doznaniach jakie dawało mu tylko jej wnętrze. Po raz pierwszy dotarł do miejsca w swoim życiu, kiedy nie potrzebował sypiać z wieloma kobietami, by czuć się zaspokojony. Odkąd tylko poznał Catherine, wystarczała mu ona. Żadna inna nie była w stanie jej dorównać.
Gdy odciągnęła go od siebie, pozwolił na to, a jej następne słowa przyjął z uśmiechem. Była przygotowana. To mu się podobało. Odszedł od niej i nic nie powiedział, lecz to nie było potrzebne, bo zaraz mogła usłyszeć wyciąganie czerwonej torby spod łóżka i otwieranie zamka. W środku ujrzał taką różnorodność przedmiotów, że niemal go to zaskoczyło. Były dwie szpicruty i dwa skórzane pejcze, w tym jeden taki, którego rzemyki zakończone były koralikami. Dojrzał kulki analne i zatyczki, klamerki na sutki i genitalia, kilka wibratorów, drewnianą laskę, dildo, kawałki sznurów, kajdanki... było tam naprawdę wszystko. Catherine miała niesamowitą wyobraźnię, ale jednocześnie była też jedyną kobietą, z którą był gotowy wkroczyć do mrocznego, bezpruderyjnego świata BDSM. Wyciągnął jedną szpicrutę, dwie pary kajdanek i kuleczki, a torbę z resztą zawartości odłożył obok łóżka na później. Podszedł do Catherine, złapał ją za rękę i poprowadził w kierunku łóżka.
-Uklęknij na łóżku i schwyć się dłońmi ramy łóżka - poinstruował niskim, ochrypłym z pożądania głosem. Gdy wykonała polecenie, natychmiast przykuł jej ręce dwoma parami kajdanek. Następnie rozszerzył jej nogi, by mieć lepszy dostęp do jej słodkiego, wilgotnego wejścia. Była teraz tak zniewolona i poddana mu, pięknie wypięta, otwarta, wyczekująca. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak pięknie teraz wyglądasz - wyszeptał głosem spętanym pożądaniem.
Złapał za sznureczek od kulek analnych; było ich trzy, metalowe, troszeczkę ciążące. Jason przejechał wolną dłonią po linii jej pleców, a gdy dotarł do pośladków, z lubością zaczął ich dotykać. To było tak podniecające, czuł bolesną erekcję uwięzioną w spodniach i miał ochotę po prostu w nią wejść, lecz chciał to jeszcze odrobinę przeciągnąć. Kobieta taka jak Catherine wymagała odpowiedniego traktowania.
Dotknął palcami lepkiej wilgoci jej kobiecości i zaczął ją rozcierać między pośladkami Catherine. Następnie przytknął każdą z kuleczek do jej kobiecości i obtoczył je w wilgoci. Krew boleśnie pulsowała mu w członku, lecz on całą uwagę skupił na Catherine.
Powoli wcisnął pierwszą z kuleczek w dobrze jej odpowiednio nawilżony odbyt, następnie drugą i trzecią. Sznureczek zostawił na wierzchu i zszedł z łóżka, napawając się przez chwilę jej widokiem. Wiedział, że kuleczki zostaną w niej do ostatniej chwili, bo ich zadaniem było to, ażeby zapewnić Catherine niesamowite doznanie podczas orgazmu. Widział jej sterczące sutki, naprężone w oczekiwaniu ciało. To była jego Catherine. To była jego pani Artystka, domina i kobieta kameleon, która zrzuciła wszystkie trzy maski, poddając się właśnie jemu.
UsuńWziął do ręki szpicrutę i jej skórzanym zakończeniem przejechał po kobiecości Catherine, napawając się lepką, obfitą wilgocią. Odwrócił w ręce końce, przyklęknął na łóżku przy jej tyłku i rączkę, tą grubszą skórzaną część wsunął jej do środka, powoli, subtelnie, wydając z ust niski, niekontrolowany jęk podniecenia.
Jason Lahane
Słodki i kochany Jason już nie zagrzewał miejsca w jego duszy. Catherine odnalazła w nim kogoś zupełnie nowego, kogoś nietypowego, bezpruderyjnego, odważnego, władczego. W tej jednej chwili chciał całkowicie władać Catherine, chciał być panem jej przyjemności doznań, chciał by jutro każde ukłucie bólu przypominało jej o nim, podczas gdy sam Jason będzie się o nią troszczył najlepiej jak potrafi.
OdpowiedzUsuńUwielbiał ją, gdy wydawała z siebie te cudowne, przeciągłe jęki pełne rozkoszy i doznań. Nie musiała go widzieć, jednak rzeczywiście znała jego reakcje: z lekko rozchylonymi ustami, przez które wydobywał się drżący oddech, obserwował jak regularnymi ruchami nadziewała się na rączkę szpicruty i wracała do punktu wyjścia. Widział lśniącą wilgoć na czarnej, wiązanej skórze, a uśmiechem witał każdy jej jęk, każde westchnienie, każde napięcie ciała.
-Nie możesz jeszcze widzieć, kochanie - wyszeptał cicho, gładząc dłonią jej pośladek. Zaraz jednak wymierzył jej mocnego, głośnego klapsa w jeden pośladek, wyciągnął z niej szpicrutę i opuścił łóżko bez słowa.
Z czeluści torby pełnej grzesznych przedmiotów wyciągnął klamerki na sutki. Po chwili znów znalazł się przy Catherine i ostrożnie przypiął najpierw jeden, następnie przeszedł na drugą stronę i przypiął drugi. Znów zniknął i wrócił z niewielkich rozmiarów wibratorem, który uruchomił, o czym powiadomił ją brzęczący dźwięk.
Rączka szpicruty znów znalazła się w jej wnętrzu, a wibrator znalazł się przy jej mokrej, opuchniętej łechtaczce, drażniąc ją i jeszcze bardziej pobudzając. Jason wiedział, że jego członek nie wytrzyma zbyt długo w uciskających go spodniach, ale nadal ból nie był pierwszym, o czym myślał. Catherine, tak przed nim otwarta i wilgotna właśnie dla niego była piękna, a ponad wszystko ośrodek wszelkich jego pożądań, pragnień i fantazji nie tylko w sferze erotycznej.
-Dojdziesz, gdy ci pozwolę - wyszeptał chrapliwie, poruszając szpicrutą szybciej, podobnie jak wibratorem.
To miały być słodkie tortury, jakie Catherine miała nieprędko zapomnieć. Wiedział już, że jeśli wytrzyma to wszystko co dla niej przygotował, po wszystkim wycałuje całe jej ciało, przytuli ją i powie, że kocha. Bardzo kocha. A miód? Miód zostanie na jutro, bo po dzisiejszych emocjach nie mogło być waniliowo. Musieli oczyścić się z negatywnych emocji za pomocą pełnego doznań BDSM.
Odłożył szpicrutę na pościel łóżka, a na jej miejsce wsunął wibrator, przytrzymując go palcami, by nie wyskoczył, a wolną ręką zaczął delikatnie i odpowiednio pociągać za łańcuszek łączący dwie klamerki.
Jason Lahane
[Kurde, ja bym chciała mieć do Ciebie jakiś prywatny kontakt.]
UsuńMożliwość kontroli pozornie niekontrolowanych odruchów ciała napawała go czymś niesamowitym, jakąś mocą, którą chciał na zawsze przy sobie zatrzymać. Dopieszczał wszystko, co było najbardziej w tym momencie istotne, drażnił jej wrażliwe tkanki, bawiąc się z nimi w berka i śmiejąc się, bo wiedział, że to on rządzi. Ta świadomość wypełniała go po brzegi.
OdpowiedzUsuńWiedział, że jest blisko, że niewiele jej zostało, ale to jeszcze nie był ten moment. Chciał wyryć w jej pamięci ten orgazm, by nie mogła go zapomnieć, niezależnie od tego co się z nimi stanie. Chciał tym orgazmem wymazać z jej pamięci wspomnienia o innych mężczyznach, chciał by myślała tylko o nim nie przez kolejne dwa dni, czy tydzień. Dłużej, znacznie dłużej. Może nawet do końca życia...
-Nie - powiedział ostrzegawczym głosem. - To jeszcze nie ten moment.
Naraz wyciągnął z jej wnętrza wibrator i przez kilka chwil nic się nie działo. Cisza. Wiedział, że pozostawił Catherine na krawędzi, jednak chciał, by nieco się od niej oddaliła. Miał konkretny plan i chciał go zrealizować.
Przestał na moment pociągać za łańcuszek, a w zamian za to przysunął twarz do jej kobiecości, jednak niczego nie dotykał. Zaczął chłodnym strumieniem powietrza dmuchać na jej wilgotny, pulsujący gorącem srom. Serce waliło mu jak oszalałe z pożądania, ale chciał zapewnić jej spektakularny koniec. Tylko na tym mu zależało.
Gdy dostrzegł, że krawędź się nieco oddaliła, wtedy z ogromną ulgą rozpiął swoje spodnie, obsunął materiał bokserek i wypuścił na wolność olbrzymią, bolesną erekcję. Usadowił się przy wypiętej pupie Catherine i z niewysłowioną przyjemnością oraz jękiem rozkoszy wsunął się w jej gorące, mokre wnętrze. Zanim całkiem się w tym zatracił, przeciągnął palce wskazujący prawej ręki przez oczko sznurka od kulek analnych, by wyciągnąć je wtedy, gdy będzie dochodzić.
I zaczął. Mocno, szybko, nieustępliwie. Nacierał na nią ostro, niemal brutalnie, jedną ręką obejmował ją w pasie, by nie opadła na materac, był pozbawiony czułości i delikatności, bo wiedział, że da jej to, gdy wreszcie położą się obok siebie.
Przyjemność narastała w nim z każdym kolejnym pchnięciem, jednak nie myślał o sobie. Obserwował ciało Catherine, trzymał rękę na pulsie, by wiedzieć, kiedy orgazm będzie opanowywał jej ciało.
-Wytrzymaj jeszcze chwileczkę, kotku - wydyszał, czując jak kropelki potu zraszają mu twarz poprzez szaleńczą szarżę jej nabrzmiałej kobiecości.
Nagle przeklinał siebie za to, że nie zdjął koszuli, ale cieszył się, że nie miał marynarki. Było mu gorąco i marzył tylko o tym, by Catherine doszła, by on doszedł, a później by go rozebrała, o ile będzie miała na to siłę.
Jason Lahane
[O, właśnie o maila mi chodziło. Dziękuję. ;D]
Nawet gdy rżnął ją szybko i do szaleństwa, to dalej czuł, że pragnienie nie maleje. Catherine była ośrodkiem wszystkiego, centrum jego świata, spełnieniem najskrytszych marzeń, nie tylko tych chłopięcych, ale tych dorosłych też. Czymże były te wszystkie jednorazowe panienki, które myślały, że są seksowne, bo mu obciągnęły? Catherine mogłaby nauczać je wszystkie o tym jak być seksowną i sprawiać, że facet szaleje na ich punkcie. Bo on oszalał. Oszalał z powodu Catherine. Miłość i pożądanie wylewały się z niego na wszystkie strony, marzył o byciu z nią bardziej, niż o czymkolwiek wcześniej. Chciał ją uszczęśliwiać, chciał być ośrodkiem jej spokoju, chciał być tym, który zostanie w jej życiu już na zawsze. Pieniądze? Willa? To było tak cholernie nieistotne. Z nią mógł zamieszać gdziekolwiek, byleby była przy nim. Nic więcej się nie liczyło.
OdpowiedzUsuńKrzyczała, wołała jego imię, błagała, a on dalej, szybko i brutalnie atakował jej kobiecość swoim twardym, spragnionym członkiem. Ciepło jej wnętrza kumulowało mu w podbrzuszu napięcie, tarcie o nabrzmiałe ścianki i wilgoć sprawiało, że miał ochotę wyć z rozkoszy. Nie pozwalał jej się oddalić, chociaż wiedział, że nie może już wytrzymać. Była zbyt blisko, to już był ten moment.
-Dojdź dla mnie, Skarbie - wyszeptał zduszonym, drżącym głosem, a gdy jej ciało jak na komendę zaczęło spinać się w konwulsjach, odliczył do trzech i wyciągnął z niej kulki analne.
Wiedział co to dla niej oznacza i wiedział, że musi ją mocno trzymać dlatego jego chwyt w wąskim pasie Catherine znacznie się wzmocnił. Odrzucił kuleczki gdzieś na łóżko i szybko pociągnął za łańcuszek łączący klamerki, po czym odpiął je sprawnie i także gdzieś odrzucił. Czuł jak jej wnętrze zaciskało się na jego członku, a on zatrzymał szaleńczy ruch bioder, pozwalając jej w pełni rozkoszować się tak długo wyczekiwanym orgazmem. Miał wrażenie, że wszystko w niej pulsowało, że ona cała była jednym, wielkim doznaniem. Cieszył się w duchu, mogąc oglądać jej długi, spektakularny orgazm, a świadomość, że to on się do tego przyczynił, napawała go dumą.
Gdy wreszcie skończyła, a jej ciało zwiotczało mu w ramionach, on w pierwszej kolejności odpiął jedną i drugą parę kajdanek, następnie wyszedł z niej, nie dbając w tym momencie o siebie i swoją przyjemność, po czym ułożył Catherine na łóżku, przypieczętowując całość czułym, delikatnym pocałunkiem w jej rozchylone, kochane usta.
-Teraz sobie odpocznij, Kochanie - wyszeptał jej do ucha, gładząc po ramieniu.
Wiedział, że gdy upora się z własnym pożądaniem, wstanie i posprząta wszystkie zabawki, a przede wszystkim pochowa je ponownie do torby, natomiast Catherine będzie odpoczywać. Tak długo, jak będzie chciała.
Jason Lahane
Nie musiała tego dla niego robić. Wiedział, że była doszczętnie wykończona, że chciała tylko zasnąć i trudno się było temu dziwić. Jeśli więc po czymś tak męczącym była jeszcze w stanie się podnieść i powiedzieć, by w niej skończył, musiało jej bardzo na tym zależeć, co było niesamowicie rozczulające.
OdpowiedzUsuń-Wiesz, że nie musisz tego robić - wyszeptał z czułością, gładząc ją po zmęczonej twarzy i zdejmując z jej oczu czerwoną chustkę, by wreszcie mogła cokolwiek zobaczyć - ale jeśli koniecznie chcesz, to kładź się, a ja dokończę - dodał, znów biorąc ją w ramiona i układając na plecach.
Wtedy też ulokował się między jej nogami i wszedł nią. Opierał się na przedramionach po obu stronach jej głowy, by nie miała na sobie całego jego ciężaru. Tym razem był spokojny, bo niewiele potrzebował, by dojść. Patrzył z czułym uśmiechem na jej zmęczoną twarz, miał ochotę pocałować ją wiele razy, powiedzieć raz jeszcze co do niej czuje. Te myśli, tak przepełnione miłością sprawiły, że ze spokojem doszedł w jej wnętrzu, wylewając ciepłe, lepkie nasienie. Całe napięcie, tak mocne i uporczywe spłynęło mu z brzucha, a on ułożył się obok niej, natychmiast biorąc w ramiona. Ucałował najpierw jej skroń, następnie policzek, a wreszcie usta - długo, lecz delikatnie.
Dotknął palcami jej sutków, jak gdyby chciał sprawdzić, czy ich nie poranił, lecz były w całości - lekko zaczerwienione, ale poza tym nietknięte. Zjechał po brzuchu, na wzgórek łonowy i ulokował dłoń na jej gorącej kobiecości, nie robiąc nic więcej. Może miał nadzieję, że jego dotyk zahamuje ból?
-Kocham cię ponad wszystko, Catherine - wyszeptał cicho, zmęczony, jednak nie tak jak ona.
Czuł, że ogarnia go przemożna chęć snu, lecz nie mógł się jej poddać, bo był w garniturze i koszuli, bo musiał pochować ich zabawki. Gdy oddech Catherine nieco się uspokoił, Jason ostrożnie wstał i rozebrał się, odkładając rzeczy na fotel, a następnie pozbierał z łóżka wszystkie rekwizyty, chowając je do torby.
Dopiero wtedy z czystym sumieniem ułożył się obok Catherine, nakrył ich oboje kołdrą i przytulił do siebie tak, by całym sobą czuć bijące od niej ciepło. Zasnął, trzymając w ramionach - tak, był tego pewien - miłość swojego życia.
Jason Lahane
W momencie, w którym pozwoliła mu się do siebie zbliżyć, uczyniła go wielkim szczęściarzem. Gdy zaś wyciągnęła go z dawno obranego schematu, czuł się tak, jak gdyby wygrał na loterii. A później to już poszło... nie było trudno się w niej zakochać, bo potrafiła od samego początku być rozbrajająco niesamowita. Zasypiał obok niej i był spokojny, a gdy próbował się zastanowić jak zaśnie bez jej osoby obok siebie... cóż, prawdopodobnie w ogóle nie będzie umiał zasnąć.
OdpowiedzUsuńNoc była spokojna, a ranek i cicze krzątanie się Catherine po apartamencie nie były w stanie go obudzić. Poduszka była oczywiście kiepskim zastępstwem dla ciała Catherine, ale był tak rozkosznie rozespany, że zaakceptował ten fakt. Gdy wreszcie postanowiła go obudzić w sposób, o jakim marzył każdy facet, otworzył oczy i uśmiechnął się do niej lekko.
-Miałaś dzisiaj odpoczywać - powiedział natychmiast, zauważając tą rażącą niedogodność. Przecież wczoraj dał jej ostro do wiwatu, a ona już nie czuła bólu? Czy to było w ogóle możliwe? Ucałował jej policzek i wstał, dokładnie tak, jak stworzyła go mama natura. Podszedł do swojej walizki i wyciągnął czyste ubrania, następnie odnalazł na przewieszonych przez oparcie fotela spodniach od garnituru swój telefon i zobaczył, która godzina. Godzina jednak mu umknęła, bo dostrzegł trzy wiadomości:
Pierwsza: Hej, tu Carmen, cieszę się, że mogliśmy wczoraj porozmawiać. Przepraszam za ten pocałunek, ale od dawna marzyłam by to zrobić.
Druga: To jeszcze raz ja. Obraz Prometeusza został wylicytowany przez mojego ojca. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
Trzecia: Będziesz dzisiaj na kolacji organizowanej przez właścicieli Galerii Sztuki?
Zmarszczył brwi i podszedł do Catherine.
-Wiesz coś na temat jakiejś kolacji? - spytał, podając jej swój telefon by mogła przeczytać wiadomości od Carmen. Nie był pewien czy chce jej odpisać, świadomość, że miał wisieć nagi nad jej łóżkiem też mu się nie uśmiechała, a kolacja na której znów mógł ją spotkać była... dość przygnębiającą informacją. - Daj mi pięć minut, zaraz wracam.
Wskoczył do łazienki i wziął szybki, orzeźwiający prysznic, następnie umył się i ubrał czyste ubrania. Gdy wyszedł i popatrzył na stolik z jedzeniem, poczuł jak burczy mu w brzuchu z głodu. Najpierw jednak skupił się na Catherine i wyrazie jej twarzy, by odczytać odczucia jakie miała po przeczytaniu wiadomości od Carmen.
-I co o tym myślisz?
Tak, bardzo był ciekaw co o tym myśli.
Jason Lahane
Ludzie z zewnątrz zadbali o to, by ich poranek był dość emocjonujący. Na początku myślał, że to tylko Carmen trochę padło na głowę z pisaniem tych sms-ów i afiszowaniem się z tym, że Prometeusz zawiśnie w jej pokoju, w Aspen. Gdy jednak wyszedł z łazienki i zobaczył uśmiech na ustach Catherine, poczuł lekkie niezrozumienie, ale i ulgę, bo wolał oglądać taki wyraz jej twarzy, niż gdyby miała rzucać gromami z oczu.
OdpowiedzUsuńOczywiście, jej dobry humor podyktowany był dość chytrym planem. Chciała namalować ich w łóżku, razem. I chciała by Jason wysłał ten obraz Carmen. Czy poprzez sztukę chciała dać do zrozumienia osobą postronnym, że on należy do niej?
W następnej kolejności nadeszła wieść o tłumie modeli, którzy czekali wczoraj na Catherine w holu hotelu. To co mówiła wydało mu się z jednej strony śmieszne, a z drugiej dość niepokojące.
-Więc armia wściekłych modeli chciała się rżnąć i nie wyszło, tak? - spytał z lekkim rozbawieniem, nalewając sobie kawy do filiżanki. Dobrze, że ich nie wpuścili. Pozabijałby ich wszystkich po kolei, gdyby tylko im przerwali wczorajszego wieczora. - Wiesz, że nie będę wymagał od ciebie czegoś, czego nie chcesz. Jeśli uważasz, że możemy iść na tą kolację, w porządku. Nie boję się Carmen i nie mam zamiaru przed nią uciekać - stwierdził, zabierając z koszyczka jedną bułeczkę; rozkroił ją i posmarował masłem. - Chcę tylko byś zastanowiła się nad jedną kwestią... mianowicie w jakim... charakterze chcemy się tam pojawić? Mogę udawać jednorazowego kochanka, dla mnie to nie problem. Wiesz, lepsze to, niż tłumaczenie wszystkim tym modelom dlaczego schemat został przełamany - powiedział, patrząc uważnie na Catherine.
W głębi serca chciał, by poszli tam jako para. Najprawdziwsza, kochająca się para. Oczywiście nie miał zamiaru wypowiedzieć tego pragnienia na głos, by się nie ośmieszyć, a tym bardziej nie wywrzeć na Catherine jakiegokolwiek nacisku. Rozumiał, że to dla niej spora zmiana... z poligamii w szerokim znaczeniu, do monogamii: kocham jednego, sypiam z jednym, jestem z jednym. Postanowił dać jej czas, by sama się z tym odpowiednio uporała.
Jason Lahane
Skąd on mógł wiedzieć jak wielkie było jego znacznie? Przecież Catherine mogła go kochać, co zresztą już mu powiedziała, jednak to wcale nie znaczyło, że była gotowa zrezygnować z dotychczasowego życia i schematów. To, że on porzucił dla niej wszystkich swoich znajomych i dotychczasowe, normalne życie (oczywiście z własnej woli, a nie dlatego, że ona mu kazała), wcale nie oznaczało, że Catherine musiała uczynić to samo. Wciąż zapominał, że ona także mogła chcieć pozostać tylko i wyłącznie z nim, że jego pojawienie się także zmieniło wiele w jej życiu.
OdpowiedzUsuńJej odpowiedź poruszyła w nim jakieś głębokie uczucia. Patrzył na nią, zaczął oddychać odrobinę szybciej, a i puls także mu podskoczył.
-Myślałem, że ty nie chcesz, żebyśmy poszli tam jako para, Catherine - odpowiedział spokojnym, wyważonym tonem. - Jesteś osobą znaną, to może ci sporo skomplikować - dodał, jak gdyby tłumacząc jej swoje dotychczasowe stanowisko i sposób myślenia.
Nie chciał by jego życie zmieniało się pod kątem finansowym i materialnych wygód. On dalej mógł mieszkać w swoim mieszkaniu, gdzie nikt nie próbował mu dyrygować na temat porządku bądź nieporządku, świecenia światłem do późnych godzin nocnych, wiercenia się w łóżku, gdy nie mógł zasnąć. Chciał by jedyną i jednocześnie najistotniejszą zmianą w jego życiu była Catherine. Catherine, jako jego kobieta, jako jego miłość, jako ktoś kto odnajdzie w nim coś nowego, spektakularnego. Tego właśnie chciał.
-Chcę iść tam z tobą jako twój facet, Catherine - powiedział jeszcze, by uświadomić jej swoje ostateczne stanowisko, bez niedomówień i domysłów.
Zjadł bułeczkę, później jeszcze jedną i dopił kawę, ale przez cały czas patrzył na Catherine i napawał się jej niezaprzeczalnym pięknem. Nie wyczuwał między nimi tej dość znaczącej różnicy wieku, czy nawet sytuacji materialnej. Zrozumiał, że jego dotychczasowe uciekanie przed miłością było celowe - on potrzebował spotkać kogoś tak wyjątkowego jak Catherine, by była jego jednocześnie pierwszą i ostatnią miłością.
Jason Lahane
Tylko w ustach Catherine słowo "głupi" mogło zabrzmieć tak zabawnie i nie oznaczać dosłownej obelgi, a raczej czułe zwrócenie uwagi na to, że ma nie myśleć tak, jak do tej pory, bo jest dla niej ważny. I to wystarczyło. Uśmiechnął się, pocałował ją i nic już nie powiedział, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że i tak oboje tam pójdą, pokażą się razem ludziom i nie będą udawać, że są tylko współpracownikami. Współpraca dobiegła końca, a teraz przyszedł czas na coś znacznie ważniejszego.
OdpowiedzUsuń*
Kolacja w Galerii Sztuki była jedną z tych imprez, na których wypadało się pokazać, popijać szampana i uprzejmie rozmawiać z ludźmi. Jason uznał z początku, że uda mu się bez problemu przebrnąć przez to wszystko, nie będąc targanym jakimiś rozpraszającymi szczegółami. Jego zdanie diametralnie się zmieniło, gdy zobaczył Catherine w jej kolejnej sukience: łososiowa, zwiewna, nie akceptująca biustonosza. Jak miał niby zachować spokój przez cały wieczór, kiedy u jego boku była kobieta którą kochał i dodatkowo tak ubrana? Uśmiechnął się jednak i nic nie powiedział, chociaż był pewien, że Catherine zobaczyła w jego oczach wszystko, co miała zobaczyć.
Galeria wypełniona była elegancko ubranymi ludźmi, którzy uśmiechali się sztucznie i dyskutowali z kulturą. Jason wziął z tacy kelnera kieliszek szampana, a w miarę upływu przyjęcia rozdzielili się. Catherine rozmawiała z swoimi znajomymi, Jason z innymi modelami i modelkami, wymieniając wrażenia ze współpracy z tak znaną Artystką. Oczywiście, przez "wrażenia" nikt nie śmiał rozumieć sfery erotycznej, bo o tym Jason nie miał zamiaru mówić.
Podczas tych wszystkich drętwych dyskusji często rozglądał się za Catherine. Dostrzegł, że rozmawiała niepokojąco długo z wysokim, z pewnością starszym od niej mężczyzną. Nie widział jednak by utrzymywali ze sobą jakikolwiek kontakt fizyczny, co go w pewien sposób uspokoiło.
Gdy poproszono wszystkich, by zasiedli do stołów, Jason podziękował rozmówcom za rozmowę, w między czasie dostrzegł znaczący uśmiech Carmen, która chciała z nim porozmawiać, jednak zignorował ją i złapał delikatnie dłoń Catherine, gdy szli w tłumie do stolików. Odnaleźli swoje nazwiska i usiedli, jego ukochana znów mogła się do niego przytulić, jednak dostrzegł jak bardzo się spięła, gdy facet, z którym tyle czasu rozmawiała zamienił bileciki i usiadł obok nich.
Adam, tak mu było na imię. Sama jego obecność już zdenerwowała Jasona, bo miał wrażenie, jak gdyby zaczął się Catherine narzucać, a to, że stała się nagle taka spięta, tylko bardziej go w tym przeświadczeniu utwierdziło. Mógłby niczego nie zauważyć, ale nagle wszystkie jego zmysły wyczuliły się, a dziwny ruch obrusa przy nogach Catherine był aż zbyt jasny.
-Jason - odpowiedział spokojnym, jednak czujnym głosem. - Na sam początek naszej znajomości dobrze ci radzę, byś wziął rękę z kolana Catherine w tempie natychmiastowym.
Był to ton nieznoszący sprzeciwu, jednak tak samo spokojny, jak gdyby ten fakt właściwie w ogóle go nie interesował. Prawda była jednak taka, że był jedną, wielką czujnością. Przypominał zwierzę, które chciało upolować ofiarę. Tą ofiarą miał być Adam.
Chociaż był starszy i trochę bardziej umięśniony niż Jason, on się go nie bał. Przez osiemnaście lat życia mieszkał na Brooklynie. Jeśli ta potępiona dzielnica Nowego Jorku nie była odpowiednią szkołą życia, to co mogło nią być? Wiedział, że jeśli ten facet nie odklei swoich łap od Catherine, straci cierpliwość. Potrafił być dość niebezpieczny, gdy stawał się zazdrosny.
Jason Lahane
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńFałszywe poddanie się przez Adama wcale go nie przekonało. Zrobił to zbyt szybko, by ktokolwiek mógł uwierzyć w wiarygodność tego gestu. Nie trzeba było być Sherlockiem Holmesem, by to zauważyć. Gdy odszedł, Jason odprowadził go czujnym, chłodnym wzrokiem, a dopiero gdy znalazł się dość daleko, spojrzał ponownie na Catherine, uśmiechając się na jej słowa. Znów myśleli o tym samym.
OdpowiedzUsuń-Wiesz, że ja też chciałbym, żebyś to zrobiła - odszepnął, całując ją spokojnie i czule w usta. - Nie masz za co dziękować. Ma się trzymać od ciebie z daleka - dodał cicho wprost do jej ucha, a później ucałował fragment skóry na jej szyi.
*
Gdy tylko na stole pojawił się alkohol, sztywna atmosfera ustąpiła miejsca głośnym rozmowom i śmiechom. Gdziekolwiek by się nie spojrzało, wszyscy byli rozluźnieni i zrelaksowani. Wszyscy poza Jasonem. On mimo kilku kieliszków wina, w dalszym ciągu był czujny i wrażliwy na obecność Adama wśród tłumów. Trzymał Catherine blisko siebie, obejmował ją ramieniem, często uśmiechał się, gdy spoglądała na niego podczas rozmowy z niepokojem w oczach, jak gdyby zauważała, że jest spięty.
Czuł, że zaczyna panować nad sytuacją, gdy do ich stolika podeszła Carmen, wyraźnie pijana i odważniejsza niż wcześniej.
-Jason, mam tego dość. Musisz ze mną porozmawiać. Jeśli tego nie zrobisz, ja zafunduję ci niezłą scenę - rzuciła twardym, upojonym głosem.
Gdyby nie przyzwolenie Catherine, pewnie zignorowałby Carmen, mając gdzieś scenę, którą mogłaby zrobić. Nie chciał zostawiać Catherine samej. Jednak poszedł. Wyszli z sali, a Carmen zaprosiła go do jednego z pierwszych pokoi w korytarzu. Stanęła naprzeciwko niego, zdecydowana i zdeterminowana.
-To jak potraktowałeś mnie ostatnim razem jest niewybaczalne, Jason. Zostawiłeś mnie dla niej?! Przecież jest za stara dla ciebie! Dobrze ci obciąga? A może jej kasa ci się podoba, co? - rzuciła nienawistnie, mrużąc swoje zielone oczy, gdy na niego patrzyła.
-Daj sobie spokój, Carmen. Jesteś pijana i nie wiesz co mówisz. Kocham Catherine i jeśli powiesz jeszcze jedno złe słowo pod jej adresem, wychodzę i mam gdzieś twoje sceny i szantaże - odparł ostro i zdecydowanie.
Carmen straciła nieco rezon i z wojowniczej, zamieniła się w pokorną i pokrzywdzoną. Mówiła dużo, czasem nieskładnie, a on jej słuchał, niekiedy coś mówiąc. W końcu nie mógł się powstrzymać przed zerknięciem na zegarek, a gdy zobaczył, że spędził z nią w pokoju ponad dwanaście minut, zakończył ich spotkanie zdecydowanymi słowami i wyszedł, wracając na salę.
Pierwszą osobą jakiej szukał wzrokiem był Adam. Nigdzie go nie widział i to był ogromny powód do niepokoju. Gdy podszedł do stołu przy którym powinna siedzieć Catherine, a jej tam nie było, niepokój zamienił się w strach. Rozejrzał się gorączkowo, zaczepiając przechodzącą obok jedną z byłych modelek.
-Wiesz może gdzie jest Catherine?
Usuń-Tak, wychodziła z sali kilka minut temu w towarzystwie takiego wysokiego, przystojnego faceta - odpowiedziała bez przejęcia, najwyraźniej nie dostrzegając powagi sytuacji.
Nie podziękował jej, nie było czasu. Wyszedł z sali i zaczął sprawdzać wszystkie pokoje, jeden po drugim. Pusty, pusty, pusty. Wreszcie w przedostatnich drzwiach po lewej stronie kogoś zastał.
To co zobaczył zmroziło mu krew w żyłach. Catherine stała przerażona przy ścianie, a on trzymał ją za włosy i uderzył w twarz. Może miał ochotę zrobić to po raz drugi, ale wszystko wydarzyło się tak szybko. Jason w mgnieniu oka doskoczył do Adama, złapał go za ramię i odwrócił do siebie. Uderzył raz. Zaciśnięta pięść trafiła prosto w jego nos. Uderzył drugi raz. Oberwało to samo miejsce. Wymierzył trzeci cios, tym razem w podbródek.
Po raz pierwszy w życiu był tak bezbrzeżnie ogarnięty furią. Zniknęło dla niego wszystko: pokój, Catherine, przyjęcie. Myślał tylko o tym, że opanowało go pragnienie zniszczenia tego kutasa, który śmiał uderzyć w twarz Catherine. Adrenalina pulsowała mu w żyłach, wściekłość wylewała się z niego nieopanowanymi falami, pięści zamieniły się w skały, gotowe zatłuc go na śmierć. Wszystko, czego nauczył się na Brooklynie teraz się w nim objawiło.
Jason Lahane
Agresja opanowała nie tylko jego ciało, ale i umysł. Był tak pochłonięty pragnieniem wyduszenia z Adama ostatniego oddechu, że w pierwszej chwili nawet nie zorientował się, kiedy Catherine przytuliła się do niego. Szalały w nim nieznane siły, adrenalina buzowała, wściekłość zdawała się rozbijać wszystkie przeszkody, jakie mógł mieć na drodze, do osiągnięcia celu.
OdpowiedzUsuńGdy po którymś z kolei ciosie Adam zatoczył się do tyłu i upadł, a Jason miał chwilę, by odetchnąć, dopiero wtedy zrozumiał, że to ciepło po boku należy do Catherine. Był zaskoczony jej obecnością, przytulił ją do siebie. Zdołał jednak zobaczyć, że przeciwnik chwiejnie się podnosił, więc wyplątał się z objęć Catherine, przyjmując ponowną gotowość do walki. Krew, która buchnęła z twarzy Adama uświadomiła mu jednak, że walka była skończona. Chociaż, gdyby się uparł, mógłby go dobić z powodzeniem.
Wymierzył palcem w jego stronę.
-Nigdy. Więcej. Się. Do. Niej. Nie. Zbliżaj. Bo. Cię. Kurwa. Zabiję - wycedził przez zaciśnięte zęby, wściekły, rozjuszony, spragniony jego bólu i cierpienia.
Zaraz jednak spojrzał na Catherine, która ukrywała twarz w dłoniach, złapał ją za rękę i pociągnął zdecydowanym krokiem do wyjścia. Dyszał ciężko, był rozgrzany, na białej koszuli widniało kilka kropelek krwi. W pierwszej chwili nawet się nie zorientował, że oberwał od przeciwnika w łuk brwiowy, a teraz krew spływała mu po skroni i policzku. Potrafił myśleć tylko o tym, by wyciągnąć Catherine z tej Galerii, by znalazła się jak najdalej od Adama.
Nigdy wcześniej nie czuł się tak zdeterminowany i żądny zemsty na kimś. Nigdy wcześniej nie przekonał się jak ważne było to, co nauczyli go mieszkańcy Brooklynu. Nigdy wcześniej nie bił się z powodu kogoś, kogo kochał. Gdy pod jego powiekami pojawiał się obraz Adama uderzającego Catherine, cała furia odżywała w nim na nowo, miał ochotę tam wrócić i roztrzaskać go na miazgę, nie dbając o siebie. Jednak szedł. Szedł przed siebie twardym, zdecydowanym krokiem, z krwią na twarzy i dłonią Catherine w swoim uścisku.
Minęło kilka, jeśli nie kilkanaście minut zanim ochłonął. Wtedy dopiero był w stanie zwolnić, a wreszcie zatrzymać się. Przyciągnął do siebie Catherine, przytulając ją do szybko i głośno bijącego serca. Ucałował jej głowę, oddychając głęboko.
-Przepraszam, że do tego dopuściłem, Catherine - wyszeptał ochrypłym z emocji głosem.
Jason Lahane
Catherine okazała się lekiem na wszystko... ciepło jej ciała było tak kojące, adrenalina powolutku znikała, oddech i serce uspokajały się. Jak mogła mówić, że cokolwiek było jej winą? Nic nie zrobiła, niczym go nie zachęcała, nie zwodziła. To on ją zaatakował, to on chciał ją zmusić do czegoś, czego nie chciała. Wszystkiemu winien był Adam oraz Jason, bo nie zadbał o nią wystarczająco. Dlaczego znów poszedł z Carmen, gdy ten sadysta krążył wśród tłumu jak sęp, który tylko czekał na okazję, by zaatakować Catherine? Był takim idiotą.
OdpowiedzUsuńKrew i rozcięty łuk brwiowy nie obchodziły go. Znacznie bardziej zajęty był obserwowaniem twarzy Catherine, by sprawdzić, czy nie zrobił jej żadnej krzywdy. Był zaniepokojony, ale największy kamień spadł mu już serca. Była z daleka od Adama, przy nim, bezpieczna.
Gdy jednak nagle odsunęła się, pochodząc do barierki i wycierając gorączkowo ręce od sukienkę, zmarszczył brwi. Nie miał pojęcia o co chodziło, a jej zachowanie było jakieś dziwne, nerwowe, niepokojące. Ludzie, którzy na nich patrzyli i wskazywali sobie palcami nie istnieli dla niego.
Podszedł do niej, ściągając marynarkę i nakładając ją na nagie ramiona Catherine. Złapał za jej nadgarstki, by przestała pocierać ręce.
-Kochanie, wszystko już dobrze. Wracajmy do hotelu - wyszeptał uspokajającym szeptem, po czym znowu ją przytulił.
Ostrożnie zaczął ją prowadzić do hotelu. Gdy wreszcie się tam znaleźli, w recepcji wszyscy wyglądali na przerażonych, widząc ich w takim stanie, lecz o nic nie pytali. Jason i Catherine udali się do pokoju, a gdy wreszcie znaleźli się w swoim rzymskim azylu, on zakluczył drzwi, zapewniając im prywatność i bezpieczeństwo.
Był wycieńczony, oboje wyglądali jak gdyby walczyli z jakimś krwiożerczym zwierzęciem, a z elegancji nie było w nich nic. Przeżyli właśnie kolejny, szalony wieczór w Rzymie. Marzył o tym, by wrócić już do spokojnej Modeny, gdzie ani Carmen, ani Adam nie będą ich niepokoić.
-Chciałbym cię umyć, Catherine. Muszę zobaczyć czy ten bydlak nic ci nie zrobił. Napuszczę wody do wanny - powiedział spokojnie, całując jej usta czule i delikatnie, po czym wszedł do łazienki i odkręcił pozłacany kurek przy ogromnej wannie. Nalał płynu do kąpieli, dzięki czemu w powietrzu zaczął unosić się przyjemny zapach wanilii, a piana rosła w oczach. Wrócił do pokoju, bez słowa wyjaśnienia wziął Catherine na ręce i zaniósł pod samą wannę. Tam rozebrał ją z sukienki i majtek, zdjął z jej nóg buty oraz pończochy, następnie sam rozebrał się ze swojego okrwawionego garnituru i wniósł na rękach Catherine do wanny, sadowiąc się w ciepłej wodzie, a ją sadzając sobie na kolanach. Przytulił jej drobne ciało do swojego ciała, gładził uspokajająco jej plecy i czuł jak niepokój powoli z niego uchodzi. Nie chciał myśleć co on mógł jej zrobić, gdyby Jason w porę się nie ogarnął i nie zaczął jej szukać...
-Jesteś dla mnie bezcenna, Catherine. Nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafił żyć bez ciebie - wyszeptał cicho, przytulając policzek do jej włosów.
Myśl, że mógłby ją stracić wydała mu się nie do zniesienia. Zwłaszcza po tych wszystkich wydarzeniach.
Jason Lahane
[ Hej. Może wątek ?]
OdpowiedzUsuńMelanie
[Artysta atakuje! :D
OdpowiedzUsuńWitam, witam ;)
Restauracja jest taka, że w zasadzie nic w niej nie widać bez noktowizora. Ludzie siedzą po ciemku i nie wiedzą, co dostaną do jedzenia, bo kucharz wybiera im menu (zaznaczają tylko przy wejściu na co są uczuleni, czego im nie wolno jeść przez wzgląd na jakąś dietę itp.). Takie restauracje mają zwrócić uwagę społeczeństwa na problem ludzi niewidomych.
Taka gratka dla osób, które szukają nowych wyzwań, mogę polecić z własnego doświadczenia ;)
Intrygująca postać.]
Silas
[Haha, to prawda, niby dają Ci sztućce, ale ciężko ich używać, kiedy nie wiesz na co trafisz na talerzu, więc łapki całe upaćkane ^^'
OdpowiedzUsuńW Polsce są w Poznaniu i bodajże w Bydgoszczy, jest jeszcze jedna w Berlinie.
Nie, Silas jest jak najbardziej zdrowy i na chodzie, ale jego narzeczona jest niewidoma, stąd taka obsesja na tym punkcie.
Nie wiem, jakby mojego nerwusiatego pana połączyć z kimś, kto lubi kontrolować sytuację, kto optuje za spokojem i porządkiem :D Hm..]
Silas
[Hah, w sumie to Silas ma dość spore doświadczenie w uspokajaniu roztrzęsionych kobiet :D Przynajmniej w realiach tego bloga :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że to dobry pomysł.
Mam zacząć? Z tym, że wtedy odpowiedź ode mnie może pojawić się koło wieczora, jeśli Ci to nie przeszkadza :)]
Silas
Potrzeba ochraniania Catherine stawała się dominująca. Dostrzegał w niej coraz więcej słabości, strachów, a nawet fobii. Nie pytał, bo wiedział, że to tylko pogorszyłoby sytuację. Żywił się nadzieją, że pewnego dnia Catherine zaufa mu na tyle, by sama o wszystkim opowiedzieć. Chociaż z drugiej strony... jak długo był w stanie wytrzymać w tej niepewności?
OdpowiedzUsuńWoda robiła się zimna, jednak oboje siedzieli w milczeniu we wannie. Jason gładził nagie plecy Catherine, czekał cierpliwie. Gdy poruszyła się, dopuszczając im ciepłej wody do pełna, a następnie odwróciła twarzą do niego, patrząc mu w oczy, następnie na niewielkie rozcięcie na łuku brwiowym, obserwował ją czujnie. Ucałowała to maleńkie zranione miejsce, a on bez trudu domyślił się, że nie był to zwykły gest. Wiele niewypowiedzianych słów i uczuć dotarło do niego bez trudu. Rozpoznał je. I był wdzięczny.
Jej pytanie sprawiło, że poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. Chociaż pozornie nie zapytała o nic skrajnie prywatnego, dla niego odpowiedź wiązała się ze zdradzeniem jej skąd pochodził. Brooklyn był dzielnicą znaną na całym świecie, kojarzącą się z brudem, biedą i przestępstwami. Jak miał powiedzieć kobiecie, która ma wszystko, że pochodził z takiej dzielnicy i to tam nauczył się bić?
-W Nowym Jorku ja i moi kumple często chodziliśmy na ustawki z innymi chłopakami - odpowiedział, nie tłumacząc zbyt wiele.
Nowy Jork nie kojarzył mu się dobrze. Nie było tam dla niego nadziei, ani przyszłości, dodatkowo rodzice ciągle chcieli decydować o jego życiu, a histerie matki, gdy wychodził wieczorami z domu, wykańczały go doszczętnie. Co by sobie Catherine o nim pomyślała, gdyby wiedziała, że jest jednym z tych brudnych, Brooklynowskich dzieci?
Patrząc jej w oczy, przejechał kciukiem po linii jej szczęki, wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
-Jakie są realne szanse na to, że nam się uda? Jakie są realne szanse na na bezwzględną, dożywotnią wierność z twojej strony?
Powiedział to na głos. I liczył na odpowiedź. Szczerą. Niezależnie od tego jak ona by rzeczywiście nie brzmiała.
Jason Lahane
Nić zaufania pojawiła się między nimi niespodziewanie. Im więcej czasu ze sobą spędzali, im więcej patrzyli na siebie, tym bardziej ich relacja zaczynała być naturalna, normalna, szczera. Jason chciał w tym trwać, być przy Catherine i uczyć się jej każdego dnia od nowa. Gdyby jeszcze nie musiał nigdy opowiadać jej o biedzie i dotychczasowym życiu... cóż, byłoby o wiele lepiej.
OdpowiedzUsuńOczywiście, jego przeszłość była właściwie niczym w porównaniu z tym co przeżyła Catherine, a o czym on jeszcze nie wiedział. Właściwie raz tylko widział przez okno swojego pokoju jak jakiś facet z czarnego samochodu zabił czarnoskórego chłopaka idącego ulicą. Sam nigdy nie trzymał broni w ręku, chociaż wiedział gdzie jego ojciec miał ją schowaną.
-Nie przepraszaj mnie. Cieszę się, że mogłem cię obronić przed tym bydlakiem. Chociaż tyle. Bo wiesz, już kilka razy się nad tym zastanawiałem i nadal nie wiem... co właściwie ktoś taki jak ja może ofiarować kobiecie, która ma wszystko. Wybitnie kiepskie jest moje położenie, dlatego nie wkurzaj się na mnie, że łapią mnie momenty takiego zwątpienia. Gdybym to ja był starszy i bogaty, wszystko byłoby na miejscu, a w tym wypadku... sama rozumiesz, moje ego cierpi - stwierdził spokojnym, ale ostrożnym głosem, jednak na koniec usta wygięły mu się w uśmiechu.
Miłość do Catherine jednak była ryzykowna. Kobieta tak piękna i wpływowa jak ona mogła w każdej chwili chcieć powrócić do dawnego stylu życia lub spróbować związku z kimś innym, bardziej dojrzałym i doświadczonym. Jednak nad tymi wszystkim obawami wybijała się jedna, rządząca myśl: lepiej jest kochać taką kobietę jak Catherine nieszczęśliwie, niż nie kochać wcale.
Gdy powiedziała, że kiedyś też się biła, a dodatkowo z dilerami, jego brwi mimowolnie uniosły się nieco do góry. Nie umiał sobie wyobrazić drobnej Catherine w bójce. Przesunął palce minimalnie w dół i natracił na wyczuwalną, lekko wypukłą bliznę na jej plecach. Mogło ją zrobić uderzenie kablem, albo draśnięcie nożem... to kolejne, czego nauczył się na Brooklynie.
-Nie umiem sobie wyobrazić ciebie, jak się biłaś. A ta blizna... po kablu czy po nożu? - spytał prosto z mostu, patrząc na nią porozumiewawczo. W tej właśnie chwili okrywała się przed nim kolejna strona jej osobowości.
Jason Lahane
[Czekam na propozejszyn.]
OdpowiedzUsuńZauważył wystarczająco dobrze to, jak odsunęła się, gdy dotknął jej blizny, a to, że powróciła do poprzedniej pozycji było tylko walką o to, by zwalczyć w sobie jakieś nieprzyjemne wspomnienie. Przynajmniej on to tak odbierał. Obrazy... widział ich stosunkowo niewiele, większość to były te wzbudzające kontrowersję akty, nie dostrzegał w Prometeuszu niczego wyjątkowego, żadnej zmiany. Potrzebowali na to czasu, by uzmysłowił sobie, że jednak Catherine także poczyniła spore kroki, odkąd się poznali.
OdpowiedzUsuń-Nie mogłaś być aż tak zła - stwierdził z przekonaniem.
On znał złych ludzi. Na Brooklynie było ich pełno - zło polegało na tym, że zabijali dla przyjemności, czasem tylko z zemsty. Wielu było chłopaków, którzy posunęli się do morderstwa, bo przeciwnik z obrzeży miasta zgwałcił któremuś dziewczynę. Inni zabijali w zemście za zamordowane rodzeństwo. Najgorsi jednak byli właśnie ci, których cieszył rozlew krwi. Z takimi Jason też miał kilka razy do czynienia.
-Odpada. Nie uderzę cię - powiedział od razu stanowczo tonem, który nie znosił sprzeciwu.
Po tych słowach złapał za żel i namydlił nim sobie ręce, po czym zaczął spokojnymi, delikatnymi ruchami myć ramiona Catherine, łopatki i piersi. Skupiał się na tym tak bardzo, że zdawał się nie pamiętać o ich niedawnej rozmowie. Bójki, krew, blizny... chciał o tym zapomnieć. Jeśli Catherine rzeczywiście dawniej biła się z dilerami do tego stopnia, że któryś ranił ją nożem, nie miał zamiaru pytać o to teraz i słuchać tej mało przyjemnej historii.
Mył ją powoli, czule, a to sprawiało mu niesamowitą przyjemność. Zakończenie kiepskich tematów przyjął z ulgą na sercu. Mieli już i tak podły wieczór, a chcieli go sobie popsuć jeszcze bardziej.
Jason Lahane
Gdy oboje wymyli się dokładnie i z całą dozą uczuć, wyszli z wanny. Podczas gdy Catherine wycierała się miękkim, białym ręcznikiem, Jason wypuścił wodę, a później sam także się wytarł. Wyszli z łazienki, umyci i pachnący, a żadne z nich nie chciało już tego szalonego wieczora zajmować się okrwawionymi ubraniami, które były namacalnym dowodem wszystkich nieoczekiwanych zdarzeń. Catherine pierwsza położyła się do łóżka, a po chwili on do niej dołączył, natychmiast zamykając ją w niedźwiedzim uścisku. Chyba wreszcie dane im było odpocząć. Od Adama, Carmen i całej tej dziwacznej watahy.
OdpowiedzUsuńLeżeli w ciemności i milczeli, poświata bijąca od miasta sączyła się przez okna, oświetlając sufit bladą łuną. Jason ponownie walczył z widokiem uderzającego Catherine Adama, który wpijał palce w jej włosy i wyglądał tak, jak gdyby chciał zmusić ją do seksu siłą, gdyby się nie zgodziła. Gdy jednak w tak delikatny sposób pocałowała jego bark, ocknął się, zwracając na nią całą swoją uwagę.
Odezwała się. Jej głos był niepewny, można nawet stwierdzić, że zakłopotany. Pewnie Jason nie wiedziałby co konkretnie do niego mówiła, zbyt skupiony na jej tonie. Jednak padło dziwne słowo. Ślub. Naraz skupił swoje myśli całkowicie na jej osobie i pozwolił by olbrzymia fala zaskoczenia zalała go od czubka głowy, po palce u stóp. Czy ona naprawdę powiedziała, by wzięli ślub? Catherine? Jako żona?
Majaczył. Z pewnością majaczył. Nadmiar wrażeń. Wszystkie mięśnie się w nim napięły, wzrok miał wbity w sufit, siląc się na spokój, by nie pokazać po sobie burzy emocji jakie w nim wywołała.
-Mówisz poważnie? - spytał cicho, w przestrzeń pokoju, jednak zwracał się do Catherine. - Po pierwsze, to ja powinienem ci się oświadczyć, więc od jutra zapominamy o tej rozmowie, dobrze? Po drugie... zaskoczyłaś mnie tak bardzo, jak chyba jeszcze nigdy, odkąd się znamy - dodał, biorąc głęboki oddech i przetrawiając nadmiar informacji w głowie.
Spodziewałby się wszystkiego, ale nie tego. W sumie to było tylko niezobowiązujące napomknięcie, prawda? Jednak wstrząsnęło nim porządnie.
-Chciałbym byś była moją żoną - wyszeptał w końcu, uśmiechając się w ciemność, rad, że nie mogła tego zobaczyć. - A później co? Dziecko? Jedno albo dwa? - spytał, pozwalając by wyobraźnia pogalopowała do przodu.
Gdyby Catherine została jego żoną, mimo wszystkich sporów i niesnasek chciałby, żeby jego rodzice ją poznali. Byli ludźmi zbyt prostymi, by wywołać na niej wrażenie, ale nie wstydził się ich. Prędzej czy później musiałaby dowiedzieć się o jego pochodzeniu całej prawdy. To byłaby dobra okazja.
Jason Lahane
Ojcostwo nie było głupie. Ojcostwo było czymś, co pewnego dnia Jason naprawdę chciał poznać. Był jeszcze za młody, to oczywiste, jednak gdzieś tam, w głębi serca, za kilka lat rzeczywiście pragnął zostać ojcem. To było normalne, ludzkie pragnienie większości ludzi.
OdpowiedzUsuńJej reakcja, tak gwałtowna i agresywna zbiła go z pantałyku. Mówiła dużo, mówiła impulsywnie, wstała, była wściekła. Ta wściekłość była inna od tej, jaką miał u niej możliwość widzieć, gdy się pokłócili po raz drugi od początku znajomości. Teraz się przed czymś buntowała. Walczyła z jakimś tylko sobie znanym przeciwnikiem. Była oburzona i zraniona jednocześnie. Coś w niej krwawiło i krzyczało. Doskonale to dostrzegał w samym jej tonie.
-Co ty chrzanisz, Catherine?! - warknął, siadając na łóżku i patrząc na ciemny zarys jej sylwetki przemieszczający się po pokoju. Mówiła jak opętana, jej nerwy udzieliły się także jemu. - Co to ma znaczyć, że może ktoś inny?! Gdybym chciał kogoś innego, to bym sobie znalazł! Myślisz, że mało jest głupiutkich dziewczynek, które dałyby mi wszystko, czego bym tylko chciał?! - Jego ton był ostry jak brzytwa, przeszywający, gwałtowny. - Nie chcę nikogo innego i niech to wreszcie dotrze do ciebie, jasne?! Dajesz mi taką normalność jakiej pragnę, a cała nienormalność stanowi dopełnienie naszego związku, nie rozumiesz? Z nas dwojga to ja jestem tym, który nie może ci nic dać, więc proszę, nie gadaj bzdur!
Jego głos był niemal krzykiem, w krwi znów buzowała adrenalina, myśli zostały ogarnięte wściekłością. Czy ona naprawdę niczego nie dostrzegała? Kochał ją z całym popieprzeniem, z wszystkimi tajemnicami, z niecodziennością. Kochał wszystko co się w niej zawierało i było jej częścią.
-Chciałbym mieć kiedyś dzieci. Jeśli jednak ty nie będziesz chciała, to będę z tym żył, jasne? Na tym polega związek. Na liczeniu się z zdaniem drugiej osoby - powiedział już spokojniej. Położył się na boku, twarzą do okna. - Wracaj do łóżka - mruknął jeszcze, ale po chwili dodał: - Pewnego dnia będziesz musiała opowiedzieć mi wszystko o swojej przyszłości, czy tego chcesz, czy nie.
Było to zdanie dość kontrowersyjne i bał się jak Catherine je odbierze, ale uznał, że skoro powiedział A, to trzeba było powiedzieć B. Chciał z nią być, ale uznał, że też musi mieć w tym związku cokolwiek do powiedzenia. Inaczej to nie mogłoby się udać.
Jason Lahane
[Jestem do dupy ostatnio, wiesz przecież, ale chcę, żeby ona wiedziała, że on tylko prymitywa udaje. I teraz pozostaje całe zaplecze w guście skąd się znają i co w ogóle ze sobą robią, bo muszą, skoro ona wie. Bo z samym wątkiem raczej nie będzie problemu: Romek ciągle jest w kłopocie, może przyjść do niej, bo nie ma co jeść, za co grać, albo chcą mu skopać tyłek, więc nie może spać u siebie albo jeszcze bo ona chce mu skopać tyłek, bo oni chcieli, więc przepadł na jakiś czas.]
OdpowiedzUsuń[pominięto Milano?]
OdpowiedzUsuńNagła emocjonalność ich rozmowy w środku nocy była niemałym zaskoczeniem dla Jasona. Najpierw pojawił się nieoczekiwany temat ślubu i to ze strony Catherine, a za chwilę już niemal na siebie wrzeszczeli, bo ona nie chciała dzieci. Byli do siebie bardziej podobni, niż można by przypuszczać. Dlaczego? Cóż, oboje dryfowali na przekonaniu, że nie są dla siebie wystarczająco dobrzy. On - bo był zbyt biedny, by cokolwiek ofiarować Catherine. Ona - bo nie była w stanie dać mu dzieci z jakichś tylko sobie znanych powodów.
OdpowiedzUsuńJason nie był głupi i ślepy - widział, że wiele jej irracjonalnych i niezrozumiałych zachowań miało swój początek w jej przeszłości. Wiele razy zdawała się nagle oddalać, coś ją nieoczekiwanie przerażało, niezrozumiałe gesty dotyczyły czegoś, co widziała okiem wspomnień. Stąd Jason tak nagle powiedział jej, że będzie musiała mu opowiedzieć o swojej przeszłości. Musiała mu tylko bardziej zaufać. Musiała uwierzyć, że niezależnie od tego, co to było, on jej nie zostawi, nie zdradzi tego nikomu, nie uzna, że się pomylił. Nie mógł się mylić. Niezależnie od dawnych wydarzeń, Catherine nie była już tą samą osobą co kiedyś. Była lepsza, znacznie lepsza.
-Pewnego dnia sama postanowisz mi o tym powiedzieć - mruknął tylko w odpowiedzi.
Siedziała kilka minut na kanapie i nie był pewien, czy do niego przyjdzie. Gdy jednak poczuł, że kładzie się do łóżka, a zamiast przytulić się do jego pleców, złapała go tylko za rękę, nie protestował. Gdy zasnął, odwrócił się do niej i ją przytulił. Zrobił to nieświadomie, lecz ucieszył się, gdy rano się obudził i zobaczył, że tak właśnie śpią.
Przez długie minuty leżał i patrzył na twarz śpiącej Catherine. Była taka piękna, spokojna, zrelaksowana. Jakiekolwiek zło zupełnie do niej nie pasowało. Nie mogła być aż tak zła, za jaką się uważała. Ktoś kiedyś musiał jej to wpoić - że na nic nie zasługuje, że nic jej się od życia nie należy. I to pokutowało. Tak cholernie pokutowało.
Wstał, poszedł wziąć zimny prysznic, umył zęby i się ubrał. Starał się być jak najciszej. Okrwawione ubrania zapakował do foliowych siatek. Domyślił się, że Catherine będzie chciała wywalić swoją sukienkę, jednak on nie mógł sobie na to samo pozwolić ze swoim garniturem. Postanowił oddać go w Modenie do czyszczenia. Pochował do walizek wszystko, co należało do nich. Przez kilka sekund patrzył na słoiczek miodu, który mieli wykorzystać. Może innym razem.
Gdy ogarnął wszystko na tyle, by nie pozostawić po sobie bałaganu i wstydu, usiadł na łóżku i czekał aż Catherine się obudzi. Nie chciał sam jej budzić. Zbyt przyjemnie się na nią patrzyło.
Jason Lahane
Kobieta, która budzi się z wyznaniem miłości i uśmiechem na ustach jest warta wszystkiego. Taka właśnie myśl pojawiła się w głowie Jasona, gdy zobaczył rozespane oczy Catherine. Była niesamowicie piękna, ponownie nie zostało w niej nic z tej zdenerwowanej, wzburzonej kobiety z wczorajszego wieczora. Miał dość czasu, by o wszystkim pomyśleć i doszedł do wniosku, że już nigdy nie poruszy z nią tematu dzieci. Najwidoczniej miała powód, by ich tak bardzo nie chcieć. Musiał to uszanować z nadziei, że może któregoś dnia mu to wyjaśni.
OdpowiedzUsuń-Nawet nie wiesz jak bardzo marzę o tym samym - odpowiedział, uśmiechając się do niej i pochylając w jej kierunku, by ucałować te słodkie, piękne usta.
W ciągu następnych dwóch godzin wymeldowali się z hotelu i przełożyli sobie miejsca na wcześniejszy lot powrotny do Modeny. W samolocie trzymali się za ręce, rozmawiali o pozornie błahych sprawach, uśmiechali się do siebie i całowali jak para zakochanych po uszy nastolatków.
Kolejne dni spędzili w willi Catherine. Jason wychodził rano do pracy, wracał do Catherine i ze zdziwieniem zauważył, że ochroniarze nie patrzyli już na niego takim złym wzrokiem, nie byli tak podejrzliwi i nawet tak dokładnie go już nie przeszukiwali. Bardzo możliwe było, że Catherine coś im w tym temacie szepnęła. Jeśli tak, był jej wdzięczny. Obiecał sobie, że złoży jej pocałunkowe podziękowanie, nie tłumacząc oczywiście o co chodzi.
Piątkowego popołudnia, gdy jedli razem nieco spóźniony obiad, Catherine zapowiedziała wizytę swojego psychiatry. Początkowa konsternacja ustąpiła miejsca kilku pytaniom, dzięki którym dowiedział się, że wspomniany psychiatra będzie rozmawiał z nim. O Catherine. Uśmiechnął się i przytaknął, dostrzegając w tej okazji możliwość dowiedzenia się o niej czegoś więcej.
-W porządku, będzie jak zechcesz - odpowiedział ku woli jasności, dokończając pyszny obiad przygotowany przez kucharkę Catherine.
Z niemałym strachem zauważył, że coraz bardziej zaczął się zadomawiać w tej jej wielkiej willi. Powrót do jego mieszkania mógł być dość bolesny.
Jason Lahane
Właściwie chwilę po tym jak skończyli obiad, a Catherine wyjaśniła w najostrożniejszych słowach, że spotka się z jej psychiatrą, ten się pojawił. Najgorsze było to, że nawet nie zdążył się na nią wkurzyć, że powiedziała mu o tym na ostatnią chwilę. Wszelkie negatywne emocje zostały przysłonięte myślą o tym, że może dzięki temu spotkaniu przybliży się odrobinę do poznania jej tajemnic.
OdpowiedzUsuńSam psychiatra był zwyczajnym, mądrze wyglądającym panem w wieku pięćdziesięciu lat. Przedstawił się, wyjaśnił cel wizyty, a później zostali sami. Ułamek sekundy przed zamknięciem drzwi Jason spojrzał na Catherine i miał wrażenie, jak gdyby była niemożliwie wręcz blada ze strachu. Jedyną jego myślą było to, że powinna usiąść, w razie gdyby zemdlała bez niczyjej obecności w jadalni.
Facet zaczął konkretnie. Powiedział mu, że jest pierwszy, a gdy dodał, że Catherine myśli o nim poważnie, jego serce zalała fala ciepła, chociaż nie odważył się uśmiechnąć. Cygaro w dłoni i swobodna pozycja utwierdzały go w przekonaniu, że nie chciał go traktować jak jednego z swoich pacjentów. I dobrze. Jason także rozsiadł się wygodnie na zajmowanym fotelu, słuchając bardzo ciekawych słów psychiatry.
Nieleczona depresja. Psychozy. Zaburzenia osobowości. Wszystko to minęło w wieku dwunastu lat. Stało się coś, czego nie mogła sobie wybaczyć. Aborcja? To... by miało sens. Nerwica. Omdlenia. Leki, które powinna brać, a nie bierze...
To było więcej informacji, niż mógłby sobie kiedykolwiek wymarzyć, a spotkanie dopiero się rozpoczęło. Gdy usłyszał, że ma zadawać pytania, bo Catherine kazała na wszystkie mu odpowiadać, był przyjemnie zaskoczony. Zrozumiał już jednak, że nawet jej własny psychiatra podczas tak wielu rozmów nie zdołał załatać tej sporej, znaczącej wyrwy w jej przeszłości. Oboje nie wiedzieli co to było, że spowodowało w Catherine takie spustoszenie. Zapewne to tam tkwiła cała tajemnica.
-Powiedział pan aborcja... to bardzo możliwe. Kilka dni temu Catherine rozpoczęła niespodziewanie temat ślubu. Zaskoczyła mnie, a ja właściwie w żartach rzuciłem tekst o dzieciach. Wściekła się. Powiedziała, że nigdy nie będzie mogła dać mi dzieci. - Mówiąc to, Jason obserwował uważnie twarz psychiatry. - Raz przy mnie zemdlała. Przypuszczam, że wie pan w jaki sposób się poznaliśmy. Miałem być jej kolejnym schematem, kolejnym obrazem, ale się zbuntowałem. Catherine zrozumiała co jest powodem mojego buntu i wtedy nastąpił przełom w naszej znajomości - powiedział cicho, na moment odwracając wzrok, jak gdyby się zastanawiał. Zaraz jednak ponownie spojrzał na pan Beneša. - Niech mi pan powie szczerze... jakie są realne szanse na to, że kiedykolwiek powie mi co się wtedy stało? Jak mógłbym jej pomóc?
Zamilkł. Zapytał o rzeczy najważniejsze, najbardziej go nurtujące. Patrząc na lekarza Catherine wiedział, że jeśli jest na świecie ktoś, kto mógłby udzielić mu niezbędnych informacji w tym temacie, to właśnie ten ktoś siedział naprzeciwko niego, palił cygaro i patrzył na niego przez szkła okularów.
Jason Lahane